Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2018, 16:26   #50
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Mervi & Patrick w Pajęczynie, część druga

- Czyli skoro tu przebywasz na stałe... Czy także wyłapujesz informacje dochodzące z innych sektorów, jesteś świadom wydarzeń w nich? - zapytała ostrożnie.
- Większości. Zależy co wpadnie - odparł swobodnie.
- Około dwóch lat temu przez sektory przeszło pokaźne przepalenie. - Mervi kontynuowała myśl - Jakieś czterdzieści sześć sektorów zostało ogarniętych. Czy dotarły do ciebie informacje o tym? - widząc, że wampir informacyjny jedynie pokiwał głową, postanowiła sprecyzować, przypominając sobie podane przez Einara sektory.
- Dokładniej chodzi mi o przepalenie, którego doznały wtedy sektory 751, 752, 753, 760, 780 do 821.
- Było coś takiego - wampir zamyślił się - chociaż za wyjątkiem sektora 752, on spalił się kilka miesięcy po tym. Nie jestem pewny też sektora 780, wydaje się mi, że padł razem z 781. A po co wam te informacje? Jakieś śledztwo? Opowiadajcie, teraz wy mnie trochę gawędą zabawicie.
- Cóż... - Mervi poddała się bez walki w tej kwestii - Nie ma co odmawiać w momencie, gdy gospodarz tyle już od siebie dał... i jest wampirem informacyjnym. - technomantka uśmiechnęła się, jednocześnie próbując wymyślić jak poprowadzić rozmowę.
- Żeby powiedzieć szczerze, ta Kicia nie wie nic o tym, a i jednocześnie także i ja nie jestem tutaj z powodu wyciągnięcia informacji. Przypadek, za którego nurtem podążyły moje słowa.
- Naprawdę wejście do Pajęczyny miało na celu urządzenie małej wycieczki dla Kociaka. Sam ma zerowe doświadczenie w VR, a i najwyraźniej także nie ma częstych relacji z własną Tradycją... Smuci mnie, że wie o niej tak mało. - zerknęła na moment na Patricka - Choć w założeniu jego obserwacja sytuacji mogłaby pomóc, w razie czego. - wzruszyła ramionami.
- Chcę dowiedzieć się co spowodowało takie Przepalenie tych sektorów te lata temu.

- Ciekawe - wampir informacyjny zrobił zamyśloną minę. Widać było na jego potwornym obliczu, iż analizuje możliwości lub wprost poszukuje danych. Ciekawe czy słyszał o maskowaniu mowy ciała? A może to właśnie była maska.
- Z tego co mi wiadomo, wspomniane sektory przepaliły się na skutek potyczki między Wirtualnymi Adeptami, a Technokracją. Z tego co wymieniłeś, nie tyczyło to sektora 752, 780 i 781. Bój był duży, przepalenie ogarnęło z grubsza dwadzieścia sektorów. Może o części nie mam pojęcia, daję 30% błędu. Interesują cię detale?
Mervi pokiwała głową.
- Skoro już zaczęliśmy temat... to powiem, że mnie to interesuje. - odparła, przygotowując się na dalszy ciąg.
- A z jakiej to przyczyny? Historia batalistyczna nie jest szczególnie popularna, a już tym bardziej historia batalii wojny wstąpienia. Szczególnie tych nowszych.
- Szukam odpowiedzi. - ostrożnie odpowiedziała - Chcę wiedzieć co dokładnie zaszło wtedy. Jestem związany z wydarzeniem na personalnym poziomie.
- Bardzo ciekawe - wampir sobie lekko z nią pogrywał, acz chyba na przyjacielskim poziomie.
- Potrzeba mi więc twojej pomocy. - Mervi spróbowała wywinąć się z powiedzenia w całości prawdy - Czy posiadasz wiedzę o detalach dotyczących tej potyczki?
- Część teraz, część mogę pozyskać w kilka tygodni - przyznał szczerze - prowadzisz kronikę?
- Na dany moment staram się zebrać potrzebne mi materiały, z których utworzę bazę. - odparła pewnie - Wtedy będę mógł wprowadzić w nich odpowiedni porządek, aby dane znalazły swoje miejsce w odpowiednich przegródkach.
- Wymyśliłeś to na poczekaniu, prawda?
Doktor Dracula zmierzył ją wzrokiem jak ucznia przyłapanego na ściąganiu.
- Wszystko co powiedziałem jest prawdą. - westchnęła boleśnie - Nie podejrzewałam, że i eteryci poddadzą się tej krzywdzącej nieufności wobec mojej Tradycji.

Wzrok wampira stawał się coraz bardziej surowy.
- Nie sądzę abym okazał wam nieufność. Poza moim małym, tradycyjnym żarcikiem, wyjaśniłem wam zasady i cele tego sektora, mam nadzieję, że nauczyłem trochę z pogranicza Nauki i Sztuki, zapoznaliście się z historią Tradycji, wypiliście dobrą herbatę, co chyba najważniejsze. Liczyłem na podobną serdeczność. Prawda Profesorze?
Zwrócił się do Patricka niespecjalnie szukając potwierdzenia, a raczej włączając go do dyskusji.
- Jesteśmy po niedawnej wizycie Technokracji. Wpadli do “stuprocentowo” bezpiecznej kryjówki i zmusili nas do rejterady. Kilkoro magów zginęło. Tradycje poniosły stratę ważnej lokacji… a całość wydarzenia… pachnie kretem ukrytym w naszych szeregach. To może czynić niektórych członków kabały nieco drażliwymi i nieufnymi. - wytłumaczył swojego “towarzysza” Healy.
Wampir trawił jego słowa.
- Szczere wyrazy współczucia - kiwnął głową.

Mervi rozważała przez ten czas swoje możliwości. Jeżeli uprze się na całkowite przemilczenie, nie dość że zapewne niczego się nie dowie, to jeszcze urazi Infopira i będzie mogła zapomnieć o odpowiednich relacjach z nim... i może jakimiś innymi osobami, które się o tym dowiedzą.
- Nie było obłudy w moich słowach, bo dane są mi potrzebne... Tylko wszelkie te materiały nie mają zostać umiejscowione w żadnej kronice czy na dysku, w dokładnym tego słowa znaczeniu. - spojrzała po obu mężczyznach, jakby niepewna czy naprawdę powinna wyjawiać swój problem - Byłem tam, w którymś z tych sektorów, w czasie, gdy doszło do ich Przepalenia... i nic dobrego z tego dla mnie nie przyszło.
- I uderzyłeś się w głowę - z lekko gasnącą podejrzliwością, acz nadzwyczaj celnie zapytał Dracula lustrując ją niezbyt mocno. Chyba zastanawiał się nad czymś.
- Wydaje mi się, że to było coś więcej niż proste uderzenie w głowę, ale koniec końców... Tak. Sprowadza się do tego, że nie za dobrze zareagowała moja pamięć na ten incydent. - dodała, nie patrząc w ogóle w stronę Patricka. Zacznie pewnie później ją przepytywać…
- Mogę się dowiedzieć dokładnie. Potrzebować będę około stu godzin. Rozumiem, że szukać w potoku informacji uzdolnionego dżentelmena? Indywidualnej sygnatury nie dostanę? Mam na myśli oczywiście tylko identyfikator publiczny.
Przez chwilę wydawało się, że Mervi zrobiła się podejrzliwa... ale wtedy zapytała:
- SPAMu mi nie będziesz wysyłał?
- Będziesz dostawać nasz biuletyn informacyjny.
Technomantka spojrzała poważnie na infopira.
- Jeżeli będzie wraz z nim wirus, to odeślę go z nawiązką. - mimo słów uśmiechała się z rozbawieniem - Oczywiście dostaniesz sygnaturę, po niej szukaj bardziej lub... po każdej postaci, która cierpiałaby na zaburzenia graficzne. Ta sylwetka akurat jest grzecznym wariantem.
- Kiedyś nawet chciałem się do was przyłączyć - zagaił wampir w formie komplementu podając adeptowi dłoń na znak zgody.
- Ale, jak to ujmę, nowa fala przebudzonych jest dla mnie… zbyt nowa.
- Nigdy nie jest za późno. - Mervi przyjęła dłoń doktora - A nowi? Och, proszę. Nauczyłem się nie zwracać zbytniej uwagi. Jak to w Internecie - część po prostu należy ignorować. - uśmiechnęła się żywiej.
- Może…

&&&

Wampir przed odjazdem magów zatrzymał na chwilę Patricka. Uśmiechnął się szczerząc kły.
- Pozdrówcie Mistrza. I przeproście jeśli dalej się gniewa - spojrzał w ziemię.
- On się zawsze gniewa... na wszystko.- odparł ze śmiechem Healy, po czym spytał zdumiony.- Znasz… starego szalonego Szkota?
- Dużo powiedziane. Miałem okazję porozmawiać, dawno temu. To nic osobistego, po prostu wstyd, przyszło mi zawieść wielkiego Naukowca. Stare czasy.
-Ach…- Healy podrapał się za uchem skonfundowany, bo jego mentor nie mówił mu nic o starych dobrych czasach… które de facto dobre nie były. - Pozdrowię.

