Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2018, 23:49   #51
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
***
Harry był jednym z tych szczęśliwców, którym udało się wejść do jaskini zanim z nieba lunął deszcz. Ich zaopatrzeniowiec i trzej najemnicy już takiego szczęścia już nie mieli i Frost ze współczuciem patrzył jak przemoczeni od stóp do głów pakują się do pieczary. Sama jaskinia wydawała się idealnie skrojona pod ich potrzeby. Ba, podzielili ją nawet na części mieszkalne, więc mieli do dyspozycji dwie sypialnie i salon gdzie toczyło się życie towarzyskie. Wiadomo, takie okoliczności sprzyjają bliższemu poznaniu. A gdy do tego dojdzie jeszcze rum. Cóż…youtuber dał się wciągnąć we wspominki o utracie dziewictwa, choć z reguły nie lubił się chwalić lub żalić miłosnymi podbojami. To jednak na chwilę pozwoliło mu zapomnieć, że tego dnia stracili paru dobry ludzi, że prezes Durand to wyrachowana suka, która bez mrugnięcia okiem poświęci ich w wyścigu o zasoby wyspy, że jeśli coś mu stanie się na tej dziewiczej ziemi, powieli błędy własnego ojca, który też kiedyś wyjechał i nigdy nie wrócił. Z pewnym momencie złe myśli wróciły jak bumerang i dopiero Alan wyrwał go z letargu. I tak oto dołączył do poczciwego zaopatrzeniowca, który postanowił nakarmić wszystkich gorącą zupą pomidorową. To nie pomidorówka jednak okazała się dla Harrego głównym daniem.

2010, Nikaragua

Od dziecka bał się ciasnych przestrzeni. Przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki tego koszmarnego lata nie wylądował w areszcie w La Paz Centro. Dopiero siedząc w celi, pełnej szczurów i karaluchów zdał sobie sprawę, że tak naprawdę całe życie lękał się uwięzienia. Trzy noce spędzone na małym kwadracie,w towarzystwie dwóch kanadyjskich turystek, którym zachciało się przemycać kokę, były koszmarem nie do opisania. W celach obok ludzie darli się jakby zdzierano z nich żywcem skórę. Zapach wymiocin, gówna i moczu niemal doprowadzał do omdlenia. Frost po raz pierwszy pożałował, że poszedł z kamerą tam gdzie nie trzeba. Że i tak nie pomógłby temu bezdomnemu, którego gliniarze prawie zapałowali na śmierć. W amerykańskich filmach łatwo zwiać z więzienia, ale gdy zamykają cię w zabetonowanym klocku człowiek zdaje sobie sprawę, że to bajeczki dla naiwniaków. Nie ma ucieczki, nie ma nadziei. A jednak w trakcie rozmowy z Kanadyjkami, Frost wyczuł swoją szansę. Emma była nie tylko przemytniczką kokainy, lecz córeczką senatora wyższej izby parlamentu federalnego Kanady. Ktoś taki nie mógł tak po prostu zniknąć, niektórzy ludzie byli równiejsi od innych i podróżnik zdawał sobie z tego świetnie sprawę. Dlatego wspinał się na wyżyny kreatywności, by z Emmą się zaprzyjaźnić i wywyłać w niej pokłady sympatii dla swojej osoby. Doświadczenie w zdobywaniu subskrybentów się przydało, Emma jadła mu z ręki, a kiedy przyszli po nią adwokaci niemal płakała, gdy musiała zostawić Harrego samego w celi. Dwanaście godzin później i Frost był wolny. Ktoś przekonał naczelnika, że Amerykanina też warto wypuścić. Wtedy podróżnik zrozumiał, że czasem klucz do celi wcale nie musi być przedmiotem.

Teraz

***
Harry w trakcie gotowania wolał nie próbować zupy, więc wszystkie składniki i przyprawy wrzucał na oko. Nie chciał się zbyt szybko rozczarować uzyskanym rezultatem, choć musiał przyznać, że sam zapach był całkiem kuszący, jak na danie, którego głównym składnikiem był koncentrat pomidorowy. W końcu zakończył swoje dzieło i spojrzał na Alana.
- Dobra, spróbuj i powiedz jak wyszło -
Alan wziął plastikową łyżkę, będącą częścią wyposażenia racji podróżnych i nabrał odrobinę wywaru. Pomimo tego, że Woods raczej bardziej plątał się pod nogami niż pomagał, Frost stworzył prawdziwe arcydzieło z dostępnych pod ręką składników. Pomidorowa była przepyszna.
- Może powinieneś zacząć prowadzić bloga kulinarnego? - zapytał szczerze Woods - Smakuje genialne.
Frost uśmiechnął się do Alana, nie wiedząc czy sobie z niego kpi, czy mówi poważnie. Po minie stwierdził jednak, że chyba rzeczywiście mu smakuje. Gwizdnął w dwa palce próbując przerwać toczące się rozmowy.
- Ludziska, kolacja gotowa! Co prawda to tylko pomidorówka, ale przynajmniej nikt nie pójdzie spać z pustym brzuchem.
Spojrzał na Alana i wyciągnął rękę. .
- To był świetny pomysł kolego, masz łeb na karku
- Dzięki - odpowiedział Woods, uściskując dłoń survivalowca - Może po zjedzeniu, zaniesiesz menażki z zupą dla dziewczyn? Ja zaniosę kilka porcji dla naszych dzielnych wartowników przy wejściu.
- Myślę, że to ty powinieneś zanieść zupę dziewczynom. Wiesz, jak na rycerza przystało – rzucił z uśmiechem Frost wracając do ich wcześniejszej rozmowy.
- Pozostawię ten przywilej tobie - odparł z chytrym uśmiechem Alan.
- Ok, jak chcesz – wzruszył ramionami po czym zrobił z dłoni tubę i krzyknął – Dziewczyny, zupa! Przynieść wam czy same się pofatygujecie!?
- To może ja im zaniosę?? - Zerwał się z miejsca “Bear” świecąc znowu do wszystkich ząbkami.
Harry sparodiował uśmiech „Beara” dodając do tego sapanie psa. Wręczył mu naczynia z zupą. Miał w podorędziu kilka rasistowskich żarcików o niewolnikach, ale ugryzł się w język.
- [i] Trzymaj brachu [i/]– nalał do naczyń pomidorówki i wręczył je najemnikowi.
“Bear” wziął od Frosta naczynia, po czym przez chwilę się przypatrywał z odrobinę zaskoczoną miną mężczyźnie.
- Dzięki… ale Ciebie to co nagle w dupę ugryzło? - Spytał z szerokim uśmiechem.
- Nic mnie nie ugryzło – Harry na uśmiech odpowiedział uśmiechem i wskazał na naczynia - Zanieś to laskom zanim wystygnie.
Ignorując murzyna zaczął nalewać do naczyń kolejne porcje pomidorówki.
Entuzjazm ze strony “Bear’a” z jakiegoś powodu zdenerwował Alana. Pozostał jednak przy swojej decyzji, że sam nie będzie teraz przeszkadzał kobietom. Potrzebowały trochę spokoju i swobody…
- A mi? Kto przyniesie?- Zapytała Dorothy wracając ze swojej wyprawy do wychodka. W prawej ręce trzymała swoje buty. Przemoczone nogawki spodni miała podwinięte do kolan.
- A ty co… obsiurałaś się?? - Wypalił nagle Chelimo i się zaśmiał.
- Ha, ha, ha… - Odkaszlnęła Dot. - Nie powiem ci…- Pokazała mu język.-Bo sam zaraz pójdziesz i zajmiesz cały salon spa.
Harry zrobił parę kroków w kierunku Dot i wręczył jej naczynie.
- Proszę panienko Dorothy – rzekł rozbawiony – Dokładkę w razie czego doniesie „Bear”
- Skończ z tą panienką. - Ruda zrobiła zbolała minę. - Czuję się jak w szkole u sióstr zakonnych.
- Serio? Chodziłaś do takiej szkoły? - spytał Peter, który wreszcie zdołał zdobyć menażkę zupy.
- Ja tylko powtarzam po twoim koledze, który cię pilnuje – stwierdził z niewinną miną Harry i rozejrzał się szukając wzrokiem Marcusa – Zajebiście mieć swojego własnego Alfreda Pennywortha.
- Tak, uczęszczałam do szkoły prowadzonej przez zakonnice.- Odpowiedziała Peterowi odkładając buty i siadając. Wypowiedź Harrego skwitowała tylko krótkim spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Katolicka szkoła, własny ochroniarz. Dobra, domyślam się, że jesteś dziana. Co w takim razie robisz na tej wyspie? Bo chyba nie o kasę chodzi co? – zainteresował się Frost
- A właśnie, że o kasę. - W wypowiedzi Dot nie było ani krztyny ironii czy żartu.
- Zwykle jeśli nie chodzi o rozrywkę czy sławę, to chodzi o pieniądze - stwierdził Peter. - Czy to coś złego mieć pieniądze? Bo ja bym nie narzekał...
- Pójdę się spytać, kto chce zupy - Wtrącił się Chelimo, ruszając do najemników w jaskini przy wejściu… po chwili zaś przy kociołku zjawił się z głupawym uśmieszkiem Honzo.
- Znajdzie się zupa dla starszego pana? - Kiwnął głową w stronę Collinsa - No i dla mnie? - Dodał Geolog, znów posyłając ten szczurzy uśmieszek.
- Nie. Źle jest ich nie mieć.- Odpowiedziała najemnikowi między jedną a drugą łyżką zupy.
- Ja w sumie tu jestem trochę dla sławy, trochę dla przygody – przyznał youtuber i raz jeszcze spojrzał na Dot, której wyznanie, co tu ukrywać, trochę go zaskoczyło - A ten facet, który cię pilnuje, pracuje dla korporacji czy dla ciebie?
- Ani jedno, ani drugie - Rudowłosa parsknęła ironicznym śmiechem.
- Co za zainteresowanie takimi przyziemnymi sprawami - powiedział Peter. - Jesteśmy na pięknej, tajemniczej wyspie, a ty o pieniądzach. - Spojrzał na Frosta. - Tu są mało przydatne, nie sądzisz?
- Jeszcze jedno pytanie, Dorothy – Harry spoważniał, ignorując uwagi Curanna. Nie mógł mówić wprost, a wiedział więcej niż pozostali. Wiedział, że korporacja leci sobie z nimi w chuja i jeśli nie mylił się co swoich podejrzeń, rudowłosa mogła się okazać ich kartą przetargową. Kluczem. - Czy gdybyśmy nie wrócili z tej wyspy, twoja rodzina użyłaby wpływów by cię odnaleźć?
- Co proszę? - Dorothy aż zakrztusiła się zupą.
- Nikt z nas nie ma tu własnej obstawy najemników – stwierdził Harry – Zakładam więc, że jesteś grubą rybą. Mylę się?
- A co ma jedno z drugim wspólnego?- Przyjrzała się baczniej mężczyźnie.
- Widzę, że tajemnicza z ciebie osoba - westchnął podróżnik. Były dwie możliwości. Pomylił się co do rudowłosej, lub ta z jakichś powodów próbowała ukryć przed wszystkimi swoją tożsamość – Nie było tematu. Najwyraźniej ten rum za mocno uderzył mi na banię, wybacz.
- Pracuję bezpośrednio dla “Titanium Microsystems”. Potrzebowali eksperta w odpowiedniej dziedzinie i dlatego tu jestem. - Nie spuszczała wzroku z rozmówcy. - A reszta nie powinna nikogo interesować.
- Dzięki za wyczerpującą odpowiedź – skinął głową Frost, ale spojrzał na Dorothy wymownie. Mogło to znaczyć zarówno „Będę cię miał na oku” jak i „Oboje wiemy, że coś kręcisz”. Odwrócił się w stronę swojego ulubieńca, który stał pod garem czekając na porcję zupy.
- Oczywiście panie Honzo - odparł po czym znalazł dwa puste naczynia i wlał pomidorówki. - Smacznego.
 

Ostatnio edytowane przez waydack : 25-10-2018 o 23:52.
waydack jest offline