Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2018, 10:14   #382
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ncihBcs5ELM[/MEDIA]
Ostatnia godzina przypominała czysty koszmar. Ciągła walka, niepewność i strach ścinający krew w żyłach. Dadzą radę odeprzeć wroga, czy zginą zalani falą potworów wdzierających się do budynku terminala z częstotliwością i sumiennością impulsów elektrycznych obracających wieżyczkami systemu ochrony lotniska. Potyczka trwała, amunicja sie kończyła, sprzęt ulegał awarii. Niestety wrogowie zdawali się nie mieć na tyle przyzwoitości, aby dać odetchnąć ludziom. Różnorakie pokraczne kształty wlewały się przez wyrwę w murze razem z mrozem, parę pięter poniżej zajmowanego przez Vinogradovą miejsca. Widziała to, kątem oka na kamerze, ale była zbyt zajęta aby roztrząsać ten problem w pełni. Słyszała go tylko: warkot broni maszynowej, echa dalszych wystrzałów z wieżyczek. Bliżej były też wybuchy, ludzkie krzyki i syczenie, a także upiorny dźwięk wydawany przez Obrożę, gdy któryś z posadzonych na Yellow 14 Parchów oddawał życie, kończąc karę w błocie krwi i cierpieniu. Nie było czasu sprawdzać w HUD co te parę minut kto tym razem zginął, w “Gnieździe” sytuacja też nie należała do wesołych. Rosjance pozostawało mieć nadzieję, że para Blacków ciągle żyje, tak samo jak Max… o Johanie i kapitanie Hasselu wolała nie myśleć.
Nie w perspektywie nagonki MP, burzy i tego co mogło się stać jeśli kapitan o sępich rysach dorwie dowódcę antyterrorystów. Albo Johana…

- Przepraszam… zamyśliłam się - odpowiedziała Delgado wzdrygając się gdzieś pod sam koniec walki. Rzeczywiście o czymś rozmawiał z sierżant Johnson, a ona… zapatrzyła się w wyświetlane na holoekranie dane. Urządzenia pomiarowe na zewnątrz informowały o poprawie pogody… dobry żart. Czterdzieści stopni na minusie, porywisty wiatr, do tego kiepska widoczność, xenos.

- Tak… tak oczywiście. - potrząsnęła głową, po chwili odgarnęła długie czarne włosy na plecy aby nie przeszkadzały. Posłała też MP blady, ale jednak szczery uśmiech - Zrobimy co w naszej mocy. Proszę na siebie uważać. Pani też… niech na siebie uważa - kiwnęła głową wpierw oficerowi żandarmerii, potem blondynce z ckmem, aby wstać z fotela i dygnąć krótko przed obojgiem - A teraz państwo wybaczą… znajdę pozostałą trójkę z Grey 700. Mam też pytanie. Środek transportu - zatrzymała się zanim dokończyła obrót kierujący ją do drzwi - Czym mamy jechać? Wóz? Ten czerwony? Przydałby się jeżeli mamy przewieźć średnio przytomnych już ludzi.

- Ta furgonetka jaką tu się wbili. Jest pokancerowana ale pojedzie. No i jest na miejscu. -
sierżant odpowiedziała od razu. Oficer potwierdził i życzył jej jeszcze powodzenia. Gdy odchodziła ze swojego stanowiska dojrzała przyjazne spojrzenie kaprala łączności który uniósł kciuk do góry w geście powodzenia. Sierżant odprowadziła ją do drzwi i poklepała ją po przyjacielsku po ramieniu.
- Nie daj się zabić dziewczyno. Jeśli byś miała jakieś kłopoty z nimi daj znać. Możemy zdalnie przywołać ich do porządku. Ale jak dasz znać bo w tym chaosie łatwo przegapić coś co nie jest wyraźnym zgłoszeniem. - sierżant chyba obawiała się, że Maya może mieć jakieś kłopoty interpersonalne z nową ekipą więc też na swój sposób życzyła jej powodzenia.

Informatyczka w Obroży zostawiła za sobą zamykane drzwi HQ, minęła drzwi toalet i zaczęła schodzić po schodach. Wieża była niepokojąca pusta i bezludna, gdzieś tuż za ścianą trzeszczał wicher jakby non stop próbował obalić ten wysoki budynek a wewnątrz ścian słyszała tylko własny oddech i odgłos kroków zbiegających po schodach. Setki szmerów i pogłosów wydawały się brzmieć niepokojąco. Ale jednak tym razem nic się nie stało i cało dotarła do poziomu parteru.

