Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2018, 14:01   #63
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
25 marca


Poranek na kacu

Głowa… bolała straszliwie, w ustach… pustynia. Świat był piekielnie głośny i boleśnie jasny. A żołądek chciał zwrócić zawartość. Perka obudziła się w plątaninie kobiecych ciał z urwanym filmem. Cała pupa jej była obolała, a ciało zesztywniałe. Przesadziły wczoraj… i z alkoholem i seksem. Dzisiaj Zofia odczuwała skutki tego faktu. Ostrożnie usiadła na łóżku i przetarła twarz. Będzie musiała zrobić wywar, który postawi je na nogi i na pewno użyć maści. Rozejrzała się po łóżku oceniając stan pozostałych czarownic i starając się sobie przypomnieć co dokładnie robiły.Pozostałe trzy dziewczęta spały mocno wykończone wczorajszymi doznaniami. Marylka, z wypiętym tyłeczkiem, z którego to wystawał pióropusz pierza. Perka z trudem przypomniała sobie jak sama wciskała miotełkę w wypięte pośladki czując jednocześnie spragniony języczek Jagody na swej kobiecości i silne palce wilczycy we własnym tyłeczku. To była dzika orgia wczoraj, ale chyba poza nią nie działo się nic więcej.
Z trudem podniosła się z łóżka i wychodząc z sypialni wyjęła z torby lekarskiej resztkę maści. Nasmarowała się, opierając się o blat w kuchni i nastawiła kawiarkę. Dopiero po tym ruszyła na stryszek by wziąć zioła, z których mogłaby przygotować lekarstwo na kaca. Idąc oceniła w jakim stanie jest dom. Nie było łatwo się jej skupić, gdy walczyła z mdłościami przy każdym kroku, ale… poza porozrzucanymi w kuchni ubraniami, nie zauważyła bałaganu. Trochę lepiej
się poczuła na stryszku, gdy płuca i nozdrza wypełnił aromat wielu ziół. Świerga miała imponujące zapasy. Perka wybrała niezbędne składniki opierając się o ściany i uważając na każdy krok wróciła do kuchni by przygotować napar na bazie kawy. Nastawiła wodę i zabrała się za ucieranie ziół szepcząc po cichu urok. Gdy wrzuciła wszystkie składniki do wrzątku powietrze wypełnił aromat łagodzący nieco kręcenie w głowie. Patrzyła ja zioła wbrew normalnym zasadom rozpuszczają się w wodzie tworząc gęstą zawiesinę. Perka wzięła kawę i szepcząc kolejny urok wymieszała ją z naparem.
Z każdym łykiem czuła się lepiej, ból znikał, energia wstępowała w kończyny, mdłości znikały. Z każdym łykiem wracał apetyt na życie. W takiej właśnie sytuacji zastał obraz nędzy i rozpaczy w białej koszuli, o imieniu Jagoda. Niestety, blada na twarzy czarnulka nagle “zzieleniała” i obróciwszy się na pięcie pognała na dwór, do wygódki.
Perka nalała kawy do kubków. Dwa zaniosła do sypialni, a z trzecim ruszyła za przyjaciółką popijając cały czas własną porcję. Pozostawiwszy dwa kubki przy ciałach i dowodach “zbrodni” Zosia na dworze dostrzegła otwartą wygódkę i bladą pupę wypiętą w pełnej krasie. Odgłosy jakie słyszała, pozwalały stwierdzić… że coś z trudem próbuje przejść przez gardło Wilgi.
Zosia podeszła do niej.
- Mam coś co powinno pomóc. - Perka delikatnie poprawiła koszulę malarki osłaniając jej zaczerwienioną pupę. - Dasz radę wziąć dwa łyki?
- Nie wiem… ja chyba umieram. - wydusiła z siebie okularnica zobojętniała na cały świat, ale po chwili zdołała usiąść na podłodze i drżącą dłonią sięgnęła po kubek.
- Wypij choć odrobinę z resztą powinno być już łatwiej. - Perka podała jej naczynie i popijając swoją kawę rozejrzała się po okolicy.
Jagoda wypiła łyk, potem drugi, trzeci… łapczywie piła płyn i wracały jej kolory. I odzyskiwała dobre samopoczucie, bo…
- Dlaczego ty jesteś goła ?!- pisnęła nagle zawstydzona. - I to na polu?
Pośrodku bagien, gdzie żaden przystojny parobek nie mógłby jej podejrzeć.
- Byłam w podobnym do ciebie stanie. - Perka uśmiechnęła się dopijając napar. - Ostatnią rzeczą o jakiej myślałam było ubieranie się. Wracamy? Zrobię śniadanie.
- O Boże co ja wczoraj robiłam? I to tak.. Ja się chyba spalę ze wstydu. To nie byłam ja. Co było w tej kawie wczoraj? - zaczerwieniła się malarka. Bimber… choć właściwie była to kawa w bimbrze.
- Chyba to co kupiła Marylka we wsi. - Zosia wyszczerzyła się i nachyliła się tak, że jej piersi zawisły tuż przed oczami Jagody. - Ja pamiętam początek i… było mi bardzo miło moja “Pani”.
- Nie mów tak. Ja… nie jestem taka. Nie potrafię… rozkazywać. A tobie nie powinnam. - czerwona na twarzy Wilga zacisnęła uda.
- Czemu nie powinnaś? To tylko zabawa w łóżku. - Perka wyciągnęła do niej dłoń prostując się, tak by pomóc malarce wstać. - A rozkazywanie całkiem dobrze ci wychodziło.
- Bo… bo… mnie to peszy, że wzięłam cię pod obcas i robiłaś wszystko co chciałam….- dukała cicho Wilga wstając i zapiszczała na granicy słuchu. - ...i podnieca.
Po czym szybko zmieniła temat. - Jakie teraz mamy plany?
- Hm… skoro cię to podnieca.. to jeśli będziesz miała jeszcze ochotę z przyjemnością znów stane się twoją pokojóweczką, albo kimkolwiek innym. - Perka ucałowała malarkę z zaskoczenia. - Teraz proponuję śniadanie.
- Pójdę się ubrać. Przynieść tobie jakieś ubrania? Mam się cała zakryć? - wymruczała niewyraźnie dziewczyna próbując nerwowo poprawić okulary. Ale zorientowała się że nie ma ich na nosie. - Podo… bał mi się twój striptiz… i to… co one robiły z tobą.
Mała voyerzystka .
- Nie musisz się w ogóle ubierać. Ja chętnie przez chwilę się pokręcę tak jak jestem. - Perka objęła malarkę w pasie i poprowadziła w stronę domku. - Jak będziesz chciała będą mogły zrobić ze mną jeszcze więcej na twoich oczach. Myślę, że się zgodzą.
- Ja się czuję dziwnie… bez ubrania. - mruknęła wstydliwie Jagoda. - i nie musisz się dla mnie poświęcać.
- A co jeśli miałam z tego dużo frajdy? - Zosia zaśmiała się cicho. - Nie przejmuj się. Ja naprawdę lubię seks… w wielu formach.
- Zauważyłam. - odparła czarnulka odsuwając się od kochanki, gdy dotarły w okolice sypialni. Pozostałe dwie spały jeszcze... jak zabite. To był mocny bimber i długa noc.
- To ja się biorę za śniadanie. - Perka zgarnęła fartuszek, którego poprzedniego dnia używała Marylka i go założyła. - Masz ochotę na coś konkretnego?
- Pytasz o jedzenie czy coś innego? - zażartowała dwuznacznie Jagoda i dodała po chwili. - Coś lekkiego. I żadnego alkoholu.
- Dobrze. - Perka mrugnęła do niej i zabrała się za przygotowywanie sałatki dopijając przy okazji końcówkę leczniczej kawy. Sama miała ochotę na coś cięższego, więc uznała że zrobi jeszcze jakieś tosty z szynką.
- Na pewno… wszystko z nimi dobrze? - Jagoda wróciła ubrana w białe pantofelki, białe pończochy i czarną spódniczkę. Biała bluzka i czarna skórzana kurteczka dopełniały obrazu. Splecione włosy i okulary na nosie dopełniały stroju w którym Wilga czuła się dobrze… acz który nie pasował do zagrody. - Nie budzą się.
Perka odstawiła śniadanie na stół.
- Mogą być po prostu bardzo zmęczone. - Podeszła do Jagody i zajrzała do sypialni. - Jeśli chcesz mogę sprawdzić. Próbowałaś je budzić?
- Nnnie nie próbowałam. Nie wiem co powinnam, co my powinnyśmy zrobić? - zakłopotała się okularnica.
Zosia podeszła do łóżka i przyklęknęła na nim. Delikatnie przesunęła dłońmi po plecach śpiących czarownic obserwując przy tym ich oddech. I wtedy ją lekko zemdliło. Wczoraj nic nie poczuła, ale dziś odór gorzelni, który wydobywał się z ust obu czarownic, był wyraźnie wyczuwalny. Musiały wypić cały bimber wczoraj. W każdym razie były mocno ululane.
Perka była ciekawa czy uda jej się je obudzić tak jak lubiła budzić Jagodę. Sięgnęła dłońmi niżej odsuwając swoją twarz od oddechów obu kobiet i wsunęła palce jednej dłoni w kwiat Marylki, a drugiej w kwiat Aśki. Niestety… poza pomrukami i zwiększeniem wilgotności w pewnych miejscach, nie było żadnej reakcji.
Za mocno się spiły… może później.

Perka wysunęła wilgotne palce i obejrzała się na Jagodę.
- Wygląda na to, że wszystko z nimi w porządku. Choć jak chcesz mogę próbować dalej. - Uśmiechnęła się odrobinę lubieżnie już zastanawiając się ile palców tym razem wsunąć w czarownice i gdzie.
- No nie wiem… one śpią… - zawahała się Jagoda zaczerwieniona twarzy. - Może nie powinnyśmy ?
- Przyznaj, że ci się podoba. - Zosia wsunęła ponownie palce w czarownice tym razem dodając po jeszcze jednym i zaczęła się śmiało zabawiać wewnątrz ich kwiatuszków.
- Wypinasz śliczną pupę zua kobieto…- zaperzyła się Jagoda w towarzystwie jęków i pomruków śpiących czarownic. Przygryzała wargę przyglądając się działaniom kochanki.
- I wcale nie podoba ci się ten widok. - Perka zakręciła pośladkami i dopchnęła po kolejnym palcu, coraz intensywniej zabawiając się z kobiecościami dwóch śpiących czarownic.
- Twoja pupcia… mi się podoba… - mruknęła zawstydzona Jagoda przy głośnym jęku Marylki. Zaciskała dłonie na rąbkach drobnej spódniczki.
- Yhym… i nie masz ochoty się nią zająć? - Zosia rozchyliła nogi przyspieszając jednocześnie ruchy rąk.
- Wiedźma… - syknęła gniewnie Jagoda, ale Perka posłyszała kroki. A potem muśnięcia języka poczuła między pośladkami, a potem palce w kobiecości, od razu wiele i głęboko. Nie była delikatna.
- Tak… najgorsza wiedźma na świecie. - Zosia sama poruszyła biodrami nabijając się na palce Wilgi i dostosowała tempo w jakim atakowała kobiecości pozostałych czarownic do ruchów malarki. Ruchy palców w kobiecości Perki były energiczne i zaskakująco brutalne. Jagoda musiała być wściekła na siebie, że dała się kochance podpuścić.
- Zosiu… zlituj… dobij…- jęknęła z trudem Marylka do której świadomości dotarły pieszczoty rudowłosej.
A ta sama agresja przekładała się na ataki Perki.
- Tak.. Jagódko, tak jest cudownie. - Jęknęła głośno z trudem utrzymując się w pozycji, która umożliwiała jej pieszczenie czarownic.
- Głowa mii pękaaa… - jęknęła Ruta, a Jagoda liżąc pośladki kochanki wciskała paluszki nie dając jej chwili spokoju, ani nie okazywała litości.
Perka uwolniła ją od swoich ataków skupiając się na wciąż śpiącej Aśce.
- Na.. stoliku.. kawa… - Jęknęła głośno czując jak Wilga szybko popycha ją ku szczytowi.
- Zatruta? Bo tylko… szybka śmieerć może… mi pomóc. - jęczała Ruta na czworaka czołgając się do stolika. A Świerga zaczęła pomrukiwać, ale nadal opierała się pobudce. Wilgę zaś pochłonęła zabawę kwiatuszkiem kochanki. Perka sięgnęła umoczonymi w kwiecie Marylki palcami do pupy wilczycy i bez skrupułów zanurzyła od razu dwa rozpychając się w ciasnym wnętrzu. Ciało wilczycy się sprężyło czując te intruzy w sobie.
- Do licha… Jesteś nienasycona… - odparła Ruta po kilku łykach kawy. - Jagódka ci nie wystarcza.
- Chciałam was obudzić i tak… jesteście bardzo odporneee.. - Ostatnie słowo przerodziło się w głośny jęk.
- Wiadro wody mogło być skuteczniejsze. - mruknęła Marylka uśmiechając się lubieżnie i obserwował a zabawy malarki ciałem Perki. - Obudziłaś mnie. Co zrobimy z tym faktem?
- Pomóż z Aśką! - Perka krzyknęła dochodząc i opadła na plecy Aśki wbijając swoje palce aż po nasadę.
- Dajmy jej spokój. Wstanie jak zechce. - mruknęła Marylka powoli sięgając do tyłu i wyjmując z pupy intruza. - Jak to się tam znalazło ?
- To chyba ja… - Perka wyjęła palce z ciała wilczycy i westchnęła ciężko. - To… śniadanie?
- Dobry pomysł… zgłodniałam, a wy? - stwierdziła z uśmiechem Ruta.
- Jedzenie jest już gotowe. - Perka obróciła się i ucałowała Wilgę. - Dziękuję.
- I tak jestem na ciebie zła. - skłamała Jagoda kiepsko.
- Jakie jedzenie? - zaciekawiła się Marylka naciągając na pupę pierwsze majtki jakie zauważyła.
- Sałatka i tosty. - Perka usiadła na łóżku i objęła Wilgę w pasie. - Błagam moją Panią o wybaczenie albo… o odpowiednią karę.
Jagoda zadrżała w podnieceniu i zawstydzeniu. - Nnnie mmóów ttak.
- Nie chcę by była Pani na mnie zła. - Perka otarła się o nią eksponując swoje skryte jedynie za fartuszkiem piersi.

Szepty, przebieranki, żarciki

Jagoda ścisnęła pośladek kochanki nie mogąc oderwać uwagi od dekoltu. Okularnica poczekała aż Marylka wyszła i mruknęła liżąc ucho Perki. - Ubierz się dla mnie seksownie i spotkajmy się później na stryszku.
- Mam się przebrać po śniadaniu, moja Pani? - Zosia uśmiechnęła się do Wilgi.
- Tteraz… chcę patrzeć jak się ubierasz tylko dla mnie…- zadecydowała Wilga po długim wahaniu. - I jestem pobudzona przez ciebie.
- Dobrze moja Pani. - Perka puściła kochankę i zdjęła z siebie fartuszek. Wypinając się i kręcąc pupą zaczęła przeglądać swoje rzeczy starając się wybrać sobie coś seksownego. Musiała przyznać, że ta nietypowa rola bardzo ją bawiła i podniecała. W końcu wybór padł na komplet czerwonej koronkowej bielizny i kolejną letnią sukienkę.

Gdy Perka ja założyła, koronka stanika bezwstydnie wystawała z głębokiego dekoltu.
- Czy tak jest dobrze moja Pani?
- Mhmm mhmm. - stwierdziła energicznie Jagoda potakując pospiesznie, a potem miętoląc dłońmi rąbki spódniczki. - A ja?
- Pyta Pani czy mi się podoba, czy coś dla niej znajdę czy też o to czy się nią zajmę? - Perka podeszła do Jagody i ponownie ją objęła.
- Ja nie wiem… - bez alkoholu artystka miała problemy z utrzymaniem dominującej pozy.
- Wobec zacznijmy od tego… Bardzo mi się Pani podoba. Uwielbiam skromne ubrania Pani i odkrywać to co pod sobą skrywają. - Zosia zsunęła się na kolana i sięgnęła dłońmi pod spódniczkę Jagody. - Z przyjemnością zaproponuję coś co wyeksponuje walory Pani. - Delikatnie sięgnęła do majteczek Wilgi planując je zdjąć.
- Podoba mi się… - szeptała coraz bardziej podnieconym głosem dziewczyna i zaczęła podwijać sukienkę Perki. - Rozbierz i wypieść swoją Panią… - gdy pożądanie brało górę Wilga stawała się władcza. - A potem pokażesz mi… w czym cię podniecam.
- Pani podnieca mnie w każdym stroju. - Perka opuściła majteczki Jagody na ziemię i podniosła się by zdjąć resztę garderoby. - Czy mogę Panią pocałować?
- Komplemenciara… - pokraśniała na twarzy okularnica. - Ale się tak nie wywiniesz łatwo. I tak… pozwalam ci mnie pocałować.
Perka przywarła ustami do kochanki i sprawnym ruchem rozpięła i opuściła spódniczkę malarki. Po chwili dołączyła do niej kurteczka i koszula. Zosia rozbierała swoją panią zachłannie bez skrupułów korzystając z każdej z okazji by pomiętosić wszystkie krągłości.
A malarka poddawała się jej pieszczotom jak władczyni zabiegom swojej służby. W końcu nogi odmówiły jej posłuszeństwa i usiadła na łóżku z szeroko rozchylonymi udami i wyraźnym pożądaniem między nimi. Perka przyklęknęła między nimi i przysunęła swoją twarz do kwiatu Jagody.
- Czy Pani ma jakieś specjalne życzenia? - Jej język przejechał po raz pierwszy po kwiecie malarki zgarniając nieco wilgoci.
- Tylko delikatnie, tylko ustami i języczkiem… możesz zacząć od stópek i nóg i przejść wyżej tam gdzie masz ochotę… - mruknęła kapryśnie artystka, by po chwili dodać spolegliwie. - Chyba że ci się nie podobają, to wtedy nie.
Perka uniosła jedną z nóg malarki i zaczęła ją całować. Powoli i delikatnie. Przesuwając językiem między palcami i powoli zmierzając ku górze. Wycałowała kostkę Jagody, jej zgrabną łydkę. Poświęciła dłuższą chwilę jej zagięciu w kolanie i ułożyła pierwszą nogę na swym ramieniu, tylko po to by sięgnąć po drugą i ofiarować jej takie same pieszczoty.
- To miłe. - mruknęła drżącym głosem Jagoda przyglądając się łakomie pieszczącej jej kochance. - Bardzo miłe… - jęknęła coraz bardziej podniecona. - A jak się do tego przyzwyczaję, co wtedy?
- Wtedy pozbędziesz się Pani zbędnej służki. - Perka dotarła do kwiatu kochanki i zaczęła zasypywać go delikatnymi pocałunkami.
- Chyba naaa oodwrót… cały czas będzieesz chodziiiła w libeerii pokojóówki i zrzucała ją na mój kapprys. - pojękiwała rozpalona pieszczotami Jagoda szerzej rozchylając uda. - A wyglądaszsz zachwycającooo wiesz?
- Cieszy mnie, że moja Pani tak uważa. - Perka przywarła ustami do kwiatu kochanki i sięgnęła językiem w głąb.
- Twoja Panii… baardzo tak uważa. - jęknęła malarka głaszcząc dłonią głowę kochanki, a drugą masując karmelek zdobiący jej własną pierś. Perka uśmiechnęła się mimo iż kochanka nie mogła tego zauważyć i przystąpiła do intensywnej pracy. Zapach Jagody podniecał przyjemnie więc dłonią, której i tak nie mogła używać sięgnęła do własnych majteczek i zaczęła się pieścić.
Jej Pani nie zauważyła tej niesubordynacji zajęta przeżywaniem własnej rozkoszy i zaciskaniem kobiecości na pieszczącym ją języku. Jagoda zadrżała i doszła z krzykiem.
Perka grzecznie pocałowała rozpaloną kobiecość kochanki na pożegnanie i wysunęła dłoń z własnych majteczek.
- Czy moja Pani ma jeszcze jakieś życzenia?
- Strój dla mnie. W czym bym cię podnieciła? I sama bielizna nie wystarczy. - mruknęła cicho Zosia. - Całe ubranie.
- Jesteście cholernie głośne… - odezwała się z jękiem Świerga.
Perka podniosła się poprawiając sukienkę i podeszła do torby z rzeczami Wilgi. Wydobyła z niej komplet białej bielizny, który jej kupiła.
- Na stoliku masz napar. - Odezwała się nie patrząc na Joannę. - A w kuchni czeka już śniadanie… chyba że Marylka wszystko zjadła.
Podeszła do swoich rzeczy i wydobyła z nich następną
sukienkę.

Wręczyła ją razem z bielizną Wildze.
- Czy moja Pani zechce się w to ubrać? - Spytała z uśmiechem.
- Nie lubisz wiele zakrywających sukienek, co? - pisnęła zawstydzona czarnulka ubierając seksowny biały komplecik bielizny.
- Założę…- dodała cicho, a Aśka mruknęła. - Chcę jeszcze poleżeć. W ciszy.
- Dobrze. Mam nadzieję, że moja Pani jest nieco głodna bo jej soczki pobudziły mój apetyt. - Perka mrugnęła do Wilgi przyglądając się jak ta się ubiera.
- Dziwne… bo to ty jadłaś… - zażartowała speszona okularnica ubierając się powoli, ale mało zmysłowo. Jak spłoszona dziewica stojąc zawsze tyłem lub bokiem do kochanki.
Perce to nie przeszkadzało. Lubiła tą wstydliwą wersję Jagody równie bardzo co jej władczą stronę.
- Owszem. To był bardzo smaczny aperitif. - Zosia zaczekała aż malarka skończyły i podając jej ramię wyprowadziła ją z sypialni. Jagoda objęła jej ramię i tuląc się do niej.
- W takich chwilach potrafię uwierzyć, że nasza wycieczka nie będzie miała końca. - zachichotała, gdy dochodziły do kuchni w której pałaszowała posiłek Marylka. Perka doprowadziła Wilgę do stołu i odsunęła dla niej krzesło.
- Chciałabyś by tak było? - Perka uśmiechnęła się ciepło do Jagody i usiadła naprzeciwko niej.
- Trochę… przedtem byłam samotna. Ale to samolubne zrzucać na ciebie moje problemy. - bosa acz okryta pończoszką stopa Wilgi muskała łydkę kochanki pieszczotliwie. Perka zamruczała z zadowolenia i wzięła się za jedzenie.
- Nawet jeśli nie będzie to podczas wycieczki… myślę, że będę obok. - mrugnęła do Wilgi i zerknęła na siedzącą obok Marylkę. - Jak śniadanie?
- Dobre dobre… długo wam zeszło w sypialni? Maskowałyście zgon Świergi czy co? - zażartowała Ruta, gdy stopa Wilgi muskała prowokująco nogi Zosi.
- Yhym… nie zaglądaj pod łóżko. - Perka rozchyliła uda, zachęcając kochankę do dalszych działań.
- Echch… świntuszki świntuszki. - zaśmiała się Ruta i zajęła się zmywaniem po swoim posiłku korzystając z wody wypełniającą pobliską balię.

- Namówisz Marylkę, by wymasowała ci biust? - mruknęła konspiracyjnie okularnica, wodząc stopą po udach Perki.
Zosia uśmiechnęła się szeroko. Jagódka rozkręcała się i wyraźnie miała z tego coraz więcej frajdy.
- Za to ty jesteś niepokojąco grzeczna. - Perka uśmiechnęła się do Marylki gdy ta na nią zerknęła. Ujęła swój biust i uniosła go nieco. - Zupełnie jakbyśmy ci się już nie podobały.
- Och… czyżby fakt, że łażę tylko w majtkach czynił mnie nagle grzeczną w tym gronie? To wy jesteście ubrane. - Marylka obeszła stolik kuchenny przytuliwszy się do pleców Jagody wpatrywała się łakomie w prezentowany przez Perkę biust. - To jakie mamy plany na ten dzień? Bimber już nam się skończył.
Perka zsunęła sukienkę z ramion odsłaniając ujęty w stanik biust.
- Ja mam plan uzupełnić zapasy i dać się nieco podotykać. - Zsunęła ramiączka stanika odsłaniając swoje krągłości. - Masz ochotę?
- Skoro tak ładnie kusisz, a my na tym bezludziu i tak nie mamy nic lepszego do roboty? - spytała retorycznie Marylka odrywając się od Jagody. Zaszła Perkę od tyłu, przesunęła palcami po szyi, musnęła obojczyki i nachylając się zsunęła niżej. Pochwyciła za ukryte pod stanikiem piersi Perki i zaczęła pieszczotliwie ugniatać ów biust. Powoli ściskała i ocierała o siebie piersi, Zosia czuła też stópkę swej Pani pocierającą jej łono przez majteczki, powoli i z rozmysłem. Zofia stała się zabawką obojga jej kochanek.
- Będę potwornie rozpieszczona po pobycie tutaj. - Perka jęknęła cicho i zaczęła napierać delikatnie biodrami na pieszczącą ją stópkę.
- Oj tak… - mruknęła pobudzona Marylka mocniej ściskając biust i ocierając piersi o siebie pod ubraniem rudej czarownicy. -... tak sobie… myślę… - wyobyła owe skarby na wierzch. - … że ten rytuał z wczoraj…-
Stopa Jagody władczo masowała łono kochanki, mimo że pończoszka już przemokła.
- … niekoniecznie możemy nim szukać koszmarów, prawda? - zasugerowała z lubieżnym uśmiechem Ruta.
- Chyba… miałybyśmy problemy z powrotem. - Perka drżała coraz mocniej pojękując za każdym razem, gdy stopa Wilgi ocierała się o jej wrażliwy punkcik.
- Pewnie tak… a szkoda… - zgodziła się z nią Marylka pocierając kciukami twarde karmelki zdobiące piersi jej ofiary. - … bo to byłaby niezła jazda.
Jagoda zaś patrzyła czerwona ze wstydu i podniecenie nie mogąc oderwać wzroku od obu czarownic i nie przerywała napierania zgrabną stopą na rozpalony zakątek Zosi.
- Tttak… w ostatnim śnie miałam lisi ogon… był mega wrażliwy. - Perka ocierała się o stopę Wilgi napierając piersiami na dłonie Marylki.
- A mi się śnili jaskiniowcy z wielkimi maczugami. - odparła beztrosko Marylka drapieżnie ściskając prężący się biust. - Hmmm… a może nie był to sen, tylko zlot harleyowców? W każdym razie maczugi były duże.
- Opowiedz o swoim śnie… - poprosiła Jagoda próbując stopą sięgnąć pod bieliznę Perki. Tyle że ta lepiła się już do ciała.
- Miałam lisi ogon, a Asia taki króliczy… bawiłyśmy się nimi… - Perka zaczynała mieć problemy z koncentracją. - Chciałam… chciałam by mnie wzięła jak mężczyzna… i wtedy wyrósł jej… a potem… drugi. Brała mnie w oba… otworki.
Marylka mocniej zacisnęła palce na piersiach Perki uśmiechając lubieżnie.
- Oj… to my się martwiłyśmy, a wyście się bawiły. - skarciła rudą czarownicę kąsając płatek uszny i delikatnie pociągnęła za jej szczyty piersi. - A o czym marzysz w tej chwili?
Jagoda nie mówiła nic zszokowana i pobudzona wyznaniem Zosi.
- Hmm… - Perka wygięła się w łuk by spojrzeć na Marylkę. - Byście mnie stłamsiły jak tamtej nocy w hotelu.
- Najpierw chcę dostać coś od ciebie. - mruknęła podniecona Ruta. Puściła piersi kochanki, by wleźć na stół. Stanęła przed nią i powoli zsunęła mokre majteczki do połowy ud, a potem z pomocą grawitacji i zmysłowego kręcenia biodrami pozwoliła im całkiem opaść. Usiadła na stole, szeroko rozłożyła nogi i wypięła biodrami ku Zosi. Chwyciła za włosy i władczo przyciągnęła jej twarz do swojego łona i rozpalonej kobiecości. Zaś Jagoda nie przerywała tortury stopą, ba… udało się ją wsunąć w końcu pod majteczki Zosi i pocierać nią jej podbrzusze niecierpliwie.
Perka powstrzymała rozbawienie i posłusznie pochyliła się opierając się dłońmi o nogi Ruty. Masując jej uda przywarła ustami do rozpalonego kwiatu Marylki i od razu sięgnęła w głąb jej kobiecości swoim języczkiem.
- Mmmm… twoje argumenty są bardzo przeeekonujące. - mruczała Ruta wyraźnie podniecona, gdy Perka smakowała jej pożądanie, nacierała kobiecością na usta kochanki głaszcząc ją leniwie po głowie, tak jak Zosia dociskała swoje łono do stopy okularnicy.
Perka przytaknęła ale tylko po to by podrażnić nosem wrażliwy punkcik Marylki. Czuła jak z każdą chwilę zbliża się do szczytu i liczyła tylko na to, że kobiecość Ruty zagłuszy jej okrzyk.
Figlarna zielarka pojękiwała głośno i wiła się pod liźnięciami Zosi. Jej gibkie ciało prężyło się, gdy pieszcząca ją czarownica dotarła na szczyt.
- Czyżby wam się nudziło? - cała trójka posłyszała głos Świergi. Blondynka stała w drzwiach w kolorowym t-shircie i bokserkach.
Perka zignorowała wilczycę, dalej pieszcząc Rutę. Jej dłonie coraz zachłanniej pieściły uda zielarki zbliżając się do pośladków Marylki.
- My nic… tylko tak. - stropiła się Jagoda grzecznie odsuwając stopę od kochanki. Perka czuła jak drżąca i pojękująca Ruta wyprężyła się dochodząc z głośnym krzykiem.
Zosia oblizała usta z uśmiechem i obejrzała się na wilczycę.
- Jeśli jesteś głodna jest jeszcze nieco śniadania.
- Dzięki. A wy planujecie figlować przez cały ranek? - zapytała gospodyni wodząc spojrzeniem po trójce czarownic.
- I może uprowadzić kogoś z wioski i wykorzystać. - uśmiechnęła się Ruta.
- Z wioski nie. Jest pensjonat turystyczny nad rozlewiskiem… jeśli macie na to ochotę. - odparła blondynka przysiadając do czarownic i zabierając za jedzenie.
- Ja mam plan skorzystać z twoich zapasów i nieco poważyć. - Zosia oparła się o uda wciąż siedzącej na stole Ruty i przyglądała się jedzącej Aśce. - Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Nie... Nie mam przeciwko. - odparła z uśmiechem Joanna i podrapała się po czuprynie. - Ja muszę rozejrzeć się po okolicy, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Długo tu mnie nie było.
- Chętnie bym ci potowarzyszyła jestem ciekawa twoich włości. - Zosia wstała od stołu i zgarnęła brudne naczynia po sobie i Jagodzie. - Mój Opelek też wymaga nieco czułości, więc jeśli masz jakiś szlauch bym skorzystała i go ogarnęła. No i może jest jakaś chętna by wyczesać Ducha? - Wilczur słysząc pomysł swej Pani aż zaskomlał.
- Ja mogę poczochrać biedaka. - zaoferowała się Ruta, a Jagoda wymamrotała. - To ja… może zrobię porządek w sypialni, co?
- Brzmi dobrze. - Perka mrugnęła do Wilgi. - Potem możesz dołączyć do mnie na stryszku.
- Mhmm… - potwierdziła speszona okularnica, a Aśka spytała rudą czarownicę . - Chcesz tak łazić po moczarach?
Tymczasem Marylka wymknęła się, by ubrać coś więcej na siebie.
- Nie… chyba jednak wolałabym jakieś spodnie i gumowce. - Wyszczerzyła się do wilczycy. - Ale jeśli wytrzymałabyś chwilę, ogarnęłabym najpierw część składników, które i tak muszą poleżeć i “dojrzeć”.
- No cóż… też muszę się przebrać i jeszcze coś zjeść. Masz trochę czasu. - odparła z uśmiechem wilczyca.

Omamy na strychu

Perka przytaknęła i ruszyła na stryszek by przygotować niezbędne składniki. Intensywność ostatnich zabaw mocno nadużyła jej zapasy, które były przeznaczone do czegoś zupełnie innego, po kuracji na konikach Patryka brakowało też ciastek i chyba warto mieć na podorędziu napar nasenny z przepisu babci Wilgi. Idąc na strych zgarnęła swój telefon. Trochę po to by mieć kontrolę nad spędzonym tam czasem, a trochę po to by sprawdzić czy Patryk się nie odzywał. Poprzedniego dnia dosyć brutalnie się rozłączyła.
Dostała od niego dwie odpowiedzi
“ Co było w tym śnie? ” to zawierał pierwszy SMS, drugi bardziej… soczysty. Do krótkiego tekstu. “ Budzisz moje fantazje na okrągło.”
Dołączona była fotka. Jego twarda stercząca męskość na pierwszym planie, w tle zegar ścienny… tak że duma jej kochanka, była wskazówką pokazującą północ. Perka parsknęła cicho. Zrobiła sobie zdjęcie nachylając się lekko nad telefonem, tak by Patryk mógł zobaczyć czerwona bieliznę w mocno wyciątej sukience.
“Śniło mi się, że byłam twoją seksowną sekretarką, ale ten strój chyba nie pasuje” załączyła zdjęcie i wysłała. Wciąż uśmiechając się zabrała się za wybieranie ziół. Będzie musiała też uzupełnić swoje zapasy lubczyka. Obiecała Asi, że pokaże jej pewien urok.
Nie musiała się martwić, że czegoś jej braknie… ziół tu było w bród. Należało je tylko przygotować. Na strychu nadal unosiły się też aromaty z wczoraj. Nikt nie posprzątał miseczek pozostawionych na podłodze. Czasem… miała przez to wrażenie , że gdzieś w półmroku czai się Patryk… ten dziki i zwierzęcy Patryk z jej podświadomości.
Perka zebrała miseczki, zsypała resztki nasennych ziół do jednej z nich, a resztę przetarła znalezioną ściereczką. Siedząc mniej więcej tam, gdzie poprzedniego dnia zapadła w sen, zabrała się za rozdzielanie wybranych ziół. Teraz nieco żałowała, że nie poddała się snom. Że nie pozwoliła by Patryk ją wziął, ale… toż nie mogła tego zrobić przy Aśce, prawda? Co innego gdyby ona tam utknęła ale nie mogła narażać drugiej czarownicy. Zerkając czasem na telefon ostrożnie oddzielała liście od łodyg. Czas się dłużył przy tej robocie. Patryk nie odpisywał, a nikt na strych jeszcze nie wszedł. Pojawiło się uczucie monotonii i rozleniwienia wywołane mało ekscytującym zadaniem jakim było przygotowanie ziółek na napary. Minęło wiele czasu odkąd robiła to sama… i nie mogła tego robić z pozostałymi czarownicami. Dobrze wiedziała, że szybko pojawiłaby się pokusa urozmaicenia. Jednakże… czy ktoś jej przypadkiem nie obserwował? Czy przypadkiem nie czuła na sobie czyjegoś gorącego spojrzenia?
Odrobinę zaniepokojona przerwała pracę i rozejrzała się po strychu.
Nie zauważyła nikogo… jedynie dym snuł się szarą mgiełką tworząc z półcienia różne kształty. Czasem i męskiej sylwetki. Zosia westchnęła. Jej głowa poszukiwała tego czego pragnęła, wiedziała jednak, że Patryka nie mogło tu być. Choć… to mogły być też domowe duchy. Odłożyła ostrożnie moździerz, którego używąła do zgniatania ziół i spojrzała na świat nieumarłych ciekawa czy na strychu Asi ktoś zamieszkuje. Nie było jednak nikogo… była na strychu sama. Żadnych duchów, żadnych ubożąt, żadnych… nic poza dziwną świadomością tego, że jest obserwowana i… w świecie duchów mgiełka układała się zdecydowanie w kształt postawnego mężczyzny wpatrującego się w nią.
Czując się odrobinę dziwnie z tym co robi, wstała z klęczek i podeszła powoli do mgły tak by jej nie rozwiać. Ostrożnie wyciągnęła dłoń w stronę formującej się sylwetki.
Pod tym dotykiem mgiełka zadrżała… wydawała się jakaś bardziej materialna. Pasma mgły wślizgnęły się pod jej sukienkę wodząc po piersiach i łonie niemal ludzkim w doznaniach dotykiem. Perka otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia. Niepewnie przesunęła dłonią po męskim ciele czując jak jej własne ciało odruchowo reaguje na dziwną pieszczotę.
- Kim jesteś? - Szepnęła tak cicho jak tylko była w stanie.
Nie otrzymała odpowiedzi od “mężczyzny” którego rysy choć wyraźniejsze nie przypominały jej nikogo, natomiast na dole kształtował się organ w pełnej gotowości. Coraz więcej pasemek szarej mgły wnikało pod ubranie Zosi muskając jej pupę, uda, podbrzusze niemal w fizyczny sposób… nawet szyja była tak pieszczona.
Zosia poczuła jak jej ciało zaczyna drżeć. To nie mógł być sen, prawda? Nie powinna reagować na zioła z wczoraj, a jednak… to nie było realne. Przysunęła się do mężczyzny i spróbowała delikatnie ująć jego twarz w dłonie. Przesuwając po niej palcami starała się sobie przypomnieć czy kiedykolwiek go widziała. Nie mogła jednak… nie był nikim kogo znała. Był męskim archetypem...wcieleniem kochanka. Ciało miał gibkie i muskularne. A jego duma… była twarda i ocierała się o jej podbrzusze. Mglisty kochanek poruszył się obejmując jej talię dłońmi.
“ Jest nikim. Ale może być kimkolwiek… wystarczy, że się odważymy…” taka myśl znienacka pojawiła się w głowie Zosi.
Pocałowała postać z mgły więżąc jej męskość między ich ciałami. Ocierała się o niematerialne ciało czując jak coraz bardziej ma ochotę na to ryzyko. “Odważymy… zupełnie jakby gdzieś tam był jej partner… kimkolwiek był.”
Dłonie mglistego kochanka zacisnęły się zaborczo na pupie czarownicy. Usta Patryka, bo takich rysów nabrał, przyciskały się do jej warg. A choć była w ubraniu, Perka czuła muśnięcia palców na swej skórze i w intymnych miejscach… dziesiątek palców. Czarownica sięgnęła do swoich własnych, przemoczonych przez Wilgę majtek, i zsunęła je na ziemię. Odrobinę niepewnie oparła się na ramionach widma, chcąc się podciągnąć i nabić na jego dumę.
Chwycił ją władczo i uniósł. Jakby była piórkiem. I nasadził na twardy organ, który gwałtownie i głęboko zanurzył się w spragnionej pieszczot kobiecości. Tym mocniej, że sama nabijała się na niego całym ciężarem ciała. Zosia pocałowała go mocno starając się zdławić jęk, który chciał opuścić jej usta. Obca męskość rozpierała się w jej wnętrzu doprowadzając ją do lekkiego zawrotu głowy. Była szalona! Powinna sprawdzić czym jest to coś? Kto to przysłał bo też.. ktoś mógł za tym stać, prawda? A jednak wykorzystywała sytuację. Znowu. Całując widmo uniosła się opierając się na jego ramionach i ponownie opadła na jego męskość.
Jego usta pieściły jej dekolt namiętnie, gdy ona sama rozpychała swój kwiatuszek twardym żądełkiem kochanka, bo był to hojnie wyposażony mężczyzna co czuła całym ciałem poruszającym się w górę i dół… i jeszcze te palce drażniące przyjemnie szczyty jej piersi, intymny punkcik, muskające jej szyję, pupę, sięgające między pośladki. Dym otulił już ją całą, tak że nie miała świadomości gdzie jest. Perka zasłoniła swoje usta by nie krzyknąć gdy doszła gwałtownie. Ledwo przytrzymując się na kochanku drżącą dłonią opadła na niego wbijając imponującą męskość niemal do końca w swoje ciało. Zawisła na kochanku nadal czując jego imponującą gotowość w sobie i pieszczoty na swoim ciele. Bo jemu nie opadał entuzjazm.
“ Możesz mieć to… i więcej z czasem… możemy tak wiele osiągn…”
Perka poczuła ciepłą dłoń na ramieniu, jak ktoś potrząsa.
Głos… pojawił się znajomy głos i słowa, których jej umysł nie potrafił rozpoznać:” so dobom, xosiu so dobom.”
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline