Od czasu potyczki z nieumarłymi Leonor miała wrażenie, że jest w jakimś nieznanym bliżej szoku. W głowie cały czas coś jej dzwoniło lub szumiało, a pogarszający się stan jej ran dodatkowo potęgował ten efekt. Chciała odpocząć i mimo, że nie ufała napotkanej dziewczynce nie odzywała się wcale. Spotkanie z babcią wzmogło jej niepokój, ale miała wrażenie, że ich pole manewru jest bardzo ograniczone. Przywitała się więc i pokłoniła uprzejmie starając się nie zniechęcać kobiet do siebie.
Następnie rozpakowała swoje rzeczy, a potem zniknęła za jakimiś zaroślami, żeby się spokojnie umyć unikając męskich spojrzeń. Wyczyściła też ubranie i przemyła rany zastanawiając się gdzie podziała swoje mydło i proszek do zębów. Była pewna, że je zabrała!
Wróciła, zagwizdała na kruka bacznie go obserwując i wyciągnęła swoje dłuta, aby wystrugać z kawałków drewna kilka jelonków. Może któryś z nich uda się na tyle, że spodoba się Kapturkowi. Jakby nie patrzeć, była to dzielna dziewczynka dbająca o swoją rodzinę. W czasie wojny wymagało to nie lada odwagi. Nabrała jednak pewności, że kobieta posiada znacznie większą moc niż wskazywał by na to jej wygląd. W spotkaniu z nieznajomymi na brak strachu i niepewności mogą pozwolić sobie tylko tacy, którzy mają mocne karty ukryte przed wzrokiem innych. Uśmiechała się więc smutno i nieustannie wypatrywała zasadzki lub podstępu, a dla ukrycia swojej podejrzliwości wypytała uprzejmie babcię o różne plotki, wilka oraz czy nie potrzebuje jakiejś pomocy. Wprawdzie opuściły ją radość życia i chaotyczny entuzjazm, ale nie uczynność wobec innych.