Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2018, 10:50   #119
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Cedmon wycofał się, nie dowiadując się co kryje się w krzakach. Enki skwitowała to aprobującym skinieniem głowy i cały czas obserwując zarośla wolno ruszyła naprzód, zmieniając kierunek jazdy. Zjechała w dół zbocza i dała znać pozostałym, żeby jechali za nią. Droga była znacznie gorsza, szczególnie dla koni, między którymi umieszczona była kołyska Zahiji. Jadąc, niejednokrotnie musieli zmieniać kierunek podróży, aby ominąć zbyt nieprzystępne obszary. A im bardziej zagłębiali się w góry, tym takich miejsc było więcej. Podróż bezdrożami w końcu wyglądała tak, że więcej wracali niż jechali do przodu. Wielokrotnie zatrzymywali się badając tajemnicze ślady nieznanych stworzeń. Trwali w bezruchu, skryci w wykrotach gdy słyszeli upiorne wycia albo niemal ludzkie nawoływania, dobiegające gdzieś z koron drzew. A raz, Cedmon mógłby przysiąc, że słyszał odległe bicie bębnów...

- Mówiłem, że to tak będzie wyglądać - utyskiwał Rami, kiedy po raz kolejny cofali się, omijając bagnisty las porastający dolinę. Drugi Rusanamani, Fahd również nie był zbyt zadowolony z przebiegu podróży. - Trzeba było jechać do Alissip...

Czwartego dnia podróży Enki oświadczyła, że się zgubili. Mniej więcej orientowała się w kierunku jazdy, ale ciągłe kręcenie się i zawracanie spowodowało, że w bardziej lokalnej skali nie umiała się odnaleźć. Wywołało to gwałtowną reakcję Yarakańczyków, którzy oświadczyli, że zawracają.

- Na Demony Al'Shabiqu nie tak miało być! - krzyczał Rami, pocierając pogryzioną przez jakieś krwiożercze owady twarz. - Po to wyciągnąłem Was z pałacu, żebyśmy tu zdechli w tych przeklętych górach? Wolałbym żebyście mnie zarżnęli w Yarakanie! Wracam! Nie jadę dalej!

- Ma rację - asystował mu Fahd. - Wdzięczny Wam jestem, że już nie gniję w lochu szejka, ale to co tu się dzieje, nie napawa mnie nadzieją. Fahim czuwa, ale jego oko nie widzi wszystkiego. Odwrócił się od nas. My spróbujemy wrócić i dotrzeć do Alissip, albo innej ludzkiej osady. Wam radzę to samo.


Livia, po plecach utyskującego Relhada wspięła się na gzyms, podciągnęła wyżej i wlazła na dach. Do dziury miała jakieś trzy metry. Położyła się na brzuchu i w żółwim tempie zaczęła pełznąć ku otworowi. Torstig tymczasem obszedł zrujnowaną świątynię i zatrzymał się przy wejściu, czając się na ewentualnych wrogów. Z miejsca, w którym się znajdował nie słyszał ani nie widział, tego co działo się po przeciwnej stronie meczetu.

Leżąc w pobliżu dziury, Kibria czuła zapach dymu i była w stanie słyszeć rozmowę trójki mężczyzn. Jej znajomość języka rusanamani była niezbyt dobra, ale sens tego o czym mówili była w stanie wychwycić. Mężczyźni rozmawiali o stołecznym mieście Querdasim, z którego wszyscy pochodzili. Jeden z nich wypytywał o wieści, osoby i wydarzenia, tak jakby długo go tam nie było, pozostali dwaj odpowiadali. Kibria poznała też imiona siedzących w ruinach - Osam, Bahir i Mustafa; wywnioskowała też, że wszyscy trzej należeli do organizacji o nazwie Służba Cieni.
 
xeper jest offline