Klasyka komiksu.
Na Daarze trwa wieczna wojna, a wszelkie zamieszkujące te kraine istoty sa wplątane w nią i prowadzone do krwawych bitew przez trzy wyższe rasy dowodzone przez troje nieśmiertelnych.
Z pobojowiska jednej z takich bitew z życiem uchodzi J'on, młody, urodzony w niewoli szninkiel i dostaje polecenie od władcy i stworzyciela światów (O'n) aby zaprowadził na Daarze pokój.
Staje się obdarzonym mocą wybrańcem, ale droga do sukcesu przed nim okropnie daleka. I cóż to tak naprawdę za moc?
Wspaniałe dzieło tandemu Van Hamme-Rosiński, przedstawione z ogromnym rozmachem i fantazją. Motyw nieco wzorowany na tolkienowskim Hobbicie z każdym rozdziałem coraz bardziej splata się z ideą mesjanizmu braną żywcem z mitologii chrześcijańskiej. Czasem w wizualnej parafrazie można dostrzec wręcz pewną
dosłowność.
Opowieść o drodze do wybaczenia i odkupienia wedle zawartego niejako przymierza ze stworzycielem (tu w formie kluczowej dla losów Daaru obietnicy O'na w razie sukcesu J'ona) zapędza się w rejony karykaturalnego i cynicznego rozwiązania. Koniec będący finałem opowieści i misji młodego szninkla zdziwi z pewnością kogoś, kto zbyt mocno zacznie wiązać tę historię z Chrystusową. Ja na swój sposób tragiczno-cyniczny koniec "Szninkla" odbieram jako niepozbawiony pewnego gorzkiego happy-endu.
W tej opowieści przyjemne jest coś jeszcze. Wspomniany Frodo, czy Jezus, są postaciami oderwanymi od przyziemności i we własnych historiach przedstawianymi bardziej w kontekście swojej misji i związanych z nią (głównie u Froda)przemian osobowości. Są zdeterminowani do osiągnięcia wielkiego celu.
Szninkiel J'on nie, on chce jedynie normalnie żyć i choć gdzieś tam wewnątrz poczucie misji się chybotliwie tli, to raczej wir zdarzeń pcha go ku tej misji wypełnieniu, a nie jego determinacja. Jest też bardzo ludzki i zaakcentowane w tej historii są sprawy przyziemne. Kto by myslał o jakiejś misji stworzyciela, jak przeslicznej, zratowanej z niewoli koldów G'wel wszystko się 'wysypuje' z tych kilku nędznych resztek szmatek?
Chuć lub zwykła chęć nażarcia się przyćmiewa górnolotny mesjanizm.