Odgłosy walki ucichły tak samo szybko, jak się zaczęły. A że we wrzaskach, jakie dobywały się z głosów goblinów najczulsze nawet ucho nie zdołałoby wychwycić choćby cienia radości, wniosek był prosty.
Wilhelm podjechał do siedzących na koźle Laviny i Albana i powiedział na tyle głośno, by go słyszeli wszyscy pasażerowie wozu:
- Walka się skończyła - powiedział. - Już nie musicie się denerwować - powiedział do najmłodszych. - Zapewne za chwilę powrócą nasi zwycięzcy bohaterowie.
Tą ostatnią informacją najbardziej byli zainteresowani, zapewne, Robert i Erika. Z różnych, zapewne, powodów.
Lavina pogłaskała po głowie nadal chlipiącego Franza i dodała:
- Słyszałeś mały? Nie ma się już czego bać, nie musisz już płakać.
Potem raz jeszcze pogłaskała wczepione w nią dziecko i wróciła do nucenia popularnej w imperium kołysanki. Następnie uśmiechnęła się do maga. Trwało to tylko moment, bo zaraz wróciła do nucenia chłopcu melodii, ale był to jeden z tych prawdziwie ciepłych uśmiechów.
Wilhelm odpowiedział podobnym uśmiechem. Lavina, z tym chłopcem w ramionach, wyglądała uroczo.