Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2018, 21:50   #46
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 12 - 2037.II.18; śr; popołudnie

Czas: 2037.II.14; sb; popołudnie; g. 16:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



Wszyscy



Laura praktycznie nie bywała w bazie głównej partyzantów położonej przy rzece. Prawnik w końcu nie był niezbędny na miejscu do funkcjonowania bazy a blondynka miała swoją legendę, przykrywkę i praktykę adwokacką na mieście. A w razie czego była dostępna czy przez holorozmowę czy konferencję lub interweniowała osobiście jak niedawno w przypadku przechwyconej przez policję Leny. Tym razem jednak odwiedziła bazę w jakiejś sprawie i bardzo się zdziwiła gdy otrzymała butelkę z promilowym płynem o kokosowym smaku z osobistą dedykacją.


Cytat:
"Ten ekskluzywny słodki likier nada się zarówno
do wieczornej degustacji przy książce
jak i jako dodatek do lodowych deserów.
Przygotowany z myślą o wyjątkowych damach
Kokos Szanel no. 5.
Od wdzięcznego ZPL"

Panna Nadel była tak bardzo zaskoczona jak zadowolona z tej niespodzianki. Chyba kompletnie nie spodziewała się, że ktoś może pamiętać a tym dawnym święcie i to jeszcze mając ją na myśli. Uściskała więc Franka i pocałowała po przyjacielsku w policzki w podziękowaniu za ten prezent.


---



Lena była stałym mieszkańcem starego i zdawałoby się opustoszałego browaru. Przynajmniej odkąd po pechowym zbiegu okoliczności musiała spędzić dwie weekendowe noce w areszcie. Ale potem już wróciła do swoich porzucając przykrywkę “Brendy” bez żalu. Dobrze jej służyła ale jak to z takimi legendami bywa, była to jednorazowa skóra. I szefowa biolabu też zdziwiła się otrzymując pękatą butelkę nalewki od Hodowskiego. - To dla mnie?! Naprawdę?! Oh, Frank, jesteś kochany! - zawołała rozradowana brunetka ściskając Polaka gorąco. Zwłaszcza dedykacja jej się spodobała.


Cytat:
"Gdy grypa, przeziębienie czy inna biologiczna cholera
próbuje cię dorwać, nie czekaj! Sięgnij po Zittron Power,
trunek o wyjątkowo wysokiej zawartości witaminy C
o doskonałych właściwościach pobudzających
i wzmacniających odporność osłabionego organizmu!
Dużo zdrowia życzy ZPL"


---



Wyciszona Chinka która przez ostatnie dnie pracowała właśnie głównie z Frankiem nad spreparowaniem odpowiedniego, propagandowego paszkwila kosmitom, ADVENT-owi i reszcie tego tałatajstwa w pierwszej chwili wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia gdy wyjął i wyciągnął ku niej butelkę. - To dla mnie? - zapytała zdziwiona zerkając to na butelkę to na trzymającego ją wąsacza. - Jaka fajna nazwa. - uśmiechęła się czytając najlejkę z nazwą “8urn0u7”. Reszta dedykacji też ją chyba rozczuliła i się dziewczyna wzruszyła.


Cytat:
"Gdy Ci zimno, gdy ci źle, walnij klina, polepszy się!
Z tym ludowym porzekadłem na ustach i sercem na
dłoni oddajemy w Twoje ręce niezwykłą imbirową nalewkę.
Jej ostry smak pobudzi apetyt, wzmocni organizm i doda
humoru, kiedy wszystko będzie wydawało się smutne i ponure.
Z wyrazami sympatii od ZPL"


---



Prezent dla Isaki, najlepszej kumpeli Leny no i jej półoficjalnej partnerki też się przyjął świetnie. Azjatka z niebieską czupryną złapała żywo butelkę i ze śmiechem w oczach i na ustach odczytała co też ta ziołowa, aptekarska nalewka ma jej do zaprezentowania. - Woow! Jest super! Wielkie dzięki Frank! - ucieszyła się niebieskowłosa obejmując i ściskając szefa lekkich w podziękowaniu za tą niespodziewaną niespodziankę.


Cytat:
"Gdy pacjent się rzuca albo ostro marudzi, a czas ucieka
nie ma co poprzestawać na pół-środkach. Golnij sobie
na odwagę, a poczujesz moc starodawnych ziół, które
zatrzymają wszelkie nieistotne drobiazgi chłodnym murem
rezerwy.
Z podziękowaniami za opiekę, ZPL"


---



Sobotni wieczór więc przerodził się niespodziewanie w dość nieplanowane święto. Wieści o prezentach jakie “lekcy” uczynili skoszarowanej w starym browarze płci pięknej rozeszły się jak pożar po stepie. Ten, ta czy tamten też uczcili walentynki w tradycyjny sposób okazując sobie sympatię przez drobne upominki i panie, które w bazie były w zdecydowanej mniejszości też się cieszyły. Nie były też zimnokrwistymi niewdzięcznicami i choćby z prezentów od lekkich albo z własnych zapasów załogi płci obojga pozwolili sobie uczcić ten w końcu sobotni wieczór. Impreza też stała się też nieco spóźnioną parapetówą jakiej wcześniej nie było okazji zrobić no i oblewaniem przetrwania pierwszego miesiąca funkcjonowania nowej bazy a nawet pierwszych akcji. A późnym wieczorem wrócił jeszcze z miasta Ruben z radosną wieścią, że gliniarz jakiego od jakiegoś czasu urabiał zgodził się więc mają swojego pierwszego agenta na mieście. Było więc co oblewać, cieszyć się i świętować skoro niespodziewanie trafiła się okazja i wszyscy spotkali się w tak pełnym składzie.




Czas: 2037.II.18; śr; popołudnie; g. 16:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



Ruben



Czarnoskóry skaner i informatyk mógł sobie pogratulować swojego pierwszego, udanego werbunku. Właściwie to wszyscy mu chyba gratulowali bo był to w końcu pierwszy udany werbunek agenta w nowej bazie. Zgorzkniały sierżant policji Francis Wall w kulminacyjnym momencie sobotniego wieczoru zgodził się wspomóc swojego nowego kolegę i z chęcią przytulił swoją nową, złotą kartę z bonusowymi kredytami jakie mógł wydać na to na co miał ochotę. To było kilka dni temu więc jeszcze niezbyt było okazji sprawdzić jak ten system i nowy agent się sprawuje niemniej na razie wszystko wydawało się w porządku, Ruben znów miał czas na inne zajęcia a bazie zwolnił się tak bardzo potrzebny pojazd do wszelkich działań poza bazą.



Frank i Yoshiaki



- No to gotowe. - małomówna Azjatka oparła się plecami o poręcz swojego krzesła i wskazała na holoekran. A raczej na ten główny bo dookoła jej stanowiska było ich kilka, pokazujących różne potrzebne dane. Uruchomiła sekwencję i odtworzyła coś co powinno trafić pod wybrany adres. Nie było tego wiele bo nie mogło być. Im coś było mniej pojemne, krótsze, mniejsze tym łatwiej było to podrzucić i zatrzeć ślady. Na ekranie pojawił się fotomontaż różnych haseł, obrazów i filmików jaki ulepiła informatyczka. A ulepiła głównie z materiałów jakie udostępnił Frank ze swoich nośników danych.

Ostatnie dni spędzili na doborze odpowiednich materiałów i “pracy koncepcyjnej”. Czyli jak z tej masy materiałów ulepić odpowiedni zestaw propagandowy. Teraz wystarczyło to rozesłać po sieci. Jaki byłby z tego efekt trudno było w tej chwili oszacować. Tego typu akcja była w sporej mierze strzałem w ciemno.



Law



Pierwsze rozpoznanie ich głównego wroga, sił ADVENT było dość proste. Mieli w końcu XXI wiek i potrzebne dane kontaktowe można było znaleźć sieci. Były ogólnie dostępne na wypadek gdyby jakiś obywatel poczuł potrzebę skontaktowania się z funkcjonariuszami porządku publicznego. I wychodziło na to, że w New St. Louis są cztery główne adresy ADVENT-u. Na wschodnim brzegu mocna placówka była na lotnisku Downtown. Nie było się co dziwić, że ten obiekt strategiczny jest mocno obsadzony przez siły porządkowe w tym i ADVENT. Mieli tam właściwie minikoszary, wydzieloną część lotniska do własnej dyspozycji i stąd głównie operowały wszelkie powietrzne siły ADVENT-u. Prawdopodobnie to właśnie stąd wysłano dropshipa wezwanego przez policję do próby schwytania Alvareza. Podobnie to wyglądało na lotnisku Lamberta na wschodnim brzegu. Dawne lotnisko Gwardii Narodowej obecnie było zajęte przez ciężki, latający sprzęt adventystów. Tu lądowały promy orbitalne czy transportery międzykontynentalne. Baza była wyłączona z użytku publicznego.

Drugim adresem na wschodnim brzegu były tzw. “koszary na wyspie”. Na jeziorze Horseshoe wybudowano potężny kompleks militarny i tam były główne siły ADVENT-uzdolne operować na terenie rozbudowującej się metropolii jak i poza nią. Właściwie nie było wiadomo co tam się znajduje bo nawet policja i ludzkie służby rządowe miały tam ograniczony dostęp.

Na zachodnim brzegu zaś ADVENT rozgościł się na terenie dawnego ogrodu zoologicznego. I znów nie było wiadomo co tam się właściwie znajduje. Część plotek jakie wyszukał w sieci głosiła, że tam są różne tresowane bestie, inne, że jakieś eksperymenty a kolejne, że to jakieś tajne więzienie. Chociaż o wyspie też mówiono podobnie.

Z tych trzech baz ADVENT-u w New St. Louis najmniej tajemniczy wydawał się posterunek na lotnisku bo w końcu mimo, że odcięty od reszty lotniska to jednak samo lotnisko było dostępne dla ruchu cywilnego. Oprócz tego ADVENT posiadał swoje siły w ważniejszych urzędach czy posterunkach policji. Częściowo może traktował je jak mini bazy a częściowo po prostu patrole zmieniały się rotacyjnie a na stałe stacjonowały w swoich bazach, głównie na wyspie. Stąd po mieście można było spotkać i patrole i transporty ADVENT-u lub przez nich wspierane właściwie wszędzie.

Do tego sieć zaopatrzeniowa ADVENT-u opierała się głównie na transporcie powietrznym i orbitalnym. Tak było w przypadku St. Louis gdzie zaopatrzenie docierało w ten sposób. A dopiero do pomniejszych baz i posterunków kierowano konwoje naziemne. Jedna z takich tras przebiegała po dawnej 55-ce, czyli na południe, wzdłuż rzeki i kierowała się aż do Memphis i jeszcze dalej. A 55-ka w samym St.Louis przechodziła całkiem blisko zachodniego brzegu rzeki i dawnego browaru Lempa. Właściwie to z górnych kondygnacji browaru było ją widać. Potem sunęła od centrum miasta przy mostach, niedaleko Dutchtown i dalej na południe opuszczając południowe peryferie miasta i kierując się wzdłuż rzeki dalej i dalej. Było to o tyle dogodne, że większość tej trasy, poza samym centrum, przebiegała opustoszałymi dzielnicami i kwartałami miasta a potem poza nim, w ogóle wychodziła już na pustkowia.



Wszyscy



Mimo, że był środek tygodnia to sporo wątków albo właśnie zakończono albo zbliżały się do finału i trzeba było obmyślić co dalej. Podzielić się zdobytymi informacjami i zastanowić się jak je wykorzystać. Pomysł Franka aby zrobić dokładniejsze rozpoznanie kto jest kto w tym mieście przypadł do gustu decydentom. Gorzej było z jego realizacją. Tego typu informacje najlepiej było pozyskiwać od “źródeł osobowych” czyli od ludzi w terenie. Oznaczało to, że albo musieliby stopniowo po kolei przeprowadzać rozpoznanie kolejnych dzielnic albo zwerbować odpowiednich ludzi.

Przyjął się też pomysł nawiązania stosunków dyplomatycznych z Alvarezem. W końcu jak zauważył szef wywiadu, ludzie Franka byli zamaskowani więc chociaż ulica domyślała się nowych zawodników na dzielni to niekoniecznie musieli powiązać ich z partyzantami X-COM. Chociaż przyznawał, że gdy zacznie się z nim kontaktować nowy gracz na podwórku może poskładać dwa do dwóch z ostatnimi wydarzeniami. No może ale nie musi, generalni i Carter i szef bazy byli skłonni mimo wszystko spróbować chociaż nawiązać kontakt z tym bandytą i terrorystą. Bo jak zauważył Frank wyglądało na to, że i tak rozłożyli się w jego mateczniku więc trudno będzie się mijać i udawać, że się nie dostrzega na dłuższą metę. I właśnie z tą sprawą przyszedł na te nieformalne zebranie agent Carter. Zdobył dwa potencjalne kontakty mogące prowadzić do szefa miejscowej mafii. Pierwszy był klub, bar, lokal który miał z nim jakieś powiązania. Carter nie był pewny czy należy do niego, czy jest tam gościem czy tylko płaci mu “za ochronę” ale było prawie pewne, że jak nie sam Alvarez to pewnie ktoś z jego ludzi tam bywa. Chociaż nie było wiadomo kto z gości czy obsługi może być tym konkretnym kontaktem. Drugim adresem był warsztat samochodowy. Też miał jakieś powiązania z mafiozem. Może naprawiali mu samochody, może je przerabiali a może nawet ktoś z gości czy obsługi po prostu był w człowiekiem Alvareza. To dopiero należało sprawdzić ale najpierw obgadać jak i kim.

No i na jutro była narajona już sprawa ze zdobywaniem środka transportu. Wspólnym wysiłkiem hakerskiego rozpoznania, inwigilacji osobowej zbrojnych, przygotowaniem technicznym działów produkcyjnych właściwie wszystko było gotowe do zdobycia nowej maszyny do garażu. Zostało wytypować ochotników do tej akcji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline