Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2018, 16:19   #49
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Mervi & Patrick w Pajęczynie, część pierwsza

- Emmm…- mruknął Patrick przyglądając się lokajowi nie bardzo wiedząc co właściwie ma odpowiedzieć. Po prawdzie wcale nie miał ochoty się tu znaleźć. Wcale nie chciał spotykać innych Synów Eteru, a tym bardziej łazić po ich wirtualnej domenie. Mimo przynależności do tej Tradycji, i Patrick i jego Mistrz nie utrzymywali jakichkolwiek kontaktów z resztą Synów Eteru. Szkot nie chciał mówić czemu, a Healy wolał nie pytać. Czy słyszeli o nim? Czy ich imię by coś im powiedziało ? Albo imię jego mistrza? Może lepiej go nie wspominać. Szkot nie był wcieleniem słowa “dyplomacja”. Jeśli już to jego zaprzeczeniem. Poza tym… Patrick naprawdę nie miał ochoty tu się zjawiać, bo i… co niby miałby tu robić? To miejsce pasowało do Klausa bardziej niż do niego.

Każdy Syn Eteru był nawet diametralnie inny od poprzedniego, ale w końcu wszyscy byli, cóż, Synami. Mervi sądziła, że w większości ta gromadka dżentelmenów dzieli się na mizoginistów (w najgorszej opcji) oraz na gynofobów... z możliwym miksem tych dwóch. Kobiety miały pod górkę w tym testosteronowym gronie.
Nie było co robić jeszcze większego bólu Naukowcom, niż spodziewany.
Mervi mogła nie pamiętać wydarzeń jako takich, ale pewne ich składowe pozostały. Dzięki temu nie czuła się absolutnie zagubiona na nieznanym terenie, mając spotkać nieznanych jej magów. Z drugiej strony była przecież szansa, że mogła już ich kiedyś spotkać, jak i gościć w tym sektorze...
Dzięki posiadanej już wiedzy stworzony wcześniej preset dla avatara był gotów do zaimplementowania.

- Oczywiście udzielimy wszelkich odpowiedzi - odezwała się do robota, poprawiając kończący się renderować surdut nałożony na kremową kamizelkę - tylko prosilibyśmy o ledwo dziesięć minut. - spojrzała na placeholder avatara Patricka - Mój drogi kompan nie jest jeszcze odpowiednio obeznany z procesami zachodzącymi w Pajęczynie. - w tym avatarze Mervi wyglądała jak młodszy mężczyzna w wysokim kapeluszu, pochodzący z minionych czasów... gdyby nie wliczano w to kilku widocznych rekwizytów, pasujących bardziej do stylu steampunka niż historycznej poprawności.
Mervi zerknęła krótko na tworzącą się z pikseli rzeźbioną laskę, która powstawała w jej dłoni.

- Właśnie.- odparł Patrick w formie szarej sylwetki mężczyzny. Całkowicie dwuwymiarowej.
Mervi spojrzała krytycznie na "sylwetkę" Patricka i cmoknęła z niezadowoleniem.
- Źle, oj źle. Widziałeś ty siebie w ogóle? - spojrzała na swoją dłoń, przed którą wyświetlił się... jakby ekran tabletu...? - W ogóle masz jakieś preferencje? Marzenia? Nadzieje? - przesuwała liczby na "ekranie" palcami wolnej dłoni.
- Preferencje dotyczące czego?- zadumał się Patrick przyglądając swojej szare dwuwymiarowej dłoni.- Ja spełniam swoje marzenia, więc… nie mam jakichś nadziei. Mam swój domek, swoje zasady… swoją magyię. Jestem szczęśliwy.
Adeptka spojrzała znad przewijających się cyfr, a to spojrzenie jakim otaksowała Patricka było dziwnie podobne do dżentelmeńskiej pogardy dla tych niższych stanem.
- Brak ci inwencji, drogi panie idealny.

- To nie jest moje środowisko. Jak porwę cię do Miasta, to sama się przekonasz o mojej inwencji.- odgryzł się Healy i machnął ręką. - Po prostu nie wiem co właściwie mogę tu zrobić. I jak.
- Dlatego nie ty będziesz się zajmował kreowaniem avatara. Pozostawisz to znawcy. - uśmiechnęła się z zadowoleniem - A co tu możesz? Co chcesz! Tak to określmy dla ciebie. - pstryknęła dwuwymiarową sylwetkę w nos - Możesz być czymkolwiek, wyglądać jakkolwiek. Jeżeli to będzie łatwiejsze do zrozumienia - to jak wybór fajnego obrazka na avek w Internecie. Rozumiesz teraz? Oczywiście, na portalach mogą za durne gify sprzeczne z zasadami portalu banować... więc wykaż się inwencją... wynalazcy? - zasugerowała.
- Acha…- Patrick próbował, a efektem tych prób była powolna degradacja. Najpierw rozmywały się nogi, potem ręce… tors… szyja, głowa. Patricka po chwili nie było… choć jednocześnie był nadal, bo Adeptka nadal wykrywała w przestrzeni ciągi cyfr tworzące jego obecność. Wzory jednak tworzyły chaotyczne i pozbawione logiki równania, które nie trzymały się odgórnie ram programu mającego ten awatar wykreować.
- Mam wrażenie, że to tak być nie powinno…- odezwał się głos z szczeliny która pojawiła się przed nią. Szczeliny pełnej zębów, ostrych i stożkowatych. Szczeliny zawieszonej w powietrzu. Otworzyły się oczy. Kocie i niebieskie.
- Chyba nie bardzo… rozumiem reguły. Lub…- oczka i pysk. Czy ta “postać” reprezentowała prawdziwą naturę Irlandczyka, odzwierciedlała jego podświadomość?

Mervi przełożyła dłoń nad oczami "kota", chcąc sprawdzić czy ma on w ogóle coś więcej niż ślepia i zęby.
- Plus za inwencję... Niezdane za wykonanie. - pomachała dłonią "w głowie" avatara - Przydałoby się jednak coś jeszcze... - zerknęła na zębiska - Wiesz, wyglądają trochę jakby były jakim zamkiem błyskawicznym... masz pomysł jak ten wizerunek na potrzeby sektora trochę... utechnologizować? Wiesz, w twoim... stylu. - kobieta reprezentowana przez męski avatar przyglądała się z zaciekawieniem.
- A twój awatar jest w twoim stylu? - paszcza z oczkami nad nią okrążyły powoli Mervi przyglądając się jej.
- Jest wystarczająco. Nie tak, jak inne, ale gdy jesteś w gościach trzeba się dostosować, bo cię i perma zbanują. - pokiwała głową i spojrzała do góry na części kota - Ale i tak musisz nick wymyślić. Teraz. I trzymać się go. Anonimowość w Sieci w końcu. Nie mów też nikomu tu o mojej... bo nim spróbujesz - ja cię zbanuję. - dodała na pograniczu powagi i żartu... polanego groźbą?
- Spróbuję.- burknął Patrick. Zamknął oczy, potem usta i znów był… “nieistniejący fizycznie”. Tym razem jego forma, która powoli się kreowała była połowy wielkości Mervi. Była brązowa, była kocia, była steampunkowa. Była… animowana. Koślawo.
- Nic realistycznego tu nie wykreuję.- nadąsał się antropoidalny kocur. - To za trudne dla mnie.
- Och, jesteś taki słodziak jak się dąsasz. - Mervi odchrząknęła, przypominając sobie, że to dziwne zachowanie na taką sylwetkę. Sprawdziła szybko jak wyraźny jest jej kod personalny. Nie ufała tak Patrickowi, aby być pewna, że nie schrzani tu niczego i nie rozpowie kim poza Pajęczyną jest ten identyfikator sieciowy. - Pamiętaj o nickach.

- Jeśli mogę coś doradzić, sir - metaliczny głos robota zabrzmiał nagle w kierunku Patricka - proszę unikać okolic Pseudokatedry Bilogii Nadstosowanej. Gospodarz gotów jeszcze uznać, iż zbiegł mu kolejny eksperyment. Niestety mam problemy z komunikacją z właścicielem aby was odpowiednio zaanonsować. Lecz mogę to uczynić wobec innych, wedle woli - skłonił się.
- Acha… to brzmi trochę niepokojąco.- ocenił kocur drapiąc się pazurem za uchem. I zwrócił się do Merv. - Jak mamy się zaanonsować skoro używamy jakichś pseudonimów, zamiast realnych nazwisk? Przecież nick: Niceguy nic nikomu nie powie.
- Zdziwiłbyś się. - odparła z rozbawieniem.
- Z pewnością. W końcu ja i mój mistrz jesteśmy tradycjonalista. Wirtualna pajęczyna to nie miejsce dla takich Synów Eteru jak nasz odłam.- zgodził się z nią kocur.
- Więc pora nadrobić braki w doświadczeniach. - dodała Mervi - To wycieczka dla ciebie. Powinieneś poznać kogoś więcej niż nasz jeden eterycki kolega. Więc... - przesunęła kota bliżej robota - Nauka podczas praktyki, jak obiecałam.

- Emmm… ja jestem Niceguy.- stwierdził krótko Patrick zadzierając łepek w górę.- Taka moja godność… tutaj.
Mervi zakryła mocno rozbawiony wyraz twarzy spojrzeniem na poprawianą rękawiczkę. Będzie miała dużo materiału, oj będzie...
- Arch-jeden-t-trzy-h. - przedstawiła się.
- Miło mi powitać, jak domniemywam, Pan Naukowiec wraz z Panem Kotem z zaprzyjaźnionej Tradycji? - Zagaił robot.
- Akurat... Pan Kot... - Mervi podrapała kota między uszami - Jest noob... niezaznajomionym z Pajęczyną rzadszym, jak mi się wydaje, okazem eteryckim.
- Właśnie… Pajęczyna to nie moje królestwo.- potwierdził Pan Kot odruchowo machając ogonem, nieświadom tej reakcji na pieszczoty Mervi.
- Jeszcze się przekona, że swoje kabelki i kółka zębate może mieć także tutaj. - podrapała go pod brodą.
- Nie jestem głuchy i nadal mogę mówić, wiesz? - mruknął tylko w poirytowaniu kocur dając się jednak pieścić.
Mervi uśmiechnęła się do Patricka przepraszająco, ale nie odezwała ani słowem.

Robot kiwnął głową wyrażając pełne rozumienie w tym geście. Nic więcej nie mógł wyrazić ze względu na swą upośledzoną mimikę - przez brak normalnej twarzy.
- Zaanonsowałem państwa obecnym badaczom. Niestety, z żalem muszę przyznać, iż nie mam pewności, czy ktokolwiek zechce wyjść na spotkanie. Proszę wybaczyć z góry naszym naukowcom, to nie kwestia manier, lecz zapracowania… Życzą sobie państwo przewodnika?
- Źyczymy ? - zapytał się kocur, bardziej zajęty przeszukiwaniem kieszonek swojego stroju i wyjmowaniu kolejnych zwojnic, lamp łukowych, sprężyn, kryształków i innych dupereli, które powoli zaczęły tworzyć mały stosik.

- Zatem proszę za mną.
Robot zaczął ich prowadzić ścieżką parku w stronę stalowej, lśnicej bramu uplecionej z cienkich prętów metalu. Gdy tylko się do niej zbliżyli, ta otworzyła się, a ich powitał drugi robot. Czy właściwie sterta śmieci w ogólnym zarysie przypominająca humanoidalnego robota. Składał się głównie ze śrub, powyginanych puszek, trudnych do zidentyfikowania fragmentów metalu, prętów zbrojeniowych oraz trzymających się na słowo honoru przewodów. Skłonił się pokracznie.
- Miło mi powitać - zabrzmiał metalicznie.
Co ciekawe, ktoś postanowił tą kupę śmieci przebrać w smoking. Roboty wymieniły między sobą serię piknięć po której grzecznie pożegnał się z nimi odźwierny wracając do altany. Zamknięto bramy.
- Gdzie państwo życzą sobie się udać?
Ich oczom ukazały się rozciągające się aż po horyzont zielone pola poprzecinane żwirowymi ścieżkami i nieco szerszymi drogami. Nieliczne drzewa kołysały się spokojnie na wietrze. Monotonię krajobrazu burzyło jego ogólnie pofalowanie oraz obecność wielu wzgórz oraz majaczące w oddali kompleksy budynków, jednak oddalone względem siebie na sporą odległość. Gdy spojrzeli za siebie, horyzont zamykały skaliste góry, wyrosłe nagle z trawiastych równin w sposób zupełnie nienaturalny.

Mervi przyglądała się temu obrazowi eteryckiej wyobraźni z niekłamanym zainteresowaniem i tłumioną dawką ekscytacji. Sama oczywiście nigdy by nie chciała na takiej nielogicznej logice bazować jakiejkolwiek technologii, ale fajnie czasem było popatrzeć co wyrzucą z siebie szalone umysły Naukowców.
- To twoja wycieczka, Kocie. - zwróciła się do Patricka, jednocześnie rozglądając się z zaciekawieniem - Wybieraj.
- Góry wyglądają ciekawie… - zamyślił się Healy drapiąc pazurami za uchem.- Ale budynki są bliżej, a nam przydałby się środek transportu.
- Po drugiej stronie ogrodu mamy do dyspozycji dorożki - uprzejmie wyjaśnił złomowy robot - Do którego kompleksu raczyłby się pan udać? Informuję z przyjemnością, iż w górach znajdują się też odpowiednie placówki badawcze, rozwojowe oraz rekreacyjne.
- No to w góry… prowadź panie przewodniki do tych dorożek.- odparł kocur dumnym głosem.

Maszyna którą kreatywni Wirtualni Adepci mogliby nazwać Trashbotem, zaprowadziła ich do odkrytego powozu lśniącego czarnym lakierem. Stylizowany na czasy wiktoriańskie pojazd pozbawiony był zwierząt pociągowych. Ktoś po prostu zamontował mu dwa wielkie silniki odrzutowe po bokach. Niepokój wzbudzać powinien brak jakiegokolwiek panelu sterowania, kierownicy czy czegokolwiek w tym typie. Tylko mała, odstająca antena na przodzie dawała nadzieje na jakąś formę sterowania bezprzewodowego.
- I jak to działa, jak rozwiązano kontrolę pędu, jaką prędkość osiąga, jak wchodzi w zakręty? Można by zwiększyć sterowność, dzięki dodaniu steru pionowego i w może spojlerów dociskających do ziemi.- Patrick zaczął skakać dookoła maszyny, rozglądać się i wciskać pazury tam gdzie nie powinien.
Robot chyba wyglądał na skonfundowanego. Znaczy - wydawało się im, że tak wygląda, gdyż maszyna po prostu stała nieruchomo i lekko popikiwała - chyba szukając odpowiedzi. I ich nie znalazła.
- Poprowadzić, sir?
- To znaczy… co poprowadzić? - wyrwany z przerabiania powozu w swojej głowie kocur nie do końca zrozumiał o co chodziło ich blaszanemu przewodnikowi.
- To znaczy zawieść państwa do obranego celu przy pomocy tego środka transportu, sir.
- Acha… no tak… po to tu jesteśmy.- mruknął Healy i spojrzał na Mervi celem potwierdzenia.
- Tak, Kocie. Tam na pewno będzie jeszcze wiele rzeczy, do których będziesz mógł się połasić. - uśmiechnęła się słodko - Mój kompan byłby na pewno zachwycony, gdybyśmy udali się do miejsca... - zamyśliła się przez chwilę nad odpowiednim określeniem - gdzie zajmują się Nauką dotyczącą mechaniki... improwizowanej? - zerknęła krótko na Patricka czekając czy zechce poprawić. Nie zechciał, zajęty rozmyślaniem nad usprawnieniami pojazdu.
- W górach rezyduje Doktor Dracula. Są państwo kontent?
Robot zaprosił do powozu.
Mervi nie oczekiwała aż Patrick sam powróci do "rzeczywistości", tylko pociągnęła go do powozu.
- Kontent.

Trashbot wsiadł za nimi do powozu. I się… wyłączył. Tak to wyglądało. Magowie nie mieli czasu dziwić się gdy z silników dobiegł potworny ryk, a po chwili mknęli już przez równiny z zawrotną prędkością, wciśnięci w fotele. Wirtualna Adeptka miała wrażenie, że ledwo oddycha. Nawet nie mogli oglądać krajobrazów, które przy tej prędkości zmieniły się w zieloną, rozmytą plamę. Oni zbliżali się do gór. I wszystko wskazywało na to, że gotowi są o nie się rozbić. Lub wjechać w ścieżkę prowadzącą do góry i wylecieć w kosmos…
Wirtualna Adeptka po prostu zamknęła oczy... w końcu i tak nie mogły nic konkretnego zobaczyć. Miała tylko cichą nadzieję, że temu kociemu wariatowi się podoba.
Healy się nie odzywał, więc Mervi musiała zerknąć spod półprzymkniętych powiek by stwierdzić że kocur uśmiecha się szeroko i szaleńczo… Tak jak podczas bitwy w wieży.
Mervi położyła dłoń na łapie kota, aby zwrócić jego uwagę na siebie.
- Dobrze się bawisz?! - krzyknęła, starając się przedrzeć głosem przez wiatr.
- Co?! Aaaa ...tak… dobrze!- krzyknął w odpowiedzi Patrick.
Adeptka zmierzwiła futro między uszami avatara Patricka.
- Podziękujesz później!
- Achaaa…! - odparł głośno Healy, choć nie brzmiało to przekonująco.

&&&

Ich przedziwny pojazd zadziwiająco mocno trzymał się nawierzchni gdyż nie wystrzelił do góry gdy z zawrotną prędkością wjechali w górskie ścieżki. Jakimś cudem nawet nie wypadli z drogi na ostrych zakrętach i górskich serpentynach. Powóz zahamował tuż przed bramą podwórza sporego, gotyckiego dworu. Zahamował z hukiem niosącym się po górach lecz w sposób nadzwyczaj łagodny. Czyżby jakieś pole kinetyczne przejmowało część przeciążenia? Albo niektóre reguły fizyki zostały tu zniesione, jak przypuszczał Healy, w wirtualnej rzeczywistości można ustawić własne zasady dotyczące masy, pędu, etc.
Więc czemu tego nie robić?
Dworek znajdował się pomiędzy skalistymi szczytami, wciśnięty w mikroskopijną przełęcz jakby tylko wyciosaną w skałach na jego potrzeby. Złomobot aktywował się po kilku chwilach pytając czym może służyć.
I wtedy zza wielkich, ciężkich drzwi wyszedł gospodarz. Jego wychudła sylwetka zdawała się sunąć niemal po ziemi. Wrażenie to potęgowały luźne, szare szaty przyodziane przez jegomościa. Uśmiechał się delikatnie, swymi sinymi, popękanymi wargami. Jego łysą głowę zdobiły popękane naczynia krwionośne, mocno kontrastując z ziemistą cerą. Białka oczu były żółte, a uszy lekko szpiczaste. Wyglądał po prostu jak bardziej cywilizowana wersja monstrum z horroru klasy B.
- Kogo tu czart przyniósł?

Kapelusz został zdmuchnięty z głowy Mervi podczas tej niezapomnianej jazdy dorożką made by etherboys. Pewno szybko rozbił się na piksele, niszcząc ich wiązania z avatarem Mervi, ale nie była to strata. W dłoni adeptki pojawiły się one na nowo, łącząc się wedle zapisanego wcześniej wzoru. Początkowo ułożył się tylko szkielet dla trójwymiarowej grafiki, która dopiero po chwili otrzymała teksturę. Powrót odpowiedniej fizyki kapelusza zwiastowały blade kawałki kodu źródłowego zajmujące przestrzeń wokół odradzającego się elementu. Gdy zaś odpowiednie wartości na powrót znalazły swoje miejsca, Mervi przesunęła dłonią po liniach kodu i przekreślając go na krzyż "zamknęła okno".

- To tylko kot, doktorze. - Mervi odezwała się pierwsza skłoniwszy się z grzeczności - Trochę przerośnięty, ale proszę się nie obawiać, raczej nie podrapie ani nie pogryzie. W razie czego - i tak był szczepiony - dodała uśmiechając się cwaniacko.
- Pan KOT… jeśli łaska.- odgryzł się Patrick.
- Kot w randze doktorskiej, profesorskiej czy też spoza świata prawdziwej Nauki?
Doktor Dracula przyglądał się im uważnie, z pewnym chłodem w oczach.
- Uczeń latarnika z Belfastu, w randze inżyniera.- burknął w odpowiedzi Patrick za nic mając te całe hierarchie.
Cyfrowy wampir uśmiechnął się szeroko odsłaniając masywne zębiska. Nienaturalnie wielkie, nienaturalnie ostre, lekko żółtawe kły. Tylko, że nie był to gest groźny. Raczej bardzo sympatyczny, a tylko przez wygląd wykonującego, groteskowy.
- Zatem miło mi poznać Profesora - mrugnął - przedstawisz mi swego towarzysza?
- Arch 13… zaprzyjaźniona Tradycja. Moj… mój przewodnik.- wyjaśnił Profesor Kot.
- Dokładniej jestem przewodnikiem z dobroci serca. - określenie Patricka "profesorem" było kolejnym wartym zapamiętania elementem tej wycieczki.
- Skoro macie klucze do tego sektora - Dracula złagodniał jeszcze bardziej - zapraszam do mnie. Złomek, waruj - rozkazał robotowi.

Gestem dłoni zaprosił ich do swego dworku, prowadząc do kuchni na parterze, w starym stylu, z małą jadalnią dla służby (której brakowało). W trakcie drogi zagaił.
- Co was sprowadza do mnie?
- W zasadzie… to dla mnie… pierwszy raz. Generalnie trzymam się Pierwszej swoimi zmysłami.- wyjaśnił Healy rozglądając się dookoła.
Wampir pokiwał głową w udanym zrozumieniu. W kuchni panował specyficzny brud oraz zaniedbanie. Gospodarz długo szukał czegokolwiek do picia. Ostatecznie wstawił wodą na palenisko przygotowując im herbatę.
- Kicia jak na razie czuje się dość niepewnie na tym terenie. Najwyraźniej nigdy nawet nie zakładał, że znajdzie się w Pajęczynie. Nie rozumiał sensu przebywania w niej, skoro się nie garnął poznać. - Mervi rozglądała się powoli po pomieszczeniu z niestłumioną ciekawością, spojrzawszy w stronę gospodarza, gdy zabrała znowu głos - Nauka, jakiej on się oddaje jest... jakby to nazwać... improwizowana? - w myśli zaczęła obliczać przybliżoną powierzchnię pomieszczenia, bazując jedynie na doznaniu wzrokowym.
- Jest dynamiczna, oświecona, jest prawdziwą Nauką która wychodzi poza ramy Newtonowskich czy Einsteinowskich ograniczeń.- odparł gniewnie Healy, machając gniewnie ogonem niczym biczem.
- Doskonale - Dracula powiedział dość entuzjastycznie pilnując wody - jak wspomina Kitab al-Alacir, wszystko jest prawdziwe, wszystko jest możliwe. Sam jestem psychomantą oraz nadfizykiem. Co może poniekąd tłumaczy moje bytowanie w Pajęczynie. Wiecie jaki jest cel tego Sektora?
- W tym miejscu mogą zostać radośnie odrzucone wspomniane ograniczenia? - zgadywała technomantka.
- To co Arch13 powiedział? Ten powód ?- dopytywał kocur rozglądając się dookoła. Owszem można tu było wykreować wszystko, ale dla Healy’ego to miejsce było za mało realne.

- Badamy tutaj na ile Pajęczyna jest systemem symulacyjnym, a na ile rzeczywistym. Poprzez sprawdzanie zjawisk na poziomie mikroskopowym, jak wykreowane cząstki, siły fizyczne, elektryczność, oraz makroskopowo, badając ewolucję, życie zwierząt czy roślin, chcemy dowieść czy Pajęczyna tylko odpowiada w sposób, w jaki się tego spodziewamy, emulując tutejszą rzeczywistość, czy też na najgłębszej warstwie… Można doprowadzić ją do pełnego oddania rzeczywistości. Może prościej będzie przykładem.
Doktor Dracula zalał im wrzątkiem herbatę.
- Mamy metalowy pojemnik z rozgrzanym gazem. Jego temperatura może być tylko emulowana, jeden parametr, dotykasz, jest ciepłe, po problemie - pasja tliła się w potwornych oczach Syna Eteru - można to zasymulować, opierając się na termodynamice i operując tak jak ona, średnią prędkością cząstek gazu. Ostatecznie, każda cząstka może istnieć oddzielnie, każdy ruch jest czymś osobnym. I tak dalej, i tak dalej… Problem jest dużo bardziej złożony niż może się wydawać. Bo czy Pajęczyna nie może zwiększać precyzji obliczeń gdy badamy coś dokładniej? Co wtedy? Czy ogólnie można mówić o czymś takim jak moc obliczeniowa pajęczyny, a jeśli, czy jest skończona? Czy tutaj mamy niezmienniki, niezależne od nieświadomości jak istnienie grawitacji? Albo, o taka drobna rzecz. Jaki jest właściwy budulec świata? Na ziemi wiemy, iż atomy istnieją, poznano nawet ich duchy, a te są dość stare, można co najwyżej kłócić się o ich rolę czy właściwości, ja sam je trochę marginalizuję - powiedział pewnie - kolega z zaprzyjaźnionej tradycji zapewne rozumie dlaczego nasz eksperyment jest tak ważny.
- Trochę… tak. Ważny. Ale i nudny… czy nie można… czy nie powinno się zasymulować innej ścieżki rozwoju, równoległej że tak powiem… do ścieżki tradycyjnej zgodnej z wymogami Pierwszej jako wzorcowej. Czy porównywanie takich kilku ścieżek powstałych na podstawie lekko zmodyfikowanych w porównaniu z pierwowzorem parametrów nie dałoby ciekawszych i pełniejszych informacji? A co z bitem? Przecież podstawą kodu jest 1 i 0. Światło i mrok.- zadumał się Healy drapiąc po głowie.- W Pierwszej rozbijają ten atom i rozbijają a do atomosu dojść jakoś nie mogą, zawsze są kolejne składowe. Ale tu… co jest mniejsze od bitu?
- To jest właśnie fundamentalne pytanie. Czy my tutaj rzeczywistość symulujemy, czy też tworzymy nową. Bo jeśli tworzymy nową… To jest naprawdę fascynujące. Zagadnienie elementarnego budulca jest również rozpatrywane. Wybraliśmy ziemską rzeczywistość gdyż to najlepszy wzorzec porównywalny jaki mamy.
- A są jakieś przesłanki, że budulec nie jest bitem? Że jest coś mniejszego? Jak z wyjściami do innych sfer? Czy można stąd przejść do Umbry? I co się wtedy dzieje z ciałem maga? Czy można tu śnić? Bo jeśli nie… to to nie jest nowa rzeczywistość.- dywagował kocur machając na boki ogonem.
- Powoli, herbata stygnie - gospodarz ucieszył się z miłej pogawędki - Przejście stąd do Umbry jest możliwe. Tylko, że wtedy podróżuje sam umysł. Efekt jest dość podobny do niecielesnych podróży do zaświatów. Sny są możliwe, potrzebuje ich umysł sam w sobie, przy czym... Ich działanie bywa różne. Ale są, tylko nie zawsze traficie do Dziedziny Marzeń. A nasz bit… Ha! To jest dopiero zagadka. Bo widzisz, nie odkryto bitu. Nie w sposób bezpośredni. Niektórzy z nas zastanawiają się nad możliwością budowy Pajęczyny z Eteru. Prawdziwego Eteru, naszego. Dawniej, na wschodzie istniała podobna sieć do tej. I możliwe, iż ona była była zbudowana z siły Pierwszej. Nie kwintesencji, tylko Pierwszej. Jeśli pójść o krok dalej…

- Sama przez Umbrę do Pajęczyny nie wchodziłam... a i z tego co wiem nie jest to popularna metoda wśród moich. Miła dla podróżnika też ponoć nie jest. - przyznała Mervi - Jednak, skoro o ciało pytasz... To nie trzeba wchodzić przez Umbrę, aby całością się tu dostać. Doświadczenie jest naprawdę niezwykłe, ale gdy zamieniasz cielesną powłokę w czystą informację... jesteś podatny na to samo, na co i ona by była. Lepiej nie dać się zmodyfikować jakiemuś trojanowi. Nie polecam... nowicjuszom. - powoli zaczęła pić herbatę.
- Dziękuję, ale ja wolę moją cielesną powłokę taką jaka jest. I nie zamierzam jej całościowo pchać tutaj. Jak dotąd żadna nie narzekała na nią, więc wolę by moja forma pozostała taką jaka jest.- stwierdził Healy wyraźnie zniesmaczony wizją pełnej digitalizacji swojego ciała. Po czym zmienił temat.- Więc jeśli nie bit to co ? Jakie najmniejsze cząstki zostały tu odkryte?

- Pytanie jest częściowo błędne u podstaw. Pozwól, iż wytłumaczę dlaczego. Pajęczyna w swej plastyczności jest co do zasady bliska Erze Mitycznej. Na ziemi już teraz trudno nam wyodrębnić co jest jej budulcem, co było nim zawsze, a co stało się nim, na skutek zmian paradygmatu. Podobny problem mamy tutaj. W silnie sformatowanych sektorach na modłę ziemską udało się nam uzyskać kwarki. Doktor Gilgamesz badał sektor sformatowany wedle swej teorii, uzyskawszy najniższy składnik materii wedle niego, jak mnie pamięć nie myli, były to fale transcendentalne. Im sektor mniej stały, tym większą rolę budującą mają obiekty… Nie cząstki. Memy. Fizyczne fragmenty myśli. Zapewne słyszeliście teorie memetyczne. To założenie jest na tym oparte. Bity, bajty, struktury danych przypominają bardziej struktury wysokopoziomowe zbudowane z memów. Pojawiają się jako nośniki między sprzecznymi memami. Swego rodzaju warstwa tłumacząca niekompatybilne zjawiska. Jak nasze niebo, działa obecnie wedle dwóch, sprzecznych teorii. Zaburzenia bitowe są ceną za to. Oczywiście, nie chcę przedstawiać tylko naszego punktu widzenia, ale siłą rzeczy, jesteśmy w naszym sektorze, zatem pewien egoizm naukowy jest usprawiedliwiony
- A może w tym leży błąd. W formatowaniu? Nadajecie formę i uzyskujecie wyniki zgodnie z zadaną formą. Błędne, bo zamiast badać źródło jakim jest czysta Pajęczyna, nadajecie mu wzorzec który stosuje aż do pl jyelementarnych. Ja bym ich jednak szukał w miejscach nieskażonych zmianami.- kocura najwyraźniej wciągnęła ta dysputa, bo o swoim przewodniku zapomniał.
- Mamy sekcję sprawdzającą sektory niesformatowane. Niestety, jest to bardzo trudne. Nie tylko ze względu na ich naturę ale trwającą wojnę. Tradycje i Technokracja prowadzą tutaj swego rodzaju wyścig mający na celu zapanowanie nad największą ilością sektorów. Dodatkowo, surowe sektory są wysoce niestabilne. Samo przybycie badacza, jego świadomość częściowo stabilizuje sektor. Pływy informacji, sąsiedztwo, oczekiwania, wszystko sprawia, iż jest to najtrudniejsze. Do tej pory, na podstawie między innymi tych badań, jestem skłonny przyznać rację hipotezie Pierwszej, tylko jako… Budulcowi pierwotnemu. Zniekształconemu w biegu ewolucji. Jakby powtórzyć początki wszechświata na mniejszą skalę. Niektórym moim kolegom trudno to przełknąć. Na szczęście skupiamy się tu bardziej na badaniach porównawczych z Ziemią. Na szczęście, gdyż nie muszę tak często się sprzeczać.
- Acha… a co do walki, to… ten internet ma wpływ na Śpiących. I jego zdominowanie z pewnością pomogłoby Tradycjom rozluźnić kajdany Technokracji na ich szyjach.- ocenił kocur.
- Odbicie śpiącej sieci to tylko wycinek Pajęczyny - wyjaśnił wampir.
- Acha… - odparł Patrick z miną: “nic nie rozumiem”.
- Pajęczyna jest czymś o wiele więcej niż tylko strefą powiązaną z ziemią. Jest bardzo niezależna - wampir poratował szczegółami.
- Zapytam bardziej towarzysko. Dlaczego takie projekcje?
- Bo dość łatwo animować animację… dużo szczegółów, które przy realnej postaci są wymagające, w animacji są pomijane. Ba… animacja jest po to by można było wykonać dużo obrazków w krótkim czasie, więc jej forma pozwala zachować zwinność i stabilność, bez poświęcania dużej uwagi do szczegółów.- wyjaśnił Healy.

- Preset, który w założeniu powinien pasować wystarczająco do sektora. - odpowiedziała wprost Mervi - Do tego... sądzę, że niektórzy powiedzieliby, iż zbyt lubię ubierać się... oficjalnie? - wzruszyła ramionami.
- Kolega służbista z natury, prawda? - Dracula zapytał Profesora Kota o jego towarzysza.
- Bardziej tyran i ten no… krwiożerczy typek.- rzekł pół żartem-pół serio Patrick uśmiechając się ironicznie. - Ale pod tym całym pancerzem z informacji to ma serduszko mięciutkie i z litości mnie tu zabrał, bo ja sam nie radzę sobie z VR.
- Kto wie gdzie nas rzuci los. Kiedyś nigdy bym się nie spodziewał, że trafię tutaj do końca życia. Chociaż, kto wie…
- Do końca... życia? - zapytał nieco nerwowo Kot, któremu ta wizja egzystencji niezbyt się podobała.
- Jestem już stary. Tak stary, że pamiętam nie tylko ucieczkę Wirtualnych Adeptów z Unii lecz i nasze dni w niej. Przeniosłem swą świadomośc tutaj. Dawno, dawno temu. Aktualnie, z przyczyn obiektywnych, mam małe problemy z powrotem.
- Acha… dobrze wiedzieć, że jest taka możliwość.- mruknął trochę niemrawo Patrick, któremu niespecjalnie podobała się długa egzystencja na innym planie. To już wolał krótki żywot na Pierwszej.
- Proszę tej kici wybaczyć, maruda z niego straszliwa. Pewnie gdybyśmy już przenosili się do nowej rzeczywistości, on twardo by płonął w pierwszej machając nam na pożegnanie. - mruknęła Mervi.
- Raczej dzielnie poświęcił się, byście… do tej nowej dotarli.- burknął kocur zły, że przejrzano jego podejście do tej kwestii.

Dracula zmierzył ich wzrokiem nieco podejrzliwym. Długim pazurem zastukał w sękaty blat stołu.
- Brzmicie jak… Zresztą, nieważne. Wyjdę na zaścianek w starym, strasznym zamczysku.
- A czemu w ogóle taki wybór? I jak się można było dostać do Pajęczyny, zanim zaistniała sieć?- dopytywał się Patrick podążając za “wampirem”.
- Byłem jednym z pierwszych, po Turingu. Po jego poświęceniu, zaczęto badać to miejsce. Wtedy już dawały się poznać moje problemy. Ale nie będę wnikał w sprawy tego kalibru.
- Byłeś w tej grupie eteryckiej, która pomagała Turingowi i jego grupce stworzyć trinarkę, aby wejść do VR? - technomantka zapytała trochę żywiej.
- Nie. O sieci dowiedziałem się odrobinę później. Miałem okazję być w grupie pomagającej adeptom zbiec i uciec przed czystką. Szukaliśmy też w Pajęczynie niedobitków i samego Turinga.
- Udało się wam znaleźć kogoś w Pajęczynie? - zapytała Mervi.
- Tak, ale tylko drugą falę i trzecią. Ludzi którzy skakali do sieci po pewnej stabilizacji połączeń.
Kocur zaś wpatrywał się w nich w milczeniu z BARDZO MĄDRĄ minką, nie mając pojęcia o czym oni gadają. Historia nie należała bowiem do dziedzin, które interesowały Patricka, czy to historia Śpiących, czy to magów.
Mervi krótko spojrzała na Patricka, który już znał ten wzrok. Technomantka była niezadowolona jego zachowaniem... i na pewno odbędzie z nim rozmowę o jego niewiedzy.
- A co z... pierwszą falą? - zapytała, choć nie była pewna czy chce pytać, jednak nie mogła się powstrzymać.
Pseudowampir spojrzał na podłogę. Długo wpatrywał się w ciemne, nierówne deski. Chyba o czymś myślał.
- Nie ocaliliśmy nikogo. Osobiście wolę myśleć, iż wybiła ich Unia. Dobrze wiemy, że mogło być gorzej.
Avatar obrazujący mężczyznę wyrażał teraz dokładnie emocje Mervi. Zacisnęła ona silnie szczęki i przymknęła oczy. Eteryta mógł mieć nadzieję, że to Unia wybiła pierwszą falę, ale technomantka zakładała, iż w głębi ducha nie wierzy on w to.
- Oni... muszą być tu. Wciąż. Możliwie wraz z Turingiem, jako część Pajęczyny. - odparła na tyle pewnie, na ile się dało - Na pewno.
- Może, tak jak ja - wymijająco odpowiedział wampir.
- Może... - Mervi zamyśliła się nad tym, ale porzuciła szybko rozmyślania. Nie powinna sobie teraz nimi głowy zawracać - Jakie problemy cię dotknęły? - zapytała wprost.
- Śmierć - doktor odpowiedział wprost - oraz zapomnienie. W zasadzie to jest ze sobą połączone - wyszczerzył kły.
- To czemu tu jesteś? - zapytała Mervi obserwując reakcję doktora.
- Bo tutaj… termodynamika jest przyjaźniejsza. Śmierć aż tak nie dokucza - odparł sucho.

- Kto to zrobił? I dlaczego? - zastanowiła się chwilę, ale zatrzymała na razie słowa dla siebie.
Eteryk nie odpowiedział. Przyglądał się im tylko.
- Ty po prostu... - Mervi trzymała w pamięci orientacyjną powierzchnię pomieszczenia i próbowała określić jak wiele odległości i czasu dzieli ją i patricka od doktora... tylko jakie to miało mieć znaczenie w tej przestrzeni? - ...nie chcesz umrzeć.
- Owszem. Przy czym, do nieśmiertelności zbliżyłem się jeszcze na ziemi. Może nawet o mnie słyszeliście… Dobra herbata?
Ton jego głosu wydawał się lekko niepokojący. Żółte oczy wnikliwie obserwowały Profesora Kota.
- Dobra…- stwierdził Healy niespokojnie machając ogonem i zerkając na Mervi spytał.- Czy Dracula nie był przypadkiem wampirem?
- No co ty, nie bądź głupi. - odparła Mervi nie spuszczając jednak Draculi z oczu - Ledwo jeden z gatunków komara.
- Albo strzygonia - doktor przybliżył się lekko do nich, oparł szarą dłoń o blat stołu - upiora, zjawy, monstrum - był na tyle blisko, iż Patrick czuł coś na kształt oddechu wampira. Jakieś grobowe powietrze otaczające Draculę. Woń musiała być silna, skoro czuł to przy swoim słabym połączeniu. Profesor Dracula spojrzał mu w oczy. Lekko oblizał wargi nieproporcjonalnie wydłużonym, niemal przypominającym wić, językiem.
- Nie powinieneś pozwalać, by twoja forma narzucała ci sposób myślenia, to mało profesjonalne.- stwierdził kot zabierając się za składanie czegoś z wyciągniętych z kieszeni części.
Wampir odsunął się lekko. Ciągle wpatrywał się w Irlandczyka.
- Widzisz… - lekko wysunął rękę ku niemu - to nie tylko forma.

- To tylko forma… jesteś w Pajęczynie, jesteś martwy… jesteś informacją, a właściwie kompilacją informacji. Możesz zmienić formę na jakąkolwiek chcesz, a jeśli nie jesteś w stanie to ograniczają cię twoje lęki i ludzkie słabości, bądź nieludzkie. -ocenił kocur zmieniając nieco swą animowaną formę,co mu się nie udało jednak, ko niewielkiej jego konfuzji
Gospodarz sięgnął dłonią w stronę Patricka i poklepał go po plecach serdecznie. Twarz Draculi rozpromieniała w dziwnym, lecz już nie tak groźnym uśmiechu. Chyba nawet się lekko zaśmiał.
- Macie sporą wiarę w ludzi, Profesorze. Cenię to. To był mój niewinny żarcik, nie pożeram tu niewinnych duszyczek. Ale w sumie mogę wam opowiedzieć skąd wzięło się Dracula, bo jest w tym ziarnko prawdy. I pozwala straszyć świeżaki - mrugnął jednym, żółtym okiem.
- Z chęcią posłucham.- odparł z uśmiechem Kot chowając do kieszeni swój wynalazek do kieszeni.

-Jak wspominałem, odkryłem nieśmiertelność. Konkretnie, to odkryłem sposób porzucenia ciała toczonego przez nowotwór. Początkowo fizycznie zamknąłem mózg w maszynie, wraz z moim asystentem. Potem przeniosłem go na coraz bardziej skomplikowane matryce informacyjne. Oczywiście, odciąłem połączenie ze swym dawno już martwym ciałem. Pojawiły się dwa problemy. Pierwszy, najbardziej dokuczliwy był związany… Z pewnymi metapsychicznymi obecnościami. Chciały mnie dorwać, zniszczyć, zabić. Z biegiem lat coraz zacieklej. Po drugie, zdaje się, że dotykało mnie zjawisko, które potem nazwałem Zapomnieniem, po konsultacjach z pewnym magiem Eutanatosów. Twierdził, iż to jest dokładnie to samo zjawisko, które dotyka zmarłych. Badałem je na własnym przykładzie, analizowałem…
Wampir spauzował.
- Na ile znacie termodynamikę lub teorię informacji?
- Mam nadzieję, że to pytanie to kolejny żart, prawda? - mruknęła Mervi, której wyraźnie nie do końca podobało się podważanie wiedzy.
- Wybacz pytanie, po prostu każdy ma swoje specjalizacje - wampir dodał polubownie. - Zatem wiecie, iż życie jest pewnym mechanizmem zwiększającym brak organizacji otoczenia na rzecz utrzymywania własnego uporządkowania. Technokracja nazywa to entropią otoczenią. Jeśli zunifikować to z entropią informacji i uznać, iż są zasadniczo równoważne… Mając ciało, zmniejszamy swoją entropię kosztem otoczenia jedząc, spalając tłuszcze. To bardzo duży fragment tego procesu, udział entropii informacyjnej jest dużo mniejszy. Jeśli założyć równoważność tych procesów, nie mając ciała należy uzupełnić straty w mechanizmie tej maszyny psycho-termo-dynamicznej poprzez silniejsze zwiększenie entropii informacyjnej otoczenia aby porządkować własne ego. I dlatego jestem w pajęczynie. Tutaj tak często nie ścigają mnie wspomniane byty, a podczepienie się pod dany strumień informacji jest banalnie proste. I nieszkodliwe dla nikogo - uśmiechnął się polubownie.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline