Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2018, 10:22   #771
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Postanawiacie trochę się ogarnąć i odpocząć. Zjeść coś porządnego, wyspać się, wyleczyć siniaki, wypolerować broń, wyczesać futro, zrobić pranie i takie tam. Ostatnio ciągle byliście w biegu. Czas płynie inaczej w Piątym Wymiarze więc macie nadzieję że nie stanie się nic złego, jeśli odpoczniecie dwa dni. Kiti spędziła dużo czasu odpoczywając. Czy wręcz leżąc godzinami na jednym boku. Jej Bestia szlajała się samopas w tym czasie.
snow White Wolf - Pixdaus
Po drobnej przerwie nadszedł czas ruszać dalej. Kiti twierdziła, że chimery powiedziały jej w którym Miejscu są i gdzie macie podążać. Twierdziły, że wystarczy aby Kiti poprosiła w myślach Kruka, by was tam przeniósł. Wyruszyliście więc.
* * *
Dirith, Kiti;
No to siup. Po odpoczynku wyjątkowo dobrze znieśliście teleportację. Pojawiliście się w jakimś wielkim, starym, zniszczonym budynku.
https://www.deviantart.com/ameliamar...nted-407612691
Wygląda jak opuszczony dwór, może zamek?
https://www.deviantart.com/ordinaryr...esia-196369285
Kiti wyjaśnia, że chimery powiedziały jej, że nie mogli przenieść się do razu do lasu, ponieważ miejscowe elfy zaatakowałyby was, podobnie jak atakują inne chimery.
https://www.deviantart.com/lechatdec...el-4-312056152
Ale czy to jest lepsze...?!
https://www.deviantart.com/schnotte/...airs-435427862
Echo niesie różne szmery, skrzypienie starych desek, trzeszczenie ścian i podłóg.
https://www.deviantart.com/schnotte/...ared-342342653
Ok., zdecydowanie to słyszycie. Te dźwięki z oddali korytarzy. To wyraźnie nie jest samo trzeszcze podłogi...
https://www.youtube.com/watch?v=d87t0n1h45U
Po chwili wszystko ucichło i wracają „normalne” szmery. Słyszycie kroki. Wyraźne, ciężkie kroki. Postanawiacie dyskretnie sprawdzić kto tupie po korytarzach, zakradając się bliżej, ale zdradliwe stare podłogi trzeszczą również pod waszymi stopami [/łapami]. Ten ktoś was usłyszał, z wahaniem wykonał potem jeszcze kilka kroków. I czeka. Kiedy zaglądacie do jednego z dużych pomieszczeń, waszym oczom ukazuje się ork. Ork. Ok. Skąd ork w takich okolicznościach? To raczej nie jego dom, ta podłoga zaraz zarwie się pod jego ciężarem... hmmm, czy to nie jest przypadkiem jeden z tych orków, który dostał się do monolitu przy cyklopie...? Ale w takim razie... co on robi tutaj?!... Tak czy inaczej... A Może By Tak...?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-11-2018, 20:56   #772
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
No i udało się trochę odpocząć. Co prawda Dirith podczas tego odpoczynku zbyt zadowolony nie był, bo jakby nie było trochę czasu w bezczynności minęło. Może w piątym wymiarze czas płynie inaczej niż w wymiarze, w którym panoszył się Timewalker jednakże Dirithowi bardzo nie podobała się bezczynność. Było widać wyraźnie, że po pierwszym polowaniu, nażarciu i przespaniu niecierpliwie szukał zajęcia. Albo patrolował trzeci poziom miejsca w poszukiwaniu wszelkich niespodzianek jakie mogły zostać dorzucone do jego planu na miejsce. Tutaj na szczęście niespodzianek nie znalazł, więc trzeba było wrócić do nic nierobienia. Dlatego dość często sprawdzał skarbiec czy jakaś grupa nie została zjedzona przez trawę i nie zostawiła prezentu pod postacią duszy. Było to równie produktywne jak spanie, więc dalej łaził po zamku szukając zajęcia.
W końcu postanowił zacząć czytać naprawioną księgę Riktela z notatkami dotyczącymi jego stworzenia. Nie było to jednak takie proste, gdyż była ona zaszyfrowana. Mimo to Dirith czytał ją w zasadzie w kółko. Najpierw zaczął od stron do których wcześniej nie miał dostępu. Przeczytał je ze dwa razy po czym zaczął czytać księgę od początku do końca. Później od końca do początku. Nudziło mu się do tego stopnia, że nawet czytał trzymając ją do góry nogami lub bokiem. I tak nie miał niczego lepszego do roboty, więc przynajmniej marnował czas zaznajamiając się z zakodowaną treścią. Co prawda znając Riktela szyfr był dość skomplikowany, albo było ich kilka i raczej nie było szans na zdobycie wiedzy tak po prostu ją czytając, jednak nic lepszego do roboty nie było. No może poza uczeniem się jej na pamięć co Dirith postanowił zacząć. Aby mieć pewność, że będzie miał dostęp do tych informacji zawsze i wszędzie nie zależnie od tego czy będą one zaszyfrowane czy nie. Możliwe również było, że szyfru nie było i aby odczytać zawartość trzeba było rzucić odpowiednie zaklęcie. Znając Riktela możliwe było wszystko.

Pod koniec odpoczynku, kiedy trzeba było przygotować się do wyruszenia w drogę Dirith podszedł do Kiti trzymając w ręku cztery dusze, dwie czerwone i dwie fioletowe.
- Trzymaj. Nie wiem ile ich masz, ale dla pewności bierz żeby nie było problemu z traceniem dusz z własnego życia. - powiedział wręczając wilczycy dusze.

***

Nowe miejsce okazało się... nowe. Nie wiadomo co gdzie i jak poza tym, że po teleportacji bezpośrednio do celu zostaliby zabici. Czyli trzeba będzie leźć na piechotę. Fajnie. Szczególnie dlatego, że Dirithowi za bardzo nie podobały się szmery jakie słyszał podczas zwiedzania. Na szczęście lub nie zostały przerwane przez jakieś kroci czegoś nie za lekkiego. Oczywiście budynek w jakim się znajdowali nie nadawał się do skradania, wiec nawet mimo rasowych zdolności w tym temacie deski nadal trzeszczały pod stopami drowa. Albo Dirith po prostu najlepszy w skradaniu się nie był, co również miało wpływ na jego próby. Podczas skradania się mroczny elf postanowił sprawdzić czy ma dostęp do jego broni. Spróbował więc uformować ją w prosty sztylet. Tak po prostu, żeby zobaczyć czy działa.

Źródłem innych ciężkich kroków okazał się ork. Czemu tu był? Kto wie. Wyglądał jakby gdzieś wcześniej go widział. Kto wie. Spędzając tyle czasu odpoczywając orki korzystające z monolitu mogły być teraz wszędzie. Nawet tutaj z jakiegoś powodu.
- Co tu robisz? - powiedział spokojnie nie podnosząc głosu aby za mocno nie przerywać ciszy.
- I co stało sie w twoimi kolegami? - dodał trochę podejrzliwie rozglądając się po otoczeniu aby upewnić się, że nikt więcej się tutaj na nich nie czai oraz jak uzbrojony jest widoczny ork.

Poza tym czekał trochę na to co zamierzała zrobić Kiti. W końcu to było jej zadanie, więc niech prowadzi. Chyba, że wolałaby nie zdradzać umiejętności mówienia i grać wilka, wtedy Dirith poprowadziłby przesłuchanie dalej
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 04-11-2018, 15:51   #773
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Wszystko stracone. Bez Hell Light. Wszystko stracone. Potrzebujemy Hell Light. Bez Hell Light wszystko stracone. Bez Hell Light. Nic nie ma. Nic nie ma bez Hell Light. Wszystko stracone.
- Hell Light domaga się ofiary.
- Wszystko stracone...
- Pamiętasz, co mówili. Musisz złożyć mu ofiarę.
- Bez Hell Light...
- Odszedł i zostawił was, ponieważ nie składaliście ofiar. Robiłaś co mogłaś. To Dirith. Widziałaś? Nie złożył ani jednej ofiary! To wszystko przez tego drowa!!!
- Dlaczego Hell Light nas opuścił!?
- Dlatego że musisz pokazać mu, iż jesteś jego godna! Musisz złożyć mu godną ofiarę!
- Ofiarę...?
- Oczywiście! Nie wszystko stracone! Hell Light wróci do godnego właściciela, ale musisz pokazać mu, że jesteś godnym właścicielem! Musisz złożyć mu godną ofiarę! Naprawdę... godną... ofiarę...
- Hell Light chce ofiary...?
- Daj mu tego drowa. Daj mu boundera Timewalkera! Hell Ligh będzie zadowolony! Jego Światło znów rozświetli twoją drogę! Nie wszystko stracone! Możesz to wszystko naprawić!... Możesz to zakończyć!... Zbudzenie Timewlakera, tyle ognia, śmierci, wszystkie jego ofiary... Możesz to zakończyć! Możesz to wszystko naprawić! A Światło Hell Light na zawsze pozostanie z tobą po śmierci Timewlakera!
- Tak...?
- Nie powinniście byli tam iść, nie powinien był zbudzić Timewalkera, powinien był bronić Hell Light choćby za cenę swojego życia!!! Ale teraz... teraz ty możesz to wszystko naprawić!!!...
Kiti podniosła się. Czuła się lepiej. Odpoczęła i nabrała nowej energii. Pora wyruszać.
Pod koniec odpoczynku, kiedy trzeba było przygotować się do wyruszenia w drogę Dirith podszedł do Kiti trzymając w ręku cztery dusze, dwie czerwone i dwie fioletowe.
- Możesz wszystko naprawić, zanim...!!!
- Trzymaj.
Kiti spojrzała na Diritha w kompletnym szoku.
- Nie wiem ile ich masz, ale dla pewności bierz żeby nie było problemu z traceniem dusz z własnego życia. - powiedział wręczając wilczycy dusze.
Nie wiedziała co powiedzieć.
- Dzie... Dziękuję!... – wyjąkała.
Awkward...
- Nie słuchaj go, nie ufaj mu, on...
https://www.deviantart.com/vargablod...attoo-58204940
* *
Nowe miejsce i ten dom coś jej przypomniały. Ta cisza, ciemności i ten ponury krajobraz przypomniały jej, że jest... że jest śmiertelna. Leczenie. Czy leczenie działa!?... Wolała sprawdzić. Dirith sprawdzał cz jego broń działa. Zjeżyło jej futro na grzbiecie.
Szybko spotkali podejrzanego orka. Nie wyglądał nazbyt groźnie i nie rzucił się na nich z toporem na sam ich widok, to już coś. Póki co wolała obserwować. Może ork też ukrywa się przed tymi elfami?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-11-2018, 17:58   #774
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith, Kiti;
Na szczęście, ork okazał się bardziej skory do rozmowy, niż do wymachiwania toporem. Mimo wszystko, ork posiadał topór i młot bojowy pod tzw. ręką [taką wiecie... naprawdę dużą ręką...] Jak mówią, nosorożec stojący spokojnie i skubiący leniwie soczystą, wiosenną trawę, to nadal cholerny, ważący ponad tonę nosorożec [i to ważący coraz więcej z każdym skubniętym i przeżutym źdźbłem]. Dirith rozpoczął przesłuchanie.
- Co tu robisz?
- Spaceruję sobie… - odrzekł ork bez cienia żenady.
- I co stało się z twoimi kolegami?
- E… z kim? Kolegów na imprezę nie zabrałem. Koleżanek też nie. A Ty?

* * *

Portal był z rodzaju tych horyzontalnych. Nie trzeba było w niego wchodzić z paskudnym przeświadczeniem tego co ma się stać za chwilę. Nie trzeba było wchodzić w zimną, galaretowatą materię, która miała tendencję do zasysania podróżnika niczym glonojad. To co działo się potem było konsekwencją zassania. Zawsze czuło się tak, jakby ktoś Cię najpierw zjadł, a potem zwrócił. Skąd wiedział jak się czuł ktoś właśnie w tej sposób? Ohooo…. Wiedział.
Minus polegał na tym, że trzeba było stanąć w pentagramie, a później zaufać komuś kto ten pentagram narysował, kto parał się magią… i to ciemną magią.
Kilka lat wcześniej nie zrobił by tego. Zamiast zaufać komuś takiemu, jak elf… jak przyjaciel elf w dodatku nekromanta, pewnie cisnął by w niego młotem, poprawił toporem uprzednio łamiąc nadgarstki. Ale było to kilka lat temu.
Pentagram zabłysł delikatnym, fioletowo czerwonym światłem. Bladolicy, korożerca zanurzył się w inkantacji unosząc dłonie i składając palce w dziwaczne kombinacje gestów. Delikatny uśmiech wykwitł na zielonej twarzy… gdyby ktoś taki jak on, zaczął wykonywać podobne sprawy przed paroma laty w rodzinnej wiosce, pewnie jego krewniacy potraktowali by go hm… co najmniej oschle. Zapewne zrobili by mu z pewnej części ciała jesień średniowiecza, następnie wypatroszyli, nadziali kaszą, wsadzili w gębę jabłko i upiekli…
Tak… pieczony elf z kaszą i jabłkiem, może nie należał do przysmaków zielonego plemienia, jednak czasy były ciężkie, a coś trzeba było jeść…
Stanął w pentagramie. Szybkim spojrzeniem zlustrował swój ekwipunek. Pancerz płytkowy, który zakrywał tors na kształt koszulki kolczej. Był od niej odrobinę cięższy, za to gwarantował dużo lepszą osłonę przed strzałami. Ręce wolne od pancerza, za to z skórzanymi karwaszami. Były mu potrzebne. Przewieszony przez plecy duży, nawet jak na standardy zielonego ludu łuk, do tego jednoręczne młot i topór. Na plecach również kołczan z kolorowymi lotkami i jakimś zawiniątkiem, jakby dodatkową strzałą owiniętą w granatowy materiał. Słowem? Chodząca zbrojownia mogąca dowolnie poradzić sobie w bardzo różnych sytuacjach na polu walki… i kompletnie nie nadająca się do walki podjazdowej…
- Pamiętasz po co tam idziesz? Padło zza jego pleców.
- Ta jest!
- To powodzenia.
Elf kontynuował czarowanie, a po pomieszczeniu rozeszły się rytmy:
https://www.youtube.com/watch?v=Dcf36Ffwsa8
Zielona paszcza już nie udawała półgębkiem uśmieszku, banan zaczynał się przy prawym, a kończył przy lewym uchu….
Owal portalu zaczął podnosić się od kostek ku górze, jego ciało za sprawą siły magicznej zostało teleportowane w nieznane…

***

Z głośnym plaśnięciem wylądował w podmokłej łące. Przed jego oczyma wyrastała właśnie rudera…
- Foremny …. Zameczek!!!
Nic to, zaczął spacer. Topór w prawicę, Młot w lewicę (prawie jak w Polskim parlamencie) i do przodu. W środku budynku wcale nie było lepiej. Brud, smród, grzyb, pleśń… bajzel na kółkach. Należało to wszystko rozwalić w cholerę… na dodatek gdzieś, coś potępieńczo wyło. Dlaczego zawsze w takich miejscach coś musi wyć?
Nie można by, żeby wyło jak ork siedzi przy browarze, przy kominku? A właśnie gdy zamierza się porozglądać trochę?
Naraz jego oczom ukazał się drow. Nic kogo nie widział by wcześniej. Znaczy widywał takich, pracował z takimi, mordował takich… znaczy się w kwestii drowów ork miał pełen wachlarz przeżyć. Drow był z psem. Wilkiem? Warkiem? Może. Na pewno nie dało by się na nim jeździć. Czy dało by się go zjeść? Pewnie tak, ale mięsa z niego za dużo by nie było? Futro? Futro tak. Nadawało by się. Może nie na jakieś nakrycie, ale chociażby na jakąś pochwę na broń… albo przynajmniej na jakieś włochate stringi. O!
Rozważania zielonego przerwało pytanie:
- Co tu robisz?
- Spaceruje sobie…. Odrzekł był ork bez cienia żenady.
- I co stało się w twoimi kolegami?
- E….. kim? No tak… klasyczny przykład na to jak drowy traktują inne rasy. Jeśli coś nie jest hebanowe, nie ma wielkich migdałowych oczu, ma inny kolor skóry, to już jest traktowane jako zielona masa? Ignorant!
- Kolegów na imprezę nie zabrałem. Koleżanek też nie. A Ty?
Młot i topór były na podorędziu gotowe w każdej chwili rozpocząć taniec śmierci.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 06-11-2018, 20:02   #775
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Kolegów na imprezę nie zabrałem. Koleżanek też nie. A Ty?
- No tak... klasyczny przykład na to jak rasy traktują wszystko nie powiedziane przez posiadaczy tej samej skóry, kłów czy nosorożców. Jeśli coś jest powiedziane do mnie a przez kogoś nie posiadającego tego samego koloru skóry to musi być kierowane ignorancją? Rasista! - odpalił niewiele myśląc jednocześnie nieco dokładniej przyglądając się broni potencjalnego przeciwnika. W szczególności zwracając uwagę na łuk jeśli takowy posiadał.

- Też na spacerze jestem. - skiną dłonią w stronę wilków. - Po co inaczej bym się szlajał z wilkami?

- Pytałem z ciekawości, bo w jednym z poprzednich miejsc widziałem jakieś orki korzystające z monolitu, wyglądały podobnie. Chciałem wiedzieć, czy korzystanie z niego jest warte zachodu. Sorry, po prostu wszystkie orki wyglądają dla mnie tak samo. - stwierdził uśmiechając się jedną stroną ust.

- Czyli wychodzi na to, że możemy spokojnie pogadać jak rasista z rasistą... hehe... Czyli witam w klubie. - dodał podczas gdy gdzieś z góry dało się usłyszeć trzeszczenie starych belek, które dało się zwalić na lata zaniedbania i wiatr pałętający się swobodnie po pomieszczeniach. O ile dach nie zwaliłby się im na głowę.

- Było coś ciekawego w tamtej części tej rudery?
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 12-11-2018, 13:34   #776
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- W życiu nie dostajesz tego na co zasługujesz, tylko to co wynegocjujesz, to, po co masz odwagę i siłę sięgnąć i na co pozwoli ci szczęśliwy traf zwany również Chaosem.
- Czyli sprawiedliwości nie ma?
- Oczywiście, że nie ma. Sprawiedliwość wymyślono jako teoretyczne pojęcie, do którego próbuje się dążyć. Coś jak prawo, wyznacznik. Coś równie nieosiągalnego. Tak jak prawo jest łamane tak sprawiedliwość nie istnieje. Gdyby istniała każda istota musiałaby być identyczna pod względem fizycznym, mentalnym i musiałaby dokonywać dokładnie tych samych wyborów w tym samym czasie i przy tych samych warunkach, żeby w ogóle można było ocenić, czy sprawiedliwość istnieje. Sam brak dwóch identycznych istot reagujących w tym samym czasie identycznie jest dowodem na niemożliwość istnienia sprawiedliwości.
- Czy dążenie do sprawiedliwości jest bez sensu?
- Tak jak dążenie do prawa, które jest łamane, a jednak, czy bez tego byłoby lepiej? Po coś jednak wymyślono prawo i po coś wymyślono sprawiedliwość. Broniono się przed Chaosem. Ludzie to istoty z pogranicza Bieli i Chaosu, nie potrafią być w pełni jednym ani drugim.
- Dlaczego?
- Dlatego że krótko żyją. Nie obchodzą ich konsekwencje, gdyż wiedzą, że kiedyś i tak umrą i wtedy wszystko się skończy. Nie będą musieli płacić za swoje życie i błędy.
- Wielu płaci za życia.
- Ale to trwa do czasu. Pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, sto lat być może. To żadna cena. Gdyby musieli ponosić konsekwencje 500, 700, tysiąc lat, jak myślisz, zastanowiliby się dwa razy?
- Pewnie tak.
- Widzisz, nawet to nie jest takie pewne. Nawet tego nie potrafią. Wolą tkwić między różnymi frakcjami i rozwijać swoją drogę. Powstanie odcienie szarości jest nieuniknione, w przyrodzie każda nisza jest zajmowana. Wszystko ma swoje przeciwieństwo. Czy zatem będzie sprawiedliwość? Nie, ponieważ jest nisza dla nie-sprawiedliwości i znajdą się istoty, które ją zajmą. I które będą walczyć ze swoim przeciwieństwem. Na tym polega równowaga. Tak już jest. Świat nie znosi bezruchu. Powstają nowe nisze, które są zajmowane.
- Czy bez dobra nie istniałoby zło?
- Nie ma czegoś takiego jak dobro. Wszystko jest względne.
- Czy da się to naprawić?
- Oczywiście że nie.
- Więc jaki jest sens próbować?
- Nie ma sensu. Istoty Bieli zwyczajnie zajmują swoją niszę i robią to co do nich należy, tak jak istoty Chaosu. To się nie kończy. Tego się nie naprawi. To nie jest zepsute. Taki jest porządek świata w którym żyją różne istoty, różne od siebie i podejmujące różne decyzje. To się szanuje i akceptuje, nie naprawia się tego, idzie się własną drogą, wypełniając własne zadania.

*

Kiti nerwowo przyglądała się otoczeniu. Było nietajne i ponure. Brudne. Zimne. Podejrzane. Dirith rozmawiał z orkiem. Kiti słuchała i już pierwsze słowa orka wywołały u niej dziwny niepokój. Te słowa. Te maniery. Ork? Była w szoku. Orkowie z reguły nie rozmawiali... w taki sposób...!? Bardziej oczekiwała czegoś w stylu ‘uga-uga, ja was teraz zgnieść swoim topór!!!’. Tymczasem drow i ork zaczęli się zwyczajnie przekomarzać... jak dzieciaki... jak...? Znajomi...? Zupełnie nie tego się spodziewała. Zupełnie, zupełnie, zupełnie!!! Stała i słuchała jak zamurowana. Była w szoku. Ciężkim szoku! Jakby co najmniej poszła do karczmy pełnej pijusów a zamiast pijackiego wycia i bełkotu usłyszała to:

https://www.youtube.com/watch?v=YQHsXMglC9A
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 14-11-2018, 19:54   #777
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Spoglądał w smocze ślepia, jakiś nie swój i zaniepokojony.
- Czego chcesz? – spytał swym dudniącym, niskim głosem duch Lavendera.
Głęboko skupiony i zaciekawiony.
- Oh my!...;3 – Verion roześmiał się z rozbawieniem, otwierając jedno fioletowe ślepię. – It`s never about what „I” want... ;3
https://www.deviantart.com/eugenech/...eezus-10272529
Lavender przyglądał się mu w milczeniu.
- Naprawdę poprosisz mnie o coś takiego? – odezwał się, niemal z pogardą, niemal z tryumfem w głosie.
- I never „ask” for anything!... ;3
- To naprawdę zaskakująca prośba.
- Oh my, why?;3 Czyżby Światło nie dawało drugiej szansy?;3
- Dlaczego on?
Verion zrobił parodyjną, zdumioną minę, bezradnie wzruszył ramionami i wskazał na swoje uszy.
- Mam kogoś skazać na...?
Verion przerwał mu, ponownie wzruszył ramionami i pokręcił przecząco głową.
- To akurat usłyszałeś, demonie.
- Oh my, are we gonna talk, or are we going to destroy Timewalker?;3 Ja mam czas...;3
- Gdybyś miał, nie prosiłbyś mnie o nic.
- Well, dear friend, desperate times call for desperate measures!;3
https://www.deviantart.com/jocarra/a...oads-630260825

* * *

- Znowu w siodle?
- Jakbyś zgadł.
- Mało Ci było ostatnio?
- Nie.
- Słyszałem, że Cię dopadli. Że zabili. Kurcze, wychyliłem głębszego do lusterka za spokój Twojej duszy.
- Dzięki, ale jak widzisz jeszcze spokoju nie zazna.
- To prawda. Będziesz szkolił?
- Nie… mam się przyglądać i wychwycić obiecujący pierwiastek.
- O… do czego?
- Do nowego stada.
- Myślisz, że znajdziesz tu jakieś szczeniaki?
- Się okaże.
- Hm…
- Co?
- Mógłbym mieć do Ciebie prośbę?
- Wal…
- Chcesz skopać dupę kilku osobnikom?
- Jak za starych dobrych czasów?

~Pewien Ork, Pieśń Przed Bitwą

***
Dirith, Kiti:
- No tak... klasyczny przykład na to jak rasy traktują wszystko nie powiedziane przez posiadaczy tej samej skóry, kłów czy nosorożców… Prawa orcza powieka zaczęła się unosić w miarę jak tyrada drowa nabierała na sile. Lewy kącik ust unosił się coraz wyżej. W taki oto sposób ork (wyglądając niczym dotknięty paraliżem lub udarem niedokrwiennym) wysłuchał ciemnego elfa. … Rasista!
- Z Twoich ust zabrzmiało to prawie jak komplement.
- Też na spacerze jestem. Po co inaczej bym się szlajał z wilkami?
Ork spojrzał ponownie w stronę wilczycy. Smutno obrzucił ją kolejnym spojrzeniem. Fakt, że mogła nadawać się na bieliznę, nie czynił z niej brzydkiego zwierzęcia. W końcu nie każdy futrzak nadawał się na bieliznę. Pominąwszy jednak kwestię odzieżowe, zielony w zasadzie od pierwszego wejrzenia poczuł nie łatwą do wyjaśnienia sympatię dla wilka… wilczycy.
- Pytałem z ciekawości, bo w jednym z poprzednich miejsc widziałem jakieś orki korzystające z monolitu, wyglądały podobnie. A jak dla Ciebie mogły by wyglądać orki? Pomyślał zielony. Traktujesz je jako masę zlewających się ze sobą twarzy i osób. Co za różnica jakie one są, jeśli zaraz mają zejść z tego świata?[ i] Chciałem wiedzieć, czy korzystanie z niego jest warte zachodu. Sorry, po prostu wszystkie orki wyglądają dla mnie tak samo.
- Dobrze, że przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę. Orków od monolitu nie znam, nie widziałem i nic na ich temat nie mogę powiedzieć.
- Czyli wychodzi na to, że możemy spokojnie pogadać jak rasista z rasistą... hehe... Czyli witam w klubie.[/i] Ork dopiero teraz przeniósł spojrzenie na powrót na drowa. Jego prawa dłoń wyposażona w młot bojowy powoli uniosła się mniej więcej na wysokość twarzy, tylko po to by się odwrócić i ukazać rozmówcy niewerbalny gest braku poszanowania wyrażony palcem środkowym owej dłoni.
Następnie wojownik nie lekceważąc swego rozmówcy… za bardzo… przykucnął i wyciągnął w kierunku wilka rękę. Młot chwilę wcześniej położył obok siebie na posadzce.
<cmoknął i zamierzał pogłaskać zwierze, jeśli to do niego podejście, a nie wyszczerzy się jak wściekłe>
- Było coś ciekawego w tamtej części tej rudery?
- Nie. W zasadzie dokładnie to samo co tutaj. Brud, smród, kiła i mogiła. Wydaje mi się, że cokolwiek ciekawego możemy znaleźć w miejscu w którym tak zawodzi „to coś”. Zainteresowany rozejrzeniem się?
https://www.youtube.com/watch?v=_tWA6E8UKxA
Krótkie trzaśnięcie kostkami u rąk, a następnie karkiem dało znać, że zielono skóry jest gotowy do wymarszu. Oszczędnym ruchem zgarnął broń wstając.
- After you…. Wskazał dłonią drogę przed nimi…

Postanawiacie się rozejrzeć. Baczni i czujni, zaczynacie od najbliższego pomieszczenia.
https://www.deviantart.com/timkongar...ouse-196876538
Okna zabite dechami. Trochę demolki. Dość gruba warstwa kurzu, oczyszczana jednak nieco przez przeciągi. Miejsce wygląda na dawno opuszczone i niezamieszkane. Kominek. A konkretnie, nad kominkiem. Napis węglem. „Życie za życie”. Ktoś nasmarował to na szybko i niedbale. Obok jest kolejny napis. „Śmierć nie jest wyjściem”. Ok... Przeszukujecie pomieszczenie, oglądacie co się da. Dziwne. Budynek wydaje się bardzo duży. Na korytarzu jest jeszcze 5 zamkniętych drzwi, kolejny korytarz w lewo oraz schody po prawej i...
https://www.deviantart.com/michaelbr...House-18497661
Co to do diabła... było...? Czy tam coś było...? Czy to był cień? Nie było nic słychać, nie widać, żeby coś się tam ruszało...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 14-11-2018 o 20:07.
Almena jest offline  
Stary 16-11-2018, 10:14   #778
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Tato...

- hm....

- Potrzebuje się do kompa dostać.

- Nie teraz, pracuje.

- Ale Tato, mam pracę domową...

- Z czego? Z Youtuba?

- Nie. Z przyrody...

- Masz zrobić...

- Scharakteryzować układ rozrodczy ślimaków.

- Porozmawiaj z Mamą.

- Ale Tato!

- Synu! Pracuje! Widzisz? No. To uciekaj do Mamy i zrób tę pracę domową!




***



Chatka w środku lasu nie wyróżniała się niczym specjalnym od miliona innych chatek w lasach. Była niewielkich rozmiarów, z drewna które lata swej świetności miało zdecydowanie za sobą. Miała może z dwa okna, którym na pewno przydało by się czyszczenie i otwarte drzwi z których wydobywał się dym. Domek dymił w zasadzie każdym możliwym otworem. Jedynie nieznaczna część uchodziła przez komin, cała reszta przez wspomniane drzwi i okna. Czy się w środku paliło? Raczej nie. Dym niósł zapach od którego każdej normalnej istocie ślinianki rozpoczynały wzmożoną pracę…. Pachniało ziołami i mięsiwem. Ktoś w środku pitrasił coś dobrego.

Przed wejściem do domostwa również dało się zobaczyć ślady bytności właściciela. Wokoło sporych rozmiarów pieńka leżała całą masa drzazg wielkości ludzkiego palca, sporo porąbanego drewna i równie dużo czekającego na porąbanie. Nie to jednak przykuwało oczy w pierwszej kolejności. W pieniek wbity był topór. Nie siekiera do rąbania. Topór. W zasadzie należało by powiedzieć piękny topór. Każdy znawca oręża zachwycił by się bronią. Dębowe stylisko zakończone okrągłą metalową głownią gwarantującą perfekcyjne wyważenie, rzemień wykręcony wokoło uchwytu dający pewne trzymanie broni… czy w końcu ostrze. Nie księżycowe, a pojedyncze, stworzone z niesamowitą precyzją lata temu. Wiek broni dało się odczuć, jednak nie po zużyciu topora. Ten nie miał zbyt wielu wyszczerbień, a te nieliczne były starannie maskowane kolejnymi ostrzeniami. Łagodzone.

Broń stworzona do walk na ubitej ziemi, do pojedynków, dzikich szarż z ogłuszającym wrzaskiem… stała wbita w pieniek po zakończonej pracy. Pracy, która zdecydowanie była jej nie godna.

Kara klacz zarżała, zmęczona długą podróżą. Nie chciała już więcej iść. Marzyła, żeby w końcu zdjąć z niej siodło i oporządzenie. Chciała odpocząć. Podobnie jak jej jeździec.

Mężczyzna przełożył nogę przez siodło i delikatnie zeskoczył. Wprawnymi ruchami poluzował popręg, odpiął całą masę pasków wyswabadzając swą przyjaciółkę z wszystkiego tego, czego ona nie znosiła, a co jemu pozwalało bezpiecznie podróżować. Gdy skończył delikatnym klepnięciem pogonił klacz by mogła chwilę odpocząć. Miejsca może nie miała dużo, ale niewielka polanka na obrzeżu której przycupnął dom, cel jego podróży, gwarantowała zieloną trawę i bezpieczeństwo.

