Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2018, 17:29   #95
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
W momencie gdy panowie weszli do wnętrza pokój rozpadł się. Oblicze Izabeli stało się upiorne, a ściana zaczęła się zarastać.
- Nie lubię gdy myszkuje mi się po głowie intruzi! - Kręcone włosy kobiety ruszały się niczym węże i żmije. Możliwe, że nimi były bo wokoło panował syk.
- Dajcie mi jeden powód dla którego miałabym was teraz nie zniszczyć!

- Bghrlo chcemy cię ughrlatować! - wypalił Hektor bulgocząc niepomiernie. - To mgrhy! Poznajesz nas?

- Być może poszczególne wspomnienia nie mają dostępu do całości - zasępił się Gveir. - W takim razie, może nas nie pamiętać. - rzekł, ścisnąwszy mocniej ostrza. Gotował się na walkę, choć nie mógł być pewien, jak pójdzie walka wewnątrz umysłu magini.

Upiorna Izabella patrzyła na nich w milczeniu. Wyglądało jakby w ogóle ich nie usłyszała. Zawisła w czerni i nie odpowiadała. Po dłuższej chwili wypełnionej niepewnością drgnęła. Zamrugała oczyma i powoli kiwnęła głową.
- Faktycznie was znam… jakim cudem jesteście w mojej głowie? Dlaczego twierdzicie, że pptrzebuje ratunku… i czym do cholery jest Artamen?

- Artamen? - wybełkotał Hektor, choć wyraźnie zadowolony z tego że zostali rozpoznani. - Nie wiem, lecz na pozostałe pytania Pani udziele Ci odpowiedzi.
Rycerz wskazał żywopłot za sobą, trochę zmartwiony faktem, że ten zarósł.
- Zostałaś uwięziona we własnej głowie gdy śniłaś sen z Esmondem, który czeka na nas za ścianą. Gdy mu pomagałaś śnić - sprostował. - Za pomocą rytuału odprawionego wspólnie z… - zawahał się - towarzyszem, przedostaliśmy się do twego umysłu ruszając w drogę po tym labiryncie myśli. Wybacz Pani, lecz włamanie się do jednego z twych wspomnień było jedynym sposobem, by nawiązać kontakt. Ktoś tu na ciebie poluje i niech dwie korony będą mi świadkami, nie dopuścimy by podołał zadaniu.

- Powinniśmy ruszać - rzekł najemnik. - Ktokolwiek porwał małą Izabellę, nadal tam jest. W jaki sposób możemy przerwać rytuał i obudzić się razem z tobą? - zapytał.

Izabella znowu przed dłuższy czas patrzyłą w milczeniu. Znów kiwnęła głową.
- Ja sobie poradzę z Panem Snów. Tego nas uczą od początku nauk. Wy powinniście usunąć to co pozostało po wspólnym śnieniu. To jest siła z jaką nie potrafię walczyć.
Po tych słowach zniknęła, rozpłynęła się w ciemnościach, a za wojakami otworzyło się przejście z powrotem do labiryntu.

- Nie ufam jej - oznajmił Gveir. - Jeśli potrafiłaby walczyć z Panem Snów, już dawno przebudziłaby się. Ma rację, powinniśmy usunąć pozostałości, ale powinniśmy pomóc Izabelli w walce. Powinniśmy znaleźć centrum labiryntu.

Wyrzekłszy to, począł iść z powrotem w stronę wyjścia ze wspomnienia.

Hektor nie wiedział co o tym myśleć. Dla pewności nic nie myślał by nie zaśmiecać tego miejsca kolejnymi obawami. Pozostało się tylko niemo zgodzić na plan i ruszyć do labiryntu przezwyciężając strach przed krętymi, zadbanymi i upiornymi żywopłotami.
- Pan Snów… - szepnął. - Ciekawym jak on naprawdę wygląda.

- Liczę że nie będziemy mieć okazji by się tego dowiedzieć. - odpowiedział czekający na nich Esmond. Z wyrwy słyszał całą rozmowę- Muszę zgodzić się z Gveirem, powinniśmy jej pomóc. Chciałbym wierzyć, że sama sprosta temu wyzwaniu, ale zbyt często byliśmy ostatnio świadkami omylności magów….

Hektor skinął głową przytakując myśli Esmonda.
- Wpierw usghruuńmy pozostałości. Jeśli dobrze zrozumiałem bghrzez tego i tak wiele nie zdziałamy, gdyż są jak kotwica.

-Jednak nie wiemy jak to zrobić, lub nawet gdzie je znaleźć. - Zastanowił się łowca- Gdy tu trafiliśmy widziałem.. coś co przypominało ścieżkę snującej się mgły. Ona doprowadziła nas do pomieszczenia, w którym spotkaliśmy małą Izabelle. Jedynie zgaduje, ale może ta ścieżka poprowadziłby nas do celu.

- Zielona mghrła? - wybulgotał utopiec. - Ja jej nie widziałem… Gveir, widziałeś zieloną mghrłę?

Gveir wzruszył tylko ramionami, nie wiedząc, o czym mówi Utopiec.

- Czyli to moghrze być pozostałość po tobie - zwrócił się do Esmonda. - Nie jest związana tylko z Izabelą, alghre też z Tobą… to ją musimy znaleźć i usughrnąć.

- Prowadź nas według mgły - rzekł wojownik do łowcy, ponaglając.

-Wpierw musimy ją znaleźć. Cofnijmy się po naszych śladach, może znów na nią natrafimy.

Pomimo podejrzliwości trójka postanowiła jednak zawierzyć słowom Izabelli. Mogli sądzić, że to nie ona. Mogli dalej iść za porwaną Izabellą, ale postanowili wrócić po swoich śladach aby znaleźć zgubioną mgłę. Znów prowadził Esmond jako jedyny mogący ją dostrzec. Tym razem nie było tak prosto. Podróżowali przez moment po krawędziach labiryntu i odnalezienie drogi w nieskończonej plątaninie żywopłotu sprawiało problemy nawet łowcy. Czas mijał i żaden z mężczyzn nie był pewien już czy dadzą radę odnaleźć drogę ani do małej Izabelli ani do mgły. Do tego każdy z nich widział jak pomiędzy ścianami czasem pojawiają się niepokojące sylwetki. Hektor był przekonany, że zobaczył wielkie żółte ślepia zerkające właśnie na niego z ciemności jednego z odległych zakrętów. Gveir słyszał śmiechy. Kobiecy szczebiot, roznosił się na granicy słyszalności. One śmiały się z niego. Naśmiewały się z tego kim był. Kpiły z niego. Chowały się jednak przed jego spojrzeniami nie dając szans odegrać się. Esmond nie słyszał ani nie widział niczego tak jak jego towarzysze. Czuł za to zapach nie pasujący do tego miejsca. Stęchła woda zastała po deszczach, nie wsiąknięta w ziemię. Zarosła ją rzęsa wodna i nawiedziły skoczki oraz muchy. Ten zapach dusił łowcę. Unosił się wokół niego i nasilał się do takiej siły, że oczy zaczęły mu łzawić. Potknął się i wpadł do wody.

Plusk poniósł się po labiryncie. Rycerz wraz z najemnikiem pospieszyli wyciągnąć towarzysza z opresji. Kiedy wszyscy już stali bezpiecznie mogli zobaczyć co się przed nimi rozpościerało. Labirynt był zalany! Woda powoli zapełniała korytarze chlupoczac o ściany żywopłotu. Esmond zobaczył, że po dnie sunie mgła. Odnaleźli ją. Wiła się jak węgorz walcząc z nurtem, ale wskazywała drogę. Ruszyli dalej pod prąd. Im dalej szli tym ciemniejsza stawała się ta rzeka i wyżej sięgała. W pewnym momencie zalewała już czubki żywopłotu. Musieli być blisko źródła. Tak też było. Bulgoczące wybrzuszenie lśniło od zagęszczonej mgły kotłującej się gdzieś wewnątrz toni.

- Przeklęte stwory – krzyknął Gveir, odgrażając się istotom, które pozostawały poza polem widzenia. - Pokażcie się, a poznacie smak moich ostrzy!

Gveir podejrzewał, z jakiego powodu głosy się naśmiewały. Był to zapewne układ zawarty z demonem. Dostał za to ostrza, jednak co zapomniał? Tego nie pamiętał. Gdzieś, wewnątrz niego, coś mówiło mu, że dokonał złej zamiany. Ale jednak, ostrza były dla niego warte wiele, może nawet więcej, niż on sam.

Doszedłszy do Źródła, Gveir zapytał:

- Czy to jest to?

Pochwycił ostrza.

- Co widzisz, Esmond? Czy powinniśmy… Wejść do środka? - dodał, niepewnie.

-Tak sądzę..- odparł łowca, równie niepewnym tonem. Nie miał pojęcia co znajduje się wewnątrz, ani co może im grozić.

- Wejdę pierwszy-zasugerował- jeśli coś tam jest, nie ma sensu byśmy wszyscy się narażali.

Hektor spojrzał na towarzyszy, a później ponownie na wodę. Odchrząknął.

- Już raz się podtopiłeś… - odpowiedział Esmondowi - Mi zaś to nie grozi. Woda jest dla utopców jak powietrze.

Jak stał, tak skoczył w dół do wody, by sprawdzić co tam tak bulgocze.

Choć łowca wyraził chęć rycerz uprzedził go. Ludzie zobaczyli jak utopiec znika pod taflą z głośnym pluskiem. Hektor momentalnie poszedł na dno. Uderzając nogami o ziemię zobaczył, że dookoła labirynt zaczął wyglądać zupełnie inaczej niż do tej pory. Pod stopami miał muł, ściany żywopłotu były bliższe wodorostom niż krzewom. Wszystko się poruszało pchane przez nurt. Przed jego nosem zaś była kotłowanina wody i piachu wytryskującego z pęknięcia w dnie. Widział już kiedyś coś podobnego. W dniu swojej śmierci. Tylko tam zamiast go odpychać próbowało go wessać. Szczelina w rzeczywistości chcąca porwać jego duszę… Ciągnąca go w głąb TONI. Teraz ta sama siła wdzierała się do wnętrza umysłu magini. Poznał ją, gdyż wyrwała mu część jego istnienia kradnąc poprzednie życie. Teraz sobie przypominał, że coś go wtedy powstrzymało przed przekroczeniem granicy, coś uratowało go przed śmiercią ostateczną.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline