Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-10-2018, 21:00   #121
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Wiesz Garrett - odparł Hajime obejmuję go ramieniem - Mogę mieć 100% skuteczność, ale zobacz, gdybym dziś miał sto procent. Za tydzień i w kolejnych meczach. A potem jakiś niewydarzony pismak wziął by statystyki i potem pierdolił w artykule, że Soroyama od początku sezonu nie robi progresu. Że płaski wykres i chuj. Więc widzisz, nie kalkuluje mi się to. Bo ja myślę globalnie i przyszłościowo. Dlatego nie opierdalaj się na bramce tyko strzel z jednego gola. Zrób to dla kolegi z drużyny.
 
Mike jest offline  
Stary 28-10-2018, 09:55   #122
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Gol i dwie asysty w drugiej połowie Sasakiego. Mecz bez większej historii. Okazał się jednak być dość szkodliwy dla drużyny. Wszyscy wyglądali na bardzo pewnych siebie i przywiązywali uwagę do głupot, jak teksty na ich temat w gazecie. Owszem, Hiroshiemu dobrze czytało się pochwały na swój temat, ale wciąż nie miało to większego znaczenia. To wciąż tylko juniorska piłka. Być może dołował go nieco ostatni artykuł przeczytany na jakiejś piłkarskiej stronie internetowej, że coraz więcej 17-18 latków debiutuje już z sukcesami w seniorskiej piłce. A oni tkwią w lidze, gdzie czasem ich rywale nie stanowią dla nich żadnego wyzwania. Być może mecze z lepszymi drużynami dopiero pozwolą im się lepiej przygotować do prawdziwych piłkarskich wyzwań. Tymczasem za tydzień znowu czeka ich ligowy średniak. Hiroshi musiał się trochę zmuszać do utrzymania odpowiedniej motywacji do gry z takimi rywalami...
 
Zara jest offline  
Stary 29-10-2018, 01:29   #123
 
Vilir's Avatar
 
Reputacja: 1 Vilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwu
- Dla kolegi wszystko. - Jonathan odwrócił się do Krzeszewsky'ego - Słyszał Pan, panie trenerze? Co trener na to żeby na rewanż z Urawą wyjść ze mną na ataku, a Hijame odpoczął trochę na bramce, co by żaden pismak nie ważył się potem napisać, że Sorayama to piłkarz wyłącznie jednej pozycji i potrafi grać tylko na ataku. To jak będzie trenerze? Taka mała zamiana. Chociaż na jedną połowę.
 

Ostatnio edytowane przez Vilir : 29-10-2018 o 11:24.
Vilir jest offline  
Stary 01-11-2018, 13:10   #124
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
- Niech każdy robi to co umie najlepiej! - zagrzmiał trener srogo, ale coś zmiękczyło twarde trenerskie serce - Moje chłopaki! Jestem z was taki dumny! - Krzeszewski uronił samotną kryształową łzę wzruszenia.

Tydzień wcześniej

Parę godzin temu Soroyama wrócił od znajomego który prowadził sklep z elektroniką. Mikrofony, kamery, telefony komórkowe i pierdyliard innych bajerów. Na prośbę Soroyamy, Hiko zbadał jego komórkę. I nic. Ani śladu pluskwy.
Młody piłkarz właśnie siedział przy stoliku pijąc oranżadę gdy nagle...
Zadzwoniła komórka Hajime. Odebrał po drugim sygnale.
- Cześć, tu Rumi! Masz chwilę? Tak jak prosiłeś zadzwoniłam do tej knajpki i wiesz co? Mówią, że to ogłoszenie o pracę już nieaktualne. Zapytałem kogo przyjęli, wiesz że niby koleżanka i okazało się, że to śliczna Makiko. Spodziewałeś się tego? To dlatego prosiłeś mnie żebym zadzwoniła, prawda? - w głosie Rumi dała się słyszeć wyraźna nutka zazdrości.

Pięć dni wcześniej, wieczorem

Jonathan właśnie powrócił z treningu. Jak się okazało jego ojciec wrócił już z podróży służbowej i właśnie podejmował kolacją znajomego z konsulatu i jego rodzinę składającą się z drobnej myszowatej blondynki i pucułowatego syna.
- Synu, to jest pan Frank Kerry, specjalista od spraw bezpieczeństwa wewnętrznego w naszym konsulacie. Wspomniałem mu, że masz ciekawą historię do opowiedzenia - Ojciec Johnnatana wstał od stołu - Pozwólcie do mojego gabinetu. Chyba musimy porozmawiać...

Dzień po meczu z Urawą

Kenji stał na ulicy Srebrzystego blasku, niedaleko rzeki i przerzuconego przez nią mostu. Wiosna zbliżała się nieuchronnie i w powietrzu czuć już było powiewy ciepłego wiatru. Zbliżał się wieczór i przejeżdżające samochody złociły swymi światłami skórę przechodniów.
Właśnie tutaj znajdować się miało biuro lichwiarza, u którego zapożyczył się ojciec chłopaka.
Zgodnie z informacjami od Akiry, lichwiarz, Itsumi Nobuo, był pracodawcą mężczyzny, który ostatnio spuścił łomot ojcu Kenjiego.
Urashima młodszy brał pod uwagę że niekoniecznie uda mu się spotkać faceta już za pierwszą próbą, ale dopisało mu szczęście. Szczupły, średniego wzrostu Japończyk, ubrany w skórzaną kurtkę i dżinsowe spodnie, wyszedł z drzwi biura, postawił kołnierz i ruszył zdawałoby się prosto na chłopaka.
Nieoczekiwanie zwolnił wbijając w twarz młodzieńca przenikliwe spojrzenie.
- Ależ to przecież, młody Urashima! Kenji prawda? - uśmiechając się mężczyzna skinął głową - Przyszedłeś do mojego szefa? To masz szczęście bo jeszcze pracuje...

