Musiał w wolnym czasie poćwiczyć z procą. Musiał też najpierw znaleźć wolny czas, a ostatnio tego mu jakoś brakowało. Nie żeby narzekał na nudę czy nadmiar wrażeń, bo nie miał nawet kiedy ponarzekać, nie było to zresztą w jego naturze. Sięgnął do tajemniczego naszyjnika, który miał na szyi i zdjął najmniejszą kulkę jaką mógł znaleźć, by potem wymierzyć w harpię i w nią rzucić. Starał się, żeby było to gdzieś w powietrzu, ale żeby nie przypiekało nikogo z towarzyszy. Jeśli dobrze rozumiał działanie naszyjnika i odpowiednio go wyczuwał, powinno się udać. Gdyby przypadkiem jedną albo obie harpie zamieniły się w kulę latającego pierza, mógłby tylko skakać z radości. Żebro nie wprawiało go w miłosierny nastrój.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |