Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2018, 22:18   #58
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
W międzyczasie, Kimberlee zrobiła kilka kroczków do Honzo, niby to również obserwując co robi, ale głównie rozglądając się po okolicy. Major więc ruszył za nią, w kierunku i Geologa, by w razie czego być w miarę blisko obojga… zatrzymał się z ich lewej flanki, o jakieś pięć kroków od nich, by również mieć oko na pobliski teren, podobnie co “Sosna”. Z kolei Harry z Lyssą zostali przy jeepie, w którym siedział Collins…

- I jak? - Baker zagadał Honzo, choć dosyć oschłym tonem.

- Moment panie władzo - Geolog odgryzł się słownie, i przekopywał przez kolejne centymetry ziemi, przy okazji coś w niej oglądając, rozgniatając ją palcami, pobierając próbki do malutkich słoiczków…

Tymczasem Lyssa najwyraźniej znudzona czekaniem wdrapała się na maskę jeepa i usiadła na niej po męsku, w rozkroku, bujając sobie lekko stopami. Wyciągnęła z kołczanu jedną ze strzał i zaczęła oglądać grot, pieszcząc go palcem. Bystre oko poraziło Honzo, potem zaś Majora, gdy w końcu się odezwała.
- Z całym szacunkiem John, ale czy nie powinno naszym priorytetem być przygotowanie bezpiecznego i solidnego obozu, bo póki co robimy za jaskiniowców. W końcu się doprosimy kłopotów.

- Jaskinie to akurat najbezpieczniejsze miejsce na obóz… choć przyznaję że przydałaby się jakaś większa.- wtrącił swoje trzy grosze Doug.-I lepiej ukryta.

- A co niby jest bezpiecznego w miejscu bez odwrotu? Jeśli coś wdarłoby się do środka to tyle z przetrwania, nawet nie ma jak uciec. Zwykła palisada byłaby lepsza niż ta zimna nora. - Odpowiedziała niezbyt przekonana do opinii Bloodyego Lyssa.

- To że tu nie ma specjalnie gdzie tu uciekać. - wyjaśnił “Bloody” krótko.

- Tyle że to tylko zwierzęta, muru Ci nie przejdą za to warować pod jaskinią mogą i napierać kolejnymi falami. Nie uciekniemy, ale możemy upewnić się że im nie będzie łatwo się do nas zbliżyć. - odpowiedziała spinając swoje włosy w kucyk z tyłu.

- Nasz miłośnik dinozaurów pewnie potwierdzi, że zwierzęta nie atakują falami. Nie narażają swojego życia, chyba że są tak wygłodzone, iż boki mają zapadnięte. No i nie mamy zasobów by zrobić mur wystarczająco wysoki i mocny, by powstrzymać T-rexa.- - dodał obojętnie Sosnowksy.-Takie obozowisko… to spory wysiłek, sporo materiałów i sporo czasu… I pójdzie w pizdu przy kolejnym tajfunie.

- Mi by wystarczyło by te mniejsze nie mogły się do nas dobrać.. - Powiedziała pod nosem, ale zakończyła temat bo jej wiedza na temat dinozaurów była mocno ograniczona.

- Na nie wystarczą kule i mała palisada… przed wejściem do groty. Jesteś z pewnością wysportowana, ale nawet najlepszy atleta nie prześcignie drapieżnika. Jeśli będziesz musiała uciekać, to znaczy że czeka cię śmierć.- dodał na koniec Sosnowsky.

Harry przysłuchiwał się wymianie zdań, ale dopiero gdy Sosna wywołał go do odpowiedzi postanowił wyrazić swoją opinię. Spojrzał na żołnierza cierpko.
- To nie dinozaurów powinniśmy się bać – zaczął nieco tajemniczo i wydawało się przez chwilę, że ta tym zakończy swoje zdanie – Tylko stworzeń dorównujących nam inteligencją. A że takie żyją na tej wyspie, wcale nie jest wykluczone.
Frost podrapał się po czuprynie.
- Niemniej Sosna ma rację. Jaskinia ta najlepsza opcja na ten moment. Obóz na otwartej przestrzeni to samobójstwo. Pieczara ma wejście, która można zamaskować. Do tego można stworzyć sygnał wczesnego ostrzegania…wiecie, sznureczki, puszki, dzwonki. Trochę się w to kiedyś bawiłem.

Major miał zamiar już chwilę temu coś powiedzieć, po tym jak odezwała się do niego Lyssa… być może miał zamiar odpyskować… ale zamiast cokolwiek powiedzieć, jego wzrok uważnie obserwował pobliskie krzaki, w miejscu gdzie wcześniej “Sosna” i Frost poszli do przygniecionego dinozaura. Palec Bakera znalazł się nieco bliżej spustu karabinu, niż parę chwil temu.

