Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2018, 18:00   #47
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Klaus westchnął w duchu. Jeżeli ten dzień zacznie się od tego, że zaatakuje go trójka imigrantów… no cóż, przynajmniej pozna swych nowych uczniów.
- Erm.. dzień dobry? - zaczął - Czy mogę w czymś pomóc?
Zamiast miłej odpowiedzi, a nawet zamiast odpowiedzi niemiłej lecz konkretnej, jeden z napastników tylko bliżej podszedł do maga i bezceremonialnie zdzielił go w tył głowy otwartą dłonią, gestem w sumie przypominającym upominanie dziecka czy psa - o ile ktoś jest sadystą w taki sposób traktującym dzieci. Dwaj inni zaśmiali się. Ciągle coś do niego mówił w swoim narzeczu.
"Untermenschen…" zaklął w głowie niemiec. Dobrze… zacznijmy ponownie.
- Uważaj kolego, nie jesteś u siebie, aby tak traktować byle kogo. - był prawie pewny, że chłopak nie rozumie ani słowa z tego co mówi.
- Ten niewierny pies myśli, że jest nie wiadomo kim - zaśmiał się jeden z facetów, najniższy i wyglądający na najmłodszego, chyba celowo przechodząc na norweski.
"Nie masz nawet pojęcia...…" Gdyby był sam na sam z tym gagatkiem, pewnie by tak powiedział. A tak, zostało mu tylko przytakiwać.
- Nie wiadomo kim? Nie. Ale też nie jestem kimś kim warto zawracać sobie głowę. - Klaus pokręcił głową - No cóż miło było, ale jeżeli nie jesteście moimi przyszłymi uczniami, ani ich rodzicami to chyba zakończę tą rozmowę. - Klaus postanowił trochę pomistykowac. W momencie kiedy wykonał krok do tyłu nakazał, powietrzu dokonać silnego przemieszczenia w kierunku arabów. Wiatr za plecami Klausa zaszumiał złowrogo. I złowrogo dmuchnął z impetem w twarz chuliganów wraz z całym dobrodziejstwem miasta - żwirem, liśćmi czy innymi śmieciami. Podmuch był na tyle długi i silny, iż gdy odzyskali pełnię równowagi i wizji, Klaus znajdował się za rogiem śpiesznie oddalając się od miejsca awantury. Słyszał za sobą tylko odgłos biegu napastników. Był jednak już dość daleko.

Klaus nie lubił stosować przemocy. Ale czasem inni nie zrozumieją inaczej, Pośpiesznie oddalił się z tego miejsca i ruszył na spotkanie z mistrzem J. Ciekawe co takiego odkrył o tym duchu…
Podróż do Hermetyka odbyła się bez nieprzyjemności na szczęście. Eteryta dotarł na miejsce szybciej niż się spodziewał. Zapukał do drzwi Jonathana i ponownie spotkał się z Hermetykiem na wózku. Zastanowiło go czy stary mistrz pozwoliłby na kilka ulepszeń w designie swojego wehikułu. Pytania na później. Jonathan tradycyjnie zaprosił Eterytę do środka, zapytał czy Krugger się czegoś napije, ale tym razem Klaus odmówił. Usiadł tylko na fotelu i spojrzał poważnie na mistrza.
- Więc mistrzu… jaka diagnoza?
- Lubię nasz formalizm - hermetyk mruknął starając się rozluźnić sytuację. Chyba było mu trochę głupio.
- Dziś nad ranem inwokowałem tego ducha. Miałem odrobinę szczęścia, gdyż moje przypuszczenia okazały się poprawne. Nie będzie się już naprzykrzał - Jonathan uciął krótko. Coś go gryzło.
- Coś ukrywasz mistrzu. - to nie było pytanie - Wiem, że to pierwsza lekcja w szkole Hermetyckiej, ale jeżeli pomoc mi sprawiła, że teraz ty masz problemy…
- [i]Nic z tych rzeczy, o to możesz być pewny - Jonathan uśmiechnął się - i sądzę, że na prywatnych rozmowach możemy być na luźniejszej stopie. Bez mistrzów, adeptów, studentów, uczniów. Po prostu dwóch ludzi co dba aby jeszcze było po co się jutro obudzić - ten nagły patos dość gładko wkomponował się w raczej luźny, wręcz autoironiczny styl wymowy prezentowany przez hermetyckiego mistrza.
- Sądziłem, że zapytasz mnie co to za duch był.
- Mama mi mówiła, że za bardzo się przejmuję innymi. - Eteryta wzruszył ramionami - Więc dobrze, co to za pomiot Umbry się do mnie przykleił?
- Al-Zegrub, znany też jako… Wybaczcie, skaleczę gardło wymawiając Baghefugl-le-blag. Pożeracz snów. Nieszczególnie silny duch, nieszczególnie też niebezpieczny. Aktualnie… - Jonathan zacisnął usta - na służbie Porządku Hermesa od okolic XVII wieku.

Klaus przekrzywił głowę.
- Czy spodziewałeś się, że zacznę cię oskarżać? - Klaus zachichotał - Więc, któryś z twoich kolegów przez pomyłkę… lub celowo poszczuł mnie waszym pieskiem?
- Sądzę, że raczej nie mnie, na tyle ludzi wyczuwam. Tylko, że nie jestem tu jednym hermetykiem. I miałbyś prawo dociekać rzeczy, a ja nie miałbym prawa prosić o zaprzestanie tych dociekań. Chociaż sądzę, że zrobiłbyś to raczej ostrożnie, bez nadmiernego zamieszania - Jonathan spojrzał w kierunku Klausa pytająco i porozumiewawczo zarazem.
- Pewnie pogmeram, może poproszę kogoś z fundacji o pomoc. Pytanie tylko, jeżeli będziesz w stanie odpowiedzieć. Jakiś pomysł czemu? - Klaus spojrzał w swoje buty - Szczerze. to jest pierwsza grupa, z którą jestem. Od momentu przebudzenia byłem tylko ja, mentor i… ja. Sądziłem, że tak będzie lepiej, ale w końcu dostałem polecenie się trochę… usocjalizować. Dlatego nie rozumiem "ataku" na siebie.
- Wierz mi, frapuje mnie to równie mocno. Takich rzeczy… po prostu się nie robi. Tym bardziej wykorzystując znane duchy. Teraz chyba rzucam na siebie podejrzenia, skoro wiem jak powinno przeprowadzać się takie taki - hermetyk się lekko zaśmiał.
- Cieszę się Klausie, że jesteś z nami. Niestety, ale magów jest coraz mniej. Szczególnie na ziemi trudno o większą, zorganizowaną grupę. Technokracja, inne zagrożenia, cały ukryty świat, a Tradycje nie są już na tyle silne aby chronić wszystkich. Sądzę, że ochrona jaką zapewniliśmy Wirtualnym Adeptom była ostatnim zrywem potęgi Tradycji w ostatniej historii.
- Wojna na wszystkich frontach ma tylko jedno rozwiązanie. - Eteryta westchnął - Osobiście żałuje, że Technokracja zboczyła z oryginalnej drogi. Z tego co opowiadał mi mentor i co sam wyczytałem… kilkaset lat temu pewnie byłbym po ich stronie. Teraz jednak… wojna z nimi wygląda bardziej jak o przetrwanie niż o dobro ludzkości. - Klaus pokręcił głową - No się załamałem. Zmieńmy może temat zanim dołącze do Opustoszałych w grupowym ubolewaniu nad sobą.- Klaus zastanowił się chwilę - Nie wiedziałem, że element muzułmański w tym mieście jest tak silny. Spotkałem trójkę zanim do ciebie dotarłem. Wyglądało jakby sądzili, że mają prawo do wszystkiego.
- Z osobistych doświadczeń, wiedzy Porządku, wiedzy Tradycji… Nie nazwałbym nigdy Unii słuszną. Wiesz, Klaus, uważam, iż siłą Tradycji jest spojrzenie na jednostkę. Coś, czego nigdy Unia nie miała. Coś, co kocha wielu ludzi. Dopiero od jednostki rodzi się wolność. Ale u podstaw mamy co innego - uśmiechnął się.
- Ale racja, dość wspominek. Niestety, imigracja jest sporym problemem w skandynawii. Z bólem muszę przyznać, iż brakuje mi perspektywy aby ocenić globalnie to zjawisko, ewentualne sznurki lub ich brak, co też jest możliwe.
- Technole, pijawy i zabobonni idioci… tyle problemów a nas tak mało. Do tego problemy wewnątrz fundacji. - Klaus spojrzał na Hermetyka - Czy tak wygląda "starość"? Bez urazy. Ale im odleglejsza jest data moich narodzin, tym bardziej patrzę na świat i mówię: "To jest źle, to jest źle, to jest gorzej."

-Nie czuję się staro - Jonathan powiedział swobodnie - może to kwestia… Czasu. Ja sam nie czuję się ani stary, ani młody, ani nawet w średnim wieku. Jakbym niechcący wypadł z tej spirali entropii. Może to tylko złudne, nie wiem, a może… To zaleta, moja szansa. Moi mistrzowie mówi na takie podejście do życia, że to doświadczenie. Chociaż znałem maga, który nazywał to schematem ról. Rolą ucznia był entuzjazm, rolą mistrza pesymizm. I tego wymagał od innych, niezależnie od ich właściwych charakterów.
- Więc kim określiłby jako realistów? - Klaus uniósł brew - Śpiących?
- Pyszałków - rzucił szybko, pewnie. - Określenie się realistą oznacza, iż przypisujemy sobie pełną prawdę, jej poznanie i znajomość, a wszyscy inni się od niej oddalają poprzez pesymizm i optymizm. Bardzo butne, prawda?
- Zawsze sądziłem, że realizm oznaczał, że wiesz, że życie jest do bani dla wszystkich po równo. Pesymiści sądzą, że wszechświat nienawidzi ich specyficznie, a optymiści, że ich akurat lubi.
- Sądzę, że wszechświat jednak nas trochę lubi. Jednak się przesadziliśmy. Dostaliśmy klucze do niebios. Masz jakieś sprecyzowane plany na najbliższe dni?
- Można tak powiedzieć. Mam zamiar poczytać trochę Hawkinga i Einsteina. Mam…. mały projekt, który może dać kilka lat badań. - uśmiechnął się Eteryta.
- Rozumiem - Jonathan spoważniał - gdybyś jednak wygospodarował trochę czasu, Tomas ma pewne plany natury wywiadowczej. To typ samotnika, sądzę, że ku bezpieczeństwu, a ponad wszystko, integracji w fundacji, lepiej pewne rzeczy wykonywać razem. I powinno działać to w dwie strony. Jutro będę rozmawiał z lokalnym przedsiębiorcą i przydałbyś się mi u boku. Jako mój inżynier, doradca.
- Nie ma problemu. - Klaus zastanowił się chwilę - W sumie chyba warto powiedzieć. Zatrudniłem się w jednej z lokalnych szkół. Postanowiłem dać sobie JAKĄŚ przykrywkę co do swojej osoby.
- Jeśli można zasugerować, nie traktowałbym tego jako przykrywki. Tylko jako kontaktu z ludźmi - uśmiechnął się.
- W sumie jedno pytanie. Natury magyczno-metafizycznej. Jakbyś określił czystą skoncentrowaną entropię? - Eteryta sięgnął do kieszeni po notes.
- Czystą?
Hermetyk zamyślił się. Trwało to kilka chwil. Jakiś wysiłek pojawił się na jego twarzy.

- Ciemność.
Klaus się uśmiechnął.
- Też tak sądziłem. Jeżeli coś w tym wszechświecie pasowałoby do opisu czystej entropii to osobliwość grawitacyjna. Teraz drugie pytanie. Czym byś określił przeciwieństwo "Ciemności". Czysta kreacja, źródło materii, energii?
- To proste, dużo dla mnie łatwiejsze. Bóg.
Klaus uniósł brew.
- A sądziłem, że tylko Chórzyści trzymają się konceptu Boga...Więc nie uważasz, że istniałoby… coś. Coś innego niż Wszechmocny, Wszechobecny, Wszechwiedzący, Wszechdobry, Wszechsprawiedliwy i tak dalej… osobnik, który byłby źródłem? Bóg powiedział "Niech stanie się światłość", co zaczęło świecić?
- Masz bardzo schematyczne postrzeganie Tradycji. Znałem wielu chórzystów którzy mieli bardzo osobiste i napięte relacje ze stwórcą. Niektórzy uważali go wręcz za dupka, ale i tak lepszego niż wszystko innego. Lub po prostu wszechmocnego dupka, kolegę żartownisia. Drobna dygresja nie zaszkodzi. Nie spotkałeś Klausie zbyt wielu hermetyków, prawda? Wysoka Magya którą reprezentujemy bardzo często odnosi się do Boga i jego Aniołów. Nie każdy czerpie z tego moc, lecz są to bardzo silne fundamenty. Przy czym słowo Bóg nie implikuje wszystkich przymiotów które podałeś. Sam kiedyś badałem tradycyjne ujęcie gnozy. Tam demiurg jest ograniczony, wręcz zły, okrutny. Prawdziwy, dobry Bóg jest poza światem i jest równie ograniczony. Nie odrzuciłem tej koncepcji przez mądrość tylko rzeczywistość. Szalenie wygodnie byłoby zrzucić całe zło tego świata na barki jakiegoś antykreatora.
- Nie o to mi akurat chodziło, ale dziękuję za informacje. Dla mnie Bóg jest bardzo… kiepskim wytłumaczeniem ponieważ na tym kończą się pytania. Przynajmniej dla części ludzi. - Klaus zapisał coś w notesie - W sumie, jeżeli pijawy mają rację to Bóg jest odpowiedzialny za ich kreacje.
- Pytanie tylko czy bóg czy może Bóg - Jonathan uśmiechnął się. - Może właśnie na Bogu kończą się pytania, jest ostateczną odpowiedzią, a naszym zadaniem jest poznać pytanie?
- Zważając, że zarówno My, Wampiry i pewnie Wilkołaki posiadamy własne mitologie/teorie co do tego jak się to wszystko zaczęło… trudno się połapać.Czy wszyscy możemy mieć rację? Czy wszyscy możemy się mylić? - Klaus westchnął - Ponad dekada… ponad dekada odkąd w mojej głowie są dwa głosy mówiące tym samym głosem i w końcu dostałem myśl, która WIEM, że nie była moja tylko jego. Szczerze trochę mnie to przeraża.
- Może była jednak Twoja? Sądzę, że powinieneś porozmawiać z Tomasem. Ze swej Tradycji wyniósł bardzo osobiste podejście do avatara. Czy jak to woli mówić, atmana.
- Och nie zaczynaj. Ostatnie dwa lata zacząłem kwestionować swoją poczytalność. To jedna rzecz kłócić się ze swoim Avatarem tak jak Mervi robi to z Glitchem… ja kłócę się ze sobą… i nie wiem kto wygrywa… i który ja to ja.
- Naprawdę porozmawiaj z Tomasem - uśmiechnął się - on do twej mieszanki dodaje jeszcze podróż po poprzednich istnieniach.
- To Euthanatos… ciekawe czy któraś z jego poprzednich inkarnacji sama zaserwowała sobie dobrą śmierć…. zapytam. No cóż, dziękuję za radę i za informacje. Skontaktuje się z Tomasem i zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Dziękuję za rozmowę. Jutro rano, powiedzmy o 7.45 podjadę po ciebie. Czy raczej podjedzie szofer, trudno prowadzi się z niesprawnymi nogami - mrugnął.
- Oczywiście. Więc do jutra. Spokojnego dnia. - Klaus pożegnał się z mistrzem i opuścił jego dom.

Na zewnątrz wyciągnął telefon i wybrał numer do Tomasa.
W słuchawce zabrzmiał chłodny głos eutanatosa.
- Cześć - słowa trochę nie pasowały to sposobu w jaki je wypowiedziano.
- Słyszę równie wielki entuzjazm w twoim głosie co od dziewczyn na telefon. - rzucił Klaus - Tu Krugger, Jonathan poradził mi porozmawiać z tobą w sprawie moich problemów.
- Nie gadasz zbyt wiele z ludźmi, nie? Dziewczyna na telefon - tym samym, zimnym głosem obwieścił Tomas słowa przy których Klaus był pewien, że eutanatos kręci głową w zniesmaczeniu.
- Teraz jestem w pracy, wieczorem mam pewne plany. Jeśli pasuje ci szlajanie się po melinach i zaczepki ciemniejszej części populacji miasta, to możesz ze mną się zabrać, będzie czas pogadać.
- Pasuje… nie, ale chętnie poznam części miasta, w których jeszcze nie byłem. O której i gdzie mogę cię złapać?
- A masz auto i chcesz stracić na paliwo?
- Przysięgam, ludzie tylko usłyszą, że jesteś naukowcem i myślą, że Tony Stark… tak, mam i mogę potracić.
- Powiedzmy o 19 możesz po mnie podjechać, pod miejskie hospicjum. Wpadniemy do mnie na pół godzinki, może wystarczy kwadrans i potem w drogę.
- Jasne. Więc do zobaczenia o 19.

Klaus westchnął wychodząc na zewnątrz. Miał trochę czasu do zabicia więc pospacerować i zrobić małą burzę mózgów… sam ze sobą.
Miał plany oczywiście, ale na razie czuł się jak zbędny dodatek do zespołu.
Mervi i Patrick mieli własne pomysły, które mogłyby pomóc magom już jutro. Waleria starała się załatwić relacje między magami a wampirami.
- Bez konsultacji z magami… - rzucił pod nosem eteryta. A Klaus? Rozwalił kilka konstruktów, zabił technokratę i powalił na ziemię kilku prymitywów z bliskiego wschodu. Musiał coś zrobić. Był przecież w stanie dokonać zmian w tym mieście. Pokazać lepsza drogę.
- Zaczyna to brzmieć jakbym chciał zostać "Super bohaterem" - po chwili zastanowienia… nie był to zły pomysł. Jest klitka eterytów, która proaktywnie stara się naprawić świat przy pomocy ich Magyi.
- Tylko jakbym się nazywał? Doktor Światło? - "Gwałciciel z DC i nie jestem doktorem" przypomniał sobie eteryta… Profesor Eter?
- Trzeba będzie pomyśleć…. może uda mi się wciągnąć Patricka i Mervi do tego…
Ruszył dalej w miasto, miał zamiar zahaczyć i kilka centrów handlowych. Może znajdzie jakieś dobre komiksy?
 
__________________
Mother always said: Don't lose!

Ostatnio edytowane przez Seachmall : 29-10-2018 o 19:45.
Seachmall jest offline