Von Throhrnl skrócił w rekordowym czasie szybkiego, gniewnego marszu dystans do dwóch "uciekinierów". Jego mina nie zwiastowała nic dobrego, właściwie to obiecywała długie i bardzo bolesne tortury. Jego oczy dosłownie świdrowały dziury w jednym i drugim...
- Słuchajcie smarki, bo nie będę się powtarzał... - wycedził jadowicie przez zęby - ...mam umowę z waszym mistrzem, ale wy jesteście jego bagażem, a pamiętacie co mówiłem o bagażu. Chcecie się zabawić, rozumiem. Życie jest zbyt krótkie i ponure by odmawiać sobie przyjemności, ale niech wasz promotor o tym wie, a tak długo jak jesteście z nami, musicie mieć moją zgodę, zrozumiano?! Jeszcze jeden taki numer...
Arnold był w pełni świadomy problemów jaka ta dwójka mogła przysporzyć, gdyby popuścili swoim chuciom i zdecydowanie użeranie się z taborem gniewnych chłopów nie było miłym rozwiązaniem. Pomijając fakt, że przy większym pechu mogliby ich ubić, lub tylko pobić, a szukanie gagatków było mu jak najbardziej nie na rękę. O wdepnięciu przez nich w sidła nie wspominając!
Cóż, przynajmniej straż zachowała się jak przewidywał. Nie minęło dość czasu by ci co uciekali byli w stanie rozpalić takie ognisko jak oni. Pewnie to było to co wykroiło ich z kręgu podejrzanych.