| Zaklinacz zaczął z przyjemnością opowiadać jak brał udział w walkach z Zakapturzonymi Czarodziejami, gdy przebywał w Amn jako członek Purporowej Kabały, grupy czaromiotów broniących swoich praw, w której wielu było zaklinaczy.
(.....) - I tak właśnie udowodniliśmy, że Daeron Danihyr, członek jednego z najpotężniejszych rodów w mieście, został zabity i zastąpiony przez sobowtórniaka, jednak nie udało się wykazać bezpośredniej winy Zakapturzonych. Jednak ci nie mogli przeboleć tego ciosu, nasza kabała była cierniem w ich oku. Nie wiem jak dowiedzieli się o miejscu spotkania tej nocy, opuszczonym magazynie w dzielnicy portowej, pomimo powziętych środków ostrożności, może ktoś zdradził?
W każdym razie byłem nieco spóźniony, co mogło uratować mi życie. Z daleka zobaczyłem wybuch, który zniszczył magazyn, aż powietrze wokół zapłonęło. Krew zmroziła mi się w żyłach. Pośród palących się budynków zobaczyłem dwie uciekające postacie - naszego mistrza Annatara i Alyssę, półelfkę czerpiącą moc ze smoczej krwi, tak jak ja czerpię swoją z krwi dżinnów.
Pospieszyłem im z pomocą, uderzyłem z tyłu na ścigających ich wrogów, jeden z Zakapturzonych padł spopielony moją błyskawicą. Przeciwników było więcej, ale gniew i desperacja dodawały nam sił, i tym głośniej zabrzmiała pieśń naszej magii. Alyssa zmieniła się w małego smoka i miażdżyła przeciwników na strzępy. Wokół nas lód zmagał się z ogniem i piorunem, a tkanina magii była rozrywana pośród wycia. Nasz mistrz zaś wydawał się niepokonany, lecz poświęcił życie, by uratować swoich uczniów. Nagle jego i większość wrogów spowiła fala purpurowej energii, pośród której rozpadali się na coraz mniejsze kawałki, by zniknąć zupełnie……
Po śmierci naszego przywódcy i większości członków Kabały, opuściłem miasto, przysięgając sobie, że znajdę większą moc i sprzymierzeńców i pewnego dnia do niego powrócę by dokończyć dzieło i obalić tyranię. Później słyszałem plotki, że Annatar Purpurowy powrócił do życia, jednak nie dane mi było ich zweryfikować… - przerwał, by się napić, nieco zmęczony mówieniem.
- Wow! - Powiedzieli obaj słuchacze, z łyżkami trzymanymi w powietrzu, w połowie drogi od talerza do ust.
- Niezła opowieść! - Dodał rudowłosy.
- Nom! - Przytaknął blondyn, i w końcu obaj zaczęli ponownie pałaszować zupę.
- Ej dziewczyny! Dziewczyny! - Zawołał w końcu rudy do kelnerek, po pięciu szybkich łyżkach posiłku - Przynieście zupy dla naszego nowego towarzysza!
Czyżby Zaklinacz właśnie miał otrzymać ją jako zapłatę?
- Ale… ale ten... - Zaczął się głowić jasnowłosy - No ten tam… Amatar? To on się stał jakimś Liszem??
- Hm, nie sądzę, nie był nekromantą lecz potężnym zaklinaczem…, odkąd opuściłem Amn w zeszłym roku słyszałem pewne pogłoski, ale nie miałem z nim kontaktu osobiście, również moja siostra która nadal mieszka w tym mieście nie miała pewnych informacji.
Khalim stwierdził nagle, że opowiadanie obcym o których nic nie wiedział tak wiele o sobie i swojej rodzinie nie było zbyt rozsądne, ale podziw, który wywołał swoją opowieścią sprawiał mu radość, czyż na to nie zasługiwał?
- Dziękuje za uwagę, jesteście miejscowi czy przejazdem? - postanowił zmienić temat.
- Prawie miejscowi… robimy stąd stałe wypady z resztą towarzyszy na bagna - Powiedział rudy.
- Nom, trzepiemy skórę wszelkim potworom! - Dodał jego kumpel - A ty?
- Właściwie to samo, dołączyłem do grupy awanturników, podróżujemy tu z Waterdeep... - zaśmiał się Khalim.
- Jakieś interesujące rzeczy są na tych bagnach? W drodze tutaj napotkaliśmy bandę ogrów i gigantyczne pająki, ale nie były dla nas wielkim wyzwaniem....
- Głównie Jaszczuroludzie - Odezwał się rudy, po czym cicho beknął po zjedzeniu w końcu zupy.
- Nom - Przytaknął jego kumpel, rozglądając się za kimś lub czymś po karczmie.
- [i]Jaszczuroludzie? Z nimi jeszcze nie miałem do czynienia, jest tu całe plemię? .-Khalim podążył wzrokiem za swoim rozmówcą - Czekacie na kogoś?
- Na towarzyszy z drużyny... - Usłyszał odpowiedź Zaklinacz - Chyba tak, na Wielkim Bagnie będzie plemię, może i dwa? Wredne sukinsyny to są.
- [i]Te bagna są po drodze naszej wyprawy, jeżeli macie ochotę możemy część trasy przejść wspólnie, w grupie zawsze raźniej. A ponadto, wybaczcie moje maniery, nie przedstawiłem się, jestem Khalim - [i]-Wyciągnął rękę do dwójki awanturników.
- Beltu - Rudowłosy uścisnął dłoń Zaklinacza.
- Grageon - Jego towarzysz po chwili również - Nie żebyśmy nie mieli ochoty Khalimie, bo w kupie zawsze raźniej na szlaku, ale my sami nie wiemy, kiedy ponownie tam ruszymy - Młodzian wzruszył ramionami - Może jeszcze dzień się tu pobyczymy, może dwa, w sumie nie ustaliliśmy dokładniej z resztą.
-No to szkoda, bo my nie mamy aż tyle czasu, jak Tymora da, to może kiedyś jeszcze nasze ścieżki się splotą….- Khalim spojrzał przez okno jaka jest pora dnia, w końcu miał jeszcze dzisiaj randkę z dziewką z tej drugiej karczmy… |