Piątek wieczorem, dwa dni przed meczem z Nagoyą

Ekipa, składająca się z Roya, Bjoerenga, Hajime, Daikiego i Schinchiro chwilę wcześniej osiągnęła cel swojej podróży, czyli ulicę Srebrzystego blasku. Jeszcze parę kroków i znajdzie się w okolicy klubu techno, Iron Cave.
Po drodze mieliście kilku spóźniony przechodniów. I tylko jeden z nich zwrócił waszą uwagę.
Mężczyzna w nieustalonym wieku, zajmował miejsce pod murem mijanego bloku mieszkalnego. Na jego głowie tkwił hełm virtuala, najnowsza zabawka reklamowana przez wielkie firmy z oprogramowaniem. Hełm miał umożliwiać doznawanie fantastycznych światów wszystkimi pięcioma zmysłami.
Facet nawet nie drgnął gdy przechodziliście obok.
Parę kroków dalej znajdował się metalowy właz ozdobiony fantastycznym hologramem z nazwą klubu. To bez wątpienia był wasz cel.
Włazu pilnował napakowany ochroniarz w luźnym stroju.
Daiki, zaznajomiony z rytuałem, wydobył z kieszeni kilka banknotów i podał je mężczyźnie.
- Serdecznie witamy nowych klientów - rzekł obojętnie paker - Właźcie.
Uchylony właz buchnął wilgotną mgłą i laserowym światłem.
Weszliście do środka.
Już wcześniej, nim właz został otwarty, do w waszych uszu i przepon docierała pulsująca muzyka techno. Teraz pulsacja zwiększyła swą intensywność dziesięciokrotnie.
Gdy tylko zeszliście ze schodów niemal natychmiast staliście się częścią klubu. Wibrująca muzyka, laserowe światła, zapach potu, perfum I tytoniu. Rozmigotane plamy twarzy, kolorowe stroje, barwne tatuaże.
Nie było łatwo ogarnąć całą tę scenę jednym spojrzeniem, ale byliście gotowi się założyć że nikt z hałaśliwych, rozbawionych gości nie jest starszy niż 30 lat. I wszyscy byli zajęci wyłącznie zaspokajaniem potrzeby zabawy.
DJ, szczupły młody chłopak w wełnianej czapce naciągniętej na uszy, dla szpanu zagadał slangiem i puścił kolejny kawałek, tym razem Electro.
- Idę do baru! - Daiki z trudem przekrzyczał hałas - Przynieść wam coś?
Szybko rozdzieliliście się, na własną rękę szukając rozrywki. Co ciekawe, towarzystwo płci przeciwnej najszybciej załapał Roy. Młoda dziewczyna, najprawdopodobniej nie starsza niż 15 - 16 lat wyraźnie garnęła się do Irlandczyka. Bjoereng który przechodził obok usłyszał jak Roy deklaruje dziewczynie, że ajrisze znają się na 5 rzeczach. I są to alkohol, muzyka, sushi, piłka nożna i kultura techno.
A czas płynął...

*****

Jakieś kilka godzin później Forfang, wracając z toalety, niemal potknął się o kolejnego virtmana. Młody chłopak, w kasku na głowie, dygotał intensywnie wydając z siebie dziwne dźwięki.
Norweg już był gotów zaczepić chłopaka, gdy ten nieoczekiwanie drżącymi dłońmi zerwał kask odsłaniając płaską mongoloidalna twarz o skośnych oczach, teraz wytrzeszczonych...w strachu? ekstazie? Raczej to pierwsze .
A co tam. Bjoereng szybko doszedł do wniosku że to nie jego sprawa. I skierował się do kolegów.
Młodzi piłkarze, w większości posiadający już damskie towarzystwo, bawili się świetnie. Gdy nagle...
Huk wystrzału. Jeden, potem drugi. Czyiś przedśmiertny wrzask, który przedarł się nawet przez pulsującą muzykę techno.
Pół sekundy, nie więcej, wszyscy rzucili się do ucieczki tratując się po drodze. Wrzeszczący przerażony tłum rzucił się do wyjścia zostawiając za sobą taneczny parkiet. Parkiet na którym leżały dwa skurczone ciała. Nad zwłokami stał znany już Bjoerengowi virtman.
Towarzyszki chłopaków również uznały że nic tu po nich. Gdybyście mieli choć odrobinę rozsądku również doszlibyście by się tego wniosku. Ale ciekawość, ta wasza paranoidalna ciekawość...
Virtman, facet z pewnością nie starszy ponad dwadzieścia parę lat. Wełniana czapka naciągnięta na oczy, purpurowa koszula oraz półautomatyczny pistolet trzymany w drżących dłoniach. Nerwowa, rozmigotana kropka laserowego celownika skakała po was jak wyjątkowo natrętna pchła. Ucieczka musiała skończyć się strzałem w plecy.
- Nie weźmiecie mnie! Słyszycie?! Nie weźmiecie mnie!
Co teraz?
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 01-11-2018 o 16:19.
Jaśmin jest offline  
Stary 09-11-2018, 14:08   #125
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Hajime i Bjoereng w klubie

Nie było wyjścia, pozostało im tylko jedno. Trzeba grać na 110%. Jak na boisku.
- Jestesmy od Morfeusza stary - powiedział Soroyama - mamy cię osłaniać. Sam widzisz, że ONI są blisko. Schowaj broń, ONI potrafią ją namierzyć przez monitoring. Nie ma powodu ułatwiać im roboty.
-Kolega ma rację - oznajmił Norweg po czym szybko dodał -rozejrzyj się. Wszyscy uciekli. Chcesz nas po prostu tak zlikwidować? - zapytał niedoszłego mordercę Forfang.
-Czego tak naprawdę chcesz? Na pewno się dogadamy - chciał uspokoić chłopaka chociaż sam Norweg w środku miał gonitwę myśli.
Hajime zerknął w lewo. Coś przyciągnęło jego wzrok.
Schinchiro.
Mruczek miał opinię zgrywusa, ale tylko ci co z nim grali wiedzieli, że ten chłopak, mimo poświęcenia zadaniom defensywnym ma też niezły zmysł do dryblingu co przydawało się zwykle na boisku. Był też cwany jak diabli i to przydawało się w życiu. Teraz też...
Soroyama dostrzegł, że usta kolegi układają się w słowa "Zagadajcie go".
W kilka sekund od pierwszej interakcji ze świrusem Hideoshi przesunął się w lewo o kilka małych kroczków. Znakomicie wyczuwając chwilę, dał nura pod scianę. Przez chwilę sądziliście, że wykorzysta moment i zwieje (to by do niego pasowało), ale Mruczek chyba się ucywilizował. Pozostając poza zasięgiem wzroku świrusa zaczął skradać się za jego plecy.
To nie zmieniało faktu, że rozdygotany virtman nadal mierzył w was z pistoletu. I choć nie zdawał sobie chyba sprawy, że Hideo wyparował, wciąż był zagrożeniem.
- Nie traktujcie mnie jak świra! - wrzasnął świr - To wy jesteście chorzy, ja jestem normalny! I nie dam się nabrać! - dygotał coraz mocniej, palec na spuści chodził nerwowo, nagle zmienił się na twarzy - Chodźcie do mnie...
-Niby czemu mamy cię posłuchać. Chociaż nie, wróć. To ty masz nas “na muszce” - ostatnie słowo wziął w cudzysłów.
-Nie musisz krzyczeć, jesteśmy tu sami - Norweg nadal mówił spokojnym głosem jakby zupełnie nic nie czuł w tej chwili, choć sam wziąłby nogi za pas i uciekał, gdzie pieprz rośnie. Spojrzał na pistolet. Chciał dojrzeć cyngiel odbezpieczenia pistoletu. Zazwyczaj “młodzi” przestępcy zapominają o tak ważnej rzeczy jakim jest właśnie odbezpieczenie.
- Czego ty, kurwa, od nas chcesz? - zapytał Sorayama - Przyszliśmy potańczyć z laskami i chuj. Wypłoszyłeś wszystkie. Teraz się dopierdalasz, że jesteśmy chorzy.
Nagle Soroyama zamilkł. Na zewnątrz był zimny i luźny, choć w środku się gotował. Gra była o najwyższą stawkę, musiał “strzelić gola”, bo jeśli “skosi go obrona” to z boiska zejdzie w foliowym worku. czuł adrenalinę wypełniającą żyły,
- Już wiem, chłopaki z drużyny kazali ci zrobić nas w chuja. Chcesz to dam ci autograf, ale powiedz mi którzy to, to im na treningu nogi z dupy powyrywam.
- Nogi to ja wam zaraz...! - facet zachłysnął się wrzaskiem, oczy latały mu w panice nieudolnie maskowanej wściekłością - Pierdooooolić to!
Mruczek był już blisko, poruszał się powoli i ostrożnie. Ale potrzebował jeszcze kilkunastu sekund, a ten tu szykował się żeby was rozwalić za dwie. Co by tu jeszcze powiedzieć lub zrobić? Roy i Tetsui milczeli jak zaklęci.
Jedyne co przyszło do głowy Hajime to:
- Cięcie! Mamy to! Makijażystka, popraw młodemu tapetę, bo się rozpływa. - Skinął w bok, jakby ktoś tam stał - Kamerzysta, zaraz robimy dubla.
Poczucie humoru Hajime dokonało czego nie uczyniła by siła. Chłopak ze spluwą zbaraniał, opadła mu szczęka. Lufa pistoletu też nieco opadła.
- Że co? Że jak?
W tym momencie Mruczek skoczył do ataku z gracją pantery.
Huk wystrzału, wszyscy instynktownie odskoczyli, ale kula poszła w parkiet bo Hideo trzymał już virtmana za ręce. Jeszcze zdecydowany skręt ciała i świr padał na ziemię upuszczając pistolet.
Schinchiro padł na przeciwnika, wolną nogą odkopnął pistolet i natychnmiast zarobił łokciem w szczękę. Ale facet był już rozbrojony. Roy doskoczył do walczących i zdecydowanie założył leżącemu dźwignię. Virtman stęknął z bólu, mimo to wciąż wyrywał się jak zwierzę w sidłach. Ale siła jujitsu Roya to było over 9000.
W jednej chwili byliście przy nich, ale Irlandczyk był już w prawie.
- Zabierzcie spluwę - Murphy cedził słowa - I niech ktoś zadzwoni po policję. Nie ruszaj się, bratku...
Facet zaskomlił z bólu. Nie próbował się już wyrywać.
Adrenalina opadała. Wreszcie można było odetchnąć głębiej.
Niedaleko leżał hełm wirtuala.
Norweg jako jeden z pierwszych chwycił za telefon komórkowy i wybrał numer alarmowy na policję. Akcja rozegrała się w błyskawicznym tempie, chwila moment i było po sprawie. Dobrze, że było ich tu więcej. Bjoereng mógł wreszcie złapać głębszy oddech, niby miał nerwy ze stali, ale w środku się gotował.
-Halo policja. Mamy napad z bronią w ręku w jednym z barów - powiedział Norweg.

- Zajebista akcja, stary - pochwalił Mruczka - gdyby nie ty, to byłoby po nas.
Kucnął przy leżących rannych lub zabitych, by sprawdzić czy może im jeszcze pomóc.
- A ciebie pojebało? Do ludzi strzelać?- powiedział do trzymanego przez kolegów z drużyny kolesia.
Facet, przyduszony przez Roya, zastękał tylko.
Bjoereng powiedział kolegom, że policja już jedzie. Najwidoczniej ktoś z innych gości przekazał już info glinom.
Kilka minut później do klubu wkroczyła umundorowana i uzbrojona policja w sile czterech funkcjonariuszy. Rozejrzeli się szybko, jeden z nich przejął świra od Roya, założył mu kajdanki i pociagnął do wyjścia.
- Wy też jedziecie z nami - zakomenderował wam najwyższy stopniem gliniarz - Nic się wam nie stało? Dobrze. Kilka pytań i was zwolnimy. Ładujcie się do furgonetki i w drogę.
Chwilę później mknęliście już do najbliższego posterunku policji.
Była plus minus druga w nocy.
Wizyta na posterunku zajęła jakieś półtorej godziny. Cała wasza piątka została prewencyjnie przemaglowana, ale jako że mówiliście prawdę, gliniarze szybko dali wam spokój.
Po virtmanie ani śladu. Zniknął gdzieś we wnętrznościach posterunku przy ulicy Zwycięstwa. W każdym razie, gdy wreszcie was wypuszczono, nie widzieliście go na oczy.
Była godzina za piętnaście czwarta i pozostało wam tylko pożegnać się i powędrować do domu.
A może nie? Może miał ktoś inne plany?
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 12-11-2018, 02:17   #126
 
Vilir's Avatar
 
Reputacja: 1 Vilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwu
Jonathan ruszył za ojcem i panem Kerrym do gabinetu, a kiedy wszyscy usiedli już przy znajdującym się w pomieszczeniu biurku, zabrał głos.
- Jakiś czas temu wraz z drużyną pojechaliśmy na mecz do Tokyo. Gdy już spotkanie się zakończyło, trener dał nam trochę czasu żebyśmy pozwiedzali stolicę Japonii. Chcieliśmy pójść zobaczyć na Tęczowy Most, ale gdy tam staliśmy był on już w płomieniach. Na pewno pan o tym słyszał. Tylko że to nie był zwykły pożar - chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i puścił nagranie z postacią w ogniu i walczącym z nią żołnierzem - to nie jest żaden fotomontaż, widziałem to na własne oczy.
Kerry, mięsisty wygolony mężczyzna w drogim garniturze, z zainteresowaniem obejrzał nagranie. Jego bladoniebieskie oczy ponownie skupiły się na Johnatanie.
- Mów dalej, proszę.
- No więc nie wiedziałem kim byli Ci ludzie i skąd byli, a teraz już wiem... - Jonathan przełknął ślinę - Kilka dni, no może ponad tydzień temu jeden z moich kolegów skontaktował się ze mną i zaprosił mnie do siebie. Nie mówił o co chodzi, jedyne że to bardzo ważne. Kiedy tam przyszedłem przedstawił mi pewnego chłopca, Patricka Snowdena. Jest to obywatel USA, który został porwany podczas podróży z rodzicami do Tokyo, gdyż... - Amerykanin zrobił nagle dłuższą pałzę, jakby zastanawiając się czy wypada mu o tym mówić - posiada zdolności paranormalne. Na własne oczy widziałem jak siłą umysłu podnosi szklankę, a z tego co mówił to nie są jedyne jego umiejętności. Był przetrzymywany w stacji meteorologicznej w okolicach miasta. Jest tam ośrodek, w którym jest więcej takich osób. Przypominają trochę X-menów. No i Patrick z niego uciekł. Razem z chłopakiem, który wywołał pożar na moście. No i to chyba wszystko. - Mówiąc to Jonathan rozejrzał się po twarzach ojca i pana Kerrego, spodziewając się ewentualnych pytań.
W trakcie sprawozdania Johnatana, Kerry sięgnął do aktówki i wydobył laptopa. Włączył go i przez chwilę klikał.
- Patrick Snowden, tak? Mówisz, że jest obywatelem amerykańskim. Czy to on?
Garrett młodszy zerknął na ekran. Znajdował się na nim znany mu już chłopak. Potwierdził.
- A kim jest ten kolega? Wiem, że grasz w piłkę. To kolega z drużyny?
Jonathan spojrzał pytająco na ojca. Nie był pewien czy powinien udzielać takich informacji panu Kerry. O wiele lepiej czułby się mówiąc o tym tylko tacie. Chociaż ten pewnie przekazał by to szefowi bezpieczeństwa w konsulacie i na jedno by wyszło.
Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi ze strony rodziciela Garrett młodszy powrócił ze spojrzeniem do pana Kerry.
- Tak, to kolega z drużyny. Gramy razem w Furano Hokkaido. - Amerykanin zawahał się na chwilę - Co będzie z Patrickiem?
- Zaraz do tego przejdziemy - rzekł Kerry uspokajająco - Ale najpierw, ten chłopak, który wywołał pożar, co jeszcze możesz o nim powiedzieć? Jego dane, lokalizacja, cokolwiek.*
- Kamui Rakkuru. Był w tym samym ośrodku co Patrick. Razem uciekli. Tylko to Japończyk był prowodyrem ucieczki. No i złapali go na moście. Przyleciał helikopter, z którego wysiadł chyba żołnierz. On też miał zdolności paranormalne. No i wyglądało to tak jakby podjął walkę z pirokinetą. No i chyba go pokonał, bo gdy wyszli już z wody to trzymał Kamuiego na rękach i wrócił z nim do helikoptera. Może więc chłopak znowu jest w ośrodku.
- W okolicy sa w sumie trzy stacje meteorologiczne - wtrącił ojciec Johnatana - Sprawdzenie wszystkich nie zajmie dużo czasu. Tym bardziej, że ochrona naszego celu powinna zwracać uwagę, prawda, synu?*
- Tak - pokiwał głową Jonathan.- Z tego co mówił Patrick jest on chroniony o wiele lepiej niż przeciętna stacja meteorologiczna.
- No to znakomicie - Kerry skinął głową - Mozesz przegrać ten film na mojego laptopa, Johnatanie? Dziękuję.
- A póki co - wtrącił się Garrett starszy - dziekujemy ci za pomoc. I jutro postaraj się wygospodarować trochę czasu w godzinach wieczornych. Przydzielimy ci dwu fachowców. Zaprowadzisz ich do pana Snowdena. Tylko nikomu nie mów o tej sprawie. Nawet trenerowi i przyjaciołom. Rozumiesz?
Jonathan pokiwał twierdząco głową. Czuł lekkie deja vu, bo Małemu mówił dokładnie to samo co teraz mówił mu jego ojciec.
- Tylko czy dwóch Amerykanów, no a ze mną trzech, wchodzących do domu Japońskiej rodziny nie będzie podejrzane? Zwłaszcza, że Patrick mówił, iż cały czas go szukają.
- Spokojnie - Garrett starszy zerknął porozumiewawczo na Kerryego - Załatwimy to tak, że nikt nic nie zauważy. Idź już, Johnatanie. Kolacja i spać. A jutro - pamiętaj - wieczorem bądź wolny.
 
Vilir jest offline  
Stary 14-11-2018, 19:57   #127
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Owszem, chciałbym się z nim zobaczyć - odpowiedział szybko Kenji, obrzucając drania niezbyt przyjaznym spojrzeniem.

Uśmiech faceta jeszcze się poszerzył.

- No to powodzenia, Urashima-san. Ja już spadam do domu.

- Czekaj, czekaj, jedno pytanie - chłopak położył mężczyźnie lewą dłoń na ramieniu i delikatnie, acz stanowczo zaczął go ciągnąć w stronę zaułku, przy którym stał. - Jak powinienem się zwracać do twojego szefa? Nigdy z kimś takim nie rozmawiałem, rozumiesz - prawą rękę włożył do kieszeni kurtki i wymacał spoczywający w niej kastet, prezent od Imadoriego na szesnaste urodziny. - Wystarczy “san”, czy jednak lepiej “sama”?

- Najlepiej "danna" - uśmiech faceta siegnął granic możliwości, rzucił okiem na skrytą w kieszeni rękę interlokutora - Bądź grzeczny, Urashima-san.

Urashima nie przegapił spojrzenia mężczyzny. W pierwszej chwili chciał zrezygnować, ale szybko uznał, że może to wykorzystać. Skoro gość jest zajęty tym co robi prawa ręka, niech do działania przejdzie lewa.

- Przecież wiesz, że… - Kenji nie dokończył. Dłoń, która spoczywała na ramieniu mężczyzny, znalazła się nagle na jego potylicy. Chłopak pchnął jego głowę na ścianę, wyszarpnął uzbrojoną w kastet prawą dłoń z kieszeni i nie zważając na efekt pchnięcia, uderzył nią w bok tego drania. Nie zdołał jednak zrobić wszystkiego jak sobie zamyślił. Jego przeciwnik zamortyzował efekt pchnięcia na ścianę, wyciągając przed siebie ręce, a cios, wystarczająco silny by połamać żebra, tylko musnął bok. Mężczyzna cofnął się dwa taneczne kroki, zwiększając dystans.

- Nie mogę pojąć - wycedził wpatrując się w oczy przeciwnika - czemu się mnie tak źle traktuje? Ostatnia szansa, Urashima-san. Rozejdziemy się w pokoju albo złamię ci losowo wybraną kość. To jak będzie?

Kenji wiedział, że ta konfrontacja może skończyć się dla niego marnie. Facet nie był równie silny jak on, za to dużo szybszy. I był zawodowcem, dało się to określić oceniając automatyzm jego ruchów. Bez wątpienia znał się na sztukach walki i, choć nie dorównywał Kenjiemu siłą i posturą, to jasne było, że to złudne kryteria. Chłopak zdjął z ręki kastet, pokazał go mężczyźnie i schował do kieszeni, z której wcześniej go wyjął. Następnie odsunął się na bok, robiąc przejście i umożliwiając mu wyjście z alejki. Nie powiedział jednak nic.

- Mądrze - silnoręki skinął głową - Powodzenia z moim szefem - spokojnie minął Kenjiego. Przez chwilę chłopak miał szansę na czysty cios w szczękę swoim ulubionym prawym sierpowym. Na to właśnie czekał. Nieuzbrojoną już pięść posłał w kierunku bandziora. Facet zatoczył się od ciosu, splunął krwią. I natychmiast ruszył na Kenjiego z mordem w oczach.

Urashima ustawił gardę, ale z tym typem nie było żartów. Nim chłopak się zorientował otrzymał dwa mocne ciosy. Pulsujące bólem przedramiona opadły na chwilę i silnoręki wykorzystał to natychmiast zadając cios w wątrobę i następny w okolicę serca. Z ust Kenjiego buchnęła krew.
Ale to nie był koniec. Teraz już nie było żartów i obaj starali się zadać decydujący cios, kręcąc się wokół siebie w tańcu walki. Facet był, jak się powiedziało, zawodowcem, ale Kenji nie na darmo hartował pięści w ulicznych bójkach.

Nagle drzwi do biura sarakina otworzyły się z trzaskiem i wyskoczyło z nich jeszcze dwóch mężczyzn w eleganckich marynarkach niepasujących do poobijanych pysków. I natychmiast wzięli się za rozdzielanie walczących.

- Akio, co tu się, kurwa, wyprawia?! - spytał starszy z mężczyzn. - Miałeś iść do domu, a nie lać się z jakimś wyrostkiem. I to pod okiem kamery. Chcesz tu ściągnąć keibi kyoku?

- On zaczął - przeciwnik Kenjiego raz jeszcze splunął krwią na chodnik.

- Mało mnie obchodzi kto zaczął. Spadaj do domu. A ty, chłopcze, też się tu nie kręć. Masz coś do naszego kolegi?

- Mam - odpowiedział chłopak buntowniczo - ale to prywatna sprawa.

- Jak macie coś do siebie to umówcie się w dojo i wyjaśnijcie to sobie jak mężczyźni, zamiast lać się na ulicy. O co ci chodzi, co?

- To młody Urashima - przeciwnik Kenjiego podzielił się wiedzą z kolegami.
Obaj jednocześnie spojrzeli na Kenjiego.

- Ach, młody Urashima - mówca przeciągnął słowa jak niestrawny flak. - Czyli masz coś do naszego szefa. Nie słyszałeś, że takie sprawy załatwia się z panem, a nie sługą?

- Bez obawy, jego też odwiedzę - warknął Kenji, zanim zdążył ugryźć się w język. Pulsujący ból głowy powodował, że zamiast się uspokajać, z każdą chwilą nakręcał się coraz bardziej. - Ale do niego nic nie mam, chociaż wiem, że to on wydał polecenie. Możecie mu przekazać, że dostanie swoją kasę, nie ma potrzeby wysyłania tego dupka do naszego domu. A jak jeszcze raz go zobaczę na mojej ulicy to go, kurwa, zapierdolę! Tego ostatniego już nie powtarzajcie - dodał po chwili przerwy.

- Twoja rodzina - mówca cedził słowa stalowym tonem głosu - ma u nas dług, Urashima-san. I jeśli jeszcze raz zranisz kogoś z nas bądź pewien, że my zranimy ciebie. Tym razem ci odpuścimy, ale nie powtarzaj tych słów więcej. I weź się do pracy jeśli nie chcesz wylądować na ulicy za niespłacenie długu.

- Powtarzam jeszcze raz, jeśli któryś z was postawi stopę w pobliżu mojego domu, jest już trupem. I radzę wam nie lekceważyć tych słów. A dług będzie spłacony na czas, więc przestańcie pieprzyć! - to wszystko denerwowało go coraz bardziej i bardziej. Nie dość, że ci ludzie są za głupi, żeby podjąć uczciwą pracę, to jeszcze nie rozumieją prostych zdań, które wypowiada.

- No i pięknie. To może idź do domu, Urashima-san, co? I spuść trochę pary. I przekaż ojcu, że odsetki rosną więc niech się śpieszy.

Kenji otarł krwawiącą wargę, ostrożnie wyminął stojących przy wyjściu z zaułka goryli i ruszył w stronę domu. Wszystko poszło nie tak jak chciał. Najpierw zamierzał spotkać się z ich szefem, wyjaśnić całą sytuację, obiecać spłatę długu i zapewnić, że jego czyn nie jest policzkiem wymierzonym w niego, a jedynie prywatnym zatargiem z jego podwładnym. Ale widok tego drania i jego kpiące uwagi wypowiadane tym głupim głosem, spowodowały że nie mógł się powstrzymać. Co więcej spodziewał się, że nie będzie miał z nim większych problemów, że wszystko przebiegnie tak sprawnie, jak wtedy w klubie. Gdyby znów się tak zapędził, byłby z tego powodu bardzo rad. Niestety spieprzył po całości nawet to. Teraz już wiedział, że sam nie da rady.

Gdy przeszedł kilka przecznic, upewnił się, że nikt za nim nie idzie i wyciągnął telefon. Wybrał numer Imadoriego i przyłożył urządzenie do ucha. Głowa wciąż pulsowała bólem, ale wyraźnie słabszym. Skupił się i jak najpewniejszym głosem starał się przedstawić przyjacielowi swoją prośbę.

Ile to już czasu minęło odkąd biegał po osiedlu, zadając się z rówieśnikami najgorszego sortu? Kiedy po raz ostatni prał się w jakiejś alejce z łobuzem z sąsiedztwa? Kiedy po raz ostatni, wraz z innymi, obrzucał sklepową wystawę kamieniami, albo mazał po ścianie farbą w sprayu? Kiedy ostatnio widział swoich starych kumpli: Asou, Yoshidayamę, okularnika Fukuyego, wyższego nawet od niego Hanaia, grubego Nishimoto, łysego Noboru i innych? Ilu z nich będzie chciało w ogóle z nim gadać? Nie wiedział, ale musiał spróbować. Potrzebował ich pomocy.
 
Col Frost jest offline  
Stary 21-11-2018, 10:30   #128
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Kenji ocknął się w nieznanym sobie łóżku i w ogóle w nieznanym sobie otoczeniu.
W powietrzu unosił się zapach charakterystyczny dla szpitali. Pokój wirował Kenjiemu przed oczami. Trzykrotnie zamknął i otworzył powieki i wreszcie pokój przestał kręcić się niczym karuzela.
Jak się tu znalazł?
Niejasno przypominał sobie że wracał do domu po bójce z facetem od lichwiarza. Już wtedy czuł się nie najlepiej. Wyjątkowo mgliście przypominał sobie eksplozję bólu za mostkiem, upadek na kolana i zaniepokojone pytania przechodniów. A potem ciemność.
Po chwili wysiłku przywołał z pamięci odgłos karetki, zaniepokojone głosy ratowników medycznych. Ktoś zrobił mu zastrzyk. Tyle pamiętał.
A teraz jest tutaj.
Rozejrzawszy się zanotował kolejne szczegóły otoczenia. Ściany w miłym zgaszonym kolorze zieleni, stojącą obok jego łóżka szafa na ubrania, cichy pisk z aparatury monitorującej funkcje życiowe i cichy szum głosów ze znajdującego się obok pomieszczenia które mogły być wyłącznie dyżurką pielęgniarską. Chłopak próbował się podnieść do siadu i w trakcie tej czynności z gardła wyrwał mu się jęk bólu.
Szum głosów z dyżurki ustał i w polu widzenia Kenjiego pojawiła się niewysoka pulchna kobieta w pielęgniarskim kitlu.
- Proszę nie wstawać! - zaordynowała stanowczo - jest pan ranny i musi pan odpoczywać. Nasza karetka zabrała pana z ulicy. Na razie jest pan pod naszą opieką. Proszę to jest telefon, może pan zadzwonić do domu. A szczegóły hospitalizacji pozna pan jutro podczas lekarskiego obchodu...

*****

Jonathan dotrzymał słowa danego ojcu i następnego dnia wieczorem był do dyspozycji. Trzeba to przyznać, był dość podekscytowany tą sytuacją. I dość długo zastanawiał się nad wyborem odpowiedniego stroju. Elegancko? A może dyskretnie? Wciął się w to ojciec Jonathana z rozbawieniem mówiąc mu że nie idzie na randkę. Proszę bardzo ciemny dres kurtka i czapka. Już bo samochód czeka.
Na zewnątrz czekała na Jonathana ciemna Honda i dwóch Japończyków, dwóch mężczyzn, nie rzucających się w oczy. Proste stroje, spokojne twarze. Pełna dyskrecja i profesjonalizm.
Krótkie powitanie i ruszyli ciemnymi ulicami Furano.
Nie potrzebowali dużo czasu by dojechać do celu. Dom Małego był pogrążony w ciszy, ale w pokoju chłopaka paliło się światło.
Tak jak się wcześniej umówili z parą agentów, z samochodu wysiadł tylko Jonathan, by spokojnym krokiem ruszyć w kierunku drzwi.
Nie trwało to długo. Patryk już czekał i po serdecznym pożegnaniu z Kazuyoshim, który wcisnął mu w ręce torbę podróżną udał się wraz z Jonathanem do czekającego samochodu.
Cała akcja trwa nie więcej niż 5 minut. I była dużo mniej stresująca niż Garrett młodszy się spodziewał.
W trakcie podróży nie rozmawiali wiele. Obaj mężczyźni byli chyba z natury milczący, a Patryk zadał tylko kilka krótkich pytań i otrzymawszy satysfakcjonującą odpowiedź nie drążył dłużej.
Podstawowe pytanie - " Dokąd jedziemy?" - obaj mężczyźni zbyli krótką odpowiedzią.
"W bezpieczne miejsce" i tyle.
Samochód zajechał do posiadłości rodziny Jonathana. Tam Garrett młodszy pożegnał się z towarzyszami i raz jeszcze uścisnął dłoń Patryka.
Zapamiętał jeszcze spokojne ufne spojrzenie chłopca.
W salonie czekał na niego ojciec, rozmawiali krótko. Jonathan przekazał wszystkie niezbędne informacje i czując pewien niedosyt ( ostatecznie akcja skończyła się bardzo szybko i bardzo łatwo) Skierował się do swojego pokoju by odpocząć.
Co teraz będzie z Patrykiem?
Co będzie z pozostałymi dzieciakami z ze stacji meteorologicznej?
Czas pokaże.

*****

Następnego ranka Kenji obudził się W szpitalnym łóżku. Tak, zgadza się To nie był koszmar.
W trakcie porannego obchodu odwiedził chłopaka lekarz, doktor Naga. Sympatyczny konkretny mężczyzna o posiwiałych włosach. Wypytał dokładnie młodego Urashimę o samopoczucie po czym poinformował go że z powodu obrażeń wewnętrznych zatrzymają go w szpitalu do końca tygodnia. Najprawdopodobniej w piątek zostanie wypisany kurować się w domu.
Kolejne dni pewnie byłyby monotonne i nudne ale nie pozwoli na to rodzina i przyjaciele Kenjiego. Na szczęście nikt nie popadł w przesadę, a matka rekonwalescenta po pierwszym krótkim wybuchu paniki, dowiedziawszy się że jej synowi nie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, uspokoiła się. Co nie zmieniło faktu że Kenji musiał dokładnie im wszystko opowiedzieć. Łącznie z bójką przed biurem lichwiarza. Tak, matka Kenjiego powinna pracować w policji. Natychmiast wzrosłaby im wykrywalność przestępstw popełnianych w afekcie.
Koishi z chłopakami z zespołu przychodziła codziennie po szkole. Przynosiła pomarańcze, a raz najnowszy numer National Geographic. Nie trzeba mówić, że Kenji czekał na te odwiedziny.
Chłopaki też wydzwaniali. Z nimi jednak było prościej. W zasadzie, bo Akira zdawał się całkiem nieźle kojarzyć fakty oraz orientować się w sytuacji. Kto wie, może wasz defensywny pomocnik rozmawiał już na ten temat z najbardziej zainteresowanymi.
Ostatecznie jednak, zgodnie z lekarską obietnicą, Kenji został w piątek wypisany z zaleceniem żeby przez kilka najbliższych dni odpoczywać i nie przemęczać się.
Ale do meczu z Nagoyą zostały niespełna dwa dni więc walić to!
Będzie dobrze.

*****

-...I oto koniec pierwszej części meczu między Furano Hokkaido, a gośćmi z Nagoyi Grampus! Drużyna gospodarzy zdaje się płynąć na skrzydłach dopingu swych wiernych kibiców. Około czterech tysięcy miłośników futbolu zebrało się na Furano Municipal Stadium by podziwiać oba zespoły!
- Przypomnijmy, że wynik wynosi jeden do zera dla gospodarzy po strzale z wolnego Soroyamy. To już trzeci gol tego chłopaka w rozgrywkach ze stałego fragmentu gry. Może jeszcze nie David Beckham, ale całkiem, całkiem.
- Dokładnie, trener Krzeszevsky ma prawo być dumny ze swych zawodników. Ale trener Mirumoto z Nagoyi, choć z pewnością nie będzie szczędził porad i uwag, może być umiarkowanie zadowolony z postawy swych graczy. Mimo bezbramkowego konta piłkarze z Nagoyi kilkakrotnie pokazali pazur!
- Obejrzyjmy więc raz jeszcze najciekawsze sytuacje w pierwszej połowie. Zaznaczmy tu, że mecz rozpoczął się od huraganowych ataków Furano. Wszystkie okazje Dzięciołów rozegrały się w pierwszych dwudziestu minutach połowy.
- Pierwsza okazja w piątej minucie, po interwencji stopera Nagoyi, rzut rożny wykonuje Nitta. Perfekcyjne podanie i do piłki doskakuje Akira. Strzał, ale broni bramkarz i piłkę daleko ekspediuje Daishi!
- Akira znów pokazał, że żaden z niego snajper. Ale zadania defensywne jak zwykle wykonywał znakomicie. Mimo to, na jego miejscu, nie zbliżałbym się do bramki rywali. Szkoda sił!
- Siódma minuta, szybka wymiana piłek między Nitttą i Hiramatsu i skrzydłowy Furano centruje w pole karne. Trochę za głęboko, piłkę czysto przechwytuje bramkarz gości!
- Jedenasta minuta, stoper Akanawa fauluje szarżującego Forfanga. Chwila narady między napastnikami Furano. Do piłki podchodzi Soroyama!
- Staranne złożenie do strzału, rozbieg i...kopnięcie z potężną rotacją i niemała siłą. Bramkarz miał już piłkę na rękach, ale ta wyślizgnęła mu się jak obdarzona własnym życiem i wpadła do bramki.
- Ajibana pokazuje kolegom rany na dłoniach. Wygląda na to, że strzały Soroyamy mogą być niebezpieczne dla zdrowia bramkarzy! Ajibanę kilka minut później zmienia Tokutomi Endo, rezerwowy golkiper.
- Wróćmy do okazji bramkowych. W szesnastej minucie kolejna centra z prawego, tym razem Sasaki, ale bramkarz wyszedł na boisko dobrze rozgrzany i przechwytuje piłkę.
- I wreszcie dziewiętnasta minuta pod bramką Grampus! Sasaki dokładnym prostopadłym podaniem rozpoczyna kontrę Forfang mija jednego, drugiego gracza, już jest sam na sam z bramkarzem, ale Endo pokazuje, że będzie walczył o miejsce w składzie! W ostatnie chwili, znakomicie, wygarnia piłkę spod nóg Norwega i zagrożenie zażegnane!
- Spójrzmy jeszcze na te dwie okazje, które wypracowali sobie młodzieńcy z Nagoyi! Czwarta minuta, szybka kontra, piłka do Daishiego, ten szybkim podaniem uruchamia Nobuyokiego Anzai, prawoskrzydłowy mija Urashimę i ostro strzela po ziemi, ale Garrett spokojnie łapie futbolówkę!
- I wreszcie piętnasta minuta! Arato uruchamia podaniem Daishiego, ten myli zwodem Urashimę i strzela groźnie na bramkę strzeżoną przez Garretta, ale Amerykanin znakomicie paruje piłkę na słupek!
- Zwróćmy uwagę, że kapitan Furano, Urashima, nie gra dziś tak pewnie jak zwykle. Coś jest nie tak. Czyżby kontuzja...?

*****

- ...Zrobicie do dla mnie, Asou?
- Kenji, stary kumplu, dla ciebie wszystko. Spoko, popilnujemy twoich staruszków. A jak dojdziesz do siebie poszukamy tego gnoja co cie załatwił i razem damy mu szkołę! Śpij spokojnie...

*****

-...Podsumujmy pierwszą połowę. Przewaga Furano, choć obecna, nie jest tak widoczna jak w ostatnim meczu z Urawą, który skończył się rozstrzelaniem rywali. Gra jest w miarę wyrównana, przewaga w posiadaniu piłki wynosi zaledwie trzy procent na korzyść graczy z Hokkaido.
- Jestem jednak pewny, że Furano będzie jeszcze, w drugiej połowie, cisnąć rywali. Gracze Dzięciołów nie pokazali wszystkich swych atutów. Zwłaszcza w presingu, który to przecież jest ich najmocniejszą stroną, mają rezerwy. A presing pod polem karnym Nagoyi może skończyć się kolejnymi sytuacjami bramkowymi.
- Jedynym poważnym problemem zdaje się być postawa Urashimy. Kapitan i libero Furano, który nigdy jakoś szczególnie nie imponował szybkością, dziś ruszą się po prostu zbyt wolno. Póki co dobrze asekuruje go Murphy, ale to może nie wystarczyć!
- Problemem jest to, że dziś na ławce Furano jest tylko jeden obrońca, piętnastoletni Nonaburo...
- Gracz zdolny, acz bez doświadczenia. Może jednak trener nie będzie miał innego wyjścia...

*****

Gdy schodziliście z boiska na przerwę Roy zbliżył się do kapitana.
- Krwawisz z nosa - zauważył - Co jest, bracie? Przecież nikt cię mocno nie walnął. Może jednak powinieneś odpocząć...

*****

- To na razie tyle, proszę państwa! Tym, którzy dopiero teraz włączyli swe odbiorniki przypominamy, że jest jeden do zera dla Furano Hokkaido w meczu z Nagoyą Grampus! Za kilka minut zapraszamy na drugą część meczu. A teraz reklamy...

*****

W szatni Furano chłopakom usta się nie zamykały. Każdy miał genialny plan na drugą połowę.
A- chan miała masę pracy z masażem obolałych mięśni.
Krzeszewski posłuchał, popatrzył i bez dalszego certolenia się wyłożył cały plan.
Chłopaki słuchali.
Czas zacząć zabawę.
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 21-11-2018 o 10:38.
Jaśmin jest offline  
Stary 26-11-2018, 12:20   #129
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Pobyt w szpitalu nie należał do najprzyjemniejszych, ale miał swoje dobre strony. Na przykład matka nie suszyła mu zbyt długo głowy, choć pewnie jeszcze wszystko przed nim. Kenji już planował jak w ciągu najbliższych dni unikać rodzicielki, co przy jej godzinach pracy nie było znowu takie trudne. Prawdziwą radość przynosiły chłopakowi odwiedziny Koishi, nawet pomimo tego, że nie mógł liczyć na spędzenie z nią tych chwil sam na sam, gdyż zawsze towarzyszyli jej Imadori i Hanai. Telefony od kolegów z drużyny też nie były czymś nieprzyjemnym. To czego domyślał się Akira nie spędzało Urashimie snu z powiek. W końcu niczego przed nim nie ukrywał, po prostu był oszczędny w słowach, gdy prosił go o pomoc.

Ponieważ chłopaki z Asou na czele obiecali pomoc, największym strapieniem Kenjiego stał się najbliższy mecz. Czy będzie mógł zagrać? Na szczęście trener dał mu zdecydować pytając tylko "Dasz radę?". Odpowiedź chłopaka mogła być tylko jedna i w ten sposób wyszedł na boisko w pierwszej jedenastce.

Niestety samo spotkanie okazało się dla niego bardzo wyczerpujące, być może nawet ponad jego siły, choć Kenji starał się nie dać niczego po sobie znać. Trudno jednak było to ukryć, gdy musiał wspinać się na wyżyny swoich umiejętności żeby powstrzymać ataki rywala. A wyżyny te były dzisiaj poza jego zasięgiem. Mimo to dograł połowę do końca.

Gdy schodzili do szatni zagaił go Roy:

- Krwawisz z nosa. Co jest, bracie? Przecież nikt cię mocno nie walnął. Może jednak powinieneś odpocząć...

- Dobrze jest - kapitan Furano wzruszył ramionami, siląc się na lekceważący ton. - Dam radę, spoko.

Ambicja nie pozwoliła mu się przyznać do słabości. Był ponadto świadom sytuacji na ławce rezerwowych i wierzył, że nawet pomimo złego stanu i tak jest w stanie więcej zdziałać niż Nonaburo. Zresztą nie mógł prosić o zmianę zaledwie po 40 minutach, skoro sam zapewnił trenera, że podoła. Ta zmiana może być potem potrzebna w ofensywie.

Jednakże w szatni nie potrafił się zdobyć na to, by spojrzeć w oczy trenerowi i kolegom. Wbiwszy wzrok w podłogę siedział i z napięciem oczekiwał na to aż kołcz, przy uwagach dotyczących gry, wymieni jego nazwisko. Czy sam nie zdecyduje się posadzić Urashimy na ławce?

Nic takiego jednak się nie stało.
 
Col Frost jest offline  
Stary 26-11-2018, 12:47   #130
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Nadszedł kolejny mecz tym razem gospodarze spotkania mierzyli się z gośćmi z Nagoi. Wyszli na boisko wymienili proporczyki i mogli zacząć grę.
Już w piątej minucie mieli dogodną okazję do strzelenia pierwszej bramki w meczu, ale po dośrodkowaniu Nitty i strzale Akiry, który i tak wybronił bramkarz ekipy gości.
Było blisko - pomyślał Norweg biegnąc na swoją połowę boiska. Niespełna dwie minuty później kolejna para zawodników gospodarzy wkroczyła w pole karne Nagoi, ale bramkarz widać było, że będzie dziś ciężki do przejścia.
W jedenastej minucie spotkania Bjoereng otrzymał prostopadłe podanie od jednego z obrońców i ruszył pędem w kierunku bramki gości, ale został podcięty przez Akanawę.
-Co jest sędzia!? - krzyknął Norweg, ale chwilę później się uspokoił, bo na początku nie usłyszał gwizdka przy tym aplauzie publiczności. Chciał sam wymierzyć sprawiedliwość i wykonać ten rzut wolny, ale podszedł do niego Soroyama coś powiedział niezrozumiale i Norweg odszedł zostawiając go z piłką sam na sam. Ten precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gości robiąc mu lekką krzywdę, ale szybko został zmieniony.
Szykuje się kolejne szybkie i łatwe zwycięstwo - pomyślał norweg, gdyż dopiero była jedenasta minuta gry.
Natomiast w dziewiętnastej minucie gry to Forfang doszedł do głosu. Minął jednego, drugiego zawodnika i niestety nie wbił bramki, bo w ostatniej chwili, gdy Norweg miał oddać strzał, gdy Endo wślizgiem wygarnął mu piłkę spod nóg.
Niewykorzystane sytuację mogą się zemścić w drugiej odsłonie spotkania.
Schodził na przerwę z dużą dozą ekscytacji, że prowadzą jeden do zera, ale i też lekkiej goryczy, bo sam nie mógł strzelić bramki, ale w drugiej odsłonie będzie lepiej operował wzrokiem na pole gry.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172