| Podróż z krwawą niespodzianką
Sen… był męczący. Może nie koszmar, ale było w nim coś… nieprzyjemnego. Dźwięk budzika był więc wybawieniem. Zosia otworzyła oczy, czując ulgę wynikającą ze świadomości iż biust malarki tuli się do jej pleców. Wilga nie miała więc swoich wizji.
A sama Perka… cóż… były drzwi, był szept, były słowa.
“Wszystko twoje… jeśli się odważysz.”
Kto je wypowiedział, czemu, w jakich okolicznościach? Tego nie zapamiętała.
A malarka… będąc rasowym śpiochem, spała jak zabita.
Zosia przetarła twarz i usiadła na łóżku zauważając, że ręcznik zsunął się z niej gdzieś podczas snu. Wpatrywała się w telefon nieprzytomnym wzrokiem czując, że już nie zaśnie. Nie patrząc nawet czy Patryk coś odpisał zrobiła zdjęcie swemu nagiemu ciału i wysłała je do kochanka z dopiskiem:
“Też będę w Warszawie. Jedziemy z Wilgą do mojej matki.”
Za oknem jeszcze było widno. Ale zmrok miał wkrótce nadejść, za godzinę, półtorej może…
Za sobą Zosia słyszała pochrapywanie kochanki. Spokojne i ciche. Baba Yaga która ich ścigała jakoś nie pokazała jeszcze swojego szpetnego oblicza. Ale też rysunek Jagody nie był ukończony.
Perka olała temat bielizny i założyła kolejną ze swoich sukienek. Nalała Duchowi wody i dała kolejny kawałek kiełbasy. Dla siebie zgarnęła kawałek sera i zabrała się za pakowanie ich do wyjazdu. Jej wzrok uciekał w kierunku telefonu. Czy uda się jej spotkać z Patrykiem? Czy powinna to robić? Co będzie gdy Barbara się dowie? Irytacja nieco ją wybudziła, więc pakowanie poszło jeszcze sprawniej i po kwadrancie mogła obudzić Wilgę.
- Chodź. Pośpisz sobie w aucie. - Ucałowała czoło malarki.
- Musimy ?- zamarudziła malarka wstając i przeciągając się leniwie, a potem gwałtownie chwytając się za biust przypomniawszy sobie, gdzie się znajdowały. Nerwowo spojrzała na okno ich pokoju, a gdy zauważyła brak podglądaczy odetchnęła z ulgą.
- Zostawiłam ci sukienkę. - Perka wskazała na czarna obcisłą mini i pasującą do niej bieliznę. - Resztę spakowałam.
- Czy to trochę nie za śmiałe?- spytała zawstydzona artystka.- Nie mogłaś czegoś… dłuższego?
Perka pokazała palcem w dół by Jagoda spojrzała na strój jaki wybrała dla siebie ruda czarownica.
- Myślę, że będzie dobrze. - Wyszczerzyła się do zaspanej kochanki. - Tobie wybrałam bieliznę. - Po czym pokazowo schyliła się po miski Ducha, pokazując Jagodzie brak majtek.
- Pewnie zatrzymamy…- palce Jagody skorzystały z okazji, by musnąć dłonią obszar pomiędzy pośladkami pochylonej Zosi.- … się gdzieś… bo tak ubrane… Kusisz, wiesz?
- Wiem. - Perka wyprostowała się i dorzuciła miski do torby zarezerwowanej dla Wilczura. - Ubieraj się i jedziemy.
- Wiesz. Wiesz… nic nie wiesz…- zamarudziła Wilga nieśmiało zerkając na kochankę. - Ty aż się prosisz, by rzucić się na ciebie. W sumie powinnam i tak odwdzięczyć się za prysznic. Zabrała się do ubierania pospiesznie bielizny. - Pewnie zwykle musisz się opędzać od adoratorów, prawda?
- Zazwyczaj zatrzymuję się głównie by dorobić, a do chlewów i obór nie zakładam takich ciuchów. - Zosia narzuciła na ramię plecak, chwytając w drugą rękę torbę Ducha i przyglądała się z zadowoleniem poczynaniom kochanki. Strój pasował idealnie. - Korzystam z okazji, że mogę przyciągnąć uwagę kogoś interesującego.
- Jakby ci mało było tej uwagi.- sarkała gniewnie Jagoda, choć… powodem gniewu bezpośrednio była owa czarna mini. Wyjątkowo obcisła i przez to wyjątkowo trudna do założenia. -... cały czas przyciągasz moją.
- Uwaga to nie jest coś czego może być za dużo. - Perka wręczyła Jagodzie ostatni plecak gdy ta skończyła walkę z obcisłym ciuchem. - Ruszajmy póki jest jasno.
- Tak.- westchnęła cicho kochanka rudowłosej. Podeszła do niej i z figlarnym uśmiechem wsunęła dłoń pod jej sukienkę, by palcami musnąć jej pupę.- Czeka nas ciekawa noc.-
Ale nie w taki sposób! Było już ciemno. Jechały kilka godzin. Perka prowadziła czując na udzie muskające ją palce Jagody, gdy się przekomarzały… z lekkim podtekstem erotycznym. Właściwie mogły już zacząć planować półgodzinną przerwę na rozładowanie napiecia. A tu… patrol policyjny na środku drogi. Policjant machając lizakiem nakazywał im zjechać na pobocze.
