Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2018, 17:58   #774
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith, Kiti;
Na szczęście, ork okazał się bardziej skory do rozmowy, niż do wymachiwania toporem. Mimo wszystko, ork posiadał topór i młot bojowy pod tzw. ręką [taką wiecie... naprawdę dużą ręką...] Jak mówią, nosorożec stojący spokojnie i skubiący leniwie soczystą, wiosenną trawę, to nadal cholerny, ważący ponad tonę nosorożec [i to ważący coraz więcej z każdym skubniętym i przeżutym źdźbłem]. Dirith rozpoczął przesłuchanie.
- Co tu robisz?
- Spaceruję sobie… - odrzekł ork bez cienia żenady.
- I co stało się z twoimi kolegami?
- E… z kim? Kolegów na imprezę nie zabrałem. Koleżanek też nie. A Ty?

* * *

Portal był z rodzaju tych horyzontalnych. Nie trzeba było w niego wchodzić z paskudnym przeświadczeniem tego co ma się stać za chwilę. Nie trzeba było wchodzić w zimną, galaretowatą materię, która miała tendencję do zasysania podróżnika niczym glonojad. To co działo się potem było konsekwencją zassania. Zawsze czuło się tak, jakby ktoś Cię najpierw zjadł, a potem zwrócił. Skąd wiedział jak się czuł ktoś właśnie w tej sposób? Ohooo…. Wiedział.
Minus polegał na tym, że trzeba było stanąć w pentagramie, a później zaufać komuś kto ten pentagram narysował, kto parał się magią… i to ciemną magią.
Kilka lat wcześniej nie zrobił by tego. Zamiast zaufać komuś takiemu, jak elf… jak przyjaciel elf w dodatku nekromanta, pewnie cisnął by w niego młotem, poprawił toporem uprzednio łamiąc nadgarstki. Ale było to kilka lat temu.
Pentagram zabłysł delikatnym, fioletowo czerwonym światłem. Bladolicy, korożerca zanurzył się w inkantacji unosząc dłonie i składając palce w dziwaczne kombinacje gestów. Delikatny uśmiech wykwitł na zielonej twarzy… gdyby ktoś taki jak on, zaczął wykonywać podobne sprawy przed paroma laty w rodzinnej wiosce, pewnie jego krewniacy potraktowali by go hm… co najmniej oschle. Zapewne zrobili by mu z pewnej części ciała jesień średniowiecza, następnie wypatroszyli, nadziali kaszą, wsadzili w gębę jabłko i upiekli…
Tak… pieczony elf z kaszą i jabłkiem, może nie należał do przysmaków zielonego plemienia, jednak czasy były ciężkie, a coś trzeba było jeść…
Stanął w pentagramie. Szybkim spojrzeniem zlustrował swój ekwipunek. Pancerz płytkowy, który zakrywał tors na kształt koszulki kolczej. Był od niej odrobinę cięższy, za to gwarantował dużo lepszą osłonę przed strzałami. Ręce wolne od pancerza, za to z skórzanymi karwaszami. Były mu potrzebne. Przewieszony przez plecy duży, nawet jak na standardy zielonego ludu łuk, do tego jednoręczne młot i topór. Na plecach również kołczan z kolorowymi lotkami i jakimś zawiniątkiem, jakby dodatkową strzałą owiniętą w granatowy materiał. Słowem? Chodząca zbrojownia mogąca dowolnie poradzić sobie w bardzo różnych sytuacjach na polu walki… i kompletnie nie nadająca się do walki podjazdowej…
- Pamiętasz po co tam idziesz? Padło zza jego pleców.
- Ta jest!
- To powodzenia.
Elf kontynuował czarowanie, a po pomieszczeniu rozeszły się rytmy:
https://www.youtube.com/watch?v=Dcf36Ffwsa8
Zielona paszcza już nie udawała półgębkiem uśmieszku, banan zaczynał się przy prawym, a kończył przy lewym uchu….
Owal portalu zaczął podnosić się od kostek ku górze, jego ciało za sprawą siły magicznej zostało teleportowane w nieznane…

***

Z głośnym plaśnięciem wylądował w podmokłej łące. Przed jego oczyma wyrastała właśnie rudera…
- Foremny …. Zameczek!!!
Nic to, zaczął spacer. Topór w prawicę, Młot w lewicę (prawie jak w Polskim parlamencie) i do przodu. W środku budynku wcale nie było lepiej. Brud, smród, grzyb, pleśń… bajzel na kółkach. Należało to wszystko rozwalić w cholerę… na dodatek gdzieś, coś potępieńczo wyło. Dlaczego zawsze w takich miejscach coś musi wyć?
Nie można by, żeby wyło jak ork siedzi przy browarze, przy kominku? A właśnie gdy zamierza się porozglądać trochę?
Naraz jego oczom ukazał się drow. Nic kogo nie widział by wcześniej. Znaczy widywał takich, pracował z takimi, mordował takich… znaczy się w kwestii drowów ork miał pełen wachlarz przeżyć. Drow był z psem. Wilkiem? Warkiem? Może. Na pewno nie dało by się na nim jeździć. Czy dało by się go zjeść? Pewnie tak, ale mięsa z niego za dużo by nie było? Futro? Futro tak. Nadawało by się. Może nie na jakieś nakrycie, ale chociażby na jakąś pochwę na broń… albo przynajmniej na jakieś włochate stringi. O!
Rozważania zielonego przerwało pytanie:
- Co tu robisz?
- Spaceruje sobie…. Odrzekł był ork bez cienia żenady.
- I co stało się w twoimi kolegami?
- E….. kim? No tak… klasyczny przykład na to jak drowy traktują inne rasy. Jeśli coś nie jest hebanowe, nie ma wielkich migdałowych oczu, ma inny kolor skóry, to już jest traktowane jako zielona masa? Ignorant!
- Kolegów na imprezę nie zabrałem. Koleżanek też nie. A Ty?
Młot i topór były na podorędziu gotowe w każdej chwili rozpocząć taniec śmierci.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline