Leonora tak często umierała, rodziła się na nowo, śniła, marzyła i łapała ponowny kontakt z rzeczywistością, że wszystko zlało się w jej oczach w jedną całość. Pomyliła Loftusa z Morrem, a Barona z Myrmydią i ostatecznie padła na posłanie z wyczerpania. Dała się opatrzeć bez szemrania, ale początkowo nie miała siły stać o własnych siłach. Jej głowę zalewały kolejne fale myśli, które odbierały jej wolę życia i poczucie kierunku. Była przekonana, że jest nieśmierelna. Wszystko wskazywało na to, że dalej żyła, ale coś było nie tak. Cały świat próbował jej coś powiedzieć i nabrała przekonania, że może ona sama za dużo mówi, a za mało słucha. Wpadła w apatyczny stan i mając otwarte oczy nie widziała nic.
Minęło dużo czasu nim niemal odruchowo sprawdziła swoje opatrunki, stan zbroi, rapieru i kija, a potem bez emocji, mechanicznie przystąpiła do opatrywania ran innych i porządkowania rzeczy. Nie mówiła nic, a z jej oczu płynęły łzy.