Grzebanie przy goblińskich trupach nie okazało się owocne. Tylko trzech z nich miało pieniądze, trzymane w niewiadomym celu. W sumie uzbierało się dziewięć szylingów i cztery miedziaki. Jeden zielony miał całkiem ładny, zakrzywiony sztylet z rękojeścią z kości słoniowej. A inny na szyi, na srebrnym łańcuszku nosił medalion z podobizną jakiejś pucułowatej panienki.
Na wozie, poza niemal do połowy opróżnioną beczką wina, znajdowały się osobiste rzeczy handlarza, w tym list przewozowy dla Herr Rudigera Schoppenkrafta, handlarza winem. Ostatnia pieczęć celna jaka widniała pod dokumentem przybita została w Waldbachu. W sakiewce kupiec miał niewiele ponad koronę w srebrnych monetach.
Pomysł aby zabrać ciało kupca i jego wóz, szybko upadł za sprawą Albana Handlera, który kategorycznie sprzeciwił się. Obawiał się o stan psychiczny dzieci, które mogłyby ucierpieć na skutek przebywania w jednym miejscu z trupem, a do tego uważał (całkiem słusznie), że koń nie uciągnie dwóch wozów, nie liczył też na to, żeby konie wierzchowe bohaterów chętnie podjęłyby się pracy.
Herr Schoppenkraft znalazł więc swoje miejsce w ziemi nieopodal drogi, a awanturnicy uzupełnili swoje bukłaki wiezionym przez niego winem. A już chwilę potem Erika kusząco spoglądając na rajtara i prawiąc mu komplementy o waleczności i odwadze, domagała się od niego opowieści o walce. Wszystko wróciło do normy.
Pod wieczór zatrzymali się w ufortyfikowanej gospodzie Pod Skocznym Jelonkiem, rozbrzmiewającej gwarem głosów i muzyką; woniejącą na niemal milę wokoło aromatem pieczonej kiełbasy i gotowanej kapusty. Gości było sporo, ale udało się znaleźć zarówno miejsce na posiłek, jak i kąt do spania na noc (niedźwiedziowi kategorycznie odmówiono wejścia do karczemnej izby).
- A dokąd to zmierzacie? – zaraz po tym jak awanturnicy rozsiedli się na ławach, dosiadło się do nich kilku zarośniętych mężczyzn odzianych w proste, schludne kapoty. Byli rozgadani, nieco podchmieleni i mieli mnóstwo pytań. – Czy drogi bezpieczne? Słyszeliśmy, że bandyci grasują w okolicach. Ale wy, zbrojna kompania. Wam nie podskoczą. Wy kupcy czy ochrona? Co wieziecie? A może na południe się kierujecie?