Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2018, 23:46   #65
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Bry

1/7

MARCIN MORTKA - RAGNAROK 1940



Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2007 i 2008
ISBN: 9788360505601 i 9788360505823
Liczba stron: 405 i 508
Gatunek: historia alternatywna (thriller szpiegowsko-militarny)

To zaczniemy od książki odebranej na rynku jako "taka sobie" (lub wręcz słaba). Dwutomowiec, zaliczający się do polskich prób pisania o historii alternatywnej. Tym razem jednak autor porzucił pseudohistoryczne dywagacje czy w ogóle polonocentryzm, skupiając się za to na Afryce Wschodniej, Wielkiej Brytanii i Skandynawii. Rzecz dzieje się w, jakby ktoś nie zgadł, roku 1940 i tyczyć się ma Drugiej Wojny Światowej według autora. Realia są z grubsza podobne, przebieg I WŚ również, ale są pewne gruntowne zmiany w stosunku co do naszej historii. Jakżeby inaczej. I przede wszystkim jest to istnienie silnych, kulturowo rozwiniętych państw skandynawskich, które nigdy nie przyjęły wiary w Chrystusa - co więcej, były / są nadal raczej negatywnie doń usposobione. I są na tyle potężne, że posiadają własne kolonie w Afryce, a ekwiwalent dzisiejszej Kanady (dużo silniejszej niźli w naszych realiach) jest również takowym "wikingowym" państwem. Po Wielkiej Wojnie widać u nich trend "zmiękczenia" swojego podejścia do świata i do współpracy ze światem chrześcijańskim - aczkolwiek to się szybko zmienia za sprawą pewnego (tutaj drobny minus dla autora) elementu nadnaturalnego - skandynawskich bóstw, które w świecie autora istnieją i mają się dobrze (czy też raczej prawie dobrze, bo popychają swoich wyznawców do niecnych czynów). No i mamy zawiązanie fabuły. Koalicja Skandynawów kombinuje nad wywołaniem następnej zawieruchy, koncentrując się na odwiecznym wrogu - Brytyjczykach. W tle mamy problemy z mahdystami w kondominium brytyjsko-egipskim (Sudan), ukazanie "norweskiej" kolonii (Somalia) i "wewnętrznych" problemów kruszącego się brytyjskiego imperium (Irlandia), kombinowanie faszystów z Italii a na pierwszym planie grę wywiadów, kontrwywiadów, perypetie głównego bohatera oraz, ostatecznie, działania wojenne.

Wbrew opinii wielu, pozycję uważam za niezłą. Ma sporo plusów, "smaczków", którymi mnie kupiła. Dobrze poprowadzony wątek afrykański, opis kolonii w Rogu, przemycane po kawałku informacje o świecie, jego historii i polityce, uzbrojeniu, akcjach dyplomatycznych. Zawiązana intryga jest prosta, wręcz chwilami toporna, ale przypomina tym akcje wywiadowczo-dyplomatyczne prowadzone przez oponentów w czasach II WŚ. Manipulowanie gorącogłowymi liderami, propaganda, piąta kolumna, wspieranie sił odśrodkowych w państwie rywala, wreszcie typowo szpiegowskie akcje - wywiad, kontrwywiad, skrytobójstwa etc. Duży plus także za opis działań wojennych. Nie ma ich dużo, ale są ciekawie zarysowane i są o tyle "inne", że w większości pisane z perspektywy cywila. Laika w sprawach wojskowości, który po prostu chce przetrwać i ujść z życiem. Autor też świetnie sobie poradził z opisaniem desperacji, chaosu, "mgły wojny" i strachu towarzyszącemu konfliktom... czy też raczej rzeziom... pierwszej połowy XX wieku. Im dalej w las, szczególnie w trakcie tomu drugiego, tym bardziej czarno, depresyjnie i desperacko.

In minus na pewno polecą postacie. Sporo z nich, w tym kluczowe dla fabuły, nie zapadają w pamięć i są dość płytkie. Główny bohater jest antytezą bycia herosem - jest "słaby", nieporadny, chwilami wręcz durny, naiwny bądź pyszałkowaty, popełnia błędy, a przy życiu trzyma go w zasadzie tylko fuks i interwencje osób bardziej od niego kompetentnych. Tego typu bohater może być odświeżający po różnistych turbo-"Mary Sue" serwowanych przez niektórych fantastów, ale chłopakowi brakuje balansu, jego pierdołowatość jest przegięta w drugą stronę. Mimo to, byłem w stanie go jakoś przełknąć. Inne problemy były bardziej dla mnie rażące: pewna naiwność autora w jego pomysłach, brak w nich głębi, kalejdoskopowość akcji i chwilami zbyt uporczywe się trzymanie pierdołowatych tematów pobocznych. Tam, gdzie wojna i polityka się pojawiają, jest nieźle. Tam, gdzie są jakieśtam osobiste perypetie bohatera, jest tak sobie. Chwilami czuć, że autor jakby sam wiedział, że porwał się z motyką na słońce (o czym sam nawet wspomniał w przedsłowiu tomu drugiego), zwątpił, dostał zadyszki - szczególnie po intrygującym wątku afrykańskim z pierwszego domu. Nadrobił to scenami batalistycznymi i klimatem, ale... cóż, to za mało. Zostawia mocny niedosyt. Ponadto, kulminacja jest zbyt chaotyczna, zbyt rozwleczona, a zakończenie pozbawione "pałera" i jakby urwane. Mogło być dużo lepiej i tutaj będę za to ciął punkty bez litości.
Mimo tych mankamentów... nie straciłem czasu, czytając "Ragnarok 1940".

Ocena: 7/10 (byłoby 6/10, ale mimo wszystko batalistyka i Afryka równają tą pozycję do góry)



+++


2/7

DAVID WEBER - WOJNA HONOR



Tytuł oryginału: War of Honor
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2005
ISBN: 83-7301-622-8 i 83-7301-809-3
Liczba stron: 468 i 496
Gatunek: science-fiction (military S-F / space opera)

Kolejny dwutomowiec. Jest to dziewiąta powieść z cyklu o Honor Harrington (vel "Honorverse"). Powiem tak: cały ten cykl budzi we mnie mieszane odczucia, gdyż poziom poszczególnych jego części jest nierówny. Niestety, ale odniosłem wrażenie, że im dalej w las, tym jest gorzej. Już przy poprzedniej części ("Popioły zwycięstwa") dostałem zadyszki - odstawiłem książkę jakieś 100 stron przed jej ukończeniem na... ponad rok. Wreszcie zmusiłem się do dokończenia, zachęcony nieco lepszą jakością i fabułą późniejszych zbiorów opowiadań, ale "Wojna Honor" zdusiła moje nadzieje na tendencję zwyżkową u Webera.

Cały pierwszy tom i lwi kawał drugiej skupiają się na polityce Gwiezdnego Królestwa Manticore (tutejszej space operowej wersji Wielkiej Brytanii) po niedawno "zakończonej" wojnie z Ludową Republiką Haven (socjalistyczna "utopia" i terytorialno-militarny moloch, mający jednak więcej wspólnego z rewolucyjną Francją niźli z Bolszewikami czy CCCP). Nie mam nic przeciwko polityce, wręcz lubię dobre polityczne thrillery. Ale tutaj...

Weberowi poszło zwyczajnie słabo. Intryga którą utkał jest logiczna i ma sens, a nawet odzwierciedlenie w naszych realiach, ale uwikłane w nią postacie oraz prowadzenie akcji (czy też raczej "nie-akcji") wołają o pomstę do Nieba. Niestety, Weber dalej brnie w zaparte i popełnia te same błędy co w poprzednich częściach, tylko jeszcze pogłębione. Postacie są tekturowe i pomalowane na czarno lub biało. Zero odcieni szarości. Główna bohaterka jest typowym przykładem fenomenu tzw. "Mary Sue" w literaturze - wszystko robi sama, na wszystkim się zna, świetnie jej to wychodzi, wykaraska się z każdych tarapatów i pokona każdego przeciwnika, a po drodze "będzie się wydawało" czytelnikowi, że ma niesamowite wręcz trudności, kłody pod nogami, przeszkody życiowe, ból i cierpienie. Pozostałe charaktery w książce (a nawet w większej części / całości sagi) dzielą się na trzy kategorie: popleczników/przyjaciół głównej bohaterki (którzy w większości służą jako jej lustra lub tzw. "redshirts" - postacie do odstrzału aby podkreślić "niebezpieczeństwa" czyhające na nią), wrogów (którzy w 100% są postaciami tak "czarnymi", że aż niewiarygodnymi: są to sami zwyrodnialcy, egomaniacy, rzeźnicy i - co najgorsze - kretyni), oraz na epizodyczne postacie planu najdalszego (o których jest zwyczajnie zbyt mało informacji aby wyrobić sobie jakąkolwiek opinię). Idąc dalej: przedstawienie intrygi i akcji w tej części jest po prostu niemożebnie nudne. Ciągnie się to i ciągnie, jak "oryginalna" mozarella na pizzy - to się ciężko je, jest irytujące, i głupio się przy tym wygląda. Postacie nie raz i nie dwa są omnipotentne, bezbłędnie odgadując posunięcia oponentów i, co gorsza, tłumaczące to okolicznym nieoświeconym (i udręczonemu czytelnikowi) w formie monologów... które się powtarzają w zasadzie co rozdział czy dwa. I kniga puchnie o dziesiątki stron.

Wiecie co, szkoda gadać. Bo mój wywód sam zaczyna przypominać co gorsze fragmenty weberowskiej produkcji.

Z pozytywów można wymienić rozkręcenie akcji w drugim tomie (i tylko drugim, i tylko w niektórych fragmentach), wreszcie pojawia się jakaś kompetencja u przeciwników Harrington i Manticore, jakieś delikatne odcienie szarości u postaci i w wydarzeniach. No i też bitwy kosmiczne są opisane w sposób... profesjonalny (acz nie zawsze interesująco). Ale jest tego za mało i pojawia się zbyt późno. Mimo to, dam za to nieco wyższą ocenę.

Podsumowując: ta książka (jak i parę innych z serii) mnie po prostu zmęczyła. Polecam tylko zagorzałym fanom. Powiem nawet, że od tego momentu wręcz odstawiłem fantastykę na półkę i w pełni skupiłem się na innej literaturze.

Ocena: 4/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 31-10-2018 o 16:35. Powód: Licznik
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem