Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2018, 14:23   #54
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Gdy w głębi groty pojawiła się Kim, Lyssa klęczała już, poprawiając śpiwór na karimatach i kocach, w ich wspólnym legowisku. Zwrócona do niej tyłem, z lekką chyba irytacją walczyła z rąbkiem materiału, który nie chciał tak się ułożyć, jak ona sobie tego życzyła. Patrząc na nią można by uznać że była już nieco zmęczona i chociaż jej biodra cudnie prezentowały się w skórzanych spodniach, niechybnie zaraz z radością się ich pozbędzie. Pod ścianą stał już łuk, kołczan i jej buciki, a gdy tak zerknąć na nie, Kim nie mogłaby uwierzyć że te drobne stópki są w stanie sadzić bezlitosne kopniaki.

- Wszystko ok? - Usłyszała za sobą lekarkę, która właśnie przycupnęła blisko, posyłając jej krótki, choć sympatyczny uśmiech. Kimberlee zawinęła kosmyk włosów za ucho, przypatrując się twarzy Azjatki.
- Wyglądasz na zmęczoną - Dodała.

Na te słowa Lyssa odwróciła się, siadając na posłaniu i zerkając chyba zaskoczona jej obecnością. Zatrzepotała rzęsami, nabierając powietrza w płuca i odpowiedziała skromnym uśmiechem.
- Trochę dużo się działo… A Ty nie chcesz się tam rozerwać z resztą? Szybko wróciłaś. Myślałam… w sumie nie ważne.
Szybkim ruchem Azjatka zrzuciła swoją skórzaną kurtkę, zostając w czarnym topie i czekając na odpowiedź dziewczyny.

- Głupio gadają, to co tam będę siedziała... - Kim wzruszyła ramionami, po czym napiła się kawy z kubka, spojrzała na Lyssę, na kubek, po czym wyciągnęła go w kierunku Japonki – Chcesz?

- Mam swoją jeszcze. - urwała na moment. - Jesteśmy głupie. Mamy iść spać a popijamy kawkę…

Bez jakiś oporów ściągnęła i ten top, zostając u góry w samym staniku, najwyraźniej niespecjalnie zakłopotana obecnością Kimberlee.
- A jak Ty się czujesz? Ja trochę martwię się… czy ta wesoła ferajna jest w stanie nas obronić, ale nie martw się. Dam z siebie wszystko by nic Ci się nie stało. - Powiedziała miękko, z troszkę sennym wzrokiem odgarniając swoje włosy dłonią.

- Sama jesteś głupol - Kim wystawiła na moment do Lyssy język, po czym spojrzała na zegarek na nadgarstku - Jest dopiero… osiemnasta. Tak na Ciebie działa kawa? Bo raczej... - Lekarka wgramoliła się na posłanie obok Azjatki, siadając blisko niej z wyprostowanymi nogami - ...wyglądasz na kogoś, kto tu zaraz padnie, więc z tą kawą to ten... - Wzruszyła ramionami - A może chcesz coś przekąsić? W tych racjach są jakieś orzeszki i ciastka, znalazłam tam coś zdatnego do jedzenia - Kim uśmiechnęła się, rozwiązując i ściągając buty. Na pytanie o własne samopoczucie nie odpowiedziała.


- Wolałabym wziąć prysznic, ale to niestety odpada. Co do spania zaś to nie wiemy czy i jak długo będzie tu bezpiecznie więc chyba lepiej skorzystać ile się da? - Powiedziała z cichym chichotem i naciągnęła spodnie tak by łatwiej było jej rozpiąć suwak, ściągając je z wyraźną ulgą. Jednak cały dzień, troszkę był męczący i wyraźna lekkość i swoboda którą odczuła sprawiła że uśmiechnęła się sama do siebie delikatnie. Azjatka miała bardzo zgrabne, długie nogi, a ciało miękko złożyło się, gdy podkuliła się nieco, pozbawiając wszystkiego poza bielizną. Zanim Kim przypadkiem zobaczy, chciała nakryć się śpiworem, ukrywając swoje dość dziecinne figi w kocie pyszczki.

