Limhandil słał strzałę za strzałą. Każda dosięgała zaskoczonego goblina powalając go na trawę i przy drgawkach uchodziło z nich życie.
Gdy krasnoludy natarły z początku był popłoch, ale w końcu zielonoskórzy pojedynczo zaczęli uciekać z matni. Rajtar wykorzystując mobilność zabijał uciekających a elf dobrze wyczuł miejsce i zaskoczył jednego z goblinów, który już się cieszył, że dotarł do lasu.
Elf wyskoczył przed goblina i nim ten zdążył cokolwiek zrobić już opadał na ziemię w akompaniamencie tryskającej krwi z szyi.
Walka zakączyła się pełnym sukcesem. Nikt z nich nie został ranny a żadnemu z zielonoskórych nie udało się uciec. Limhandil wytarł miecz o truchło martwego już goblina i ruszył po swoje strzały. Wyciągał je zręcznie i czyścił nim wsadził s powrotem do kołczana.
- Nie wydaje mi się Elmerze byśmy mieli czas na szukanie. Trzeba ruszać do reszty.- Skwitował propozycję maga zamieniającego się w kruka.
- Trzeba by sprawdzić czy coś co nakieruje nas na pochodzenie tego tam trupa nie znajduje się gdzieś.- Zaproponował i zaczął przeczesywać wóz sprawdzając ładunek. Może dałoby radę wóz podłączyć do koni i zabrać ze sobą a towar upłynnić lub zwrócić właścicielowi. Z resztą pochówek we wsi także by się przydało temu nieszczęśnikowi sprawić.
Moonlight podzielił się pomysłem.
Jak już sprawdzi i będą się szykować do drogi Limhandil zniknie w lesie by zabrać swojego wierzchowca i ruszyć za resztą.