Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2018, 21:40   #101
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Shillen wraz z Hassanem odpoczywali w stajni po swoich łowach, gdy nagle drzwi stodoły się otworzyły. Drowka zmrużyła oczy oślepiona wpadającym do środka słonecznym światłem i zobaczyła zarys znajomej sylwetki wchodzącej do środka.
-O wróciliście z łowów - Gorthak wyszczerzył się ziewając.
- Macie jakąś zdobycz?
- A no. - odpowiedziała z uśmiechem pełnym dumy i wskazała palcem na wiszące cielsko jelenia. - Takiego o malucha. Coś ciekawego się działo, jak nas nie było?
-Spory, spory, będzie dużo dobrego mięsa - Półork spojrzał chciwie na truchło jelenia, a kiedy obrócił się znów do Shillen, w jego oczach dało się zauważyć błysk szacunku.
-Nieźle, następnym razem się może z wami wybiorę, nie mam praktyki ale chyba dam sobie radę, co? - Poklepał się po pokaźnym bicepsie.
- Myślę, że bez problemu dałbyś sobie radę, ale… - drowka myślała jak zręcznie wybić półorkowi z głowy przyłączenie się do polowań.
- Wydaje mi się, że ktoś tak silny jak ty powinien zostać z Awen, Saxą i Lieselotte… Chyba nie rozsądne byłoby zostawić je same, tylko z Allaynem. On nie ochroni ich tak dobrze jak ty. - uśmiechnęła się do półorka.
-No racja, Saxa jest wprawdzie bardzo sprytna, a Awen i Lieselotte znają się na magii, ale nie ma to jak prawdziwy wojownik, co nie? - Gorthak skinął głową i podrapał się za owłosionym uchem.
-Ale jak będzie okazja, to spróbujemy?
- Jasne. - odpowiedziała, chociaż nie było jej to na rękę. Podniosła się z siana i zaczęła ubierać swoją zbroję.
-A tu nic się ważnego nie działo, stary rolnik jest skryty, ale dziewczyna mówi że od dwóch miesięcy ich napadają elfy i ten jeździec i nie mogą zająć się uprawą, więc z głodu pomrą. Starszy wioski wie więcej. - Kontynuował poważniej.
- Mówisz napadają ich elfy? To może lepiej, żeby gospodarz mnie nie widział. - stwierdziła.
-No rozumiem, że chodzi o te zwykłe elfy, a nie pomroczne jak ty, wy się chyba nie lubicie?
- O….Guthrak…. - mruknął Hassan unosząc się zaspany na łokciu - No, co tam? Jest li tu jakaś studnia w pobliżu? - rozprostował ramiona i wstał z siana, przeciągając się - a zresztą...choć Shillen, sprawdzimy sami - wojownik wyciągnął rękę do drowki.
- Nie lubimy się. - odpowiedziała Gorthakowi. - Ale na powierzchni takich jak ja lubi się jeszcze mniej. Wolę być ostrożna. - dodała. - Dobrze, chodźmy. Też się z chęcią odświeżę. - zwróciła się do wojownika.
- Część Hassan, będziemy pewnie bić się z elfami, Shillen już się cieszy. - Półork zaśmiał się gardłowo, podążając za towarzyszami w poszukiwaniu studni.
- Nie ma nic lepszego z rana niż poderżnięcie gardła kilku powierzchniowym długouchom. - zaśmiała się elfka słysząc komentarz Gurthaka.
- Dla mnie bez różnicy jak wygląda coś, z czym walczę. O ile krwawi i można to zabić - wzruszył ramionami wojownik myjąc się dokładnie z wiadra przy cembrowinie studni.
Mnie niby też jedno, ale jak przy okazji możesz upuścić krwi komuś kogo nienawidzisz, to jest ciekawiej. - odparła elfka z dzikim uśmiechem i również zaczęła się obmywać.
- Brzmi jak opowieść. Jakieś radosne wspomnienia z bitwy? Potyczki? Może najazdu? - zaciekawił się wojownik patrząc na elfkę.
- Moja ucieczka z Podmroku dziesięć lat temu nie była moją pierwszą wyprawą na powierzchnię. Nie raz “odwiedzaliśmy” naszych powierzchniowych kuzynów. - odparła. - Czasem łączyło się nawet kilka enklaw, a współpraca między drowimi miastami… bywa rzadkością.
- Łupy i sława? - podsumował wojownik uśmiechając się.
- Zemsta. - odparła krótko.
- Pewnie jak zdobyliście jakąś osadę waszych druhów z powierzchni to niewielu puszczaliście z życiem, chyba że kłamią o was. Ja to lubię uczciwą walkę między wojownikami, żadna to przyjemność dręczyć kogoś kto ci nie może oddać.- wtrącił półork.
- Nie ja przewodziłam tym najazdom, zresztą… straszą nami dzieci na powierzchni, a prawda taka, że powierzchniowcy w czasie swych wojen bywają równie okrutni i bezlitośni jak my, jeśli nie gorsi. Także wybacz, ale nie mam ochoty słuchać o moralności. Jak już mówiłam, powodem tych najazdów była zemsta, zemsta za to, że setki lat temu nasi jaśni kuzyni zmusili nas do zejścia do Podmroku. - odparła Shillen. - Lubię cię, więc nie będę kwestionować twojej moralności i ideałów, a ty nie kwestionuj moich. - uśmiechnęła się. - tą rozmowa zaczęła się bardzo miło, nie psujmy tego. Co nie, Hassan? - spojrzała na wojownika, który wyraźnie był myślami gdzie indziej.
- Moral...ności… Gorthak spojrzał na drowkę nieco zdziwiony, powoli wymawiając trudne dla niego słowo- Byłem raczej ciekaw czy to słyszałem o twoich braciach jest prawdą, ciebie nie potępiam, jak cię skrzywdzą to masz prawo się mścić przecież….ja wytoczyłem krew z tego plugawego karła co kierował areną i zmuszał wojowników jak ja, by krwawili dla niego...żadna śmierć która zadałem nie była przyjemniejsza.- oczy półorka zaszły na moment mgłą.
- Mmmm....Słodka zemsta. Jednak czasem smakuje bardzo gorzko, jak popiół. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie ważne, ilu ich zabijesz, zadra pozostaje, a krew nie syci, a plami... - powiedział Hassan cicho,odwracając wzrok i patrząc gdzieś w dal jakby niewidzącym wzrokiem.
- Hassan? Hassan. - elfka widząc nieobecność wojownika pstryknęła palcami przed jego twarzą. - Gdzieś tak odpłynął?
Hassan mrugnął, uśmiechnął się szeroko i zarechotał – Ach ty mała diablico. Zakręciłaś mi w głowie. Ładnie to tak? - droczył się, obejmując ją ramionami.
- Hassan… tak jakby… nie jesteśmy tu sami. - wyszeptała wskazując głową w kierunku półorka.
- No dobrze, nie peszmy Gorthaka - zaśmiał się i cmoknął drowkę w policzek - Trzeba zjeść jakieś śniadanie albo co i może sprawdzić czy reszta wstała - rozejrzał się licząc, że ktoś wyjdzie z chatki lub z wozu.
- Tak, chodźmy do reszty. - odparła drowka, naciągając kaptur na głowę. - Chyba właściciel się nie obrazi jak nie zdejmę nakrycia głowy do posiłku? - zażartowała i ruszyła w stronę chatki.

Na progu chatki pojawiła się zaspana Lieselotte, dłonią jednej ręki przecierając oczy, a na przedramieniu drugiej trzymając kruka. Zakryła usta i głęboko ziewnęła, aż Dziobek zaczął trzepotać skrzydłami i wzbić się w powietrze, by nie spaść, gdy magini szeroko się przeciągnęła. Wzdrygnęła się, gdy dostrzegła trójkę towarzyszy, ponieważ nie sądziła, że już ktoś będzie na zewnątrz. Uśmiechnęła się jednak na widok łowców, którzy wyglądali na całych i zdrowych.
- Jesteście! - ucieszyła się magini - Musieliście późno przyjechać, do snu ułożyłam się długo po zmierzchu, a was wtedy jeszcze nawet Dziobek nie potrafił wypatrzeć. Cóż, jeśli się nie wyspaliście, będziecie musieli zdrzemnąć się w wozie. Wyruszamy jak najszybciej do Ossington. A, właśnie, udało się wam coś upolować?
“i całe szczęście, że ten twój pierzasty stworek nas nie wypatrzył.” pomyślała Shillen.
- Wróciliśmy dopiero jakąś godzinę temu, ale spokojnie. Damy radę podróżować jeszcze parę godzin, nie jest źle. Co do zwierzyny, to łowy wyjątkowo nam się udały. Upolowaliśmy dość sporego jelenia. - uśmiechnęła się do czarodziejki. - Jeśli chcesz zobaczyć to Hassan powiesił go w stodole.
Lieselotte klasnęła w dłonie:
- Wybornie! Pójdę do Uparciucha, to przy okazji rzucę okiem - oznajmiła, po czym pomachała jeszcze do całej trójki i ruszyła w stronę stodoły.
 
BloodyMarry jest offline