&&&

Po kolejnej szalonej jeździe znaleźli się na powrót w miejscu, w którym ich zalogowało. Mervi przez całą drogę starała się nie zwracać większej uwagi na Patricka, dopóki nie przyszło opuścić Sieci.
- Niech zgadnę. Nie masz pojęcia jak się wylogować stąd, prawda? - mruknęła niepocieszona.
Nie czekała jednak na odpowiedź. Pojawiła się przed Patrickiem półprzezroczysta konsola na komendy, której polecenia nic konkretnego nie mówiły... prócz tego, że dane w nich zmieniały się wraz z wybieraniem odpowiednich kodów przez Mervi, zupełnie jakby używała jakiegoś typu klawiatury,
- Nawet nie myśl, aby mi rzygać w pokoju. - tymi słowy pożegnała Patricka... nim komendą przygotowaną dla niego odłączyła jego postrzeganie wysyłając polecenie przerwania połączenia gogli z Wirtualną Siecią.
Na odchodne tuż przed wylogowaniem Patrick zobaczył tylko stworzony z wielu czcionek, o różnych wielkościach, krojach i całej masy grafiki, dwa proste słowa.

bYe NOOB


&&&

- Nie jestem pewien czy to dla mnie. - stwierdził Healy po ściągnięciu gogli. Przez chwilę mrużył oczy i oddychał ciężko.- Ta cała Pajęczyna.
Patrick mógł mieć wrażenie, że Mervi nie zareagowała w żaden sposób, bo w pierwszym momencie ni drgnęła na jego słowa, jednak szybko poruszyła się nieznacznie.
- Nie marudź... - doszły go słowa kobiety powoli zdejmującej ostrożnie gogle z głowy.
- Stwierdzam fakt.- odparł krótko Healy.

- Marudzisz. - zawyrokowała Mervi odkładając na biurko swoje gogle i ściągając rękawiczki - Jak noga?
- Boli. Choć to raczej tępy ból. Może powinienem iść do lekarza, albo przynajmniej wziąć jakieś przeciwbólowe.- podrapał się po czuprynie Patrick.
- Przeciwbólowe, co? - kobieta zastanowiła się - Chyba mam jakieś... Nie jesteś uczulony na leki?
- Nie… jestem zdrowy jak koń… kulawy koń.- zażartował Syn Eteru.

Mervi nie skomentowała słów Patricka. Wstała od biurka i usiadła na kanapie, na której leżała niewielka, ciemnobrązowa torba. Nie próbowała nawet zakrywać tego, co w niej było. W końcu Patrick już wiedział...
- Nie masz problemów z siłą uśmierzaczy bólu?
Eteryta mógł zobaczyć włożone dość niedbale buteleczki z nieoznakowanymi lekami. Prócz tego zobaczył kilka pudełek leków przeciwbólowych wydawanych bez recepty.
- Sporo tego. Na co ci tyle?- spytał podejrzliwie Healy. Po czym dodał.- Paracetamol wystarczy.
Mervi obdarzyła Patricka dłuższym spojrzeniem, ale nie odpowiedziała na jego pytanie. Miast tego znalazła pudełko paracetamolu i podała go Patrickowi.
- Będzie tego z połowa, wystarczy ci. Możesz zachować.
- Dzięki.- uśmiechnął się ciepło Healy i westchnął.- Jak zażyję muszę, musimy jechać do mnie.
- Musimy? - dziewczyna wyraźnie była zaskoczona - Potrzebujesz czegoś stamtąd?
- Tam mam narzędzie do naprawy samochodu, krąg naprawczy. Nie mogę siedzieć na zadku i nic nie robić. Tam wreszcie jest łóżko dla dwojga… - zażartował dwuznacznie na koniec.

- Żartujesz, prawda? - Mervi schowała torbę do szafki - Chcesz samochód robić? Mając uszkodzone kolano?
- Dlaczego miałbym żartować? W zasadzie jest już niemal naprawiony. Pozostały mi tylko ostatnie poprawki.- odparł zdumiony mężczyzna łykając leki.
- Nie możesz teraz łazić przy samochodzie, jak twoja noga wciąż nie jest w dobrym stanie. - fuknęła - Czy ty w ogóle myślisz?
- No.- odparł krótko zdziwiony Patrick i dodał z ciepłym uśmiechem.- Obrywałem już gorzej. Nie martw się.
-Świetnie. Świetnie! - spojrzała z irytacją na niepokornego eterytę - Skrzywdź się bardziej. Czemu nie? Lepiej jogging odczyniaj, nie powstrzymuj się!
- A co… mam leżeć w łóżeczku i czytać książeczki? Nie jesteśmy w bezpiecznym schronieniu, tylko na terenie nad którym kontrolę mają dwie wampirze organizacje, a Technokracja za progiem. Nie ma czasu na lizanie ran.- westchnął Patrick.- Co niby innego miałbym robić?
- Może i przydałoby ci się poczytać książeczki, nie zapomniałbyś jak to się robi, o ile już nie zapomniałeś. - odwróciła się do niewielkiej szafki, w której zaczęła czegoś szukać.
- Ja jestem od robiona łomotu. Naukowe sprawy zostawiam takim jak Klaus.- odparł Healy masując dłonią obolałe kolano. - Zresztą… sama oberwałaś. Czy to cię powstrzymało przed dalszym narażeniem skóry?

- Kiedy niby? Nic mi się w Wieży nie stało. - wyciągnęła w końcu stary dość masywny elektroprzekaźnik, który swoje lata świetności dawno musiał zapomnieć, a sądząc po jego stanie - i tak nie działałby za dobrze... o ile w ogóle.
- A wcześniej .. w tych sektorach? - spytał ostrożnie Healy.
- Uderzyłam się jakoś w głowę, wielkie mi halo. - położyła elektroprzkaźnik na biurku - Ja przynajmiej nie uważam, że jedyne moje zastosowanie to danie komuś w ryj.
- Wiem, wiem.. ty jesteś ta zdolna i śliczniutka.- odparł Irlandczyk nachylając się ku dziewczynie i chwytając jej dłoń swoją, by pieszczotliwie muskać jej skórę opuszkami palców.
Mervi przymrużyła oczy, których spojrzenie wyrażało pełną nieufność.
- Co ty do cholery robisz?
- To się nazywa flirt. I zazwyczaj mi się udaje.- odparł z bezczelnym uśmieszkiem Patrick i westchnął dodając.- No dobra.. to co proponujesz robić w twoim mieszkanku? Czytać jakieś teorie informacji, oglądać w telewizji… co oni tu uprawiają.. hokej, skoki narciarskie?
- Flirt... I ty myślisz, że mnie tak nabierzesz? - skrzywiła się niechętnie - Nie mam pojęcia co uprawiają, nie interesuje mnie to.
- Nie wiem. Warto spróbować? No i zabawnie patrzeć jak stroszysz piórka.- odparł z ironicznym uśmiechem Patrick i wzruszył ramionami.- Nie musisz być cały czas taka sztywna, wiesz ? Czasami warto poluzować kołnierzyk.
- Dajże spokój z tym nonsensem. Niektórzy muszą być ciągle tacy, aby osoby bawiące się zamiast robić coś pożytecznego, mogły mieć szansę na przyszłość, a flirty... Znam już dobrze te wasze zabawy. Ładne słówka najpierw i... to tyle ze starania się.
- A więc uważasz się za taką obrończynię ludzkości, co? - zapytał Healy zerkając w twarz Finki i obejmując jej pochwyconą dłoń swoimi. - Ale czy czujesz się jej częścią. I nie… nie znasz tych zabaw skoro tak nerwowo reagujesz na byle komplemencik.
- To nie jest twoja sprawa. - odparła chłodno - Potrzeba mi twojej pomocy przy jednym z badań... a po niej i tak będę chciała się z kimś spotkać, to będziesz mógł sobie wrócić do siebie i majsterkować przy samochodzie uszkadzając to kolano bardziej. Twoja wola... - spojrzała na jego dłonie trzymające jej - A te gierki zachowaj dla innych.

- Niech tak będzie. Odwalmy więc tą kwestię i ja będę mógł wrócić do domu.- odparł krótko Patrick jakoś niespecjalnie urażony jej chłodnym zachowaniem. Czy rozczarowany.
- Jasne. Nie ma sprawy. - mimo niewzruszonego tonu Patrick mógł wyczuć z zachowania Mervi tłumiony smutek - Chodzi o tą rzecz... - położyła dłoń na starym elektroprzekaźniku - Prezent z dobroci serca względem Wirtualnych. Nie bardzo w to wierzę, ale w danym momencie nie mam konkretnego powodu. Z drugiej strony pytałeś o nową rzecz... ta jest najnowsza. Muszę... upewnić się czy nie kryje się za nią coś więcej, o czym na pierwszy rzut oka nie wiesz. - uśmiechnęła się niemrawo - Ja bym zajęcia się sprawą przeszłości tej rzeczy. Ty znasz się na duchach, prawda? Pytałeś o nie wcześniej…
- Aż tak bardzo to się nie znam na duchach, po prostu wiem jak je rozwalać. Znam odpowiednie sztuczki. Nie czuję się autorytetem w kwestii duchów.- stwierdził ciepłym tonem Healy lekko sfrustrowany tą sytuacją i zachowaniem Mervi, która wydawała się sama nie wiedzieć czego chce. - Dlatego wczoraj tak liczyłem na pomoc Walerii.
- Chcę tylko dowiedzieć się czy jakiś duch był związany z tym przedmiotem lub coś w tym stylu. Może też odnajdziesz ślady innej magyi? Nic więcej. - odparła dziewczyna.
- Zrobię co będę w stanie, niczego więcej nie mogę obiecać. Warto by jednak uzyskać drugą opinię. Może u Klausa?- zadumał się Patrick drapiąc po karku.
- Może. - odparła Mervi bez przekonania - Jeżeli znajdziesz coś, będę miała większą pewność czego szukać... albo kogo. W sumie... Nawet jeżeli nic nie znajdziesz to będzie to jakaś informacja. - wzruszyła ramionami.
- Nie martw się. Na pewno z czasem wszystko odkryjesz. Nie ma się co spinać… nie ma pośpiechu.- próbował ją pocieszyć Irlandczyk.

- Mogłabym oczywiście porozmawiać znowu z Jonathanem, przyjąć jego ofertę poznania powodu mojego ataku na ciebie i mikrofalówkę... - oparła się plecami o biurko - Zaoferował, że zbada moją pamięć... Z tamtego okresu. Odmówiłam. - spojrzała poważnie na Patricka - Może i właśnie wtedy odkryłabym co trzeba, ale... Nie chcę, aby hermetyk grzebał mi w pamięci, rozkładał przeszłe wydarzenie na części pierwsze, pewnie też zamknął je dla siebie w jakieś buteleczce. Potrzebuję wiedzieć. Znać. Odkryć prawdę, ale... Nie zaufam. Dlatego robię to na okrętkę.
- Nie ufasz z jakiegoś konkretnego powodu, czy tak… ogólnie?- odparł rozumiejąc jej rozterki Healy. Sam choć nieco władał domeną Umysłu, wolałby żeby inny sojuszniczy mag nie zaglądał mu do czaszki.
- Nie ufam, bo przekonałam się o jednej prawdzie. - skrzywiła się - Nikt nie weźmie technomanty serio i nie posłucha, a żeby cokolwiek osiągnąć nie możesz nikomu powiedzieć prawdy, tylko jak nie wiedzą co robią macie szanse na sukces. - parsknęła.
- Sukces? Co to ? - zapytał żartobliwie Patrick.- Ja nie uprawiam magyi dla jakichś sukcesów i uznania przez innych magów więc mi to nie przeszkadza. A co dla ciebie jest sukcesem?
Mervi spojrzała na Patricka chłodno.
- Zdobycie informacji, których wydobycie przysłuży się większej grupie? Czy nawet pójście na ryzykowną akcję z nadzieją na wywalczenie nią lepszego wyniku? - pokręciła głową - Ty też nie rozumiesz, co? Nie poszedłbyś nigdy za moim przeczuciem?
- Poszedłbym… jak w ogień. Poszedłem w wieży.- przypomniał jej Patrick i pogłaskał czule po włosach. - Ja tu nie jestem od planowania akcji. Ty jesteś... ty masz komputery i pajęczynę. Idealny z ciebie materiał na koordynatorkę oddziału.

- Na razie ani nie umiem sobie darować przeliczenia się w Wieży, ani nie mogę znieść braku informacji, które dałyby mi obraz tej niezrozumiałej sytuacji, w której się taplam! - przetarła oczy - Dlatego chcę teraz, nie później, abyś mi swoimi umiejętnościami dał kilka odpowiedzi... Chociażby czy nie robi sobie ktoś ze mnie zabawki.
- Myślę o latającym helikopterku zasilanym kwintesencją i wysyłającym ci jej pomiary. Jeśli nadamy mu prostą SI mającą podążać tam gdzie jest “paliwo”, to mamy latające perpetum mobile wyznaczające ruchy Kwintesencji w mieście. Bo tu wszystko z pewnością wokół niej się kręci.- wspomnienie o zabawce wywołało nagły przebłysk geniuszu który wymagał wyartykułowania.
- Przepraszam tak… czasem… przychodzi nagłe olśnienie. Wybacz że wątek ci przerwałem.- dodał pokornie.
- Po prostu sprawdź ten elektroprzekaźnik, proszę. - westchnęła.
- Dobrze. - mruknął potulnie Patrick i zaczął budować elektrogle. Do zwykłych okularów dokręcał tłoki, mierniki, zwojnice i kryształki składając gogle widzenia wszystkiego.
Założył je w końcu na nos wyglądając zabawnie, zagwizdał pod nosem i przyjrzał się artefaktowi Mervi.

Niestety, pośpiesznie złożone gogle nie mogły się równać z już posiadanymi przez Patricka goglami. Samoróbka generowała nieprzyzwoicie dużo szumów, a efekt zoomu działał dość kulawo ze względu na brak stabilizacji. Irlandczyk dojrzał silne wiązania eteru w przedmiocie, charakterystyczne dla rzeczy ważnych, historycznych lub po prostu będących związanych z magyą lub nawet magią. Duch przedmiotu spał silnie i głęboko lecz był bardzo rozbudowany, niemal wylewał się ze wzorca materii cewki. Cewkę otaczały rozedrgane barwy emocji, niestety irlandczyk miał problem ze skalibrowaniem kolorów w goglach.
- Duch przedmiotu jest mocno uśpiony. Obcych uwiązanych zjaw nie widzę. To ważny i powiązany z magyią historyczny artefakt i trochę… emocji jest z nim powiązanych. - odpowiedział Patrick i uśmiechnął się pocieszająco.- Żaden zły duch z tego nie wyskoczy.
Adeptka spojrzała na elektroprzekaźnik, czując jak żołądek jej się wykręca. To co mówiła Hannah... było prawdą...?
- Dzięki - odparła - Pomogłeś mi... Dziękuję jeszcze raz. - ponownie spojrzała na część urządzenia. Jeżeli to nie ono stało za niezrozumiałymi czynami Mervi... to co?
- Nie tak bardzo jak chciałbym. - westchnął Healy drapiąc się po głowie. - Może później wymyślę jakiś lepszy sposób, ale obecnie nic nie przychodzi mi do głowy.
- Dziękuję i tak... - zwróciła wzrok na Patricka - Mam nadzieję, że dasz radę dojechać i dokończyć poprawki samochodu.
- Może powinienem też zajrzeć do lekarza i załatwić sobie jakieś usztywnienie na kolano.- zamruczał do siebie Healy i rzekł z uśmiechem do Mervi.- Jakbyś coś potrzebowała, albo jakiś kłopot miała to daj znać… pomogę.
- Jasne... Będę pamiętać. - uśmiechnęła się dość blado - Naprawdę nie miej mi za złe tego nocnego ataku.
- To nie twoja wina Mervi.- odparł ciepło Patrick i bezczelnie wyciągnął dłoń w jej kierunku. Pogłaskał włosy dłonią… grożąc. - I będę tak robił zawsze gdy zaczniesz się obwiniać.
- Mam nadzieję, że to był ostatni raz z mojej strony... Nie chcę zniszczyć czegoś więcej w moim domu. - ponownie słaby uśmiech pojawił się na jej twarzy - Na razie chcę się spotkać z kilkoma osobami... zrzucili na mnie też dużo roboty... Pełny grafik.
- Powiedzmy, że spróbowałem temu zaradzić. No nie martw się. Będzie dobrze. Masz mnie, masz Klausa… masz resztę naszej ferajny. Poradzimy sobie.- odparł optymistycznie Patrick.
- Tak. Naszą mistyczną gromadkę. Rozpiera mnie szczęście. - odparła sarkastycznie - Szukaj tego lekarza i wracaj do majsterkowania. - machnęła ręką.
- Jeszcze zmienisz zdanie.- Irlandczyk objął dziewczynę i przytulił mocno.
- Nie zapracuj się. - rzekł na pożegnanie i puściwszy ją, pokuśtykał do swojego wozu.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline