Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2018, 15:50   #66
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Spotkanie z drogówką

Po chwili obie wraz Duchem opuszczały Oplem to schronienie kierując się z powrotem na trasę… tym razem w kierunku do Warszawy. Zamyślona Jagoda… jakoś się nie odzywała wpatrując w drogę, chyba bojąc się odpowiedzi na swoje pytania.
- Wszystko będzie dobrze. - Perka nie była pewna czy starała się pocieszyć samą siebie czy Wilgę. - Moja matka jest potężną czarownicą, może nieco nam wyjaśni i pomoże wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji.
- Mhmm…- odparła Jagoda nie wydając się specjalnie “pocieszoną”. Minęły wioskę w której zatrzymały się wcześniej na zakupy dla Świergi i pognały dalej nie wiedząc właściwie jak uciec przed tym co je ścigało. Zosia jednak musiała instynktownie się bać, bo niepotrzebnie przyspieszała. I pewnie dlatego za kolejnym zakrętem patrol policyjny z “suszarką” wyraźnie nakazywał jej zatrzymać się na poboczu.
Perka jęknęła i zwolniła.
- No to mamy problem. - Zosia zerknęła ile zostało im do patrolu. - Co nieco wypiłam… damy radę się zamienić miejscami?
- Bez zatrzymywania? - zapytała nieco przerażona malarka. I miała rację powątpiewając. Wyjechały zza zakrętu. Nie miały za wiele czasu, ani bezpiecznego kawałka prostej drogi na takie działania.
- No dobra… - Perka rozpięła koszulę na tyle by odsłonić nieco piersi i zatrzymała auto. - Może chociaż uda mi się zatrzymać prawko.
Początki były obiecujące. Zatrzymywał ich aspirant. Młody, dość postawny blondyn.
- A dokąd to się tak spieszymy? - zagadnął przyjaźnie widząc dwie atrakcyjne dziewczyny w samochodzie.
- Mam dosyć pilnego pacjenta. - Perka uśmiechnęła się do mężczyzny i skinęła w kierunku tylnego siedzenia gdzie leżała jej torba lekarska, z której nadal wystawał porzucony kitel.
- Lekarka, tak? Taka młoda i śliczna i … - zamilkł, gdy nachylił się w kierunku tylnego siedzenia i poczuł ów zapach żabcinego trunku. - … pijana?
- Nie aż tak bardzo. - próbowała ratować sytuację Jagoda.
- Nie.. niespecjalnie. - Zosia spróbowała zrobić skruszoną minę. - Niestety rolnicy nigdy nie chcą mnie wypuścić, bez choćby łyka samoróbki, nawet jak tłumaczę, że mam kolejnego pacjenta. - Westchnęła ciężko. - A po udanym zabiegu odmowa jest niewykonalna.
- I dlatego musiała panna jechać jak wariat drogowy na dodatek? Chyba nie muszę tłumaczyć jak poważne być mogą tego konsekwencje, co? - zapytał retorycznie aspirant.
- Wiozę spermę od ogiera znad Biebrzy do klaczy pod Warszawą. - Perka zrobiła zrezygnowaną miną. - To ma potwornie krótki termin przydatności... nawet w lodówce.
- Nawet jeśli, to… i tak to nie powód do gnania, zwłaszcza po pijaku. I co ja mam z panną zrobić? Chyba rozumie pani konsekwencje? - zapytał retorycznie policjant.
- Tak, panie władzo… - Zosia udała szczerze skruszoną. - A gdybym obiecała, że moja towarzyszka teraz poprowadzi czy mogłabym liczyć na… niższy wymiar kary?
- Cóóóż…- mężczyzna mimowolnie zerkał w dekolt Perki. -...gdyby tak było, to i tak na pouczeniu nie mógłbym skończyć. Mandat być musi.
- Nie śmiałabym prosić o więcej. - Perka uśmiechnęła się zalotnie do policjanta. - To może.. udam się z panem i wypełnimy mandat, a moja towarzyszka ustawi sobie auto do jazdy?
- Dobrze. - odparł z uśmiechem aspirant. - 500 złotych to nie będzie, ale… zważywszy inne okoliczności które muszę rozważyć, pewnie… powyżej 300-stu.
Perka wysiadła z auta, zgarniając portfel i stanęła przed policjantem tak, że ich ciała prawie się stykały.
- Myślę, że możemy to na spokojnie omówić… 300 zł? - Spytała, pozwalając by policjant zajrzał jej głębiej w dekolt.
- Myślę, że tak… - dekolt Perki kusił go wyraźnie, więc czarownica była pewna, że jego myśli obracały raczej się w innych rejonach.
- A może.. dałoby radę 200? Za współpracę. - Powiedziała cicho, spoglądając na blondyna lubieżnie.
- Ależ kto tu z kim współpracuje? To ja przymykam oko na nadmiar alkoholu we krwi. - przypomniał żartobliwie aspirant.
- No tak.. - Perka uśmiechnęła się ciepło i uniosła swój portfel. - Czy wobec tego idziemy dokonać formalności? Jeszcze ta sperma z tyłu mi się zepsuje.
- Tak… chodźmy. Wystawię pani mandacik i jest pani wolna.- potwierdził z uśmiechem policjant sięgając do kieszeni po bloczek z mandatami. -
Perka przytaknęła. Wolała nie kusić losu, mandat jaki by nie był i tak brzmiał lepiej niż strata prawa jazdy. Wydobyła z portfela plastik świadczący o tym, że ma uprawnienia do prowadzenia auta i przysunęła się do funkcjonariusza policji, tak by mógł spokojnie spisać dane. Pozwoliła by jego ramię mogło niechcący ocierać się o jej, osłoniętą jedynie koszulą, pierś.
To trochę przedłużało wypisywanie mandatu, z uwagi na zezującego na jej biust mężczyznę. Niemniej po chwili mandat na trzysta złotych znalazł się w dłoniach blondynki. Upiekło się jej.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za kłopot. - Uśmiechnęła do policjanta.
- I proszę więcej nie urządzać takich wycieczek z końską spermą.- pouczył ją na koniec aspirant żartobliwym tonem.
- Obiecuję. - Perka pożegnała się z policjantem i wróciła się do auta sadowiąc się po stronie pasażera.


- I jak poszło?- spytała zaniepokojona Jagoda.
- Na szczęście prawko mam nadal w kieszeni. - Perka westchnęła rozsiadając się wygodnie. - Ale może rzeczywiście będzie bezpieczniej jak będziesz prowadziła.
- Mhmm…- Jagoda ruszyła z miejsca i uśmiechnęła się niemrawo.- Mamy szczęście.
A w jej brzuchu zaburczało. - Zgłodniałam, a ty?
- Pewnie zaraz zgłodnieję jak stresik ze mnie zejdzie. - Perka westchnęła ciężko. - Może zgarniemy coś na wynos? Wolałabym nie robić zbyt długich postojów.
- Ile czasu zajmie nam dojazd do twojej mamy?- zapytała Jagoda zamyślona.
- Jakieś 13… no może 14 godzin ciągłej jazdy. - Zosia przez chwilę wpatrywała się w drogę. - Dobra i tak musimy robić postoje dla Ducha i może wywietrzyć auto, a ja zrobię coś ze swoim zapitym oddechem.
- I się przespać, jeśli nie chcemy by twoja mam zobaczyła dwa zombie. I bez tego pewnie będzie bardzo krytyczna, co?- malarka spróbowała zażartować z ich sytuacji. Choć bez entuzjazmu.
- Czysto teoretycznie możemy spać na zmianę w aucie. - Perka sama nie była zadowolona z tego pomysłu.
- A chcesz tak?- zapytała Jagoda również bez entuzjazmu.
- Matce zależało na tempie. - mruknęła niechętnie w odpowiedzi.
- Zawsze tak ją słuchasz? Myślałam że z nas dwóch to ty jesteś buntowniczką.- zażartowała cicho Jagoda.
- Nie przywykłam by słyszeć ją tak zaniepokojoną i chyba nieco mi się udzieliło. - Perka westchnęła ciężko.
- Jeśli chcesz… to możemy tak pojechać.- zgodziła malarka z delikatnym uśmiechem. Powoli przejeżdżały przez jakieś miasteczko, więc artystka zauważywszy jakiś miejscowy bar skręciła w kierunku znajdującego się obok parkingu.
- Spróbujmy. Jak obie będziemy padnięte to po prostu się gdzieś prześpimy. Zawsze możemy nawet rozwinąć karimaty na pace. - Perka przeciągnęła się i zabrała się za zapinanie choćby kilku guzików koszuli.
- To prawda…- zgodziła się z nią malarka wysiadając z wozu i czekając, aż ona sama wysiądzie. - Kim jest twoja mama?
- Chyba obecnie prawnikiem… albo znów sobie znalazła jakiegoś bogacza i zrobiła wolne. - Perka wysiadła z auta i wypuściła Ducha. Wydobyła z auta dwie miski i do jednej wlała wodę, a do drugiej wsypała karmę. Patrząc jak pies pałaszuje mówiła dalej. - Jest przywódczynią kręgu warszawskiego. Ma uczennicę, moją kuzynkę.
- Ładna ta kuzynka? - zażartowała Jagoda, po czym spytała poważniej.- Warszawski krąg… brzmi bardzo prestiżowo. Duży jest?
- Uroda jest u nas rodzinna. Jest ładna. - Zosia uśmiechnęła się do Jagody odrywając wzrok od Ducha. - A krąg.. przyznaję, że nigdy nie byłam pewna. Czarownice miejskie są… specyficzne. Myślę, że liczy sobie kilkanaście kobiet ale zebranie więcej niż pięciu w jednym miejscu graniczy z cudem.
- Acha… a kto się według ciebie zbierze? Tym razem?- pytała zawstydzona coraz bardziej malarka. I coraz stremowana.
- Na pewno moja matka i Anka to ta kuzynka. - Perka podeszła do Wilgi i objęła ją w pasie. - Dokładnie nie wiem bo nie byłam kilka lat w stolicy, ale najpierw zajedziemy do mojej mamy i pewnie wtedy się dowiemy kto będzie chciał pomóc. Nie przejmuj się. To dziwne czarownice ale nadal czarownice.
- To mnie wcale nie pociesza. A jaka jest twoja… mama? - zamruczała artysta wtulając się w kochankę. I drżąc ze strachu.
- Zakochana w sobie, przekonana o swojej wyższości, ma fioła na punkcie naszego rodowodu, a poza tym… jest cholernie dobra w tym co robi. Nie zdziw się jak się okaże, że czeka na mnie sterta ubrań. - Perka ucałowała policzek kochanki. - Mojej matce bardzie przeszkadza, że jeżdże po wioskach i nie ubieram się “jak przystało na Jabłonowską”. Większość tych kiecek to jej wybór.
- Acha…- speszyła się Jagoda odsuwając się powoli od Perki, zaróżowiona na policzkach. Nie czuła się zbyt pewnie, teraz gdy stały niemal w środku miasteczka.- Co jeszcze powinnam o niej wiedzieć? Jak się powinnam zachować?
Perka zaśmiała się.
- Zachowuj się zupełnie normalnie. Mama mimo wszystkiego co o niej mówię jest zazwyczaj miła. Jednak ktoś jej dał to szefostwo i jakoś nikt inny nie próbuje jej tego zabrać. Jest bardzo charyzmatyczna i potrafi rozkochać w sobie ludzi. - Zosia kucnęła i zebrała puste miski wrzucając je do bagażnika. - Po prostu jest zawiedziona mną i tyle.
- Acha… to dobrze… chyba.- dodała cicho artystka i zerknęła na karczmę.- To jemy i jedziemy?
- Brzmi dobrze. - Perka nie była przekonana czy to dobrze. Kiedyś też była tą lubianą. Dopóki nie okazało się, że nie odziedziczyła talentu matki do babrania ludziom w głowach. Ruszyła za Wilgą w stronę baru.

Narada przy posiłku


W tym przybytku tłumu nie było. Trochę miejscowych miejscowych pijących piwo i nic poza tym. Jedzenie było w jak barze mlecznym, tanie ale powszednie. Ceny też takie same.
Dwie młode i ładne dziewczyny przyciągały spojrzenia miejscowych chłopaków. Na szczęście nie miały tu być wystarczająco długo, by było to problemem. Perka wybrała sobie jakiś pełen obiad z zupą i zgarnęła jakieś naleśniki na wynos. Później zaczekała, aż Wilga też coś wybierze wybierając im jakieś miejsce. Usiadły w milczeniu, tam samo czekały na posiłek… w końcu ten trafił przed ich nosy. I zabrały się za jedzenie. Cisza wisiała nad nimi niczym chmura gradowa, więc artystka spróbowała ją przełamać jakoś.
- Nadal… jestem twoją… Panią?
Perka spojrzała na nią zaskoczona po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście. A czemu pytasz? - Zosia skończyła jeść zupę i sięgnęła po drugie danie.
- Bo… mam wrażenie, że jesteś zmartwiona i przerażona i… że jest źle. I że… trzeba cię jakoś pocieszyć.- wymamrotała cicho zawstydzona Jagoda wpatrując się w stół.
- Jestem. - Zosia otarła się pod stołem swoją łydką o łydkę Wilgi. - A jak moja Pani chciałaby mnie pocieszyć?
- Mhmm… wypieścić całe ciało? Zrobić coś co szczególnie lubisz?- mruknęła Jagoda bardzo cicho.- Ulubioną zabawką?
- Teraz czy gdy wrócimy do auta? - Perka ściągnęła but i przesunęła stopą po udzie Jagody.
- Ttteraz? Gdzie niby?- spanikowała malarka czerwieniąc się na twarzy i rozglądając dookoła. - Pewnie tu ktoś mógłby zobaczyć… albo w samochodzie.
Zosia przesunęła stopą po udzie w kierunku kwiatu Wilgi i zaczęła go delikatnie masować palcami.
- Możemy tutaj.. tak. Obawiam się stanu lokalnych toalet, ale w aucie… chyba brzmi dobrze, prawda? - Perka uśmiechnęła się ciepło, ale w jej oczach pojawił się błysk. - Oczywiście, jeśli moja Pani chce mnie pocieszyć.
- Taak… chcę.- pisnęła cichutko i zacisnęła nogi więżąc stopę Zosi blisko kroku swoich spodni.- Jak… chciałabyś być.. pocieszana?
Perka zaczęła poruszać samymi palcami drażniąc tak kwiat kochanki.
- Chciałabym poczuć twoje wargi na swoich piersiach. - Głos Zosi przerodził się w szept. - Twoje palce w moim kwiecie.
- Mhmmm…- zamruczała zaczerwieniona na twarzy Jagoda poprawiając okulary. - I co jeszcze?
- Hm… z przyjemnością zajęłabym się moją Panią gdy prowadzi auto. - Uśmiech Perki zrobił się lubieżny, a jej wzrok powędrował w dół, tam gdzie pod stołem jej stopa drażniła kobiecość kochanki. - Pieścić językiem kwiat mojej Pani podczas jazdy.
- To chyba niebezpieczne…- szepnęła cicho Jagoda, ale nie powiedziała nie.
Rozejrzała się dookoła dodając.- Może jednak wynajmiemy hotel, choć na parę godzin snu?
- Jeśli moja Pani sobie życzy.. ale miałyśmy się postarać jechać jak najdłużej. - Perka wróciła do przerwanego obiadu, nie zabrała jednak stopy z kwiatu kochanki.
- Nie chcemy przecież rozbić się po drodze do twojego domu.- przypomniała Jagoda zerkając na Zosię i uśmiechając się wesoło. Zadowolona z tego, że humor nieco jej wrócił.
- Pewnie lepiej by było nie, ale chciałabym naprawdę dotrzeć jak najdalej się da. - Perki uśmiech lekko osłabł. - Jakoś… może to głupie, ale czuję jakby im bliżej, tym było bezpieczniej.
- Cóż... ja tu jestem Panią, więc ja rozkazuję i domagam się… seksu.- wymruczała bardzo cicho choć bardzo buńczucznie malarka.
- Dobrze moja Pani. Wobec tego znajdziemy jakiś hotel, gdy zjemy?
- Tak.- odparła ciepło artystka uśmiechając się nieśmiało.
Zosia zabrała się z powrotem za obiad, ale po kilku kęsach przerwała.
- Nie przejmuj się.. stresuję się trochę bardziej bo muszę zobaczyć się z matką, ale to nic poważnego. - mrugnęła do Wilgi.
- Ja to rozumiem. Też nie jestem w dobrych relacjach z moją mamą. - odparła współczującym tonem malarka.
- Dobra. Kończmy jedzonko i zabawmy się nieco. - Perka przyspieszyła pochłanianie posiłku. Wizja zbliżającego się seksu bardzo poprawiła jej nastrój.
- Zgoda.- odparła malarka również entuzjastycznie biorąc się za posiłek. Potem zaś zapłaciła rachunek za jedzenie i zapytała kelnerkę o nocleg. Ten był możliwy w pobliskim gospodarstwie agroturystycznym. Co prawda ponoć tylko przez jeden dzień, bo gospodarz chwalił się, że lada chwila goście się zjawią. Ale jeszcze się nie zjawili, więc mógłby się zgodzić na tymczasowych gości. Tyle czasu… wystarczałoby im. Nie potrzebowały więcej.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline