Trafiło się ślepej kurze ziarno.
Tak powiadało przysłowie, Daryus był jednak przekonany, że tym razem to nie przypadek zdecydował o wybraniu odpowiedniej kombinacji. Logika była co prawda prymitywna, ale mag nie zamierzał narzekać. Mieli kolejny kawałek lustra (który został dołączony do poprzedniego) i to było najważniejsze.
* * *
Co kraj, to obyczaj, pomyślał Daryus, gdy dziewczyna w ciąży uciekła na ich widok.
Może na takie polowano, a może robiono inne paskudne rzeczy. A może dziewczyna była po prostu wyrzutkiem z jakiejś społeczności, bo wykroczyła przeciw prawu, zadając się z nieodpowiednią osobą... czego skutki były aż za bardzo widoczne.
* * *
Wielkie koty wyglądały jakby miały się za panów całego miasta. I Daryus mógłby się założyć, że były co najmniej tak samo dumne, jak znane mu, mejsze wersje tej rasy, za to znacznie, znacznie mądrzejsze. Być może koegzystowały z tutejszą wersją ludzi, a może traktowali je jak źródło pożywienia? A może obie rasy polowały na siebie wzajemnie, chcąc zdobyć władzę najpierw nad miastem, a potem nad całym światem?
Na ten temat opinie mogliby powymieniać z tubylcami, jednak żaden jakoś z tych do tej pory napotkanych jakoś nie wyrażał ochoty na dłuższą czy krótszą rozmowę.
* * *
Na rozmowę najwyraźniej nie miały również ochoty stwory, które zamieszkiwały basen.
Problem na tym polegał, iż musieli dotrzeć do budowli, wokół której te stwory sobie pływały.
-
Musimy się tam dostać - powiedział. -
Skrzydeł nie mamy, więc potrzebne są inne środki. Możemy poczekać na odpływ. Wybić wszystkie bestie. Zwabić je w jakieś miejsce. Albo znajdziemy łódź. Dużą łódź.