Za drzwiami do wieży kontrolnej terminala było jednak gorzej. Ledwo otworzyła wzmacniane drzwi gdy uderzyła w nią lodowa mgła. Wewnątrz budynku może wicher nie hulał tak jak na zewnątrz ale po utracie hermetyczności efekty krioburzy były wyraźnie widoczne. Tak samo jak pobojowisko powstałe podczas odpierania ataku xenos. Ludzie nadal albo wznosili jakieś improwizowane barykady przy wybitych dziurach, próbowali zalepić mniejsze dziury czym się da, palili truchła xenos albo znosili je na ten płonący stos i ogólnie wydawało się to na jeszcze dość gorączkowy etap pośredni. Między zakończonym jednym atakiem a tym który może nadejść w każdej chwili.

Vinogradowa namierzyła też trójkę swoich współpracowników. Trójka ludzi skoncentrowana wokół rzeczywiście dość pogruchotanej furgonetki. Pojazd wyglądał jakby zaliczył czołówkę z czymś na przykład z drzwiami terminala a do tego miał powybijane okna, dziury po przestrzelinach i szramy albo wgnieceniach po szponach potworów czy innych pomniejszych zderzeń. Przy nim uwijał się jakiś facet. Co prawda przez maskę i nie wyraźnie widać było jego twarz ale tu pomagał niezawodny HUD. Warren Steijger, 48 lat, spec od napraw i pułapek. Chyba właśnie korzystał z tej pierwszej specjalizacji aby załatać pokancerowany pojazd. Towarzyszyły mu dwie kobiety o krótkich, blond włosach, z połowę młodsze od niego. Bliźniaczki Milena i Tuva Ivanec. Milena była pilotem i specem od broni ciężkiej a Tuva saperem i kierowcą. Widząc zbliżającą się Brown 0 przerwali na chwilę swoje zajęcia ciekawi po co przyszła albo co zrobi i powie. Schodząc po schodach wieży Maya dostała jeszcze krótkie potwierdzenie od sierżant, że poinformowała tą trójkę o wspólnym zadaniu jakie mieli z nią przeprowadzić.

Nowe twarze, nowe imiona i kolejne kręgi metalu na szyjach. Co gorsza zarówno trio przed Rosjanką, jak i ci którym mieli pomóc, wciąż nie odhaczyli swoich Greypointów przez co za niecały kwadrans mieli dołączyć do korowodu portretów przeciętym mrożącym krew w żyłach napisem KIA… przynajmniej w HUD. W ich rzeczywistości prozaicznie stracą głowy. Nie wolno było do tego dopuścić. Widząc że ostatni z Grey 500 gapią się wprost na nią, Vinogradova poczuła się speszona. Na szczęście miała maskę, więc niepewności na jej twarzy nie szło dostrzec. Jaka szkoda, że nie było tu Zoe…

- Dzień dobry państwu - dygnęła lekko, stając przed nimi w odległości dwóch metrów i próbowała się uśmiechnąć głosem mimo strachu oraz niepewności - Nazywam się Maya Vinogradova ,kody wywoławczy Brown 0. Mimo dość… niesprzyjających okoliczności, cieszę sie mogąc państwa poznać. Proszę mi mówić po imieniu, informacje na temat moich specjalizacji znajdują się w HUD. Niestety od strony bojowej nie przydam się na wiele o czym wolę uprzedzić zawczasu - zrobiła krótką przerwę, wzdychając boleśnie i przełykając ślinę - Proszę się nie obawiać, nie będę stanowić ciężaru. Porucznik Delgado nakazał nam jechać do pozostałych przy życiu Grey 700 i udzielić im wsparcia. Dodatkowo ta wieżyczka… jej sterowanie biorę na siebie, ale resetowanie systemu chwilę potrwa. Niemniej… myślę, że zaraz później damy radę odwiedzić Greypoint państwa, a później tych z siódmej setki.

Trójka z 700-ki nie skomentowała słów Brown 0. Przynajmniej nie od razu. Bliźniaczki popatrzyły na siebie, po chwili wymieniły też spojrzenia z mechanikiem pokładowym i w końcu się odezwały.
- Jakie “proszę państwa”? Nie wygłupiaj się siostro. - odezwała się w końcu chyba Milena. Siostra pokiwała głową.

