Detlef jak każdy normalny krasnolud traktował sprawy czarokletów z pewnym dystansem, żeby nie powiedzieć podejrzliwością. Tak też było i teraz, bowiem chatka babci, a właściwie Babci była tak nierzeczywista, że aż podejrzana. Tylko do całkiem prawdopodobnego w jego mniemaniu obrazu śmierdzącej na milę zasadzki nie pasowała dziewczynka - przecież Babcia, czy też kim starucha w rzeczywistości była nie ryzykowałaby życia dzieciaka, prawda?
A może jednak...
Możliwe, że to dziewka była kimś innym, niż wydawało się to z początku...
- A pierdolić to... - mruknął wreszcie przestając sobie zawracać tym głowę. Jeśli jego podejrzenia są słuszne, to cokolwiek by nie zrobił, to i tak mają przesrane jak stąd do Nuln. Większość oddziału ledwie zipie, a oni ani się spostrzegą, jak starucha otruje ich jakimś paskudztwem podczas posiłku, opatrywania ran lub zarżnie po cichu w nocy.
Początkowo umyślił sobie, by nie jeść niczego, co nie pochodzi z jego prywatnych zapasów kupionych w Meissen, a pić zamierzał (o zgrozo!) tylko wodę prosto ze strumienia. Ale przecież sam strumień mógł być czymś skażony i na nic mu przyjdzie poszczenie lub gryzienie sucharów podczas, gdy inni szamać będą świeżonkę.
- Pierdolić to... - powtórzył.
Spojrzał krzywo na strumień, w którym, jak zasugerowała gospodyni, powinni umyć brudne ryje i jedną twarz (ale za to Meisseńskiej Dziewicy), ale w końcu wzruszył ramionami i poczłapał ku wodzie. Rozebrany do pasa i przypominający dzikiego i prychającego wodą na wszystkie strony krasnoludzkiego barbarzyńcę zmył z siebie mdły smród umarlaków, by później porządnie wyczyścić pancerz i inne części ekwipunku.
Gdy nadeszła chwila zapowiadanej wcześniej kolacji nie przeszkadzał bardziej wygadanym członkom oddziału w rozmowie z gospodyniami - po głowie chodziła mu jednak pewna rzecz, o której chciał dowiedzieć się czegoś wiecej.
[i]- Mała wspominała o jakimś wilku. [i]- Zwrócił się do Babci. - Duża musi być to bestia, skoro ludzie dotąd się jej nie pozbyli i tyle zamieszania w okolicy robi. - Wyłożył. - Albo sprytna... - dodał i czekał na odpowiedź.
Poza tym zamierzał zaproponować staruszce pomoc przy opatrywaniu ran towarzyszy - nigdy nie zaszkodzi poduczyć się czegoś od bardziej doświadczonych w tej materii.