- Jeśli nam się jaskinia na głowy nie zawali, to chyba nam nic nie grozi - Odpowiedziała Kim i… parsknęła. Raz, cichutko, króciutko. Oczywiście, że chodziło o majtki Lyssy.
- Można… można podgrzać chyba jakoś wodę, żeby przynajmniej się nieco umyć jakimś ręcznikiem? - Lekarka położyła się na plecach, zakładając ręce pod głowę - Może jutro znajdziemy gdzieś na wyspie jakieś miejsce, gdzie będzie się można wykąpać? - Chyba się rozmarzyła.

- Z czego się śmiejesz? - Zapytała Kiku z nutką między pretensją, a ciekawością.. jakby zawstydzona domyślała się, że właśnie z tego co miała na sobie. Mimo wszystko udawała że nie ma pojęcia, licząc na to że tylko jej się wydawało. Uniosła się nieco na moment, a chwilę później jej drobna dłoń, wyrzuciła stanik spod przykrycia, umieszczając na górce swoich ubrań.

Blondyneczka przekręciła się na bok, po czym podparła swoją głowę ręką. Tak leżąc, spojrzała na Kiku, w jej twarz, wyraźnie nadal nieco rozbawiona.
- Jaaa? - Spytała wielce niewinnym tonem - Przecież z niczego się nie śmieję... - Tym razem to Kim zatrzepotała rzęskami - A tak mi jakoś wesoło… może to ze strachu? Ze stresu? - Wzruszyła ramionkiem - Ludzie dziwnie reagują w różnych sytuacjach.

- Widziałaś.. - Wyszeptała pod nosem Azjatka i leżąc na plecach nieco odchyliła głowę w tył, unikając jej spojrzenia. Patrząc w sufit, lekko się zarumieniła bo ta jej reakcja też była dość dziecinna. Postanowiła więc skonfrontować swój wstyd i lekko wychyliła twarz w jej stronę, tak by spojrzeć jej w oczy. Uśmiechała się troszkę dodając cicho.
- Nic nie poradzę, uwielbiam je. W sensie, te żywe. - Westchnęła wesoło i cmoknęła, ale w tej ciszy wydawało się to dość głośne. - Zrobiłam sobie nawet taki tatuaż.

- Ja wolę psy… no ale koty też są fajne - Powiedziała Kimberlee, po czym okręciła się na brzuch, spoglądając na Kiku. Zaczęła również nieco jakby wesoło machać nogami - Ja też mam jeden tatuaż - Szepnęła niemal konspiracyjnie.

- Naprawdę? - Zaciekawiła się Kiku i sama położyła na boku, zwrócona do Kim. Wyraźnie brakowało jej poduszki, bo próbowała się jakoś ułożyć, ale nie była zachwycona żadnym rezultatem. Jedyne zaś co udało jej się osiągnąć to odsłonić nieco plecy i ramię, które zaczął owiewać chłód. Oczy Lyssy wydawały się nieco żywsze niż jeszcze przed chwilą, a patrzyły z ciepłą sympatią. - No to na co czekasz, pokaż!

- No ale wiesz… to jest w taaakim miejscu… - Zachichotała Kim, po czym zawstydzona skryła twarz w dłoniach, zerkając po chwili spomiędzy palców na Lyssę.

-Patrz.. - Wyszeptała Kiku, unosząc się do siadu, rozglądając czy przypadkiem nikogo nie ma obok i zasłaniając swoje nagie piersi ręką. Jej ciało było zarysowane jak u instruktorki aerobiku, ale wciąż bardzo kobiece i delikatne. Biust chyba C, był wciąż młody, jędrny i nieskalany, niczym u samej Kim, choć ciężko było powiedzieć przez chwile gdy widziała go bez ręki. Lyssa znów się trochę zarumieniła, bo jej kocie majtki ponownie znalazły się na pierwszym planie. Minimalnie odciągając ich brzeg u góry palcem, odsłoniła ostatni ze swoich tatuaży, znajdujący się nieco powyżej majteczek, bliżej lewego biodra.


Tatuaż był bardzo symboliczny, ale dodawał jej niewinnego uroku.

-Jeszcze mam jeden na łopatce. - Uśmiechnęła się, nie do końca pewna siebie.

Kimberlee cicho się zaśmiała, po zerknięciu na tatuaż Lyssy, po czym rozglądnęła na boki, czy na pewno są same. Widząc zaś niepewną minę Azjatki, wywołaną uśmieszkiem, szybko się odezwała szeptem:
- Faktycznie lubisz koty… - Jeszcze raz się rozglądnęła, po czym z pozycji leżącej uniosła się na kolana i… jedną dłonią uniosła nieco sweter w górę, a drugą sama odchyliła spodnie z majtkami w dół, pokazując swój tatuaż sporo poniżej pępka.



- Zrobiłyśmy sobie w Collegu z kumpelami, każda według ksywki jaką miała - Kim zachichotała, po czym przysłoniła już intymne miejsce, siadając na piętach.
Kiku siadając bliżej i zerkając momentalnie się nieco zaczerwieniła, i zrobiła minę jakby upiła gorzkiej kawy. Tatuaż rzeczywiście był dość intymny, bardziej niż jej kotek, a Lyssa się najzwyczajniej speszyła.
- Oooou..

Długo nie trwało nim sama się roześmiała pod nosem, tak by nie wybuchnąć wesoło na całą jaskinię.
- Truskaweczka? Od czego była ta ksywka? - dziewczyna zapytała kładąc się z powrotem, bo była przecie półnaga i robiło się zimno.

- Bo je uwielbiam, no i ponoć byłam, czy tam jestem taka sweet - Kim zatrzepotała niewinnie rzęsami, po czym zachichotała, ale i poczerwieniała.

- Dalej jesteś, póki nie dźgasz igłą na konie. - Spojrzała sympatycznie Kiku. - Też lubię truskawki. - dodała, chyba myślami błądząc za jakimś deserem, a dopiero po chwili zorientowała się że mogło to głupio zabrzmieć, ale nic już nie dopowiedziała.

- Może tu znajdziemy jakieś smaczne owoce? Niekoniecznie truskawki… - Kimberlee wzruszyła wesoło ramionami.

- Jestem odważna, ale nie zjem nieznanego gatunku owocu robiąc za świnkę doświadczalną. Szansa że się nie zatruję nie jest warta zachodu. Ty byś zjadła?

- Nieznane to raczej nie… ale może znajdziemy coś nam znajomego? - Dziewczyna podrapała się po nosku -Skoro dżungla to...banany i takie tam? - Zachichotała.

- Dżungla kojarzy mi się bardziej z chorobą i wężami...

- Oj tam, oj tam! - Machnęła niedbale dłonią w kierunku Kiku dziewczyna.

- Może chcesz ze mną ćwiczyć rano? Nudno mi będzie samej. Mam na myśli rozgrzewkę i rozciąganie ciala.. nie będę Cię bić! - Zaśmiała się Lyssa.

- Emmm - Kimberlee wydęła na moment usteczka, po czym uśmiechnęła się od ucha do ucha, chyba w końcu uznając pomysł za ciekawy - Jeśli chcesz, jasne!


***

Po pewnym czasie przyszła Sarah, pozdrawiając obie dziewczyny uśmiechem, usiadła w dalekim kącie od nich na własnym posłaniu, po czym zaczęła coś pisać w swoim notatniku…
- Hej Sarah, dzieje się tam coś ciekawego? - Lyssa zakryta śpiworem, tak że wystawała jej tylko głowa i ręka, skinęła w stronę gdzie trwała w najlepsze integracja. Patrzyła na Sarah, zaciekawiona co tam może sobie notować.

- Robią wielką rundkę zwierzeń o swoim pierwszym razie - Elsworth przewróciła oczami.

- Dlatego uciekłaś? - Roześmiała się cichutko Azjatka.

- Między innymi… - Powiedziała Sarah.

- Czyżby historie były aż tak marne? - Urwała na moment a jej skośne oczy ściągnęły się w jeszcze mniejsze szparki. - Mam ochotę upić wina, które ze sobą wzięłam.. ale nie powinnam.

- Nie rób tego błędu co ja i nie wychodź tam z tą flaszką, bo pewna paniusia ją sobie przywłaszczy i będzie polewała wszystkim - Sarah zrobiła na moment markotną minę i wzruszyła ramionami.

- Chyba nawet wiem która.. Poczęstowałabym swoją buteleczką, ale chyba nie chcesz mieszać w dół. Kac to ostatnie czego nam jutro potrzeba.. - Odpowiedziała Kiku podciągając się w “łóżku” tak że materiał śpiworka osłaniał jeszcze jej piersi.

- No wieeeesz - Starsza kobieta sugerująco przeciągnęła wypowiedź - W sumie sobie tylko na łyka do kawy dolałam, a co tam flaszka na trzy, nawet małego kaca nie będzie - Elsworth uśmiechnęła się wymownie - Jak masz ochotę, to ja chętnie.

Kim spoglądała to na Sarah to na Kiku, po czym pokiwała energicznie główką. Czyżby też była za?
- Ale Kim… - Jej ochroniarz zawahała się, bo najwyraźniej nie planowała częstować blondynki alkoholem. Teraz było jednak głupio odmówić. Zerknęła po jednej, to drugiej.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, um..

- No nie daj się prosić… Kiku… - Blondyneczka przeszła z pozycji siedząco-klęczącej na wszystkie cztery kończynki, po czym nieco pochylając się nad twarzą Lyssy z wielce słodkim uśmieszkiem zaczęła ją zaczepiać...lekko potrząsając śpiworem zakrywającym biust Azjatki.

- No to jak? Będzie lepiej na zaśnięcie… - Kim słodziła z cudowną minką. Sarah z kolei przyglądała się rozbawiona, oczekując decyzji Lyssy.

Wewnętrzna walka Kiku ze sobą trwała przez moment, gdy przyglądała się Kim jakby zastanawiając czy chce ulec, czy też prychnąć i zamachać palcem.
Rzuciła jej dość srogie spojrzenie, zła że daje się tak manipulować jej “słodyczy”, ale “truskaweczka” rzeczywiście do niej pasowała. Azjatka westchnęła i ignorując na moment swoją nagość wygramoliła się z tymi kocimi majtkami na wierzchu, w stronę swojej walizki. Otworzyła ją, i wygrzebała jakąś luźną bluzeczkę, wciągając przez głowę by nie gorszyć reszty. Zerknęła przez ramię na obie kobiety z konspiracyjnym uśmieszkiem, i wyciągnęła sporą, elegancką butelkę białego, półsłodkiego wina. Usiadła na swoim posłaniu, po turecku, owijając się śpiworem jedynie do biodra i z wesołym grymasem wyciągnęła korek zębami. Spojrzała po obu kobietach i uśmiechnęła się niecnie.
- Szkła nie mamy ale za to kameralna atmosferę.

Już z daleka Sarah pokazała wymownie kubek po kawie, po chwili zaś przysiadła się do Lyssy i Kimberlee, wyciągając naczynie z małym uśmieszkiem w stronę Azjatki.
- Babski wieczorek? - Szepnęła wesoło.

- A bo to się nie piło z plastików? - Zachichotała lekareczka, pewnie mając na myśli libacje w Collegu.
Z krótkim spojrzeniem Lyssa upewniła się czy Sarah wie co robi, ale posłusznie nalała jej winka, spojrzła na Kim i czy jej własny kubek jest dość czysty by nie zepsuć smaku.
- Ja chętnie, moje drogie. - Wcisnęła korek w butelkę i postawiła z tyłu. - Jaki toast?

- Dziewczyny, zupa! Przynieść wam czy same się pofatygujecie!? – Rozległ się z dalszego pomieszczenia głos Harrego.

Zanim jednak się zdecydowały, czy któraś chce, kto pójdzie… przy kotarze pojawił się “Bear”
- Hej dziewczyny, przyniosłem wam zupę! - Powiedział najemnik, i nie czekając na zaproszenie, wszedł do jaskini, niosąc w łapskach 3 menażki.

Krótki, wysoki pisk Kiku oznajmił jak spłoszyła się nagłym pojawieniem się Davida. Szybko poprawiła na sobie śpiwór i zerknęła po reszcie dziewczyn.
- Beeeaaar… zaczęła jakby chciała go opieprzyć za to że wszedł bez pozwolenia, ale widząc zupę zmieniła śpiewkę. - Jaki Ty kochany…

- Hej hej, widzę odsłonięte ciałko, mrrrr... - David poruszył komicznie brwiami, podchodząc do trójki na kocykach, po czym podał im zupę - Tak, wiem, jestem kochany, ale tą zupę to zrobił ten… Harry, a pomagał jemu Alan. Ponoć smakowita, wszyscy wcinają - Zaśmiał się.

- Dzięki - Powiedziała Sarah, na króciutki moment lustrując sobie umięśnionego, półnagiego mężczyznę z góry do dołu - Im również podziękujemy.

- Tak, tak, dzięki! - Dodała Kim - Ale czy to znaczy, że ty jeszcze nie jadłeś?
Kiku zaś uśmiechnęła się wdzięcznie, przyjmując posiłek.

“Bear” wzruszył ramionami, po czym się krótko zaśmiał.
- Spoko, spoko, zaraz zjem… a wy co tu porabiacie? - Jego wzrok przeskakiwał z jednej rozmówczyni na drugą, ale przy Kiku skrytej pod śpiworem zatrzymywał się na odrobinę dłużej…
- Plotkujemy oczywiście. Jak trzy wiedźmy, co zbierają się raz na kilka lat. - Zaśmiała się Azjatka, ale przy okazji próbowała ukryć winko pod śpiworem.

- Dobra piękne, to mam nie przeszkadzać? - David zrobił “karpika”.

- Mamy tu babski wieczorek Bear, inaczej zaklęcia nie działają. - Uśmiechnęła się lisio Kiku.

- To was już zostawię same wiedźmy. Tylko nie szalejcie za bardzo - Czarnoskóry mężczyzna puścił im oczko, posłał kolejny uśmiech pełen białych ząbków, po czym opuścił ich towarzystwo.

- Bear jest sympatyczny.. a co wy myślicie? - Zapytała Lyssa i butlę z winkiem tymczasem złapała w uda, niuchając zawartość menażki. - Ale dobrze pachnie..! Radzę zjeść teraz póki ciepłe, a do winka sobie wrócimy.

- Ja go lubię! - Powiedziała Kim, zabierając się za zupę.

- Tak, jest sympatyczny - Przytaknęła Sarah - No i wygląda całkiem całkiem - Dodała z uśmieszkiem.

- Te mięśnie też mi się podobają, a gdy go ratowałam… ten uścisk był taki mocny. - Zarumieniona lekko, odwzajemniła uśmieszek do Sarah, a potem do Kim, ciekawa czy go podchwyci. Kimberlee zrobiła się minimalnie czerwona, ale po chwili również uśmiechnęła.

- Co tam sobie notowałaś? - Zapytała się Kiku Sarah, rzucając ku niej ciekawskie spojrzenie. Najwyraźniej była też głodna, albo zupa tak dobra, bo opędzlowała ją już prawie całą.

- A takie tam notatki odnośnie wyprawy i osób biorących w niej udział… - Odpowiedziała nieco wymijająco kobieta - Może będzie z tego materiał na jakąś książkę? - Krótko zaśmiała się Sarah.
Azjatka spojrzała na Kim nie ukrywając swojego zaciekawienia tym co przed chwilą usłyszała. Jej lisi uśmieszek spotkał się z wzrokiem Pani Biolog, po czym zmrużyła nieco oczy i wydęła usta.

- A jest też tam coś o nas? Skoro już jesteśmy wszystkie razem wiedźmami, musimy sobie zaufać. Co tam popisałaś Sarah? - Zapytała, aż wiercąc się z ciekawości i nie ukrywając tego że chciałaby posłuchać co za prywatne przemyślenia trafiły na papier z jej ręki. Zachichotała, patrząc wyzywająco, a menażka już pusta wylądowała z boku. Tak szybko zjadła ten pyszny obiad.

- No oczywiście, że i o was też… - Tym razem to Sarah spojrzała na Lyssę z szelmowskim uśmieszkiem -Ogólnie notatki kto kim jest i tym podobne.

Lyssa odłożyła butelkę wina na bok i przypełzła ze swoim słodkim uśmiechem bliżej Sarah. Gdy już była bardzo blisko, capnęła ją znienacka, obejmując mocno i wtulając się, ale tak naprawdę trzymając by Ta nie mogła się ruszyć.

- Kimberlee, bierz notatniczek i czytaj ostatnie zdanie! - Pisnęła podekscytowana jak nastolatka, chichocząc i trzymając kobietę obezwładnioną w objęciach.

Początkowy, wesoły wyraz twarzy wywołany zaskoczeniem postępowania Lyssy, na równi z… figlarnym przygryzieniem ust, widniejący u Sarah, szybko zmienił się w strach i chyba złość, gdy owe niby czułe obejmowanie przez Azjatkę, okazało się podstępem.

- Co… co ty robisz?? Puszczaj! - Elsworth zaczęła się nieco szarpać, próbując jakoś uwolnić z uścisku Kiku, a jej ton głosu wcale do przyjemnych nie należał - No mówię puszczaj!

Kimberlee siedziała z kolei obok nich, z lekko rozdziawioną buzią, wpatrując się w scenkę rozgrywającą tuż przy niej. Po żaden notatnik się nie ruszyła, ba… nie drgnęła nawet o centymetr z miejsca.

Lyssa okrzyczana i opuszczona przez towarzyszkę, opuściła po sobie uszy. Puściła Sarah i wyciągnęła palec w kierunku Kim.

- I jak ja mogę na Ciebie liczyć? - Azjatka naburmuszyła się jak małe dziecko które nie dostało zabawki. - Teraz nie dowiemy się nigdy co za sekrety skrywa. - Dodała apropo notatniczka i z pokonanym wyrazem twarzy poprawiła ubranie na Sarah. Za moment sięgnęła po jakieś jednorazowe kubeczki i nalała wszystkim wina.

- Nie dąsaj się proszę. - Powiedziała do Biolog, starając się znieść jej spojrzenie i wyciągając kubeczek z winem w jej stronę.

Pani Elsworth miała wyjątkowo niezadowoloną minę, i kilka razy zamruczała pod nosem. Sama również poprawiła po chwili na sobie ubranie, wpatrując się w Lyssę “krzywym” spojrzeniem.

- Takie żarty to nie dla mnie - Odezwała się w końcu - Wystarczyło spytać, to bym wam pokazała, to nie żadna tajemnica - Wzruszyła ramionami, po czym wzięła kubek z alkoholem, i napiła się porządnego łyka.

Lyssa z kolei wywinęła oczami.
- Zapytałam, ale byłaś wymijająca.. uznałam że coś ukrywasz. -odpowiedziała tonem który raczej nie był skory do kontynuowania.

Kim z kolei, nie bardzo wiedząc co zrobić i chyba i powiedzieć obu kobietom, podrapała się nerwowo po przedramieniu, i sama również wsadziła nosek w kubek.

- Hmmm… ciekawe co przyniesie jutrzejszy dzień - Sarah próbowała zmienić temat, i zacząć jakąś nową rozmowę - Dinozaury były cudowne! Szkoda, że nie mogłam żadnego dotknąć…

- Były niesamowite, ale żeby je od razu dotykać? Wolałabym je za pancerną szybą. - Kiku dolała sobie winka i upiła płynnie, lecz szybko. Nie była w humorze. - Może Kim Ci zrobi jakiegoś sekcję, to się przyda nauce bardziej.

- Wolałabym nie brać w czymś takim udziału? - Szepnęła z zaciętą miną Kimberlee, na co przytaknęła jej Sarah.

- Wiadomo, kiedyś pewnie do tego dojdzie, ale wolę widzieć je żywe - Powiedziała Elsworth -Tobie się chyba jednak nie podobają? Skoro wolałabyś je w zamknięciu, za szybą czy kratami, jak tygrys w zoo?

- To są gady, gady nie mają duszy. Są jak maszyny stworzone do odgrywania swojej roli. Ludzie hodują czasem w domach węże albo jaszczurki, ale nie powiesz nigdy by były częścią ich domu, bo się nie oswajają i nie nabierają sympatii do właściciela. Tak samo jak pająki. - Kiku uniosła butelkę jakby chciała zapytać się czy którejś dolać, ale nastrój siadł. W międzyczasie Dorothy wróciła spać, a więc i posiadówy nie były na miejscu. Butelka wina skończyła zakorkowana, a wszyscy zbierali się do snu. Wszyscy poza Kiku.


***


Czuła się zmęczona i jak ciąży jej ciało, a jednak serce biło dość szybko, a oddech był ciężki. Założyła spodnie, zgarnęła swoją maczetę i wyszła, przytraczając ją do pasa. Zebrała w sobie tyle odwagi by podejść do wyjścia z jaskini i usiąść „w progu” zerkając sobie na ten sztucznie spokojny świat. Udawała opanowaną i spokojną, ale wewnątrz było zupełnie inaczej i zaczynała tracić kontrolę nad emocjami. Nie była przeszkolona na coś takiego, nie nadawała się na taką wyprawę, a co najgorsze ktoś szastał jej życiem bez żadnych skrupułów. Kiku chciała żyć, była młoda, miała kochającą rodzinę na której jej zależało. Nie mogła zrozumieć tego jak niektórym lekko przychodziła akceptacja dramatycznej sytuacji w jakiej się znaleźli. Noc była zimna, ale dziewczyna zignorowała chłodny wietrzyk jaki omiatał jej okryte jedynie topem ramiona. Wraz z wspinającą się po nich gęsią skórką zaczęła analizować siebie samą i doszła do wniosku że nie daje sobie z tą sytuacją rady. Gdy pracowała w USA, wiedziała czego może się spodziewać.. dobrze wykonywała swoją pracę i zachowywała się profesjonalnie. Teraz, w obliczu przygody która trafia się raz na całe życie, jak i niekompetentnego towarzystwa straciła całą pewność siebie. Stała się dziecinna i nerwowa. Najgorsze było jednak to że nie czuła tej wewnętrznej siły by się temu przeciwstawić, zamiast tego była małą dziewczynką która zgubiła się w drodze do domu. Skryta w półmroku dżungla była ostatnią rzeczą którą Lyssa chciałaby podziwiać, ale patrzyła się w jej stronę niczym zahipnotyzowana, słuchając dziwnych dźwięków zwierząt których nie widziało jej oko.

Nie wiedziała ile minęło czasu, ale w końcu zsunęła tyłek z kamienia i wróciła do posłania. Wszyscy już spali, więc po cichutku rozebrała się i weszła pod ten wspólny „kocyk” z Kimberlee. Odwróciła się do niej plecami i zasnęła z dłonią blisko leżącej na ziemi maczety. Sny niczym wyjąca w cierpieniu zjawa, niespokojnie prześladowały jej umysł przez kolejne kilka godzin...
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline