Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2018, 13:21   #14
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Szlachcic spokojnie obserwował górski krajobraz, ładny o tej porze roku. Chwila wytchnienia w karczmie pozwoliła odetchnąć zarówno koniowi, jak i nogom rajtara i nic, nawet sfochowana pani sierżant nie mogło zepsuć dobrego humoru szlachcicowi, który powoli prowadząc konia górską ścieżką pogwizdywał sobie nawet melodię żołnierską, ciekawie zerkając na boki traktu.
Nie przestał nawet, kiedy zaczęło padać. Woda ściekała po jego zakurzonym napierśniku, czyszcząc go do błysku, a skóra, początkowo zabłocona stała się świecąca od cieknącej po niej wody.
"No, to kwestię czyszczenia rynsztunku mam z głowy. I koń się schłodzi też" myślał starając się dostrzec pozytywy. Jednak tych było coraz mniej, bo wilgoć mogła w końcu dostać się do olstr pistoletów a zimno spowodować bardzo wredne otępienie. Nie tracił jednak rezonu i gwizdał dalej.

Jednak wesołe pogwizdywania powoli wydłużyły się, aby całkiem zamilknąć kiedy oglądał wprawnym okiem wnętrze parowu. "Kilku ludzi z kuszami albo arkebuzami i mogli by tu się bronić przez dekadę" myślał patrząc na wysokie, mało dostępne skały, niskie krzewy ułatwiające ukrycie i widoczny w oddali las w którym dałoby się pewnie ukryć cały regiment. Rajtar otarł twarz z wody, którą pokryte było praktycznie wszystko i rozglądał się, szukając bytności wroga, wypuszczając wierzchowca nieco przed grupę, czekając na powrót ich elfiej przewodniczki.

W lesie mniej padało. Albo tylko tak się wydawało, bo było ciemniej i wzrok płatach rozmaite figle. Po za tym koszula i pludry już dawno przykleiły się do ciała. Zimne i mokre ubrania działały jak kompres, co miało zbawienne znaczenie, jeśli ktoś miał gorączkę i leżał w chacie zwalony chorobą. Erik siedział jednak w siodle, wiało i nawet on, przyzwyczajony do długich marszy komunikiem zaczął powoli odczuwać wpływ tej pogody. Oddałby obecnie całe srebro za porządny kufel grzańca.
I kiedy dotarli do leśnej chatki, czy może bardziej większego szałasu pasterskiego, będącego podobno kapliczką, nie oponował, bo sam najchętniej załadowałby się do niej wraz z koniem, siodłem i jukami. "Cokolwiek, byle wyschnąc i zmienić ubranie na nieco cieplejsze" myślał rozcierając ręce wilgotne i zimne od pogody.
Objechał jeszcze dla pewności wóz, obserwując, czy nie jest to kolejne miejsce na urządzenie zasadzki i podjechał nie zsiadając z konia do chatki, to której podchodziła już Elvira.

Widząc jednak, kto wyszedł z chatki, jego ręka instynktownie powędrowała do olstra przy boku konia, odpinając skórzany pasek. Nie chciał jeszcze sięgać po broń widząc, jaka panuje pogoda. Trzymanie wyciągniętego i wymierzonego pistoletu w tym deszczu i w tych warunkach za długo gwarantowało niewypał. Siedział wtedy spokojnie w siodle i czekał, aż zwierzoczłek odpowie na pytania kobiety i dodał słysząc dziwne dźwięki z wnętrza chatki
- Jak chcesz pogadać, pokaż się a nie zza pleców niewolnika gardło drzesz – powiedział spokojnie Erik ignorując ściekające po kapeluszu strużki wody
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline