Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2018, 20:06   #44
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zacierając ręce w geście przypominającym kreskówkowych złoczyńców Frank rechotał cicho stojąc na progu warsztatu. Wytłumione pomieszczenia, maszyny, obrabiarki, narzędzia precyzyjne i pomiarowe... Miesiąc jazdy na garażowym warsztacie, gdzie nawet nie było miejsca, aby siąść całym zespołem produkcyjnym, był udręką, ale cierpliwość się opłaciła. Teraz mieli tylko dla siebie porządną pracownie...
... no w sumie nie do końca. Budowlani nie mieli swoich pomieszczeń. Co prawda od razu zagospodarowali sobie przestrzeń zwolnioną przez utraconego vana, ale jasnym było, że często będą tutaj bywać.
Tak czy tak Frank miał swoje królestwo i w tym momencie fakt, że nie mógł wychodzić z bazy był dla niego mało istotny.

***

- Ja ci mówię Franchesku, że oto nam się kocioł udał przednie, a towar jest przednia klasa. - zawołał rozradowany Moshe.

Rabin siedział nad aparaturą destylacyjną i lustrował jej funkcjonowanie. Osobne pomieszczenie zawierało pękaty kocioł słusznego gabarytu zwieńczony kolumną retryfikacyjną. Aparatura robocza mogła był spokojnie odłączona i podniesiona, aby dało się kocioł czyścić i wlewać do niego kolejne składniki nastawu. Do tego każdy "etap" był stale monitorowany przez termometry i mierniki ciśnienia. Ba nawet zamontowano szrotowy laptop z kontrolą
Partia testowa wyszła całkiem przyzwoicie i po filtracji dostali czyściutki produkt gotowy do dalszego przetworzenia lub przehandlowania. Kto w tej zapyziałem dzielnicy nie pokusiłby się na tego typu specjały.

- Bardzo czysty? - zapytał Hodowski

- Bardzo! Może to nie laboratoryjny, ale... ale...! - Rebe sięgnął za stoliczek na którym znajdowały się menzurki i trochę pomniejszego sprzętu laboratoryjnego, aby wyciągnąć przezroczystą butelkę.

Nalał z niej do małego słoiczka. Potem włożył alkomierz.

- 96%! Tyle co sklepowe sprzed wojny!
- zwołał naczelny alchemik wydziału.

Frank nie okazał radości, raczej głębokie zastanowienie.

- Hmmm… ile to będzie. W bazie mamy tyle i tyle… powiedzmy tego tyle, tego tyle… jeszcze muszę oddać Handlowym za to że mi to przemycili w zakupach.

- O co chodzi?

- Mógłbyś mi odlać kilka litrów? W sumie ty też byś się przydał, trochę szkła i garnki. Mam pewien pomysł, ale nie mogę z tym… no wiesz… na widoku.


Rebe przyjrzał się podejrzliwie Hodowskiemu, ale wzruszył ramionami.

- Nie ma problemu, ale powiedz ty mnie w co ty chcesz mnie właściwie władować…

- Ach… nic takiego. Po prostu…


Frank przeszedł na konspiracyjny szept. Jego plan był prosty, ale wymagał trochę czasu i pracy.

***

-[i] Ahoj, przyjaciele, co porabiacie w tym wspaniałym dniu!? - gromko i radośnie Frank zagadnął do Czarnego H i Allahuakbara.

- Przygotowywać wyprawa do ponurego świata niebezpiecznych przygód. - Mike spojrzał na kuzyna i zrobił gest czarowania dłońmi - Ululululu. Czarownik kierować gromowy kij w złe ludzie i złe ludzie zamieniać się w martwe złe ludzie!

Nowoczesna linia amunicyjna pozwalała zautomatyzować całą produkcję pocisków, zaczynając od toczenia odpowiedniej łuski, napełniania jej zawartości kończąc na ładowaniu kuli. Trzeba było tylko wszystko zaprogramować. Frank zerknął do pudła do którego wpadały naboje dwunastki, przeznaczone do strzelb. No tak. Uzupełnienie tego co wywalili na ostatniej akcji. Dowódca Lekkich sięgnął po garść naboi. Wszystkie znajdowały się w czarnych osłonkach z napisem "Black Magic".

- Ugabuga! - odparł Frank wrzucając je z powrotem do pudła - Czarna magia!

- Dobre czary! Osiem kulek w jedna porcja Czarnej Magii. Dobre na duża zwierzyna. Dobre na zły człowiek. Dobre na demony z kosmos.


Al-Hammir siedział z wyrazem ciężkiego zażenowania zachowaniem swoich towarzyszy.

- Hateemelson cię szukał. - powiedział w końcu do Franka - W sensie chciał się zapytać czy nie ma jakiś zleceń dla niego, a potem i tak zabrał się do dłubaniny.

- A nad czym?

- Nie słyszysz? Idź krzyżowcze za jękami metalu ustępującego pod ludzką wolą
. - al-Hammir machnął ręką w głąb warsztatu gdzie widać było postawnego wikinga robiącego coś na tokarce.

***

Haatemelson w wielkim skupieniu toczył toporek. W sensie nie tyle toporek, bo zrobienie toporka na tokarce to była jakaś kompletna abstrakcja, ale toczył jego rękojeść.

- Jarlu. - rzucił wesoło Frank.

- Thanie. - odpowiedział ponuro Jarl.

- Po cóż tak fatygujecie wasz zacny oręż.

- Próbuję nadać mu moc pioruna i błyskawicy!
- rzekł z powagą były wódz techno-wikingów.

- Niby jak?

- Robię miejsce na paralizator.

- Będziesz potrzebować dobrej izolacji. I czy przypadkiem nie zmieni się wyważenie... no i wytrzymałość?

- Przez miesiąc puszczałem przez program kolejne projekty. Będzie taki jak trzeba.

- Naprawdę myślisz, że zdołasz go kiedykolwiek użyć?

- Nie wiem.
- odpowiedział Jarl w skupieniu - Ale jeżeli użyję to ze straszliwym skutkiem.

Frank nie miał absolutnie nic przeciw szalonym projektom swoich podwładnych. Głównie dlatego, że sam marnował czasem zasoby na budowanie dziwnych rzeczy. Zawsze się potem głupio tłumaczył przed szefem. Z drugiej strony... mało to było szaleńców w NY, którzy latali ze strzelbami i maczetami? Zegarek na nadgarstku piknął z powagą. Zbliżał się czas zebrania.

- Są jakieś zlecenia dla mnie? - zapytał techno-wiking.

- Nie. Póki co. Ale myślę, że jak się znajdą to będziemy wszyscy zapieprzać pełną parą. - odparł Frank.

- Dobrze. - skwitował Hateemelson zdejmując z tokarki toporek i przyglądając się efektowi swojej pracy.

***

Frank postukał długopisem w notes, na którym zanotował sobie problemy jakie przedstawiono na kolejnym zebraniu. Musiał od czegoś zacząć.

- Przed moimi oczami swojego czasu przesunęło się parę “migawek” odnośnie prototypów broni opartej na technologii kosmituf. Byłem całkiem zielony w eksperymentalne klocki, poza tym świeżakiem, więc niewiele mogłem z tego zrozumieć co tam poczta pantoflowa gadała. Jak wiemy wszyscy te kompozyty mają fantastyczne właściwości, ale metoda ich kształtowania jest wyjątkowo skomplikowana. Ponoć wchodziły w to kwestia naświetlania materiału czy coś takiego. Jeżeli uda nam się położyć łapy na tej technologii trzeba pamiętać, aby też pozyskać wszelkie dane odnośnie urządzeń jakie są potrzebne do obróbki tych materiałów.


Następny na liście był Alvarez. Frank postukał długopisem. Po wysłuchaniu raportu Wywiadu poczuł przemożną niechęć do mieszkańców lokalnej dzielnicy. Może to jeszcze naleciałość wojskowa, ale porządek musiał być, a anarchia… No powiedzmy sobie wprost to już nie byli “punkowie z tamtych lat”. Tutaj była swołocz i bandyterka.

- Myślałem o zrzucaniu winy za nasze “nie do końca udane” akcje na Alvareza. W sensie gdyby, nie daj Boże, ucierpiało zbyt wielu ludzi lub wynikły niepożądane przez nas efekty naszych działań. Widzę jednak dwa problemy. Pierwszy - jeżeli będziemy tak grać kartą to w pewnym momencie nie skończy się tylko na obławie i wzmożonych patrolach, ale na jakiejś grubszej akcji, która może nas wykryć przy okazji. Jeżeli byśmy szczuli policję wraz z ADVENTem na mafię to prędzej czy później skończy się bitwą w której dostaniemy rykoszetem. Drugi - sam Alvarez może nie dysponować technologią, ani specjalistami, aby móc nas wykryć, ale dysponuje dużo większymi zasobami ludzkimi. Mając wszędzie żywe oczy może kiedyś dojrzeć jakąś nitkę pozostawioną nieopatrznie przez nas po której trafi do kłębka.

- Od razu poruszę też inną kwestię jak już mówimy o Alvarezie i anarchistach. Pomyślałem o tym jak powiedzieliście o nieboszczyku z kostnicy. Myślę, że musimy rozpoznać jakie inne… hmm… instytucje i organizacje o szemranej reputacji lub sporej niezależności działają w obrębie St. Louis. Wiedząc jakie są strefy wpływów, będziemy wiedzieli gdzie są tarcia i czy można je wykorzystać w walce z rządowymi. No i uniknąć kolejnych “nieprzewidzianych konsekwencji”. - mówiąc to ostatnie skrzywił się lekko.


- Odnośnie akcji to właściwie mam sporo pomysłu na mały sabotaż. Zainspirowała mnie ta policjantka, co się lubuje w kostiumach, heh. Pamiętam jak ADVENT zaczął wdrażać tą machinę wykorzenienia obrażając kosmitów filmów. Pamiętacie, co? Kino akcji, horrory s-f, gry komputerowe… Jak tylko zaczęli babrać w internecie to pościągałem co tylko mogłem i mam kilkaset gigabajtów na swoim prywatnym lapku takiego contentu. Wrzucanie tego do netu nie ma co, bo i tak pewnie te rzeczy można znaleźć w drugim obiegu lub w głębokich sieciach. Jednak… można by spróbować wykręcić rządowi małego psikusa. Gdyby włamać się na przykład do sieci komunikacji miejskiej i wrzucić do reklam klatki z jakiegoś starego filmu. Niby leci reklama, a tu nagle mignięcie z Marsjanie Atakują. Albo przekonwertować stare gry na nowe formaty i rzucić do pierdółkowych serwisów z grami. - Frank zrobił bliżej nieokreślony gest - W moim rodzimym kraju mieliśmy taką władzę, która zawiązała sojusze z bardzo kapryśnymi… ugrupowaniami, że tak to ujmę. Nie rozwlekając się, kiedy ktoś krytykował władzę lub jej sojuszników to władza próbowała ludzi zastraszyć, zamknąć lub tuszować sprawę, szybko i byle jak. Byli przy tym tak śmieszni i żałośni... ADVENT i jego przydupasy nie są tacy niekompetentni… ale spróbuj wyjaśnić ludziom czemu kogoś ciąga się po sądach lub trzyma w areszcie z powodu jakiegoś starego filmu lub gry na komputerze. Możemy też takie treści podrzucić komuś na holo czy kompa… komuś kto nam zawadza. - Frank zastanowił się - Rząd będzie trzymał rękę na pulsie i w pewnym momencie podejmie ruchy. Oczywiście będzie je maskować, ale jeżeli my też będziemy monitorować nasze “ofiary” to będziemy mogli podrzucić tu i ówdzie wiadomości i plotki, że władza “brutalnie” poczyna sobie z obywatelami za jakieś nieistotne przewinienia. Albo że jakaś ważna szyszka trzyma zawartość anty-obcą na swoim dysku.

Frank wzruszył ramionami.

- Taki tam plan. Gdybyśmy jednak zdołali rozbudować naszą sieć komputerową myślę, że można by się też pokusić o spam fake newsami czy wojnę memową. Wiecie. Diagram Pareto-Lorenza. Dwadzieścia procent przyczyn powoduje osiemdziesiąt procent skutków. Garstka ludzi ma w swoich rękach większość zasobów planety. Większość problemów społecznych jest powodowane przez małą część populacji tego społeczeństwa. I najbardziej znamienne… garstka ludzi modeluje poglądy wielkiej liczby ludzi. Ciekawość ludzka nie zna granic. Rzucisz przynętę to niektórzy się wystraszą, a niektórzy łykną ją, będą chcieli więcej, a potem sami nakręcać będą spiralę. Tak działali Ruscy, jako państwo. Nie mogli gdzieś postawić na swoim w innym kraju, to finansowali lub aktywowali radykalne lub społecznie szkodliwe grupy, a reszta już sama się toczyła destabilizując sytuację w ciągu kilku lat.

Do grubszych akcji… najpierw rozeznanie odnośnie figur i stref wpływów, a potem wyznaczenie celu. Moglibyśmy też od razu podjąć decyzję o rozpoczęciu rozgrywania Blue Labu, ale wydaje mi się że oznaczałoby to przekierowanie wszystkich możliwych zasobów na te działania. A tych mamy niewiele. Myślę że bylibyśmy w stanie dokonać solidnej modyfikacji w jednym zestawie bojowym lub pomniejszych w kilku pod konkretne zadanie. Ale potem robi się słabo… dlatego…

Tu na moment przerwał.

Może warto zastanowić się nad napadem na jakiegoś dostawczaka. Zgarnęlibyśmy zasoby oraz wóz. Poszukać jakiegoś niedużego korpo, które da radę prześwietlić, nakierować transport na jakąś odludną trasę i tam przejąć pojazd i towar. Kwestia wyłączenia GPSa lub podrzucenia nadzorcom jakiejś fałszywki.
W ogóle… Law, czy cokolwiek z tych rzeczy, które przedstawiam ma sens z punktu widzenia Wywiadu, czy od razu możemy powiedzieć, że to fantazje, urojenia i halucynacje z niedożywienia?
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 08-11-2018 o 20:09.
Stalowy jest offline