- Kontakt!! - Wrzasnął nagle mężczyzna, unosząc broń by wycelować.

Na maskę jeepa, tam gdzie siedziała Lyssa, nagle coś wskoczyło, po wybiegnięciu z pobliskiej zieleni. Zgrzyt metalu pod pazurami, lekkie zachwianie pojazdu… serce stające w gardle Kiku. Wrzask Collinsa, wciąż siedzącego w jeepie na swoim miejscu.

Niewielki dinozaur, ledwie o pół metra od Azjatki, dziwnie zawarczał-zagdakał(??) szczerząc pysk pełen kłów.

I ona pisnęła, wystraszona na amen, choć jej głos w przeciwieństwie do Collinsa był dość wysoki. Przez zaledwie chwilę gad szczerzył kły na nią, a ona na niego. W przypływie adrenaliny, spanikowana, zupełnie odruchowo machnęła nogą, wspierając się na masce auta dłońmi by kopnąć gada w tą paskudną mordę… i nie trafiła. Dinozaur odchylił pysk w górę, przez co but Lyssy przeciął jedynie powietrze pod owym pyskiem pełnym zębów.

Kimberlee krzyknęła przerażona, wnosząc jeszcze więcej chaosu w zaistniałą sytuację… Honzo również wrzasnął. Ale nie z powodu dinozaura na masce jeepa. Całkiem po przeciwnej flance, kolejny taki sam sukinkot wyskoczył z innych krzaków, pędząc prosto na Geologa.

Alazraqui, z mokrymi spodniami od popuszczenia, zaczął desperacką walkę o życie za pomocą saperki. Rozpędzony Raptor wpadł z impetem na mężczyznę, atakując najpierw za pomocą tylnych nóg. Honzo miał z kolei chyba największego farta na świecie, uniknął bowiem 15-centymetrowych pazurów, uniknął i ugryzienia wymierzonego w jego twarz, walił na oślep saperką wśród sporej kotłowaniny… i w końcu wrzasnął po raz kolejny, zalewając się krwią. Został trafiony pazurami jednej z mniejszych, przednich łap, padając na trawę z dłońmi przy twarzy.

Douglas uniósł kałacha do ramienia i wycelował w kierunku dinozaura przy Lyssie. Z dwóch atakujących ekipę, ten był łatwiejszym celem… cóż… łatwiej było nie postrzelić Kiku niż walczącego niemal w zwarciu geologa. Wycelował i posłał serię, licząc ze jeśli nie trafi, to przynajmniej przepłoszy.

Lyssa tak łatwo nie miała zamiaru się poddać, cały ten stres i nerwy spowodowane przez te cholerne gady które wszyscy podziwiali. Teraz cały świat stanął w miejscu, a jej życie, Kim i Collinsa któremu obiecała że będzie go chronić zależało od niej. Ktoś wrzasnął niedaleko niej, ale nie widziała nic tylko tego piekielnego gada zaraz obok. W rozpaczliwym ataku, po tym jak pierwszy się nie udał, zdecydowała się zaprzeć dłońmi i kopnąć obiema nogami. Jedna po pysku, drugą w tors gada, by zrzucić go z maski na ziemię.

Gdy Harry zorientował się co się święci było już za późno. Hanzo dzielnie stawiał opór bestii by ostatecznie zostać trafionym a Lysa…Frost stał sparaliżowany patrząc jak dziewczyna próbuje sprzedać drapieżnikowi kopniaka. Wiedział, że nie zdąży dobiec, zanim ten kłapnie zębami i ją rozerwie, więc doskoczył do auta i wcisnął klakson licząc, że hałas zdekoncentruje gady i...skupi uwagę na nim? Boże jedyny…pomóż nam to przetrwać.

Seria “Sosny” dopadła dinozaura na masce jeepa, a przelatujące kule śmigały niebezpiecznie blisko Lyssy, nie uczyniły jej jednak żadnej krzywdy. Sam gad z kolei oberwał w tułów, aż nim zatrzęsło, ale z dziesięciu pocisków wystrzelonych przez najemnika tylko jeden sięgnął celu. Kolejna seria zaś była już kompletnie niecelna. Bestia wciąż żyła i zagrażała Japonce… która sprzedała solidnego kopa w owy pysk pełen zębów, drugi jednak okazał się niecelny.

Lyssa była w trakcie walki o życie, nie widziała niczego dookoła. Słyszała strzały, które były tak głośne że w jej uszach zaczęło brzęczeć jednostajnie. Od początku mówiła że nie są gotowi na tą wyprawę. Ona sama nigdy nawet nie zabiła człowieka, a jedyne co ją spotkało to czasem jakaś szamotanina. Nie było czasu na żadne analizy, przemyślenia, ale strach który wcześniej ją paraliżował, teraz nie miał nic do gadania. Była wojowniczką. W ostatnim akcie rozpaczliwej obrony zdecydowała się wymierzyć w raz już zdzielonego solidnym kopniakiem gada, cios pięścią w ten łuskowaty nos. Uciekanie nie miało sensu, te bestie były zbyt zwinne. Pozostało walczyć do końca.
- Yyyyaaaaa! - krzyknęła wyprowadzając szybki cios ręką.

Cios był perfekcyjny. Pięść trafiła w sam czubek pyska zamroczonego na chwilę po otrzymaniu kulki od najemnika gada… i aż coś gruchnęło, i nie były to kości kobiety. Zębatym dziwnie zachwiało, i padł w bok, spadając z maski jeepa na ziemię, gdzie dostał dziwnych drgawek… poderwał się jednak momentalnie na nogi, wraz z okropnym dźwiękiem uruchamianego przez Frosta klaksonu. Tylko na to czekał Sosnowski, posyłając w poobijanego już dinozaura kolejną serię, co zakończyło jego żywot.

Kilka metrów dalej, było jednak nadal groźnie. I to bardzo.

Dinozaur, po powaleniu Honzo, przestał się nim interesować, chyba uznając, że to już posiłek leżący na trawie… ryknął więc w stronę Kim i Majora. Przerażona lekarka podbiegła do Bakera, a ten zgarnął ją za siebie, akurat w momencie, gdy gad zaatakował. Dowódca wyprawy zdążył oddać 3 celne strzały, nim zębaty sukinkot skoczył na niego. Kolejne 3 pociski najemnik posłał w niebo, przewracany przez dinozaura, który siekał pazurami nóg, przednich łap, oraz próbował odgryźć mężczyźnie głowę. Major bronił się dzielnie, zasłaniając karabinem, jeden z wielkich pazurów stóp rozorał jednak jemu bok, a pazury łap zamieniły jego lewe ucho w strzępy…

W tym czasie, przerażony Collins wstał w jeepie, nie bardzo wiedząc gdzie uciekać, czy co robić. Tak się cały trząsł, że aż musiał się przytrzymać pałąków ochraniających przy ewentualnym dachowaniu.

I wtedy, z pieprzonej dżungli, wyskoczył kolejny zębaty, pędzący prosto na Harrego.

Sosnowsky na razie zignorował owego przybysza. Zamiast tego zmienił magazynek i zaczął strzelać do tego, który próbował posmakować wyższej szarży.
- Przeklęte jaszczurki.- celował dokładnie uznając, że serie nie dają odpowiednich efektów.

Harry widząc, szarżującego dinozaura, od razu wtoczył się pod dżipa i wydobył zza paska paralizator.
Tymczasem dysząca w emocjach po starciu z dinozaurem Lyssa, chwyciła drżącą dłonią łuk który przez cały ten czas był przy jej boku. Z wyuczoną dokładnością i gracją wyciągnęła strzałę i wypuściła ją w kierunku gada który zagrażał Majorowi. Momentalnie jej oko dostrzegło ruch z drugiej strony i nie czekając na pozwolenie, wystrzeliła kolejną strzałę w stronę gada biegnącego ku Harremu.. i jej samej.

Lyssa była o drobny moment szybsza, niż blondwłosy najemnik, posyłając strzałę w atakującego Bakera gada, trafiając go od boku w głowę. Zębaty dziwnie zacharczał, po czym padł, przygniatając swym cielskiem dowódcę wyprawy tuż przed nim… Azjatka oddała więc kolejny strzał z łuku, w pędzące w ich stronę, nowe zębate zagrożenie. Strzała wbiła się w tułów zwierzęcia, gdzieś przy lewym biodrze, ale sukinkot nadal biegł. Kiku w bitewnym transie sięgnęła wyjątkowo szybko jednak po kolejny pocisk, który również okazał się celnym, tym razem przebijając ciało zębatego przy nasadzie szyi… dinozaurem nieco zarzuciło, i jakby stracił wyrwę do ataku, chyba nawet skręcając łukiem, by wyminąć jeepa, gdy dopadł go pojedynczy strzał “Sosny”, definitywnie zakańczając żywot.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline