Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2018, 15:38   #29
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran walczył w pojedynku z kobietą. Nie posługiwał się swoim własnym mieczem, do którego przywykł, ale zastępczą szablą otrzymaną od Amisa. Broń ta nie raniła wrogów aż tak mocno jak ostrze Piwnego Rycerza, ale była też lżejsza, dzięki czemu łatwiej się nią operowało.
Sparował jej cios, kierując nacierające na niego ostrze daleko w bok. Oczywiście przewidział jego szybki powrót i bez większego trudu uniknął kolejnego ataku.
Kątem oka widział też, że Amis doskonale daje sobie radę ze swoim przeciwnikiem, nie pozwalając mu się zranić. Wyglądało na to, że oboje piraci cofają się nieznacznie. I dobrze! Jeśli cofną ich dostatecznie daleko, odbiją ludzi Cabrery.
Zervan nie wiedział, co działo się w innych częściach pola walki, ale widział jak w pewnym momencie Sher wybiegł do przodu. Odważnie czy głupio? Było to koniecznie! Musieli przecież zatrzymać ten kołowrotek, bo jeśli piraci opuszczą szalupę, to szkatułka będzie stracona. Zevran najlepiej o tym wiedział, ale jak widać było po tym wyskoku, przekazał tę wiedzę pozostałym.
Kątem oka Piwny Rycerz dostrzegł też, że Kaelon rzucił kolejne już zaklęcie na piratów z którymi walczyli. Nieomal widział jak fala lodowatego powietrza ugodziła kobietę w twarz, wywołując zdezorientowanie i łzawienie oczu, czyli pewnie też sporo bólu. Jako doświadczony szermierz wykorzystał chwilową niemoc przeciwnika i uderzył, tnąc ją lekko w udo, tym razem lewe. Jednocześnie zmusił ją do odwrotu, o kolejne dwa kroki. Warto było napierać do przodu, gdyż do uwięzionej załogi Cabrery było już coraz bliżej, nie wspominając o wsparciu dla wysuniętego na przedzie Shera. Również Amisowi dobrze szła współpraca z elfem i wykorzystując efekt jego zaklęcia posuwał się do przodu, trafiając swojego przeciwnika w bok. Zevran i Amis ładnie utrzymywali front w jednej linii.

- Oboje do tyłu! Cofnąć się! Ja się nimi zajmę! - zakrzyknął mężczyzna w żółtej chuście, który pilnował tyłów tych z czerwonymi wstążkami.
Oboje oni machnęli jeszcze raz szablami, aby Zevran i Amis za nimi nie poszli, a następnie wycofali się posłusznie. Kobieta wyglądała wówczas nad wyraz zabawnie, gdyż raniona w jedno i drugie udo, utykała na obie nogi i w efekcie szła jak kaczka, w dodatku pijana.
- Nieźle machacie szablami, ale ja jestem weteranem, który w bitwie pod Polk High przyłożył czterem czarcim demonom! - oznajmił twardo mężczyzna. Albo ich tylko straszył zagrywką psychologiczną, albo faktycznie był doświadczonym weteranem i może nawet jakąś sławą.
- Nie słyszałem - odpowiedział krótko Amis.
Zevran też nigdy nie słyszał o takiej bitwie, więc co dopiero o kimś kto ponoć brał w niej udział... choć twarz ich nowego przeciwnika wydawała mu się dziwnie znajoma.


- Zdobyłem cztery przyłożenia w jednej bitwie! - powtórzył raz jeszcze, wyraźnie zirytowany tym, że jego sława nie dotarła tak daleko jakby sobie tego życzył... albo, że jego blef nie wypalił.



Kaelon zajmował w miarę bezpieczne miejsce w szalupie, mając jednak oczy dookoła głowy. Z jednej strony widział jak Amis i Zevran walczyli z parą piratów i nawet nieźle im szło, z drugiej zaś miał oko na pirackiego czarodzieja. Z tego co elf się orientował, owemu czarodziejowi oberwało się na tyle, że rzucił na siebie zaklęcie leczące i jakąś inną obronę lub odporność. Przechodził on więc do defensywy.
Mając go na oku, Kaelon widział też co się działo za nim. Jeden pirat nadal tylko stał i dawał znaki tym przy kołowrotku, którym kręcenie było jak widać ważniejsze od walki. To dobrze dla nich, czy dla piratów? Ile trwa opuszczenie szalupy i od jak dawna ją opuszczali? Niestety nawet najlepiej zorientowany na polu walki Kaelon, nie wiedział wszystkiego.
Widział też za to blondynkę i jej hałaśliwą broń palną. Kobieta wyglądała na bardzo młodą, szczególnie w oczach elfa.


Młoda i piękna, ale niebezpieczna! Najpierw przez chwilę kierowała swą broń w kierunku Tanyra, ale szybko zmieniła zdanie. Wycelowała w Shera, jednak z tego co się elf zorientował, piracki czarodziej stał jej na linii strzału i w tym kierunku też nie strzeliła. Jedynym pozostałym celem był właśnie Kaelon. Elf był jednak prawie całkiem osłonięty przez burty szalupy, w której się znajdował. Widząc zaś, że kobieta do niego celuje, jeszcze lepiej się skrył i zaczął się przemieszczać, wystając ponad osłonę tylko na tyle aby widzieć co się dzieje.
Huk, błysk i świst pocisku... przelatującego nad jego głową, świadczyły o tym, że pani pirat strzeliła do niego, ale chybiła.
Kaelon widział, że Sher nie czekał aż dziewuszka załaduje broń i wyskoczył do przodu, tratując po drodze jednego delikwenta i przejmując kołowrotek. Na szczęście było to nawet przemyślane, gdyż Sher wziął jednego z piratów na żywą tarczę. Jak już zauważyli, blondynka nie strzelała, jeśli miała ryzykować trafienie swojego.
Nie tracąc czasu, Kealon wyskoczył do przodu, zajmując pozycję na dziobie szalupy. W tym miejscu Sher był bezpieczny od strzału, więc teraz i on będzie - wrogi czarodziej go nieświadomie bronił. Druga sprawa, że stąd Kaelon mógł wyskoczyć w dowolnym momencie, a pozycja dawała dostęp do właściwie każdego już punktu na polu walki. Dodatkowo, po raz kolejny mógł pomóc Zevranowi i Amisowi, skoro elf miał oboje ich przeciwników w jednej linii.
Rzucił kolejne zaklęcie powiewu zamieci i tym razem poszło jeszcze lepiej niż poprzednio. Trafił oboje piratów, siekając ich po twarzach mroźnym powietrzem. Oboje skrzywili się z bólu, cofając o krok i zamrugali nerwowo, a z tego co Kaelon widział kobieta zaczęła nawet płakać.
Z zadowoleniem elf zaobserwował, że zarówno Zevran jak i Amis nie omieszkali wykorzystać przewagi jaką dało im to zaklęcie. Natarli do przodu raniąc swych przeciwników, którzy chwilę potem wycofali się z podkulonymi ogonami.
Wszystko wyglądało na to, że sytuacja na pokładzie posuwa się w dobrym kierunku, co było zasługą wyłącznie ich własnych działań i współpracy.



Tanyr miał w polu widzenia całą prawą flankę bitwy. Kątem oka widział jak Novio gryzie po łydce wycofującego się młodego pirata. Mimo to udało mu się podnieść i gnojek ośmielił się kopnąć atakującego go psa. Ten chyba się tym zbytnio nie przejął i zawarczał groźnie, gdy nadal trzymający się za gardło pirat wyskakiwał za burtę statku.
Tanyr widział też odwrót tego drugiego pirata, który zostawiał po sobie ślady krwi. To ostatnie zaklęcie musiało ostatecznie dać mu w kość, bo ledwo doczłapał do burty i z trudem zszedł na dół po zawieszonej tam linowej drabinie.
Blondynka celowała najpierw do niego, potem w Shera, a w końcu strzeliła do Kaelona, na szczęście jednak chybiając. Miała dość strzelania do niego? Był za daleko? A może wiedziała, że Tanyr rzucił na siebie zaklęcie ochronne? Piracki czarodziej mógł jej powiedzieć?


Skubaniec, stał teraz na pierwszej linii, tylko co zrobi? Jakie on może znać zaklęcia i jak silne? Tego Tanyr nie mógł odczytać, a zaklęcie czarnego kruka, którego wcześniej używał pirat niewiele mu o nim mówiły.
Szybko okazało się jednak, że mężczyzna skupiał się teraz na sobie i rzucił zaklęcie leczące. A potem kolejne, chroniące go przed magią. Przeszedł więc do obrony. Tanyr był w tym momencie prawie pewny, że w posługiwaniu się magią jest silniejszy od tego pirata. Jednak zdawał sobie też sprawę z tego, że podczas tej walki da radę rzucić najwyżej jeszcze jedno silne zaklęcie. Kilka już rzucił i choć efekty były dobre, to z tym ostatnim też musiał się dobrze sprawić. Mimo znaczących postępów, piraci nadal mieli przewagę liczebną.
Szalupa trochę zasłaniała widok, ale Tanyr dostrzegł, jak Sher wyskoczył do przodu, zatrzymując piratów przy kołowrotku. To powinno dać im nieco czasu, zanim szkatułka odpłynie. A swoją drogą, ile go mieli?
Tanyr poczuł się lepiej widząc postępy jego współpracowników. Nie był sam na polu walki.
- Co tu się dzieje?! Gdzie Ruda i szkatułka?! - odezwał się głos z tyłu, z boku. Delamros przykuśtykał na pole walki, ale nie był zorientowany w sytuacji.
Jakby jednocześnie, Novio podbiegł do swojego pana, a w pysku trzymał dwa kawałki materiału - fragmenty nogawek ze spodni uciekających piratów.



Sher był najbardziej wysunięty z nich wszystkich. Widział też co się dzieje dokoła niego.
Po lewej Zevran i Amis pojedynkowali się z parę piratów i chyba dobrze im szło. Dalej zaś jeden z żółtą chustą na głowie pilnował marynarzy Cabrery. Najbardziej interesujący byli jednak ci przy kołowrotku. Wokół walka, a ci kręcą i kręcą?! Sher dostrzegł jednak szybko, że w ten sposób, linami wspomaganymi przez system bloczków, opuszczają coś do morza - najprawdopodobniej szalupę, bo chyba były dwie. Fakt, że Rudej nie było nigdzie widać, oraz wcześniejsze wskazówki Zevrana zdawały się to potwierdzać. Teraz Sher wiedział co tu było stawką. Ale co z tym zrobić?
Miał już zamiar skoczyć do przodu, ale blondynka wycelowała w niego swoją broń. Na szczęście nie strzeliła! To ten ich pirat-czarodziej stał na linii strzału i do tego zajmował się teraz chyba wyłącznie sobą. Bum! Ostatecznie kobieta strzeliła gdzieś indziej, daleko za plecami khajiita.
Sher wiedział w tym momencie trzy najważniejsze rzeczy, które mogły zadecydować o wyniku całej walki. Po pierwsze, musiał koniecznie zatrzymać tych przy kołowrotku! Po drugie, teraz! Teraz, póki blondynka zajęta była ładowaniem swojej broni.
Sher wyskoczył z szalupy i pognał do przodu. Owszem, był jeden cwaniak, który wyskoczył zza masztu stając mu na drodze, ale w zderzeniu z potężnym Khajiitem nie miał szans i stracił równowagę lądując na deskach pokładu.
Jednym susem Sher doskoczył między piratów, zatrzymując ich działania przy kołowrotku. Jednocześnie: Po trzecie! Skoro blondynka nie strzeli, jeśli miałaby ryzykować trafienie swojego, Shen złapał tego który mu się nawinął.


Padło na nieznanego pirata w czerwonej chuście. Sher złapał go za gardło, przytrzymując go mocno w charakterze żywej tarczy. Musiał on jednak pozostać żywy.
Mieli pata. Nie opuszczą już szalupy, ale i on utknął. Teraz wszystko zależało od pozostałych.
A co do innych. Kołowrotkiem kręciło trzech piratów, ale widząc Shera ci dwaj którzy mogli, odsunęli się w pośpiechu.
- Jeszcze z półtora metra - powiedział mężczyzna z papugą, na tyle głośno, że Sher go usłyszał.
- Do dna z tym wszystkim!! Do mnie! Szybko, tnijcie te liny! - rozkazała stanowczo blondynka, a dwaj krętacze w podskokach popędzili w jej stronę. Trzeci nie mógł się ruszyć.
Tylko jakie liny chcą ciąć? Czyżby jednak nie pat? Nie było czasu do namysłu, gdyż “cwaniak” wstał z podłogi i uderzył Shera kijem w plecy... niezbyt mocno, jak na standardy Shera.



Delamros dotarł na pokład. Piraci byli na statku i zdawali się coś kombinować. Walka z konwojentami trwała w najlepsze, ale na pierwszy rzut oka ciężko było powiedzieć kto wygrywał i co się w ogóle dzieje. Co ważniejsze nigdzie nie było widać ani Rudej, ani szkatułki!
W miarę swoich możliwości, Delamros podszedł do tego kto był najbliżej.
- Co tu się dzieje?! Gdzie Ruda i szkatułka?! - zagadał do Tanyra.


.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 07-11-2018 o 16:21.
Mekow jest offline