Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2018, 20:22   #61
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Telefon do Patryka


Gdy tylko oddaliła się poza zasięg wzroku wybrała numer Patryka. Skoro miała być spokojna musiała rozładować napięcie.
- Hej… co tam u ciebie? - usłyszała jego przyjazny głos. - Nie wymęczyłem cię za bardzo wczoraj?
- Nie. - Perka uśmiechnęła się na dźwięk jego głosu. Oparła się o pobliskie drzewo, tak by kątem oka widzieć drogę, którą przyszła i rozpięła spodenki. - Jeden wieczór to za mało by mnie zmęczyć.
- Pamiętam. - zaśmiał się Patryk nieświadom planów czarownicy.- Wyglądasz bardzo seksownie. I chyba nie masz stanika, co?
- Nie… i właśnie zsunęłam spodenki. - Zosia wsunęła dłoń pod majtki i zaczęła się dotykać. - Mam plan masturbować się do twojego głosu.
- Och… tego się nie spodziewałem. - odparł mężczyzna zaskoczony. - Nie bardzo wiem co powiedzieć.
- Na przykład… jak chciałbyś mnie dotknąć? - Głos Perki stawał się z każdym ruchem coraz bardziej rozpalony.
- Chciałbym podwinąć twoją koszulkę i chwycić za piersi, ścisnąć je, polizać, pocałować. - chrapliwy głos świadczył o tym, że i jemu udzielał się nastrój.
Perka wyjęła dłoń z majtek i odsłoniła swoje piersi podwijając koszulkę. Zrobiła sobie zdjęcie i po tym jak wysłała je Patrykowi powróciła do dotykania siebie.
- Masz zdjęcie, co byś był na bieżąco… co dalej byś mi robił? Bo ja właśnie rozważam ile palców wsunąć w mój kwiatuszek… - Perka zamoczyła pierwszy opuszek. - Jeden? Dwa… może trzy? - Kolejne palce dotykały wejścia do jej kobiecości.
- Ja nie wiem…- szepnął pobudzony chrapliwym głosem. - … ja bym wsadził co innego.
- A co? - Perka zanurzyła trzy palce i jęknęła cicho wprost w słuchawkę.
- No wiesz… penisa. - wydusił z siebie ze wstydem mężczyzna.
- Powoli czy szybko? - Perka jęknęła ponownie. - Patryk…
- Pewnie… szybko… Co robisz? - prawie jęknął jej kochanek.
- Wbijam w siebie trzy palce… szybko… coraz szybciej. - Perka oparła się mocniej o drzewo starając się nie opuścić telefonu. - Trzy… to mało… jesteś większy…
- Chciałbym tam być. - jęknął Patryk dysząc coraz głośniej z głośniczka telefonu.
- Wsuwam czwarty… P..Patryk… Chcę mocniej. - Perka z trudem powstrzymała głośne jęknięcie. - Chcesz.. chcesz zobaczyć?
- Ttak…- wydukał w końcu. Z wyraźnym trudem.
Perka przełączyła telefon na tryb połączenia wideo i rzuciła go na ziemię. Przyklęknęła nad nim tak by kochanek dobrze widział cztery palce znikające w jej wnętrzu.
Nie mogła słyszeć co mówił, ale on z pewnością widział jak oddaje się rozkoszy.
Doszła po kilku ruchach zachlapując ekran i zasłaniając usta by nie krzyknąć. Opadła na ziemię tuż przy słuchawce i drżącą dłonią sięgnęła po telefon.
Słyszała w nim jego ciężki i głośny oddech, jakby… wyobraźnia podpowiadała co mógł robić jedną dłonią.
- Też chce zobaczyć. - Wyszeptała z trudem do słuchawki.
Po kilku sekundach pojawił się drżący obraz pozwalający obejrzeć dziewczynie twardą męskość w objęciach jego palców. Pospieszna pieszczota zbliżała Patryka do eksplozji… w jego samochodzie. Dyszał głośno i był blisko.
- Ja bym cię obejmowała ciaśniej. - Wyszeptała uśmiechając się jak głupia do telefonu.
Nie słyszał tego pewnie, za to ona usłyszała jego jęk i zobaczyła białe strugi brudzące jego dłoń. Westchnęła z zachwytu. Tak… teraz mogła drzemać spokojnie. Zaczekała aż Patryk przyłoży słuchawkę do ucha.
- No i zabrudziłem spodnie na poboczu. - mruknął potulnie jej kochanek. - O czym teraz porozmawiamy?
- Może o tym jak ci mija trasa? - Perka wciągnęła spodenki wciąż leżąc na trawie.
- Dotąd nudno i przewidywalnie. Spokojnie wręcz. Z tobą by tak nie było. - odparł ze śmiechem mężczyzna. - Chciałbym cię słyszeć częściej.
- Ja ciebie też… ale raczej będzie trudno. - Perka nieco posmutniała obciągając koszulkę. - A po co jedziesz do stolicy?
- Te martwe kuce były ubezpieczone. A firma… odmawia wypłaty odszkodowania. - westchnął głośno Patryk.
- Dupki. - Perka pogładziła palcem telefon trochę licząc na to, że zamieni się w udo kochanka. - I musisz się do nich pofatygować?
- Załatwianie spraw przez telefon udaje się, gdy oni chcą ci wcisnąć nową opcję. W drugą stronę już nie. - stwierdził sarkastycznie mężczyzna.
- Wobec tego trzymam kciuki by poszło sprawnie. - Perka uśmiechnęła się choć mężczyzna nie mógł tego widzieć. - Dużo ci jeszcze zostało?
- Z cztery godziny jazdy i doba w hotelu. W zimnym łóżku, samotnie… - żalił się próbując wzbudzić jej współczucie.
- Pamiętaj, że masz moje majteczki w kieszeni. Zawsze możesz umilić sobie czas wtulając w nie nosek. - Perka czuła szczere rozbawienie. Ta sytuacja była taka dziwna… - Ja nie dostałam takiego prezentu.
- Moje śmierdzące gatki nie są seksowne. - ocenił trzeźwo Patryk.
- Mówisz do osóbki, która brała ich zawartość do ust. - Perka zaśmiałą się. - Ale koszulę mogłabym dostać… - Rozmarzyła się na chwilę. - … mogłabym sie do niej przytulać wieczorkami, albo założyć na nagie ciało i wtedy się dotykać.
- Wybacz. Nie pomyślałem o tym. - odparł przepraszającym tonem jej kochanek. - Ale ty przynajmniej bawisz się w gronie przyjaciółek. A ja… sam jak palec.
- Nom i pewnie wykupisz sobie kilka seksownych lasek w tym hotelu i o mnie zapomnisz, a ja tu nie mam nawet koszulki na pocieszenie. - Perka zaśmiała się cicho. Będzie musiała skończyć i jeszcze nieco odpocząć... ale jakoś nie chciała się rozłączać.
- Nie zrobię tego. Mam nadal wszystkie twoje filmiki, choć pamięci zaczyna już brakować. - odparł wstydliwie mężczyzna.
- Mówisz, że zakupy elektroniczne w Warszawie? Czy też mam już nic nie wysyłać? - Perka przesunęła dłonią po swoich piersiach szybko... jednak powstrzymała się.
- Raczej zakupy, wrzucę filmiki i zdjęcia na jakąś kartę pamięci. Może nawet kupię kamerkę, by nagrać prawdziwy film? - zażartował.
- Brzmi dobrze. - Wizja sprawiła, że jej piersi nabrzmiały z podniecenia. To by było tyle jeśli chodzi o uspokajanie się. - Nagramy go w twoim gabinecie? Jak bierzesz swoją seksowną sekretarkę?
- Tak… jak sięgam pod jej bluzkę, jak ściskam jej piersi… dociskam do biurka zadzieram spódniczkę. Biorę od tyłu… - ni to jęknął, ni to szepnął.
- Jesteś okrutny. - Perka sięgnęła do swoich majtek i znów dotknęła swojego kwiatuszka. - Miałam wracać do dziewczyn. - Jęknęła wprost do słuchawki.
- Ja? To ty zaczęłaś. - szepnął potulnie kochanek. - Co chcesz bym zrobił?
- Mów.. opisuj jak bierzesz swoją sekretareczkę.. może przydałby się kamerzysta… nagrałby zbliżenia?
- Mam wrażenie, że Kasię byś namówiła. - odparł po chwili namysłu Patryk. - … do tej roli.
- Pewnie i do kilku innych, co? - Perka gładziła delikatnie swój wrażliwy punkcik. - Mogłaby odgrywać twoją sekretarkę, a ja byłabym sprzątaczką, nad którą byście się znęcali.
- Jak znęcali? - No tak. Fantazja nie była mocną stroną Patryka.
- Na przykład tak jak robiliśmy to w gabinecie… ty byś brał mnie od tyłu, a ja zajmowała się Kasią ustami.. - Perka jęknęła. - Wbiłbyś się miedzy moje pośladki… tak jak lubisz… mocno… szybko. Ona dociskałaby moją głowę do siebie bym nie mogła krzyczeć.
- I jak jeszcze byśmy się nad tobą znęcali seksowna sprzątaczko? - szeptał podnieconym głosem mężczyzna.
- Moglibyście też ułożyć mnie na twoim wielkim biurku… - Perka zanurzyła ponownie palce w swym kwiecie gwałtownie przyspieszając. - Kasia usiadła by mi na twarzy… ty wbijałbyś się w mój kwiatuszek i może… wepchnęlibyście mi w pupę miotełkę?
- Ttaką nagą? Z piersiami w rozerwanym staniku…? - gdy to mówił podnieconym głosem Perka dostrzegła zbliżającą się do siebie postać. Gruby sweterek i ciemna długa spódnica maskowały walory Jagody tak… tylko trochę. Choć uroda była jej atutem, to wszak nie ona kusiła najbardziej.
- Tak… znalazły mnie… kończę. - Była zła że musi ukrywać to co się dzieje między nią, a Patrykiem. - Kocham cię. - Wyszeptała rozłączając telefon i kontynuując zabawę swoim kwiatem.
- Ruta… twierdzi, że jest gotowa…- rzekła speszona okularnica widząc co Zosia robiła. - Aaa ty?
- Chyba… będę musiała się uspokoić. - Perka jęknęła głośno dochodząc. Powoli wysunęła palce ze swoich majtek. - Nie jestem w stanie… cały czas... się uspokoić. - Zasłoniła twarz, łapiąc głęboki oddech.
- To może przełożymy to na później. - wymamrotała nieśmiało malarka czerwieniąc się na twarzy.
- Już powinno być dobrze. - Perka usiadła na trawie i przetarła twarz czystą dłonią. - Wykąpię się i zdrzemnę godzinkę, a potem możemy ruszać.

Początek rytuału


Kąpiel była zimna i nieco ostudziła rozgrzane ciało. Sen… był niespokojny, acz nie nieprzyjemny. Była scena, było łóżko… był Patryk i były Kasie zajmujące się całą produkcją filmową. I była ona sama… gwiazda filmów dla dorosłych. Niestety marzenie senne było bardziej obfite w sugestie niż szczegóły i sen urwał się w najlepszym momencie. Zosia obudziła się widząc malarkę szkicującą ją podczas jej snu. Perka nie poruszyła się. Leżała dalej starając się uspokoić oddech. Jak ona niby miała być spokojna? Włażenie do jej snu to był najgorszy pomysł na jaki mogły wpaść. Dała sobie kilka minut przypominając sobie różne zwierzęce schorzenia i starając się wyjść z błędnego… bardzo rozpalonego koła, w które wpadła.
- Jak tam szkic? - Spytała podnosząc się i siadając na łóżku.
- Ładnie… wyszłaś. - odparła cicho artystka przerywając szkicowanie.
- Chyba już lepiej nie będzie. - Perka przetarła twarz. - Choć i tak miałam całkiem fajne wyuzdane sny.
- Uśmiechałaś się. Może opowiesz mi je, ale po wszystkim. - odparła Jagoda nadal “ skromnie” ubrana.
- Tak.. potem ci z przyjemnością opowiem. - Zosia wstała z łóżka. - Co porabia reszta?
- Plotkują na strychu… prawdopodobnie. - zadumała się malarka wodząc za nią wzrokiem.
- To chyba puszczę cię przodem byś się upewniła, bo jak znowu się nakręcę to nigdy nie będziemy miały tego z głowy.
- Mhmmm…- odparła Jagoda i pospiesznie opuściła sypialnię.
Perka narzuciła na siebie jakiś luźny sweter i ruszyła za nią. W kółko powtarzała w głowie jakieś receptury nie pozwalając myślom odpłynąć w ich ulubione rejony. Wdrapały się na stryszek gdzie pozostałe wiedźmy już czekały… obcisła sukienka podkreślała pupę Marylki, a Świerga… była ubrana jak wcześniej.
- Chodź do kręgu. Oprzyj się o mnie plecami i zaczynajmy to. - rzekła blondynka na powitanie zapalając zioła w pobliskich miseczkach. W czym wkrótce zastąpiła ją Wilga.
Perka starała się nie patrzeć na Rutę i postąpiła zgodnie z zaleceniami Aśki.
- Z góry przepraszam za to co tam się stanie. - Mruknęła cicho, opierając się o plecy wilczycy.
- Najważniejsze to tam nie utknąć. - mruknęła Joanna, a Ruta podała obu kieliszki z jakimś płynem.
- Wypić i zamknąć oczy. - zaordynowała. - odprężyć się.
- Trzymajcie kciuki. - Perka wzięła głębszy oddech i wypiła duszkiem zawartość kieliszka.
Ciało zrobiło się ociężałe, myśli otępiały, oczy same się zamknęły.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 25-10-2018, 20:42   #62
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy je otworzyła… strychu już nie było. Zamiast tego była okrywająca cały świat mgła. Sama Zosia była inaczej ubrana. Czerwone szpilki na wysokim obcasie, czarne pończoszki samonośne kończące się koronką, dobrze widoczną bo bordowa spódniczka kończyła się tuż za pupą. Biała półprzeźroczysta bluzka pozwalała podejrzeć piersi uwięzione w bordowym staniku. Włosy w kok i okulary zerówki na nosie kojarzyły jej się z ostatnim snem. Świerga też tu była, tyle że jej gibkie zmysłowe ciało było nagie, a nad pupą wyrastał prawdziwy i puchaty króliczy ogonek.
- Może mnie ubierzesz, co? - sarknęła gniewnie blondynka na ten widok.
- Spróbuję. - Perka wyobraziła sobie Asię w dżinsach i koszulce.. takiej jak zwykle wybierała, mocno obcisłej. I to się stało. Ciasny t-shirt okrył zgrabne piersi dziewczyny podkreślając ich sprężystość i krągłość. A jeansy osłoniły kształtną pupę. Ogonek nie znikł wystając przez dziurę w jeansach.
- Już lepiej. Co teraz? - stwierdziła Świerga z ulgą i nie odrywając oczu od Perki. Nie było to jedyne spojrzenie jakie ona czuła na sobie. Nie były tutaj same.
Zosia spróbowała sobie wyobrazić swoje ukochane powycierane luźne jeansy i koszulkę, którą miała przed zaśnięciem. Nie było to łatwe… coś w niej się buntowało. Niemniej w końcu udało się jej owe jeansy i koszulkę wykreować zastępując nimi bluzkę i spódniczkę.
Perka odetchnęła i rozejrzała się. Miała tu przybyć w konkretnym celu i trzeba było to załatwić jak najszybciej.
- Chyba musimy znaleźć tą pokrakę i dowiedzieć czym właściwie jest. - Jej dłoń w jakimś dziwnym odruchu powędrowała do ogonka wilczycy i go pogładziła. Zawsze chciała zobaczyć coś takiego.
- Cooo mmmrr … - głos Świergi przeszedł w zmysłowy pomruk, a ciało się naprężyło. - Strasznie wrażliwy.
- Tak? - Perka zaczęła go gładzić, zastanawiając się jakie musi być to uczucie… chcąc poczuć to samo.
Jeansy na pupie Zosi same pękły, wysuwając z niego długi lisi ogonek. Prawdziwą miękką kitę.
- Skup się…- jęknęła w panice i podnieceniu blondynka. - Nie możemy ulegać pokusie.-
Chwyciła dłoń Perki w nadgarstku, ale nie miała siły by ją odsunąć od swego króliczego ogonka. Zosia spróbowała ją cofnąć. Wyobraziła sobie las, przez który uciekała w koszmarze.

Pojawiły się drzewa… czasami upiorne, czasami zwyczajne.. Tworzyły mieszaninę drzew z dwóch różnych lasów… jakby walczyła sama ze sobą. Za jednym z nich dostrzegła to, co ich obserwowało. Patryka… tyle że nieco bardziej umięśnionego o wilczym spojrzeniu, nagim ciele i twardym “ogonku”. Podkradał się do nich.
Perka jęknęła na ten widok. Musiała szybko zacząć myśleć o czymś innym tyle, że chciała… chciała by ją dopadł. Tamta istota, ostre zęby... musiała się na niej skupić.
Tamta istota… nie przychodziła… zamiast tego Świerga chwyciła za dłoń Zosi ciągnąc ją za sobą w las, bo Patryk rzucił się na czworaka za nimi z gibkością godną pantery. Perka dała się pociągnąć jednak czuła opór. Chciała by ją dopadł by wbił się w nią i tylko powtarzana w kółko mantra, że to jedynie sen, umożliwiała jej poruszanie się. Musiały znaleźć tą istotę. Wyjść stąd jak najszybciej.
A Patryk był coraz bliżej i bliżej, nie mogły wszak go przegonić dopóki Perka tego nie chciała.
Przed nimi… w tym lesie pojawiły się drzwi. W desperacji Świerga przeszła przez nie z Perką zamykając je za sobą.
- Problem w tym, że ty wiesz że powinnaś znaleźć koszmar, ale podświadomie pragniesz czegoś innego. To nie takie proste… stanąć wprost naprzeciw swoich lęków. - tłumaczyła blondynka opierając się o drzwi przez które przeszły rękami. Tymczasem Perka rozglądała się po gabinecie Patryka będącego planem filmowym. Sama Zosia wróciła do poprzedniego stroju… tylko lisi ogon pozostał i ocierał się o kitkę blondynki wywołując rozkoszne dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
Patryk nagi od pasa w górę siedział na biurku.
- Gotowa na prywatne przećwiczenie sceny? - zapytał przyjaźnie. Dobrze że Kaś nie było.
- Nie… - Perka prawie jęknęła. Chciała tego. Chciała by ją wziął. Szybko spojrzała na Aśkę obracając się plecami do kochanka. - Masz jakiś pomysł jak mam zacząć pragnąć koszmaru?
- Na razie zamknij nas murem. Odseparuj… on tu idzie. - szepnęła pospiesznie Świerga mimowolnie wodząc po, znów nieco widocznych, piersiach rudej czarownicy.
Perka pochwyciła jej twarz dłońmi i pocałowała. Pozwalając by jej ciało zapragnęło Aśki. Tylko jej. Ich włosy splątane na atłasowych poduszka miedź i złoto. Objęła blondynkę, czując jak koszulka Asi znika pod jej dotykiem. Tylko one dwie w ich intymnym zakątku.

Wylądowały na poduszkach. Dziesiątkach poduszek wypełniających okrągłe łoże z atłasową pościelą. Perka błądziła palcami po dwóch sprężystych krągłościach kochanki, sama czując jak o jej nagą kobiecość ociera się okryte jeansami udo blondynki. Świerga zresztą dłonią chwyciła puszystych ogon rudej czarownicy i pieszczotliwie wodząc po jej ogonie szeptała.
- Chyba wystarczy… chyba nam się udało, prawda?
Zosia czuła te smukłe palce muskające jej pokryty futerkiem ogon, kusząc do prężenia się zmysłowo niczym kotka.
Perka zamruczała z zadowolenia.
- Dotykaj mnie to może nie zacznę o nim znów myśleć. - Oparła czoło między piersiami Aśki. - Co dalej?
- Nie mam… - szeptała podnieconym głosem Aśka obejmując mocniej ogon kochanki i wodząc po nim stanowczo. To w połączeniu z udem ocierająca się o kobiecość, której nie mogła ukryć skandalicznie krótka spódniczka rozpalało lędźwie Perki. - … nie mam odpowiedzi. Bezpośrednio nie wejdziemy… musimy… sposobem.
- Tak… - Perka sięgnęła do ogonka Joanny i zaczęła go ugniatać. - Tylko nie wiem co to by miało być bym zrezygnowała z pieszczot na rzecz koszmaru.
- Musi być… jakiś sposób, by doostać się taam…- blondynka naprężyła swoje ciało ocierając się biustem o kochankę. - jakoś podejrzeć bezpiecznie go… Perko… my…- docisnęła udo kobiecości Zosi, gdy ta ugniatała króliczy puszysty ogonek.- ... My ulegamy Zosiu… my możemy też tu utknąć wspólnie realizuując najbardziej wyyyuzdane i niemożliwe fantazje.
- To byłoby złe prawda? - Perka zamruczała. - Na przykład, gdybyś była mężczy…. - Zosia ugryzła się w język. - Zajrzenie tam musiałoby sprawić mi przyjemność.
- Nie nie nie…- zadrżała w panice blondynka, bo choć jeszcze nie stała się mężczyzną, to już pojawiła się wyraźna wypukłość ocierająca o ciało Zosi. I dlatego panikowała
- Wybacz. - Perka sięgnęła między nogi kochanki chcąc zanurzyć palce w kobiecości Asi.
Uwolniwszy ciało blondynki od spodni wpierw nie napotkała owej części ciała. Niemniej ta po chwilę znów się pojawiła, co jednak nie zlikwidowało twardej i imponującej dumy Świergi.
- Nie… nie możemy dać się za bardzo… rozkojarzyć, bo utkniemy. - popiskiwała Joanna.
Perka oderwała się od niej i spróbowała usiąść na łóżku. Zasłoniła twarz dłońmi starając się skupić. Jak niby miała przywołać ten koszmar? Gdyby tylko mogła zobaczyć tamte obrazy przez dziurkę od klucza.
Siedzenie na poduszkach było nieco kłopotliwe z miękkim puszystym ogonem, wymagało nieco wprawy. Podobnie na skupienie na koszmarze nie było łatwe z dyszącą nagą Świergą, której duży męski organ unosił się w górę niczym wieża. Ale… coś się zmieniło. Pojawiły się drzwi.

Perka podeszła do nich i przykucnęła przed dziurką od klucza. Chciała zobaczyć tamtą istotę, zobaczyć tamten koszmar i zrozumieć jak się tego pozbyć. Wyjrzała przez niewielki otwór wypinając się w stronę Asi. Po drugiej stronie widziała mrok i coś jeszcze...drzewa. Ale tak jakby z góry?
- Zosiu czuję twoje pragnienie… - mruknęła Joanna drżącym głosem.
- Niestety nic na nie nie poradzę. - Perka potarła swoją kobiecość własnym ogonem, wywołując w ciele przyjemny dreszcz. Jej wzrok był jednak dalej utkwiony w dziurce od klucza. Kojarzyła taki lot… był w jej koszmarze. Pamiętała strach. Musiała się dowiedzieć czego dokładnie się bała.
Widziała ten lot, ale nie widziała potwora… za to poczuła kobiece palce zaciskające się władczo na jej lisim ogonku, dłoń na swojej pupie… mocne wtargnięcie dużego organu do swojego kwiatuszka. Powoli ale mocno.
- Asiu… naprawdę… się staram. - Perka oparła czoło o drzwi i nie odrywała wzroku od krajobrazu licząc na to, że obraz niebawem się zmieni.
- Wiem… ale nie mogę… pragniesz tego… - jęknęła smętnie miarowymi ruchami bioder napierając na Zosię i przeszywając ją pulsującym organem. Delikatnie ściskając lisi ogon palcami szeptała. - Opieram się ile… na ile jestem w stanie.
W dziurce Zosia dostrzegła kogoś, młodą kobietę uciekającą przez ów las… cel łowów. Obraz zaczął się przybliżać. Jakby pikowała.
Perka jęknęła głośno z całych sił starając się utrzymać wzrok na uciekającej postaci.
- Coś chyba… widzę. - Zadrżała na całym ciele gdy biodra Asi uderzyły o jej pośladki.
- To dobrze… jeśli mam być szcze… ra…- jęknęła Świerga poruszając biodrami. - To bardzo podniecaaa… jace ciuszki. Mam… ochotę zniewolić cię… w podobnym stroju.. Jak się obudzimy.
Gdy blondynka napierała na nią , Zosia poczuła czubkiem kity, twardy karmelek na szczycie miękkiej piersi. A przed sobą widziała wiedźmę która użyła potęgi lasu atakując “drapieżnika” wichurą ostrych jak żyletki liści. Na próżno. Została powalona i… Zosia jakoś nie żałowała tego, że nie dowiedziała co się stało dalej, bo “pod stopami” widziała martwe truchło… zmumifikowanej kobiety.
- Więcej… chcę więcej. - Zosia pojękiwała coraz głośniej. Chciała więcej Asi w swym wnętrzu. Chciała zobaczyć więcej.
- Ppanuj nad… so…- jęknęła głośno blondynka i mocniej naparła powiększajacym się w jej kwiatuszku organem, a chwilę później… druga męskość zaczęła podbijać jej tyłeczek. Wyposażona podwójnie Świerga zwiększyła tempo ruchów bioder. A Perka zobaczyła cienie i światła wokół siebie. Sylwetki… okrążające morderczynię, której oczami patrzyła. Była osaczana.
Zosia krzyknęła gdy poczuła kolejną obecność w swym wnętrzu. To było takie cudowne… Jak długo miała ochotę na taki seks? Jej ogon lubieżnie przesuwał się po piersiach kochanki całkowicie bez kontroli Zosi.
- Jeszcze trochę… kim ona jest? Czemu… czemu nas goni? - Perka musiała się oprzeć ramieniem o drzwi by głowa nie uciekła jej od dziurki przez którą obserwowała całe zdarzenie.
Za sobą słyszała jęki kochanki, czuła po ogonem jej drżące piersi, jak dwa męskie organy miłości przeszywające jej rozpalone otworki, na raz … czuła te intensywne doznania i własny biust uwięziony po bluzką i stanikiem. Tak trudno było nie dać ponieść się tej fali rozkoszy. W dziurce od klucza widziała ucieczkę, ściganie… trwało to rozkosznie długo, nim wreszcie dobiegła do kryjówki ze sforą ludzkich sylwetek za sobą… wtedy dopiero dostrzegła w rozbitym lustrze koszmarne oblicze upiornej staruchy o rudych włosach, piegach… i jej własnych wykrzywionych wiekiem i złem rysach.
- Nie! - Perka oderwała się od drzwi. To nie była ona… nie mogła ich gonić. Nie zabiłaby innej czarownicy. Przerażona skuliła się na tyle na ile pozwalały dwa atakujące ją oręże.

Uwięziona w jej pożądaniu i pochłonięta rozkoszą Świerga nie zauważyła jej reakcji. Raz po raz jej biodra dociskały dwa oręże wypełniając zmysły Perki intensywnymi doznaniami. To nie mógł być tamten koszmar. Nie miała takich zębów… a może. Perka trzęsła się ze strachu i pożądania które wypełniały jej ciało. Musiała zobaczyć kim była tamta młoda czarownica… zapobiec temu. Z trudem przysunęła się do dziurki czując jak zbliża się do szczytu. Znowu widziała tą sekwencję… lot i spadanie na ofiarę. Dociskana władczo do drzwi, przeszywana dwoma taranami kochanki Zosia czuła jak jej biust próbuje się kołysać i… im bardziej przyglądała się swojej ofierze tym mniej wyraźna się stawała… rysy się rozmywały, kolory były trudne zidentyfikowania. Jakby była manekinem bardziej niż człowiekiem.
Perka doszła z głośnym okrzykiem i nagle wszystko zalała rozkosz. Chciała by Asia ją wypełniła. Chciała poczuć to znajome lepkie ciepło. To się spełniło niemal od razu. Dwa ruchy biodrami i Joanna doszła z głośnym jękiem wypełniając bramy Perki trybutem w nieco absurdalnych ilościach. Ten orgazm pozwolił jednak “króliczkowi” odzyskać jasność umysłu, gdy oddychała ciężko po niedawnych figlach.
- I...? - wydusiła z siebie.
- Według snu… tym złem jestem ja… - Perka opadła na usłaną poduchami podłogę. Czuła jak jej głos zaczyna się łamać. To nie było możliwe. - Zabiłam jakąś czarownicę. - Zakryła twarz czując zbierające się pod powiekami łzy.
- Wedle snu… mary sennej w twoim umyśle. Ale ty wiesz, że nie jesteś Wilgą, prawda? Jak dotąd nie wykazywałaś daru proroczych wizji. Czy jakieś twoje sny się kiedykolwiek sprawdziły? - zapytała retorycznie nadal hojnie i podwójnie obdarzona blondynka.
- Nie.. - Perka jednak nie była w stanie powstrzymać łez. Koszmar wrył się jej w głowę przytłaczając wszystkie inne doznania. - Ale jeśli… Wilga powiedziała… że to klątwa… że może się przenieść.
- Niewyszkolona w pełni czarownica, która niewiele wie o swoim dziedzictwie. Też mi autorytet. Klątwy to nie choroby zakaźne … nie przenoszą się przez kontakt. - stwierdziła Świerga sceptycznie.
Perka przytaknęła ruchem głowy starając się powstrzymać łzy. Chciała by ktoś ją przytulił, by ta wizja zniknęła, by ten sen się skończył.
- Wiesz… wystarczyło mnie poprosić. - mruknęła Joanna kucając i tuląc dziewczynę, gdy drzwi utkane ze światła wyrosły z podłogi.
- Jakoś.. - Perka wtuliła się w kobiece ciało. - Bałam się, że odmówisz… Wyjdźmy stąd.
- Nie wiem czemu. Wyglądasz i jesteś kusząca i cudna. I mówię to bez twojego wpływu. - wyszeptała Świerga całując ucho kochanki i wodząc palcami po jej lisim ogonie. - Mam cię stąd wynieść królewno?
Perka uśmiechnęła się, ale z jakiegoś powodu to określenie ją ubodło. Może przez ten jej wybuch. Może przez to, że naprawdę bała się tego, że to co zobaczyła może być prawdą.
- Poradzę sobie. - Pogładziła twarz kochanki i podniosła się powoli z podłogi.
- Dobrze… to chodźmy. Dokąd prowadzą te drzwi? - Joanna nadal obejmowała drżącą Zosię ramieniem.
- Pojawiły się gdy zechciałam by ten sen się skończył… jest spora szansa na to, że do jawy. - Perka uśmiechnęła się słabo do Aśki i podeszła do dziwnego przejścia. - Ale chyba trzeba zaryzykować by się upewnić.

Przeszły. Zosia otworzyła oczy. W zadymionym strychu Jagoda coś szkicowała, a Marylka ucięła sobie drzemkę. Ciało Zosi było zdrętwiałe, a bielizna opinająca biodra przemoczona. Perka podniosła się. Nagle miała niesamowitą ochotę zostać zupełnie sama. Obejrzała się na Asię, o którą opierała się do tej pory plecami. Ta również oprzytomniała powoli przeciągając się.
- Jedna taka jazda wystarczy mi na kilka lat. - mruknęła blondynka, a okularnica spytała cicho.
- Udało się?
- Nie wiem. - Perka wstała z podłogi. - Muszę się przejść.
- Acha… mam iść z tobą? -zapytała cicho malarka.
- Chyba potrzebuję chwili w samotności. - Perka wsunęła dłonie do kieszeni i podeszła do drabiny prowadzącej na niższe piętro. A co jeśli to prawda? Jeśli kogoś zabije? Może powinna była zostać w krainie snów. Miałaby wtedy Patryka, czary, spokój… Westchnęła ciężko i uśmiechnęła się do Wilgi i Świergi. - Zrobię kółeczko i wrócę.
- A ja zrobię kawę… wzmocnioną bimbrem. Tym, który położył Marylkę w wiosce. Przyda nam się to. - stwierdziła blondynka i zwróciła się do artystki. - Popilnujesz naszego śpiocha?
- Dobrze. - stwierdziła cicho Jagoda.
Perka zeszła na dół i przywołała Ducha. Niespiesznym krokiem opuściła domek i ruszyła na swój odświeżający spacer. Gdy tylko oddaliła się od domu weszła w świat duchów. Czując jak dziwne problemy pozostają gdzieś tam w świecie śmiertelnych. Ta głupia wędrówka w sen niczego nie przyniosła… może po za całkiem miłymi wspomnieniami seksu z Aśką… i widoku Patryka w jego gabinecie i uczucia dwóch penisów w jej wnętrzu. Zosia aż zadrżała na to wspomnienie. Będzie musiała pokombinować by przeżyć to na jawie. Tylko… co ma zrobić z tym koszmarem? Nieprzyjemne uczucia powróciły. Wystarczy, że nikogo nie zabije, tylko… co jeśli to jednak nie ona? Nadal nie wiedzą co zrobić z wizjami Wilgi. Westchnęła ciężko i ruszyła w drogę powrotną, widząc pomiędzy drzewami łunę domeny Aśki. W sumie… to chyba może być jakaś czarownica. Może powinna przyjrzeć się lepiej temu szkicowi? Zrobi to gdy Jagoda będzie spała, by jej nie stresować. Podjąwszy decyzje wyszła ze świata duchów i zerknęła na swój telefon. Po chwili napisała smsa do Patryka.

“Ucięłam sobie drzemkę i… śniłeś mi się.”
W dużo lepszym nastroju weszła do chatki.
Słysząc śpiewy...Świergi skierowała się do kuchni. Tam już były wszystkie trzy. Raczyły się kawą z kubków, Ruta i Joanna obficie i w przeciwieństwie do bladej jak ściana Jagody, miały rumieńce. Okularnica popijała drobnymi łyczkami tylko się lekko uśmiechając.
Zosia podeszła do malarki i przysiadła obok niej.
- Wygląda bardziej na bimber z kawą. - Uśmiechnęła się już po swojemu ciesząc się widokiem szalejących czarownic.
- Bo jest… a Świerga wspominała coś o seksownym stroju dla swojej niewolnicy. Myślisz, że trzyma kogoś w piwniczce? Czy może bredzi po pijaku? - szeptała malarka konspiracyjnym tonem i podsunęła Perce kubek pod nos. Ciemny płyn bardziej pachniał alkoholem niż kawą.
Zosia upiła spory łyk.
- We śnie miałam na sobie strój seksownej sekretarki… no i obiecałam, że spełnię fantazję Aśki. - Uśmiechnęła się do Wilgi czując jak alkohol przyjemnie ją bierze paląc przy tym w gardło. - Więc chyba chodzi o mnie.
- Bardzo seksownej? - zarumieniła się mocno okularnica, zapewne wyobrażając sobie to. - Szczęściara.
- Szpilki… pończochy… - Perka opróżniła kolejnym łykiem kubek. - Bardzo obcisła miniówa… przejrzysta koszula i bordowy stanik.
- No to nie dziwię się, że się ekscytuje… - szeptała malarka również śmielej opróżniając kolejny kubek.
- Nawet mam podejrzenie, że znajdzie tu elementy składowe tego stroju. - Perka odstawiła pusty kubek i rozejrzała się za dolewką.
- Myślisz że ma tu gdzieś ? - zapytała cicho artystka, gdy Marylka i Joanna fałszowały unisono jakąś ludową przyśpiewkę z nieprzyzwoitymi wersami. Zaś dłonie Zosi podchwyciły duży dzban wypełniony tą ciepłą i mocno doprawioną “ kawą “.
- Ja się bym bała… ona mruczała o niewolnicy. - dodała cicho malarka na koniec.
- Obiecywała, że będzie to związane z seksem. - Perka dolała sobie i Wildze. - Więc jest spora szansa, że przeżyję.
- Mówiła o klapsach, trzymaniu za włosy, lizaniu ciała… ona jest brutalna w seksie…- pisnęła cichutko zawstydzona dziewczyna duszkiem wypijając swoją porcję. - Ja bym… wolała cię związać… albo pieścić miotełką do kurzu, albo zabawkami…- alkohol najwyraźniej uderzył już okularnicy do głowy, bo śmiało wyrażała swe lubieżne fantazje. - … taką nauczycielkę, sekretarkę albo uczennicę… sprzedawczynię.
Perka także opróżniła swoje naczynie, po czym nachyliła się do ucha Wilgi.
- Jak chcesz mogę się teraz przebrać. - Delikatnie kąsnęła płatek ucha Jagody. - Mamy pewien strój pokojówki.
- Mhmm… Chcesz służyć swojej pani? - zachitotała podnieconym głosem malarka.
- Z przyjemnością. - Perka odsunęła się nieco i uśmiechnęła do Wilgi. - To co? Przebiorę się i przyjdę tutaj?
- Może zostań w sypialni. - zachichotała głupiutko Jagódka. - Pani sprawdzi czy wszystko dobrze posprzątałaś.

Perce aż oczy zalśniły, nie spodziewała się, że malarka wypowie głośno takie prośby. Wstała od stołu delikatnie czując w nogach jak bierze ją alkohol i udała się do sypialni by zmienić kostium na bardziej odpowiedni. Doszła tam bez problemów, a potem zaczęła grzebać w ciuchach artystki, znalazła szybko pakunek z odziedziczonymi ciuchami po prababce, artystce... tyle że kabaretowej. Oprócz stroju pokojówki, były tam inne stroje sceniczne, suknie, gorsety pończoszki, spódniczki, rękawiczek sporo… i wszystko z pierwszej połowy XX wieku, wszystko co w tamtych czasach… potrzebowała dekadencka elegantka.
Perka przebrnęła przez bardziej eleganckie stroje szukając tego co zarówno jej jak i Wildze przypadło bardzo do gustu. Strój pokojówki może nie był jednym z tych, które można było dostać w sexshopach, ale osoba, która go nosiła wcześniej z pewnością była drobniejszej niż Zosia postury. Gdy wcisnęła się w sukienkę, guziczki rozchylały się nieco, a spódnica stanowczo odsłaniała nieco za dużo. Dobrała do tego seksowną czarna, koronkową bieliznę.
[MEDIA]https://i.postimg.cc/5y7rpZrq/str-j-pokoj-wki.jpg[/MEDIA]
Wydobyła z torby czarne samonośne pończochy i przymierzyła jedne ze szpilek Joanny.
Pasowały, odrobinkę miały luzu, ale Perka nie zamierzała w nich tańczyć. Jej ciało kusząco kołysało się przy każdym kroku. Były wiem idealnie. Związała włosy w kok i upięła na nich biały czepek. Na koniec wydobyła mała miotełkę, którą Wilga takze postanowiła zabrać z nimi i przejrzała się w lustrze. Wyglądała bardzo zmysłowo i prowokacyjnie. Łatwo sobie wyobrazić było, że Patryk podszczypuje pokojówkę w gołe pośladki, albo bierze ją na biurku od tyłu. Perka posłyszała cichy śmiech i głośne kroki bosych stóp. Jej “pani” się zbliżała. Wobec tego Zosia postanowiła wejść nową rolę. Przyklęknęła na łóżku wypinając się w kierunku drzwi i zabrała się za zamiatanie wezgłowia.
Słyszała za sobą pijacki chichot Jagody, słyszała ciche kroki. Poczuła jak Wilga opuszkami palców wodzi po jej zgrabnych łydkach rozkoszując się dotykiem jej skóry.
- Co robisz… Zosiu? - zapytała lubieżnia artystka.
- Sprawdzam czy ta miotełka się do czegokolwiek nadaje. - Perka zamruczała pod dotykiem malarki i zakołysała biodrami. Spódniczka nie była w stanie w tej pozie zakryć jej majtek, więc Jagódka mogła mieć całkiem ciekawy widok.
- Niegrzeczna Zosia… nie powinnaś się zająć potrzebami swojej pani? - zamruczała pijana malarka całkowicie pozbawiona oporów. Jej język zaczął wodzić między pośladkami Perki dociskając jej bieliznę do ciała.
- Tak… co mogę zrobić dla mojej Pani? - Perka wypięła się mocniej eksponując swoje ciało na pieszczoty.
- Masz bardzo ładny tyłeczek Zosiu…- Jagoda władczo zsunęła majtki z ciała Perki by musnąć językiem jej nagą pupę. Wodziła ustami po pośladkach i pomiędzy… a dłońmi po udach.
- Chyba chcę zobaczyć… więcej ciałka Zosi. - mruczała cicho.
- A któraś część szczególnie Panią interesuje? - Perka zadrżała od tych pieszczot. Skąd nagle w Wildze tyle śmiałości? Czyżby przez alkohol?
- Nóżki są ładne… takie jakie są… tu zobaczyć chcę… - sięgnęła między uda dłonią na oślep dotykając jej łona. - Cycuszki winna też Zosia pokazać, czy aby miękk… mokra jesteś Zosiu. To nie… dobrze wychowana pokojówka winna być pruderyjna. - niewątpliwie przez Jagodę mówiło pożądanie upojone alkoholem. - Może powinnam cię związać i ukarać?
I erotyczne fantazje.

Perka przewróciła się na plecy i rozchyliła nogi sprawiając, że spódniczka podciągnęła się i odsłoniła nagie łono. Sięgnęła do góry sukienki i rozpięła pierwsze guziki odsłaniając swój stanik.
- Wybacz Pani.. z pokorą przyjmę karę za swoje zachowanie. - Jej lubieżny uśmiech ani trochę nie pasował do słów, które wypłynęły z ust.
Przyglądając się widokom klęcząca Jagoda masowała własny biust w podnieceniu. Sweterek zaczął jej w tym przeszkadzać, więc zabrała się za jego zdejmowanie… powoli i niezgrabnie, bo ręce się jej plątały, a ona nie mogła oderwać wzroku od ciała kochanki w wyuzdanej pozie.
Perka rozpięła górę sukienki, aż do momentu gdzie znajdował się pasek z fartuszkiem i przesunęła miotełką po swojej odsłoniętej skórze.
- Jak przy takich widokach można nie być mokrym, Pani? - Wyszeptała lubieżnie śledząc działania kochanki.
- Ale to ty jesteś śliczna… - mruknęła przygryzajac dolną wargę Jagoda… naga od pasa w górę nie licząc stanika, różowego i półprzejrzystego.
- Pokaż swojej Pani jak lubisz się dotykać Zosiu. - wymruczała lubieżnie.
- Tak Pani. - Zosia odłożyła miotełkę między własnymi piersiami, tak że piórka uroczo przyozdabiały ujęte koronką krągłości i sięgnęła dłońmi w dół do swojej kobiecości. Jedną dłonią rozchyliła wargi, a drugą zaczęła drażnić wrażliwy punkcik. - Tu.. tu jest bardzo przyjemnie, Pani.
- Tak… - szeptała podnieconym głosem malarka, nachylając się by przyjrzeć się lepiej. Jej własne dłonie zaciskały się na jej sprężystych piersiach. Wyglądała jak uczennica pobierająca nauki od swojej mentorki.
- Lubię też… gdy wkłada się we mnie różne rzeczy, Pani. - Perka coraz bardziej rozpalona tą zabawą, zaczęła delikatnie drżeć.
- Mów więcej Zosiu…- wymruczała podnieconym głosem kochanka, pospiesznie acz niezgrabnie podciągając długą spódnicę. Wyuzdane zachowanie i wstydliwie wyznania rozpalały Jagodę. Zaczęła też wodzić wzrokiem po miotełce i jej długim twardym trzonku.
- Może Pani pokażę? - Perka uniosła dłoń, którą tylko przytrzymywała swój kwiatuszek i podniosła miotełkę. - Choć… chyba przydałaby mi się Pani pomoc. - Zamruczała lubieżnie prężąc się na łóżku.
- Jaka pomoc? - wymruczała Jagoda już z jedną ręką poruszajacą się pod spódnicą w sugestywny sposób.
- Nakierować miotełkę. - Zosia skierowała pióropusz w stronę Jagódki i przysunęła miotełkę do swojej pupy. - Gdyby pomogłaby mi Pani mi ją wsunąć.
- Tttam? A zmieści się? - mimo tego pytania Zosia poczuła napór twardego przedmiotu powoli wciskającego się w bramę perwersyjnych doznań. Tym silniej, że drewniana rączka była karbowana dla pewniejszego uchwytu.
- Jeśli to pani… - Perka jęknęła. - … to wszystko tam wejdzie. - Powróciła do przerwanej pieszczoty kwiatuszka, pozostawiając miotełkę w dłoni Jagody.
Ta jedną rączką, niewprawnie acz powoli podbijała ten niegrzeczny zakątek” pokojówki“, sama dotykając się pod spódnicą. Niestety, choć łatwo było się domyślić po unoszących się w głośnym oddechu piersiach co tam robi, to ciężko było dojrzeć. Tym bardziej, że drewniany intruz ruszając się skupiał zmysły Zosi wokół siebie.
- Tak Pani… mocno… każe swoją niegrzeczną sprzątaczkę. - Zosia napierała biodrami na miotełkę. Wiła się na łóżku wsuwając palce w swoją kobiecość.
- Mhmm… odsłoń całkiem… niegrzeczne piersi. - Jagoda pobudzana widokami i własnym dotykiem mocniej napierała miotełką i energiczniej poruszała ręką pod spódnicą.
- Tak Pani. - Perka sięgnęła do swojego stanika i podciągnęła go ku górze odsłaniając swoje dwie krągłości. Czuła, że zbliża się do szczytu i wsunęła we własny kwiatuszek kolejny palec.
- Są śliczne… jak dwa jabłuszka, aż chciałoby się w nie wgryźć. - wysapała pobudzona Jagoda rumieniąc się i nie zaprzestając szturmów na pupę kochanki. Sama była już na krawędzi.
- Tak Pani! - Zosia krzyknęła głośno dochodząc i wygięła się w łuk na pościeli. Nie przeywając dotykania siebie malarka oglądała to przedstawienie z pożądliwością i zachwytem. Po czym sama zgięła się wpół dochodząc nagle i z głośnym jękiem.
- Jesteś prześliczna … Zosiu. - wymruczała.
- Ty też Pani… i zaszczytem byłoby dla mnie zobaczyć cię nagą. - Perka uśmiechnęła się do kochanki przesuwając wzrokiem po jej ciele i zawieszając go na jej dłoni ginącej pod spódnicą.
Jagoda zachichotała głupawo i zarumieniła się.
- Nie mogę. To nieprzyzwoite. Ale ale… gdybyś ty pierwsza zachęciła mnie rozbierając się do naga Zosiu, to może, może…- droczyła się.
- Jeśli moja Pani sobie tego życzy. - Perka przyklęknęła na łóżku pozostawiając miotełkę w swojej pupie i rozpoczęła mały pokaz dla Wilgi. Powoli rozwiązała fartuszek na plecach prężąc przy tym swoje piersi, po czym gdy ten wylądował na łóżku rozpięła do końca sukienkę. Materiał zsunął się z ramion i Zosia klęczała przed swą “Panią” już jedynie w podciągniętym staniku, czepku, pończochach, szpilkach i piórkami majaczącymi między udami. Perka rozpięła stanik i odrzuciła go na bok. - Czy mam zdjąć też resztę, Pani?
- Za chwilę… - teraz bowiem dwie dłonie pochwyciły krągłe piersi pokojówki masując je i ocierając je o siebie. Jagoda bawiła się nimi z fascynacją małej dziewczynki. - Są cudowne.
- I w całości należą do Pani. - Perka zakręciła radośnie pupą niczym piesek. Poczuła jak miotełka poruszyła się w jej wnętrzu, a piórka połaskotały pośladki.
- Mhmmm… mam ochotę je mieć. - wymruczała Jagoda nachylając się i liżąc twarde szczyty miętoszonych piersi.
- To wspaniałe Pani… - Perka ponownie poruszyła biodrami i znów… ta miotełka okazywała się być niesamowicie przyjemną zabawką. - Czy.. czy mogę cię dotknąć, Pani?
- Nie… jeszcze nie… jestem grzeczna. - zełgała ssac twardy karmelek zdobiacy jej pierś. - Poza tym… jakbyś chciała mnie dotknąć?
- Ja… jestem sprzątaczką… chciałabym wymyć Panią… każdy zakamarek. - Perka pomrukiwała zadowolona. Nie mając co zrobić z dłońmi sięgnęła do miotełki i zaczęła nią poruszać.
- Ale ja tam jestem bardzo brudna… moje mokre majteczki lepią się do ciała. - pomrukiwała Jagoda kąsajac nagi biust Perki.
- Możesz mnie rozebrać Zosiu… i zrobić mi przyjemnie. - jęknęła w końcu cichutko.
Perka sięgnęła do spódnicy Jagody i zsunęła ją w dół.
- Pani nie jest brudna… Pani jest umorusana w najsłodszym nektarze świata. - Perka wyszczerzyła się i sięgnęła pod majteczki Wilgi. - Z przyjemnością go spiję.
- Taka Zosia uczynna… - zachichotała Jagoda kładąc się na łóżku w półprzeźro staniku i podobnych majteczkach. Odparła się stopami o łóżko i uniosła biodra ułatwiając zdjęcie bielizny.
Perka zsunęła przemoczone majtki swojej Pani i od razu przystąpiła do porządków. Jej język wędrował po rozpalonej skórze ud i wargach malarki nie zanurzając się jeszcze.
Ta oddychała pospiesznie poddając się pieszczocie i głaskała dłonią pokojówkę po głowie. Lekko napierała podbrzuszem na kochankę.
- Bądź bardzo dokładna w sprzątaniu, bo cię ukarzę. - zachichotała cicho.
- Dobrze Pani. Wykonam każde polecenie. - Język Perki zaczął delikatnie wodzić po płatkach Jagody zlizując każdy ślad wilgoci.
- Kkażde ? - zapytała rozpalonym głosem Jagoda, uniosła lewą nogę i przesunęła stopą po boku kochanki i zaczęła delikatnie trącać nią piórka wystające z tyłeczka, a przez to poruszyła lekko samą rączką tkwiącą w pokojówce.
- T..tak Pani. - Perka przerywała pieszczoty na jak najkrócej. Dotarła do wrażliwego punktu. Jagody i zaczęła go bardzo dokładnie myć nie chcąc zaniedbać żadnej fałdki. Drażniona pupa przyjemnie podniecała zachęcając do starannej pracy.
- A jakie wyuzdane rzeczy… robiłaś Zosiu… opowiedz swojej pani... - jęknęła Wilga prężąc się pod wpływem. Jej dłonie spoczęły na własnym biuście masując go, gdy stopa co chwilę muskała miotełkę.
- Nie chce… przerywać… mycia pani. - Każde słowo akcentowało długie liźnięcie.
- Głębiej języczkiem. - pisnęła cicho Pani i lekko zadrżała. - Tylko nim.
Perka bez słowa wykonała polecenie sięgając jak najgłębiej. Smakowała wilgotne i rozgrzane wnętrze kochanki, słysząc jej nerwowy oddech i czując przypadkowe muśnięcia miotełki. Wilga była blisko, gdy dociskając władczo dociskała twarz kochanki do łona. Perka zgodnie z obietnicą była delikatna i jej ruchy mimo, że jak najgłębsze były powolne i ostrożne.
Głośny jęk i naprężenie się ciała oznajmiło Zosi, że jej “Pani” doszła i intensywnie. Zresztą oznaki tego sama posmakowała.
- Może… może… teraz rozbierzesz się już całkiem do naga… Zosiu? - zasugerowała cicho Wilga przyglądając się kochance między swoimi udami. Po czym zadecydowała łaskawie.
- Miotełkę możesz zostawić. Jeśli chcesz.
- Jeśli moja Pani tego sobie życzy. - Perka zdjęła czepek, a po nim szpilki i pończochy. Zakręciła pupą poruszając miotełką niczym ogonkiem. - Co teraz moja Pani?
- Myślę że chcę cię podotykać. - zachichotała cicho malarka muskając nieśmiało uda rudej kochanki, gdy obie usłyszały głos Ruty.

- Tu się ukryły nasze ptaszki. - Marylka była naga, pijana i podniecona… podobnie jak obejmująca ją Świerga.
- Nieładnie tak bawić się bez nas. - dopowiedziała blondynka i zmarszczywszy brwi spytała. - A w co w ogóle się bawimy?
- W dotykanie mnie… warunek. Pani rozkazuje. - Wskazała na Jagodę. - I ogonek musi zostać. - Zamachała pupą eksponując miotełkę.
- Może być. - dwie czarownice podeszły do łóżka i wdrapały się na nie osaczając Perkę ze wszystkich stron.
- Wy dotykajcie… ja popatrzę… narysuję może?- to pytanie było bardziej Zosi, bo Świerga już całowała szyję rudej czarownicy brutalnie ściskając jej pierś, a Ruta lizała drugą sięgając palcami do kobiecości Perki i poznając tę jaskinię pożądania ciekawskimi opuszkami. A sama Pani przyglądała się temu z wyraźnym podnieceniem.
- Pani może robić co chce. - Zosia zamruczała z zadowolenia.
Tyle że Pani nie miała ochoty odrywać oczu od molestowanej służki. Zamiast tego sama zaczęła pieścić swój wrażliwy punkcik paluszkiem. A Perka czuła jak rozgrzane figlami ciało stało się zabawką w rękach dwóch czarownic , jak jej piersi są ściskane i lizane, jak między udami figlują palce Ruty, a… Świerga chwyciła za miotełkę, a choć nie próbowała jej wyjmować to… poruszała nią… sprawiając że karbowana rączka znów przyjemnie drażniła wnętrze Zosi.
Perka jęknęła głośno gdy na jej tylny otworek znów przypuszczono atak.
- Jak dobrze. - Zaczęła się poruszać nabijając się na palce i miotełkę. - Czy… czy ma Pani jakieś życzenie?
- Jja..nie wiem…- pisnęła bawiąca się paluszkami w swoim intymnym zakątku malarka.
- A ja wiem…- szeptała blondynka. - Ruta… przejmij pałeczkę, ja zajmę się Panią.
Podkradła się na czworaka do podnieconej i przerażonej Jagody, mruknęła. - Nie martw się, będę delikatna… i wypinając pupę w kierunku pozostałych dwóch czarownic pochyliła się i zaczęła lizaś lono Jagody. Wilga początkowo popiskiwała ze strachu, by następnie jęczeć z rozkoszy. A Perka przyglądał się temu, czując jak tyłeczek podbijany miarowymi ruchami dłoni Marylki, która poruszała miotełka i pieściła ciało Zosi pocałunkami na piersi i palcami poruszającymi się w jej kwiatuszku.
Perka podsunęła się i sięgnęła językiem do kwiatu Asi. Także była delikatna, powoli przesuwając językiem po wilgotnej kobiecości.
Świerga zamruczała zmysłowo i mocniej wypinając tyłeczek zacisnęła dłonie na udach mocno rozchylając nogi pojękującej Jagody. Malarka odchyliła się do tyłu wypinając do góry biust i pieszcząc go jedną dłonią poddawała się językowi pieszczącej ją blondynki. Ruta zaś zostawiła w spokoju kwiatuszek Perki. Teraz i tak jej było niewygodnie tam sięgać. Zamiast tego zabrała się za całowanie i lizanie pleców Zosi i powolnych ach mocnych ruchach karbowanej rączki w pupie rudej kochanki. Perka czuła jak myśli umykają gdy otoczona kochankami oddawała się przyjemności. Czując jak zbliża się do szczytu przywarła mocniej ustami do kwiatu Aśki ssąc go mocno.
To było jak reakcja łańcuchowa.Najpierw ekstaza wstrząsnęła ciałem Zosi, potem intensywnie doszła Joanna, następnie Jagoda krzyknęła z rozkoszy.
- Mam nadzieję, że jeszcze nie wymiękacie. - zachichotała lubieżnie Marylka. - To dopiero początek.-
I miała rację.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-10-2018, 14:01   #63
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
25 marca


Poranek na kacu

Głowa… bolała straszliwie, w ustach… pustynia. Świat był piekielnie głośny i boleśnie jasny. A żołądek chciał zwrócić zawartość. Perka obudziła się w plątaninie kobiecych ciał z urwanym filmem. Cała pupa jej była obolała, a ciało zesztywniałe. Przesadziły wczoraj… i z alkoholem i seksem. Dzisiaj Zofia odczuwała skutki tego faktu. Ostrożnie usiadła na łóżku i przetarła twarz. Będzie musiała zrobić wywar, który postawi je na nogi i na pewno użyć maści. Rozejrzała się po łóżku oceniając stan pozostałych czarownic i starając się sobie przypomnieć co dokładnie robiły.Pozostałe trzy dziewczęta spały mocno wykończone wczorajszymi doznaniami. Marylka, z wypiętym tyłeczkiem, z którego to wystawał pióropusz pierza. Perka z trudem przypomniała sobie jak sama wciskała miotełkę w wypięte pośladki czując jednocześnie spragniony języczek Jagody na swej kobiecości i silne palce wilczycy we własnym tyłeczku. To była dzika orgia wczoraj, ale chyba poza nią nie działo się nic więcej.
Z trudem podniosła się z łóżka i wychodząc z sypialni wyjęła z torby lekarskiej resztkę maści. Nasmarowała się, opierając się o blat w kuchni i nastawiła kawiarkę. Dopiero po tym ruszyła na stryszek by wziąć zioła, z których mogłaby przygotować lekarstwo na kaca. Idąc oceniła w jakim stanie jest dom. Nie było łatwo się jej skupić, gdy walczyła z mdłościami przy każdym kroku, ale… poza porozrzucanymi w kuchni ubraniami, nie zauważyła bałaganu. Trochę lepiej
się poczuła na stryszku, gdy płuca i nozdrza wypełnił aromat wielu ziół. Świerga miała imponujące zapasy. Perka wybrała niezbędne składniki opierając się o ściany i uważając na każdy krok wróciła do kuchni by przygotować napar na bazie kawy. Nastawiła wodę i zabrała się za ucieranie ziół szepcząc po cichu urok. Gdy wrzuciła wszystkie składniki do wrzątku powietrze wypełnił aromat łagodzący nieco kręcenie w głowie. Patrzyła ja zioła wbrew normalnym zasadom rozpuszczają się w wodzie tworząc gęstą zawiesinę. Perka wzięła kawę i szepcząc kolejny urok wymieszała ją z naparem.
Z każdym łykiem czuła się lepiej, ból znikał, energia wstępowała w kończyny, mdłości znikały. Z każdym łykiem wracał apetyt na życie. W takiej właśnie sytuacji zastał obraz nędzy i rozpaczy w białej koszuli, o imieniu Jagoda. Niestety, blada na twarzy czarnulka nagle “zzieleniała” i obróciwszy się na pięcie pognała na dwór, do wygódki.
Perka nalała kawy do kubków. Dwa zaniosła do sypialni, a z trzecim ruszyła za przyjaciółką popijając cały czas własną porcję. Pozostawiwszy dwa kubki przy ciałach i dowodach “zbrodni” Zosia na dworze dostrzegła otwartą wygódkę i bladą pupę wypiętą w pełnej krasie. Odgłosy jakie słyszała, pozwalały stwierdzić… że coś z trudem próbuje przejść przez gardło Wilgi.
Zosia podeszła do niej.
- Mam coś co powinno pomóc. - Perka delikatnie poprawiła koszulę malarki osłaniając jej zaczerwienioną pupę. - Dasz radę wziąć dwa łyki?
- Nie wiem… ja chyba umieram. - wydusiła z siebie okularnica zobojętniała na cały świat, ale po chwili zdołała usiąść na podłodze i drżącą dłonią sięgnęła po kubek.
- Wypij choć odrobinę z resztą powinno być już łatwiej. - Perka podała jej naczynie i popijając swoją kawę rozejrzała się po okolicy.
Jagoda wypiła łyk, potem drugi, trzeci… łapczywie piła płyn i wracały jej kolory. I odzyskiwała dobre samopoczucie, bo…
- Dlaczego ty jesteś goła ?!- pisnęła nagle zawstydzona. - I to na polu?
Pośrodku bagien, gdzie żaden przystojny parobek nie mógłby jej podejrzeć.
- Byłam w podobnym do ciebie stanie. - Perka uśmiechnęła się dopijając napar. - Ostatnią rzeczą o jakiej myślałam było ubieranie się. Wracamy? Zrobię śniadanie.
- O Boże co ja wczoraj robiłam? I to tak.. Ja się chyba spalę ze wstydu. To nie byłam ja. Co było w tej kawie wczoraj? - zaczerwieniła się malarka. Bimber… choć właściwie była to kawa w bimbrze.
- Chyba to co kupiła Marylka we wsi. - Zosia wyszczerzyła się i nachyliła się tak, że jej piersi zawisły tuż przed oczami Jagody. - Ja pamiętam początek i… było mi bardzo miło moja “Pani”.
- Nie mów tak. Ja… nie jestem taka. Nie potrafię… rozkazywać. A tobie nie powinnam. - czerwona na twarzy Wilga zacisnęła uda.
- Czemu nie powinnaś? To tylko zabawa w łóżku. - Perka wyciągnęła do niej dłoń prostując się, tak by pomóc malarce wstać. - A rozkazywanie całkiem dobrze ci wychodziło.
- Bo… bo… mnie to peszy, że wzięłam cię pod obcas i robiłaś wszystko co chciałam….- dukała cicho Wilga wstając i zapiszczała na granicy słuchu. - ...i podnieca.
Po czym szybko zmieniła temat. - Jakie teraz mamy plany?
- Hm… skoro cię to podnieca.. to jeśli będziesz miała jeszcze ochotę z przyjemnością znów stane się twoją pokojóweczką, albo kimkolwiek innym. - Perka ucałowała malarkę z zaskoczenia. - Teraz proponuję śniadanie.
- Pójdę się ubrać. Przynieść tobie jakieś ubrania? Mam się cała zakryć? - wymruczała niewyraźnie dziewczyna próbując nerwowo poprawić okulary. Ale zorientowała się że nie ma ich na nosie. - Podo… bał mi się twój striptiz… i to… co one robiły z tobą.
Mała voyerzystka .
- Nie musisz się w ogóle ubierać. Ja chętnie przez chwilę się pokręcę tak jak jestem. - Perka objęła malarkę w pasie i poprowadziła w stronę domku. - Jak będziesz chciała będą mogły zrobić ze mną jeszcze więcej na twoich oczach. Myślę, że się zgodzą.
- Ja się czuję dziwnie… bez ubrania. - mruknęła wstydliwie Jagoda. - i nie musisz się dla mnie poświęcać.
- A co jeśli miałam z tego dużo frajdy? - Zosia zaśmiała się cicho. - Nie przejmuj się. Ja naprawdę lubię seks… w wielu formach.
- Zauważyłam. - odparła czarnulka odsuwając się od kochanki, gdy dotarły w okolice sypialni. Pozostałe dwie spały jeszcze... jak zabite. To był mocny bimber i długa noc.
- To ja się biorę za śniadanie. - Perka zgarnęła fartuszek, którego poprzedniego dnia używała Marylka i go założyła. - Masz ochotę na coś konkretnego?
- Pytasz o jedzenie czy coś innego? - zażartowała dwuznacznie Jagoda i dodała po chwili. - Coś lekkiego. I żadnego alkoholu.
- Dobrze. - Perka mrugnęła do niej i zabrała się za przygotowywanie sałatki dopijając przy okazji końcówkę leczniczej kawy. Sama miała ochotę na coś cięższego, więc uznała że zrobi jeszcze jakieś tosty z szynką.
- Na pewno… wszystko z nimi dobrze? - Jagoda wróciła ubrana w białe pantofelki, białe pończochy i czarną spódniczkę. Biała bluzka i czarna skórzana kurteczka dopełniały obrazu. Splecione włosy i okulary na nosie dopełniały stroju w którym Wilga czuła się dobrze… acz który nie pasował do zagrody. - Nie budzą się.
Perka odstawiła śniadanie na stół.
- Mogą być po prostu bardzo zmęczone. - Podeszła do Jagody i zajrzała do sypialni. - Jeśli chcesz mogę sprawdzić. Próbowałaś je budzić?
- Nnnie nie próbowałam. Nie wiem co powinnam, co my powinnyśmy zrobić? - zakłopotała się okularnica.
Zosia podeszła do łóżka i przyklęknęła na nim. Delikatnie przesunęła dłońmi po plecach śpiących czarownic obserwując przy tym ich oddech. I wtedy ją lekko zemdliło. Wczoraj nic nie poczuła, ale dziś odór gorzelni, który wydobywał się z ust obu czarownic, był wyraźnie wyczuwalny. Musiały wypić cały bimber wczoraj. W każdym razie były mocno ululane.
Perka była ciekawa czy uda jej się je obudzić tak jak lubiła budzić Jagodę. Sięgnęła dłońmi niżej odsuwając swoją twarz od oddechów obu kobiet i wsunęła palce jednej dłoni w kwiat Marylki, a drugiej w kwiat Aśki. Niestety… poza pomrukami i zwiększeniem wilgotności w pewnych miejscach, nie było żadnej reakcji.
Za mocno się spiły… może później.

Perka wysunęła wilgotne palce i obejrzała się na Jagodę.
- Wygląda na to, że wszystko z nimi w porządku. Choć jak chcesz mogę próbować dalej. - Uśmiechnęła się odrobinę lubieżnie już zastanawiając się ile palców tym razem wsunąć w czarownice i gdzie.
- No nie wiem… one śpią… - zawahała się Jagoda zaczerwieniona twarzy. - Może nie powinnyśmy ?
- Przyznaj, że ci się podoba. - Zosia wsunęła ponownie palce w czarownice tym razem dodając po jeszcze jednym i zaczęła się śmiało zabawiać wewnątrz ich kwiatuszków.
- Wypinasz śliczną pupę zua kobieto…- zaperzyła się Jagoda w towarzystwie jęków i pomruków śpiących czarownic. Przygryzała wargę przyglądając się działaniom kochanki.
- I wcale nie podoba ci się ten widok. - Perka zakręciła pośladkami i dopchnęła po kolejnym palcu, coraz intensywniej zabawiając się z kobiecościami dwóch śpiących czarownic.
- Twoja pupcia… mi się podoba… - mruknęła zawstydzona Jagoda przy głośnym jęku Marylki. Zaciskała dłonie na rąbkach drobnej spódniczki.
- Yhym… i nie masz ochoty się nią zająć? - Zosia rozchyliła nogi przyspieszając jednocześnie ruchy rąk.
- Wiedźma… - syknęła gniewnie Jagoda, ale Perka posłyszała kroki. A potem muśnięcia języka poczuła między pośladkami, a potem palce w kobiecości, od razu wiele i głęboko. Nie była delikatna.
- Tak… najgorsza wiedźma na świecie. - Zosia sama poruszyła biodrami nabijając się na palce Wilgi i dostosowała tempo w jakim atakowała kobiecości pozostałych czarownic do ruchów malarki. Ruchy palców w kobiecości Perki były energiczne i zaskakująco brutalne. Jagoda musiała być wściekła na siebie, że dała się kochance podpuścić.
- Zosiu… zlituj… dobij…- jęknęła z trudem Marylka do której świadomości dotarły pieszczoty rudowłosej.
A ta sama agresja przekładała się na ataki Perki.
- Tak.. Jagódko, tak jest cudownie. - Jęknęła głośno z trudem utrzymując się w pozycji, która umożliwiała jej pieszczenie czarownic.
- Głowa mii pękaaa… - jęknęła Ruta, a Jagoda liżąc pośladki kochanki wciskała paluszki nie dając jej chwili spokoju, ani nie okazywała litości.
Perka uwolniła ją od swoich ataków skupiając się na wciąż śpiącej Aśce.
- Na.. stoliku.. kawa… - Jęknęła głośno czując jak Wilga szybko popycha ją ku szczytowi.
- Zatruta? Bo tylko… szybka śmieerć może… mi pomóc. - jęczała Ruta na czworaka czołgając się do stolika. A Świerga zaczęła pomrukiwać, ale nadal opierała się pobudce. Wilgę zaś pochłonęła zabawę kwiatuszkiem kochanki. Perka sięgnęła umoczonymi w kwiecie Marylki palcami do pupy wilczycy i bez skrupułów zanurzyła od razu dwa rozpychając się w ciasnym wnętrzu. Ciało wilczycy się sprężyło czując te intruzy w sobie.
- Do licha… Jesteś nienasycona… - odparła Ruta po kilku łykach kawy. - Jagódka ci nie wystarcza.
- Chciałam was obudzić i tak… jesteście bardzo odporneee.. - Ostatnie słowo przerodziło się w głośny jęk.
- Wiadro wody mogło być skuteczniejsze. - mruknęła Marylka uśmiechając się lubieżnie i obserwował a zabawy malarki ciałem Perki. - Obudziłaś mnie. Co zrobimy z tym faktem?
- Pomóż z Aśką! - Perka krzyknęła dochodząc i opadła na plecy Aśki wbijając swoje palce aż po nasadę.
- Dajmy jej spokój. Wstanie jak zechce. - mruknęła Marylka powoli sięgając do tyłu i wyjmując z pupy intruza. - Jak to się tam znalazło ?
- To chyba ja… - Perka wyjęła palce z ciała wilczycy i westchnęła ciężko. - To… śniadanie?
- Dobry pomysł… zgłodniałam, a wy? - stwierdziła z uśmiechem Ruta.
- Jedzenie jest już gotowe. - Perka obróciła się i ucałowała Wilgę. - Dziękuję.
- I tak jestem na ciebie zła. - skłamała Jagoda kiepsko.
- Jakie jedzenie? - zaciekawiła się Marylka naciągając na pupę pierwsze majtki jakie zauważyła.
- Sałatka i tosty. - Perka usiadła na łóżku i objęła Wilgę w pasie. - Błagam moją Panią o wybaczenie albo… o odpowiednią karę.
Jagoda zadrżała w podnieceniu i zawstydzeniu. - Nnnie mmóów ttak.
- Nie chcę by była Pani na mnie zła. - Perka otarła się o nią eksponując swoje skryte jedynie za fartuszkiem piersi.

Szepty, przebieranki, żarciki

Jagoda ścisnęła pośladek kochanki nie mogąc oderwać uwagi od dekoltu. Okularnica poczekała aż Marylka wyszła i mruknęła liżąc ucho Perki. - Ubierz się dla mnie seksownie i spotkajmy się później na stryszku.
- Mam się przebrać po śniadaniu, moja Pani? - Zosia uśmiechnęła się do Wilgi.
- Tteraz… chcę patrzeć jak się ubierasz tylko dla mnie…- zadecydowała Wilga po długim wahaniu. - I jestem pobudzona przez ciebie.
- Dobrze moja Pani. - Perka puściła kochankę i zdjęła z siebie fartuszek. Wypinając się i kręcąc pupą zaczęła przeglądać swoje rzeczy starając się wybrać sobie coś seksownego. Musiała przyznać, że ta nietypowa rola bardzo ją bawiła i podniecała. W końcu wybór padł na komplet czerwonej koronkowej bielizny i kolejną letnią sukienkę.

Gdy Perka ja założyła, koronka stanika bezwstydnie wystawała z głębokiego dekoltu.
- Czy tak jest dobrze moja Pani?
- Mhmm mhmm. - stwierdziła energicznie Jagoda potakując pospiesznie, a potem miętoląc dłońmi rąbki spódniczki. - A ja?
- Pyta Pani czy mi się podoba, czy coś dla niej znajdę czy też o to czy się nią zajmę? - Perka podeszła do Jagody i ponownie ją objęła.
- Ja nie wiem… - bez alkoholu artystka miała problemy z utrzymaniem dominującej pozy.
- Wobec zacznijmy od tego… Bardzo mi się Pani podoba. Uwielbiam skromne ubrania Pani i odkrywać to co pod sobą skrywają. - Zosia zsunęła się na kolana i sięgnęła dłońmi pod spódniczkę Jagody. - Z przyjemnością zaproponuję coś co wyeksponuje walory Pani. - Delikatnie sięgnęła do majteczek Wilgi planując je zdjąć.
- Podoba mi się… - szeptała coraz bardziej podnieconym głosem dziewczyna i zaczęła podwijać sukienkę Perki. - Rozbierz i wypieść swoją Panią… - gdy pożądanie brało górę Wilga stawała się władcza. - A potem pokażesz mi… w czym cię podniecam.
- Pani podnieca mnie w każdym stroju. - Perka opuściła majteczki Jagody na ziemię i podniosła się by zdjąć resztę garderoby. - Czy mogę Panią pocałować?
- Komplemenciara… - pokraśniała na twarzy okularnica. - Ale się tak nie wywiniesz łatwo. I tak… pozwalam ci mnie pocałować.
Perka przywarła ustami do kochanki i sprawnym ruchem rozpięła i opuściła spódniczkę malarki. Po chwili dołączyła do niej kurteczka i koszula. Zosia rozbierała swoją panią zachłannie bez skrupułów korzystając z każdej z okazji by pomiętosić wszystkie krągłości.
A malarka poddawała się jej pieszczotom jak władczyni zabiegom swojej służby. W końcu nogi odmówiły jej posłuszeństwa i usiadła na łóżku z szeroko rozchylonymi udami i wyraźnym pożądaniem między nimi. Perka przyklęknęła między nimi i przysunęła swoją twarz do kwiatu Jagody.
- Czy Pani ma jakieś specjalne życzenia? - Jej język przejechał po raz pierwszy po kwiecie malarki zgarniając nieco wilgoci.
- Tylko delikatnie, tylko ustami i języczkiem… możesz zacząć od stópek i nóg i przejść wyżej tam gdzie masz ochotę… - mruknęła kapryśnie artystka, by po chwili dodać spolegliwie. - Chyba że ci się nie podobają, to wtedy nie.
Perka uniosła jedną z nóg malarki i zaczęła ją całować. Powoli i delikatnie. Przesuwając językiem między palcami i powoli zmierzając ku górze. Wycałowała kostkę Jagody, jej zgrabną łydkę. Poświęciła dłuższą chwilę jej zagięciu w kolanie i ułożyła pierwszą nogę na swym ramieniu, tylko po to by sięgnąć po drugą i ofiarować jej takie same pieszczoty.
- To miłe. - mruknęła drżącym głosem Jagoda przyglądając się łakomie pieszczącej jej kochance. - Bardzo miłe… - jęknęła coraz bardziej podniecona. - A jak się do tego przyzwyczaję, co wtedy?
- Wtedy pozbędziesz się Pani zbędnej służki. - Perka dotarła do kwiatu kochanki i zaczęła zasypywać go delikatnymi pocałunkami.
- Chyba naaa oodwrót… cały czas będzieesz chodziiiła w libeerii pokojóówki i zrzucała ją na mój kapprys. - pojękiwała rozpalona pieszczotami Jagoda szerzej rozchylając uda. - A wyglądaszsz zachwycającooo wiesz?
- Cieszy mnie, że moja Pani tak uważa. - Perka przywarła ustami do kwiatu kochanki i sięgnęła językiem w głąb.
- Twoja Panii… baardzo tak uważa. - jęknęła malarka głaszcząc dłonią głowę kochanki, a drugą masując karmelek zdobiący jej własną pierś. Perka uśmiechnęła się mimo iż kochanka nie mogła tego zauważyć i przystąpiła do intensywnej pracy. Zapach Jagody podniecał przyjemnie więc dłonią, której i tak nie mogła używać sięgnęła do własnych majteczek i zaczęła się pieścić.
Jej Pani nie zauważyła tej niesubordynacji zajęta przeżywaniem własnej rozkoszy i zaciskaniem kobiecości na pieszczącym ją języku. Jagoda zadrżała i doszła z krzykiem.
Perka grzecznie pocałowała rozpaloną kobiecość kochanki na pożegnanie i wysunęła dłoń z własnych majteczek.
- Czy moja Pani ma jeszcze jakieś życzenia?
- Strój dla mnie. W czym bym cię podnieciła? I sama bielizna nie wystarczy. - mruknęła cicho Zosia. - Całe ubranie.
- Jesteście cholernie głośne… - odezwała się z jękiem Świerga.
Perka podniosła się poprawiając sukienkę i podeszła do torby z rzeczami Wilgi. Wydobyła z niej komplet białej bielizny, który jej kupiła.
- Na stoliku masz napar. - Odezwała się nie patrząc na Joannę. - A w kuchni czeka już śniadanie… chyba że Marylka wszystko zjadła.
Podeszła do swoich rzeczy i wydobyła z nich następną
sukienkę.

Wręczyła ją razem z bielizną Wildze.
- Czy moja Pani zechce się w to ubrać? - Spytała z uśmiechem.
- Nie lubisz wiele zakrywających sukienek, co? - pisnęła zawstydzona czarnulka ubierając seksowny biały komplecik bielizny.
- Założę…- dodała cicho, a Aśka mruknęła. - Chcę jeszcze poleżeć. W ciszy.
- Dobrze. Mam nadzieję, że moja Pani jest nieco głodna bo jej soczki pobudziły mój apetyt. - Perka mrugnęła do Wilgi przyglądając się jak ta się ubiera.
- Dziwne… bo to ty jadłaś… - zażartowała speszona okularnica ubierając się powoli, ale mało zmysłowo. Jak spłoszona dziewica stojąc zawsze tyłem lub bokiem do kochanki.
Perce to nie przeszkadzało. Lubiła tą wstydliwą wersję Jagody równie bardzo co jej władczą stronę.
- Owszem. To był bardzo smaczny aperitif. - Zosia zaczekała aż malarka skończyły i podając jej ramię wyprowadziła ją z sypialni. Jagoda objęła jej ramię i tuląc się do niej.
- W takich chwilach potrafię uwierzyć, że nasza wycieczka nie będzie miała końca. - zachichotała, gdy dochodziły do kuchni w której pałaszowała posiłek Marylka. Perka doprowadziła Wilgę do stołu i odsunęła dla niej krzesło.
- Chciałabyś by tak było? - Perka uśmiechnęła się ciepło do Jagody i usiadła naprzeciwko niej.
- Trochę… przedtem byłam samotna. Ale to samolubne zrzucać na ciebie moje problemy. - bosa acz okryta pończoszką stopa Wilgi muskała łydkę kochanki pieszczotliwie. Perka zamruczała z zadowolenia i wzięła się za jedzenie.
- Nawet jeśli nie będzie to podczas wycieczki… myślę, że będę obok. - mrugnęła do Wilgi i zerknęła na siedzącą obok Marylkę. - Jak śniadanie?
- Dobre dobre… długo wam zeszło w sypialni? Maskowałyście zgon Świergi czy co? - zażartowała Ruta, gdy stopa Wilgi muskała prowokująco nogi Zosi.
- Yhym… nie zaglądaj pod łóżko. - Perka rozchyliła uda, zachęcając kochankę do dalszych działań.
- Echch… świntuszki świntuszki. - zaśmiała się Ruta i zajęła się zmywaniem po swoim posiłku korzystając z wody wypełniającą pobliską balię.

- Namówisz Marylkę, by wymasowała ci biust? - mruknęła konspiracyjnie okularnica, wodząc stopą po udach Perki.
Zosia uśmiechnęła się szeroko. Jagódka rozkręcała się i wyraźnie miała z tego coraz więcej frajdy.
- Za to ty jesteś niepokojąco grzeczna. - Perka uśmiechnęła się do Marylki gdy ta na nią zerknęła. Ujęła swój biust i uniosła go nieco. - Zupełnie jakbyśmy ci się już nie podobały.
- Och… czyżby fakt, że łażę tylko w majtkach czynił mnie nagle grzeczną w tym gronie? To wy jesteście ubrane. - Marylka obeszła stolik kuchenny przytuliwszy się do pleców Jagody wpatrywała się łakomie w prezentowany przez Perkę biust. - To jakie mamy plany na ten dzień? Bimber już nam się skończył.
Perka zsunęła sukienkę z ramion odsłaniając ujęty w stanik biust.
- Ja mam plan uzupełnić zapasy i dać się nieco podotykać. - Zsunęła ramiączka stanika odsłaniając swoje krągłości. - Masz ochotę?
- Skoro tak ładnie kusisz, a my na tym bezludziu i tak nie mamy nic lepszego do roboty? - spytała retorycznie Marylka odrywając się od Jagody. Zaszła Perkę od tyłu, przesunęła palcami po szyi, musnęła obojczyki i nachylając się zsunęła niżej. Pochwyciła za ukryte pod stanikiem piersi Perki i zaczęła pieszczotliwie ugniatać ów biust. Powoli ściskała i ocierała o siebie piersi, Zosia czuła też stópkę swej Pani pocierającą jej łono przez majteczki, powoli i z rozmysłem. Zofia stała się zabawką obojga jej kochanek.
- Będę potwornie rozpieszczona po pobycie tutaj. - Perka jęknęła cicho i zaczęła napierać delikatnie biodrami na pieszczącą ją stópkę.
- Oj tak… - mruknęła pobudzona Marylka mocniej ściskając biust i ocierając piersi o siebie pod ubraniem rudej czarownicy. -... tak sobie… myślę… - wyobyła owe skarby na wierzch. - … że ten rytuał z wczoraj…-
Stopa Jagody władczo masowała łono kochanki, mimo że pończoszka już przemokła.
- … niekoniecznie możemy nim szukać koszmarów, prawda? - zasugerowała z lubieżnym uśmiechem Ruta.
- Chyba… miałybyśmy problemy z powrotem. - Perka drżała coraz mocniej pojękując za każdym razem, gdy stopa Wilgi ocierała się o jej wrażliwy punkcik.
- Pewnie tak… a szkoda… - zgodziła się z nią Marylka pocierając kciukami twarde karmelki zdobiące piersi jej ofiary. - … bo to byłaby niezła jazda.
Jagoda zaś patrzyła czerwona ze wstydu i podniecenie nie mogąc oderwać wzroku od obu czarownic i nie przerywała napierania zgrabną stopą na rozpalony zakątek Zosi.
- Tttak… w ostatnim śnie miałam lisi ogon… był mega wrażliwy. - Perka ocierała się o stopę Wilgi napierając piersiami na dłonie Marylki.
- A mi się śnili jaskiniowcy z wielkimi maczugami. - odparła beztrosko Marylka drapieżnie ściskając prężący się biust. - Hmmm… a może nie był to sen, tylko zlot harleyowców? W każdym razie maczugi były duże.
- Opowiedz o swoim śnie… - poprosiła Jagoda próbując stopą sięgnąć pod bieliznę Perki. Tyle że ta lepiła się już do ciała.
- Miałam lisi ogon, a Asia taki króliczy… bawiłyśmy się nimi… - Perka zaczynała mieć problemy z koncentracją. - Chciałam… chciałam by mnie wzięła jak mężczyzna… i wtedy wyrósł jej… a potem… drugi. Brała mnie w oba… otworki.
Marylka mocniej zacisnęła palce na piersiach Perki uśmiechając lubieżnie.
- Oj… to my się martwiłyśmy, a wyście się bawiły. - skarciła rudą czarownicę kąsając płatek uszny i delikatnie pociągnęła za jej szczyty piersi. - A o czym marzysz w tej chwili?
Jagoda nie mówiła nic zszokowana i pobudzona wyznaniem Zosi.
- Hmm… - Perka wygięła się w łuk by spojrzeć na Marylkę. - Byście mnie stłamsiły jak tamtej nocy w hotelu.
- Najpierw chcę dostać coś od ciebie. - mruknęła podniecona Ruta. Puściła piersi kochanki, by wleźć na stół. Stanęła przed nią i powoli zsunęła mokre majteczki do połowy ud, a potem z pomocą grawitacji i zmysłowego kręcenia biodrami pozwoliła im całkiem opaść. Usiadła na stole, szeroko rozłożyła nogi i wypięła biodrami ku Zosi. Chwyciła za włosy i władczo przyciągnęła jej twarz do swojego łona i rozpalonej kobiecości. Zaś Jagoda nie przerywała tortury stopą, ba… udało się ją wsunąć w końcu pod majteczki Zosi i pocierać nią jej podbrzusze niecierpliwie.
Perka powstrzymała rozbawienie i posłusznie pochyliła się opierając się dłońmi o nogi Ruty. Masując jej uda przywarła ustami do rozpalonego kwiatu Marylki i od razu sięgnęła w głąb jej kobiecości swoim języczkiem.
- Mmmm… twoje argumenty są bardzo przeeekonujące. - mruczała Ruta wyraźnie podniecona, gdy Perka smakowała jej pożądanie, nacierała kobiecością na usta kochanki głaszcząc ją leniwie po głowie, tak jak Zosia dociskała swoje łono do stopy okularnicy.
Perka przytaknęła ale tylko po to by podrażnić nosem wrażliwy punkcik Marylki. Czuła jak z każdą chwilę zbliża się do szczytu i liczyła tylko na to, że kobiecość Ruty zagłuszy jej okrzyk.
Figlarna zielarka pojękiwała głośno i wiła się pod liźnięciami Zosi. Jej gibkie ciało prężyło się, gdy pieszcząca ją czarownica dotarła na szczyt.
- Czyżby wam się nudziło? - cała trójka posłyszała głos Świergi. Blondynka stała w drzwiach w kolorowym t-shircie i bokserkach.
Perka zignorowała wilczycę, dalej pieszcząc Rutę. Jej dłonie coraz zachłanniej pieściły uda zielarki zbliżając się do pośladków Marylki.
- My nic… tylko tak. - stropiła się Jagoda grzecznie odsuwając stopę od kochanki. Perka czuła jak drżąca i pojękująca Ruta wyprężyła się dochodząc z głośnym krzykiem.
Zosia oblizała usta z uśmiechem i obejrzała się na wilczycę.
- Jeśli jesteś głodna jest jeszcze nieco śniadania.
- Dzięki. A wy planujecie figlować przez cały ranek? - zapytała gospodyni wodząc spojrzeniem po trójce czarownic.
- I może uprowadzić kogoś z wioski i wykorzystać. - uśmiechnęła się Ruta.
- Z wioski nie. Jest pensjonat turystyczny nad rozlewiskiem… jeśli macie na to ochotę. - odparła blondynka przysiadając do czarownic i zabierając za jedzenie.
- Ja mam plan skorzystać z twoich zapasów i nieco poważyć. - Zosia oparła się o uda wciąż siedzącej na stole Ruty i przyglądała się jedzącej Aśce. - Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Nie... Nie mam przeciwko. - odparła z uśmiechem Joanna i podrapała się po czuprynie. - Ja muszę rozejrzeć się po okolicy, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Długo tu mnie nie było.
- Chętnie bym ci potowarzyszyła jestem ciekawa twoich włości. - Zosia wstała od stołu i zgarnęła brudne naczynia po sobie i Jagodzie. - Mój Opelek też wymaga nieco czułości, więc jeśli masz jakiś szlauch bym skorzystała i go ogarnęła. No i może jest jakaś chętna by wyczesać Ducha? - Wilczur słysząc pomysł swej Pani aż zaskomlał.
- Ja mogę poczochrać biedaka. - zaoferowała się Ruta, a Jagoda wymamrotała. - To ja… może zrobię porządek w sypialni, co?
- Brzmi dobrze. - Perka mrugnęła do Wilgi. - Potem możesz dołączyć do mnie na stryszku.
- Mhmm… - potwierdziła speszona okularnica, a Aśka spytała rudą czarownicę . - Chcesz tak łazić po moczarach?
Tymczasem Marylka wymknęła się, by ubrać coś więcej na siebie.
- Nie… chyba jednak wolałabym jakieś spodnie i gumowce. - Wyszczerzyła się do wilczycy. - Ale jeśli wytrzymałabyś chwilę, ogarnęłabym najpierw część składników, które i tak muszą poleżeć i “dojrzeć”.
- No cóż… też muszę się przebrać i jeszcze coś zjeść. Masz trochę czasu. - odparła z uśmiechem wilczyca.

Omamy na strychu

Perka przytaknęła i ruszyła na stryszek by przygotować niezbędne składniki. Intensywność ostatnich zabaw mocno nadużyła jej zapasy, które były przeznaczone do czegoś zupełnie innego, po kuracji na konikach Patryka brakowało też ciastek i chyba warto mieć na podorędziu napar nasenny z przepisu babci Wilgi. Idąc na strych zgarnęła swój telefon. Trochę po to by mieć kontrolę nad spędzonym tam czasem, a trochę po to by sprawdzić czy Patryk się nie odzywał. Poprzedniego dnia dosyć brutalnie się rozłączyła.
Dostała od niego dwie odpowiedzi
“ Co było w tym śnie? ” to zawierał pierwszy SMS, drugi bardziej… soczysty. Do krótkiego tekstu. “ Budzisz moje fantazje na okrągło.”
Dołączona była fotka. Jego twarda stercząca męskość na pierwszym planie, w tle zegar ścienny… tak że duma jej kochanka, była wskazówką pokazującą północ. Perka parsknęła cicho. Zrobiła sobie zdjęcie nachylając się lekko nad telefonem, tak by Patryk mógł zobaczyć czerwona bieliznę w mocno wyciątej sukience.
“Śniło mi się, że byłam twoją seksowną sekretarką, ale ten strój chyba nie pasuje” załączyła zdjęcie i wysłała. Wciąż uśmiechając się zabrała się za wybieranie ziół. Będzie musiała też uzupełnić swoje zapasy lubczyka. Obiecała Asi, że pokaże jej pewien urok.
Nie musiała się martwić, że czegoś jej braknie… ziół tu było w bród. Należało je tylko przygotować. Na strychu nadal unosiły się też aromaty z wczoraj. Nikt nie posprzątał miseczek pozostawionych na podłodze. Czasem… miała przez to wrażenie , że gdzieś w półmroku czai się Patryk… ten dziki i zwierzęcy Patryk z jej podświadomości.
Perka zebrała miseczki, zsypała resztki nasennych ziół do jednej z nich, a resztę przetarła znalezioną ściereczką. Siedząc mniej więcej tam, gdzie poprzedniego dnia zapadła w sen, zabrała się za rozdzielanie wybranych ziół. Teraz nieco żałowała, że nie poddała się snom. Że nie pozwoliła by Patryk ją wziął, ale… toż nie mogła tego zrobić przy Aśce, prawda? Co innego gdyby ona tam utknęła ale nie mogła narażać drugiej czarownicy. Zerkając czasem na telefon ostrożnie oddzielała liście od łodyg. Czas się dłużył przy tej robocie. Patryk nie odpisywał, a nikt na strych jeszcze nie wszedł. Pojawiło się uczucie monotonii i rozleniwienia wywołane mało ekscytującym zadaniem jakim było przygotowanie ziółek na napary. Minęło wiele czasu odkąd robiła to sama… i nie mogła tego robić z pozostałymi czarownicami. Dobrze wiedziała, że szybko pojawiłaby się pokusa urozmaicenia. Jednakże… czy ktoś jej przypadkiem nie obserwował? Czy przypadkiem nie czuła na sobie czyjegoś gorącego spojrzenia?
Odrobinę zaniepokojona przerwała pracę i rozejrzała się po strychu.
Nie zauważyła nikogo… jedynie dym snuł się szarą mgiełką tworząc z półcienia różne kształty. Czasem i męskiej sylwetki. Zosia westchnęła. Jej głowa poszukiwała tego czego pragnęła, wiedziała jednak, że Patryka nie mogło tu być. Choć… to mogły być też domowe duchy. Odłożyła ostrożnie moździerz, którego używąła do zgniatania ziół i spojrzała na świat nieumarłych ciekawa czy na strychu Asi ktoś zamieszkuje. Nie było jednak nikogo… była na strychu sama. Żadnych duchów, żadnych ubożąt, żadnych… nic poza dziwną świadomością tego, że jest obserwowana i… w świecie duchów mgiełka układała się zdecydowanie w kształt postawnego mężczyzny wpatrującego się w nią.
Czując się odrobinę dziwnie z tym co robi, wstała z klęczek i podeszła powoli do mgły tak by jej nie rozwiać. Ostrożnie wyciągnęła dłoń w stronę formującej się sylwetki.
Pod tym dotykiem mgiełka zadrżała… wydawała się jakaś bardziej materialna. Pasma mgły wślizgnęły się pod jej sukienkę wodząc po piersiach i łonie niemal ludzkim w doznaniach dotykiem. Perka otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia. Niepewnie przesunęła dłonią po męskim ciele czując jak jej własne ciało odruchowo reaguje na dziwną pieszczotę.
- Kim jesteś? - Szepnęła tak cicho jak tylko była w stanie.
Nie otrzymała odpowiedzi od “mężczyzny” którego rysy choć wyraźniejsze nie przypominały jej nikogo, natomiast na dole kształtował się organ w pełnej gotowości. Coraz więcej pasemek szarej mgły wnikało pod ubranie Zosi muskając jej pupę, uda, podbrzusze niemal w fizyczny sposób… nawet szyja była tak pieszczona.
Zosia poczuła jak jej ciało zaczyna drżeć. To nie mógł być sen, prawda? Nie powinna reagować na zioła z wczoraj, a jednak… to nie było realne. Przysunęła się do mężczyzny i spróbowała delikatnie ująć jego twarz w dłonie. Przesuwając po niej palcami starała się sobie przypomnieć czy kiedykolwiek go widziała. Nie mogła jednak… nie był nikim kogo znała. Był męskim archetypem...wcieleniem kochanka. Ciało miał gibkie i muskularne. A jego duma… była twarda i ocierała się o jej podbrzusze. Mglisty kochanek poruszył się obejmując jej talię dłońmi.
“ Jest nikim. Ale może być kimkolwiek… wystarczy, że się odważymy…” taka myśl znienacka pojawiła się w głowie Zosi.
Pocałowała postać z mgły więżąc jej męskość między ich ciałami. Ocierała się o niematerialne ciało czując jak coraz bardziej ma ochotę na to ryzyko. “Odważymy… zupełnie jakby gdzieś tam był jej partner… kimkolwiek był.”
Dłonie mglistego kochanka zacisnęły się zaborczo na pupie czarownicy. Usta Patryka, bo takich rysów nabrał, przyciskały się do jej warg. A choć była w ubraniu, Perka czuła muśnięcia palców na swej skórze i w intymnych miejscach… dziesiątek palców. Czarownica sięgnęła do swoich własnych, przemoczonych przez Wilgę majtek, i zsunęła je na ziemię. Odrobinę niepewnie oparła się na ramionach widma, chcąc się podciągnąć i nabić na jego dumę.
Chwycił ją władczo i uniósł. Jakby była piórkiem. I nasadził na twardy organ, który gwałtownie i głęboko zanurzył się w spragnionej pieszczot kobiecości. Tym mocniej, że sama nabijała się na niego całym ciężarem ciała. Zosia pocałowała go mocno starając się zdławić jęk, który chciał opuścić jej usta. Obca męskość rozpierała się w jej wnętrzu doprowadzając ją do lekkiego zawrotu głowy. Była szalona! Powinna sprawdzić czym jest to coś? Kto to przysłał bo też.. ktoś mógł za tym stać, prawda? A jednak wykorzystywała sytuację. Znowu. Całując widmo uniosła się opierając się na jego ramionach i ponownie opadła na jego męskość.
Jego usta pieściły jej dekolt namiętnie, gdy ona sama rozpychała swój kwiatuszek twardym żądełkiem kochanka, bo był to hojnie wyposażony mężczyzna co czuła całym ciałem poruszającym się w górę i dół… i jeszcze te palce drażniące przyjemnie szczyty jej piersi, intymny punkcik, muskające jej szyję, pupę, sięgające między pośladki. Dym otulił już ją całą, tak że nie miała świadomości gdzie jest. Perka zasłoniła swoje usta by nie krzyknąć gdy doszła gwałtownie. Ledwo przytrzymując się na kochanku drżącą dłonią opadła na niego wbijając imponującą męskość niemal do końca w swoje ciało. Zawisła na kochanku nadal czując jego imponującą gotowość w sobie i pieszczoty na swoim ciele. Bo jemu nie opadał entuzjazm.
“ Możesz mieć to… i więcej z czasem… możemy tak wiele osiągn…”
Perka poczuła ciepłą dłoń na ramieniu, jak ktoś potrząsa.
Głos… pojawił się znajomy głos i słowa, których jej umysł nie potrafił rozpoznać:” so dobom, xosiu so dobom.”
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 30-10-2018, 20:26   #64
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przebudzenie

- Co z tobą? Zosiu… co z …- to był głos Jagody, to była dłoń Jagody. Perka siedziała na podłodze jakby tamte wydarzenia nigdy nie zaistniały. Jakby śniła na jawie, choć w głębi ducha wiedziała że to nie do końca prawda.
- Wybacz… musiała nieco przysnąć. - Perka przetarła twarz i uśmiechnęła się do Wilgi. Niepewnie zerknęła w kierunku, gdzie przed chwilą zabawiała się z hojnie obdarzonym widmem.
- Miałam… naszkicowałam kolejny rysunek. Tym razem od razu… prawie cały. - odparła cicho Jagoda tuląc się do pleców siedzącej kochanki, która nie mogła znaleźć ani jednego śladu po mglistym amancie.
- Jak się czujesz? - Perka poczuła się potwornie źle z tym, że gdy ona zabawiała się w tym pokrętnym jawo- śnie Jagoda znów miała wizje. - Coś bardzo nieprzyjemnego?
- Nigdy nie są miłe, ale na szczęście to nie TEN obraz. - mruknęła pocieszająco malarka. I zamyśliła się dodając. - Tyle że zwykle moje widzenia są bardziej oczywiste. Ten szkic wyszedł… metaforyczny.
- Jak to metaforyczny? - Perka spojrzała na nią zaskoczona czując dziwny dreszcz po tym co przeżyła przed chwilą.
- No…. Naga dziewczyna stojąca przed ciemnością, z dłońmi w górze… na sznurkach połączonych nitkami z mglistymi łapami gdzieś w górze. Wiesz… jak marionetka kierowana przez lalkarza. - wyjaśniła cicho Wilga.
- Ta ciemność była marionetką? - Perka odwróciła wzrok. Czyżby Wilga widziała to co wydarzyło się przed chwilą? Westchnęła ciężko i powróciła do przerwanej pracy.
- Nie… bardziej ta dziewczyna…- zadumała się artystka. - To ona była połączona nitkami…. Ciemność miała bardziej… męski kształt. Mówiłam… szkic metaforyczny… to nie może się zdarzyć naprawdę.
- Przed chwilą… miałam sen… - Zosia przetarła twarz. - To mogła być jawa. Nie jestem pewna. Robiłam to z istotą z mgły. Ja… myślałam, że to może być czyjś twór.
- Ale czyj? Ruta wyprowadza psa, a Joanna… to chyba do niej niepodobne, prawda? -zatrwożyła się czarnulka.
- Nie wiem. Nie przypominam sobie by czarownice coś takiego robiły… ale nie wiem dużo. - Zosia westchnęła i zabrała się za zbieranie przygotowanych składników. - I czemu widziałabyś ciemność, gdyby to zrobiła czarownica… ja… jestem pewna, że to nie żaden duch.
- Nie wiem… może gdybym była lepsza, bardziej wyszkolona… a nie taka kula u nogi. - dłonie malarki nagle chwyciły za piersi Perki, zdarła z nich sukienkę i zsunęła stanik. Zacisnęła palce na biuście pieszcząc go z entuzjazmem. Przytulona do pleców Perki całowała jej szyję szepcząc. - Ale… obiecuję, że zrobię wszystko co będę w stanie, by ci pomóc.
Zosia aż jęknęła od tego nagłego ataku.
- Zadzwonię później… do matki. - Zamruczała czując na szyi pocałunki. - Teraz jest mi dużo przyjemniej.
- Jeśli będę mogła jakoś pomóc, to nie wahaj się… -Jagoda nie przerywając energicznej zabawy ciałem kochanki, podwinęła jej sukienkę i bezceremonialnie wsadziła dłoń w majtki. Palce gwałtownie wsunęły się w kwiatuszek i pospiesznie zaczęły poruszać. Była jakaś desperacka dzikość w działaniach malarki, a jej kochanka czuła się ofiarą.
- Tak… moja Pani. - Perka zadrżała w dłoniach Jagody. Sięgnęła do swojej wolnej piersi i zaczęła ją ugniatać tak jak robiła to z drugą Wilga.
- Na nnaprawdę tto lubiisz? - zapytała nerwowo okularnica kąsając płatek uszny kochanki, mocniej napierając palcami na kwiatuszek Perki. - Wwięc bęędę… twoją Panią.
Poruszała energicznie dłonią pod majtkami Zosi i ściskała jej pierś nie dając chwili wytchnienia.
- To… przyjemna odmiana… Pani. - Perka zaczęła pojękiwać coraz głośniej wijąc się w ramionach kochanki.
- Mam… ochochotę… zobaczyć więcej… potem. - ukąsiła boleśnie szyję Zosi ulegając magii chwili. Jej szczupłe zdawały się wypełniać spragnioną obecności kobiecość rudej czarownicy.
- Co więcej… co mogę pokazać mojej pani? - Perka krzyknęła dochodząc intensywnie.
- Wszystko… - zamruczała zmysłowo kochanka tuląc do siebie Zosię. - Jestem pociągająca?
- Gdyby było inaczej… nie dobierałabym się do ciebie… przy każdej okazji… - Perka mówiła cicho z trudem łapiąc oddech. -..Pani.
- Chciałabyś patrzeć jak twoja Pani rozbiera się do kąpieli… dotykałabyś się wtedy? - szeptała cicho artystka fantazjując na jawie i wodząc palcami po kobiecości Zosi leniwie.
- Jeśli tylko moja Pani mi pozwoli się dotykać. - Perka uśmiechnęła się wyobrażając sobie tą scenę. - Wczoraj nieposłuszna służka dotykała się myjąc panią.
- Tak… chciałabym to teraz zobaczyć i ukarać cię oczywiście… mocnymi klapsami na wypięty tyłeczek - zachichotała cicho i niewinnie Jagoda. Jakby ta ich wymiana zdań, nie miała erotycznego podtekstu.
Perka wydostała się z objęć kochanki i przyklęknęła pochylając tak, że sukienka zsunęła się odsłaniając okrytą przemoczonymi majtkami pupę.
- Czy… pozwoli pani, że najpierw udam się na zwiad, by potem mieć dla niej więcej czasu? - Wymruczała kręcąc pupą. - Czy ukaże mnie teraz?
- Hej… robisz to specjalnie. - Jagoda uderzyła niezgrabnie tyłeczek kochanki dłonią. - Mówisz o braku czasu i prowokujesz do działań.-
Usiadła i podwinęła nieco sukienkę rozkazując niczym rozkapryszona pannica. - Jako twoja Pani rozkazuję rozebrać ci się tu do naga. I tak musisz się przebrać, a i lubisz łazić goła, więc… możesz tu.
Perka nadal klęcząc przed kochanką zaczęła się rozbierać, kręcąc przy tym swoją pupą. Patrząc ponad ramieniem rozpięła stanik i odrzuciła go na sukienkę. Znów oparła się na jednej ręce i wypinając mocno w stronę malarki zsunęła z pupy majtki.
- Czy tak jest dobrze, Pani?
- Ttak dobrze… - szeptała podnieconym tonem głosu malarka sama też w wyuzdanej pozie. Szeroko rosunęła nigi i podwinąwszy sukienkę delikatnie muskała paluszkiem po swoich majteczkach nie przerywając oglądania pokazu.
Perka obróciła się do niej przodem i także usiadła w rozkroku eksponując swój mokry kwiat. Sięgnęła do swoich piersi i zaczęła je ugniatać na oczach malarki.
- Czy chce Pani zobaczyć coś jeszcze? - Spytała uśmiechając się filuteryjnie.
Mało doświadczona w kwestii flirtu malarka dawała się łatwo podpuszczać. Nic dziwnego, że znów uległa pokusie. Masując leniwie swój intymny zakątek przez przemoczoną bieliznę Pani szepnęła.
- Pokaż mi jak niegrzeczna być potrafisz.
Perka sięgnęła jedną dłonią do swego kwiatu rozchylając swoje płatki, a potem od razu zanurzyła trzy palce w swym kwiecie pieszcząc się intensywnie.
- O czym… myślisz, gdy się tak… bawisz? - spytała cicho malarka nie odrywając oczu od pieszczącej się kochanki. Sama też dotykała się choć nie tak mocno, czy intensywnie.
- W tej chwili o tobie Pani i o skarbach, które skrywa twa sukienka. - Perka dodała czwarty palec i jęknęła głośno.
- Co byś z nimi robiła… gdyby twoja Pani… pozwoliła ci na wszystko? - jęknęła Jagoda masując swój intymny zakątek mocniej, choć nadal przez majteczki
- Pieściła.. ustami… palcami. - Perka atakowała się coraz mocniej czując jak zbliża się do szczytu.
- Co… pieściła? Co ci się we mnie najbardziej podoba? - droczyła się malarka, też bliska, choć nie tak silnego, spełnienia.
- Całowała… powieki.. nos… usta. - Perka mówiła z coraz większym trudem. - Chwytała wargami płatki uszu… szyję… szczyty piersi. Wsunęła palce w wilgotny kwiat. - Zosia jęknęła głośno dochodząc i dobiła swoje palce prawie do ich nasady drżąc na całym ciele.
Ekstaza przyglądającej się okularnicy była cichsza, ale pieszcząc Pani zadrżała od doznań.
- Jesteś bardzo niegrzeczna Zosiu.
- Przepraszam moja Pani. - Perka uśmiechnęła się w sposób nie pasujący do przeprosin. - Czy niegrzeczna służka może się udać na zwiad?
- Ttak… może. - odparła łaskawie drżącym głosem Jagoda. - A ja… może dla zabicia czasu posegreguję te zioła?
- Są posegregowane. Trzeba je tylko znieść na dół. - Perka przyklęknęła przed malarką i pocałowała ją delikatnie. - Zioła z tych dwóch największych misek trzeba zalać wrzątkiem.
- Dobrze… zrobię tak. - odparła ciepło malarka. I dodała z uśmiechem. - Baw się dobrze.
- To tylko spacer. - Zosia zebrała swoje ubrania i zupełnie naga ruszyła na dół by założyć “odpowiedniejszy” strój na wycieczkę. Skończyło się na legginsach i flanelowej koszulki, pod które założyła jedynie majtki. Do tego buty, które zazwyczaj zakładała do pracy w boksach i była gotowa.

Spacer z wilczkiem

Joanna już na nią czekała na dworze. Ciemne jeansy opinały jej pośladki, a flanelowa koszula tors. Rozpięta u góry pozwalała podejrzeć różową koszulkę na ramiączkach. Na ramieniu miała dziewiętnastowieczną dubeltówkę myśliwską.
- Strasznie się grzebałaś. - rzekła ironicznie na widok Zosi.
- Przydarzyło mi się coś dziwnego. Opowiem po drodze. - Perka podeszła do Aśki i idąc obok niej opowiedziała o zajściu z widmem, pomijając pikantne kawałki.
- To… może być potężna magia. Tylko nie wiem jakie może być jej źródło. - stwierdziła zamyślona Joanna. - Raczej żaden znany mi z bagien duch nie potrafiłby zrobić czegoś takiego. Ale nic bardziej inwazyjnego nie powinno się zdarzyć. Moje poprzedniczki dbały o swoje bezpieczeństwo oraz o chatkę w której mieszkamy. -
Gdy tak przemierzały moczary i oglądały kolejne rozlewiska.
- Możemy udać się do Żabci… jest ode mnie starsza. Może będzie wiedziała. Spodoba ci się. Jest kochliwa. - dodała na koniec z przekąsem.
- Zawsze warto podpytać. - Perka przytaknęła na propozycję. Nie była pewna po co jej kolejna osoba, która miałaby się jej podobać, ale jeśli jakaś starsza mogła im coś poradzić to warto było spróbować. - Jestem pewna, że to nie duch. - Mruknęła pod nosem.
- Jeśli nie Żabcia… to pewnie Liszka, bo ona jest starszą.- oceniła Świerga prowadząc Zosię wąskimi szlakami przez moczary. Sprawdzała kolejne gawry i śpiące w nich zwierzęta… i szczególnie zdradliwe bagniska… czy aby nie utknął tam nikt. - A może to ktoś lub coś powiązane z twoją rodziną? Jagoda wspomniała o szczególnie potężnej prababce. U ciebie nie ma kogoś takiego?
- Moja matka jest potężna, ale potrafi wpływać na to. - Postukała się palcem po głowie. - A nie tworzyć widma. Wielokrotnie pokazywała mi swoje talenta. - Mruknęła cicho. Pominęła jednak fakt, że matka robiła to tylko po to by pokazać jakim nieudacznikiem jest jej córka. - Ale spytam ją.
- A Wilga widzi przyszłość, a ja… wpływam na drapieżniki.- wzruszyła ramionami blondynka. - Są różne tradycje… w używaniu magii.
- W mojej rodzinie wszystkie czarownice wpływały na umysł. - Perka wzruszyła ramionami. - Tylko ja się nie udałam.
- No nie wiem…- nachyliła się nad jakimś kwiatuszkiem kręcąc zachęcająco pupą. - Ja uważam że potrafisz namieszać w główce. Może tak jak u Wilgi, twoje talenty są bardziej instynktowne?
Perka przesunęła dłonią po napiętych dżinsach Aśki idealnie między jej pośladkami.
- Może… ale dla mojej matki to nie wystarczające. - Uśmiechnęła się docierając do kwiatu wilczycy i naciskając w jego miejscu na spodnie.
- Jesteś straszna…- zamruczała Joanna kocio.- A ja taka brudna...i zabłocona.
- Także tam? - Perka udała zdziwienie. - Chyba aż muszę sprawdzić.
- Serio… teraz?- zamruczała blondynka sama ocierając się jeansami i dłoń rudowłosej.
- Nie masz ochoty to powiedz. - Perka sięgnęła ro rozporka spodni Aśki i rozpięla guzik.
- Nie wiem…-mruknęła Joanna zerkając na działanie palców Zosi.- A ty masz?
Rozejrzała się dookoła.- Będzie ubłocone.
- Naprawdę pytasz mnie czy mam ochotę na igraszki? - Perka rozpięła zamek spodni blondynki i zaczęła się bawić jej majtkami.
- Masz rację… to rzeczywiście… głupie.- Świerga sięgnęła do jej koszuli zaczęła ją rozpinać, na tyle tylko by wślizgnąć dłoń pod nią i zacisnąć palce na krągłej piersi. Delikatnie ścisnęła ję rozkoszując się sprężystością tej krągłości.
Zosia sięgnęła pod majtki wilczycy i zaczęła delikatnie pieścić jej kobiecość.
- Nie powiedziałaś czy masz na to ochotę. - mruknęła prężąc się pod dotykiem Aśki.
- Zdejmuj te przeklęte legginsy i majtki i kładź się na trawie.. zamiast paplać.- warknęła równie podniecona co zagniewana blondynka i ścisnęła boleśnie pierś kochanki.
- Dobrze… dobrze. - Perka zdjęła buty i ustawiła na jednym z nielicznych skrawków trawy by po chwili rzucić na nie swoje leginsy i majtki. Usiadła okrakiem na trawie uśmiechając się do wilczycy. - A co teraz?
- Mówiłam… byś się położyła…- mruknęła cicho Świerga zdejmując gumowce… a potem do końca rozpinając jeansy i zsuwając wraz majtkami. Podeszła naga od pasa, pomijając skarpetki, i pochwyciwszy za włosy kochankę docisnęła jej twarz do swego już lekko wilgotnego łona.
- Ty podrapiesz… poliżesz mnie… ja poliżę… ciebie.- jęknęła ocierając się podbrzuszem o twarz Perki. Zosia wystawiła język i zaczęła zlizywać wilgoć wilczycy. Prawda była taka, że Asia była jedyną, o którą nie zatroszczyła się odpowiednio dziś rano i teraz zamierzała jej to wynagrodzić. Sięgnęła palcami do rozpalonego kwiatu wilczycy i wsunęła je rozpoczynając delikatne pieszczoty.
- Mrrrrm… - mruknęła kocio Joanna, delikatnie się prężąc i głaszcząc kochankę. Im dłużej była pieszczona przez Zosię, tym bardziej rozpalony był jej intymny zakątek.
Perka przyspieszyła ruchy podszczypując wargami płatki kochanki.
- Taaak taaak taaaaak! - ciało Joanny drżało i wiło się zmysłowo. Nagle wyprężyła się mocno krzycząc z rozkoszy.
- Ddobra tteraz twoja… kolej. - wydyszała z trudem.
- Ktoś tu był wygłodniały. - Perka oblizała się wsuwając palce z kochanki.
- Ty… na przykład?- mruknęła łobuzersko blondynka i potarła stopą uzbrojoną w grubą skarpetkę o nagie podbrzusze kochanki, powoli i władczo.
- Widziałaś mój poranek. - Zosia ułożyła się wygodnie na trawie wpatrując się w Aśkę z prowokacyjnym uśmiechem. - Nie jestem wygłodniała, ale… trudno ci odmówić.
- Mhmm…- mruknęła Świerga wodząc stopą po intymnym zakątku kochanki i przymrużyła oczy dodając.- .. twoje ciało zdaje się z tobą nie zgadzać. Mam może przestać?
Zosia jęknęła czując skarpetkę w swoim mokrym zakątku.
- Wolałabym nie.
- Wyuzdana figlara… powinnam cię ukarać za droczenie się ze mną. - mruczała żartobliwie blondynka, skupiając pocieranie nieco szorstkiego materiału na wrażliwym punkcie.
- Wydawało mi się, że już raz mnie karałaś. - Perka rozpięła do końca swoją koszulę odsłaniając piersi i ścisnęła je mocno. - Może dla odmiany coś przyjemnego?
- Niech ci będzie. Powiedz… co mam zrobić?- spytała spolegliwie blondynka.
- Mam ochotę na twój zwinny języczek. - Zosia rozchyliła szerzej nogi delikatnie sugerując gdzie chciałaby go poczuć.
Blondynka odsunęła stopę, klęknęła przed “ofiarą” na czworaka przybliżyła się do niej. Językiem delikatnie i zaczepnie muskała wrażliwy punkcik i wodziła po wrotach jej rozkoszy. Bez pośpiechu wielbiąc ów zakątek niczym oddana wyznawczyni.
Zosia zamruczała z zadowolenia
- Czasem zapominam.. jak potrafisz być delikatna. - Powoli uspokoiła swoje dłonie, pieszcząc piersi delikatnie i dostosowując tempo do intensywności pieszczot oferowanych przez wilczycę.
- Potrafię… być milutka. Bardzo romantyczna…- zaśmiała się cicho Joanna kaligrafując czubkiem języka na skórze kochanki zawiłe symbole.- … ale ty wolisz bestię.
- O dziwo… nie. Takie pieszczoty też potrafię docenić… - Perka czuła jak jej ciało zaczyna drżeć. - Tylko… chyba nikt.. nie ma do mnie cierpliwości.
- Hmm… no nie wiem…- odparła cicho Joanna nie przerywając smakowania ciała kochanki i kropel rozkoszy na płatkach jej kwiatu.
Perka przymknęła oczy przypominając sobie jak robili to z Patrykiem… pod kołderką. Powoli. Spod zasłony rzęs widziała poruszającą się głowę Asi. Lubiła delikatne pieszczoty, ale to działo się tak rzadko… Jęknęła głośniej gdy jej ciałem wstrząsnął impuls zwiastujący zbliżający się szczyt. Pamiętała jak Patryk ją brał. Jak wypełniał bez pośpiechu jej wnętrze i mimo że widziała przed sobą Asią niemal czuła jego obecność w swoim kwiecie.
Jasnowłosa czarownica nie przerywała, ani nie przyspieszała zabawy pozwalając Perce dojść do swojego celu. Jej język leniwie zataczał kółeczka wokół wrażliwego punkcika, bez pośpiechu i bez naciskania do na skórę kochanki.
Po dłuższej chwili Perka krzyknęła dochodząc. Jej ciało zadrżało mocno, po czym odpadło na trawę, a ona otworzyła w koncu szeroko oczy wpatrując się w korony drzew.
- Naprawdę… potrafisz być delikatna. - Powiedziała z odrobiną niedowierzania w głosie.
- Muszę zgrywać twardzielkę… inaczej nikt nie traktowałby mnie poważnie.- mruknęła cicho Joanna i spojrzała na Perkę.- A Jagódka… nie jest delikatna?
- Jest… ale boi się postępować po swojemu. - Zosia uniosła się na przedramionach spoglądając na wilczycę. - Choć ostatnio gdy pozwoliłam jej być moją panią pokazuje pazura. - Zaśmiała się cicho. - Chyba już jestem skazana na to, że wszyscy chcą mnie wymęczyć przy seksie.
- Jagódkę możesz jeszcze wychować.- odparła Świerga wystawiając język.- Jeśli chcesz.
- Wolałabym, by sama się w tym wszystkim odnalazła. - Zosia usiadła na trawie i zabrała się za zapinanie koszuli. - Ma wiele fantazji, których się niepotrzebnie wstydzi.
- Marylka chyba też może być delikatna… jak ją ładnie poprosisz… dla mnie była.- oceniła blondynka zabierając się za ubieranie.
- Obawiam się, że jest jedna osoba, którą bardzo lubię gdy jest delikatna. - Perka westchnęła ciężko i sięgnęła po swoje rzeczy. - Z resztą to bez różnicy raz jest mocniej, a raz lżej. Jakaś odmiana musi być.
- Jest wiele osób które mogą być przyjemne i delikatne…- stwierdziła krótko Świerga przyglądając się podejrzliwie rudej czarownicy.- Cho…-
Urwała a potem zaklęła pod nosem.- No… nie wierzę… własnym oczom.
Bo ciężko było uwierzyć w nagiego ubłoconego mężczyznę, o nieco otumanionym spojrzeniu brodzącego przez środek bagna.
Perka obejrzała się w jego kierunku wciągając leginsy.
- Znasz go? - Spytała sama próbując rozpoznać zabłoconą twarz.
- Nie… znam tego, kto go doprowadził do tego stanu.- westchnęła głośno Joanna.
- Ooo… - Perka zerknęła z zaciekawieniem na blondynkę. - Żabcia?
- No… Żabcia…- westchnęła gniewnie Świerga.- Uwiodła, omamiła i wypuściła gołego i wesołego.-
Zerwała kilka rosnących pączków kwiatowych i zaczęła rozcierać je w dłoni.
- Masz jakiś plan co z nim zrobić? - Perka założyła swoje buty nadal uważnie obserwując zamroczonego faceta.
- Popędzę go do ośrodka wypoczynkowego z którego go wywabiła.- mruknęła Joanna i zaczęła coś mruczeć pod nosem. Dość długo to trwało, ale w końcu dmuchnęła w dłonie i… z bagien zerwały się komary i gzy. Otoczyły biedaka i zaczęły kąsać po plecach i tyłku. Mężczyzna próbował się odganiać rękami i w końcu rzucił do ucieczki. Kierunek wyznaczały mu owady otaczając go prawie szczelnym kokonem. Prawie… bo zawsze była szczelina nadająca kierunek jego rejteradzie.
- Biedak…. ale to oznacza, że jesteśmy już blisko? - Zosia oderwała wzrok od oddalającego się mężczyzny i spojrzała na wilczycę.
- Dość blisko, żeby nie iść za nim do ośrodka. - oceniła jej przewodniczka i uśmiechnęła się drapieżnie.- Nie martw się nic mu nie będzie.
- Pytanie gdzie dobiegnie w tym ośrodku. - Perka westchnęła. - Chodźmy. Najwyżej chłopak wyląduje na policji.
- I co im powie… że polazł do chatki na bagnach i wlazł do łóżka zjawiskowej kobiety? I figlowali całą noc? A potem obudził się rano nagi pod drzewem? Bo chatki już nie było. Kto mu uwierzy?- odparła z ironicznym uśmiechem Świerga.
- Zauważ, że martwiłam się o niego, a nie o Żabcię. - Perka wyszczerzyła się do Asi. - Pewnie go zgarną za bieganie nago po terenie publicznym.
- Nie trzeba było merdać ogonkiem przed lubieżną babką.- wzruszyła ramionami Joanna.- Żabcia mogła go zwabić do siebie, ale żadna magia nie kazała mu ściągać spodni.
- Jestem coraz ciekawsza twojej znajomej. - Perka zaśmiała się.
- Jest… stara… choć oczywiście na taką nie wygląda. Ale powinna być już starszą, a nie jest. Jest taka jak Marylka… trochę.- wyjaśniła Joanna i zamyśliła się.- Powinnyśmy złożyć jej wizytę teraz?
- Wolisz kiedy indziej? Według mnie to pora dobra jak każda inna. - Zosia uśmiechnęła się spoglądając na Asię. - Chyba, że o czymś nie wiem.
- Ona… była moją mentorką i jest tak jakby… moją… dziewczyną. Jesteśmy tu same… więc zwłaszcza w zimie, więc sama rozumiesz.- rzekła speszona Joanna drapiąc się po czuprynie. - Po prostu jesteśmy… takiej sytuacji wymuszonej samotnością. To nie jest prawdziwy związek… ale Żabcia lubi zachowywać się infantylnie.
- Brzmi jakbyś chciała tam pójść sama. - Zosia przyjrzała się wilczycy z zaciekawieniem. Wyglądało trochę jakby Asia miała słabość do swojej mentorki, a było to dla niej bardzo nietypowe. - Chyba trafię z powrotem.
- Nie. I tak pewnie byście ją poznały… trochę boję się tego, co zdarzy się potem. Wyobraź sobie Marylkę do trzeciej potęgi. - westchnęła głośno Joanna sięgając po dubeltówkę i zakładając na ramię.
- Dobrze. Obiecuję, że wezmę na to poprawkę. - Perka zaśmiała się cicho. - Mam udawać niedostępną?
- A zdołasz? -zapytała retorycznie Świerga ruszają przodem i pokręciła głową.- Nie. Nie musisz… tylko się nie śmiej, a potem nie żartuj z tego co się wydarzy.
- Obiecuję i tak jestem ci winna przysługę. - Zosia ruszyła za swoją przewodniczką. Teraz była już bardzo ciekawa Żabci.
 
Aiko jest offline  
Stary 30-10-2018, 20:28   #65
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Odwiedziny u Żabci

Chatka drugiej biebrzańskiej czarownicy, była jeszcze mniejsza niż Świergi, ale bardziej rustykalna i urokliwa. Wydawała się jak wyciągnięta z bajki dla dzieci, ale to co z niej wypadło… było raczej z bajki dla dorosłych.
- Świerguniu ty moja ! Brzydka! Podstępna! Okrutna! Jak mogłaś mnie tak zostawić bez słowa?! Oczy wypłakiwałam!- z chatki wypadła bowiem nieco pulchna, acz kształtna blondynka o biuście, którym można było zabić i pochwyciwszy w ramiona Świergę przycisnęła ją do siebie wtulając jego twarz w ów biust z zamiarem uduszenia.
- Tak się martwiłam, że coś się stało. Nie mogłam spać! Nie mogłam jeść!- dramatyzowała tuląc do siebie blondynkę i kręcąc zalotnie równie dużą i równie kształtną pupą.
- Obawiam się, że ta długa nieobecność jest trochę przeze mnie. - Perka uśmiechnęła się do mentorki Świergi. - Zofia Jabłonowska, Perka.
- Och… witaj moja droga. Jestem Sabina Jeziorkowska, ale ty możesz mi mówić: Żabciu.- rzekła z uśmiechem kobieta zwracając na rudą czarownicę uwagę i zapominając o swojej duszonej ofierze.
- Cieszę się, że mogę cię poznać. Czy miałabyś może chwilę? Przyznaję, że przyszłam z prośbą o poradę.
- Oczywiście… z chęcią ci poradzę moja droga. W czymkowliek… i za dowolną cenę.- wymruczała lubieżnie Żabcia łaskawie uwalniając podduszoną blondynkę.
- A na ciebie się gniewam Świerguniu.- mruknęła ruszając przodem w kierunku chatki, kręcąc pupą i poruszając falbanami swojej spódniczki sięgającej do połowy uda.
- Ani słowa.- mruknęła speszona Joanna.
- Dobrze Świerguniu. - Perka zrobiła słodką minę i ruszyła za korpulentną czarownicą.
Joanna podążała za nimi zamykając pochód i klnąc cicho pod nosem.
Czarownice weszły do środka. Chatka była ciasna. Miała tylko jadalnię z kuchnią i malutką sypialnię. Żabcia podeszła do czajniczka i zaczęła szykować napar dla gości.
- No… dobrze że jesteś. Tak się martwiłam.- westchnęła Żabcia.- W ogóle nie byłam się w stanie na niczym skupić.
- Poza chędożeniem gości z pobliskiego pensjonatu? Spotkałyśmy jednego golasa.- Joanna jakoś się nie nabierała na dramatyzowanie swojej mentorki.
- Wydawał się być zagubiony. - Perka rozejrzała się po pomieszczeniu z zainteresowaniem. W sumie… to fajnie, że Świerga miała tak blisko swoją mentorkę. Niby ona też mogła ale… to co innego mieszkać z taką osobą pod jednym dachem.
- No… to była noc czarów… niezupełnie dosłownie.- zachichotała Żabcia pochylając się by rozpalić pod kominkiem, co tylko podkreśliło krągłości jej ciała. - Na jaką herbatę macie ochotę?
- Z liści malin.- mruknęła Joanna, podczas gdy Perka stwierdziła że chatka od środka wygląda urokliwie, choć… nie dostrzegła żadnych wiązanek ziół do suszenia, ani nic w tym stylu. Nie dostrzegła też śladów elektryfikacji. Żabcia musiała tu żyć jak w średniowieczu.
- Też chętnie się takiej napiję. - Perka rozejrzała się za jakimś miejscem, w którym mogłaby usiąść. I wybrała krzesło przy stole w kuchni-jadalni, wzorem swojej przewodniczki.
- Zakropić jakąś nalewką tą herbatkę z malin?- zapytała Żabcia, gdy już ogień zapłonął i gdy postawiła czajnik z wodą na kuchence opalanej drewnem odwróciła się do obu kobiet, wodząc ciekawsko spojrzeniem po Zosi.
- Chętnie. - Perka zerkała to na Świergę to na jej mentorkę. Musiała przyznać, że była to całkiem urocza parka. - Przytrafiło mi się dzisiaj coś dziwnego i byłam ciekawa czy może spotkałaś się z czymś takim wcześniej.
- Opowiadaj moja droga… opowiadaj. - rzekła z uśmiechem Żabcia przysiadając się do obu kobiet.
Zosia po raz kolejny tego dnia opowiedziała o swoim spotkaniu z dziwnym widmem, znów pomijając co pikantniejsze szczegóły. Mówiąc przyglądała się cały czas Asi i jej mentorce. Bardzo ciekawa ich relacji.
Żabcia wydawała się bardziej zainteresowana twarzyczką i biustem Perki niż samą opowieścią. Joanna słuchała w skupieniu.
- No tak… - powiedziała Sabina po wszystkim. Wstała bo zagwizdał czajnik i idąc do niego dodała.- To potężne uroki. Krąg czarownic mógłby je rzucić, gdyby miał odpowiednie… członkinie. To jednak wygląda na robotę pojedynczej… potężnej osoby.
- Nie wiem po co czarownica miałaby rzucać taki urok. - Perka oparła się o stół łokciem pozwalając by nieco rozpiętej koszuli dało się dostrzec jej krągłości. - A co dopiero krąg.
- Dlatego myślę, że to była jedna potężna istota… wygląda na działanie czarownicy, ale… czarownica by nie miała potrzeby, by rzucić taki czar… No chyba że by była… ale to raczej niemożliwe. Może gdzieś na Syberii, ale nie tutaj.- zadumała się Żabcia wodząc wzrokiem pod dekolcie rudej czarownicy.
- Co by była? - Perka dopytała z zainteresowaniem. - Nie znam czarownic z Syberii.
- Nie ma dobrego określenia na nie. Ale pewnie słyszałaś o Baba Jagach?.- stwierdziła cicho Sabina, bardzo cicho… jakby zdradzała wielki sekret.
- Niestety tyle co z dosyć znanych bajek. Zdradzisz coś więcej?
- Wszystko co słyszałaś w bajkach jest prawdą… latają na miotłach, lub w kociołkach, są staruchami tylko że osiągają dwa metry wzrostu, są… kanibalami lubującymi się w mięsie dzieci oraz innych czarownic. I są… tym właśnie, starymi potężnymi czarownicami, które straciły błogosławieństwo natury w pogoni za swoimi pragnieniami i mocą. To właśnie ich istnienie stworzyło polowanie na czarownice.- wyjaśniła cicho Sabina.- Mają przemieszczające się chatki.
- Tylko po co miałyby zsyłać takie widmo. - Perka zamyśliła się. - Wilga z domu Wierzby ma od jakiegoś czasu wizje. - Zosia opisała mówiąc równie cicho co gospodyni najbardziej przerażający z rysunków Jagody.
- To… niepokojące moja droga. Baby Jagi jedzą czarownice, by pochłonąć ich dar.- wyjaśniła Żabcia smutno.- Czemu ta zagięła parol na was, nie mam pojęcia.
- Jak to jednak się stało, że taka Baba Jaga się pojawiła?- mruknęła Świerga, a Sabina wzruszyła ramionami.- Nie wiem… wiem tylko, że… niektóre czarownice tak się stają, jeśli pozwolą sobie na to.
- Wilga ją widzi… widziała ją nim się spotkałyśmy. - Perka zamyśliła się opierając się o stół. - Ma wyjątkowy dar… Choć chyba od kiedy jestem obok wizje się nasiliły. - Mruknęła cicho przez chwile wpatrując się w parzącą się herbatę. - Chyba…. powinnyśmy szybko wyruszyć dalej.
- Gdzie chcecie wyruszyć?- zapytała Żabcia zaciekawiona i podrapała się po czuprynie. - Niby jak chcecie jej uciec? I gdzie?
- Na razie najważniejsze jest by nie narażać Świergi i Ruty. - Perka westchnęła. - Nie wiem czy jest jakieś miejsce gdzie mogłybyśmy schować się przed tym cholerstwem.
- Nie ma miejsca, gdzie da się przed nią ukryć. Takie bestyjki się zabija… zwykle kolektywnie, bo jedna czarownica niewiele zdziała sama w tym przypadku.- zadumała się Żabcia.- Niestety… ostatnią Babę Jagę na terenie Polski zabito zaaa… czasów chyba drugiej Rzeczypospolitej. I żadna z czarownic które tego dokonały, nie przeżyła ostatniej wojny.
- Taką miałam obawę… - Perka mruknęła cicho. - Nie wiem… nie wiem gdzie znajdę krąg, który by się tego podjął. Jest krąg warszawski mojej matki… ale czy tam dojedziemy.
- Spotkałyście już tą wiedźmę. Wiecie jak wygląda, lub gdzie się ukrywa?- zapytała Żabcia, a Joanna dodała.- Nic mi o tym nie wiadomo.
Perka także pokręciła przecząco głową.
- Wilga czuje, że się zbliża. Nie wiemy nic więcej i nawet nie za bardzo wiem jak to sprawdzić. - Westchnęła ciężko.
- To macie… problem… - oceniła smętnie Sabina przynosząc już gotowe herbatki i stawiając je przed gośćmi.- Powinnam chyba dodać alkoholu. Na frasunek dobry trunek.
- Mi się chyba przyda. - Zosia uśmiechnęła się do Żabci, po czym znów się nachmurzyła. - Chyba powinnam zadzwonić do matki.
- Ja nie.- odparła pospiesznie Świerga. A Żabcia ruszyła do sypialni, by po chwili wrócić z miodem pitnym dwójniakiemi i kolejnymi kieliszkami.
- Pyszniutki… zaręczam. Ma moc zmuszania każdego do wyskoczenia z ciuszków.- zażartowała.
- Widziałam, że Świerga radzi sobie z golasami, więc zaryzykuję. - Perka mrugnęła do Żabci upijając łyk herbaty.
- To dobrze… bo nie lubię pić sama.- rzekła Żabcia nalewając trunku do dwóch kieliszków i jeden podsuwając Zosi.
- Jakiś toast? - Perka uniosła kieliszek uśmiechając się do mentorki Asi.
- Za… przyjemności przed nami?- zaryzykowała Sabina.
- Oby tylko takie były. - Zosia wychyliła kieliszek ciekawa czy to trunek a la wino babci czy normalny miód. Był to zwyczajny miód pitny, tyle że z mocnym kopem. Po tym całym doświadczeniem z bimbrem, Perka dochodziła do konkluzji, łapiąc nerwowo powietrze, że tutejsi lubują się w mocnych trunkach.
- Mocny… ale smaczny. - Zosia odetchnęła czując jak alkohol rozgrzewa jej wnętrze. - Twój wyrób?
- Tak.- odparła Sabina dumna ze swojego wyrobu. Wypiła duszkiem swój kieliszek.- Jeszcze?
- Odrobinę mi głupio skoro Świerga nie pije. - Zosia uśmiechnęła się przepraszająco i znów chwyciła swój kubek z herbatą.
- To zdradliwy trunek… ktoś tutaj musi mieć trzeźwą głowę.- mruknęła Joanna w odpowiedzi.
- Czy to przyzwolenie, bym wypiła kolejny kieliszek? - Zosia wyszczerzyła się do Świergi.
- Nie jestem twoją matką.- podsumowała tę kwestię blondynka.
Perka pokręciła głową. Nie.. Świerga nie była jej matką, ale i tak opiekowała się nimi pozostając ostoją rozsądku w ich pokrętnym kwartecie.
- Wobec tego jeszcze jeden poproszę. - Podsunęła swój kieliszek Sabinie.
- Dobra dziewczynka…- mruknęła łobuzersko Żabcia dolewając miodu.
- Najlepiej zapić smutki kieliszkiem wódki.- nachylała się przy tym do piegowatej czarownicy, by ta mogła podziwiać jej dekolt.
Wzrok Zosi zawisł na dwóch krągłościach. Musiały się z Asią ładnie uzupełniać, aż kusiło by na nie popatrzeć.
- Przyznaję, że zazwyczaj inaczej radzę sobie ze smutkami. - Uśmiechnęła się łobuzersko wypijając kolejny kieliszek.
- A jak? Mam parę skrętów, a i inne rzeczy da się załatwić.- odparła ze szczerą chęcią pomocy Żabcia, a jej spojrzenie szczerze rozbierało rudowłosego gościa.
- Lubię popatrzeć na ładne rzeczy. - Perka bez skrupułów przesunęła wzrokiem po dekolcie Sabiny, a potem zerknęła na Aśkę. - A jeszcze bardziej na ładne osoby robiące ładne rzeczy.
- Obawiam się że nie umiem tańczyć.- zaśmiała się Żabcia błędnie rozumiejąc sugestię Perki. Dopytała.- Dolać jeszcze?
- Chętnie. - Perka podała swój kieliszek. - Szkoda taniec też jest ładny. - Nie zamierzała naciskać na mentorkę Asi i tak pewnie już za bardzo się zagalopowała. Może to przez alkohol… Rozpięła kolejny guzik koszuli. - Ten miód przyjemnie grzeje.
- Oj tak… i kusi…- zaśmiała się wesoło Sabina wodząc spojrzeniem za paluszkami Zosi. Nachyliła się bardziej, przez co jej piersi mogły popisać się sprężystością.
Perka zaśmiała się. Rozpięła kolejne dwa guziki, przez co jej koszula była prawie rozpięta.
- Do czego kusi? - Sięgnęła po napełniony kieliszek nachylając się w kierunku Sabiny i odwdzięczając się wglądem w swój dekolt za widoki, które sama miała.
- Do pokazania ci jak wygodne jest moje łóżeczko i jak pojemne.- Sabina usiadła na stole bardzo blisko Zosi i bezczelnie zerkała w jej biust uśmiechając się lubieżnie. Machała przy tym nogami jak mała dziewczynka.
- Kusisz. Lubię zwiedzać takie domostwa ale… obiecałam Asi że będę grzeczna. - Perka opróżniła kolejny kieliszek i poczuła jak w jej głowie delikatnie zawirowało. Było gorąco. Najchętniej zrzuciłaby buty i leginsy. Najchętniej zanurzyłaby twarz między piersiami Sabiny.
- Asia nie będzie miała nic przeciwko…- mruknęła mentorka i ujęła podbrodek Zosi palcami. Nachyliła się bardziej powoli i delikatnie zaczęła całować usta rudej czarownicy.
Dłonie Zosi powędrowały do piersi Sabiny i zaczęły je niespiesznie ugniatać przez materiał koszulki, gdy odpowiadała na delikatne pocałunki.
- Może jednak się napiję…- oceniła widoki Świerga sięgając po miód i pusty kieliszek. Z udawaną obojętnością przyglądała się jak jej nauczycielka coraz lubieżniej rozkoszuje się miękkością warg Perki, wodząc dłonią po jej policzku. Tak jak i temu, że Zosia masuje ciężkie, acz miękkie duże piersi Żabci, które musiały zwieść na pokuszenie wiele kobiet i mężczyzn… zwłaszcza mężczyzn.
- Może się przyłączysz? - Zosia pochyliła się do przodu i zanurzyła twarz w piersiach Sabiny. W porównaniu z jej rozpaloną po alkoholu twarzą wydawały się być przyjemnie chłodne. - Mięciutkie.
- Nie na stole… może… jak dojdziecie do łóżka.- mruknęła Joanna, przy wtórze pomruków i jęków Żabci, która najwyraźniej cieszyła się z dotyku Zosi na swym bujnym biuście.
- Hm… - Perka sięgnęła do koszulki Sabiny i podwinęła ją ku górze by odsłonić bieliznę mentorki wilczycy. - Wobec tego… może bym obejrzała to wygodne łóżko?
- Z chęcią…- mruknęła Żabcia, która powoli zaczęła całkiem ściągać z siebie koszulkę… odsłaniając całkowity brak stanika. Dumne piersi z wyraźnymi szczytami wręcz kusiły do pieszczot.
Perka rozchyliła usta odrobinę nie wierząc w to co widzi. Piękne… były wspaniałe. Przybliżyła swoją głowę i ujęła wargami jeden z twardych karmelków Sabiny.
- Hej...mmm…- jęknęła czarownica nieco zaskoczona tą napaścią. Wyprężyła dumnie biust, by ułatwić Zosi zadanie. Świerga zaś przyglądała się temu popijając trunek z rumieńcem pożądania na policzkach.
Całując pierś Żabci Zosia rozpięła do końca swoją koszulę i wstała z krzesła. Przytuliła się do Sabiny sprawiając, że ich piersi się o siebie otarły. - To którędy do łóżka?
- Tam… idź pierwsza i się przygotuj.- zamruczała lubieżnie kobieta i chichocząc dodała.- Ja też się przygotuję.
Perka niechętnie wypuściła Żabcie z objęć. To był jednak dom Sabiny i ona narzucała tu zasady. Przeciągnęła się eksponując swoje piersi i ruszyła we wskazanym kierunku.
- Wobec tego czekam. - Pomachała obu czarownicom.
Duże i wygodne łóżko było w małym pokoiku. Pełnym różnych kwiatuszków na parapetach. I butelek w kącie, pełnych alkoholi… większości domowej roboty. Żabcia lubiła robić nalewki i pewnie miała gdzieś w okolicy zestaw młodego bimbrownika ukryty w jakiejś starej ziemiance. Uwagę Zosi zwróciły jakieś gazety pospiesznie wepchnięte pod łóżko.
Perka zostawiła zabłocone buty przy drzwiach i ściągając spodnie podeszła do łóżka. Nagą stopą wysunęła nieco ukryte gazety odrzucając przy okazji leginsy na krzesło.
Gazetki jakie znalazła pasowały bardziej do napalonego nastolatka niż do mającej kilkadziesiąt lat nobliwej czarownicy. Pisemka dla dorosłych pełne roznegliżowanych kobiet, ale też i mężczyzn. I to z różnych lat, nawet sprzed wojny. Taka dziwaczna kolekcja mogła być warta dla pewnych ekscentrycznych kolekcjonerów. Zwłaszcza pin-up girls sprzed ostatniej wojny.
Zosia podniosła jedną ze starszych gazet i odrzuciła zdjętą koszulę na leginsy. Zupełnie naga położyła się na łóżku ze znalezioną lekturą. Ułożyła się na brzuchu tak by wchodzące czarownice mogły zobaczyć jej dekolt i z zainteresowaniem oglądała dawne ilustracje czując jak jej ciało przyjemnie się rozgrzewa.
- Podoba ci się co widzisz?- usłyszała w końcu głos wchodzącej Sabiny.
- Pytasz o siebie czy o gazetę? - Perka podniosła wzrok na gospodynię... Gospodynię ubraną w dół czarnego bikini na sznureczkach okrywające ledwie łono, siateczkowe kabaretki i czarne szpilki. Reszta ciała biuściastej czarownicy była całkowicie odsłonięta dla oczu Zosi.
- I jedno i drugie.- zachichotała.
- Ty podobasz mi się bardziej. - Uśmiechnęła się ciepło odkładając na bok gazetę.
- Miło to słyszeć.- Sabina wdrapała się na łóżko na czworaka i zaczęła całować szyję i piersi, paluszkami prowokacyjnie muskając obszar między udami leżącej kochanki.
Perka sięgnęła do obfitych piersi kochanki i zabrała się za ich ugniatanie. Czuła się nieco dziwnie pieszcząc mentorkę Asi, ale chyba wilczyca nie miała nic przeciwko.
- Są piękne. - Uśmiechnęła się ściskając palcami karmelki Sabiny.
- No… są mięciutkie, ale twoje też są słodkie.- mruczała Żabcia wodząc ustami po szczytach piersi kochanki i wodząc palcami po wrotach jej kobiecości.
Zosia puściła jedną z piersi Sabiny i sięgnęła w dół do jej kwiatu, masując go przez materiał majtek.
- Hej… to chyba ja miałam poprawiać ci humor.- zaśmiała się kobieta łaskocząc skórę Zosi, kosmykami swoich włosów.- Chyba że wolisz mnie wymasować.
- Dotykanie ciebie też poprawia mi humor. - Perka docisnęła palce do kwiatu Żabci, zupełnie jakby chciała przerwać materiał majtek. - Jak byś chciała by cię wymasować?
- Mmm…- kochanka Zosi przygryzła wargę przymykając oczy. Ocierając się za pomocą bioder o palce Perki mruknęła.- Wiesz… ja bym… powiedziała, że byś… zaszalała?
Zosia popchnęła kobietę, przewracając ją na łóżko. Uniosła się na rękach i uśmiechnęła do Żabci.
- Dobrze, wobec tego nieco zaszaleję. - Klęknęła ponad czarownicą, tak że ta doskonale widziała jej kwiatuszek i sięgnęła ustami do wilgotnych majteczek od bikini. Język Perki zaczął wodzić po materiale drażniąc kobiecość kochanki.
- Hej… a co robi ten guziczek?- zachichotała Żabcia sięgając dłonią między uda Zosi i muskając opuszkiem palca wrażliwego punkcika na podbrzuszu piegowatej czarownicy. Jej biodra poruszały się zmysłowo napierając na wodzący po nich języczek.
- Sterownik. - Perka zaśmiała się i ściągnęła zębami majtki z pupy Sabiny. Przywarła ustami do jej kwiatu. Jej język podrażnił wrażliwy punkcik Żabci tak jak ona drażniła Perkę swymi palcami.
- Mhmm…- jęknęła Żabcia prężąc się pod dotykiem ust Zosi, potem kolejne jęki wyrywały się coraz częściej z jej ciała, gdy drżąc muskała palcem “sterownik” do ciała Zosi. Perka pojękiwała cicho wprost w kwiat kochanki starając się powtarzać jej ruchy.
- Mamm… mocniej?- tym razem biuściasta czarownic palcami rozchylając płatki kwiatu kochanki.- Posunąć się dalej w swoich zabawach?
Perka sięgnęła palcami do kwiatu Sabiny i rozchyliła jego płatki w ten sam sposób.
- To zależy… od co chciałabyś poczuć. - Ucałowała delikatnie odsłoniętą kobiecość, sięgając językiem delikatnie w głąb.
- To nie przypadkiem… tobie poprawiamy nastrój?- jęknęła gospodyni napierając biodrami na twarz Zosi, bo rozpalona już była… i wilgotna, o czym rudowłosa przekonała się smakując pożądanie swojej kochanki.
Perka przytaknęła i sięgnęła palcami w głąb kobiecości Sabiny ssąc przy tym jej wrażliwy punkcik.
Głośny jęk wyrwał się z ust gospodyni, naprężyła ciało drżąc i łapiąc łapczywie powietrze. Wodziła palcami po łonie kochanki, choć z trudem nad sobą panowała.
- Jeszcze troszeczkę…. jeszcze…- kwiliła cicho.
Zosia przyspieszyła swoje ruchy sięgając coraz bardziej w głąb kochanki. Żabcia wydawała się być spragniona pieszczot, a ona miała potworną ochotę jej je zapewnić. Obniżyła biodra ocierając się łonem o obfity biust gospodyni i w tej nieco wygodniejszej pozycji skupiła się na zaspokojeniu jej potrzeb.
- Nie będzie… mi łat… wo…- popiskiwała Sabina wsuwając palce w wilgotny kwiat kobiecości Perki i poruszając nimi z wprawą i finezją godną doświadczonego włamywacza. Wrota kobiecości Zosi nie były pierwszą bramą, którą czarownica otwierała w swoim długim życiu.
Perka zadrżała i nabiła się na palce kochanki, starając się nie przerywać pieszczenia kwiatu Sabiny. Czuła jak myśli odpływają pozostawiając kłopoty gdzieś daleko za sobą.
- T.. tak. Mocniej. - Wyjęczała, atakując kwiat Żabci.
- Dobrze…- mruknęła podnieconym głosem Sabina i ruchy jej palców nabrały siły i tempa… choć nadal przede wszystkim poruszały się prowokująco budząc struny rozkoszy w jej ciele do zmysłowego drżenia… jak i całe ciało Perki. Choć i ruda czarownica z satysfakcją stwierdzała, że i ciało Żabci wije się w ekstazie pod nią. Widząc, że Żabcia chce to nieco poprzedłużać Zosia również skupiła się na rozpalaniu kochanki. Drażniła intensywnie jej wrażliwy punkcik, wsuwając stanowczo palce do jej kwiatu, ale tak by nie doprowadzić Sabiny do szczytu.
I w takiej sytuacji “przyłapała” je Świerga nadal ubrana, ale już. Przyglądała się z kieliszkiem bursztynowego alkoholu leniwym figlom dwójki jej przyjaciółek. Perka nie wytrzymała i doszła z głośnym okrzykiem opadając na ciało Sabiny. Z trudem utrzymała palce we wnętrzu kochanki starając się nie przerywać pieszczot mimo szczytu.
- Widzę że dobrze się bawicie… - mruknęła żartobliwie Świerga patrząc jak Perka łapie oddech, a Żabcia zwalnia tempo pieszczot, by ułatwić kochance działanie.
Perka zakołysała biodrami prezentując wilczycy swój wilgotny kwiat.
- I nie masz ochoty się przyłączyć? - Spytała po czym znów przywarła ustami do kobiecości Sabiny zabierając się na przerwane pieszczoty z nową energią.
- Nie chce mi się rozbierać… jeszcze. - narzekała pijana blondynka przysiadając się do obu kochanek, przy wtórze kolejnych jęków pobudzanej mocniej Żabci.
Perka poczuła zimne kropelki trunku rozpryskujące się na swoich pośladkach, a potem ciepły języczek zlizujący je z jej skóry. Zosia zamruczała z zadowolenia. Wsunęła kolejny palec w kobiecość Sabiny, drugą dłonią sięgając do jej pośladków. Delikatnie naparła palcami na jej tylne wrota, ale jeszcze ich nie forsowała, ciekawa reakcji Żabci na tą pieszczotę.
- Nie wiedziałam, że lubisz taaakie… figle. - jęknęła zmysłowo gospodyni poruszając zachęcająco biodrami. I leniwie pieszcząc intymny zakątek Zosi, która czuła kolejne stróżki trunku i kiełki Świergi wbijające się w pośladek.
- Lubię różne figle. - Zosia wsunęła palec w pupę gospodyni i szybko dostosowała jego ruchy do ataków na kobiecość Żabci. Czuła jak jej własne biodra wychodzą naprzeciw ustom Asi.
Język drapieżnej blondynki smyrający po pupie kochanki dotarł w końcu doliną między pośladkami do norki wyuzdanych rozkoszy Perki i tam prowokująco muskał jej ciało. Zosia zaś czuła drżenie korpulentnej kochanki pod sobą i wiedziała, że ta zaraz dojdzie szczytu. Już teraz pojękiwała głośno i pomrukiwała zmysłowo. Perka przyłączyła się do niej także wypełniając niewielkie pomieszczenie swoimi jękami. Wsunęła drugi palec w tylne wrota Żabci i rozpychała się w nich tak jak już to robiła w kobiecości gospodyni.
- Aaaaachh! - krzyknęła lubieżnie Sabina prężąc się pod kochanką. Jej ciało wyraźnie się odprężyło, gdy mruknęła z chichotem. - To na jakie… pozycje macie ochotę, moje drogie?
- Myślę, że powinnyśmy się zająć naszą gospodynią. - Perka obejrzała się na Asię. - Co ty na to?
- Jesteś… pewna? - droczyła się Świerga zanurzając dwa palce między wypiętymi pośladkami piegowatej kochanki. - I jak dokładnie chcesz się nią… zająć?
Perka zadrżała na całym ciele.
- Myślałam o… o podziale. Tył.. przód? - Jęknęła i oparła twarz na łonie Żabci. - Wspominałam.. że uwielbiam twoje zwinne.. paluszki?
- Domyśliłam się tego… - odparła Joanna nadając ruchom palców szybsze tempo i przyglądając się reakcji Zosi na jej działania. Sabina zaś wodziła leniwie palcami po udach Perki.
- To przód chcesz czy tył?- spytała blondynka nie przerywając pieszczot pupy piegowatej czarownicy.
- Przód… mam ochotę… - Perka poruszała palcami w otworkach Żabci by nieco rozładować własne napięcie. - .. zanurzyć twarz.. w piersiach.
- Jaki łakomczuszek. - odparły jednocześnie niemal mentorka i uczennica. Pierwsza oddychała coraz głośniej szybciej czxując wzbierająca w niej falę rozkoszy, a druga… nadal stanowczymi ruchami palców pobudzała ciało Zosi silnymi doznaniami.
Perka poczuła, że wpadła w sidła… bardzo przyjemne sidła. Jęknęła głośniej czując jak zbliża się do szczytu. Poruszała biodrami nabijając się na palce kochanek.
Te zaś bezlitośnie nie przerywały pieszczot, silnych u Świergi i bardziej leniwych u Żabci, podkręcały ogień w ciele swojej “ofiary” do maksimum. Perka krzyknęła dochodząc ponownie i wbijając w siebie drażniące ja palce aż po nasadę.
- No… to było intensywne. - mruknęła Żabcia, a Asia uwolniła kochankę od swojej obecności między pośladkami.
Zosia opadła zmęczona na ciało Sabiny czując jak mocno uniesione są jej biodra leżąc na gorących i mięciutkich piersiach.
- Dwa brutale. - Mruknęła ocierając się policzkiem o łono Żabci.
- Brutalnie będzie jeśli ostała się gdzieś tu ta uprząż z wibratorem… co ją przywiozłam z Warszawy dwa lata temu, na imieniny Żabci. - stwierdziła Świerga głaszcząc wypięty pośladek Zosi.
- Nie widziałam więc ciężko mi ocenić czy to groźba czy kuszenie. - Perka nie ruszała się. Czuła się dobrze leżąc na rozpalonym ciele Żabci i czując dotyk na swoich pośladkach.
- To zależy komu zapniemy tą uprząż… Świergunia bywa gwałtowna w chwilach namiętności.- zaśmiała się Żabcia, a jej miękkie piersi ocierały się uda Perki gdy się śmiała.
- T..tak coś o tym wiem. - Głos Perki przypominał nieco mruczenie. Było ciepło od alkoholu i od ciała kochanki pod nią. Przewróciła się na bok lądując na łóżku i uniosła na przedramionach. - Nie wiem tylko czy nie powinnyśmy wracać.
- Z pewnością powinnyśmy wracać.- oceniła bardzo trzeźwo, dość pijana Świerga.
- Skooooda…- zasmuciła się Żabcia.
Perka zaśmiała się, co odbiło się jej typową pijacką czkawką.
- Jeśli tu zostaniemy, to może jeszcze wpadniemy. - Mrugnęła do Sabiny i usiadła na krawędzi łóżka.
- Albo ja do was…- zamruczała zmysłowo Żabcia przeciągając się leniwie, a Świerga powoli wstała z łóżka.
- Brzmi dobrze, poznałabyś Wilgę i Rutę. - Perka wstała z łóżka i zabrała się za ubieranie się, wypinając się przy tym w stronę pozostałych czarownic.
- Byłoby miło poznać nowe przyjaciółki. - mruknęła Sabina i wstała by podejść do Zosi palcami wodzić po jej coraz bardziej zakrywanym tyłeczku. Joanna tylko westchnęła znacząco.
- Yhymmm… - Perka obróciła się i zabrała się za zapinanie koszuli, prezentując jeszcze przez chwile piersi przed Żabcią. - Ruta ma fajne skręty.
- To wpadnę na pewno.- uśmiechnęła się Żabcia prezentując swój biust w pełnej nagiej krasie.
Perka dopięła koszulę i jeszcze raz ścisnęła pełne piersi Sabiny.
- Wobec tego do zobaczenia. - Ucałowała Żabcię i niechętnie puściła jej piersi. Podeszła do Asi obejmując ją w pasie. - To idziemy?
- Idziemy. - zadecydowała Joanna.

Szybka zmiana planów

A kilkanaście minut później, gdy już znalazły się z dala od chatki, odezwała się z przekąsem. - Jeszcze trochę, a w ogóle przestaniemy wychodzić z łóżka.
- Oj tam, zaraz wyjedziemy i będziesz miała spokój. - Perka przeciągnęła się. - Albo zeżre mnie ta cholera.
- Wątpię bym miała tyle szczęścia. - odparła ironicznie blondynka i po chwili namysłu dodała. - Pokażę ci drogę przez moczary do najbliższego ośrodka cywilizacji. Jest dość kręta i zdradliwa, więc postaraj się ją zapamiętać… da się ją przejść tylko na piechotę, więc to raczej droga ucieczki w razie kłopotów, lub… droga do relaksu, gdy już znudzi ci się gapienie na znajome twarze.
- Myślę, że będę musiała połączyć jedno z drugim gdy już mnie pogonicie przez moje libido. - Perka mrugnęła do Aśki, ale po chwili spoważniała. - Dobra.. ale skorzystałabym z chwili i zadzwoniła do matki. Będziesz miała coś przeciwko?
- Ja nie… matka Natura jednak tak. Tu nie ma zasięgu. Jak i w okolicy chatki Żabci. Może jak dojdziemy do hotelu, to tam już zasięg być powinien. - wyjaśniła blondynka idąc przodem.
- To spróbuję stamtąd. - Zosia szła za wilczycą przyglądając się okolicy i starając się zapamiętać jakieś charakterystyczne miejsca.

Minęło kilkanaście minut długiej i uciążliwej wędrówki nim dostrzegły szary budynek o PRL’owskim rodowodzie wyłaniającym się spośród drzew. Świerga miała rację, droga była zdradliwa, ale Perka zdołała zapamiętać jej przebieg.
- Co to za ośrodek? - Spytała zerkając przy okazji na telefon i upewniając się czy ma już zasięg.
- Kiedyś był to hotel pracowniczy należący do kombinatu hutniczego lub górniczego z Górnego Śląska. Obecnie jest prywatny i ładniej wygląda w środku, ale tego szarego kloca z zewnątrz nie dało się upiększyć. - stwierdziła ironicznie blondynka, gdy Perka sprawdzała rosnący zasięg na swojej komórce.
- Jesteście z Żabcią stałymi gośćmi? - Spytała zerkając na telefon i szukając numeru matki.
- Nie. Wpadamy od czasu do czasu by zjeść bardziej cywilizowane potrawy. Na dole… znaczy na parterze jest bistro otwarte nas każdego kto ma czym zapłacić. - wyjaśniła dziewczyna.
- Może zamiast cały czas się kochać, powinnyśmy cię nauczyć gotować? - Perka wybrała numer matki i przyłożyła telefon do ucha. - Dobra… zobaczmy czy odbierze.
- Ja umiem gotować… w pewnym sensie. - mruknęła cicho Joanna, a w telefonie Perka usłyszała głos matki. - Jak się czujesz? Czy wszystko w porządku? Długo nie dzwoniłaś.
- Miałyśmy zamieszanie z Leszym, ale jakoś sobie poradziłyśmy… Mamo… bo chyba mamy nowe kłopoty. - Głos Zosi od razu zrobił się markotny. Nie lubiła tych rozmów.
- Z Leszym?... - długa chwila ciszy. - ... Co się stało?
- Słyszałaś o czarownicach z Syberii? - Perka wolała w miarę możliwości unikać określenia Baba Jaga. Jakoś czuła, że Żabcia mówiła szeptem nie bez powodu.
- Co z tym wszystkim mają wspólnego szamanki zza kręgu polarnego? Co zrobiłaś? - zapytała karcącym tonem kobieta.
- Chodzi mi raczej o Baby Jagi… - Zosia mruknęła cicho. - Nie wiem co niby zrobiłam. Może przeleciałam kogoś kogo nie trzeba.
Znow długa pauza… bardzo długa.
- Wracaj natychmiast. To nie jest rozmowa na telefon.
Zosia prychnęła do telefonu.
- Mam ci to ściągać na głowę? - Zamyśliła się na chwilę. - Mogę wyjechać dziś wieczorem, ale pewnie byłaby dopiero rano w Wawie.
- Nie żartuj sobie. To poważna sprawa. - sarknęła matka gniewnie. - Przyjeżdżaj jak najszybciej.
- Dobra. Będę z Wilgą. - Perka zerknęła niepewnie na Aśkę kontynuując rozmowę. - Nadal mieszkasz w centrum?
- Tak. Nic się nie zmieniło. Kto to ta Wilga?- zapytała rozmówczyni.
- Wspominałam ci ostatnio. Wnuczka Wierzby.
- Aaa tak. Ona. W każdym razie postaraj przyjechać jak najszybciej.
- Dobra. - Perka rozłączyła się i spojrzała na Aśkę. - Mówiłaś, że nie masz tyle szczęścia? Wyjeżdżam zaraz. Wracajmy.
- Dobrze…- skinęła głową Świerga. I dodała po chwili.- Powodzenia… a jakbyś potrzebowała pomocy. Wiesz gdzie ją możesz znaleźć. Chętnie bym sprawdziła stare uroki na tej Babie.
- Jeśli przeżyjemy to obiecuję, że wpadniemy po drodze. Choć… muszę się upewnić. Jakoś. Czy Baba goni za mną i Wilgą czy tylko za mną. Wtedy… - Zerknęła niepewnie na Aśkę. - Wolałabym by była bezpieczna.

Do domku dotarły ubłocone i nieco zmęczone. Czarownicom jak istotom obdarzonym więzią z natury, ani niskie temperatury ani zabójcze upały nie przeszkadzały za bardzo. Niemniej zmęczenie długim łażeniem po moczarach… już tak. Perka weszła do środka i od razu ruszyła do kuchni przeczuwając, że tam zastanie Jagodę. Powinna ogarnąć te zioła na tyle by móc je zabrać. Przetarła zmęczoną twarz i wzięła głębszy oddech, starając się zebrać siły na długą trasę.
Z sypialni zaś dochodziły chichoty i jęki. Widać Ruta z Wilgą bynajmniej nie zajmowały się tylko porządkami w obejściu Świergi. Zaś sama blondynka ruszyła, by umyć się w stawie. Zosia zabrała się za przygotowanie wywarów z ziół, jednocześnie pakując część jedzenia na drogę. Informowanie Wilgi mogło zaczekać chwilkę. Nie musiała mieć tak popsutego nastroju jak ona.
- Już ...jesteś?- usłyszała za sobą zaskoczenie i ulgę zarazem. Głos Jagody. Artystka wkroczyła do kuchni ubrana w szeroką lawendową koszulę zakrywającą pupę i pewnie majteczki. Poza tym podkolanówki… i pewnie nic więcej. Uroczo.
Włosy w nieładzie świadczyły zaś o tym, że pospiesznie się ubierała. Podeszła do kawy i nalała jej pytając. -Jak… było na bagnach?
- Miło i niemiło zarazem. Poznałam mentorke Asi… to ta miła część. - Zosia uśmiechnęła się słabo do Jagody przerywając na chwilę przelewanie przygotowanych wywarów. - Niestety zdradziła mi kim może być to coś co nas goni i… wyjeżdżamy.
- Acha… kiedy?- zapytała artystka naiwnie.
- Jak najszybciej. - Perka zakorkowała butelkę i zabrała się za przesypywanie ziół na maście do torebek. - Matka zgodziła się nas przyjąć pod swoje skrzydła.
- Ale… czemu?- spytała zaskoczona Jagoda wyraźnie zaskoczona takim obrotem sprawy.
- Słyszałaś o Babie Jadze? - Perka zawiązała torebkę i przejęła kubek od Jagody dopijając jej kawę. - Zjadanie czarownic i inne takie?
- Nieee… nie słyszałam.- pokręciła głową malarka.
- Ja też niewiele, ale moja matka spanikowała. - Perka westchnęła ciężko. - A nie jest to dla niej typowe. Nie chce narażać Ruty i Świergi.
- Acha… przepraszam.- rzekła przygaszonym głosem Jagoda.- Powinnam was odprawić zaraz po zniszczeniu Leszego. To moja wina.
Zosia przeczesała włosy Wilgi układając je nieco.
- Nie przejmuj się. Myślisz, że dasz radę spakować nasze rzeczy w sypialni? Ja skończyłabym z ziołami tutaj. - Spróbowała uśmiechnąć się pocieszająco.
- Tak. Myślę że tak. Ruta śpi. Za dużo zioła.- zachichotała cicho okularnica i ruszyła do sypialni.
Perka westchnęła ciężko gdy Wilga zniknęła w innym pomieszczeniu. Jagoda była tak zupełnie nieświadoma zagrożenia i chyba był to pierwszy raz, gdy Zosię to zirytowało. Powróciła do rozpoczętej pracy starając się skupić na niej myśli. Nie chciała jechać do matki. Najchętniej objechałaby Warszawę szerokim łukiem ale…. jedno trzeba było przyznać Barbarze. Była potężną starszą.
Zebrała popakowane zioła i wrzuciła je do skrzynki z jedzeniem.
- Gotowe…- rzekła malarka wracając do Zosi z plecakiem i pakunkami zawierającymi ich ubrania. Przypominała żółwia na dwóch nogach teraz.
- Spakujmy to i pożegnamy się grzecznie ze Świergą i Rutą. - Perka podniosła skrzynkę z jedzeniem i ruszyła z nią w kierunku auta.
- Dobrze…- Jagoda ruszyła pierwsza do samochodu. - Ale nie wiem czy Marylka… może… bo wiesz. To były mocne zioła, które paliła.
- Mam ocucacz, który dotychczas doskonale na nią działał. - Perka uśmiechnęła się na wspomnienie wybudzania, biednej skacowanej Ruty. - A chyba chcemy się z nią pożegnać, prawda?
- No chcemy... - zgodziła się z nią malarka docierając do wozu i składając pakunki przy nim. I pochylając się. Miała teraz na sobie jeansy, co czyniło bardziej niedostępną, ale ani trochę mniej kuszącą.
Perka powstrzymała się przed pochwyceniem pośladków Jagody i zamiast tego pomogła jej ułożyć pakunki na pace. Teraz musiały się tylko pożegnać.
- Zapewne są w sypialni.- zamyśliła się artystka splatając pospiesznie warkocz ze swoich czarnych pasm włosów.
- To poszukajmy ich tam. - Zosia zgarnęła fiolkę do ocucania z torby lekarskiej i ruszyła z powrotem do domku.

Były tam gdzie spodziewała się ich Jagoda. Świerga kończyła właśnie ubieranie. Marylka leżała goła i wesoła na łóżku. Blondynka miała włosy owinięte ręcznikiem, a nieprzytomna zielarka cóż… miała z pewnością kolorowe sny.
- Jesteśmy gotowe. - Perka uśmiechnęła się do Asi i przysiadła na łóżku obok Ruty. - Przystawiła fiolkę do nosa śpiącej czarownicy.
- Hej hej.. aaach! - wrzasnęła gniewnie Ruta zrywając się z łóżka i rozglądając półprzytomnie. - Gdzie jestem?
- U Świergi. - Perka zatkała fiolkę i uśmiechnęła się do Marylki. - Będziemy uciekać i chciałyśmy się pożegnać.
- Acha… czemu?- zapytała Marylko półprzytomnie.
- Myślę, że dam Asi szansę by ci to na spokojnie wyjaśniła… może z pomocą Żabci. - Perka uśmiechnęła się ciepło do Ruty i ucałowała w usta leżącą dziewczynę. - Mam nadzieję, że spotkamy się niebawem.
- Ja też.- mruknęła sennie Ruta, sole trzeźwiące solami ale zielarka robiła mocne specyfiki.
- Uważajcie na siebie.- rzekła na pożegnanie blondynka.
- Będziemy.- odparła jej malarka z uśmiechem.
Zosia podeszła do Aśki i objęła ją w pasie, sprawiając że ich piersi otarły się o ciebie.
- Mam nadzieję, że będziesz tęsknić wilczku.
- Będę będę .- mruknęła wilczyca wbijając pazury w pośladek Perki i kiełki w jej szyję, niczym w wampirzym pocałunku.
Zosia jęknęła cicho przywierając mocniej swoim ciałem do ciała blondynki.
- Pozdrów Żabcię i nie psoć za bardzo. - Wymruczała, nieznacznie kręcąc pośladkami.
- Pozdrowię… nie martw się.- zamruczała w odpowiedzi Świerga muskając czubkiem języka ślady ukąszenia jakie zostawiła.
Zosia puściła ją niechętnie i pochwyciła twarz Asi całując ją namiętnie w usta.
- Widzimy się niebawem. - Powiedziała gdy w końcu oderwała wargi od kochanki.
- No… tylko uciekaj póki jeszcze możesz się całkiem oderwać.- zażartowała Joanna.
- Yhym… - Perka puściła wilczycę i ruszyła w kierunku auta. Czekała ją szybka i dosyć przykra z uwagi na kierunek, trasa.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-11-2018, 15:50   #66
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Spotkanie z drogówką

Po chwili obie wraz Duchem opuszczały Oplem to schronienie kierując się z powrotem na trasę… tym razem w kierunku do Warszawy. Zamyślona Jagoda… jakoś się nie odzywała wpatrując w drogę, chyba bojąc się odpowiedzi na swoje pytania.
- Wszystko będzie dobrze. - Perka nie była pewna czy starała się pocieszyć samą siebie czy Wilgę. - Moja matka jest potężną czarownicą, może nieco nam wyjaśni i pomoże wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji.
- Mhmm…- odparła Jagoda nie wydając się specjalnie “pocieszoną”. Minęły wioskę w której zatrzymały się wcześniej na zakupy dla Świergi i pognały dalej nie wiedząc właściwie jak uciec przed tym co je ścigało. Zosia jednak musiała instynktownie się bać, bo niepotrzebnie przyspieszała. I pewnie dlatego za kolejnym zakrętem patrol policyjny z “suszarką” wyraźnie nakazywał jej zatrzymać się na poboczu.
Perka jęknęła i zwolniła.
- No to mamy problem. - Zosia zerknęła ile zostało im do patrolu. - Co nieco wypiłam… damy radę się zamienić miejscami?
- Bez zatrzymywania? - zapytała nieco przerażona malarka. I miała rację powątpiewając. Wyjechały zza zakrętu. Nie miały za wiele czasu, ani bezpiecznego kawałka prostej drogi na takie działania.
- No dobra… - Perka rozpięła koszulę na tyle by odsłonić nieco piersi i zatrzymała auto. - Może chociaż uda mi się zatrzymać prawko.
Początki były obiecujące. Zatrzymywał ich aspirant. Młody, dość postawny blondyn.
- A dokąd to się tak spieszymy? - zagadnął przyjaźnie widząc dwie atrakcyjne dziewczyny w samochodzie.
- Mam dosyć pilnego pacjenta. - Perka uśmiechnęła się do mężczyzny i skinęła w kierunku tylnego siedzenia gdzie leżała jej torba lekarska, z której nadal wystawał porzucony kitel.
- Lekarka, tak? Taka młoda i śliczna i … - zamilkł, gdy nachylił się w kierunku tylnego siedzenia i poczuł ów zapach żabcinego trunku. - … pijana?
- Nie aż tak bardzo. - próbowała ratować sytuację Jagoda.
- Nie.. niespecjalnie. - Zosia spróbowała zrobić skruszoną minę. - Niestety rolnicy nigdy nie chcą mnie wypuścić, bez choćby łyka samoróbki, nawet jak tłumaczę, że mam kolejnego pacjenta. - Westchnęła ciężko. - A po udanym zabiegu odmowa jest niewykonalna.
- I dlatego musiała panna jechać jak wariat drogowy na dodatek? Chyba nie muszę tłumaczyć jak poważne być mogą tego konsekwencje, co? - zapytał retorycznie aspirant.
- Wiozę spermę od ogiera znad Biebrzy do klaczy pod Warszawą. - Perka zrobiła zrezygnowaną miną. - To ma potwornie krótki termin przydatności... nawet w lodówce.
- Nawet jeśli, to… i tak to nie powód do gnania, zwłaszcza po pijaku. I co ja mam z panną zrobić? Chyba rozumie pani konsekwencje? - zapytał retorycznie policjant.
- Tak, panie władzo… - Zosia udała szczerze skruszoną. - A gdybym obiecała, że moja towarzyszka teraz poprowadzi czy mogłabym liczyć na… niższy wymiar kary?
- Cóóóż…- mężczyzna mimowolnie zerkał w dekolt Perki. -...gdyby tak było, to i tak na pouczeniu nie mógłbym skończyć. Mandat być musi.
- Nie śmiałabym prosić o więcej. - Perka uśmiechnęła się zalotnie do policjanta. - To może.. udam się z panem i wypełnimy mandat, a moja towarzyszka ustawi sobie auto do jazdy?
- Dobrze. - odparł z uśmiechem aspirant. - 500 złotych to nie będzie, ale… zważywszy inne okoliczności które muszę rozważyć, pewnie… powyżej 300-stu.
Perka wysiadła z auta, zgarniając portfel i stanęła przed policjantem tak, że ich ciała prawie się stykały.
- Myślę, że możemy to na spokojnie omówić… 300 zł? - Spytała, pozwalając by policjant zajrzał jej głębiej w dekolt.
- Myślę, że tak… - dekolt Perki kusił go wyraźnie, więc czarownica była pewna, że jego myśli obracały raczej się w innych rejonach.
- A może.. dałoby radę 200? Za współpracę. - Powiedziała cicho, spoglądając na blondyna lubieżnie.
- Ależ kto tu z kim współpracuje? To ja przymykam oko na nadmiar alkoholu we krwi. - przypomniał żartobliwie aspirant.
- No tak.. - Perka uśmiechnęła się ciepło i uniosła swój portfel. - Czy wobec tego idziemy dokonać formalności? Jeszcze ta sperma z tyłu mi się zepsuje.
- Tak… chodźmy. Wystawię pani mandacik i jest pani wolna.- potwierdził z uśmiechem policjant sięgając do kieszeni po bloczek z mandatami. -
Perka przytaknęła. Wolała nie kusić losu, mandat jaki by nie był i tak brzmiał lepiej niż strata prawa jazdy. Wydobyła z portfela plastik świadczący o tym, że ma uprawnienia do prowadzenia auta i przysunęła się do funkcjonariusza policji, tak by mógł spokojnie spisać dane. Pozwoliła by jego ramię mogło niechcący ocierać się o jej, osłoniętą jedynie koszulą, pierś.
To trochę przedłużało wypisywanie mandatu, z uwagi na zezującego na jej biust mężczyznę. Niemniej po chwili mandat na trzysta złotych znalazł się w dłoniach blondynki. Upiekło się jej.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za kłopot. - Uśmiechnęła do policjanta.
- I proszę więcej nie urządzać takich wycieczek z końską spermą.- pouczył ją na koniec aspirant żartobliwym tonem.
- Obiecuję. - Perka pożegnała się z policjantem i wróciła się do auta sadowiąc się po stronie pasażera.


- I jak poszło?- spytała zaniepokojona Jagoda.
- Na szczęście prawko mam nadal w kieszeni. - Perka westchnęła rozsiadając się wygodnie. - Ale może rzeczywiście będzie bezpieczniej jak będziesz prowadziła.
- Mhmm…- Jagoda ruszyła z miejsca i uśmiechnęła się niemrawo.- Mamy szczęście.
A w jej brzuchu zaburczało. - Zgłodniałam, a ty?
- Pewnie zaraz zgłodnieję jak stresik ze mnie zejdzie. - Perka westchnęła ciężko. - Może zgarniemy coś na wynos? Wolałabym nie robić zbyt długich postojów.
- Ile czasu zajmie nam dojazd do twojej mamy?- zapytała Jagoda zamyślona.
- Jakieś 13… no może 14 godzin ciągłej jazdy. - Zosia przez chwilę wpatrywała się w drogę. - Dobra i tak musimy robić postoje dla Ducha i może wywietrzyć auto, a ja zrobię coś ze swoim zapitym oddechem.
- I się przespać, jeśli nie chcemy by twoja mam zobaczyła dwa zombie. I bez tego pewnie będzie bardzo krytyczna, co?- malarka spróbowała zażartować z ich sytuacji. Choć bez entuzjazmu.
- Czysto teoretycznie możemy spać na zmianę w aucie. - Perka sama nie była zadowolona z tego pomysłu.
- A chcesz tak?- zapytała Jagoda również bez entuzjazmu.
- Matce zależało na tempie. - mruknęła niechętnie w odpowiedzi.
- Zawsze tak ją słuchasz? Myślałam że z nas dwóch to ty jesteś buntowniczką.- zażartowała cicho Jagoda.
- Nie przywykłam by słyszeć ją tak zaniepokojoną i chyba nieco mi się udzieliło. - Perka westchnęła ciężko.
- Jeśli chcesz… to możemy tak pojechać.- zgodziła malarka z delikatnym uśmiechem. Powoli przejeżdżały przez jakieś miasteczko, więc artystka zauważywszy jakiś miejscowy bar skręciła w kierunku znajdującego się obok parkingu.
- Spróbujmy. Jak obie będziemy padnięte to po prostu się gdzieś prześpimy. Zawsze możemy nawet rozwinąć karimaty na pace. - Perka przeciągnęła się i zabrała się za zapinanie choćby kilku guzików koszuli.
- To prawda…- zgodziła się z nią malarka wysiadając z wozu i czekając, aż ona sama wysiądzie. - Kim jest twoja mama?
- Chyba obecnie prawnikiem… albo znów sobie znalazła jakiegoś bogacza i zrobiła wolne. - Perka wysiadła z auta i wypuściła Ducha. Wydobyła z auta dwie miski i do jednej wlała wodę, a do drugiej wsypała karmę. Patrząc jak pies pałaszuje mówiła dalej. - Jest przywódczynią kręgu warszawskiego. Ma uczennicę, moją kuzynkę.
- Ładna ta kuzynka? - zażartowała Jagoda, po czym spytała poważniej.- Warszawski krąg… brzmi bardzo prestiżowo. Duży jest?
- Uroda jest u nas rodzinna. Jest ładna. - Zosia uśmiechnęła się do Jagody odrywając wzrok od Ducha. - A krąg.. przyznaję, że nigdy nie byłam pewna. Czarownice miejskie są… specyficzne. Myślę, że liczy sobie kilkanaście kobiet ale zebranie więcej niż pięciu w jednym miejscu graniczy z cudem.
- Acha… a kto się według ciebie zbierze? Tym razem?- pytała zawstydzona coraz bardziej malarka. I coraz stremowana.
- Na pewno moja matka i Anka to ta kuzynka. - Perka podeszła do Wilgi i objęła ją w pasie. - Dokładnie nie wiem bo nie byłam kilka lat w stolicy, ale najpierw zajedziemy do mojej mamy i pewnie wtedy się dowiemy kto będzie chciał pomóc. Nie przejmuj się. To dziwne czarownice ale nadal czarownice.
- To mnie wcale nie pociesza. A jaka jest twoja… mama? - zamruczała artysta wtulając się w kochankę. I drżąc ze strachu.
- Zakochana w sobie, przekonana o swojej wyższości, ma fioła na punkcie naszego rodowodu, a poza tym… jest cholernie dobra w tym co robi. Nie zdziw się jak się okaże, że czeka na mnie sterta ubrań. - Perka ucałowała policzek kochanki. - Mojej matce bardzie przeszkadza, że jeżdże po wioskach i nie ubieram się “jak przystało na Jabłonowską”. Większość tych kiecek to jej wybór.
- Acha…- speszyła się Jagoda odsuwając się powoli od Perki, zaróżowiona na policzkach. Nie czuła się zbyt pewnie, teraz gdy stały niemal w środku miasteczka.- Co jeszcze powinnam o niej wiedzieć? Jak się powinnam zachować?
Perka zaśmiała się.
- Zachowuj się zupełnie normalnie. Mama mimo wszystkiego co o niej mówię jest zazwyczaj miła. Jednak ktoś jej dał to szefostwo i jakoś nikt inny nie próbuje jej tego zabrać. Jest bardzo charyzmatyczna i potrafi rozkochać w sobie ludzi. - Zosia kucnęła i zebrała puste miski wrzucając je do bagażnika. - Po prostu jest zawiedziona mną i tyle.
- Acha… to dobrze… chyba.- dodała cicho artystka i zerknęła na karczmę.- To jemy i jedziemy?
- Brzmi dobrze. - Perka nie była przekonana czy to dobrze. Kiedyś też była tą lubianą. Dopóki nie okazało się, że nie odziedziczyła talentu matki do babrania ludziom w głowach. Ruszyła za Wilgą w stronę baru.

Narada przy posiłku


W tym przybytku tłumu nie było. Trochę miejscowych miejscowych pijących piwo i nic poza tym. Jedzenie było w jak barze mlecznym, tanie ale powszednie. Ceny też takie same.
Dwie młode i ładne dziewczyny przyciągały spojrzenia miejscowych chłopaków. Na szczęście nie miały tu być wystarczająco długo, by było to problemem. Perka wybrała sobie jakiś pełen obiad z zupą i zgarnęła jakieś naleśniki na wynos. Później zaczekała, aż Wilga też coś wybierze wybierając im jakieś miejsce. Usiadły w milczeniu, tam samo czekały na posiłek… w końcu ten trafił przed ich nosy. I zabrały się za jedzenie. Cisza wisiała nad nimi niczym chmura gradowa, więc artystka spróbowała ją przełamać jakoś.
- Nadal… jestem twoją… Panią?
Perka spojrzała na nią zaskoczona po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście. A czemu pytasz? - Zosia skończyła jeść zupę i sięgnęła po drugie danie.
- Bo… mam wrażenie, że jesteś zmartwiona i przerażona i… że jest źle. I że… trzeba cię jakoś pocieszyć.- wymamrotała cicho zawstydzona Jagoda wpatrując się w stół.
- Jestem. - Zosia otarła się pod stołem swoją łydką o łydkę Wilgi. - A jak moja Pani chciałaby mnie pocieszyć?
- Mhmm… wypieścić całe ciało? Zrobić coś co szczególnie lubisz?- mruknęła Jagoda bardzo cicho.- Ulubioną zabawką?
- Teraz czy gdy wrócimy do auta? - Perka ściągnęła but i przesunęła stopą po udzie Jagody.
- Ttteraz? Gdzie niby?- spanikowała malarka czerwieniąc się na twarzy i rozglądając dookoła. - Pewnie tu ktoś mógłby zobaczyć… albo w samochodzie.
Zosia przesunęła stopą po udzie w kierunku kwiatu Wilgi i zaczęła go delikatnie masować palcami.
- Możemy tutaj.. tak. Obawiam się stanu lokalnych toalet, ale w aucie… chyba brzmi dobrze, prawda? - Perka uśmiechnęła się ciepło, ale w jej oczach pojawił się błysk. - Oczywiście, jeśli moja Pani chce mnie pocieszyć.
- Taak… chcę.- pisnęła cichutko i zacisnęła nogi więżąc stopę Zosi blisko kroku swoich spodni.- Jak… chciałabyś być.. pocieszana?
Perka zaczęła poruszać samymi palcami drażniąc tak kwiat kochanki.
- Chciałabym poczuć twoje wargi na swoich piersiach. - Głos Zosi przerodził się w szept. - Twoje palce w moim kwiecie.
- Mhmmm…- zamruczała zaczerwieniona na twarzy Jagoda poprawiając okulary. - I co jeszcze?
- Hm… z przyjemnością zajęłabym się moją Panią gdy prowadzi auto. - Uśmiech Perki zrobił się lubieżny, a jej wzrok powędrował w dół, tam gdzie pod stołem jej stopa drażniła kobiecość kochanki. - Pieścić językiem kwiat mojej Pani podczas jazdy.
- To chyba niebezpieczne…- szepnęła cicho Jagoda, ale nie powiedziała nie.
Rozejrzała się dookoła dodając.- Może jednak wynajmiemy hotel, choć na parę godzin snu?
- Jeśli moja Pani sobie życzy.. ale miałyśmy się postarać jechać jak najdłużej. - Perka wróciła do przerwanego obiadu, nie zabrała jednak stopy z kwiatu kochanki.
- Nie chcemy przecież rozbić się po drodze do twojego domu.- przypomniała Jagoda zerkając na Zosię i uśmiechając się wesoło. Zadowolona z tego, że humor nieco jej wrócił.
- Pewnie lepiej by było nie, ale chciałabym naprawdę dotrzeć jak najdalej się da. - Perki uśmiech lekko osłabł. - Jakoś… może to głupie, ale czuję jakby im bliżej, tym było bezpieczniej.
- Cóż... ja tu jestem Panią, więc ja rozkazuję i domagam się… seksu.- wymruczała bardzo cicho choć bardzo buńczucznie malarka.
- Dobrze moja Pani. Wobec tego znajdziemy jakiś hotel, gdy zjemy?
- Tak.- odparła ciepło artystka uśmiechając się nieśmiało.
Zosia zabrała się z powrotem za obiad, ale po kilku kęsach przerwała.
- Nie przejmuj się.. stresuję się trochę bardziej bo muszę zobaczyć się z matką, ale to nic poważnego. - mrugnęła do Wilgi.
- Ja to rozumiem. Też nie jestem w dobrych relacjach z moją mamą. - odparła współczującym tonem malarka.
- Dobra. Kończmy jedzonko i zabawmy się nieco. - Perka przyspieszyła pochłanianie posiłku. Wizja zbliżającego się seksu bardzo poprawiła jej nastrój.
- Zgoda.- odparła malarka również entuzjastycznie biorąc się za posiłek. Potem zaś zapłaciła rachunek za jedzenie i zapytała kelnerkę o nocleg. Ten był możliwy w pobliskim gospodarstwie agroturystycznym. Co prawda ponoć tylko przez jeden dzień, bo gospodarz chwalił się, że lada chwila goście się zjawią. Ale jeszcze się nie zjawili, więc mógłby się zgodzić na tymczasowych gości. Tyle czasu… wystarczałoby im. Nie potrzebowały więcej.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-11-2018, 20:35   #67
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Wypoczynek w gospodarstwie agroturystycznym

Zosia zgarnęła ich dania na wynos i gdy wyszły z lokalu zawołała Ducha. Wolała pozwolić Wildze jeszcze poprowadzić. Do hotelu wzięła plecak, by zmienić ubranie na coś mniej zabłoconego.
- Może wspólny prysznic? - zaproponowała po drodze. - Moja Pani?
- Może być.- odparła z uśmiechem Jagoda, gdy już zbliżały się do gospodarstwa. Wkrótce dostrzegły jego właściciela.


Mężczyzna podszedł do nich i spytał. - Czego tu szukacie panienki?
- My… chciałybyśmy pokój wynająć…- mruknęła wstydliwie Jagoda.
- Obawiam się, że ma już wynajęte pokoje na ten sezon.- rzekł gospodarz.
- Ale w tamtym barze mówili…- z malarki coraz bardziej uchodziło powietrze, bo mówiła coraz ciszej.
- Chcemy się tylko przespać 2-3 godziny. - Perka uśmiechnęła się do mężczyzny.- Robimy długą trasę i potrzebujemy chwili odpoczynku. Obiecujemy, że możemy wyjechać nim przyjadą właściwi goście, a zapłacimy jak za noc.
- Możecie zostać do rana… mam pokój wolny jeszcze dzisiaj, ale jutro w południe są już goście.- podrapał po podbródku. Spojrzał w kierunku stodoły i krzyknął. - Eryyyk!
- Idę!- odezwał się młody męski głos. I taki młody mężczyzna wyszedł z niej.


- Co?- zapytał z uśmiechem.
- Zaprowadź te pannice do pokoju dla naszych gości.- rzekł do niego gospodarz.
Perka przełknęła głośno ślinę i powtórzyła sobie kilka razy, że powinny wyjechać jak najszybciej. Uśmiechnęła się do chłopaka.
- Cześć. Oddajemy się w twoje ręce… - Słowa wypłynęły zanim dotarł do niej ich dwuznaczny sens.
- Miło mi poznać. Eryk jestem.- rzekł z uśmiechem młodzian podchodząc do Zosi i podając jej dłoń.- Postaram się, byście wyniosły z tego miejsca jak najmilsze wspomnienia.
Nawet jeśli zauważył podtekst, to go zignorował.
Tymczasem Jagoda uregulowała rachunek.
Czarownica odetchnęła w duchu.
- Zosia - Perka uścisnęła dłoń chłopaka i wskazała na swoją towarzyszkę. - a to moja przyjaciółka Jagoda.
- Miło poznać. Chodźmy więc.- odparł mężczyzna ruszając przodem i zerkając od czasu do czasu na dziewczęta. Tak jak one zerkały mimowolnie na jego zadek w ciasnych jeansach. Pokój okazał się typowy dla wsi. Były jednak tam dwa zaścielone łóżka i osobna mała łazienka z prysznicem dla gości i ubikacją.
- Kolacja będzie o dziewiętnastej. W razie gdybyście miały ochotę, to mamy kozie mleko, kozi ser, zwykłe mleko i zwykły ser oraz kiełbasy własnego wyrobu w ramach przekąski.- zaczął omawiać Eryk przyglądając się dziewczynom, gdy rozkładały swoje bagaże.
Perka miała ochotę na coś innego ale dalej walczyła z sobą. WIlga chciała się zabawić z nią, a nie z nią i osobą towarzyszącą. Choć ładna buzia chłopaka potwornie ją kusiła. Spojrzała na Eryka rozpinając dwa guziki koszuli i odsłaniając nieco piersi.
- Gdzieś trzeba pójść po te przekąski?
- Co?- spytał rozkojarzony młodzian spoglądając na kuszący dekolt Perki. A Jagoda dodała z ciepłym uśmiechem.- Zawsze można wziąć prysznic później.
- Jesteś pewna? - Perka obejrzała się na Jagodę mimo, że ruszyła w stronę chłopaka. - Ja tam się lekko zgrzałam podczas trasy. - Przeniosła wzrok na Eryka i bez pośpiechu przyjrzała się jego ciału rozpinając kolejny guzik. - Pytałam gdzie można dostać te przekąski.
- Prysznic nie ucieknie.- odparła czule Jagoda siadając na łóżku.
- A tak.. w spiżarce. To znaczy w kuchni.- odparł pospiesznie, wyraźnie pobudzony poniżej pasa Eryk.
- Może bym coś dla nas wzięła. - Kolejny guzik odsłonił już fragment brzucha czarownicy. - Chcesz mi pokazać gdzie jest ta spiżarka?
- Tak… zdecydowanie tak.- odparł Eryk wyraźnie zahipnotyzowany jej działaniami. Pochwycił delikatnie jej dłoń i ruszył z nią prowadząc ją w kierunku spiżarki. - Produkujemy wędzone mięso, więc długo trzyma świeżość i jest bardzo smaczne. To nasza miejscowa specjalność.
- Brzmi smakowicie. - Perka zerkała cały czas na pośladki prowadzącego ją chłopaka. - A macie też kiełbaski?
- Największe i najsmaczniejsze w okolicy.- odparł z uśmiechem Eryk prowadząc Perkę do niedużej piwniczki pełnej wędzonych kiełbasek zawieszonych na drągach, mięsiwa, oraz przetworów. Było tu dość ciasno, ale bardzo intymnie.

Perka przywarła do chłopaka w ciasnym pomieszczeniu.
- Jestem ciekawa pewnej konkretnej kiełbaski. - Powoli założyła mu ręce na ramiona i otarła się swoimi biodrami o jego.
- Ta kiełbaska jest bardzo długa i nieco zakrzywiona.- odparł Eryk sięgając za siebie i zaciskając dłoń na pośladku rudej czarownicy.
- Nie uwierzę póki nie zobaczę. - Perka szepnęła wprost do ucha chłopaka pozwalając się swoim wargom otrzeć o jego skórę.
- No dobrze…- odparł Eryk puszczając pośladek dziewczyny i zabrał się za rozpinanie rozporka swoich spodni żartując.- Chcemy żebyście mile wspominały tu pobyt, więc wypada spełnić ten kaprys.
Perka stanęła przed chłopakiem i spoglądając to na jego oczy to na rozpinane spodnie sięgnęła do swojej koszuli. Rozpięła ostatnie guziki, pozwalając koszuli opaść po bokach odsłaniając jej nagie piersi.
- Podoba mi się taka polityka. - Wymruczała i sięgnęła do własnych spodni.
- Mmmmi też… teraz…- trochę go ta sytuacja zaskoczyła. Pewnie nie natykał się często na tak śmiałe dziewczęta. Spodnie opadły, bokserki też…. kiełbaska była długa, zgodnie z oczekiwaniami. Jednakże mało zakrzywiona, a bardzo sztywna.
Eryk wpatrywał się w nagi biust Zosi z pożądaniem w oczach. Zabrał się za oswobodzenie ze spodni i bielizny na kostkach, nie odrywając od niego spojrzenia.
- Niezbyt zakrzywiona. - Głos Perki zrobił się rozpalony. Zdjęła buty i sięgnęła do legginsów nieco je zsuwając. - Mały kłamczuch z ciebie.
- Naprostował się przez ciebie…- odparł Eryk podchodząc i kucając przed Perką, by całkiem pozbawić ją legginsów i bielizny przy okazji.
- Wobec tego jest mi bardzo miło. - Perka zadrżała czując na sobie jego dotyk. - Co jeszcze zrobisz by twojej klientce było miło?
- Zaczniemy do smakowania.- Eryk oparł dłonie o biodra Zosi i delikatnie pchnął ją ku ścianie. Jego usta łapczywie przylgnęły do kobiecości, którą posmakował niecierpliwie zanurzając język.
Perka zamruczała. Rozchyliła szerzej nogi by ułatwić chłopakowi pieszczoty.
- Chyba ktoś nie jadł drugiego śniadania. - Zażartowała wpatrując się w poruszającą się czuprynę Eryka. Sięgnęła do swoich piersi i zaczęła je pomału ugniatać.
- Po prostu lubię… smakołyki.- Eryk mocniej naparł twarzą na łono kochanki sięgając dłońmi do jej nagich pośladków i ściskając je mocno. Zachłannie smakował żądzę Perki, a przecież najsmaczniejsze danie dopiero przed nimi.
- Yhym… ten ośrodek ma bardzo dobrą obsługę. - Perka zaczęła drżeć od pieszczot kochanka. Czuła jak jej ciało woła o to by je wypełnić, ale cierpliwie dawała się dotykać mrucząc z zadowolenia.
- Cieszy mnie to…- szeptał mężczyzna nie zaprzestając smakowania. Nagle oderwał usta od kwiatuszka Zosi.-... Ja… nie mam przy sobie gumek. A ty?
Rzadko kiedy trafił się kochanek, który potrafił pomyśleć o takim fakcie.
- Biore tabletki nie przejmuj się. - Perka pogładziła włosy chłopaka na chwilę przerywając pieszczenie swoich piersi. Taka wymówka brzmiała chyba lepiej niż to, że pija wieczorami herbatki z urokiem.
- Ok…- wstał i pochwycił za biodra Zosi. Ocierając się czubkiem swej włóczni o bramę którą zamierzał zdobyć spytał. - Gotowa?
Perka ułożyła mu ręce na ramionach i oparła jedną łydkę na męskim biodrze.
- Tak.
- Ok… wchodzę…- szepnął i powoli zaczął napierać biodrami wprowadzając swojego węża do jaskini dziewczyny. Na razie bez pośpiechu, by ocenić jak dobrze do siebie pasują. Pocałował jej usta, a potem schodził wargami w dół po szyi.
Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś obszedł się z nią w ten sposób. Nawet Patryk przy pierwszym razie był… bardzo bezpośredni.
- Co nieco tam masz. - Zamruczała zadowolona czując jak jej ciało otula męskość kochanka.
- No… trochę…- odparł żartobliwie Eryk całując kochankę i powoli przyspieszając tempa. Jego sztychy były coraz szybsze i głębsze. I rozchodziły się rozkosznym echem po ciele rudej czarownicy.
Perka pojękiwała coraz głośniej. Było jej tak dobrze… robiła to z żywym człowiekiem, a nie jakimś widmem.
- Mocno Eryk. - Wyjęczała pomiędzy kolejnymi atakami.
Poczuła jak jej kochanek silniej chwycił ją za pośladki i mocniej napierał biodrami, raz po raz bez ustanku. Jego twarda kiełbaska ogniskowała całe zmysły Zosi skupione coraz bardziej na intruzie. Niezbyt wygodna pozycja i zimna ściana o którą się opierała plecami stawały się coraz mniej zauważalne.
- Weźmiesz… od tyłu… - Perka czuła jak jej myśli odpływają i nie chciała by cokolwiek ją rozpraszało. Byleby tylko zrozumiał, bo mówienie stało się nagle potwornie trudne.
- Okk…- zatrzymał się zaskoczony jej słowami.Ostrożnie puścił i po chwili opuścił jej ciało.
- To może wiesz… wybierz pozycję?- zaproponował przyglądając się kuszącej kochance.
Zosia obróciła się plecami do kochanka i oparła o chłodną ścianę, mocno się przy tym wypinając w jego stronę.
- Tak.. powinno być dobrze.
- Wyglądasz ślicznie.- stwierdził Eryk chwytając za pośladki i bez większych ceregieli łącząc się z kochanką. Brama kobiecości została zdobyta szybko i mocno. Kolejne ruchy bioder mężczyzny konsekwentnie popychały Zosię na ścianę, a jej świadomość ku ekstazie. Perka zaczęła wychodzić mu biodrami naprzeciw. Teraz gdy miała pole manewru zamierzała wykorzystać Eryka na tyle na ile to było możliwe. Doszła z głośnym okrzykiem i poczuła jak nagle jej kolana zmiękły. Z trudem łapiąc oddech oparła się całymi przedramionami o ścianę. Eryk jeszcze nie dotarł do szczytu… nadal czuła jak jego biodra uderzają o jej ciało. Jak się w niej zagłębia. Jak jest coraz bliżej. Doszedł, gdy drżała ledwo trzymając się na nogach i łapała oddech. Dotarł na szczyt i pochwycił ją w pasie, by podtrzymać kochankę.
Perka jęknęła czując jak chłopak ją wypełnił. Przyjemne ciepło rozlało się po jej wnętrzu uspokajając nieco drżenie zmęczonego ciała. Zosia oparła zgrzane nagle czoło o chłodną ścianę.
- Ja… to było…- Eryk szukał słów, ale jakoś żadnego nie mógł znaleźć. Głaskał więc wypięte pośladki kochanki leniwie i delikatnie. To czego nie mówił, ona się domyślała. Miał ochotę na więcej.
- Przyjemne… bardzo przyjemne. - Perka obejrzała się ponad ramieniem i uśmiechnęła do chłopaka. - Ale mam jeszcze jeden otworek do wymasowania.
- Który?- zapytał nie bardzo rozumiejąc jej przekaz.
Perka sięgnęła jedną ręką do swojej pupy i odciągnęła pośladek, pokazując palcem wskazującym swoją tylną bramę.
- Ten… - Zadrżała od własnego dotyku. - … jeśli tylko masz siły.
- Znajdą się. - na razie jednak poczuła usta na swojej pupie i dłonie ją ugniatające, zerkając jednak w dół dostrzegła obiecujące oznaki życia. Długo nie przyjdzie jej czekać.
- Jesteś… jesteś w tym dobry. - Wymruczała ponownie poddając się pieszczotom kochanka.
- A ty bardzo podniecająca…- szeptał Eryk pieszcząc jej pośladki muśnięciami palców i języka. Całował tak ciało Perki dłuższą chwilę, ale potem… wyprostował się i ocierając dumą swoją między pośladkami zapytał.- Gotowa?
- Tak. - Perka oparła się mocniej o ścianę i niecierpliwie oczekiwała kolejnego ataku na swoje ciało.
- Dobrze..- poczuła jak zaciska dłonie na jej pupie, jak obcy organ podbija perwersyjnie jej niegrzeczny zakątek. Eryk… poruszył biodrami powoli przyzwyczajając Zosię do swojej twardej obecności, jak i przyzwyczajając siebie do nowych doznań.
Perka jęknęła głośno czując jak mężczyzna rozpycha się w jej wnętrzu. Jej ciało chciało początkowo uciec ale powstrzymała je zapierając się mocno i ścianę.
Gdy już nabrał pewności siebie, ruchy kochanka czarownicy stały się pewniejsze i silniejsze. Co chwili napierał biodrami na Zosię, wprawiając jej ciało w drżenie, a piersi w kołysanie. Mocniej, mocniej, mocniej i szybciej. Było coraz mniej delikatności, a coraz więcej drapieżności w jego sztychach.
Jęki Zosi przerodziły się w okrzyki rozkoszy. Miała wrażenie, że kolejnymi sztychami kochanek niemal sięga jej gardła, całkowicie wypełniając jej ciasne wnętrze. Doszła nad wyraz szybko i zmęczona musiała się oprzeć o ścianę także czołem by jakoś ustać na nogach. I znów musiała znieść parę intensywnych ruchów bioder młodzieńca, z trudem trzymając się na nogach nim poczuła, że Eryk skończył oddając jej trybut.
- Jesteś cudowna… a ja… o cholera… za długo nam to zeszło. Szef mnie zabije jeśli nie wrócę do roboty.- wyjaśnił pospiesznie ubierający się kochanek.
- Biegnij, wezmę nam jakąś przekąskę. - Perka mrugnęła do chłopaka z trudem naciągając spodnie.
- Dzięki…- odparł pospiesznie zapinając spodnie młodzian i jeszcze cmoknął Zosię w policzek, zanim pognał do wyjścia ze spiżarki zostawiając ją samą.
Perka ubrała się do końca i wybrała sobie kilka rzeczy, uznając, że czas wrócić do Wilgi. Obiecywała jej prysznic i teraz czuła, że kąpiel bardzo by się jej przydała. Wzięła kilka serów i jakąś wędlinę i ruszyła w kierunku pokoju.

Jagoda zdołała już w ich pokoju zadomowić i rozpakować rzeczy na te kilka godzin, które planowały tu spędzić. Siedziała w pokoju i coś tam rysowała w podręcznym notatniku.
- Długo cię nie było, dobrze się bawiłaś?- zapytała bez urazy w głosie.
- Tak. Był nie dość, że ładny to jeszcze długi. - Perka wyszczerzyła się i pokazała swoją zdobycz. - I mam dla nas przekąski.
- No to zrobimy sobie ucztę.- odparła artystka promiennie się uśmiechając i dodała cicho.- Widzisz? Mała przerwa nie jest zła.
- Tak.. to prawda. - Zosia rozłożyła na niewielki stoliku swoje zdobycze. - Wiesz… po prostu nie chcę by ci się coś stało. Gdyby chodziło tylko o mnie… - Oderwała kawałek kiełbaski i podała ją Duchowi. - .. chyba nawet nie jechałabym do Warszawy.
- I ryzykowałabyś życie w pojedynkę… tak? - nadąsała się malarka przyglądając Zosi.- Bo twoja śmierć nikomu by nie sprawiła bólu? Tak sądzisz? Bo jeśli tak to się mylisz.
Zosia wzruszyła ramionami i urwała kawałek sera.
- Chwilę by pobolało i by przeszło… to nie tak, że jestem istotna. - Zosia spróbowała jedzenia i urwała kolejny kawałek podając go Wildze. - Spróbuj rzeczywiście jest całkiem smaczne.
- Ja też nie jestem.- odparła malarka biorąc do ust kawałek sera trzymanego przez Zosię, przesunęła wargami po jej palcach chwytając za niego.- Mamie pewnie byłoby lepiej, gdyby to się zakończyło ze mną. Ta cała klątwa.
- Ta klątwa to też wielki dar. - Perka przesunęła kciukiem po wargach Jagody. Były przyjemnie ciepłe i miękkie. - Nie chcemy by ta wiedźma go zdobyła. Co innego gdyby zżarła mnie. Bo co? Każdy by chciał ją przelecieć? Też mi talent. Ale gdyby czuła, że coś jej zagraża i się przygotowała… nikt by jej już nie dopadł. - Perka nachyliła się i pocałowała kochankę w usta. - Ale powinnyśmy zacząć od tego, że nie chcę stracić przyjaciółki i kochanki.
- Ale… jesteś lepszą czarownicą ode mnie… i też nie chcę cię stracić. Poza tym…- westchnęła cicho.- To żaden dar… nie widzę przyszłości Perko. Widzę to co się wydarzy, co wydarzy się złego. Niekoniecznie mnie. W zasadzie to nigdy nie przewidziałam własnego zagrożenia. Nie mam żadnego wpływu na to co widzę i kiedy się pojawiają.
Perka stuknęła kochankę palcem w czoło.
- Twoja zmiana pogody przy Leszym była niesamowita. A te wizje… jeśli naprawdę nie uważasz tego za dar. Może powinnyśmy wrócić po tej akcji w Wawie i zająć się tą klątwą? - Uśmiechnęła się ciepło do kochanki.
- Moja prababka nie dała rady, a była znacznie potężniejsza ode mnie i całe życie poświęciła na walkę z nią.- westchnęła smutno okularnica.- Wątpię by nam się udało.
- Ale ona była sama, a ty masz mnie. - Werka wyszczerzyła się. - Pewnie Ruta i Świerga też wpadłyby nam pomóc, a poza tym… co innego mamy do roboty?
- Ale była starszą, pewnie miała swój krąg.- mruknęła cicho malarka po czym skinęła głową.- W sumie masz rację… nie mamy nic lepszego do roboty. No chyba że coś co ty byś chciała, co?
- Mi się marzy noc kupały na Łysej górze, ale to nie ucieknie, a i do lipca szmat czasu. - Zosia zdjęła buty i zabrała się za rozpinanie koszuli. - Przyznam też, że zagłębienie się w tamtą mapkę ze strychu potwornie mnie kusi. Wiesz…. odwiedzenie tych miejsc.
- Mmmożemy i tam…-odparła Jagoda przyglądając się rozbierającej się Zosi.- A tak… prysznic? Na to masz ochotę? Więc twoja pani domaga się rozebrania i dokładnego wymycia swojego ciała.
- Oczywiście moja Pani. - Perka odłożyła koszulę i jednym ruchem zdjęła leginsy razem z majtkami. Zupełnie naga podeszła do Wilgi i sięgnęła do jej koszuli by ją rozpiąć. - Z przyjemnością wymyję każdy kawałeczek.
- Co tylko zechcesz…- szeptała artystka grzecznie stojąc w miejscu i poddając się rozbieraniu przez Zosię.- U twojej mamy chyba będziemy musiały stonować. Wątpię by podobało się jej, to że rozkazuję jej córce.
- Nie przejmuj się i tak myślę, że nie pogorszyłabyś jej opinii o mnie. - Perka odrzuciła na bok koszulę Jagody i przyklęknęła przed nią rozpinając i zsuwając spodnie. Jej usta przywarły do kwiatu kochanki drażniąc go przez majtki, gdy dłońmi oswobadzała nogi Wilgi z butów i spodni.
- No ale.. ale…- pisnęła cichutko artystka drżąc od pieszczot.- … nasze figle są… mało grzeczne ostatnio.
- Ona też grzeczniutka nie jest. - Perka zsunęła majtki ze swej Pani i przesunęła leniwie językiem pomiędzy płatkami jej kwiatu.
- Ale ale… nie mów, że twoja mama też daje się… wiązać…- pisnęła cichutko coraz bardziej pobudzona Zosia kładąc dłonie na puklach włosów kochanki, dla podtrzymania równowagi.
- Nie wchodzę jej do sypialni. - Perka wyprostowała się pozwalając by jej piersi otarły się łono kochanki i materiał stanika Wilgi. Sięgnęła za plecy kochanki uśmiechając się do niej i jednym sprawnym ruchem rozpięła wszystkie haftki. - Ale spodziewałabym się raczej, że to ona kogoś wiąże. - Zdjęła stanik Jagody i otarła się swymi piersiami o biust kochanki. - Czy da się Pani zaprowadzić pod prysznic?
- Tak… chodźmy…- zachichotała okularnica podając dłoń Zosi. - I pewnie wolałaby żebyś to ty wiązała mnie.
- Cóż… odrobinę mnie nie obchodzi co ona woli. Po prostu zachowuj się tak byś czuła się na tyle dobrze na ile to możliwe. - Zosia poprowadziła swoją Panią pod prysznic i gdy tylko wcisnęły się do środka odkręciła wodę i sięgnęła po mydło. - Czy ma Pani jakieś specjalne życzenia?
- Ale ja nie chcę wdepnąć na jej złą stronę… zwłaszcza że szukamy pomocy u niej.- martwiła się przez chwilę Jagoda i po krótkim namyśle.- Myj mnie tam gdzie chcesz.
Perka namydliła dłonie i zaczęła od dokładnego mycia i masowania szyi kochanki.
- Wobec tego po prostu pojedźmy tam, załatwmy co musimy i wyjedźmy jak najszybciej. - Dłonie rudej czarownicy zsunęły się niżej. Dokładnie namydliły obojczyki Wilgi i sięgnęły do piersi malarki. Zosia niespiesznie masowałą te dwie krągłości namydlając je przy okazji.
- Naprawdę.. w to.. wierzysz? Że to tak… łatwo pójdzie?- zapytała Wilga dumnie prężąc swój biust pod dotykiem kochanki.
- Muszę… nie chcę myśleć, co by było gdyby się nie udało. - Perka skupiła swoje działania na szczytach piersi Wilgi myjąc je dokładnie.
- Nie myśl…- jęknęła cicho Jagoda i własnymi dłońmi chwyciła za biust Zosi delikatnie go ściskając i masując.- ...masz rację. Nie ma co się martwić. Po prostu… myślę, że zejdzie tam nam… trochę dłużej.
- Yhym… - Zosia zsunęła dłonie na brzuch kochanki. Chwilę myła go zamyślona. - Cóż… pewnie masz rację. - Objęła kochankę przywierając swoim ciałem do ciała Wilgi i zabrała się za mycie jej pleców, korzystając z okazji by poocierać się swoimi piersiami o namydlony biust Jagody.
- I co teraz… zrobisz? Nie dam już ci się wypchnąć z opla. Będziesz mnie musiała wozić ze sobą wszędzie?- mruczała pocieszająco Jagoda ocierając się biustem o kochankę i chwytając zachłannie za jej pośladki.
- Cóż... chyba będę musiała to jakoś niecnie wykorzystać. - Zosia przyklęknęła, a jej dłonie także zjechały niżej i zabrały się za namydlanie pośladków malarki.
- Jjjak…? -jęknęła Jagoda napierając biodrami na twarz kochanki. Przymknęła oczy dysząc ciężko.
- Zastanówmy się. - Wyszeptała i przywarła ustami do kwiatu kochanki sięgając językiem w głąb jej kobiecości.
- Heeej… co to zzzaaa myycie…- jęknęła Jagoda kiepsko udając zaskoczoną.
- Ustami. - Odparła krótko Zosia i podczas gdy jej język mył kwiat kochanki, jej dłonie zabrały się za zgrabne nogi malarki.
- Nie pozwolliłaam na tooo.- wstydliwie skłamała okularnica poddając się dotykowi palców i języka Zosi, coraz bardziej rozpalona pożądaniem i coraz bardziej drżąca od doznań.
Perka oderwała usta i z uśmiechem wpatrywała się w drżącą kochankę namydlonymi dłońmi masując jej uda. Palce Zosi delikatnie zahaczały o rozpalony kwiat Wilgi jednak nie pozwalała sobie na nic więcej.
- Czego tylko moja Pani sobie życzy.
- Nnnieee… wieemm…- jęknęła podniecona i całkowicie zakłopotana Jagoda. Jej oddech przyspieszył, a jej biodra poruszały się leniwie. - Czego… sobieeee żyyyyczyć.
Zosia sięgnęła jedną z dłoni do kwiatu kochanki i zaczęła go namydlać, korzystając z okazji by drażnić jej wrażliwy punkcik.
- Ja też tego nie wiem moja Pani. - Odparła z uśmiechem, coraz śmielej sobie przy tym poczynając.
- Kłamczuszek…- jęknęła cicho Jagoda instynktownie napierając biodrami na palce Zosi i przygryzając dolną wargę przymknęła oczy. Poddała się chwili drżąc i będąc całkowicie na łasce kochanki.
Perka dalej mydliła kobiecość kochanki delikatnie wsuwając opuszki palców do jej kwiatu.
- Nie śmiałabym kłamać mej Pani. - Uśmiechnęła się lubieżnie wpatrując się w stojącą ponad nią kochankę. - Ale spełnię każde życzenie.
- Żebyś była taka potulna… jaką udajesz…- zaśmiała się cicho malarka prężąc całe ciało. W końcu wstydliwie wyraziła życzenie.- Piersi.. pocałujesz je?
- Z przyjemnością. - Nie przerywając pieszczenia kwiatu kochanki sięgnęła ustami do biusty Jagody. Zgodnie z poleceniem całowała go delikatnie, posypując każdą z piersi licznymi pocałunkami.
- Ja już…- pisnęła lekko wyginając się w łuk i rozkoszując dotykiem Zosi. Jej ciało mówiło piegowatej czarownicy więc niż jej usta. Artystka docierała na szczyt.
Perka wsunęła namydlone palce w kwiat Wilgi by ułatwić malarce spełnienie. Przywarła wargami do jednego z jej karmelków i possała go mocno.
Ciche jęki drżącej Jagody zagłuszał prysznic i boleśnie zagryzana warga, która stłumiła jęk ekstazy. Po nim ciało dziewczyny jakby zwiotczało i powoli zaczęło się osuwać w dół. Perka pochwyciła ją by nie zrobiła sobie krzywdy i usadziła w brodziku.
- Wszystko dobrze, moja Pani? - Spytała uśmiechając się ciepło do malarki.
- Za gorący prysznic i trochę… mnie poniosło. Przepraszam, że cię zmartwiłam.- odparła cicho malarka i uśmiechnęła się.- Nie bardzo nadaję się na zjawiskową kochankę, co?
- Myślę, że leżąc teraz przede mną. Cała mokra… naga… jesteś całkiem zjawiskowa. - Perka objęła Wilgę i pocałowała ją nie przejmując się lejącą się na ich głowy wodą.
- Ale… Ruta na przykład, byłaby bardziej… uwodząca.- wymruczała po pocałunku Jagoda i szepnęła.- Chcesz się zdrzemnąć? Czy powinnam cię wymęczyć przed snem?
Zosia podniosła się na klęczkach i zakręciła wodę. Uśmiechając się spojrzała z góry na kochankę.
- Ruta na pewno byłaby bardziej wyuzdana. Ale co do uwodzenia radzicie sobie równie dobrze. - Wstała i wyciągnęła rękę do kochanki. - Wydaje mi się, że powinnam paść nawet bez męczenia.
- To dobrze… bo mimo wszystko musimy być tu cicho. Jeszcze jakiś ciekawski parobek mógłby podejrzeć przez okno.- stwierdziła cicho z łobuzerskim uśmieszkiem Wilga powoli wstając.
- Myślisz, że byłyśmy cicho pod tym prysznicem? - Perka zaśmiała się owijając się ręcznikiem. Drugi podała Wildze. - Chyba nastawimy sobie jakiś budzik, co? Trzy godziny snu nam wystarczą?
- Ja przynajmniej próbowałam być cicho…- fuknęła gniewnie czarnowłosa kochanka, przez co przypominała Perce zagniewanego pieska, małego zagniewanego szczeniaczka. Ów gniew zresztą szybko jej przeszedł, gdy mówiła już spokojniej, również zabierając się za owijanie ręcznikiem.- Mhmm… myślę że… tak. Skoro tak twierdzisz. Nigdy nie ruszałam w tak długie trasy samochodem.
- Zobaczymy jak budzik zadzwoni. Jeśli obie będziemy padać pośpimy jeszcze. - Perka przeszła do sypialni swoim rozkołysanym krokiem i usiadła na jednym z łóżek. - Ale jeśli któraś z nas będzie się czuła dobrze, to bym ruszała, druga może dosypiać w aucie.
- Dobrze…- Jagoda wpierw usiadła na swoim łóżku zerkając na kochankę. A po chwili namysłu wstała i usiadła obok Zosi na jej. - Myślisz, że się zmieścimy razem?
- Jeśli się do siebie przytulimy to na pewno. - Perka położyła się przy krawędzi łóżka pozostawiając Jagodzie miejsce przy ścianie, a sama sięgnęła po telefon by nastawić budzik i sprawdzić czy Patryk nie pisał.
I przekonała się, że pisał. Trzy razy. Mimo, że ona nie odpisywała. Pierwsze dwa SMSy, były lubieżnie, ale to trzeci spowodował, że serce Zosi zaczęło walić jak szalone.
“Dojeżdżam do Waw-y. Kupić ci seksowną bieliznę? Zobaczymy czy trafię z rozmiarem”
Do... je… żdżam...do… Waw..-y.
Tak jak ona wkrótce. Perka poczuła jak jej serce przyspieszyło. Gdyby… gdyby udało się im spotkać. Ale nie mogła zostawić Wilgi z matką i jechała tam po to by zająć się czymś bardzo poważnym, a nie… Jak ona bardzo miała na niego ochotę. Westchnęła ciężko i odpisała na smsa.
“Kup mi coś, bo na razie planuję drzemkę zupełnie naga.”
Ustawiła budzik i uśmiechnęła się do Jagody kładąc głowę na poduszce.
Malarka odruchowo wtuliła się w Perkę pomrukując coś pod nosem. Ciepłe ciało dziewczyny nie rozpraszało jednak żaru jaki wywołała u Zosi świadomość, że będzie w tym samym mieście co Patryk.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-11-2018, 20:35   #68
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Podróż z krwawą niespodzianką

Sen… był męczący. Może nie koszmar, ale było w nim coś… nieprzyjemnego. Dźwięk budzika był więc wybawieniem. Zosia otworzyła oczy, czując ulgę wynikającą ze świadomości iż biust malarki tuli się do jej pleców. Wilga nie miała więc swoich wizji.
A sama Perka… cóż… były drzwi, był szept, były słowa.
“Wszystko twoje… jeśli się odważysz.”
Kto je wypowiedział, czemu, w jakich okolicznościach? Tego nie zapamiętała.
A malarka… będąc rasowym śpiochem, spała jak zabita.
Zosia przetarła twarz i usiadła na łóżku zauważając, że ręcznik zsunął się z niej gdzieś podczas snu. Wpatrywała się w telefon nieprzytomnym wzrokiem czując, że już nie zaśnie. Nie patrząc nawet czy Patryk coś odpisał zrobiła zdjęcie swemu nagiemu ciału i wysłała je do kochanka z dopiskiem:
“Też będę w Warszawie. Jedziemy z Wilgą do mojej matki.”
Za oknem jeszcze było widno. Ale zmrok miał wkrótce nadejść, za godzinę, półtorej może…
Za sobą Zosia słyszała pochrapywanie kochanki. Spokojne i ciche. Baba Yaga która ich ścigała jakoś nie pokazała jeszcze swojego szpetnego oblicza. Ale też rysunek Jagody nie był ukończony.
Perka olała temat bielizny i założyła kolejną ze swoich sukienek. Nalała Duchowi wody i dała kolejny kawałek kiełbasy. Dla siebie zgarnęła kawałek sera i zabrała się za pakowanie ich do wyjazdu. Jej wzrok uciekał w kierunku telefonu. Czy uda się jej spotkać z Patrykiem? Czy powinna to robić? Co będzie gdy Barbara się dowie? Irytacja nieco ją wybudziła, więc pakowanie poszło jeszcze sprawniej i po kwadrancie mogła obudzić Wilgę.
- Chodź. Pośpisz sobie w aucie. - Ucałowała czoło malarki.
- Musimy ?- zamarudziła malarka wstając i przeciągając się leniwie, a potem gwałtownie chwytając się za biust przypomniawszy sobie, gdzie się znajdowały. Nerwowo spojrzała na okno ich pokoju, a gdy zauważyła brak podglądaczy odetchnęła z ulgą.
- Zostawiłam ci sukienkę. - Perka wskazała na czarna obcisłą mini i pasującą do niej bieliznę. - Resztę spakowałam.
- Czy to trochę nie za śmiałe?- spytała zawstydzona artystka.- Nie mogłaś czegoś… dłuższego?
Perka pokazała palcem w dół by Jagoda spojrzała na strój jaki wybrała dla siebie ruda czarownica.

- Myślę, że będzie dobrze. - Wyszczerzyła się do zaspanej kochanki. - Tobie wybrałam bieliznę. - Po czym pokazowo schyliła się po miski Ducha, pokazując Jagodzie brak majtek.
- Pewnie zatrzymamy…- palce Jagody skorzystały z okazji, by musnąć dłonią obszar pomiędzy pośladkami pochylonej Zosi.- … się gdzieś… bo tak ubrane… Kusisz, wiesz?
- Wiem. - Perka wyprostowała się i dorzuciła miski do torby zarezerwowanej dla Wilczura. - Ubieraj się i jedziemy.
- Wiesz. Wiesz… nic nie wiesz…- zamarudziła Wilga nieśmiało zerkając na kochankę. - Ty aż się prosisz, by rzucić się na ciebie. W sumie powinnam i tak odwdzięczyć się za prysznic. Zabrała się do ubierania pospiesznie bielizny. - Pewnie zwykle musisz się opędzać od adoratorów, prawda?
- Zazwyczaj zatrzymuję się głównie by dorobić, a do chlewów i obór nie zakładam takich ciuchów. - Zosia narzuciła na ramię plecak, chwytając w drugą rękę torbę Ducha i przyglądała się z zadowoleniem poczynaniom kochanki. Strój pasował idealnie. - Korzystam z okazji, że mogę przyciągnąć uwagę kogoś interesującego.
- Jakby ci mało było tej uwagi.- sarkała gniewnie Jagoda, choć… powodem gniewu bezpośrednio była owa czarna mini. Wyjątkowo obcisła i przez to wyjątkowo trudna do założenia. -... cały czas przyciągasz moją.
- Uwaga to nie jest coś czego może być za dużo. - Perka wręczyła Jagodzie ostatni plecak gdy ta skończyła walkę z obcisłym ciuchem. - Ruszajmy póki jest jasno.
- Tak.- westchnęła cicho kochanka rudowłosej. Podeszła do niej i z figlarnym uśmiechem wsunęła dłoń pod jej sukienkę, by palcami musnąć jej pupę.- Czeka nas ciekawa noc.-

Ale nie w taki sposób! Było już ciemno. Jechały kilka godzin. Perka prowadziła czując na udzie muskające ją palce Jagody, gdy się przekomarzały… z lekkim podtekstem erotycznym. Właściwie mogły już zacząć planować półgodzinną przerwę na rozładowanie napiecia. A tu… patrol policyjny na środku drogi. Policjant machając lizakiem nakazywał im zjechać na pobocze.
Perka niedowierzająco zerknęła na prędkościomierz. Toż nie goniła jakoś specjalnie i naprawdę nie miała ochoty na kolejny mandat tego dnia. Westchnęła ciężko i zjechała na pobocze z automatu opuszczając szybę i zapalając lampkę.
Policjant podszedł do dziewcząt, poczekał aż Zosia opuści szybę i schylił się mówiąc.
- Droga zamknięta, przykro mi. Był dość tragiczny wypadek na drodze. Trasa zatarasowana.-
Zosia poczuła jak mocniej zabiło jej serce. Zamarła nie wydobywszy do końca prawo jazdy. Czy Patryk odpisał? Nerwowo zerknęła na telefon.
- Ja… moze trzeba udzielić pierwszej pomocy. Jestem weterynarzem ale… - Zerknęła przed siebie jakby mogła dostrzec co tam się wydarzyło.
- Karetki już przyjechały, ale trzeba będzie więcej.. tyle że karawanów. Nikt nie przeżył… to była naprawdę…- odetchnął głośno policjant wyraźnie pobladły na wspomnienie tego co widział. Uśmiechnął się smętnie.- A panie dokąd jadą?
- Do Warszawy. - Perka zawahała się. - Ja… mój chłopak jechał też w tym kierunku. Wie Pan jakie auta się rozbiły?
- Cóż… żadne. To autokar… się rozbił… sam.- stwierdził policjant wyraźnie zakłopotany słowami które mówił.- Tak po prostu.
- Dziwne… żadnego zwierzęcia, ani nic? - Perka poczuła dziwną ulgę. Będzie musiała zadzwonić do tego głupka gdy tylko nadarzy się okazja. A teraz… teraz chyba powinny sprawdzić co się tam stało, tyle że będzie to trudne gdy kręci się wokół policja. - Przepraszam. Pewnie nie powinnam pytać. Czy kojarzy Pan jakiś inny przejazd na Warszawę?
- Trzeba zawrócić i pojechać tak z cztery kilometry, skręcić w polną drogę i jechać trzymając się brzegu lasu wzdłuż pól. Dla pani samochodu jest to możliwe. A potem,wjedzie pani do wsi Rybownicy i stamtąd może pani odbić na Warszawę.- wyjaśnił uprzejmie policjant.
- Dziękuję. - Alicja uśmiechnęła się ciepło do policjanta. - Nie zmarznie Pan tutaj? Chyba mam z tyłu termos z kawą mogę poczęstować.
- W sumie… trochę zmarzłem.- odparł z ciepłym policjant zerkając mimowolnie w dekolt kusej sukienki Perki. Jagoda zaś siedząc cichutko jak trusia spojrzała pytająco na kochankę nie rozumiejąc jej zachowania.
- Już podaję. - Zosia otworzyła drzwi, a gdy mężczyzna się nieco odsunął pochyliła się do Jagody. - Chcę się więcej dowiedzieć o wypadku, dobrze? - Podniosła się z fotela kierowcy wypinając w kierunku policjanta.
Zdawała sobie sprawę jakie widoki prezentuje mężczyźnie, jakie myśli budzi w jego głowie i reakcje, poniżej pasa. Wysunęła się z auta i wyjęła z kieszeni za swoim siedzeniem termos z kawą.
- To musiał być bardzo nieprzyjemny widok. - Powiedziała nalewając napój tak by policjant mógł bezkarnie patrzeć w jej dekolt.
- Tak… widziałem wiele wypadków, ale to bardziej przypominało… rzeź… albo bo ja wiem… atak terror… No. Nie jest widok odpowiedni dla osób słabego serca.- stwierdził policjant wzdrygając się nerwowo. Wspomnienie tego co widział jakoś odgoniło jego myśli od biustu Zosi.
- Może Pan opowie? Czasem jest łatwiej się z czymś takim oswoić. - Perka podała policjantowi kubek i skrzyżowała ręce pod piersiami unosząc przy tym swój biust.
- Ja… nie powinienem… straszyć panienek po nocy. Zwłaszcza takimi opisami.- odparł pospiesznie przedstawiciel prawa.- Zresztą… chyba gdzieś miały panny jechać?
- To prawda, ale potrzebował Pan kawy, a nam nic się nie stanie jak chwile postoimy. - Zosia uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. - Pomyślałam, że może będzie Panu łatwiej gdy Pan opowie. Brzmi jakby było to coś bardzo.. nietypowego.
- Raczej… tak. Ale to już bardziej robota dla specjalistów od wypadków. Niech oni ustalając co tak naprawdę się zdarzyło.- ocenił przedstawiciel prawa.
Zosia udała zdziwienie.
- Czyli to nie tak, że uderzyli w drzewo lub wpadli do rowu? - Dolała policjantowi nieco kawy.
- Uderzyli w drzewa… ostatecznie, z impetem i całym bokiem prawym bokiem… na raz.- wymruczał enigmatycznie policjant.
- Dziwne… niby ostatnio nieco padało, ale nie jest dość ślisko by tak rzucić całym autokarem, prawda? - Perka zamyśliła się, ale bardziej analizowała co mogło takim pojazdem w ten sposób rzucić.
- Pietrzykowski! Co ty tam do cholery robisz ! Poślij te baby w cholerę! I bierz się za swoją robotę! - wrzasnął jakiś inny policjant, zapewne dowodzący tą akcją.
- Tak jest!- krzyknął rozmówca Perki i zwrócił się do Zosi.- Powinnyście się już zbierać stąd.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 13-11-2018, 21:27   #69
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przerwa na poboczu

- Dobrze. Dziękuje za pomoc. - Zosia wróciła z termosem do auta i zajęła miejsce kierowcy. Powoli nawróciła autem. - Coś tu się wydarzyło… - Szepnęła nieco do siebie nieco do Wilgi.
- Co ?- zapytała trwożliwie artystka zerkając na Zosię to na policyjną blokadę na drodze.
- Autokar wbił się bokiem w drzewa… wszyscy nie żyją. - Perka cofnęła się do zjazdu, o którym mówił policjant i wjechała pomiędzy pola. - To nie brzmi normalnie.
- To straszne.- odparła cicho zmartwiona tymi zgonami Jagoda. I może z odrobiną ulgi, związaną z tym, że ona nic takiego nie narysowała.
- Chciałabym się upewnić, że nic magicznego nie maczało w tym palców. - Perka skręciła w drogę wzdłuż drzew, czasem zerkając w kierunku trasy, ciekawa tego czy coś dojrzy.
- Jak? Tam jest policja i straż i karetki… - przypomniała Zosi Jagoda, gdy obserwując wzrokiem las dostrzegała jego duchową “martwotę”. Coś wypłoszyło duchy i duszki z ich siedzib i przegoniło. Las był… pusty.
- Mogłabym tam dotrzeć w świecie duchów…. gdybym weszła głęboko byłabym dla nich tylko cieniem… ale… - Perka westchnęła ciężko i skupiła się na drodze. - Wtedy jeśli był to duch, będzie mnie dobrze widział.
- I łatwo złapie. Bo jak głęboko wejdziesz, to nie zdołasz szybko wyjść. Wiem. Babcia o tym mówiła.- mruknęła cicho Jagoda dodając to czego i Perka była świadoma.
- Ale jeśli to coś niebezpiecznego może zapolować ponownie i powinnyśmy uprzedzić o tym inne wiedźmy. - Perka cały czas zerkała czy może mijają jakąś drogę prowadzącą w kierunku zablokowanej trasy. Gdyby się zbliżyły bardziej.. może mogłaby podjechać na zgaszonych światłach. Bez drzew nie było tak ciemno.
Jednakże na żadną taką trasę się nie natykały. A siedząca obok Perki Jagoda zapytała cicho.
- Więc… jak znajdziemy miejscową czarownicę?
- Hm… w sumie nie wiem. Zazwyczaj po prostu wyczuwam inne… Chyba będę musiała tam pójść pieszo by się przyjrzeć. Spróbuję wejść do świata duchów dopiero przy samym wypadku. - Mruknęła cicho, rozglądając się za miejscem do zaparkowania.
Nie było nic idealnego… mogła się zatrzymać jedynie na poboczu leśnej drogi.
- Czy… nie powinnyśmy wpierw jej poszukać? To jej teren. - zapytała Jagoda niezbyt zadowolona z pomysłu Zosi.
- Pytanie czy ktoś ma tutejszy teren… - Perka rozejrzała się po lesie. Czy możliwe by wszystkie duchy uciekły… co tam się musiało wydarzyć? Najwyraźniej cokolwiek się wydarzyło, skutecznie przepłoszyło nadnaturalnych mieszkańców, bo Zosia nikogo nie widziała. Stworki się poukrywały i raczej ciężko by je było wywabić. Nawet gdyby je znalazła.
- W wiosce by raczej nie siedziała… chyba, że to miejska czarownica, ale wątpię. - Zosia sięgnęła po telefon. Zaczęła od sprawdzenia czy Patryk jej niczego nie wysłał po czym przeszła do przeglądania mapsów w poszukiwaniu jakichś pobliskich wsi i bardziej odosobnionych obszarów. Może jakieś źródło…. Czarownice lubią wodę.
“Koronkowa bielizna? Póprzeźroczysta koszulka nocna? Jaki kolor ?” Od Patryka przyszły same pytania, a sama mapa wsi pokazywała typowe osadę zbudowaną wzdłuż drogi… z jedną długą odnogą wiejskiej drogi prowadzącą do niedużego domku… umieszczonego na półwyspie dopływu Biebrzy.
- Dobra… spróbujemy bo jedno miejsce mnie kusi. - Perka odpisała na szybko Patrykowi.
“Koszulka nocna brzmi dobrze. Może biała?”
Uśmiechnęła się do telefonu, po czym ponownie otworzyła mapę i pokazała samotny domek Jagodzie. - Co myślisz?
- Wygląda na odosobniony.- oceniła Jagoda w zamyśleniu.
- Chyba warto zaryzykować. W sumie zorientujemy się jak będziemy niedaleko, prawda? - Perka skierowała samochód w kierunku wsi.
- Nie wiem. Ja tam czarownic nie wyczuwam jak ty.- przypomniała jej artystka z wyraźną ulgą w tonie głosu. Zapewne wolała by Zofia nie zapuszczała się sama w ciemny las.
- Myślałam, że wszystkie tak mają. - Zosia skupiła się na drodze by przy okazji jeżdżenia przez dzicz nie rozwalić bardziej swojego opelka.
- Ja nie mam. Ale ja nie jestem czarownicą… - przypomniała jej Jagoda wystawiając żartobliwie język.- Co najwyżej kandydatką.
- Ja zaczęłam to wyczuwać zanim obudził się we mnie dar. - Zosia zjechała z gruntowej drogi na coś bardziej utwardzonego.
- Ja zaś w ogóle… nigdy nie wyczuwałam. - odparła Jagoda, a jej dłoń wodziła powoli po udzie Zosi podwijając jej sukienkę. Trudno było ocenić, czy robiła to świadomie czy nieświadomie. Opel ruszył przez śpiącą wieś, która… oddalona spory kawałek od miejsca wypadku odzywała się jedynie okazjonalnym szczekaniem psów. Było już późno, a choć w wielu domach jeszcze paliły się światła, to opel Perki nie budził żadnego zainteresowania.
Perka rozchyliła nieco szerzej nogi.
- Czemu, uważasz, że nie jesteś czarownicą? - Spytała szukając zjazdu w kierunku samotnego domu.
- Boo… sobie nie radzę, z tym całym czarowaniem. W zasadzie nie korzystam z dziedzictwa moich przodkiń. Nie ważę mikstur, nie stosuję ziół… nie w magiczny sposób w każdym razie. No… nie za często. I kiepsko sobie radziłam w swojej domenie. Dobrze że Marylka ją przejmie.- mruczała Jagoda śmiało sięgając pod sukienkę i przesunąwszy palcami po udzie dotarła do jej podbrzusza.
- Nie powinnaś tak odpuszczać. Dobrze poradziłaś sobie ze sterowaniem pogodą, reszty można się nauczyć. - Perka zerknęła na Jagodę. Nie wierzyła, że ktoś mógłby tak łatwo zrezygnować ze swojej domeny, jednak dla niej… było to coś o czym zawsze skrycie marzyła.
- Nie wiem czy wywołanie burzy, mgły to już sterowanie pogodą.- zamyśliła się Jagoda wodząc palcami leniwie po intymnym zakątku Zosi, gdy ta już dostrzegła zjazd prowadzący do domu potencjalnej czarownicy.- Co mi po domenie, jeśli jestem tam bardziej kotwicą, niż pomocą.
Perka nie wytrzymała. Już od od palców na swoim udzie czuła, że robi się jej wilgotno, a teraz… Zatrzymała auto na poboczu i pocałowała Wilgę w usta.
- Wybacz.. to trochę tak, że nie mam swojego miejsca i… zawsze chciałam je mieć. - Uśmiechnęła się ciepło do kochanki.
- Mój dom jest duży, a Ruta gościnna.- odparła malarka całując Zosi, jej palce badawczo zanurzyły się między płatki kwiatu kochanki.
- Może cię… no… posmakuję…- zaproponowała liżąc szyję piegowatej czarownicy.
- To nie to samo… wszystkie czarownice są… gościnne. - Zosia niemal wymruczała te słowa. Po czym szybko zmieniła temat. - Mam na tobie usiąść?
- Naga?- mruknęła podekscytowanym tonem artystka i uśmiechnęła się dodając.- Wiesz o co mi chodzi. Mój dworek jest za duży na tylko jedną czarownicę. Spokojnie mogłyby tam zamieszkać cztery.
- Mogę zdjąć tą sukienkę. - Zosia uśmiechnęła się i sięgnęła ponad Wilgą by opuścić jej fotel do pozycji leżącej. - Jest duży… ale.. to co innego.
- Nie bardzo rozumiem…- szepnęła Jagoda spoglądając pożądliwie na kochankę.
- Nieważne… ja po prostu nigdy nie miałam takiego miejsca dla siebie... i chyba nieco zazdroszczę. - Perka zdjęła sukienkę i przesiadła się na fotel Wilgi siadając na niej okrakiem.
- Nie wiedziałam…- mruknęła Jagoda łakomie wodząc po nagim biuście kochanki. Chwyciła ją za pośladki i zachłannie przywarła ustami do jej kobiecości, jak spragniony podróżnik do źródełka. Takoż i chłeptała językiem łapczywie jako i on.
Zosia pochwyciła swoje piersi i zaczęła poruszać swoimi biodrami, jeszcze potęgując pieszczoty malarki.
Język między jej udami wił się energicznie, muskając wrażliwy punkcik, jak i sięgając między płatki kwiatu Zosi. Malarkę całkowicie pochłonęła ta zabawa, rozkoszowała się pieszczotami jakie sprawiała Perce, jednocześnie ściskając zachłannie dłońmi jej pośladki.
- T..tak.. cudownie. - Zosia coraz mocniej ściskała swoje piersi i po chwili zabawy doszła z głośnym okrzykiem wprost na język Wilgi.
- Lubię to… wiedzieć… że potrafię… sprawić ci przyjemność.- wymruczała Jagoda głaszcząc zgrabne pośladki Perki opuszkami palców.
- Wychodzi ci to nawet bardzo dobrze. - Zosia cofnęła się lekko i położyła na malarce, tak że jej piersi zgniotły biust Jagody. - A mi chodziło o to… bycie włóczęgą też momentami nie jest przyjemne.
- Mogłybyśmy zamieszkać, we trzy… razem z Rutą.- zaproponowała malarka głaszcząc Zosię po włosach.- I nie miałabyś ani jednej nocy spokojnej. Jak nie w moim łóżku, to u Marylki. Straszny los, nieprawdaż?
- Może jakoś bym sobie poradziła. - W myślach dodała jeszcze odwiedziny w sklepiku, w gabinecie lekarskim i w stadninie… a dokładnie w pewnym gabinecie. - Chyba mogłabym zaryzykować.
- Mhmm… to dobrze. Zamieszkamy we trzy. A nie będzie cię ciągnęło w świat?- zapytała się zatroskana Jagoda.
- To wyskocze na miesiąc lub dwa i wrócę… może wyskoczymy razem? - Zosia uśmiechnęła się ciepło. - Skoro i tak chcesz to zostawić Rucie.
- Właściwie to już zrobiłyśmy teraz.- przypomniała Jagoda chichocząc cicho.
- Tak… czy moja Pani ma jakieś życzenia? - Zosia pocałowała delikatnie wargi Jagody.
- Mam… ale… nie powinnyśmy już ruszać?- zamruczała odprężona malarka przeciągając się zmysłowo.
- Myślę, że skoro robimy postoje co chwilę, odrobina pieszczot dla spragnionej Pani, nam nie zaskodzi. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie i spojrzała w dół, zaglądając w dekolt malarki.
- To może… - przygryzła delikatnie dolną wargę malarka wyraźnie zamyślona.- Zrobisz mi to samo co ja tobie?
- Z przyjemnością, jeśli tylko zechce Pani usiąść na mnie. - Perka podniosła się robiąc nieco miejsca na to by mogły się zamienić.
- Muszę majtki zdjąć…- wymruczała zawstydzona Jagoda siadając i podciągając kusy strój, by móc sięgnąć do bielizny.
- Chętnie bym popatrzyła jak zdejmujesz też resztę. - Zosia ułożyła się na miejscu okularnicy i pozwoliła dłoniom błądzić po udach malarki.
- Może… później… tu nie jest za wygodnie się rozbierać.- wymruczała Wilga i zdjąwszy przeszkadzający jej skrawek materiału, podciągnęła sukienkę, by zająć swoje miejsce nad twarzą kochanki.
Perka zachłannie pochwyciła pośladki kochanki przyciągając do swych ust jej kwiat i od razu sięgnęła językiem w głąb jej kobiecości.
- Hheej… uwaażaaj… niiee… ttak… mocno.- mówiły drżące usta Wilgi, ale jej biodra napierające powolnym kołysaniem na twarz kochanki mówiły Zosi co innego.
Perka wysunęła swój język i delikatnie dmuchnęła na kobiecość kochanki.
- Jest Pani pewna? Pani ciało zdaje się mówić coś innego. - Delikatnie polizała wrażliwy punkt Jagody.
Cichy ni to jęk, ni to pisk wyrwał się z ust Jagody, której ruchy bioder nabrały intensywności. Dziewczyna drżała od pożądania budzonego każdym ruchem języka kochanki.
Uznając to za przyzwolenie Perka ponownie sięgnęła językiem w głąb kochanki masując przy tym dłońmi zgrabne pośladki malarki. Zapach Jagody i bardzo przyjemne widoki sprawiały, że na chwilę mogła zapomnieć o niebezpieczeństwie, wypadku, swojej sytuacji.
Artystka pojękiwała cichutko coraz mocniej poruszając biodrami i pozwalając kochance na wszystko. Jej oddech przyspieszał wyraźnie, a okolice kwiatuszka okazywały wilgotne ślady pożądania. Coraz głośniejsze jęki świadczyły o zbliżającym się szczycie.
Zosia naciągnęła ją mocno na swoje usta starając się sięgnąć jak najgłębiej językiem. Jej własne biodra poruszały się gdy podniecenie całą sytuacją zaczynało brać nad nią górę.
I usłyszała to co chciała. Głośny jęk rozkoszy, potęgowany przez drżenie wyginającego się w łuk ciała Wilgi.
Perka wysunęła język z kochanki ale nie przestała masować jej pośladków.
- Uwielbiam jak tutaj pachniesz. - Wyszeptała uśmiechając się przy tym do kwiatu malarki.
- Nnnie wiem… czy powinnam.. to pochwalać czy ganić.- jęknęła cicho malarka drżąc i pojękując cicho.
- Czemu chciałabyś to ganić? - Jeden z palców Zosi zanurzył się w obserwowanym kwiecie. - Pachnie ślicznie.
- Bo wcale tak nie jest?- pisnęła cichutko malarka czując dotyk kochanki w swoim intymnym zakątku.
- Po co miałabym ci kłamać w tym zakresie. - Zosia delikatnie zaczęła masować wnętrze kochanki.
-Hheej…- jęknęła cicho Wilga czując ów dotyk.- Nie musisz tego robić.
- Wiem. - Do pierwszego palca Zosi dołączył drugi i już wspólnie pieściły kobiecość Jagody.
- Utkniemy tu na dłużej.. jak będziesz tak robiła…- zgroziła z cichym jękiem Wilga sięgając do swojego podbrzusza i dotykając własnym palcem swojego wrażliwego punkcika.
- Jeszcze chwilka… mam tu bardzo ładny widok. - Perka zaczęła atakować wnętrze kochanki wsuwając i wysuwając z niej palce.
- A ja mam ochotę… ochotę… na więcej…- pisnęła coraz bardziej pobudzona malarka przyspieszając oddech i ruchy palca na wrażliwym zakątku swojego ciała.
- Naprawdę? - Perka ukryła rozbawienie i zaatakowała kochankę kolejnym palcem.
- Tak…- jęknęła rozpalonym głosem malarka przymykając oczy.
- To może zaspokoimy tą zachciankę? - Zosia przyspieszyła ruchy swoich palców.
- Tak… -wydukała okularnica, sama napierając na pieszczące ją palce. Perka przytrzymując drugą dłonią zgrywała ich ruchy by ataki były jak najpełniejsze.I uzyskała zamierzony efekt, ciało Wilgi napieło się jak struna, z ust wyrwał głośny jęk spełnienia. Jagoda doszła do szczytu. Zosia jeszcze przez chwilę poruszała w niej palcami rozmasowując rozpalone wnętrze kochanki.
- Czy moja Pani czuje się choć odrobinę zaspokojona? - Powoli uwolniła Jagodę od swojego dotyku i delikatnie klepnęła jeden z pośladków Wilgi.
- Tak… nawet bardzo… nie powinnaś mi pozwalać się tak wykorzystać.- rzekła wstydliwie okularnica, mimo że tak naprawdę to ruda figlara wykorzystała sytuację do zabawy.
- Cóż… miałyśmy poprawiać mi nastrój czyż nie? - Mrugnęła do kochanki, choć ta nie była w stanie tego zobaczyć. - To co… jedziemy dalej czy jeszcze raz?
- Oczywiście że jeszcze raz i jeszcze i jeszcze… aż padniesz ze zmęczenia i nigdzie nie będziesz mogła pójść.- żartobliwym tonem Wilga zdradziła swój “mroczny plan”.- I nie będę musiała się o ciebie martwić.
- Musiałybyśmy na tym poboczu spędzić chyba całą noc. - Perka zaśmiała się w odpowiedzi. - Ruszajmy się, może znajdziemy tą czarownicę i też nie będę musiała nigdzie iść.
- No dobrze…- odparła okularnica zsuwając się z kochanki i poprawiając sukienkę. Nie wydawała się szczególnie rozczarowana odpowiedzią Zosi, co tylko potwierdzało że ów plan, by żarcikiem.
- Ale obiecuję, że w Warszawie odpowiednio zajmę się moją Panią. - Perka usadowiła się na miejscu kierowcy o wciągnęła sukienkę. Zaczekała, aż Wilga się ubierze i ponownie odpaliła silnik.
- Znowu cię zwiążę i tobą się zajmę…- wymruczała bardzo cicho Jagoda, gdy ruszyły. Nie dość jednak, by uszy Zosi nie posłyszały tych słów. Samochód ruszył, a im bliżej Perka była celu, tym czuła całym ciałem że jest blisko. Że ten domek rybacki na półwyspie to jest siedziba czarownicy.
- Czego tylko moja Pani sobie życzy. - Wzrok Perki utkwił w domku. Czy jego właścicielka spała? Godzina była bardziej niż dziwna jak na odwiedziny. - To tutaj. - Wskazała Jagodzie podbródkiem osamotniony dom.
- Idziemy obie? Czy tylko ty?- zapytała nieśmiało Jagoda.
- Jestem przyzwyczajona, że chociaż wypada się wspólnie przedstawić. Jakby nie patrzeć wyszłyśmy na jej teren. - Perka zaparkowała auto pod domkiem i wyłączyła silnik.
 
Aiko jest offline  
Stary 13-11-2018, 21:28   #70
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nowa Gospodyni

Drzwi do chatki się otwarły powoli. W nich stanęła kobieta… czarownica której wiek przewyższał z pewnością lata Perki czy Świergi.
Oczywiście kąpiele w strumieniach, spowolniły znacznie procesy starzenia się jej ciała.


Które prezentowało się całkiem nieźle w czarnej koszuli nocnej. Niewątpliwie przyjazd obu czarownic wyrwał ją ze snu. A spoglądając na nią Zosia czuła ogień. Nie ten (lub nie tylko) w lędźwiach, ale żar promieniujący od niej i obejmujący jej ciało niczym smoczy oddech.
Teofila Chmielecka… potomkini kresowej wilczycy o tym samym imieniu. Czarownice z tego rodu słynęły z ognistego temperamentu, zamiłowania do szabli i ognistych talentów. I nadawaniu swoim córkom tego samego imienia co ich własne. Różniły się tylko przydomkami.
- Przepraszamy za najście. Jestem Zofia Jabłonowska, choć wystarczy Perka, a to Jagoda Kalata, Wilga. - Przedstawiła przyjaciółkę z zainteresowaniem przyglądając się ciału gospodyni.
- Teofila Chmielecka… Salamandra…- rzekła na powitanie kobieta przyglądając się dość swobodnym strojom obu czarownic.- Zabłądziłyście pod drodze na jakąś imprezę?
- Nie. Wilga to moja kochanka i lubimy urozmaicać sobie trasę. - Zosia uśmiechnęła się ciepło. - Jechałyśmy na Warszawę i coś przykuło moją uwagę. Uznałyśmy, że lepiej dać ci znać niż pałętać się po twoim terenie.
- Nie będę pytała o wasze urozmaicenia. Zapewne nieprzyzwoite.- mówiła to kobieta o dość wyzywającej koszulce nocnej. Obróciła się do nich plecami prezentując zgrabną pupę przy okazji.- Wchodźcie.
- Nie musiałaś mówić, że jesteśmy…- zawstydziła się Jagoda patrząc jak Teofila wchodzi w głąb swojej chatki, zerkając na pozostałe dwie czarownice.
- Wstydzisz się mnie? - Zosia mrugnęła do malarki i wypuściła Ducha z auta. Już w towarzystwie wilczura ruszyła w kierunku domku.
- Nnnieee… tylko trochę dziwnie się czuję, gdy określasz mnie swoją kochanką.- odparła cicho malarka.- Sama nie wiem co o tym myśleć.
- Wobec tego już nie będę. - Perka przekroczyła próg i rozejrzała się z zainteresowaniem.
W środku chatka okazała się nie tak zapuszczona jak można było to sądzić po dość tradycyjnym wyglądzie budynku. Najwyraźniej Teofila lubiła wygody. I dlatego siadła na wygodnej kanapie zakładając nogę na nogę i wskazując gościom fotele przed sobą.
- Siadajcie i opowiadajcie.
Zosia usiadła na jednym z foteli zakładając nogę na nogę i pozwalając by Teofila mogła przyjrzeć się niemal całej jej nodze.
- Na trasie był wypadek. Rozbił się autokar, ale podobno dziwnie… uderzył bokiem w drzewa. Na raz. Wszyscy nie żyją. - Perka nie odrywała wzroku od ciała gospodyni, ciesząc oczy jej widokiem. - Gdy objeżdżałyśmy trasę zauważyłam, że cokolwiek się stało przepłoszyło wszystkie duchy z okolicy.
-Ech… kłopoty… nie lubię kłopotów.- Teofila wsunęła dłoń po swoje włosy pocierając kark i prężąc dumnie swe ciało, co przyciągało uwagę ku jej biustowi. Wodziła wzrokiem po zgrabnej nodze Zosi uśmiechając się zmysłowo. Jedynie Jagoda przycupnęła nieświadoma tego, że dwie czarownice z którymi przebywała uwodzą siebie nawzajem mową ciała.
- I duchów też… nie radzę sobie z nimi. - dodała na koniec Salamandra.
- Duchów już tam nie ma. - Perka oparła łokieć na podramienniku fotela, wiedząc, że teraz w dekolcie widać nieco więcej jej piersi. - A co do kłopotów.. chyba nikt ich nie lubi, ale to nie wygląda na normalny wypadek.
-Hmmm. -przyglądając się jej Teofila muskała w zamyśleniu swój palec wodząc po nim miękkimi wargami. Jej wzrok oczywiście wędrował ku dekoltowi Zosi.- Przyjrzałyście się miejscu wypadku zanim zawiadomiłyście władze?
- Policja już tam jest, dlatego musiałam jechać na około. - Perka wzruszyła ramionami, przez co sukienka nieco się z nich zsunęła. Cieszyło ją spojrzenie Teofili i zaczynała mieć ochotę by nie skończyło się tylko na nim. - Podobno karetki i karawany również.
- Och… to my tam nie mamy co szukać na razie. O ile nie potrafisz ukryć nas przed wzrokiem wielu ludzi na raz, to musimy odpuścić sobie wizytę tam dzisiaj. Lub ja muszę odpuścić, jeśli tylko wpadłyście z krótką wizytą…- Salamandra nachyliła się ku Perce, tak że ta mogła nacieszyć wzrok jej krągłościami prawie wynurzającymi się z dekoltu.-... no chyba że zamierzacie zatrzymać się tu na chwilkę.
- Gonią nas kłopoty i nie chciałabym ci ich ściągać na głowę. - Perka bez oporów utkwiła wzrok w dekolcie gospodyni. - Chyba, że uznasz, że potrzebujesz naszej pomocy to możemy zrobić chwilę postoju.
Słysząc te słowa Teofila odchyliła się i zaczęła chichotać, coraz głośniej i coraz weselej. Jej piersi niemal podskakiwały w koszulce nocnej z tego powodu.
- Ty kusicielko… takie kłopoty moja droga to jest to… co lubię najbardziej. Jeśli coś cię ściga… to to jest podniecająca wizja… bo mierzyć się z czymś… jest bardzo, bardzo podniecającym doświadczeniem.- wymruczała zmysłowo Salamandra.
Perka zaśmiała się przez co jej nieco odsłonięte piersi zafalowały.
- Przed chwilą mówiłaś, że nie lubisz kłopotów, wiesz? - Uśmiechnęła się lubieżnie do gospodyni ale po chwili spoważniała i dodała nieco ciszej. - Słyszałaś o Babach Jagach? To podobno nasz kłopot.
- Nie lubię kłopotów… związanych, z równowagą w naturze, duchami i śledztwem i badaniem spraw różnych. Znam mało sztuczek z tym związanych i nigdy nie miała pociągu do tego typu spraw, ale… Baba Jaga…-wymruczała Teofila chwytając się bezwstydnie za swój biust.- Ekscytujące słowo. Potężna wiedźma, która dysponuje dużą wiedzą i mocą… to się nazywa przeciwnik.
Prowokująco masowała swoje piersi, może nawet nie do końca świadoma swych działań. - Coś takiego… wyzwanie godne prawdziwie potężnych czarownic. -
Perka zerknęła kątem oka na Wilge ciekawa jej reakcji na to co się działo.
- Jedziemy do Warszawy do kręgu mojej matki by się tym zająć… a przynajmniej się dowiedzieć czy jesteśmy w stanie. - Perka odchyliła się do tyłu i rozplotła nogi, pokazując gospodyni, że nie ma bielizny. Z narastającym podnieceniem obserwowała poczynania Teofili. - Jeśli jednak się tego nie obawiasz… mogę ci jutro nieco pomóc przy śledztwie… możemy pomóc.
Jagoda czerwona na twarzy przyglądała się temu z mieszaniną zawstydzenia i pożądania, nie wiedząc na czym skupić wzrok.
- Żartujesz? Słyszałaś pewnie o nich wiele strasznych rzeczy? Więc wiesz, że są legendą szeptaną przez starsze… potężne i straszne. Nieistniejące. Nikt nie widział czarownicy od czasu drugiej wojny światowej…- mruczała Teofila wyraźnie podekscytowana… zarówno widokiem prezentowanym przez Perkę jak i możliwością konfrontacji z Babą Jagą.- To jest dopiero przeciwnik, prawda?
Wstała i podeszła do siedzącej Perki, nachyliła się i pochwyciwszy ją za włosy odchyliła jej głowę, by najpierw pocałować usta zachłannie potem szyję. Dłoń zaś sięgnęła pod sukienkę zaciskając palce drapieżnie na piersi Zosi.
- Nie wiem wiele… - Perka jęknęła pod dotykiem gospodyni i sięgnęła do jej koszuli nocnej, zachłannie chwytając uwięzioną w niej pierś. - … ale chętnie się dowiem. Ba! Myślę… że mogłabym się odwdzięczyć za informacje.
- Myślę… że możecie zostać i pomóc… mi… jeśli chcecie… ja się Baby Jagi nie boję..- mruknęła podnieconym głosem Teofila odrywając usta od szyi zsuwając sukienkę z lewego ramienia Zosi, by odsłonić jej pierś.
- Ale decyzja należy do was…- rzekła z lubieżnym uśmiechem pozwalając Zosi ściskać sprężysty biust pod pod swoją koszulką nocną. - Czy chcecie zostać, czy chcecie… dołączyć do mnie w nocy.
- Ja raczej nie… ale wy bawcie się dobrze.- pisnęła cicho Jagoda, która lekko bała się tak drapieżnych i dominujących kobiet jak Świerga, czy Salamandra właśnie.
Perka sięgnęła do dolnej krawędzi koszuli nocnej Teofily i zaczęła ją podciągać do góry. Zerknęła przy tym na siedzącą obok Wilgę.
- A popatrzysz na nas? - Uśmiechnęła się lubieżnie do przyjaciółki. - Lubię gdy patrzysz.
- Mhmmm…- mruknęła wstydliwie Jagoda potakując energicznie. A Teofila uderzyła lekko po dłoni Zosi.- Nie tutaj… chodźmy do mojej sypialni.
- Już dobrze… dobrze. - Perka podniosła się z fotela i podążyła za gospodynią.
Sypialnia była duża i pięknie urządzona. I z widokiem na rzekę poprzez duże panoramiczne okna. Wygodne łóżko wodne, duża szafa, zestaw nagłaśniający…Teofila lubiła wygody. I szable. Na ścianie wisiały cztery, jedna pod pod drugą. Salamandra wskoczyła na łóżko i siadając na nim zabrała się za rozwiązywanie tasiemki na dekolcie swojej koszulki nocnej.
- To chciałyście zobaczyć?
- Nie tylko. - Perka uśmiechnęła się i jednym ruchem zdjęła z siebie sukienkę eksponując przed gospodynią swoje nagie ciało. Rozkołysanym krokiem podeszła do łóżka i na czworakach weszła na nie zbliżając się do Salamandry.
Tasiemka rozwiązała się odsłaniając piersi i ciało aż do pępka Teofili. Czarownica pochwyciła Zosię za kark i przyciągnęła jej twarz do swojej całując namiętnie i zachłannie. Dłonią zaczęła pieścić biust rudowłosej, masując go i ugniatając energicznie. Była zdecydowanie dominująca i agresywna w swoich awansach. Była osobą która zdobywała, zamiast być zdobywaną.
Zosia odpowiadała na pocałunki pomrukując z zadowolenia. Jeśli Teofila chciała ją zdominować mogła jej pozwolić. Opuściła biodra i zaczęła się nimi ocierać o biodra gospodyni. Palce kochanki zsunęły się po brzuchu Zosi, w dół.. władczo sięgając ku jej intymnemu zakątkowi i bez cienia wątpliwości ruszając na podbój. Tam Teofila stała się bardziej delikatna i ostrożna, pieszcząc czule kwiat kobiecości palcami… tam, bo na biuście i szyi czarownica była drapieżnikiem, kąsając i całując namiętnie skórę rudowłosej czarownicy.
Perka oparła się na jednej dłoni, drugą masując odsłoniętą pierś kochanki. Delikatnie poruszała przy tym biodrami nabijając się na palce Salamandry.
Gospodyni powoli traciła na drapieżności wciąż jednak zachowując dominację. Jej pieszczoty robiły się bardziej delikatne i czułe. Pieściła leniwie intymny zakątek Perki ( wciąż na oczach pobudzonej Wilgi), jak i muskała wargami prężący się biust kochanki. Zosia pomału sięgnęła niżej dotykając kwiatu Salamandry i ostrożnie sięgnęła w jego głąb. Zaczęła pieścić Teofilę naśladując jej ruchy.
Czarownica pod dotykiem Zosi zamruczała z przyjemności, dając tym samym znak kochance że jej inicjatywa się podoba. Zaczęła więc poruszać sugestywnie palcami, muskając delikatne wnętrze kochanki, jak imitować ruchy męskości, zanurzając się i wynurzając. Teofila traciła na drapieżności w tej zabawie, ale nadal przyciskając usta do twardego karmelka zdobiącego pierś rudej czarownicy, zachowywała inicjatywę.
Perka skorzystała z przyzwolenia dokładając kolejny palec i przyspieszając ruchy swojej dłoni. Sama pojękiwała cicho przy tych igraszkach czując pieszczoty w swoim wnętrzu.
Teofila wiła się dość długo pod jej dotykiem, sama rozkoszując się miękkością piersi Perki i jej kwiatuszka. Ta rozkoszna sytuacja nie mogła jednak trwać wiecznie i wkrótce ich gospodyni zaczęła spazmatycznie łapać powietrze, gdy gwałtownie dochodziła do szczytu.
Jej szybki oddech mieszał się z cichymi językami Wilgi, która przyglądała się ich figlom sama również się dotykając. Perka sama drżała zbliżając się do szczytu więc miała problem ze skupieniem się na pieszczotach, ale z całych sił starała się utrzymać tempo.
Teofila doszła pierwsza, kuląc się i z głośnym jękiem wyrywającym się z jej ust. Głośny jęk świadczył, że Wilga była kolejna… drżąc osunęła się po framudze drzwi.
Zosia wysunęła palce z kochanki i ułożyła się na niej więżąc jej wargi w namiętnym pocałunku. Ocierała się o Salamandrę swymi piersiami napierając biodrami na palce w swojej kobiecości.
Salamandra nie oszczędzała więc kobiecości kochanki, choć ruchy jej palców były bardziej stanowcze niż brutalne. W przeciwieństwie do Świergi, Teofila trzymała swoja drapieżność pod kontrolą zachłannie całując usta Zosi.
Perka krzyknęła przerywając pocałunek gdy jej ciało dotarło na szczyt. Nabiła się mocno na kochankę i wpatrując się w nią rozmazanym wzrokiem oddała się dreszczom, które ją przeszywały. Że też czarownice musiały być takie piękne… po prostu nie dało się im oprzeć. Przywarła ustami do warg kochanki i powoli odprężała się całując ją zachłannie.
- To były całkiem… przyjemne negocjacje… nieprawdaż?- stwierdziła Salamandra przeciągając się zmysłowo.
- A co negocjowałyśmy? - Perka zaśmiała się cicho i przeturlała się na bok opadając na łóżko obok gospodyni. Leżąc zerknęła w jakim stanie jest Wilga.
- Czy pozwolę wam władować się na moje łóżko…- zaśmiała się Teofila po czym siadając nim zaczęła poprawiać koszulkę nocną.- No… ale dość tego… żartowania. Jest późna noc, ja już spałam, a wy pewnie jesteście zmęczone, co?
Nie były aż tak bardzo, wszak miały drzemkę koło południa.
- Nieco się przespałyśmy w ciągu dnia. Plan był taki, że dotrzemy rano do Warszawy - Perka przeciągnęła się na łóżku eksponując swoje ciało. - Ale jeśli rano mamy się pobawić w detektywów to może warto się przespać nieco dłużej.
- A zamierzacie jutro dotrzeć do Warszawy?- zapytała zaciekawiona gospodyni.
- Chciałabym, ale zobaczymy jak sytuacja tutaj. - Zosia uniosła się na przedramionach by spojrzeć na Wilgę. - Rozbierz się i chodź do nas.
- No dobrze…- mruknęła speszona Jagoda i zaczęła się powoli rozbierać.
- Nie wiem czego oczekujecie po jutrzejszym dniu, ale jakoś wątpię by sprawę… tego wypadku… dało się załatwić szybko.- wyjaśniła Salamandra.- To pewnie robota na kilka dni.
- Mam taką obawę, ale zawsze można mieć nadzieję. - Zosia wyciągnęła ręce zachęcająco do Jagody by ta podeszła i położyła się przy niej.
Malarka nieśmiało przytuliła się do pleców Zosi zerkając przez ramię na ich gospodynię.
- Jeśli chodzi o mnie… to był ciężki dzień, więc mi sił starczyło dziś na jedną zabawę.- westchnęła Teofila ziewając.
- Nie przejmuj się nami. - Perka obejmując Wilgę ucałowała gospodynię. - Jakby co postaramy się być cicho.
- Mam jeszcze sypialnię dla gości, jak nie chcecie być cicho.- zaproponowała ich gospodyni.- Jedno łóżku, ale to dla was nie problem, prawda?
- Nie. - Perka zaśmiała się i usiadła na łóżku. - To gdzie ta sypialnia? Ostatnio mam koszmary, nie będę cię budzić krzykami.
- Na poddaszu… obok prysznica z łazienką.- rzekła Salamandra wstając z łóżka i ruszając przodem.- Ciasna ale przytulna.
Perka ujęła dłoń Wilgi i poprowadziła przyjaciółkę za gospodynią zgarniając po drodze ich ubrania.
- To bardzo ładny domek. Dużym terenem się opiekujesz?
- Całkiem sporym… acz dzielę go z dwiema innymi czarownicami. Jeszcze młodziutkimi… w każdym razie młodszymi ode mnie. Jedna to moja córka, a druga… cóż… pojawiła się parę miesięcy po zgonie Wydry i zadeklarowała, że bezpańskie terytorium należy teraz do niej. Trochę pyskata i zadufana z niej osóbka…- wzruszyła ramionami kobieta prowadząc pozostałe dwie dziewczyny po krętych schodach. -... domena nie miała właścicielki, a obszary są na tyle rozległe, że nie wchodzimy sobie w drogę.
Perka odruchowo przyglądała się pośladkom idącej przed nią gospodyni.
- Może to paranoja, ale po wieściach o Babie Jadze… niepokoją mnie informacje o pojawiających się znikąd czarownicach.
- Popielica… jest trochę za młoda i za słaba na bycie Babą Jagą.- zadumała się Salamandra i wzruszając ramionami dodała.- Nie wyglądała i nie wygląda jakoś groźnie i czy podejrzanie.
- Może to głupie ale gdyby niebezpieczni ludzi wyglądali na podejrzanych i silnych to tak naprawdę nie byliby niebezpieczni. - Perka także wzruszyła ramionami jednocześnie zaciskając dłoń na ręce Wilgi. - Mówię… to pewnie tylko moja paranoja.
- Pogadamy o tym rano.- mruknęła Teofila wchodząc na ostatni stopień schodów, a potem na korytarz. Poczekała aż dwie czarownice wejdą tu również, by rzec.- Na lewo prysznic i wc, na prawo wasz pokoik. A co do Popielicy to… nie wiem. Zobaczymy jutro. Jeśli chcecie możemy się do niej przejechać i same ją prześwietlicie.
- Nie wiem czy byłabym w stanie. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni. - Ale to pogadamy jutro… nie przeszkadza ci Duch? - Zosia wskazała na czekającego u podnóża schodów wilczura.
- Jak nie narobi na dywan to nie…- wzruszyła ramionami Salamandra i uśmiechając się cmoknęła w czubek nosa, zarówno Perkę jak i Wilgę.
- Dobrej nocy.- rzekła wesoło i ruszyła schodkami w dół.
- Dobranoc. - Zosia otworzyła drzwi sypialni i gdy gospodyni zeszła już na dół gwizdnęła na wilczura by do nich dołączył.
Nie było tu dużo miejsca. Łóżko było wąskie i wciśnięte po drugiej stronie biurka, które dotykało spadzistego dachu i okna dachowego rozświetlającego to miejsce światłem gwiazd i księżyca.
- Co o niej… sądzisz?- zapytała cicho Jagoda.
- Okazała się być bardzo delikatna. - Perka uśmiechnęła się do Wilgi i zerknęła na prysznic. - Kładziemy się, czy najpierw kąpiel?
- Nie wiem czy wciśniemy się razem pod prysznic… tu jest bardzo ciasno.- zachichotała malarka siadając na łóżku.- Jest całkiem wygodne.
- To dobrze. Skoro i tak robimy postój to dobrze będzie się wyspać. - Perka rozejrzała się po pokoiku. - Chcesz iść pierwsza pod prysznic?
- Mhm… mogę iść pierwsza.- Jagoda wstała i ruszyła do drzwi mijając Zosię i nie mogą się powstrzymać przed daniem jej klapsa w goły pośladek.
- Mmmm… Czyżbym zasłużyła na karę, Pani? - Wyszczerzyła się do Wilgi wydobywając z plecaka telefon.
- Może…- usłyszała drżący głos Jagody, gdy sama czytała odpowiedź Patryka.
“Może ta by ci się spodobała?” Dołączony był do niej link do fotki przedstawiający ów produkt bieliźniany na modelce.
“Modelka czy bielizna? Obie niczego sobie. ” Perka odpisała i przygotowała wodę i jedzenie dla Ducha.
Na razie panowała cisza, przerywana szumem prysznica, pokój oświetlany światłem księżyca wydawał się być zaczarowany. I być może był. Czarownice zwykle osłaniały swe siedziby urokami. Poprzez okno Zosia dostrzegła jednak coś… coś interesującego. Dwa lub trzy gibkie kształty tańczące na środku rzeki w blasku księżyca. Perka uchyliła okno i spojrzała na postacie przechodząc do świata duchów. Były żywe.. czy też były to istoty z drugiej strony. Zdecydowanie były to istoty z tamtej strony, upiornie blade acz zmysłowe zarazem. Zważywszy na gdzie tańcowały, musiały być rusałkami. A te istoty bywały… niebezpieczne.
Bywały… ale może usłyszały co wydarzyło się przy trasie. Perka narzuciła na siebie jedynie koszulę i prowadząc przy nodze Ducha podeszła do drzwi łazienki i zapukała. Nie chciała niepokoić WIlgi ale na szczęście zawsze była wilczurowata wymówka.
- Przejdę się chwilę z Duchem i wracam, dobrze? - Spróbowała przebić się przez odgłos prysznica.
- Dobrze…- odparła wesoło Jagoda.- Masz jakieś… życzenia co do mojej… “koszulki nocnej”?
- By zasłaniała jak najmniej? - Perka zrobiła delikatną sugestię. Będzie musiała się postarać by spędzić z rusałkami jak najmniej czasu.
- Dobrze… coś wymyślę.- odparła wesoło malarka przez drzwi.

Wizyta nad rzeką

Perka zeszła z Duchem na dół i od razu skierowała swe kroki w stronę jeziora. Pozostawiając wilczura na brzegu zagłębiła się w wodzie po kolana ciekawa czy rusałki ją dostrzegą.
Te które tańczyły nie dostrzegały, były zbyt daleko… na środku rzeki o bardzo bystrym nurcie. Zarówno one, jak i działania Zosi niepokoiły Ducha, bo popiskiwał nerwowo.
- Kogóż my tu mamy?- usłyszała tuż obok siebie, gdy przedzierała się przez trzciny.
Bladoskóra niewiasta o białych włosach przeszła na czworakach przez trzciny i przyglądała się badawczo Zosi z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Młoda czarownica… co za… uroczy widok.- oblizała się, nieco lubieżnie i nieco żarłocznie zarazem.
Perka uniosła ręce w powszechnym geście, że jest bezbronna. Wiedziała, że teraz rusałka ma nieco lepszy wgląd na jej nagie uda.
- Przychodzę z pokojowymi zamiarami, a dokładniej pytaniem. - Uśmiechnęła się do ducha równie lubieżnie ci on do niej. Ten gest rozbawił najwyraźniej istotę, która prężąc się jak dzika kotka przyglądała Zosi. Najwyraźniej ani przez chwilę nie czuła się zagrożona przez Perkę.
- Przychodzisz… ale czy wyjdziesz… tu jest tak… miło… w licznym gronie.- oblizała się lubieżnie rusałka.
- Oj nie jesteś ślepa, wiesz, że przybyłam z drugą wiedźmą, a w domku jest starsza pod której opieką się znajduję. - Zosia mrugnęła do ducha. - Może być miło i skończyć się podobnie, czyż nie?
- Niespecjalnie się boimy zarówno obecnej jak i tej przybyłej wiedźmy. Nie uchronią cię.- uśmiechnęła złowieszczo rusałka.
- Jak już pewnie zauważyłaś nie przychodzę tu uzbrojona i nie chcą walczyć, a myślę, że mogłabym rozwiązać problem, który także dla was może być niepokojący. - Perka opuściła ręce i zanurzyła je w wodzie.
Odpowiedzią na to był drwiący chichot rusałki. Istota wyraźnie była zaskoczona podejściem czarownicy.
- Niepokojący? Co było niby miało mnie niepokoić?- rusałka powoli zachodziła Zosię od tyłu odcinając jej najkrótszą drogą ucieczki.
- Coś co spowodowało wypadek na trasie. - Perka wskazała mniej więcej kierunek. - Coś co przepłoszyła stamtąd wszystkie dzieci natury.
- Drogi śmiertelnych nie obchodzą cór rzek.- stwierdziła rusałka wzruszając ramionami i oblizując usta lubieżnie długim językiem.
- A jednak jakiś wypadek przepłoszył wszystkie nieśmiertelne istoty. - Perka przyglądała się zachowaniu ducha coraz poważniej rozważając czy był sens tu przychodzić. - Cokolwiek to było może dotrzeć do rzeki i teraz tu domagać się krwi…. Kto wie… może waszej?
- Niech spróbuje…- zaśmiała się sarkastycznie rusałka przyglądając Zosi, wokół której woda zaczęła się burzyć i tak jakby… ożywać? Pojawiły się zmarszczki i fale na powierzchni wody. A nawet bąble, choć sama ciecz nadal była zimna.
- Och jesteś specem od walki z niebezpiecznymi duchami? Ja widziałam już drzewicę zabitą przez oszalałego Leszego… ale rozumiem, że uważasz się za silniejszą od cór drzew. - Perka spoważniała nieco.
- Drzewice walczą same… nas jest dziewięć cór rzeki.- odparła ironicznie rusałka, wykonała gest dłonią i z wody wystrzeliły przeźroczyste macki owijające się wokół nadgarstków czarownicy. Kolejne oplotły ją w pasie.- Cokolwiek nam zagrozi, my to wciągniemy do naszego wodnego królestwa.
- I was powybija. - Zosia nie próbowała walczyć z mackami. To chyba niezbyt miało sens. - Jedną najpierw, a potem resztę, gdy już się siostry zorientują. A zamiast się wygłupiać mogłabyś mi pomóc i dać się tego pozbyć.
Rusałka nadąsała się słysząc te słowa. Nadęła policzki jak mała dziewczynka i sarknęła gniewnie.- To wasza….sprawa, nie nasza.I nie przestraszysz mnie młoda wiedźmo, taka głupia nie jestem.
- Tylko was uprzedzam. Ja tam lubię świat wypełniony duchami. - Perka pokazała duchowi język. - Jedyną, która tu straszy… grozi… czy cokolwiek. Jesteś ty.-
- Bo jestem straszna… i kusząca.- burknęła rusałka nieco zagniewana i spojrzała w kierunku, który wskazała Zosia.- A duchy wrócą prędzej czy później.
- Ja jestem tylko kusząca. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie. - Nie ciekawi cię co je przepłoszyło?
- Nie bardzo… wiesz. Nawet gdybym chciała tam zajrzeć, to my rusałki źle czujemy się z dala od wody. Jesteśmy słabsze tam…- odparła w końcu cicho istota uśmiechając się lekko… podstępnie. Co planowała, tego Perka dowiedziała się szybko czując jak zimna wodna wypukłość ociera się o jej kobiecość. Miękka i twarda zarazem. Sprężysta.
- Żadne duchy nie skryły się w pobliżu rzeki? Mogłabym je spytać. - Zosia zadrżała od dziwnej pieszczoty jej wzrok nadal był jednak utkwiony w rusałce.
-Nie… żadne duchy nie podchodzą do rzeki.- wypukłość przywołana przez rusałkę, ocierała się o ciało czarownicy, lekko wciskając się w jej kwiatuszek. Zimna, wilgotna… bo wszak z wody zbudowana, ale wyraźnie wyczuwalna… jak męski organ.
- Ale chyba… mogłyby ukryć się obok brzegu? - Zosia naparła delikatnie na magiczną wypukłość. - Nie… nie widziałaś nikogo?
- Nie… nie widziałam. Czemu nie spytałaś swojej przyjaciółki pomiędzy jękami? Jest tu przecież cały czas…- wymruczała rusałka, machając leniwie palcem i sprawiając że wodna macka przybierała wyraźnie znajomy kształt i zaczęła wciskać się między uda Zosi zanurzając w jej grocie rozkoszy. Nie był to co prawda ciepły intruz, ale duży i sprężysty jak prawdziwy.
Perka jęknęła głośno.
- Może… miałam ochotę też na to? - Uśmiechnęła się ciepło do rusałki. - Nie chciałabyś bym odwzajemniła pieszczoty?
- Rozbierz się...i pochyl. - wymruczała rusałka powoli zbliżając się do pochwyconej “ofiary”. Macki na nadgarstkach puściły. - I pytaj na lądzie. Nam… na wodzie upływa czas.
- Dobrze. - Perka drżąc rozpięła koszulę odsłaniając nagie ciało. Zwinęła ubranie w kulkę i rzuciła je, czekającemu na brzegu, Duchowi. Grzecznie pochyliła się wypinając przy tym.
Rusałka zanurzyła się w wodzie, by wypłynąć na powierzchnię tuż przed pochylającą się przed nią Zosią. Pochwyciła czarownicę za włosy i nachyliła jej twarz, ku swojej kobiecości. Intruz napierający na jej własny intymny zakątek, zaczął poruszać się coraz mocniej i szybciej… wciskając się w rozgrzane ciało kochanki coraz bardziej intensywnie. Zosia pojękując coraz głośniej spróbowała skupić się na pieszczeniu agresywnej kochanki. Na początku jej język ostrożnie szukał znajomych punktów by w końcu wsunąć się w ciało rusałki. Perka z całych sił starała się zgrać swoje ruchy z atakami ducha walcząc z dreszczami które targały jej ciałem. Ataki Zosi osłabiły koncentrację rusałki, przez co napór wodnego tworu na kobiecość czarownicy nieco zmalał i zwolnił. Ale jego ruchy nadal odczuwała, tak i jak obcy smak pobudzonej rusałki, nieco wodnisty i nieco… upajający. Zosia oparła się jedną ręką o udo kochanki i przyspieszyła nieco ruchy swojego języka czując jak sama zbliża się do szczytu.
- Taak… taaak..- pomrukiwała rusałka unosząc lekko biodra, by ułatwić czarownicy zadanie, rozpalona pożądaniem i rozkoszą drżała, co przekładało się na nierówne szturmy wodnego konstruktu na bramy kobiecości Zosi.
Perka rozchyliła szerzej nogi by złagodzić ataki na swoje wnętrze i nie dojść przed duchem. Drugą opartą na udzie nimfy sięgnęła do jej kwiatu i zaczęła sobie pomagać palcami.
Ciche jęki rusałki przechodziły w głośne jęki i wyginając się w łuk zaczęła dochodzić. Może i była potężnym duchem rzeki, ale w miłosnych szrankach brakowało jej wprawy. Szczytowała głośno. Zosia podtrzymywała jej rozkosz coraz słabszymi ruchami, samodzielnie nabijając się na obecność w swym wnętrzu tak, by po chwili samej dojść z głośnym okrzykiem.
Bladolica istota oddychała ciężko drżąc od niedawnej rozkoszy. Woda oplatająca i pieszcząca Perkę stała się znów cieczą i czarownica była wolna.
Zosia nie zamierzała kusić losu, podniosła się i wycofała z wody ruszając w kierunku domku Salamandry.
Dotarła bezpiecznie do drzwi, mokra i nieco zmęczona… figle z rusałką były wyczerpujące. Na szczęście, to co od niej Zosia usłyszała, sprawdzało się. Unikała oddalenia się od rzeki.
Wytarła się przejętą od wilczura koszulą i ruszyła w kierunku swojej i Wilgi sypialni, uznając że jednak skorzysta z szybkiego prysznica nim dołączy do kochanki w łóżku.
Mijając ich pokój dostrzegła kuszącą pupę Wilgi wynurzającej się spod krótkiej półprzezroczystej koszulki nocnej. Dostrzegła, bo… malarka już zasnęła czekając na nią.
Zosia wzięła szybki ciepły prysznic i weszła do sypialni jak najciszej potrafiła. Wiedziała, że nie było takiej potrzeby, jak by nie patrzeć Jagoda była śpiochem. Ostrożnie ją obróciła i sięgnęła pod przejrzystą koszulkę odsłaniając kobiecy kwiat przyjaciółki. Sięgnęła do niego ustami niespiesznie pieszcząc wrażliwy punkt kobiecości Jagódki.
- Mmm..- mruknęła przez sen Jagoda i zaczęła się wiercić pod pieszczotą Zosi. Nadal nieprzytomna. Perka przyspieszyła ruchy swego języka by w końcu sięgnąć nim w głąb kwiatu kochanki.
- Hee..eeejj…- jej słowa przeszły w głośny jęk, gdy ocknęła się czując dotyk kochanki. Jej ciało się naprężyło, a oddech przyspieszył.- Stęskniłaaaś sięę?
- Wzięłam chłodną kąpiel w rzece. - Zosia zastąpiła swój język dwoma palcami pieszcząc nimi wnętrze kwiatu Wilgi. - Mam ochotę się ogrzać.
- To cię mogę…- mruczała coraz bardziej rozpalona dziewczyna i drżącym głosem dodała.- Ttto cię mmogę… przyttulić.
- Chętnie skorzystam, gdy już cię odpowiednio rozgrzeję. - Palce Perki przyspieszyły ruchy coraz śmielej atakując kwiat Wilgi.
- Niee pottrzeboowaałam… ogrzaa..- jej jęki mieszały się ze śmiechem, gdy wijąc się na ciasnym łóżku szczytowała gwałtownie. Zosia doprowadziła przyjaciółkę i uśmiechając się od ucha do ucha wdrapała się na łóżko, wciskając obok niej pod kołdrę.
- Teraz możesz mnie ogrzewać. - Ucałowała czubek nosa Jagody, przytulając do niej swoje chłodne ciało.
- Rzeczywiście jesteś zimna… co robiłaś?- zapytała artystka tuląc się czule do kochanki.
- Poszłam spytać rusałki czy może czegoś nie widziały. - Perka zsunęła się niżej wtulając twarz pomiędzy piersiami Jagody.
- Rusałki? Czym one są? Wydaje mi się, że to jakieś duchy.- zamyśliła się artystka głaszcząc Zosię po głowie niczym małą dziewczynkę.
- Duchy wodne. Są mocno przywiązane do swoich zbiorników wodnych. - Perka uśmiechnęłą się na ten matczyny gest. Nagle poczuła się jak dziecko… dziecko, któremu było bardzo dobrze. Pochwyciła jeden z karmelków piersi Jagody i zaczęła go ssać niczym głodny bobas.
- Jesteś… niepoprawna…- skarciła ją Jagoda drżąc pod wpływem pieszczoty.- Są wrażliwe teraz przez ciebie.
- Są też cieplutkie. - Perka polizała twardy karmelek, przez przemoczony materiał koszulki Wilgi. - A obiecałaś, że mnie rozgrzejesz.
- Tulę cię… jak inaczej mam cię rozgrzać?- obruszyła się cichutko artystka.
- Dać dużo buziaków? Usta pewnie też masz ciepłe. - Zosia podniosła głowę i uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki.
- Masz ciekawy sposób rozgrzewania… - marudziła artystka, ale ostatecznie zaczęła całować delikatnie usta i policzki oraz nos kochanki.
Perka oddawała pocałunki tuląc się do kochanki i czując jak jej własne ciało się rozgrzewa. Zarówno w tej przyzwoity jak i bardziej wyuzdany sposób. Pomiędzy udami pojawiła się znajoma wilgoć. Ale jej łóżkowa towarzyszka nie była tego faktu świadoma. I jej pocałunki były czułe i delikatne. Oraz ograniczały się tylko do ust i twarzy kochanki, okazjonalnie zahaczając o szyję.
Zosia poddała się tym pocałunkom pozwalając sobie na odpoczynek, i jak miała nadzieję, sen. Koszmar w ostatniej agroturystyce pozostawił na niej uczucie zmęczenia i bardzo chciałaby teraz udało się jej go w końcu pozbyć.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172