12-11-2018, 16:50
|
#32 |
|
Na widok leśnej polany, Eliona wydała z siebie okrzyk radości, jednak to Vares poczuł największą ulgę. Przez ostatnią godzinę marszu, zmuszony był do wysłuchiwania marudzenia dziewczyny o tym jak bardzo bolą ją nogi i czyja to jest wina, co nawet dla tak cierpliwego i wiernego przyjaciela było katorgą.
- Zobacz, Vares! Jest nawet ławka! Idealnie, bo padam z nóg - oznajmiła Eliona. Nietoperz ograniczył swój komentarz do cichego piśnięcia, licząc na dłuższą chwilę ciszy i spokoju. I miał rację. Zapach kwitnących krzewów rozleniwiał i uspokajał. Eliona usiadła wygodnie z założonymi rękami a jej myśli bezwiednie odpłynęły daleko...daleko…
- Ciekawe jaki on jest Vares….myślisz, że na mnie czeka? - wyszeptała po dłuższej chwili milczenia.
Vares pisnął coś cicho pod nosem, co niekoniecznie musiało oznaczać odpowiedź na zadane pytanie. Być może był pełen wątpliwości i nie chciał się nimi dzielić ze swą przyjaciółką. A potem przefrunął na plecak, zapewne dając Elionie znać, że pora przestać gadać, a czas zabrać się za jedzenie.
- Racja przyjacielu, też już jestem głodna - odparła Eliona, sięgając do plecaka po jedzenie.
- Ale bym zjadła placek z jagodami... albo nie... z malinami. Myślisz, że w stolicy mają placki z malinami?
Wiedza Varesa na ten temat była zapewne znacznie mniejsza, niż wiedza Eliony, ale nietoperz z zapałem pokiwał łebkiem.
- No to mamy ustalone! Jak tylko odnajdziemy mojego ojca, stawiam najlepszy placek w stolicy - oznajmiła energicznie, po czym dokończyła swój posiłek już w milczeniu.
Dokoła panowała cisza i spokój. Jedynymi świadkami południowego posiłku było parę kolorowych ptaszków, które przyglądały się jedzącej, być może licząc na jakieś okruszki.
- Chętnie zostałabym tu dłużej, ale czeka nas długa droga, Vares - odparła zdecydowanie Eliona po czym dodała:
- Ruszajmy, w stolicy czeka na nas mój ojciec... no i placek! |
| |