26-10-2018, 17:10
|
#14 |
| Rankiem, Nadszedł czas wyruszyć na szlak z resztą. Melita wygląda dziś bardziej awanturniczo, nadal jak szlachcianka ale bardziej awanturnicza szlachcianka. Zadbana,. ciemne gęste włosy upięte z tyłu głowy choć niesforne krótsze kosmyki z przodu nie dały się złapać i zostały luźno pozostawione. Najwidoczniej dziewczyna zdążyła z poranną toaletą, choć ostatki snu jeszcze uczepiły się końcówek rzęs, bo wyglądała jakby jakąś częścią siebie została jeszcze w nocnym śnie . Zarzucona ciemno-granatową pelerynę która odsunięta przez niesiony plecak odkrywała resztę ubiory. Wystającą spod skórzanego gorsetu ciemno-granatową koszulę, czarne spodnie i wysokie buty. Przewieszony przez biodro szerszy pas z czarnej skóry z paroma metalowymi kółkami robiącymi za mocowanie sakiewki i radośnie podrygujące przy poruszaniu się króliczej łapki. Dodatkowo był tam przymocowany miecz. Dziwny miecz bo wygląda jak nieudana szabla albo jak powiększona do rozmiarów miecza jedna z wersji noża jakie widziało się u rzeźnika. Był węższy od miecza i zaostrzony tylko po jednej stronie. Jej bezimienny koń, określany przez nią jako ‘Gniadosz’, co jednak było jakąś formą imienia, był już osiodłany i Melita musiała tylko przymocować do siodła swój plecak, worek oraz kusze. Eskorta straży była w jej mniemaniu zbyt nadgorliwym pożegnaniem przez Grafa ale cóż zrobić. Teraz, W czasie podróży trzymała się Hagena, głównie dlatego, że reszta ‘zatrudnionych’ trzymała się raczej siebie. Choć w czasie trwania podróży niektórzy nie wytrzymywali i zmieniali miejsce w szyku kontynuując lub dopiero zaczynając próby zapoznawcze, które przegapili poprzedniego wieczoru. - Szybko się pożegnali - skomentowała kąśliwie złodziejka coś, co uznała za ‘ucieczkę’ w wykonaniu straży. Potem była mgła, mnóstwo mgły i drzewa. Mnóstwo drzew, no niby normalne w lesie, ale jakoś tak strasznie się zrobiło, że Melita trzymała się blisko Hagana. Przynajmniej do czasu znalezienia wozu. Ciekawość wzięła górę nad uczuciem niepokoju i złodziejka poszukała czegoś co mogło ją zainteresować. Jednak nic nie znalazła, przynajmniej nic materialnego, bo brak zwłok, towarów i truchła konia znowu pchnął ja w to uczucie niepokoju. - Ja może jestem miastowa, ale tak się las nie zachowuje.- Skomentowała cicho do Hagana jakby bała się, że jej głos zbudzi coś co drzemie w okolicy i wtedy będą mieli prawdziwe kłopoty, a wystarczyło jej, że gniady i reszta wierzchowców zaczęła się płoszyć. - W tych przeklętych okolicach nawet lasy nie są w pełni normalne - przytaknął Hagen, co chwila rozglądający się po okolicy i wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw. Jechali jeszcze trochę zmieniając czasami szyk w końcu brunetka wylądowała koło kontrastującej do niej Yeleny. Melita nie mogła nie przyjrzeć się odzianej w biel czarodziejce czy wiedźmie kobiecie z ciekawością. Nawet nie robiła tego subtelnie ale zanim w końcu nie wytrzymała i odezwała się do białowłosej wjechali na polanę. ‘Zombi kruki, oczywiście...’ pojawiło się jej w głowie. Dziewczyna zeskoczyła z konia przerzucając wodze przez jego łeb i stając na leżących na ziemi nogą. Gniadosz był dobrym koniem ale koniec końców to tylko zwierze które w strachu może uciec. Wolałaby latające truchła nie dotarły do niej by musiała się bronić mieczem, ale w ostateczności właśnie to zamierzała zrobić. Chwilowo jak Hagan planowała wykorzystać dystans i zdjąć zombi kruki z nieba przy pomocy kuszy.
|
| |