Plan wypalił w całej rozciągłości. Nawet nie docenił początkowo, jaki efekt psychologiczny może mieć szarża khazada na niedźwiadku. W tym momencie wiedział, że było równie skuteczne, co uderzenie ciężkiej jazdy. Szybkim manewrem wypuścił konia bokiem, zachodząc gobliny szerokim łukiem. Kątek oka złowił pierzaste brzechwy strzał elfa. Pochylił się w siodle, uniósł puffera i usztywniając pewnie rękę, kiedy koń znajdował się kopytami strzelił bokiem do kierunku jazdy, pewnie jak na ćwiczeniach na hippodromie. Nie miał czasu nabijać, tylko wsunął puffera w olstro, i dobył następnego, chwilę później ładując drugi strzał w zbitą, goblińską tłuszczę. I wtedy wpadł w nie khazad z niedźwiedziem a krzyki i rzężenia przybrały na sile. Rajtar wsunął pistolet do olstra, dobywając pałasza i kiedy pierwszy goblin podał tyły, natarł na niego. Porist zmiażdżył do pod swoimi kopytami, kwitując śmierć zielonoskórego donośnym chrapnięciem. Chwilę jeździł tak, wyłapując pojedyncze sztuki, tratując i siekąc zielonoskórych uciekinierów kiedy w końcu dym zaczął się rozwiewać i jego oczom ukazała się tylko polana pełna goblińskich trucheł. Pozostali sprawili się równie dzielnie, co potwierdzało profesjonalizm towarzyszących mu osób.
Przywiązał konia do wozu, który chwilę później dokładnie przeszukał , aby potem metodycznie przetrząsać sakwy i kieszenie goblinów, sprawdzając, czy nie zabrali oni jakichś cennych, osobistych rzeczy kupca. Odciął też po jednym uchu goblinów, chowając je w jakiś worek lub sakwę. Strażnicy dróg i wszelkiej maści oficjele płacili czasem srebrem za każdego zabitego przy drodze goblina. Być może już wyznaczono nagrodę za tych łapserdaków i Reinmar wolał nie wracać się ze szlaku tylko po to, by grzebać w gnijących trupach. Potem zamierzał po prostu zawrócić w stronę szlaku, dołączając do wozu, przeładowując w międzyczasie swoją broń i szykując ją na następne starcie.