Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2018, 21:22   #201
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Dziękujemy. - odpowiedział Galeb na słowa kobiety.

Potem pomógł rozładować zwierzęta i je przypilnować, kiedy inni zajmowali się kwestiami higieny. Mieli trochę zapasów i chociaż każda okazja była dobra, aby je przyoszczędzić to nie chciał też nadużywać dobroci gospodyni, obojętnie czy była czarownicą czy nie. Kiedy ktoś inny mógł go zwolnić ze stróżowania przy zwierzętach zdjął pancerz, ubranie oraz bandaże, które musiał wyprać. Były przepocone, w paru miejscach nadtlone i obryzgane różnymi płynami. Zwykle nie zdejmował ich przy innych, ale po męczącej nocy i dniu było mu to już obojętne. Reszta mogła zobaczyć, że poza bliznami pokrywającymi głowę, część szyi, dłonie oraz przedramiona resztę ciała kowal miał zdrową i typowo krasnoludzką. Choć może trochę bardziej wyżyłowaną ze względu na wiele pieszych podróży i bieganie. Dłuższą chwilę spędził chłodząc w strumieniu ręce i ochlapując twarz.

***

Ubranie schło sobie rozłożone na plecaku. Ostro sfatygowana tkanina przysłaniająca napierśnik wymagała zerwania, a że nowej nie było, konieczna była prowizorka pastą z popiołu, aby zamaskować błysk metalu. Ale na to przyjdzie czas rano. Póki co Galeb, ubrany w koszulę z podwiniętymi rękawami, zapasowe bandaże, spodnie oraz buty myślał nad tym jak się odwdzięczyć gospodyni za to że nie chciała nawet od nich pieniędzy.

Ostatecznie doszedł do wniosku, że po kolacji sprawdzi czy może coś naprawić w chacie kobiety w ramach podzięki. W sumie chętny był też z nią porozmawiać, chociażby co dzieje się w okolicy, czy nawet jak się im żyje tutaj na odludziu. Albo tylko wymienić się historiami. Wszystko zależało od tego czy rozmowa w ogóle będzie się kleić. Na wszelki wypadek dla rozluźnienia atmosfery miał zamiar do kolacji odkorkować swój bukłak z miodem pitnym.
Poza tym naprawdę poczuł sympatię do Kapturka, chociaż dziewczyna była dziwna.

Sama okolica go trochę zdumiała, jednak swego czasu był już w jednym takim zaczarowanym miejscu jak to. W okolicach Stalowego Szczytu - ze srogiej zimy Gór Krańca Świata wchodziło się do dolinki pełnej bujnej zieleni. Wtedy rozbiły tam swoje obozowisko krasnoludy spod Wieprznej Góry, ale prócz sprzyjającego klimatu nie byli w stanie korzystać z mocy tamtego miejsca...
... w przeciwieństwie do niego.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 06-11-2018 o 22:39.
Stalowy jest offline  
Stary 07-11-2018, 20:32   #202
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
-Już się robi- powiedział Walter, biorąc po kolei od każdego z opiekunów zwierząt wodze i zaprowadzając je na łąkę dla kóz. To całe miejsce było... dziwne. Nienaturalne. Ale jednocześnie bardzo magiczne. I inspirujące. Bard pomyślał o tworzonej balladzie. Jej tematyka nie pasowałaby do tego miejsca. Ale gdyby ułożyć osobny utwór, zainspirowany nim? Opowieść o kapturku i babci. Wymyśliłoby się kilka wydarzeń, na przykład o wspominanym przez dziewczynkę tajemniczy Panu Wilku. Kim on jest? Jego imię nie wskazuje, że jest miły... Wręcz przeciwnie... Może, głodny wilk pożera babcię, potem kapturka? I ratuje ich drużyna śmiałków, którzy rozpruwają brzuch zwierzęcia i wyciągają nieszczęśnice? Brutalne. Ale to byłoby to!

W czasie kiedy kuce posilały się on spokojnie rozładowywał bagaże. Odkładał je w pewnej odległości od zwierząt tak by ich przypadkowo nie stratowały. Na koniec podszedł do każdego z nich i pogłaskał je po łbach. Zadowolony spojrzał na swoje dzieło. Tak, teraz mogą nocować w okolicy.
 
Ismerus jest offline  
Stary 08-11-2018, 22:33   #203
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef jak każdy normalny krasnolud traktował sprawy czarokletów z pewnym dystansem, żeby nie powiedzieć podejrzliwością. Tak też było i teraz, bowiem chatka babci, a właściwie Babci była tak nierzeczywista, że aż podejrzana. Tylko do całkiem prawdopodobnego w jego mniemaniu obrazu śmierdzącej na milę zasadzki nie pasowała dziewczynka - przecież Babcia, czy też kim starucha w rzeczywistości była nie ryzykowałaby życia dzieciaka, prawda?

A może jednak...

Możliwe, że to dziewka była kimś innym, niż wydawało się to z początku...

- A pierdolić to... - mruknął wreszcie przestając sobie zawracać tym głowę. Jeśli jego podejrzenia są słuszne, to cokolwiek by nie zrobił, to i tak mają przesrane jak stąd do Nuln. Większość oddziału ledwie zipie, a oni ani się spostrzegą, jak starucha otruje ich jakimś paskudztwem podczas posiłku, opatrywania ran lub zarżnie po cichu w nocy.

Początkowo umyślił sobie, by nie jeść niczego, co nie pochodzi z jego prywatnych zapasów kupionych w Meissen, a pić zamierzał (o zgrozo!) tylko wodę prosto ze strumienia. Ale przecież sam strumień mógł być czymś skażony i na nic mu przyjdzie poszczenie lub gryzienie sucharów podczas, gdy inni szamać będą świeżonkę.
- Pierdolić to... - powtórzył.

Spojrzał krzywo na strumień, w którym, jak zasugerowała gospodyni, powinni umyć brudne ryje i jedną twarz (ale za to Meisseńskiej Dziewicy), ale w końcu wzruszył ramionami i poczłapał ku wodzie. Rozebrany do pasa i przypominający dzikiego i prychającego wodą na wszystkie strony krasnoludzkiego barbarzyńcę zmył z siebie mdły smród umarlaków, by później porządnie wyczyścić pancerz i inne części ekwipunku.

Gdy nadeszła chwila zapowiadanej wcześniej kolacji nie przeszkadzał bardziej wygadanym członkom oddziału w rozmowie z gospodyniami - po głowie chodziła mu jednak pewna rzecz, o której chciał dowiedzieć się czegoś wiecej.
[i]- Mała wspominała o jakimś wilku. [i]- Zwrócił się do Babci. - Duża musi być to bestia, skoro ludzie dotąd się jej nie pozbyli i tyle zamieszania w okolicy robi. - Wyłożył. - Albo sprytna... - dodał i czekał na odpowiedź.

Poza tym zamierzał zaproponować staruszce pomoc przy opatrywaniu ran towarzyszy - nigdy nie zaszkodzi poduczyć się czegoś od bardziej doświadczonych w tej materii.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 08-11-2018, 22:49   #204
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Od czasu potyczki z nieumarłymi Leonor miała wrażenie, że jest w jakimś nieznanym bliżej szoku. W głowie cały czas coś jej dzwoniło lub szumiało, a pogarszający się stan jej ran dodatkowo potęgował ten efekt. Chciała odpocząć i mimo, że nie ufała napotkanej dziewczynce nie odzywała się wcale. Spotkanie z babcią wzmogło jej niepokój, ale miała wrażenie, że ich pole manewru jest bardzo ograniczone. Przywitała się więc i pokłoniła uprzejmie starając się nie zniechęcać kobiet do siebie.
Następnie rozpakowała swoje rzeczy, a potem zniknęła za jakimiś zaroślami, żeby się spokojnie umyć unikając męskich spojrzeń. Wyczyściła też ubranie i przemyła rany zastanawiając się gdzie podziała swoje mydło i proszek do zębów. Była pewna, że je zabrała!

Wróciła, zagwizdała na kruka bacznie go obserwując i wyciągnęła swoje dłuta, aby wystrugać z kawałków drewna kilka jelonków. Może któryś z nich uda się na tyle, że spodoba się Kapturkowi. Jakby nie patrzeć, była to dzielna dziewczynka dbająca o swoją rodzinę. W czasie wojny wymagało to nie lada odwagi. Nabrała jednak pewności, że kobieta posiada znacznie większą moc niż wskazywał by na to jej wygląd. W spotkaniu z nieznajomymi na brak strachu i niepewności mogą pozwolić sobie tylko tacy, którzy mają mocne karty ukryte przed wzrokiem innych. Uśmiechała się więc smutno i nieustannie wypatrywała zasadzki lub podstępu, a dla ukrycia swojej podejrzliwości wypytała uprzejmie babcię o różne plotki, wilka oraz czy nie potrzebuje jakiejś pomocy. Wprawdzie opuściły ją radość życia i chaotyczny entuzjazm, ale nie uczynność wobec innych.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 10-11-2018, 13:42   #205
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
10 listopada – dzień jeża.

Loftus Ritter nie był w stanie wychwycić zakresu talentu czerwonego kapturka. Pobliscy nieumarli i pobojowisko wprowadzało za wiele zawirowań wiatrów magii. Przy takim szumie nie da się wychwycić delikatnych zmian. Ale odpowiedzi dziewczynki wskazywały, że jest obdarzona talentem, magiczną intuicją, zmysłem. Drużyna chciała za nią podążać, a mag na to milcząco przyzwolił. Miał pewne obawy, ale obietnica pomocy była zbyt kusząca. Zresztą jako szary strażnik powinien dowiedzieć się czegoś więcej o tej małej.
Niedługo później dotarli do chatki, a mag poczuł zimny dreszcz. Oznaka zakażenia, wieczornej gorączki, czy niebezpieczeństwa? Raczej to drugie, wiatry magii nasycają wszytko wokół nas, co sprawia że świat wibruje, od tak zwanej magii tła. Tutaj to tło było zdecydowanie silniejsze, może gdzieś w pobliżu znajduje się magiczny obelisk, choć raczej ta babka wybudowała swoją chatkę na przecięciu żył magicznych. Kobieta była wprawna w magii, zdecydowanie. Wewnętrzne poczucie niepokoju się nasilało, w żaden sposób nie wolno było jej obrazić. Cholera, weszli na jej teren i zdają się na jej łaskę. Zbyt potężna, żeby być starą guślarką, może władała magią ziemi? Może korzysta z mocy prawdziwego Dhar. Oby Kapturek miło o nich mówił, to może wyjdą bez szwanku.
Loftus obawiał się tej babci, starał się trzymać z tyłu, nie odzywać i nie rzucać w oczy. Nie ryzykował rzucenia czaru incognito, ale zachowywał się tak jakby go nie było, a jeśli już, to jak ktoś zupełnie nieistotny. Dopiero do swoich towarzyszy przy strumieniu, z największą ostrożnością wyszeptał, żeby zachowali czujność oraz po opuszczeniu tego miejsca zaznaczyli go na mapie. W przyszłości, po opuszczeniu chatki i oddaleniu się na bezpieczną odległość zamierzał tego osobiście dopilnować.
Na razie jednak grzecznie skorzystali z zaproszenia (po drobnym ogarnięciu się), krasnoludy, dziewica i szlachcic zaczęli rozmowę z babcią i nikt, zupełnie nikt nie zauważył zniknięcia Olega. Magia cienia? Babka opanowała sztukę manipulacji wiatru Ulgu, czy może coś jest w powietrzu, jakieś opary, które ich ogłupiają. Może ta woda, którą się przemyli? Ritter obserwował i zachowywał spokój, pozwolił aby inni pierwsi skosztowali kolacji, nie pytany nie odzywał się, przynajmniej chwilowo. Jadł bardzo powoli, pił drobnymi łykami, a po odstawieniu kubka, gdy inni dopytywali babcię, wstał za potrzebą i wyszedł z chatki. Wyszedł tylko na chwilę, rozejrzał się po okolicy, podszedł do Waltera.
- Muszę wracać do reszty, ale zniknął Oleg. Rozejrzyj się za nim jak możesz, w moich bagażach jest róg sygnałowy. Użyj go tylko w ostateczności, tylko w sytuacji, gdy uznasz, że wiedźma nas zabije. – Mag nie namawiał barda, jedynie zasugerował mu działanie. Jego dłuższa nieobecność nie wywoła niepokoju, miał zająć się zwierzakami i bagażami, a to przecież chwilę zajmuję.
Loftus wracał do chatki, po drodze spotkał jeża. Ten mały przyjaciel wszamał właśnie jakiegoś owada. Gdy Ritter nachylił się nad nim, to ten zakręcił noskiem i zaczął fukać. Na wyciągniętą rękę zareagował zwijając się w kolczasty kłębek, chowając w ten sposób łapki i pyszczek pod swoją zbroję. Mag postanowił więc go nie niepokoić. Odszedł kawałek i zerknął, jeż rozwinął się i podreptał w swoją stronę.
~ Gdzie jest słonko kiedy śpi?
Czy wilk zawsze bywa zły?
Dokąd tupta nocą jeż?
możesz wiedzieć jeśli chcesz!~
Myśli rozbrzmiały w głowie maga jakimś dziecinnym głosikiem.
Mag ostatecznie wrócił do domu babci, chrząknął przeprosiny i ze spuszczoną głową wrócił na swoje miejsce. Ponownie obserwował i powoli kończył kolację.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 10-11-2018 o 23:24. Powód: 10 listopada – dzień jeża.
pi0t jest offline  
Stary 10-11-2018, 20:50   #206
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert zajął się swoimi obowiązkami, czyli oporządził zwierzęta i pomógł rozbić obozowisko. Potem podszedł do właścicielki chatki i bardzo usłużnie zapytał.
- Czy szanowna pani mogłaby obejrzeć mego kuca Prosiaka. Został ranny w starciu z umarlakami i wolałby żeby nie wdało mu się jakieś zakażenie. A tak w ogóle to mam na imię Bert i chętnie się jakoś odwdzięczę za pomoc.

Podczas wieczerzy Bert pilnie nadstawiał ucha, gdy sierżant zapytał o wilka. Po ostatnich wydarzeniach, zamiast zwykłego zwierzęcia spodziewał się raczej jakiegoś wilkołaka.
 
Komtur jest offline  
Stary 10-11-2018, 23:12   #207
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
-Oleg? Pewnie znowu wałęsa się poszukując jakiegoś zielska... albo poszedł nawalić się znalezioną gorzałką. Ale jak chcesz to poszukam go- powiedział bard, przyjmując od Loftusa róg sygnałowy.

~Gdzie ten skurczybyk mógł pójść?~- pomyślał, lustrując okolicę. W końcu doszedł do wniosku, że najlepiej będzie szukać od tej strony, której przyszli. Gdyby Oleg był blisko chatki to mag z pewnością by go odnalazł.
 
Ismerus jest offline  
Stary 11-11-2018, 00:17   #208
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Detlef pierdolił wszystko i wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem dziwnych babć i kolacji. Przygotował sobie suchary i wodę i nie odzywał się, dopóki się nie zaczęła. Przynajmniej się umył.

Baron zachował się niezwykle grzecznie jak na niego, dopilnował także, by nikt nie wlazł do źródełka. "Babcia" to doceniła.
- Na łące przy strumieniu będzie najlepsze miejsce dla zwierząt, trawa tam najzieleńsza. Noc będzie ciepła, więc możecie rozbić się na podwórku, trochę was za dużo. Ale Wy - tym razem użyła pluralis majestatis, zwracając się do Gustawa, jakby był kimś ważnym - Wy możecie nawet położyć się w gościnnym łóżku, bo widać, że trzymacie się ostatkiem sił. Może to nie dwór, do jakiego przywykliście, ale zaręczam, że czyste.

Galeb podchodząc do kobiety zauważył błysk w jej oku.
- Dziękuję. To bardzo miłe. Gdyby nie Kapturek może nawet powiedziałabym tak - odezwała się zanim jeszcze przedstawił swoją propozycję. Zgodziła się za to, by naprawił jej metalowe naczynia i inne drobiazgi.
Zarówno w domu jak i w obejściu panował perfekcyjny porządek.
- To moja zasługa - pochwaliła się Kapturek, przyglądająca się khazadowi przy pracy. Praca zaś szła jak z płatka i choć dla kowala praca druciarza nie była czymś najbardziej pożądanym, to Galeb czuł satysfakcję. Zarobił na kolację.

Bert razem z Walterem oporządził zwierzęta i pomógł rozbić obozowisko. A potem zebrał się na odwagę i poprosił o wyleczenie kuca. Zielarka spojrzała na niego dziwnie, kiedy wspomniał o Prosiaku, a nie o sobie, ale zakasała rękawy, wzięła torbę z ziołami i przygotowawszy lekarstwo pokazała jak należy je rozprowadzić na ranie, którą wcześniej zszyła. By Prosiak się nie rzucał nakarmiła go skropioną czymś marchewką, po której zapadł w sen.
- Owszem, odwdzięczysz się - stwierdziła enigmatycznie.

Leonora zapytała o możliwość pomocy i dostała zadanie, by obrać warzywa. Podczas tej czynności zmonopolizowała ją wnuczka. Jelonka przyjęła z radością, a z jeszcze większą przyglądała się oswojonemu krukowi. Czy też, jak wynikało z jednego jej pytań, kruczycy.
- Dlaczego jej nie karmisz? - pytała dziewczyna - A głosów w głowie nie słuchaj, one nic nie wiedzą.
Ponieważ sporo czasu spędziły razem, dowiedziała się, że młoda ma trzynaście lat, babcia chroni ją przed "Panem Wilkiem" i że musi pić specjalny syrop.

Loftus starał się być niewidzialnym. Bez magii, ponieważ domyślił się, że gdyby jej użył, świeciłby się dla czarownicy niczym rozjarzona choinka. Zielarka jednak spojrzała na niego. I lekko skłoniła głowę, ewidentnie rozpoznając w nim maga.
A czarodziej jako jedyny zorientował się, że Oleg gdzieś zaginął. Poprosił Waltera o pomoc w poszukiwaniach, dał mu róg sygnałowy i poszedł ponaprzykrzać się miejscowej faunie. Jeżyk dzielnie zniósł działania maga, a zostawiony w spokoju potuptał w kierunku chatki, gdzie stała już miseczka z mlekiem.

Walter oporządził zwierzęta i rozładował bagaże na autopilocie. Cały czas miał bowiem w głowie tworzącą się balladę o Babci, Czerwonym Kapturku i Wilku.
Niemniej kiedy Loftus poprosił go o odszukanie Olega szybko przerwał jej tworzenie, a jeszcze szybciej domyślił się gdzie też Oleg może być. Wracając po śladach zauważył włóczęgę konferującego w najlepsze z ogromnym wilkiem. Ten, gdy tylko zobaczył barda, natychmiast odskoczył, zamiótł ogonem i tyle go widzieli.

Wrócili akurat na kolację.



 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 11-11-2018 o 00:34.
hen_cerbin jest offline  
Stary 13-11-2018, 22:26   #209
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Oleg widząc barda podszedł szybko do niego i szarpnął ciągnąc z powrotem do domku Babci i Kapturka.
Nie mów o tym nikomu. Coś się tu dzieje, ale nie mów, że cokolwiek widziałeś.
Kiedy wrócili Oleg cały czas jedynie przysłuchiwał się rozmowom. Nie uczestniczył w nich. Przyglądał się Babci. Niezbyt nachalnie, ale widocznie.
Niektórzy nie zdążyli się umyć wcześniej i dopiero teraz lecieli do strumienia. Walter i Bert się najwyraźniej nieco spóźnią. Oleg przysiadł się bez umycia się. Zielarka skrzywiła nos, ale póki siedział z dala od Kapturka nie odzywała się.

Gdy Galeb odkorkował bukłak z miodem pitnym, zielarka delikatnie pokręciła głową.
- Wolałabym byś tego nie robił. Doceniam gest, ale to zły pomysł - oczami pokazała na Kapturka, jakby dając znać, że ona ma z tym coś wspólnego.
Galeb rzucił szybkie spojrzenie na dziewcze i zakorkował bukłak. Trudno, będzie na inną okazję.
- Mała wspominała o jakimś wilku. - Detlef zwrócił się do Babci. - Duża musi być to bestia, skoro ludzie dotąd się jej nie pozbyli i tyle zamieszania w okolicy robi. - Wyłożył. - Albo sprytna... - dodał i czekał na odpowiedź. Kilka innych osób też nadstawiło uszu.
- Prawdę rzeczesz. Bestia to - zimno odparła na pytanie Detlefa - bestia w owczej skórze. Sprytna. Nawet mnie nabrała. Drugi raz tego błędu nie popełnię.
- Wilkołak? - zapytał zaintrygowany Bert. Po bitwie z zombie wszędzie widział nadnaturalne zło.
- Wilkołak - potwierdziła zielarka - przyszedł tu jako człowiek, ale pachniał źle, tak jak jeden z Was. Ranny był i zgoniony, mówił, że źli ludzie go ścigają. Ugościłam go, a on zachował się jak wilk. Jak bestia. Rano pokazał swoją prawdziwą naturę.
“Jeden z was”, pomyślał Galeb, chyba chodzi o Olega. Ten śmierdzi okrutnie nawet na tle ludzi z jątrzący się ranami.
- Przemienił się. - ni to zapytał ni to stwierdził krasnolud - Ale jeżeli ścigają go… to powinien uchodzić dalej a nie zostawać w okolicy. - rzekł - Nierozsądne to z jego strony.
- Nie mówiłam, że chciał się przemienić - nieprzyjemnie uśmiechnęła się zielarka - już będzie kilkanaście dni, jak nie dłużej, odkąd krąży po okolicy. I nadal niczego nie zrozumiał.
No tak. Ścigano człowieka, a nie zwierzę. Ale co ważniejsze... w słowach i minie zielarki był ukryty jakiś głębszy sens. Wydawało mu się że rozumie o co chodzi więc tylko kiwnął powoli głową patrząc na babinę. Przyłożył do ust kubek z kompotem, upił łyk, a potem przeżuł kęs strawy i przełknął.
- Dobrze jest zjeść domowy posiłek po ciężkim dniu. Ale oprócz tego nieokrzesanego typa nikt więcej pani nie nachodził? Teraz w Wissenlandzie nie jest zbyt bezpiecznie.
- A to dlaczego? Mieszkam na odludziu, mało kto tu zagląda, zwłaszcza że wcale nie tak łatwo tu trafić. Ale nie, nikt więcej mnie nie nachodził. Nie każdy potrafi znaleźć drogę do tego domku.

- Tym bardziej powinniśmy być wdzięczni pani wnuczce, że nas tu przyprowadziła. - odrzekł Galeb
Gustaw słuchał w ciszy jedząc powoli strawę. Był głodny po walce i długim spacerze z ranami.
- Pani. Wojna wokół. Ludzie z Granicznych księstw zaatakowali Wissenland gdy większość wojsk udała się na północ by bronić przed armią… Lepiej nie będę wymawiał bo i tak wiemy.- Wtrącił się sierżant czujnie obserwując reakcję kobiety. Nie było żadnej.
- Zawsze jest jakaś wojna. Zupełnie jakby każdy człowiek, który zdobył choć ułamek władzy nad innymi tracił zaraz mądrość i umiarkowanie.
- Święte słowa. - mruknął Kowal Run
Gustaw także przytaknął na słowa kobiety i wrócił do jedzenia.

***

Równolegle toczyła się druga rozmowa.
- Czemu nie jesz? - Kapturek zapytałą Leonorę - A Ty? - to samo pytanie zadała Detlefowi - nie smakuje Wam? - widać było, że zrobiło się jej przykro. Napracowała się pomagając Babci i Leonorze przygotować posiłek.
- A czemu linie na metalu się świeciły? Babcia mówiła, że jesteś runiarzem, kto to jest runiarz? Zrobiłeś runy na cebrzyku? Woda będzie magiczna? - pytała Galeba.
- Kim jest ta pani w pięknej sukni, którą widzę, kiedy na Pana patrzę? - oraz Gustawa.
- A czemu Pan jest za mgłą? - to pytanie z kolei padło do Loftusa.
- Daj im zjeść w spokoju - zmitygowała ją “babcia” - przepraszam za to, to uboczny efekt lekarstwa, jakie musi przyjmować - wyjaśniła.
Mała widzi rzeczy tajemne, pomyślał Galvinson. Jego usta wyzierające spomiędzy bandaży wykrzywiły się w uprzejmym uśmiechu. Nie lubił mówić ludziom, kim jest, ale nigdy nie zaprzeczał jeżeli ktoś wiedział.
- Spostrzegawczą masz babcię. - powiedział łagodnie do Kapturka i wydawało się, że nic więcej nie powie dziewczynie jednak odezwał się po krótkiej chwili - Runiarz to taki krasnoludzki kowal, który umie sprawić, aby rzeczy, nad którymi pracuje stały się magiczne. Nie znam jednak sposobu, aby sprawić, by cebrzyk stał się magiczny. Acz… możliwe, że takie sposoby na to istnieją. Słyszałem że są runy mogące sprawić że dzban chłodził znajdujący się w nim napój… lub sprawiał że woda błyskawicznie się gotowała.
- Pani podopieczna była uprzejma i przyprowadziła nas tutaj, z chęcią odpowiem na jej pytania, jeśli oczywiście mogę. – Loftus wiedział, że już się zdradził, dalej milcząc nie wzbudzi sympatii więc starał się być uprzejmy i wykorzystać ciekawość nastolatki, aby jej przychylność podtrzymać. - Kapturku jesteś bardzo bystra i widzisz więcej niż inni. To piękne miejsce przepełnione jest pierwotną energią. Mnie otacza mgła, ponieważ lubię stać na uboczu. Ludzie potrafią być nieufni do osób z darem i tak jest bezpieczniej. – Mag zaczął od odpowiedzi na pytanie, a następnie powrócił do tematu dotyczącego runiarza. - Kapturku na pewno Babcia sporo Cię nauczyła. Widzisz każda żywa istota oraz każdy przedmiot, choćby zwykły kamyk jest tak naprawdę magiczny. Drzewo może zaabsorbować pewną ilość magii bez jakiegokolwiek efektu. Jeśli jednak zbierze się w nim zbyt duża moc, to z pewnością wystąpią efekty nadprzyrodzone. Drzewko może zacząć kwitnąć, czy rodzić owoce które normalnie na takim drzewie nie występują. Albo zyska świadomość i zacznie mówić, może też pod wpływem mocy rozwiać się w różnokolorową chmurę. Niektóre krasnoludy jak mój przyjaciel znają jednak sekrety, które pozwalają im bezpiecznie z tej mocy przedmiotów korzystać. Choć wcale wiatrów energii nie widzą, ale podejrzewam że znam ich tajemnicę. Koty mają wibrysy, a Khazadzi hodują długie brody. To dzięki niej zapewne sporo czują. – Ritter zażartował sobie lekko z towarzysza, licząc że rozbawi Kapturka, a Galeb później nie skróci go o głowę. Zaciekawiło go też lekarstwo jakie bierze kapturek, ale zbyt ryzykowne byłby by pytać wprost. Przynajmniej na razie. Na razie trzeba było grzecznie odpowiadać i korzystać z gościny.
Krasnolud powoli przesunął wzrok z dziewczyny na maga. Mniej więcej w tym samym tempie jego uboga mimika przybrała bardziej… drapieżny wyraz. Jego zielone oczy otworzyły się szerzej, a źrenice zwęziły. Patrzył się jakby czarodziej był następnym kąskiem mięsa do przeżucia.
- Widzę Loftusie, że znane jest ci wiele tajemnych spraw tego świata. Mam nadzieję, że w trakcie dalszej drogi opowiesz mi jeszcze o kilku. Byłbym bardzo... - tu uśmiechnął się - … ukontentowany.*
- To ja mogę uczyć się od Ciebie przyjacielu. - Mag sięgnął po kubek z kompotem, a po jego upiciu, w kolejnym zdaniu zwrócił się do kapturka. - Przed wejściem widziałem ruchliwy jeżowy nosek, gonił do miseczki z mlekiem. Mam nadzieję, że zbytnio go nie wystraszyłem.
Zmiana tematu przez czarodzieja sprawiła, że Runiarz spuścił wzrok i z powrotem zainteresował się swoim posiłkiem.
Kapturek przyglądała się brodom obecnych i ewidentnie chciała o coś zapytać, ale pod groźnym spojrzeniem Babci zamilkła. Dopiero gdy mag odezwał się o jeżu uspokoiła go - Nie, on już jest taki strachliwy. Babcia mówiła, że powinnam się bać czarodziejów, zwłaszcza takich jak Pan, ale Pan nie wygląda niebezpiecznie. Nie zrobi mi pan krzywdy, prawda? Ani babci? - zapytała.
– Rozumiem. – Loftus uśmiechnął się łagodnie. - Twoja babcia słusznie mówi, niektórzy czarodzieje mogą wzbudzać obawy, ale podobnie i inni ludzie. Szczególnie jeśli w pobliżu kręci się sporo żołnierzy. Ale nie przybyłem tu, aby komukolwiek zrobić krzywdę. Jestem za to wdzięczny za gościnę. - Odgłos skrobania po talerzy spowodował, że szary czarodziej odwrócił głowę w stronę akolitki.
- Lekarstwa? - odezwała się w końcu Leonor, która bez przekonania drapała sztućcem po pustym talerzu.
- Lekarstwa - powtórzyła zielarka. Ton sugerował, że temat uważa za zamknięty.
- Nie mogę jeść - powiedziała do Kapturka. - Jest mi niedobrze. Chyba jestem chora, albo umarłam. Albo jedno i drugie - i wróciła do drapania. Kapturek zerwała się z miejsca i natychmiast pobiegła dokądś. A temat lekarstwa okazał się nie być tak bardzo zamknięty, jak się wydawało.
- Doznała krzywdy. Dużej krzywdy. Lekarstwo pomaga jej o niej nie myśleć. Niestety, zachowuje się przez to jakby miała o połowę lat mniej niż ma, ale to niska cena. Lepsza ta opcja niż ta druga. Rękawy zasłaniają nadgarstki, ale czasem się zapomina i widać… A ja znam się na ziołach. I innych rzeczach. Nie miałam lepszego pomysłu - naraz wydała się stara i słaba. Po chwili Kapturek wróciła ze śmierdzącą pigułką o grubości palca, a zielarka zachowywała się jakby nigdy nic. I spojrzała na Ostatnich tak, by wiedzieli, że nie spodoba jej się próba rozmowy o tym przy dziewczynie.
- To pomoże, prawda, Babciu? - Zielarka pokiwała głową - Jeśli to mdłości są przyczyną, Kapturku - a jej wzrok sugerował, że doskonale wie, dlaczego Leonora nie je i nie pije.
Galeb otarł usta dłonią. Pochłonął już swoją porcję i popił kompotem. Babcia dawała nader jasno do zrozumienia, co mogło się wydarzyć dziewczynie i Runiarza to nie dziwiło. Ostrożny dobór słów i tematu, przerywanie czegoś co mogłoby zwieść rozmowę na nie te co trzeba tory.
Pamiętał sytuację z Azul. Wystawiono list gończy na młodą krasnoludzką dziewczynę Aivę. Była mieszkanką Żelaznego Szczytu i w rodzinnym Karaku zamordowała karczmarza Moreka Hugvarssona. Jego żona wraz córa były gotowe same sypnąć złotem za złapanie morderczyni. Pamiętał Galvinson, że zdołali ją odnaleźć i przesłuchać. Okazało się, że Aiva dokonała na karczmarzu zemsty za gwałt, lecz wstyd był zbyt wielki, aby była w stanie zgłosić się sama z oskarżeniem do Prawodawców. Pozwolili jej uciec. To była jedna z tych wielu spraw, które uświadomiły mu, że pod pewnymi aspektami krasnoludy niewiele różnią się od ludzi… i że w swoim kręgu, na swoim terytorium khazadzi byli dużo bardziej… “elastyczni moralnie”. Ta ostatnia myśl sprawiła, że Galeb aż drgnął. Chichot dziejów, pomyślał, chichot dziejów.
- Zioła to prawdziwa skarbnica. - rzekł Galeb swoim chrapliwym głosem chcąc pociągnąć rozmowę na bardziej… bezpieczne tory - Mój ojciec podróżował po różnych zakątkach znanego świata mając okazję nauczyć się wiele o rozmaitych roślinach i przyprawach. Było to co prawda jego dodatkowe zainteresowanie, ale dzięki niemu potrawy i napoje, które przyrządzał nie tylko miały niesamowity smak, ale i cała rodzina cieszyła się doskonałym zdrowiem. Acz przyznam, że wolałbym nie poznawać smaku potraw z niektórych krain… są aż nadto... wyraziste. Albo wymagają spożywania w bardzo specyficznych sposób.

Oleg uważnie przysłuchiwał się rozmowom i wyraźnie je analizował. Coś go trapiło i było to oczywiste. Siedział skulony starając się być niezauważonym w towarzystwie nawet bardziej niż szary czarodziej. W pewnym momencie rozluźnił się i pokręcił głową, jakby sam siebie uspokoił. Powoli wstał z siedziska głośno szurając drewnianym stołkiem. Chciał coś powiedzieć, kiedy oczy wszystkich skierowały się w jego stronę, ale zapowietrzył się jedynie i przygasł. Znów się skulił i w końcu zaczął.
Przepraszam, że.. nie chciałem.. - Oleg pomagał sobie gestykulując w poszukiwaniu słów, ale nie mógł ich znaleźć. - Jestem nerwowy ostatnio i.. - Brak umiejętności wypowiedzi wyraźnie frustrował włóczęgę, a tak wiele spojrzeń najwyraźniej dodatkowo go peszyło i wzmagało tę nerwowość. Frietz zaczerwienił się i spojrzał na niezdrowo drżące dłonie. Wbił w Galeba spojrzenie, jakby chciał przeprosić za to co zaraz uczyni. Zerwał się przewracając odsunięty stołek i chwycił agresywnie wypatrzony już wcześniej bukłak z miodem. Odskoczył by nie dać się pochwycić, odkorkował go zębami i z zatrważającą prędkością wychylił przynajmniej połowę zawartości, rozlewając przy okazji resztę po potrawach. Nieomal krztusząc się trunkiem i wypuszczając z ust sporą część ich zawartości wybełkotał coś niezrozumiałego, choć wydawało mu się, że powiedział szybko i wyraźnie.
Wilkołak myśli, że to twoja wina.
I tak chwiał się pod ścianą z bukłakiem w dłoni i tą swoją miną czekając na reakcje. Z miną jakby wiedział, że dostanie burę od matki, gotowy na przełożenie przez kolano prosząc jedynie `tylko niezbyt mocno.
Pierwszy zareagował Runiarz.
Oleg, mogę cię prosić na zewnątrz na słowo? Walter, zagraj jakąś miłą muzykę.
-Jasne- odpowiedział milcząco bard, wstając ze stołka i biorąc opartą o nogę lutnię.
Krasnolud ruszył ku Olegowi, acz po wyrazie oczu i zniekształconych ust widać było, że bynajmniej nie ma zamiaru wygłaszać mu kazania.
Gdy krasnolud podszedł Frietz zaparł się o ścianę i powiedział po cichu
- Nie. On tam jest. Czeka na nas, na nią.
Kapturek wpatrywała się w niego z otwartymi ustami i nagle zaczęła przeraźliwie krzyczeć, po czym uciekła. Babka spiorunowała gości wzrokiem i podkasując suknię pobiegła za nią.
- O tym właśnie dziś Gustawie już mówiłem, kolejny raz się to dzieje. – Mag miał już tego dość, był zmęczony problemami które sami na siebie sprowadzają. – Choćby nawet ten wilkołak był przemienionym magistrem kolegium Bursztynu, który utracił swoją siedzibę. To nie należało tego tak rozegrać. – Loftus wstał od stołu, poprawił krzesło i oparł się rękoma o oparcie. - Oleg, czy Ty właśnie wpakowałeś babkę z podlotkiem w pułapkę?!
Uwaga o pułapce otrzeźwiła Galeba. Odwrócił się gwałtownie i z jadem warknął do pozostałych, chociaż wzrok utkwiony był głównie w Gustavie.
- Tolerujecie debilne wybryki, a potem ujadacie jak psy, że nic się nie udaje jak powinno!
Po czym pobiegł do wyjścia, za Babką i Kapturkiem. Zatrzymał się jeszcze w progu.
- Jak nic nie zrobicie z pijaczyną do mojego powrotu, to odrąbie mu dłoń, jak pospolitemu złodziejowi. - rzucił i wyszedł z chaty.
Dowiedziawszy się co nieco o wilku Detlef nie brał udziału w dalszej rozmowie. Pytanie dziewki zbył mało przekonującym uśmiechem, dodając o potrzebie wstrzemięźliwości z powodu zbyt ciasnej zbroi, później dodając, że pełny brzuch rozleniwia, a czasy takie, że lepiej głodnym chodzić, niż nieostrożnym. Na szczęście wnuczka przeniosła swoje zainteresowanie na Leo i krasnolud nie musiał dłużej łgać. Wrodzona ostrożność nie pozwoliła mu na cieszenie się posiłkiem z innymi, choć gęba sama ciągnęła do ciepłej wieczerzy. Jednocześnie był pewien, że szczera odpowiedź obrazi gospodynie i popsuje nastrój obecnym. Zupełnie jak Oleg.
- Byłem przekonany, że wszyscy wiedzą, jak bardzo nie lubię krętactw i niedomówień… - warknął wstając od stołu. Po chwili zniknął za drzwiami na zewnątrz.
Ups. Na to wychodzi. - Oleg odpowiedział magowi chyba zdając sobie sprawę z tego, że sprawy nie potoczyły się w dobrym kierunku. Jednocześnie poczuł uderzenie wypitych procentów, które posadziło go na ziemi pod ścianą. - Lepiej lećcie ją ratować. Wilk czai się w mroku. Walter wie gdzie. Obiecałem wystawić mu babkę. - Mówił trzymając się za głowę. - skąd miałem kurwa wiedzieć, że zadrze kiece i wyleci z chaty - usprawiedliwiał się przed sobą i kompanami.
Bert podobnie jak część kompanii wybiegł z chaty, chociaż ciężko było mu się rozstać z miską kaszy. Pobiegł od razu w kierunku jucznych zwierząt. Trzeba było sprawdzić czy nie wystraszyły się wilkołaka, no i też tam była jego kusza. W sumie nie do końca zrozumiał, co mówiła babka zielarka odnośnie tego wilkołaka. Był li to zwierzołak, czy może zwykły człowiek o paskudnym charakterze? Nie zdążył zapytać o to Olega. W sumie może lepiej, bo jechało od niego gorzałą na kilometr.
Gustawa zbiła wypowiedź Kapturka do tego stopnia, że zajadając strawę i rozmyślając o “Pani w pięknej sukni” nie zwrócił uwagi na rozmowy. Dopiero gdy Oleg zachował się jak spragniony, zdziczały pies Gustaw wstał. Nim jednak coś powiedział Kapturek z Babcią wybiegły a sierżant stał patrząc na boki. Słowa Loftusa a następnie Olega go rozbiły a Galeb nie ułatwił mu zadania.
- Co to ma znaczyć! W gościach nie potraficie się zachować? O co tu chodzi do piekielnych otchłani?!- Wydobył z siebie krzyk i zwrócił się do Leo.
- Zajmij się tym moczymordą bo go wypatroszę. Wsyp mu sól do gęby i niech wszystko wyrzyga.- Rozkazał i dodał.
- Walter zostajesz do pomocy i wykonania rozkazu a reszta ruszać tyłki! Jeśli to prawda o zasadzce to Oleg, módl się by Leo wstawiła się za tobą bo sąd cie czeka.- i ruszył na zewnątrz poszukać Kapturka, Babki i reszty kompanów. Miał nadzieję, że nie będzie za późno i najlepiej by na marne się nie ruszali.
Leonor trzymała tabletkę w garści i nawet miała ją zjeść, ale w krótkiej chwili zapomniała o całej sprawie. Oleg szalał, Baron rozkazywał i nadzieja na spokojny wieczór rozwiała się bezpowrotnie. Popatrzyła najpierw na Barona, potem na Olega, a na końcu na Waltera. Otworzyła usta, ale zdążyła się odezwać dopiero jak sierżant wyszedł.
- Jak Oleg jeszcze tą ucztę zarzyga na koniec, to śmierć nam nie pomoże - popatrzyła na niego.
- Rozumiem, że czasem coś cię przytłacza. Wtedy powiedz mi, a ja pogadam z sierżantem, co? Musimy cię zabrać sprzed jego oczu najlepiej tak, żebyś nie wywinął jeszcze czegoś... i przeżył - popatrzyła na Waltera.
- Musimy go wyrzygać w jakimś bezpiecznym miejscu, przypilnować i dowiedzieć się o co chodzi z tym wilkiem.
Sąd, patroszenie i obcinanie łap? No tego to się nie spodziewał włóczęga i zdawał się nie dowierzać słowom, które słyszał. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewał. Miał być bohaterem, a wyszło jak zwykle. Już chciał się wyszarpnąć i po prostu pójść do siebie, ale zamiast kolejnych krzyków usłyszał jakiś taki spokojny głos Leonor. Że niby rozumie? To było ciekawe. Inne niż to, co zwykł słyszeć.
Walter widział, gdzie czai się wilk. Niech idzie z nimi. - uspokoił się i spróbował wstać opierając się o ścianę.
-Ale ja wiem gdzie jest ten wilk!- zdołał wykrzyknąć bard ale najwyraźniej Baron go nie słuchał. I co tu zrobić? Usłuchać się rozkazu czy może zgodnie z głosem rozsądku pobiec za resztą?
-Dobra, dajesz go na zewnątrz, tutaj rzeczywiście nie ma co. Babka jeszcze zawału dostanie- powiedział Walter do Leo.
-Chodź- odezwał się do Olega, gestem wskazując na drzwi. Jednocześnie był gotów użyć siły gdyby nie chciał się on podporządkować.
- Idź kurwa po tego.. hik.. wilka - Oleg odmachnął się niezgrabnie Walterowi i wsparł się pokornie na Leo.- Nic nie odwalę. - starał się go uspokoić, zresztą uginające się kolana i tak uniemożliwiłyby mu stawianie oporu.
Nie pierwszy raz wszyscy są dokładnie nie tam gdzie powinni, pomyślała Leonor patrząc zdziwiona na Waltera.
- Idź, przecież nie ucieknie, nie ma gdzie. Powinieneś im pomóc skoro coś wiesz, bo jeszcze narobią czegoś gorszego.
Była w zasadzie zdumiona. Udało jej się rozwiązać jakiś problem nie próbując nikogo zabić. Zabijanie w zasadzie generowało znacznie więcej problemów niż rozwiązywało. Tyle jej się udało dowiedzieć przez czas służby w imperialnej armii.
- Musisz zniknąć im z oczu, aż sprawa się nie rozwiąże - popatrzyła na Olega i pomogła mu wyjść z chaty - Musimy tylko uniknąć tych zakazanych przez babcię miejsc. Nie chciałabym z nią zadzierać. Mogę ci coś zaśpiewać, a ty mi opowiesz o tym wilku, co?
 
Stalowy jest offline  
Stary 13-11-2018, 22:31   #210
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gdyby tego dnia po zapadnięciu zmroku ktoś zdołał cichaczem podkraść się do zagubionej wśród krzaków chaty z zapadnięta i obrośnięta mchem strzechą, gdyby zajrzał przez szpary w okiennicach, zobaczyłby w skąpo oświetlonym łojówkami wnętrzu kilkunastoletnią dziewczynę zachowującą się dziecinniej niż powinna, wiercącą się na zydlu. Zobaczyłby też starszą kobietę z długimi białymi włosami, opadającymi na ramiona i plecy. Na pewno zobaczyłby też dwa krasnoludy, niziołka i pięciu ludzi. A jednego z nich nawet by poczuł. Fetor dawno niemytego ciała w połączeniu z "zapachem" przetrawionego alkoholu i smrodem zgnilizny i różnych płynów, jakie wyciekały z ciał nieumarłych sprawiał, że nawet najapetyczniej przyrządzone warzywa i sery nie pozwalały cieszyć się posiłkiem. Zobaczyłby, że gospodynie dzielnie to znoszą. I zobaczyłby, jak ów śmierdzący pijak chwyta bukłak i rozlewa połowę podczas picia drugiej.
Spostrzegłby, jak dziewczyna zmienia się na twarzy, jakby właśnie zobaczyło piekło i usłyszałby, jak zaczyna krzyczeć. Zobaczyłby jak wybiega. I jak zielarka podnosi się, ale zbyt późno by ją złapać. Widziałby, jak obie wybiegają na zewnątrz. Gdyby nadal patrzył, widziałby zamieszanie i wzajemne obwinianie się reszty. I zderzenie się połowy z nich w drzwiach. Galeba, który zareagował najszybciej i wypadł przez drzwi bez opóźnienia i który chciał biec za kobietami, ale zamiast tego poleciał po broń do obozowiska. Detlefa i Berta, którzy popędzili za Galebem, gdy już się wyplątali. Gustawa, który w końcu wybiegł i jako jedyny pobiegł za Kapturkiem i Babcią. Loftusa, który wyjął miecz, zastanowił się na czarem, wziął lampę i wyszedł niemal na końcu. Oraz Leonorę i Waltera, którzy wyprowadzali Olega na zewnątrz.

Ale to nie było możliwe. Nikt nie mógł tego zobaczyć. Chata zielarki była dobrze ukryta wśród krzaków. Na wiecznie bezludnym pustkowiu, na które prawie nikt nie odważał się zapuszczać.

Chyba, że ktoś byłby dotkniętym klątwą wilkołactwa człowiekiem, dyszącym żądzą zemsty, który dosłownie chwilę wcześniej umówił się z Olegiem, że ten wypłoszy mu babkę na zewnątrz. Taki ktoś mógłby to wszystko zobaczyć i zareagować odpowiednio. Na przykład wyczekując na dobry moment i atakując Babcię gdy tylko wbiegła między krzaki za Kapturkiem.





 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172