Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2018, 21:58   #88
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Zaklinacz zaczął z przyjemnością opowiadać jak brał udział w walkach z Zakapturzonymi Czarodziejami, gdy przebywał w Amn jako członek Purporowej Kabały, grupy czaromiotów broniących swoich praw, w której wielu było zaklinaczy.

(.....) - I tak właśnie udowodniliśmy, że Daeron Danihyr, członek jednego z najpotężniejszych rodów w mieście, został zabity i zastąpiony przez sobowtórniaka, jednak nie udało się wykazać bezpośredniej winy Zakapturzonych. Jednak ci nie mogli przeboleć tego ciosu, nasza kabała była cierniem w ich oku. Nie wiem jak dowiedzieli się o miejscu spotkania tej nocy, opuszczonym magazynie w dzielnicy portowej, pomimo powziętych środków ostrożności, może ktoś zdradził?

W każdym razie byłem nieco spóźniony, co mogło uratować mi życie. Z daleka zobaczyłem wybuch, który zniszczył magazyn, aż powietrze wokół zapłonęło. Krew zmroziła mi się w żyłach. Pośród palących się budynków zobaczyłem dwie uciekające postacie - naszego mistrza Annatara i Alyssę, półelfkę czerpiącą moc ze smoczej krwi, tak jak ja czerpię swoją z krwi dżinnów.

Pospieszyłem im z pomocą, uderzyłem z tyłu na ścigających ich wrogów, jeden z Zakapturzonych padł spopielony moją błyskawicą. Przeciwników było więcej, ale gniew i desperacja dodawały nam sił, i tym głośniej zabrzmiała pieśń naszej magii. Alyssa zmieniła się w małego smoka i miażdżyła przeciwników na strzępy. Wokół nas lód zmagał się z ogniem i piorunem, a tkanina magii była rozrywana pośród wycia. Nasz mistrz zaś wydawał się niepokonany, lecz poświęcił życie, by uratować swoich uczniów. Nagle jego i większość wrogów spowiła fala purpurowej energii, pośród której rozpadali się na coraz mniejsze kawałki, by zniknąć zupełnie……
Po śmierci naszego przywódcy i większości członków Kabały, opuściłem miasto, przysięgając sobie, że znajdę większą moc i sprzymierzeńców i pewnego dnia do niego powrócę by dokończyć dzieło i obalić tyranię. Później słyszałem plotki, że Annatar Purpurowy powrócił do życia, jednak nie dane mi było ich zweryfikować…
- przerwał, by się napić, nieco zmęczony mówieniem.

- Wow! - Powiedzieli obaj słuchacze, z łyżkami trzymanymi w powietrzu, w połowie drogi od talerza do ust.
- Niezła opowieść! - Dodał rudowłosy.
- Nom! - Przytaknął blondyn, i w końcu obaj zaczęli ponownie pałaszować zupę.

- Ej dziewczyny! Dziewczyny! - Zawołał w końcu rudy do kelnerek, po pięciu szybkich łyżkach posiłku - Przynieście zupy dla naszego nowego towarzysza!

Czyżby Zaklinacz właśnie miał otrzymać ją jako zapłatę?

- Ale… ale ten... - Zaczął się głowić jasnowłosy - No ten tam… Amatar? To on się stał jakimś Liszem??

- Hm, nie sądzę, nie był nekromantą lecz potężnym zaklinaczem…, odkąd opuściłem Amn w zeszłym roku słyszałem pewne pogłoski, ale nie miałem z nim kontaktu osobiście, również moja siostra która nadal mieszka w tym mieście nie miała pewnych informacji.
Khalim stwierdził nagle, że opowiadanie obcym o których nic nie wiedział tak wiele o sobie i swojej rodzinie nie było zbyt rozsądne, ale podziw, który wywołał swoją opowieścią sprawiał mu radość, czyż na to nie zasługiwał?

- Dziękuje za uwagę, jesteście miejscowi czy przejazdem? - postanowił zmienić temat.
- Prawie miejscowi… robimy stąd stałe wypady z resztą towarzyszy na bagna - Powiedział rudy.
- Nom, trzepiemy skórę wszelkim potworom! - Dodał jego kumpel - A ty?

- Właściwie to samo, dołączyłem do grupy awanturników, podróżujemy tu z Waterdeep... - zaśmiał się Khalim.
- Jakieś interesujące rzeczy są na tych bagnach? W drodze tutaj napotkaliśmy bandę ogrów i gigantyczne pająki, ale nie były dla nas wielkim wyzwaniem....

- Głównie Jaszczuroludzie - Odezwał się rudy, po czym cicho beknął po zjedzeniu w końcu zupy.
- Nom - Przytaknął jego kumpel, rozglądając się za kimś lub czymś po karczmie.
- [i]Jaszczuroludzie? Z nimi jeszcze nie miałem do czynienia, jest tu całe plemię? .-Khalim podążył wzrokiem za swoim rozmówcą - Czekacie na kogoś?
- Na towarzyszy z drużyny... - Usłyszał odpowiedź Zaklinacz - Chyba tak, na Wielkim Bagnie będzie plemię, może i dwa? Wredne sukinsyny to są.

- [i]Te bagna są po drodze naszej wyprawy, jeżeli macie ochotę możemy część trasy przejść wspólnie, w grupie zawsze raźniej. A ponadto, wybaczcie moje maniery, nie przedstawiłem się, jestem Khalim - [i]-Wyciągnął rękę do dwójki awanturników.

- Beltu - Rudowłosy uścisnął dłoń Zaklinacza.
- Grageon - Jego towarzysz po chwili również - Nie żebyśmy nie mieli ochoty Khalimie, bo w kupie zawsze raźniej na szlaku, ale my sami nie wiemy, kiedy ponownie tam ruszymy - Młodzian wzruszył ramionami - Może jeszcze dzień się tu pobyczymy, może dwa, w sumie nie ustaliliśmy dokładniej z resztą.
-No to szkoda, bo my nie mamy aż tyle czasu, jak Tymora da, to może kiedyś jeszcze nasze ścieżki się splotą….- Khalim spojrzał przez okno jaka jest pora dnia, w końcu miał jeszcze dzisiaj randkę z dziewką z tej drugiej karczmy…
 
Lord Melkor jest offline