Perka niedowierzająco zerknęła na prędkościomierz. Toż nie goniła jakoś specjalnie i naprawdę nie miała ochoty na kolejny mandat tego dnia. Westchnęła ciężko i zjechała na pobocze z automatu opuszczając szybę i zapalając lampkę.
Policjant podszedł do dziewcząt, poczekał aż Zosia opuści szybę i schylił się mówiąc.
- Droga zamknięta, przykro mi. Był dość tragiczny wypadek na drodze. Trasa zatarasowana.-
Zosia poczuła jak mocniej zabiło jej serce. Zamarła nie wydobywszy do końca prawo jazdy. Czy Patryk odpisał? Nerwowo zerknęła na telefon.
- Ja… moze trzeba udzielić pierwszej pomocy. Jestem weterynarzem ale… - Zerknęła przed siebie jakby mogła dostrzec co tam się wydarzyło.
- Karetki już przyjechały, ale trzeba będzie więcej.. tyle że karawanów. Nikt nie przeżył… to była naprawdę…- odetchnął głośno policjant wyraźnie pobladły na wspomnienie tego co widział. Uśmiechnął się smętnie.- A panie dokąd jadą?
- Do Warszawy. - Perka zawahała się. - Ja… mój chłopak jechał też w tym kierunku. Wie Pan jakie auta się rozbiły?
- Cóż… żadne. To autokar… się rozbił… sam.- stwierdził policjant wyraźnie zakłopotany słowami które mówił.- Tak po prostu.
- Dziwne… żadnego zwierzęcia, ani nic? - Perka poczuła dziwną ulgę. Będzie musiała zadzwonić do tego głupka gdy tylko nadarzy się okazja. A teraz… teraz chyba powinny sprawdzić co się tam stało, tyle że będzie to trudne gdy kręci się wokół policja. - Przepraszam. Pewnie nie powinnam pytać. Czy kojarzy Pan jakiś inny przejazd na Warszawę?
- Trzeba zawrócić i pojechać tak z cztery kilometry, skręcić w polną drogę i jechać trzymając się brzegu lasu wzdłuż pól. Dla pani samochodu jest to możliwe. A potem,wjedzie pani do wsi Rybownicy i stamtąd może pani odbić na Warszawę.- wyjaśnił uprzejmie policjant.
- Dziękuję. - Alicja uśmiechnęła się ciepło do policjanta. - Nie zmarznie Pan tutaj? Chyba mam z tyłu termos z kawą mogę poczęstować.
- W sumie… trochę zmarzłem.- odparł z ciepłym policjant zerkając mimowolnie w dekolt kusej sukienki Perki. Jagoda zaś siedząc cichutko jak trusia spojrzała pytająco na kochankę nie rozumiejąc jej zachowania.
- Już podaję. - Zosia otworzyła drzwi, a gdy mężczyzna się nieco odsunął pochyliła się do Jagody. - Chcę się więcej dowiedzieć o wypadku, dobrze? - Podniosła się z fotela kierowcy wypinając w kierunku policjanta.
Zdawała sobie sprawę jakie widoki prezentuje mężczyźnie, jakie myśli budzi w jego głowie i reakcje, poniżej pasa. Wysunęła się z auta i wyjęła z kieszeni za swoim siedzeniem termos z kawą.
- To musiał być bardzo nieprzyjemny widok. - Powiedziała nalewając napój tak by policjant mógł bezkarnie patrzeć w jej dekolt.
- Tak… widziałem wiele wypadków, ale to bardziej przypominało… rzeź… albo bo ja wiem… atak terror… No. Nie jest widok odpowiedni dla osób słabego serca.- stwierdził policjant wzdrygając się nerwowo. Wspomnienie tego co widział jakoś odgoniło jego myśli od biustu Zosi.
- Może Pan opowie? Czasem jest łatwiej się z czymś takim oswoić. - Perka podała policjantowi kubek i skrzyżowała ręce pod piersiami unosząc przy tym swój biust.
- Ja… nie powinienem… straszyć panienek po nocy. Zwłaszcza takimi opisami.- odparł pospiesznie przedstawiciel prawa.- Zresztą… chyba gdzieś miały panny jechać?
- To prawda, ale potrzebował Pan kawy, a nam nic się nie stanie jak chwile postoimy. - Zosia uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. - Pomyślałam, że może będzie Panu łatwiej gdy Pan opowie. Brzmi jakby było to coś bardzo.. nietypowego.
- Raczej… tak. Ale to już bardziej robota dla specjalistów od wypadków. Niech oni ustalając co tak naprawdę się zdarzyło.- ocenił przedstawiciel prawa.
Zosia udała zdziwienie.
- Czyli to nie tak, że uderzyli w drzewo lub wpadli do rowu? - Dolała policjantowi nieco kawy.
- Uderzyli w drzewa… ostatecznie, z impetem i całym bokiem prawym bokiem… na raz.- wymruczał enigmatycznie policjant.
- Dziwne… niby ostatnio nieco padało, ale nie jest dość ślisko by tak rzucić całym autokarem, prawda? - Perka zamyśliła się, ale bardziej analizowała co mogło takim pojazdem w ten sposób rzucić.
- Pietrzykowski! Co ty tam do cholery robisz ! Poślij te baby w cholerę! I bierz się za swoją robotę! - wrzasnął jakiś inny policjant, zapewne dowodzący tą akcją.
- Tak jest!- krzyknął rozmówca Perki i zwrócił się do Zosi.- Powinnyście się już zbierać stąd.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |