Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2018, 17:43   #169
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Choć wampir został zapewne poważnie zraniony (przy drugiej próbie), to nie był skłonny do negocjacji. Horda nieumarłych nadal napierała, a w pierwszej linii powstały dziury. Zagrożenie stanowił też ogień, Ostatni stracili na nim kontrolę i paląca się trwa nieubłaganie zbliżała się do części obozowiska.
Ritter starał się chłodno analizować co czynić. Wampir gdzieś padł i stracił go z oczu, więc może dwójce towarzyszy uda się go dobić. Ogniem powinien zająć się kto inny, więc on mógł wreszcie użyć mocy Ulgu. Szary wiatr to nie tylko zagubienie i zakłopotanie, to także cicha śmierć. Palący dotyk cienia był czarem skomplikowanym, jednak udało się go rzucić.
- Tactus umbra incendii eius. – Słowa wypowiedziane przez Loftusa nie odbijały się echem od skarp, nie sprowadziły huku, czy błysków. Jednak cień który padał na zombie stał się niczym kwas. Nieumarli topili się, skóra i mięso odpadało od kości. W powietrzu czuć było smród palonego, zgniłego mięsa. Czar działał, a mag mógł przez chwilę zająć się czym innym. Towarzysze zdawali się zagubieni, nerwowe pokrzykiwania, chaos, brak współpracy, czy dziwne niezrozumiałe decyzję. Z każdą chwilą sytuacja robiła coraz bardziej niebezpieczna. Czyżby wampir wpłynął na ich umysły? Nawet jeśli, to nic na to nie poradzi. Mężczyzna rzucił się do gaszenia ognia, czym uchronił jeden z namiotów od zajęcia się ogniem. Niestety truposze zaczęły przechodzić przez pierwszą linię, kolejne źródła światła były niszczone. Spłoszony kuc stratował część dobytku i wpadł w ręce zombie. Na całe szczęście cienie w pobliżu maga nadal unicestwiały zombie. Nie mniej sytuacja ze złej, zamieniała się w tragiczną, a mogła nawet w krytyczną. Wampir, którego trzeba było tylko dobić, jakimś cudem pokonał dwójkę bohaterów i wyrwał się z rogu. Loftus tego nie widział, słyszał tylko krzyk Leo. Władca nieumarłych biegł do swoich, wyminął czarodzieja, skubaniec naprawdę był szybki,.
- Magicae mors stimulus tuus! – Ale nie tak szybki jak magiczne żądło. Pocisk doszedł celu, mimo że nieumarły władca częściowo skrył się już za truposzami. Mimo niewielkich rozmiarów, magiczny pocisk uderzył z wystarczającą mocą, aby go unicestwić. Zombie zgłupiały, stanęły, walczyły ze sobą i tylko nieliczne walczyły z bohaterami. Sytuacja jednak wcale nie była zbyt dobra, w szeregach obrońców nadal panował chaos i brak jakiejkolwiek koordynacja działań. Loftus wyzwał do odwrotu i stworzenia linii. Jednak nie był od dowódcą, a niektórzy chcieli chyba rąbiąc nieumarłych do południa lub paść gdyby ich pokonali. Ritter w desperacji sam dobył miecza i stanął w pierwszym szeregu. Z tego też powodu odniósł drobne rany, może nie tak poważne jak przy obronie Meissen, ale jednak dokuczały one Lotusowi, a założone opatrunki chwilę później nie dały żadnej ulgi.



Ritter był zmęczony i zły, jednocześnie miał świadomość, że powinni tutaj zginąć. Wampir był o wiele potężniejszym magiem od niego. Na całe szczęście łaknął krwi, a żądza mordu go zgubiła. Tak czy inaczej, choć przeżyli i nastał świt to ich sytuacja nie była najlepsza. Stracili dużo sił, narobili hałasu, stracili paszę i część wyposażenia. Powiedzenie misji zaczęło wisieć na włosku, a wcale daleko nie zaszli. To nadal by tylko początek tej wyprawy. Gustaw wyrwał Loftusa z zamyślenia, mag wziął głęboko oddech.
-Nie jestem nekromantą żeby rozkazywać truposzom, kapłanem żeby je uwolnić od zgubnej magii, ani magiem bojowym żeby je unicestwić od tak. – Mag zerknął w stronę wschodzącego słońca, było jeszcze dość nisko, a więc wejście do kotlinki było w cieniu. – Mogę spróbować systematycznie je niszczyć, czar dzuała na obszar w którym powinniśmy się zmieścić, ale jest jednak trudny i będę musiał go rzucać parę razy. Możliwe, że w międzyczasie robiąc przerwy, do tego istnieje ryzyko efektów ubocznych. Tradycyjnie mam się narażać i odpowiadać za beznadziejne sytuację ehh – Loftus był wyraźnie zmarkotniały. – Stracimy trochę na obszarze niszczenia truposzy, ale posuwałbym się przy jeden z krawędzi kotlinki. Zapewni to mi odpowiednią ilość cienia, a w razie niepowodzenia łatwiej będzie się bronić mając za plecami kawał skały niż być otoczonym przez wygłodniałe trupy. Właśnie wygłodniałe trupy, a może by tak – Loftus rozejrzał się po obozowisku, a jego twarzy pojawił się drobny uśmiech. – One są wygłodniałe, zżerały nawet siebie. Wykorzystajmy truchło Ostatka, trzeba je pociąć i porąbać, podzielić na części. Może gdyby je rzucać w tłum tych trupów, najlepiej przy drugiej krawędzi to zombie rzucą się na mięso i będą walczyć między sobą. Przynajmniej może ich część się tak odciągnie, przy odrobinie szczęścia uda nam się przejść bez walki, lub niszcząc tylko pojedyncze sztuki powstałym korytarzem. W między czasie, tam gdzie się będzie kotłowało można będzie je ostrzelać z łuku czy kuszy. Od tak, żeby parę poranić, a inne zombie może spróbują je dobić, rozerwać i zeżreć. – Propozycje Szarego Maga była trochę chaotyczna, ale był on zmęczony. Nie gwarantowała też sukcesu, Loftus nie znał się na nieumarłych, ale wynikała z obserwacji dotychczasowego zachowania zombie i dawała nadzieję, na wyrwanie się z tej pułapki.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline