Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2018, 14:04   #19
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Hagen strzelił do nadlatującego kruka. Kilka bełtów przecięło powietrze tuż obok cielska ptaszyska, ale dwa weszły gładko i stwór runął, wprost pod nacierającego Balgrima, który nie dał mu szans, rozpoławiając go. W tym samym czasie Melita zwolniła spust swojej kuszy, wypuszczając bełt, który ugodził kolejnego kruka w skrzydło. Ten runął na ziemię i był tam już Warwick, który jednym cięciem zakończył (nie)życie ptaszyska. Znajdująca się nieopodal Yelena zogniskowała moc, jej dłoń zajaśniała błękitnym światłem, skąd po chwili wystrzeliły cztery długie, lodowe ostrza. Te również trafiły w nadlatującego kruka, zabijając go na miejscu. Kolejny, lecący na czarodziejkę, został ustrzelony przez Rolfa i dobity przez Reinmara, który w mig znalazł się przy Yelenie. Dwa ostatnie padły przy wspólnych wysiłkach Kurta, Kessela, Balgrima i Warwicka.

Na polanie zapanowała wgryzająca się w uszy cisza, najważniejsze było jednak, że nikt nie został ranny.

Zatrzymaliście się na półgodzinny popas, podczas którego jedliście, rozmawialiście, ale i pozostawaliście czujni. Nic jednak nie wyłoniło się zza mrocznej kurtyny drzew, dlatego gdy żołądki mieliście już pełne, ruszyliście w dalszą drogę. Krótko po powrocie na szlak, mgła nienaturalnie zgęstniała. Mleczny opar oplatał was całkowicie, zmniejszając widoczność właściwie do minimum, tak, że nawet ciężko było dojrzeć jadącego obok towarzysza. Zwierzęta znów zrobiły się niespokojne, gdy z wolna przedzieraliście się przez mgłę, która zdawała się chcieć was stłamsić. Co jakiś czas gdzieś z boków drogi dochodziły was niepokojące dźwięki łamanych gałązek, jednak nic na was nie wyskoczyło. Pogoda była jednak czymś, co wlewało w wasze serca nieco niepokoju.

Po dwóch godzinach jazdy, opar zaczął się przerzedzać, odkrywając kontury lasu i szlaku przed wami. Nie na długo jednak, gdyż nadchodził wieczór, spowijając okolicę w mroku. Przyświecaliście sobie tym, co mieliście, próbując rozproszyć gęstniejącą ciemność, z którą ciężko radziły sobie nawet latarnie sztormowe. Konie i pies zachowywały się nerwowo, co nie dziwiło już nikogo - pewnym było, że nad okolicą zawisła jakaś plugawa magia. Przez cały dzień nie minęliście żywej duszy i nie zapowiadało się na zmiany w tej kwestii.

Nagle ciszę przeszył ostry, kobiecy krzyk. Raz, drugi. Kilkanaście metrów przed wami. Spięliście konie, ruszając w tamtym kierunku, a okrzyk powtórzył się, jeszcze bardziej nerwowy, jeszcze bardziej zdesperowany. Wypadając zza zakrętu, dostrzegliście wciśniętą w kąt niewielkiej polany nieopodal drewnianą chatę.


W jedynym, otwartym oknie na piętrze paliło się światło, a stojąca w nim kobieta krzyczała o pomoc, machając rękoma. Wtem za jej plecami pojawiła się jakaś spora, cienista, ale ludzka sylwetka i gwałtownie wciągnęła ją za włosy w głąb domostwa. Słyszeliście tylko ostre, błagalne krzyki roznoszące się echem po zamglonej i ciemnej okolicy. Trzeba było podejmować szybkie decyzje.
 
Mroku jest offline