Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2018, 06:51   #312
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nawet dwukrotnie liczniejsza od bohaterów grupa goblinów, nie stanowiła dla nich wyzwania. Zaskoczenie i upojenie alkoholowe zrobiły swoje. Elfi łuk był precyzyjną bronią w rękach wyszkolonego elfa. Gdy inni ruszyli do ataku, strzały Limhandila zbierały już swoje żniwo. Zaraz do nich dołączyły pistolety Reinmara, których palba poniosła się po lesie strasząc zwierzynę. Gryzący w oczy dym zasnuł na moment polanę. A z dymu wynurzyły się dwa krasnoludy. Jeden szarżujący na niedźwiedziu i drugi pieszo, pozostający nieco z tyłu. W tym momencie zielonoskórzy zorientowali się, że są atakowani. Wpadli w panikę – nikt nie dowodził ani nie organizował obrony. Zielona tłuszcza rzuciła się do ucieczki. Ich prędkość nie mogła równać się z rozpędzonym Baragazem, który na równi ze swoim opiekunem, czerpał radość z mordowania. Nad głowami walczących z wizgiem przelatywały magiczne pociski, ze względu na naturę maga podobne do eterycznych głów drapieżnych zwierząt.

I kiedy furgon Handlera minął miejsce, w którym koleiny wozu z winem znikały w lesie, było po walce. Żaden z goblinów nie uszedł z życiem. Nieco spóźniony Santiago wjechał na polankę, chyba tylko po to by pogratulować kompanom.
 
xeper jest offline