Klucz pasował idealnie. Niewielkie pomieszczenie, do którego weszli było niemal w całości zawalone foliałami i zwojami, upchanymi na wykoślawionych wiekiem półkach. Poza nimi stał tu solidny pulpit i kredens wypełniony przyborami do pisania, pieczęciami, szablonami i butlami z kolorowym inkaustem. Pobieżne przeglądnięcie kilku wyciągniętych na chybił-trafił z półek zwojów pozwoliło się zorientować, że zapiski dotyczą wszystkiego co działo się w Wittgendorfie: urodzin i zgonów, małżeństw, wielkości zbiorów, ilości datków na świątynie, dni odpracowanych przez chłopów dla von Wittgensteinów. Wiedzeni ciekawością, Lothar i Bernhardt wzięli się do czytania. Nie zważając na upływający czas, wolno odkrywali historię wsi Wittgendorf.
Około dwustu lat temu, wieś Wittgendorf i baronia Wittgenstein były sławne ze względu na doskonałe ziemie przynoszące obfite plony i wytwarzane z lokalnej odmiany winogron białe Aldgirtropfen, doceniane ponoć na dworze cesarskim. Brat władającego wówczas domeną Konrada, barona von Wittgenstein, Dagmar był astronomem, wykładającym na Uniwersytecie w Nuln i zasiadającym w Cesarskim Kolegium Naukowym. Pojawiały się plotki, że maczał rownież palce w zakazanych sztukach. Ów Dagmar wyruszył na jakąś ekspedycję naukową na Jałowe Wzgórza, z której wrócił samotnie. Przywiózł pokaźnych rozmiarów skrzynię. Od tego czasu w zapiskach pojawiają się informacje o coraz gorszych plonach. Wino stało się niezdatne do picia. Wieśniacy zaczęli uciekać, a ci którzy pozostali przymierali głodem. Wiele, wiele lat minęło w biedzie i zapomnieniu, aż do roku 2511, kiedy to miała miejsce niespotykanych rozmiarów burza, potężny wiatr i pioruny bijące nie z nieba, ale w górę z wieży zamku ku chmurom. Po tym dniu, przez cały tydzień padał "czarny deszcz". Wydarzenie to jeszcze bardziej pogorszyło sytuację w baronii. Rośłiny i zwierzęta wynaturzyły się. Pojawiły się informacje o dwugłowych kurczakach, zielonych owcach i pomniejszych mutacjach wśród ludności. Kapłan piszący te informacje co rusz zanosił modły do Sigmara i wysyłał listy do kurii, prosząc o pomoc. Ostatnie zapiski jakie znaleźli awanturnicy datowane były sześć miesięcy wstecz.
Dobrze po północy Lothar i Bernhardt wyszli ze skryptorium. Von Essing odłożył księgę na miejsce i przyglądał się posągowi boga. Pomiędzy korpusem statuy a wzniesionym ramieniem widoczna była szczelina, tak jakby ręka mogła się poruszać. Gdzieś z dołu, spod podłogi słychać było jakieś szuranie i stukot kamieni.