- Dobra to bierzesz na siebie tą wieżyczkę? Świetnie, która to na mapie? Muszę wiedzieć gdzie podjechać. Jak ten złom dziadku? Pojedzie? - Tuva machnęła ręką na te powitania i zajęła się bardziej przyziemnymi problemami. Zadanie jakie im przydzielono w terminalu nie było “obrożowe” więc tym razem Obroża nie wyświetlała żadnych tras, celów ani innych wytycznych. A misja była przygotowywana tak gorączkowo i w pośpiechu, że widocznie jeszcze nikt z HQ nie zdążył odznaczyć czego trzeba na HUDach. Mapki w HUD pokazywały tylko Checkpointy i lokalizację tych z 500-ki. Przy okazji sytuacja zmieniła się i przy północno - zachodnim rogu lotniska, przy Checkpoint 301, wylądowała maszyna oznaczone kodem “Eagle 1”. I wedle wyświetlanych sygnatur miała w sobie kilkanaście sygnatur skazańców z resztek kilku grup w tym Blacków i Grey 200, 300 i 800. W pełnych stanach mogliby wypełnić po brzegi dwa takie latadełka a może i połowę trzeciego. Obecnie mieścili się w jednym. Wydawało się, że są bliscy odhaczenia 301-ki. Ale przez ściany, płytę lotniska i zamieć śnieżną nie było szans ich dostrzec własnymi zmysłami więc trzeba było polegać tylko na elektronice.

- Pojedzie. - odparł lakonicznie Warren odwracając się by coś jeszcze spróbować poprawić i naprawić.

- To chyba jesteś najbardziej hop do przodu w tym wszystkim. To jak ze strzelaniem u ciebie słabo to będziesz gadać z tymi z 500-ki. - powiedziała jedna z bliźniaczek taksując spojrzeniem sylwetkę Brown 0. Rzeczywiście pod względem uzbrojenia i bojowego sprzętu reprezentującego się sporo poniżej średniej.

- Nie… nie wygłupiam. Po prostu… nie chcę nikogo obrazić. Sytuacja jest wystarczająco nerwowa, zresztą tutaj i tak dużo osób na siebie warczy niepotrzebnie. Dobrze czasem… usłyszeć coś miłego - Informatyczka otworzyła HYD i szybko zaznaczyła odpowiednie stanowisko platformy bojowej, uśmiechając się nerwowo. Kiepsko szło jej w terenie, jako desant w ogóle się nie sprawdzała. Pocieszająca była obecność znanych twarzy w okolicy, chociażby na jednym obiekcie. Wyglądali na zajętych, więc Maya darowała sobie zawracanie im głowy, zamiast tego włączając komunikator i ustanawiając połączenie z ludźmi z piątej setki. Im też wysłała namiary wieżyczki.

- Tak… oczywiście. Zrobię co w mojej mocy - odpowiedziała kiwając potakująco głową przy kwestiach technicznych oraz gadkach z pozostałymi parchami. Nagle westchnęła ciężko, poprawiając maskę - Postaram się, obiecuję… a-ale w gadaniu też… nie jestem najlepsza - wzruszyła ramionami, poprawiając pancerz i zerkając nerwowo na HUD. Dopiero wtedy sie rozpogodziła - Na szczęście w razie kłopotów możemy liczyć na pomoc… no ale nie zakładajmy od razu najgorszego - zasiała trochę optymizmu, by otworzyć połączenie z Grey 500.
- Dzień dobry… - zaczęła gadać, patrząc jakoś pod nogi - Wybaczcie, że dopiero teraz się kontaktujemy i… mam na imię Maya, kod wywoławczy Brown 0. Zaraz po was podjedziemy, jeśli to nie problem proszę się kierować na wyznaczony punkt w HUD. Na tę wieżyczkę.

- Dobra, widzę. -
wydyszał ciężko głos. Obroża zidentyfikowała go jako starszego już faceta, specjalistę od ckm, Ronalda Horn z kodem wywoławczym Grey 56. - Postaramy się ale pośpieszcie się. - wysapał zmęczonymi, krótkimi zdaniami. HUD wyświetlał ich postępy w marszu ku lotnisku. Smagani tym lodowatą zamiecią poruszali się w iście żółwim tempie. W tym czasie “jej” trójka chyba powiedziała co miała do powiedzenia bo wrócili kończyć szykować furgonetkę do wyjazdu. Dziewczyny próbowały załatać ile się da dziur w szybach i karoserii czym się tylko dało a Warren grzebał coś albo w kokpicie albo w silniku czasem błyskając światłem swojego multitoola.

- Zrobimy co w naszej mocy, obiecuję - Informatyczka wydusiła, czując lodowaty dreszcz na plecach. Ona spędziła ostatnie kwadranse w miarę ciepłej sali terminala wyposażonej w SPŻ, oni przedzierali się przez lodowe piekło walcząc o każdy oddech i przebyty metr terenu. Szło wolno, za wolno… o wiele za wolno jeżeli nikt miał nie zginąć. Palce kobiety raz jeszcze zatańczyły na holoklawiaturze, zmieniając kanał i łącząc się z ludźmi siedzącymi w Eagle 1.

- Hej… wybaczcie proszę że przeszkadzam… niemniej cieszę się, że wreszcie dotarliście na lotnisko. Przykro mi z powodu… tych którym się nie udało, ale… dobrze że tu jesteście - odezwała się, zacinając co parę słów, w międzyczasie zaczęła też dreptać nerwowo dookoła furgonetki - Wiem, że obiecałam… przygotować dla was kawę, tylko… mamy tu kocioł i nie było kiedy. Przepraszam - westchnęła krótko i zaraz przeszła do konkretów - Jestem Maya… V-Vinogradova. Brown 0. Mon… monitorowałam wasze lądowanie i… - znowu się zacięła, potrząsając głową - Mam ogromną prośbę. Jesteśmy w trakcie stawiania na nogi furgonetki, ale jeszcze trochę to potrwa. Potem musimy… jechać pod wieżyczkę na południowym zachodzie, a… zmierzają w naszym kierunku ludzie z Grey 500. Są wycieńczeni, przemarznięci i… próbują się tu dostać na piechotę. Możemy nie zdążyć im pomóc. Wy macie pionolot, to tylko chwila drogą powietrzną. Moglibyście po nich podlecieć? Nie zostało nas wielu, a strata kolejnych ludzi… to przecież… - wzięła głęboki wdech, a potem wypuściła powietrze, dokańczając cicho - Nikt nie zasłużył na taki koniec, jakoś się odwdzięczę, obiecuję. Tylko… pomóżcie im, proszę.

Eter zatrzeszczał, chwilę syczał i skrzeczał, aż wreszcie w pozornym chaosie dźwięków pojawił się syntetyczny głos lektora Obroży.
- Młoda. Ok? Uważaj na siebie. Skończymy tu. Ogarniemy tam. Nie daj się zabić - kilka krótkich zdań i znów cisza.

- Dobra, lepiej już chyba nie będzie bez brania tego złomu na warsztat. - powiedział Grey 71 zatrzaskując i tak nie domykającą się maskę silnika. Widać nie było jakby chciał ale w takim czasie i perspektywach jakie mieli do dyspozycji więcej się zrobić nie dało.

- Hej, siostra, dawaj tutaj, zbieramy się do tej wieżyczki. - zawołała do Brown któraś z bliźniaczek i jedna zajęła miejsce w szoferce za kierownicą, Warren z drugą zaczęli pakować się do tyłu na pakę ładowni.

- Tak, już! Wybaczcie! - Informatyczka spaliła buraka i bardzo szybko wróciła do rzeczywistości, dobiegając do furgonetki. Wystarczyło że militarnie nie da rady wspomóc pozostałych, nie musieli na nią jeszcze czekać niepotrzebnie.

Dobiegła do sfatygowanego pojazdu, zatrzasnęła drzwi. Widząc, że miejsce pasażera jest wolne Grey 71 przedostał się do przodu. Za kierownicą usiadł zawodowy kierowca czyli Tuga. Jej siostra usiadła przy zdezelowanym oknie bocznych drzwi by w razie potrzeby móc siać z ciężkiej broni. Potem furgonetka ruszyła z werwą zatrzymując się zaraz aby pozostali zdążyli zrobić jej przejście. A potem już pędzili przez zamieć. Próbowali bo nic nie było widać. Tuva prowadziła z goglami noktowizyjnymi na oczach więc jakoś dało się jechać ale pewnie na nic nie wpadli, na żadną ścianę, budynek czy inną przeszkodę dlatego, że lotnisko w sporej części to była pusta i płaska przestrzeń. Chociaż i tak czasem podskakiwali na czymś aż wszystkimi trzęsło i rzucało na tych wybojach.

- Dojeżdżamy do tej wieżyczki! Szykujcie się! - krzyknęła Tuva i wedle HUD miała rację. Na razie poza krioburzą nie natrafili na żadne inne przeszkody chociaż wiało jakby mogło tą lichą furgonetkę zdmuchnąć z szosy w każdej chwili. I za parę chwil maszyna zahamowała przed charakterystyczną bryłą wieżyczki.

- Będę musiała ją ręcznie zresetować, potem przez kilkadziesiąt sekund będzie się podnosić, ale gdy to zrobi zyskamy solidne wsparcie ogniowe. - Informatyczka zawczasu obudziła panel hakerski, aby nie marnować cennego czasu - Dam radę ja kontrolować zdalnie... ale to zaraz. Teraz, jeśli to nie problem... mogę prosić o asystę? - skończyła ze sztywnym uśmiechem, na szczęście średnio widocznym pod maską tlenową.
 
Driada jest offline