10-11-2018, 14:50
|
#222 |
| W końcu wylądowali na ziemi. A raczej w jakiejś ruinie, której kawałki przebiły mu bok. Wilkołak warknął wyrywając z siebie spory odłamek drewna i skupił się na przeciwniku. Smok sam przez chwilę uwalniał się od belki, która utknęła w jego skrzydle. ~ Dobrze... ~ Pomyślał wilkołak szczerząc zęby.
Może i był ranny, ale teraz byli na ziemi. Jego ziemi. Ziemi którą nie miał zamiaru dzielić się z nikim, kto nie zegnie przed nim karku, zdając się na jego łaskę.
Wilkołak pochylił głowę, zmrużył oczy i wydał z siebie ostrzegawczy pomruk, kiedy bestia ruszyła w jego kierunku. Pozornie słaby i otępiały czekał na atak. Gdy tylko przeciwnik znalazł się na tyle blisko aby schwycić go w potężne szczęki, czarna smuga skoczyła do przodu między jego łapami i zaatakowała miękkie podbrzusze. Wilkołak wydając z siebie przeraźliwy warkot zaczął szarpać, łamać kości, rozrywać. A to był dopiero początek. Chyba. Wszystko zaczynało zlewać się w jedną, zabarwioną krwią rzeczywistość.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
| |