Poranna krzątanina zastała Rolfa siedzącego przed oknem w sali wspólnej gdzie niebawem pojawiło się śniadanie. Hasmans już od jakiegoś czasu obserwował pogodę jaka się im kształtowała na drogę i nie był zadowolony. Chlapa, deszcz i kiepska widoczność spowodowana mgłą, która musiała się pokazać w taki dzień nie pocieszała zwiadowcy. W taką pogodę i wypatrywanie, czujność, nie wspominając o noszonych strzałach była ograniczona.
W końcu wszyscy zeszli a Rolf wpatrzony w Yelene tylko westchnął a gdy zobaczył sunącego za nią Kessela przymrużył oczy.
~ Skądś znam Twoją facjatę.~ Uświadomił sobie w głowie szukając w pamięci. W końcu sobie przypomniał i nie omieszkał zagaić.
- Skądś znam Twoją twarz. Czyżby z Nuln? Już parę lat minęło a i światło wczorajszego wieczoru nie pomagało.- Spróbował rozmowy racząc się jajecznicą, która z grzybami przypominała mu jego strony gdzie mieszkał ze świętej pamięci Anną.
***
Rolf wyszedł razem z resztą. Widział jak jego towarzysze w polowaniu na czarnoksiężnika różnią się od niego. Wszyscy byli czyści i wykwintnie oraz praktycznie odziani. Rolf natomiast miał na sobie praktyczne i pamiętające lepsze czasy ubranie. Jedynie zbroja kolcza w odzieniu u zwiadowcy wyglądała na zadbaną i dość nową. Płaszcz był gdzieniegdzie wytarty i były na nim ślady różnego rodzaju brudu podróżnego. Koszula na kołnierzu miała jakiś stary ślad po krwi czy może po jedzeniu. Twarz widać było, że miał zmartwioną i smutną a niegolona broda od paru tygodni i włosy pamiętające ostatnią kąpiel podczas ulewy sprzed paru tygodni wyróżniały go od reszty.
***
Hasmans jadąc w asyście gwardzistów nie zwracał na nich uwagi a na Yelene i Melite. Jakże one były różne od siebie. Wizualnie i mentalnie. Jedna poważna i spokojna, zimna jak śniegi północnego Kisleva a druga żywa o ognistym temperamencie jak z Tileańskich miast państw. Do tego kolorystyka ich strojów zamykała to wszystko.
Droga przez las niepokoiła łowcę. Ten z łukiem w ręku i ciągle sprawdzając dostępność do strzał jechał na końcu. Pilnował sam z siebie by żadne licho od tyłu ich nie zaskoczyło. Na razie był spokój, ale widok jaki zastali potwierdził plotki krążące po okolicy. Rozbity wóz i brak śladów żywych czy też martwych dawał niemiłe przeczucie.
- Coś mi się wydaje, że spotkamy właściciela dość szybko na swej drodze i nie koniecznie z bijącym sercem- Rzucił lekko zaskakując co niektórych. On tylko wzruszył ramionami i spojrzał w zimne oczy Yeleny, która obrzuciła go obojętnym wzrokiem.
***
Na polanie pojawił się ostatni, ale nie pozostał ostatni w reakcji na widok latających trupów. Strzała pojawiła się na łuku i po chwili pomknęła do jednego z lecących w kierunku czarodziejki i Melity.
Rolf strzelał przytomnie i tak by nikogo nie uszkodzić a zarazem dość szybko mając wprawę w puszczaniu szybkich strzał. Miał nadzieję, że szczęście mu dopisze.