Podróżnik oparł siodło o stertę nieporąbanych kawałków drewna. Nie były one poukładane, raczej luźno rzucone do późniejszej dalszej pracy. Uśmiechnął się…

Uśmiech ten był sławny. Nie jedna elfka na jego widok czuła uderzające gorąco, oraz coś co często określano mianem motyli w brzuchu. Nie jedna na wspomnienie po nim czuła złość, bezradność, ból związany ze stratą… a zarazem niczym nie powstrzymaną potrzebę ujrzenia go po raz kolejny. Poczucia znów jego obecności. Dotyku. Dreszczu na skórze, oddechu rozlewającego się ciepłem po karku…

Dłonie wyjęte spod odkładanego siodła odziane były w dobrze skrojony, bordowy surdut zakończony koronkowymi rękawami. Ta sama koronka okalała szyję swego właściciela. Otulała się ciepłem i stanowiła niezwykły kontrast bieli materiału i obsydianu skóry znajdującej się pod nią.

Spodnie wykonane z barwionej pod kolor surduta skóry cielęcej, buty oficerskie odznaczające się błyszczącą czernią. Ta stanowiła również kontrast do bieli…. włosów. Włosów, które w pozornym nieładzie zdobiły właściciela i również stanowiły temat nie jednego wspomnienia. Na końcu oczy. Wielkie, baczenie obserwujące otoczenie. Niczym dwa migdały zatopione w toni ciemnej, gorzkiej czekolady.

Stwierdzenie, że na polanie przed domostwem pojawił się dobrze ubrany drow, było by prawdą.. ale było by zarazem niedopowiedzeniem.

Elf ujął zdobioną wielkim rubinem laskę i poszedł w kierunku wejścia do chaty. Utykał na prawą nogę. Mimo tego, szedł pewnie i dumnie. Zaledwie po kilku uderzeniach serca znalazł się przy wejściu. Wielki czerwony kamień uderzył z jękiem w odrzwia.

- Kto?

Niski głos wybrzmiał ze środka.

- Przyjaciel.

Odparł drow. W odróżnieniu od istoty znajdującej się wewnątrz, chciało się by mówił dalej. Jego głos był miękki, miły dla ucha.

- Każdy może tak powiedzieć…

- Każdy kto by nim nie był wszedł by po prostu z drzwiami. Nie było by to nawet trudne. Byle Niziołek poradził by sobie z tym zbutwiałym kawałkiem drewna.

- Mógłby spróbować.

- Niosę pozdrowienie od naszego wspólnego przyjaciela.


Cisza jaka zapadła wewnątrz świadczyła, że cokolwiek było robione właśnie się skończyło.

- A konkretnie?

- Heinrich pyta jak szanowne zdrowie?


Kilka ciężkich kroków, nastąpiło po sobie, a po chwili drzwi zdecydowanym ruchem się otworzyły. Stanął w nich ork.

Zielona postać wypełniła sobą całe odrzwia. Mimo widocznego wieku, siwiejących, krótko przyciętych włosów widać było że mimo, iż lata młodości bezpowrotnie przeminęły… to nim nadejdzie starość upłynąć jeszcze musi sporo wody.

- Mógłbym Ci przypieprzyć nie mówiąc nawet słowa. Obić twoją piękną buźkę i kazać stąd zjeżdżać. Albo lepiej wypatroszyć jak zwykłego korożercę i zakopać pod tamtą sosenką…

Wielki paluch wskazał jedno z drzewek za drowem. Paluch wskazywał dobre pół metra ponad głową ciemnego elfa. Ten nie poruszył się nawet o centymetr, a jego oczy nie zmieniły wyrazu nawet o jotę.

- Wcześniej połamał bym Ci każdą najmniejszą kostkę zaczynając od nadgarstków, a na stopach kończąc…

Tyrada zielonego nabierała mocy. Ton jego głosu nieznacznie, ale jednak cały czas się podnosił, a na twarzy zaczynały pojawiać się niewielkie krople piany.

- Przestań się podniecać. Nawet jeden nerw nie poruszył zbędnych mięśni na twarzy elfa. Zimne wielkie oczy wierciły swego rozmówcę. - Jestem prywatnie.

- Ty nigdy nie jesteś prywatnie.
Twarz orka była zdecydowanym przeciwieństwem rozmówcy. Tutaj każdy mięsień grał uwerturę przedstawiającą całą gamę uczuć jakie rządziły zielonym. - Nigdy nie pojawiasz się przypadkiem i nigdy od tak. Zawsze niesiesz rozkaz, zawsze masz coś do zrobienia… albo kogoś… Niedokończone pytanie zawisło w powietrzu.

- Barbaku, nie rozmawialibyśmy wtedy…
Odpowiedź okraszona delikatnym westchnieniem i znudzeniem padła z ust elfa.

- A kto Cię tam wie. Nigdy nie zrozumiem Twojego honoru i tego co dla Ciebie jest właściwe a co nie. Nie różnisz się w tej kwestii niczym od Twoich pobratymców z powierzchni.

Historia znała przypadki, kiedy elf porównany w rozmowie do drowa zabijał swego rozmówcę. Drowy zazwyczaj nie były tak miłosierne. Śmierć poprzedzały długie godziny wyszukanych tortur w których torturowany poznawał miliony różnic pomiędzy rasami, które z pozoru były do siebie podobne… tak inne jednak zarazem.

- Obaj wiemy równie dobrze że jest w nas tyleż samo z elfie krwi! O tym, że uwaga zabolała świadczyło jedynie nieznaczne zaciśnięcie obsydianowej szczęki. Białe jak śnieg zęby dalej jednak pobłyskiwały zza rozchylonych w delikatnym uśmiechu ust.

- Spieprzaj Laron!

- Pozwól mi odpocząć. Zjeść, napić się… porozmawiać ze starym przyjacielem.

- Od kiedy to byliśmy przyjaciółmi?
Tym razem oczy orka nie wyraziły nic poza zimnym zdecydowaniem, tworząc razem z tonem głosu i pytaniem kolejny cios wymierzony w drowa. - Zresztą od kiedy przyjaciele zasłaniają się iluzją i nie podchodzą osobiście do drzwi?

Drow patrzył przez kilka sekund na swojego rozmówcę.

- Od kiedy gospodarze trzymają za framugą „Pogromcę Sierot” gotowego w każdej chwili… pognieść mi ubranie. Ten sam sarkastyczny uśmiech przez cały czas nie znikał z obsydianowych ust.

Ork sięgnął w bok i zaledwie po uderzeniu serca w jego ręku znajdował się młot bojowy. Jednoręczna broń była wykonana w identyczny sposób jak topór pozostawiony przed domem. Zdobiły ją te same wzory i razem z „Zabójcą Dziewic” stanowiły tandem znany na nie jednym polu walki.

W jednej chwili złożył się do rzutu. Bez zbędnego celowania, zastanawiania się. Młot ciśnięty z całą siłą mięśni i wzmocniony dźwignią zielonego ramienia wyfrunął z dłoni i pomknął w kierunku drowa. Nie było szansy na uniknięcie ciosu. Nie z takiej odległości. Broń zatopiła się w ciele swego celu i… przeszła przezeń jak przez masło, pozostawiając wokoło fioletową, rozwiewającą się mgiełkę iluzji…

Pomknęła i uderzyła jakieś dwadzieścia pięć metrów dalej w pień wiekowej sosny. Pień o który niedbale opierał się drow, którego wierna kopia przed chwilą została rozwiana.

- Pogniecione koronki były by najmniejszym z Twoich zmartwień… Ork uśmiechnął się brzydko.

- Konia przywiąż tu. Wskazał palcem miejsce. - Siodło możesz zdjąć i powiesić obok. Nałożę Ci jedzenie.



***



- Tato...

Ciężkie westchnięcie rozeszło się po pokoju.

- Tak?

- Mama mówi, że nie zna się na ślimakach i że masz mi pomóc.

- Uwierz mi, z Mamy jest ślimak jeden jedyny w swoim rodzaju. Na pewno doskonale wie, jak one się rozmnażają. Idź i powiedz jej o tym i daj mi do cholery raport skończyć. Nie przygotuje tej akcji i będę miał problem.




***



Barbak rozejrzał się po zniszczonym pomieszczeniu. Przeczytał ciekawe wywody natury filozoficznej, pokręcił głową. Czemu zawsze, ale to zawsze wygląda to w ten sposób. Brud, jakieś zadupie, gdzie psy dupami szczekają. Czemu świata nie można ratować na jakiś salonach, w perskich dywanach przelewać posoką szubrawców i niegodziwców... którzy różnili się od nas jedynie tym, że im się nie udało, byli mniejsi, albo mieli mniej znaczących przyjaciół. Zielonoskóry uśmiechnął się do siebie. Trzeba było mieć klasę nawet w takich miejscach jak to. Fakt, że miał w głębokim poważaniu to co działo się "tam na górze", że nie interesowało go, co o nim myślą i względem niego poczynają Ci, co zawsze pchali łapy w jego życie, wszystko to nie powodowało, że nie należało się zachowywać z klasą.

- Emanuelu... Barbak stwierdził cicho, niby sam do siebie.

Ciche ziewnięcie wydobyło się spod pancerza.

- Nawet jeszcze nie zacząłeś... niczego. I już?

- Wiesz, że żyć bez Ciebie nie mogę.

- To akurat prawda, gdyby nie ja, na pewno już byś po tym padole nie chodził.

- Wiesz, że Cię za to kocham.

- Wole brunetki.

- Organizuje Ci, ich chyba wystarczająco dużo.

- Owszem, ale przed kolejną kąpielom uprzedź proszę.

- Ok.

- To co tam?

- Zastanawiałem się, jak dać znać o naszej obecności...

- Przecież Wiesz, że Oni wiedzą.

- A wiedzą, że My wiemy.

- Na pewno nie wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą.

- A wiedzą, że my wiemy, że oni nie wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą...

- Czekaj... Tak.

- Co tak?

- No wiemy, że oni nie wiedzą, że my wiemy, że oni nie wiedzą.

- No właśnie. To może damy im jakiś subtelny znak? Taki mały psztyczek?

- Wszystkim?

- Wiesz, że mam swojego ulubieńca. To też dla niego tu właśnie jestem.

- No dobra.




Na prawym ramieniu pancerza zielonego pojawił się niewielki punkt. Punk, mimo swych rozmiarów zasłynął już w nie jednym uniwersum. Nie jedna poczwara robiła pod siebie na jego widok, nie jedna gadzina wiała na sam dźwięk jego imienia, podwijając łuski w obawie o swoje dziewictwo. Otóż na orkowym pancerzu pojawił się Emanuel Rodrigez Moul Ep Diffirin Kaell'ah.

W skórzanych spodniach przykrywających jego odwłok, w skórzanej kurtce zdobionej błyszczącymi ćwiekami, z diamentowym ukulele pobłyskującym nawet w niewielkim świetle. Podłączył przewód idący od instrumentu do instalacji pancerza, po czym delikatnie uderzył w struny.



https://www.youtube.com/watch?v=UpITfSOrgwk



Barbak uśmiechnął się jak małe orczątko. Następnie bezceremonialnie podszedł do pierwszych drzwi, zatrzymał się na dwa uderzenia serca nasłuchując tego co jest po drugiej stronie... po czym przykopał w nie z całych sił starając się wyważyć je razem z futryną.

Z jego ust popłynęło z dawna nie słyszane zawołanie bitewne...

- Verion is a looser, and He's my...





***



- Możesz mi powiedzieć, czemu nie chcesz pomóc naszemu synowi?

- Pracuje.

- Nie znam się na ślimakach.

- Kochanie, znasz się na wszystkim.

- Weź tę rękę.

- Ok.

- Ile Ci to zajmie?

- Już kończę.

- To potem zróbcie tę pracę domową.

- Nie znam się na ślimakach.

- Zróbcie i zróbcie ją dobrze, to może przypomnę sobie co pamiętam jeszcze o ślimakach.

- Jasne kochanie. DOMINIK!!!!

- Tak Tato?

- Czemu nie przyszedłeś do mnie z tym wcześniej? To przecież taki łatwy temat...

- Ale Tato, przecież...

- Leń jesteś patentowany! Cicho bądź! Siadaj tu, zaraz znajdziemy jakąś stronkę o ślimaczkach i odrobisz sobie pracę domową. OK?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 17-11-2018, 17:07   #779
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Drow przed obraniem prowadzenia i ominięciem orka wystawił do niego prawą rękę w geście przywitania... jednakże nadal z otwartej dłoni wystawał uformowany wcześniej sztylet przez co przy podaniu ręki orkowi groziło nadzianie się na niego. Dirith zorientował się jednak co zrobił, a właściwie czego nie zrobił i zatrzymał się spoglądając na podniesioną lekko dłoń uśmiechnął się jedną stroną ust jednocześnie zmieniając swoją broń w metaliczną ciecz która w dość szybkim tempie wchłonęła się pod czarną skórę.
- Ups, wiedziałem, że o czymś zapomniałem. - powiedział niewinnie po czym ponownie wystawił do Barbaka rękę.

Ork ścisnął podana prawicę. Po męsku. Mocno. Porównywalnie mała dłoń Diritha zniknęła w wielkiej jak bochen chleba łapie orka. Zielony przez kilka uderzeń serca zastygł w tej pozycji czekając czy obsydianowa ręka nabierze jaśniejsze barwy. Po chwili jednak odpuścił.

Oczywiście drow aby nie być dłużnym spróbował odwzajemnić uścisk na tyle na ile elfickie mięśnie mu pozwalały. Co prawda nie mógł porównywać siły uścisku swej dłoni z orkiem jednakże nie zmienił wyrazu twarzy podczas gdy jego skóra chwilowo zmieniła kolor.

- Co cie z powrotem ściąga do tego wymiaru? To jest chyba jedno z ostatnich miejsc, w którym spodziewałbym się ciebie spotkać
- Gdybym Ci powiedział, musiał bym Cie potem zabić.
- No proszę... drowie metody działania? Ciekawe... Ciekawe...

- Nie wiem jak Ty Barbak, ale my szukamy w tym miejscu zadania. I przy okazji i znajomości, jakbyś miał korzystać z tego wspomnianego monolitu to powodzenia, z tego co wiem to tylko lep na muchy utworzony przez twórcę Wish Grantera. Albo przynajmniej takie plotki czasem słyszałem.
- Na znajomość możecie liczyć. Na pomoc pewnie też. Póki co. Muszę się zorientować co tu się dzieje i dlaczego się dzieje. Potem zobaczymy jak bardzo nam po drodze. Ok?
- Jasne. Ja tu ogólnie jestem w celach zarobkowych, więc jakbyś potrzebował pomocy hałastry do mordowania jaką zamierzam zebrać to możesz na nas liczyć. - odpowiedział spokojnie nie zamierzając wcinać się za mocno w paradę Barbaka. Samemu miał wystarczająco problemów, ale dobrze było wiedzieć, że prawdopodobnie nie będzie trzeba traktować orka jako przeszkody na drodze do celu.

***

Przeszukiwanie ruiny poszło tak jak przeszukiwanie przeszukiwanie przeciętnych ruin. Czyli wszędzie nic ciekawego, chyba że ktoś fascynował się kurzem i ogólnym syfem powstałym w wyniku standardowego zaniedbania. Jedyną ciekawostką były dwa napisy, które Dirith postarał się zapamiętać. Czy ostrzegały przed jakąś pułapką, w której mogli się już znajdować? Czy wskazywały na ewentualne wyjście z takowej jeśli w nią wpadną lub miały związek z tym wyjącym czymś? Kto wie, najwyżej się nie przydadzą.

Po dotarciu do serii drzwi Dirith zamierzał przyjąć spokojne i ciche podejście aby w razie czego móc zaskoczyć potencjalnego przeciwnika. Jednakże jego rękę podążającą do klamki wyprzedził uniwersalny klucz marki But Barbaka.
-Hehe... A mówiono, że to ja lece wszędzie na oślep... - stwierdził wpadając do pokoju. Pierwszym, jeśli było na to miejsce dzięki czemu towarzysz miał moment czasu aby odzyskać równowagę jeśli miał z nią problemy dzięki czemu szarżując do pomieszczenia za drowem miałby stabilną pozycję do ataku. Oczywiście jeśli Barkak nie wpadł do środka razem z drzwiami i pozostawiłby mu miejsce na taki manewr. Jeśli nie, to pakował się do pokoju drugi tuż za nim aby uniknąć zaklinowania się w dziurze po drzwiach. Jednocześnie Dirith dobył jednego ze swoich sztyletów:
http://oi61.tinypic.com/2vwve2r.jpg
Lewą dłonią zaś w prawej uformował z Tysiąca Ostrzy krótki miecz podobny do katany, tylko że z prostym zamiast zakrzywionym ostrzem po czym starał się obrać stronę pokoju do spacyfikowania której nie wybrał Ork.

Jeśli pomieszczenie okazałoby się puste, to drow zamierzał zająć się następnymi drzwiami wywarzając je kopiąc z pół obrotu w zamek puszczając Barbaka przodem aby w przypadku gdy ktoś był w pomieszczeniu nie martwić się o odzyskiwanie równowagi oraz jednoczesny atak lub obronę. Jednakże samemu nie wiedział kogo szukają w tym miejscu. Dlatego zamierzał wesprzeć orka w potencjalnej walce. Jeśli jednak okazałoby się, że atakują stronę konfliktu, której Kiti zamierzała pomóc... wtedy zamierzał z widocznym niezadowoleniem uspokoić sytuację.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who

Ostatnio edytowane przez eTo : 17-11-2018 o 17:18.
eTo jest offline  
Stary 27-11-2018, 16:17   #780
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wiekowe, zabite dechami drzwi mogły jeszcze oprzeć się wielu kopniakom, ale nie były w stanie przeżyć prawdziwego kopa. Być może solidne, niezbyt smukłe nóżki orków nie zostały stworzone z myślą o cichym jak wietrzyk biegu, czy dalekich skokach pełnych gracji. Ale kopać pot potrafią miażdżąco. Na co komu zwiady i rozpoznanie terenu, czy poszukiwanie pułapek, skoro ma się takie nogi? Drzwi wraz z połową futryny i kawałkiem ściany z hukiem wleciały do środka i rąbnęły na podłogę, wzniecając w powietrze kłęby siwego kurzu. Waszym oczom ukazało się stosunkowo niewielkie pomieszczenie. Co od razu rzuciło się w oczy, to brak okien oraz dziwne ślady na ścianach w kilku miejscach. Jakby ktoś drapał, czy próbował wyrwać, wykopać dziurę w ścianach . Kolejną rzeczą były kości. Dość sporo kości, część w kącie na stosie. Kościotrupy z resztkami przeżartych czasem ubrań, na podłodze, na resztkach łóżka. Wszystkie były naprawdę małymi kościotrupami, szczątkami dzieci. Resztki dziecięcych ubrań. Jakiś zakurzony drewniany konik na podłodze. W sumie dlaczego drzwi był zabite dechami od strony korytarza? Echo poniosło korytarzem dziwne odgłosy, jakby odgłos kilku szybkich, a potem kilku wolnych kroków, gdzieś z piętra wyżej.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172