25-10-2018, 18:59
|
#164 |
| Kolejna jatka i kolejny raz udało się przeżyć, tak widział to Bert. W tym starciu, w porównaniu do innych potyczek, niziołek był najbardziej zdezorientowany. Granaty nie niszczyły zombi, a strzały ze zdobycznej kuszy nie były tak celne jak zazwyczaj. Widać ręka nie przyzwyczaiła się jeszcze nowej broni. Dodatkowo chaos, potęgował brak dyscypliny i koordynacji w drużynie, no i chyba najważniejsze, czyli nadnaturalny czarownik. Szczęściem udało się wąpierza wyeliminować.
Zombi na razie zostawiły ich w spokoju, ale sporo ich włóczyło się jeszcze u wylotu kotlinki. Drużyna będzie musiała się przebić, żeby przetrwać. Nie mogli tak siedzieć na dupie i czekać na cud.
- Loftusie to był wampir prawda? - zapytał Bert czarodzieja -Czy one czasem nie pożywiają się świeżą krwią? Jeśli tak to może ma tu gdzieś swoją kryjówkę i być może więzi jakieś ofiary. Nawet jeśli nie, to może odnajdziemy ekwipunek zaginionego patrolu granicznych.
Gdy wyjaśnił te kwestię z magiem, a także z Gustawem, to oprosił później tego ostatniego o właściwe zaaplikowanie naparu kojącego. Bert wiedział, że Baron w Meissen sporo czasu spędził w lazarecie, ucząc się od miejscowego medyka. |
| |