Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2018, 20:35   #68
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Podróż z krwawą niespodzianką

Sen… był męczący. Może nie koszmar, ale było w nim coś… nieprzyjemnego. Dźwięk budzika był więc wybawieniem. Zosia otworzyła oczy, czując ulgę wynikającą ze świadomości iż biust malarki tuli się do jej pleców. Wilga nie miała więc swoich wizji.
A sama Perka… cóż… były drzwi, był szept, były słowa.
“Wszystko twoje… jeśli się odważysz.”
Kto je wypowiedział, czemu, w jakich okolicznościach? Tego nie zapamiętała.
A malarka… będąc rasowym śpiochem, spała jak zabita.
Zosia przetarła twarz i usiadła na łóżku zauważając, że ręcznik zsunął się z niej gdzieś podczas snu. Wpatrywała się w telefon nieprzytomnym wzrokiem czując, że już nie zaśnie. Nie patrząc nawet czy Patryk coś odpisał zrobiła zdjęcie swemu nagiemu ciału i wysłała je do kochanka z dopiskiem:
“Też będę w Warszawie. Jedziemy z Wilgą do mojej matki.”
Za oknem jeszcze było widno. Ale zmrok miał wkrótce nadejść, za godzinę, półtorej może…
Za sobą Zosia słyszała pochrapywanie kochanki. Spokojne i ciche. Baba Yaga która ich ścigała jakoś nie pokazała jeszcze swojego szpetnego oblicza. Ale też rysunek Jagody nie był ukończony.
Perka olała temat bielizny i założyła kolejną ze swoich sukienek. Nalała Duchowi wody i dała kolejny kawałek kiełbasy. Dla siebie zgarnęła kawałek sera i zabrała się za pakowanie ich do wyjazdu. Jej wzrok uciekał w kierunku telefonu. Czy uda się jej spotkać z Patrykiem? Czy powinna to robić? Co będzie gdy Barbara się dowie? Irytacja nieco ją wybudziła, więc pakowanie poszło jeszcze sprawniej i po kwadrancie mogła obudzić Wilgę.
- Chodź. Pośpisz sobie w aucie. - Ucałowała czoło malarki.
- Musimy ?- zamarudziła malarka wstając i przeciągając się leniwie, a potem gwałtownie chwytając się za biust przypomniawszy sobie, gdzie się znajdowały. Nerwowo spojrzała na okno ich pokoju, a gdy zauważyła brak podglądaczy odetchnęła z ulgą.
- Zostawiłam ci sukienkę. - Perka wskazała na czarna obcisłą mini i pasującą do niej bieliznę. - Resztę spakowałam.
- Czy to trochę nie za śmiałe?- spytała zawstydzona artystka.- Nie mogłaś czegoś… dłuższego?
Perka pokazała palcem w dół by Jagoda spojrzała na strój jaki wybrała dla siebie ruda czarownica.

- Myślę, że będzie dobrze. - Wyszczerzyła się do zaspanej kochanki. - Tobie wybrałam bieliznę. - Po czym pokazowo schyliła się po miski Ducha, pokazując Jagodzie brak majtek.
- Pewnie zatrzymamy…- palce Jagody skorzystały z okazji, by musnąć dłonią obszar pomiędzy pośladkami pochylonej Zosi.- … się gdzieś… bo tak ubrane… Kusisz, wiesz?
- Wiem. - Perka wyprostowała się i dorzuciła miski do torby zarezerwowanej dla Wilczura. - Ubieraj się i jedziemy.
- Wiesz. Wiesz… nic nie wiesz…- zamarudziła Wilga nieśmiało zerkając na kochankę. - Ty aż się prosisz, by rzucić się na ciebie. W sumie powinnam i tak odwdzięczyć się za prysznic. Zabrała się do ubierania pospiesznie bielizny. - Pewnie zwykle musisz się opędzać od adoratorów, prawda?
- Zazwyczaj zatrzymuję się głównie by dorobić, a do chlewów i obór nie zakładam takich ciuchów. - Zosia narzuciła na ramię plecak, chwytając w drugą rękę torbę Ducha i przyglądała się z zadowoleniem poczynaniom kochanki. Strój pasował idealnie. - Korzystam z okazji, że mogę przyciągnąć uwagę kogoś interesującego.
- Jakby ci mało było tej uwagi.- sarkała gniewnie Jagoda, choć… powodem gniewu bezpośrednio była owa czarna mini. Wyjątkowo obcisła i przez to wyjątkowo trudna do założenia. -... cały czas przyciągasz moją.
- Uwaga to nie jest coś czego może być za dużo. - Perka wręczyła Jagodzie ostatni plecak gdy ta skończyła walkę z obcisłym ciuchem. - Ruszajmy póki jest jasno.
- Tak.- westchnęła cicho kochanka rudowłosej. Podeszła do niej i z figlarnym uśmiechem wsunęła dłoń pod jej sukienkę, by palcami musnąć jej pupę.- Czeka nas ciekawa noc.-

Ale nie w taki sposób! Było już ciemno. Jechały kilka godzin. Perka prowadziła czując na udzie muskające ją palce Jagody, gdy się przekomarzały… z lekkim podtekstem erotycznym. Właściwie mogły już zacząć planować półgodzinną przerwę na rozładowanie napiecia. A tu… patrol policyjny na środku drogi. Policjant machając lizakiem nakazywał im zjechać na pobocze.
Perka niedowierzająco zerknęła na prędkościomierz. Toż nie goniła jakoś specjalnie i naprawdę nie miała ochoty na kolejny mandat tego dnia. Westchnęła ciężko i zjechała na pobocze z automatu opuszczając szybę i zapalając lampkę.
Policjant podszedł do dziewcząt, poczekał aż Zosia opuści szybę i schylił się mówiąc.
- Droga zamknięta, przykro mi. Był dość tragiczny wypadek na drodze. Trasa zatarasowana.-
Zosia poczuła jak mocniej zabiło jej serce. Zamarła nie wydobywszy do końca prawo jazdy. Czy Patryk odpisał? Nerwowo zerknęła na telefon.
- Ja… moze trzeba udzielić pierwszej pomocy. Jestem weterynarzem ale… - Zerknęła przed siebie jakby mogła dostrzec co tam się wydarzyło.
- Karetki już przyjechały, ale trzeba będzie więcej.. tyle że karawanów. Nikt nie przeżył… to była naprawdę…- odetchnął głośno policjant wyraźnie pobladły na wspomnienie tego co widział. Uśmiechnął się smętnie.- A panie dokąd jadą?
- Do Warszawy. - Perka zawahała się. - Ja… mój chłopak jechał też w tym kierunku. Wie Pan jakie auta się rozbiły?
- Cóż… żadne. To autokar… się rozbił… sam.- stwierdził policjant wyraźnie zakłopotany słowami które mówił.- Tak po prostu.
- Dziwne… żadnego zwierzęcia, ani nic? - Perka poczuła dziwną ulgę. Będzie musiała zadzwonić do tego głupka gdy tylko nadarzy się okazja. A teraz… teraz chyba powinny sprawdzić co się tam stało, tyle że będzie to trudne gdy kręci się wokół policja. - Przepraszam. Pewnie nie powinnam pytać. Czy kojarzy Pan jakiś inny przejazd na Warszawę?
- Trzeba zawrócić i pojechać tak z cztery kilometry, skręcić w polną drogę i jechać trzymając się brzegu lasu wzdłuż pól. Dla pani samochodu jest to możliwe. A potem,wjedzie pani do wsi Rybownicy i stamtąd może pani odbić na Warszawę.- wyjaśnił uprzejmie policjant.
- Dziękuję. - Alicja uśmiechnęła się ciepło do policjanta. - Nie zmarznie Pan tutaj? Chyba mam z tyłu termos z kawą mogę poczęstować.
- W sumie… trochę zmarzłem.- odparł z ciepłym policjant zerkając mimowolnie w dekolt kusej sukienki Perki. Jagoda zaś siedząc cichutko jak trusia spojrzała pytająco na kochankę nie rozumiejąc jej zachowania.
- Już podaję. - Zosia otworzyła drzwi, a gdy mężczyzna się nieco odsunął pochyliła się do Jagody. - Chcę się więcej dowiedzieć o wypadku, dobrze? - Podniosła się z fotela kierowcy wypinając w kierunku policjanta.
Zdawała sobie sprawę jakie widoki prezentuje mężczyźnie, jakie myśli budzi w jego głowie i reakcje, poniżej pasa. Wysunęła się z auta i wyjęła z kieszeni za swoim siedzeniem termos z kawą.
- To musiał być bardzo nieprzyjemny widok. - Powiedziała nalewając napój tak by policjant mógł bezkarnie patrzeć w jej dekolt.
- Tak… widziałem wiele wypadków, ale to bardziej przypominało… rzeź… albo bo ja wiem… atak terror… No. Nie jest widok odpowiedni dla osób słabego serca.- stwierdził policjant wzdrygając się nerwowo. Wspomnienie tego co widział jakoś odgoniło jego myśli od biustu Zosi.
- Może Pan opowie? Czasem jest łatwiej się z czymś takim oswoić. - Perka podała policjantowi kubek i skrzyżowała ręce pod piersiami unosząc przy tym swój biust.
- Ja… nie powinienem… straszyć panienek po nocy. Zwłaszcza takimi opisami.- odparł pospiesznie przedstawiciel prawa.- Zresztą… chyba gdzieś miały panny jechać?
- To prawda, ale potrzebował Pan kawy, a nam nic się nie stanie jak chwile postoimy. - Zosia uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. - Pomyślałam, że może będzie Panu łatwiej gdy Pan opowie. Brzmi jakby było to coś bardzo.. nietypowego.
- Raczej… tak. Ale to już bardziej robota dla specjalistów od wypadków. Niech oni ustalając co tak naprawdę się zdarzyło.- ocenił przedstawiciel prawa.
Zosia udała zdziwienie.
- Czyli to nie tak, że uderzyli w drzewo lub wpadli do rowu? - Dolała policjantowi nieco kawy.
- Uderzyli w drzewa… ostatecznie, z impetem i całym bokiem prawym bokiem… na raz.- wymruczał enigmatycznie policjant.
- Dziwne… niby ostatnio nieco padało, ale nie jest dość ślisko by tak rzucić całym autokarem, prawda? - Perka zamyśliła się, ale bardziej analizowała co mogło takim pojazdem w ten sposób rzucić.
- Pietrzykowski! Co ty tam do cholery robisz ! Poślij te baby w cholerę! I bierz się za swoją robotę! - wrzasnął jakiś inny policjant, zapewne dowodzący tą akcją.
- Tak jest!- krzyknął rozmówca Perki i zwrócił się do Zosi.- Powinnyście się już zbierać stąd.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline