Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2018, 13:10   #124
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
- Niech każdy robi to co umie najlepiej! - zagrzmiał trener srogo, ale coś zmiękczyło twarde trenerskie serce - Moje chłopaki! Jestem z was taki dumny! - Krzeszewski uronił samotną kryształową łzę wzruszenia.

Tydzień wcześniej

Parę godzin temu Soroyama wrócił od znajomego który prowadził sklep z elektroniką. Mikrofony, kamery, telefony komórkowe i pierdyliard innych bajerów. Na prośbę Soroyamy, Hiko zbadał jego komórkę. I nic. Ani śladu pluskwy.
Młody piłkarz właśnie siedział przy stoliku pijąc oranżadę gdy nagle...
Zadzwoniła komórka Hajime. Odebrał po drugim sygnale.
- Cześć, tu Rumi! Masz chwilę? Tak jak prosiłeś zadzwoniłam do tej knajpki i wiesz co? Mówią, że to ogłoszenie o pracę już nieaktualne. Zapytałem kogo przyjęli, wiesz że niby koleżanka i okazało się, że to śliczna Makiko. Spodziewałeś się tego? To dlatego prosiłeś mnie żebym zadzwoniła, prawda? - w głosie Rumi dała się słyszeć wyraźna nutka zazdrości.

Pięć dni wcześniej, wieczorem

Jonathan właśnie powrócił z treningu. Jak się okazało jego ojciec wrócił już z podróży służbowej i właśnie podejmował kolacją znajomego z konsulatu i jego rodzinę składającą się z drobnej myszowatej blondynki i pucułowatego syna.
- Synu, to jest pan Frank Kerry, specjalista od spraw bezpieczeństwa wewnętrznego w naszym konsulacie. Wspomniałem mu, że masz ciekawą historię do opowiedzenia - Ojciec Johnnatana wstał od stołu - Pozwólcie do mojego gabinetu. Chyba musimy porozmawiać...

Dzień po meczu z Urawą

Kenji stał na ulicy Srebrzystego blasku, niedaleko rzeki i przerzuconego przez nią mostu. Wiosna zbliżała się nieuchronnie i w powietrzu czuć już było powiewy ciepłego wiatru. Zbliżał się wieczór i przejeżdżające samochody złociły swymi światłami skórę przechodniów.
Właśnie tutaj znajdować się miało biuro lichwiarza, u którego zapożyczył się ojciec chłopaka.
Zgodnie z informacjami od Akiry, lichwiarz, Itsumi Nobuo, był pracodawcą mężczyzny, który ostatnio spuścił łomot ojcu Kenjiego.
Urashima młodszy brał pod uwagę że niekoniecznie uda mu się spotkać faceta już za pierwszą próbą, ale dopisało mu szczęście. Szczupły, średniego wzrostu Japończyk, ubrany w skórzaną kurtkę i dżinsowe spodnie, wyszedł z drzwi biura, postawił kołnierz i ruszył zdawałoby się prosto na chłopaka.
Nieoczekiwanie zwolnił wbijając w twarz młodzieńca przenikliwe spojrzenie.
- Ależ to przecież, młody Urashima! Kenji prawda? - uśmiechając się mężczyzna skinął głową - Przyszedłeś do mojego szefa? To masz szczęście bo jeszcze pracuje...

PiÄ…tek wieczorem, dwa dni przed meczem z NagoyÄ…

Ekipa, składająca się z Roya, Bjoerenga, Hajime, Daikiego i Schinchiro chwilę wcześniej osiągnęła cel swojej podróży, czyli ulicę Srebrzystego blasku. Jeszcze parę kroków i znajdzie się w okolicy klubu techno, Iron Cave.
Po drodze mieliście kilku spóźniony przechodniów. I tylko jeden z nich zwrócił waszą uwagę.
Mężczyzna w nieustalonym wieku, zajmował miejsce pod murem mijanego bloku mieszkalnego. Na jego głowie tkwił hełm virtuala, najnowsza zabawka reklamowana przez wielkie firmy z oprogramowaniem. Hełm miał umożliwiać doznawanie fantastycznych światów wszystkimi pięcioma zmysłami.
Facet nawet nie drgnął gdy przechodziliście obok.
Parę kroków dalej znajdował się metalowy właz ozdobiony fantastycznym hologramem z nazwą klubu. To bez wątpienia był wasz cel.
Włazu pilnował napakowany ochroniarz w luźnym stroju.
Daiki, zaznajomiony z rytuałem, wydobył z kieszeni kilka banknotów i podał je mężczyźnie.
- Serdecznie witamy nowych klientów - rzekł obojętnie paker - Właźcie.
Uchylony właz buchnął wilgotną mgłą i laserowym światłem.
Weszliście do środka.
Już wcześniej, nim właz został otwarty, do w waszych uszu i przepon docierała pulsująca muzyka techno. Teraz pulsacja zwiększyła swą intensywność dziesięciokrotnie.
Gdy tylko zeszliście ze schodów niemal natychmiast staliście się częścią klubu. Wibrująca muzyka, laserowe światła, zapach potu, perfum I tytoniu. Rozmigotane plamy twarzy, kolorowe stroje, barwne tatuaże.
Nie było łatwo ogarnąć całą tę scenę jednym spojrzeniem, ale byliście gotowi się założyć że nikt z hałaśliwych, rozbawionych gości nie jest starszy niż 30 lat. I wszyscy byli zajęci wyłącznie zaspokajaniem potrzeby zabawy.
DJ, szczupły młody chłopak w wełnianej czapce naciągniętej na uszy, dla szpanu zagadał slangiem i puścił kolejny kawałek, tym razem Electro.
- Idę do baru! - Daiki z trudem przekrzyczał hałas - Przynieść wam coś?
Szybko rozdzieliliście się, na własną rękę szukając rozrywki. Co ciekawe, towarzystwo płci przeciwnej najszybciej załapał Roy. Młoda dziewczyna, najprawdopodobniej nie starsza niż 15 - 16 lat wyraźnie garnęła się do Irlandczyka. Bjoereng który przechodził obok usłyszał jak Roy deklaruje dziewczynie, że ajrisze znają się na 5 rzeczach. I są to alkohol, muzyka, sushi, piłka nożna i kultura techno.
A czas płynął...

*****

Jakieś kilka godzin później Forfang, wracając z toalety, niemal potknął się o kolejnego virtmana. Młody chłopak, w kasku na głowie, dygotał intensywnie wydając z siebie dziwne dźwięki.
Norweg już był gotów zaczepić chłopaka, gdy ten nieoczekiwanie drżącymi dłońmi zerwał kask odsłaniając płaską mongoloidalna twarz o skośnych oczach, teraz wytrzeszczonych...w strachu? ekstazie? Raczej to pierwsze .
A co tam. Bjoereng szybko doszedł do wniosku że to nie jego sprawa. I skierował się do kolegów.
Młodzi piłkarze, w większości posiadający już damskie towarzystwo, bawili się świetnie. Gdy nagle...
Huk wystrzału. Jeden, potem drugi. Czyiś przedśmiertny wrzask, który przedarł się nawet przez pulsującą muzykę techno.
Pół sekundy, nie więcej, wszyscy rzucili się do ucieczki tratując się po drodze. Wrzeszczący przerażony tłum rzucił się do wyjścia zostawiając za sobą taneczny parkiet. Parkiet na którym leżały dwa skurczone ciała. Nad zwłokami stał znany już Bjoerengowi virtman.
Towarzyszki chłopaków również uznały że nic tu po nich. Gdybyście mieli choć odrobinę rozsądku również doszlibyście by się tego wniosku. Ale ciekawość, ta wasza paranoidalna ciekawość...
Virtman, facet z pewnością nie starszy ponad dwadzieścia parę lat. Wełniana czapka naciągnięta na oczy, purpurowa koszula oraz półautomatyczny pistolet trzymany w drżących dłoniach. Nerwowa, rozmigotana kropka laserowego celownika skakała po was jak wyjątkowo natrętna pchła. Ucieczka musiała skończyć się strzałem w plecy.
- Nie weźmiecie mnie! Słyszycie?! Nie weźmiecie mnie!
Co teraz?
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 01-11-2018 o 16:19.
Jaśmin jest offline