Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2018, 21:28   #70
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nowa Gospodyni

Drzwi do chatki się otwarły powoli. W nich stanęła kobieta… czarownica której wiek przewyższał z pewnością lata Perki czy Świergi.
Oczywiście kąpiele w strumieniach, spowolniły znacznie procesy starzenia się jej ciała.


Które prezentowało się całkiem nieźle w czarnej koszuli nocnej. Niewątpliwie przyjazd obu czarownic wyrwał ją ze snu. A spoglądając na nią Zosia czuła ogień. Nie ten (lub nie tylko) w lędźwiach, ale żar promieniujący od niej i obejmujący jej ciało niczym smoczy oddech.
Teofila Chmielecka… potomkini kresowej wilczycy o tym samym imieniu. Czarownice z tego rodu słynęły z ognistego temperamentu, zamiłowania do szabli i ognistych talentów. I nadawaniu swoim córkom tego samego imienia co ich własne. Różniły się tylko przydomkami.
- Przepraszamy za najście. Jestem Zofia Jabłonowska, choć wystarczy Perka, a to Jagoda Kalata, Wilga. - Przedstawiła przyjaciółkę z zainteresowaniem przyglądając się ciału gospodyni.
- Teofila Chmielecka… Salamandra…- rzekła na powitanie kobieta przyglądając się dość swobodnym strojom obu czarownic.- Zabłądziłyście pod drodze na jakąś imprezę?
- Nie. Wilga to moja kochanka i lubimy urozmaicać sobie trasę. - Zosia uśmiechnęła się ciepło. - Jechałyśmy na Warszawę i coś przykuło moją uwagę. Uznałyśmy, że lepiej dać ci znać niż pałętać się po twoim terenie.
- Nie będę pytała o wasze urozmaicenia. Zapewne nieprzyzwoite.- mówiła to kobieta o dość wyzywającej koszulce nocnej. Obróciła się do nich plecami prezentując zgrabną pupę przy okazji.- Wchodźcie.
- Nie musiałaś mówić, że jesteśmy…- zawstydziła się Jagoda patrząc jak Teofila wchodzi w głąb swojej chatki, zerkając na pozostałe dwie czarownice.
- Wstydzisz się mnie? - Zosia mrugnęła do malarki i wypuściła Ducha z auta. Już w towarzystwie wilczura ruszyła w kierunku domku.
- Nnnieee… tylko trochę dziwnie się czuję, gdy określasz mnie swoją kochanką.- odparła cicho malarka.- Sama nie wiem co o tym myśleć.
- Wobec tego już nie będę. - Perka przekroczyła próg i rozejrzała się z zainteresowaniem.
W środku chatka okazała się nie tak zapuszczona jak można było to sądzić po dość tradycyjnym wyglądzie budynku. Najwyraźniej Teofila lubiła wygody. I dlatego siadła na wygodnej kanapie zakładając nogę na nogę i wskazując gościom fotele przed sobą.
- Siadajcie i opowiadajcie.
Zosia usiadła na jednym z foteli zakładając nogę na nogę i pozwalając by Teofila mogła przyjrzeć się niemal całej jej nodze.
- Na trasie był wypadek. Rozbił się autokar, ale podobno dziwnie… uderzył bokiem w drzewa. Na raz. Wszyscy nie żyją. - Perka nie odrywała wzroku od ciała gospodyni, ciesząc oczy jej widokiem. - Gdy objeżdżałyśmy trasę zauważyłam, że cokolwiek się stało przepłoszyło wszystkie duchy z okolicy.
-Ech… kłopoty… nie lubię kłopotów.- Teofila wsunęła dłoń po swoje włosy pocierając kark i prężąc dumnie swe ciało, co przyciągało uwagę ku jej biustowi. Wodziła wzrokiem po zgrabnej nodze Zosi uśmiechając się zmysłowo. Jedynie Jagoda przycupnęła nieświadoma tego, że dwie czarownice z którymi przebywała uwodzą siebie nawzajem mową ciała.
- I duchów też… nie radzę sobie z nimi. - dodała na koniec Salamandra.
- Duchów już tam nie ma. - Perka oparła łokieć na podramienniku fotela, wiedząc, że teraz w dekolcie widać nieco więcej jej piersi. - A co do kłopotów.. chyba nikt ich nie lubi, ale to nie wygląda na normalny wypadek.
-Hmmm. -przyglądając się jej Teofila muskała w zamyśleniu swój palec wodząc po nim miękkimi wargami. Jej wzrok oczywiście wędrował ku dekoltowi Zosi.- Przyjrzałyście się miejscu wypadku zanim zawiadomiłyście władze?
- Policja już tam jest, dlatego musiałam jechać na około. - Perka wzruszyła ramionami, przez co sukienka nieco się z nich zsunęła. Cieszyło ją spojrzenie Teofili i zaczynała mieć ochotę by nie skończyło się tylko na nim. - Podobno karetki i karawany również.
- Och… to my tam nie mamy co szukać na razie. O ile nie potrafisz ukryć nas przed wzrokiem wielu ludzi na raz, to musimy odpuścić sobie wizytę tam dzisiaj. Lub ja muszę odpuścić, jeśli tylko wpadłyście z krótką wizytą…- Salamandra nachyliła się ku Perce, tak że ta mogła nacieszyć wzrok jej krągłościami prawie wynurzającymi się z dekoltu.-... no chyba że zamierzacie zatrzymać się tu na chwilkę.
- Gonią nas kłopoty i nie chciałabym ci ich ściągać na głowę. - Perka bez oporów utkwiła wzrok w dekolcie gospodyni. - Chyba, że uznasz, że potrzebujesz naszej pomocy to możemy zrobić chwilę postoju.
Słysząc te słowa Teofila odchyliła się i zaczęła chichotać, coraz głośniej i coraz weselej. Jej piersi niemal podskakiwały w koszulce nocnej z tego powodu.
- Ty kusicielko… takie kłopoty moja droga to jest to… co lubię najbardziej. Jeśli coś cię ściga… to to jest podniecająca wizja… bo mierzyć się z czymś… jest bardzo, bardzo podniecającym doświadczeniem.- wymruczała zmysłowo Salamandra.
Perka zaśmiała się przez co jej nieco odsłonięte piersi zafalowały.
- Przed chwilą mówiłaś, że nie lubisz kłopotów, wiesz? - Uśmiechnęła się lubieżnie do gospodyni ale po chwili spoważniała i dodała nieco ciszej. - Słyszałaś o Babach Jagach? To podobno nasz kłopot.
- Nie lubię kłopotów… związanych, z równowagą w naturze, duchami i śledztwem i badaniem spraw różnych. Znam mało sztuczek z tym związanych i nigdy nie miała pociągu do tego typu spraw, ale… Baba Jaga…-wymruczała Teofila chwytając się bezwstydnie za swój biust.- Ekscytujące słowo. Potężna wiedźma, która dysponuje dużą wiedzą i mocą… to się nazywa przeciwnik.
Prowokująco masowała swoje piersi, może nawet nie do końca świadoma swych działań. - Coś takiego… wyzwanie godne prawdziwie potężnych czarownic. -
Perka zerknęła kątem oka na Wilge ciekawa jej reakcji na to co się działo.
- Jedziemy do Warszawy do kręgu mojej matki by się tym zająć… a przynajmniej się dowiedzieć czy jesteśmy w stanie. - Perka odchyliła się do tyłu i rozplotła nogi, pokazując gospodyni, że nie ma bielizny. Z narastającym podnieceniem obserwowała poczynania Teofili. - Jeśli jednak się tego nie obawiasz… mogę ci jutro nieco pomóc przy śledztwie… możemy pomóc.
Jagoda czerwona na twarzy przyglądała się temu z mieszaniną zawstydzenia i pożądania, nie wiedząc na czym skupić wzrok.
- Żartujesz? Słyszałaś pewnie o nich wiele strasznych rzeczy? Więc wiesz, że są legendą szeptaną przez starsze… potężne i straszne. Nieistniejące. Nikt nie widział czarownicy od czasu drugiej wojny światowej…- mruczała Teofila wyraźnie podekscytowana… zarówno widokiem prezentowanym przez Perkę jak i możliwością konfrontacji z Babą Jagą.- To jest dopiero przeciwnik, prawda?
Wstała i podeszła do siedzącej Perki, nachyliła się i pochwyciwszy ją za włosy odchyliła jej głowę, by najpierw pocałować usta zachłannie potem szyję. Dłoń zaś sięgnęła pod sukienkę zaciskając palce drapieżnie na piersi Zosi.
- Nie wiem wiele… - Perka jęknęła pod dotykiem gospodyni i sięgnęła do jej koszuli nocnej, zachłannie chwytając uwięzioną w niej pierś. - … ale chętnie się dowiem. Ba! Myślę… że mogłabym się odwdzięczyć za informacje.
- Myślę… że możecie zostać i pomóc… mi… jeśli chcecie… ja się Baby Jagi nie boję..- mruknęła podnieconym głosem Teofila odrywając usta od szyi zsuwając sukienkę z lewego ramienia Zosi, by odsłonić jej pierś.
- Ale decyzja należy do was…- rzekła z lubieżnym uśmiechem pozwalając Zosi ściskać sprężysty biust pod pod swoją koszulką nocną. - Czy chcecie zostać, czy chcecie… dołączyć do mnie w nocy.
- Ja raczej nie… ale wy bawcie się dobrze.- pisnęła cicho Jagoda, która lekko bała się tak drapieżnych i dominujących kobiet jak Świerga, czy Salamandra właśnie.
Perka sięgnęła do dolnej krawędzi koszuli nocnej Teofily i zaczęła ją podciągać do góry. Zerknęła przy tym na siedzącą obok Wilgę.
- A popatrzysz na nas? - Uśmiechnęła się lubieżnie do przyjaciółki. - Lubię gdy patrzysz.
- Mhmmm…- mruknęła wstydliwie Jagoda potakując energicznie. A Teofila uderzyła lekko po dłoni Zosi.- Nie tutaj… chodźmy do mojej sypialni.
- Już dobrze… dobrze. - Perka podniosła się z fotela i podążyła za gospodynią.
Sypialnia była duża i pięknie urządzona. I z widokiem na rzekę poprzez duże panoramiczne okna. Wygodne łóżko wodne, duża szafa, zestaw nagłaśniający…Teofila lubiła wygody. I szable. Na ścianie wisiały cztery, jedna pod pod drugą. Salamandra wskoczyła na łóżko i siadając na nim zabrała się za rozwiązywanie tasiemki na dekolcie swojej koszulki nocnej.
- To chciałyście zobaczyć?
- Nie tylko. - Perka uśmiechnęła się i jednym ruchem zdjęła z siebie sukienkę eksponując przed gospodynią swoje nagie ciało. Rozkołysanym krokiem podeszła do łóżka i na czworakach weszła na nie zbliżając się do Salamandry.
Tasiemka rozwiązała się odsłaniając piersi i ciało aż do pępka Teofili. Czarownica pochwyciła Zosię za kark i przyciągnęła jej twarz do swojej całując namiętnie i zachłannie. Dłonią zaczęła pieścić biust rudowłosej, masując go i ugniatając energicznie. Była zdecydowanie dominująca i agresywna w swoich awansach. Była osobą która zdobywała, zamiast być zdobywaną.
Zosia odpowiadała na pocałunki pomrukując z zadowolenia. Jeśli Teofila chciała ją zdominować mogła jej pozwolić. Opuściła biodra i zaczęła się nimi ocierać o biodra gospodyni. Palce kochanki zsunęły się po brzuchu Zosi, w dół.. władczo sięgając ku jej intymnemu zakątkowi i bez cienia wątpliwości ruszając na podbój. Tam Teofila stała się bardziej delikatna i ostrożna, pieszcząc czule kwiat kobiecości palcami… tam, bo na biuście i szyi czarownica była drapieżnikiem, kąsając i całując namiętnie skórę rudowłosej czarownicy.
Perka oparła się na jednej dłoni, drugą masując odsłoniętą pierś kochanki. Delikatnie poruszała przy tym biodrami nabijając się na palce Salamandry.
Gospodyni powoli traciła na drapieżności wciąż jednak zachowując dominację. Jej pieszczoty robiły się bardziej delikatne i czułe. Pieściła leniwie intymny zakątek Perki ( wciąż na oczach pobudzonej Wilgi), jak i muskała wargami prężący się biust kochanki. Zosia pomału sięgnęła niżej dotykając kwiatu Salamandry i ostrożnie sięgnęła w jego głąb. Zaczęła pieścić Teofilę naśladując jej ruchy.
Czarownica pod dotykiem Zosi zamruczała z przyjemności, dając tym samym znak kochance że jej inicjatywa się podoba. Zaczęła więc poruszać sugestywnie palcami, muskając delikatne wnętrze kochanki, jak imitować ruchy męskości, zanurzając się i wynurzając. Teofila traciła na drapieżności w tej zabawie, ale nadal przyciskając usta do twardego karmelka zdobiącego pierś rudej czarownicy, zachowywała inicjatywę.
Perka skorzystała z przyzwolenia dokładając kolejny palec i przyspieszając ruchy swojej dłoni. Sama pojękiwała cicho przy tych igraszkach czując pieszczoty w swoim wnętrzu.
Teofila wiła się dość długo pod jej dotykiem, sama rozkoszując się miękkością piersi Perki i jej kwiatuszka. Ta rozkoszna sytuacja nie mogła jednak trwać wiecznie i wkrótce ich gospodyni zaczęła spazmatycznie łapać powietrze, gdy gwałtownie dochodziła do szczytu.
Jej szybki oddech mieszał się z cichymi językami Wilgi, która przyglądała się ich figlom sama również się dotykając. Perka sama drżała zbliżając się do szczytu więc miała problem ze skupieniem się na pieszczotach, ale z całych sił starała się utrzymać tempo.
Teofila doszła pierwsza, kuląc się i z głośnym jękiem wyrywającym się z jej ust. Głośny jęk świadczył, że Wilga była kolejna… drżąc osunęła się po framudze drzwi.
Zosia wysunęła palce z kochanki i ułożyła się na niej więżąc jej wargi w namiętnym pocałunku. Ocierała się o Salamandrę swymi piersiami napierając biodrami na palce w swojej kobiecości.
Salamandra nie oszczędzała więc kobiecości kochanki, choć ruchy jej palców były bardziej stanowcze niż brutalne. W przeciwieństwie do Świergi, Teofila trzymała swoja drapieżność pod kontrolą zachłannie całując usta Zosi.
Perka krzyknęła przerywając pocałunek gdy jej ciało dotarło na szczyt. Nabiła się mocno na kochankę i wpatrując się w nią rozmazanym wzrokiem oddała się dreszczom, które ją przeszywały. Że też czarownice musiały być takie piękne… po prostu nie dało się im oprzeć. Przywarła ustami do warg kochanki i powoli odprężała się całując ją zachłannie.
- To były całkiem… przyjemne negocjacje… nieprawdaż?- stwierdziła Salamandra przeciągając się zmysłowo.
- A co negocjowałyśmy? - Perka zaśmiała się cicho i przeturlała się na bok opadając na łóżko obok gospodyni. Leżąc zerknęła w jakim stanie jest Wilga.
- Czy pozwolę wam władować się na moje łóżko…- zaśmiała się Teofila po czym siadając nim zaczęła poprawiać koszulkę nocną.- No… ale dość tego… żartowania. Jest późna noc, ja już spałam, a wy pewnie jesteście zmęczone, co?
Nie były aż tak bardzo, wszak miały drzemkę koło południa.
- Nieco się przespałyśmy w ciągu dnia. Plan był taki, że dotrzemy rano do Warszawy - Perka przeciągnęła się na łóżku eksponując swoje ciało. - Ale jeśli rano mamy się pobawić w detektywów to może warto się przespać nieco dłużej.
- A zamierzacie jutro dotrzeć do Warszawy?- zapytała zaciekawiona gospodyni.
- Chciałabym, ale zobaczymy jak sytuacja tutaj. - Zosia uniosła się na przedramionach by spojrzeć na Wilgę. - Rozbierz się i chodź do nas.
- No dobrze…- mruknęła speszona Jagoda i zaczęła się powoli rozbierać.
- Nie wiem czego oczekujecie po jutrzejszym dniu, ale jakoś wątpię by sprawę… tego wypadku… dało się załatwić szybko.- wyjaśniła Salamandra.- To pewnie robota na kilka dni.
- Mam taką obawę, ale zawsze można mieć nadzieję. - Zosia wyciągnęła ręce zachęcająco do Jagody by ta podeszła i położyła się przy niej.
Malarka nieśmiało przytuliła się do pleców Zosi zerkając przez ramię na ich gospodynię.
- Jeśli chodzi o mnie… to był ciężki dzień, więc mi sił starczyło dziś na jedną zabawę.- westchnęła Teofila ziewając.
- Nie przejmuj się nami. - Perka obejmując Wilgę ucałowała gospodynię. - Jakby co postaramy się być cicho.
- Mam jeszcze sypialnię dla gości, jak nie chcecie być cicho.- zaproponowała ich gospodyni.- Jedno łóżku, ale to dla was nie problem, prawda?
- Nie. - Perka zaśmiała się i usiadła na łóżku. - To gdzie ta sypialnia? Ostatnio mam koszmary, nie będę cię budzić krzykami.
- Na poddaszu… obok prysznica z łazienką.- rzekła Salamandra wstając z łóżka i ruszając przodem.- Ciasna ale przytulna.
Perka ujęła dłoń Wilgi i poprowadziła przyjaciółkę za gospodynią zgarniając po drodze ich ubrania.
- To bardzo ładny domek. Dużym terenem się opiekujesz?
- Całkiem sporym… acz dzielę go z dwiema innymi czarownicami. Jeszcze młodziutkimi… w każdym razie młodszymi ode mnie. Jedna to moja córka, a druga… cóż… pojawiła się parę miesięcy po zgonie Wydry i zadeklarowała, że bezpańskie terytorium należy teraz do niej. Trochę pyskata i zadufana z niej osóbka…- wzruszyła ramionami kobieta prowadząc pozostałe dwie dziewczyny po krętych schodach. -... domena nie miała właścicielki, a obszary są na tyle rozległe, że nie wchodzimy sobie w drogę.
Perka odruchowo przyglądała się pośladkom idącej przed nią gospodyni.
- Może to paranoja, ale po wieściach o Babie Jadze… niepokoją mnie informacje o pojawiających się znikąd czarownicach.
- Popielica… jest trochę za młoda i za słaba na bycie Babą Jagą.- zadumała się Salamandra i wzruszając ramionami dodała.- Nie wyglądała i nie wygląda jakoś groźnie i czy podejrzanie.
- Może to głupie ale gdyby niebezpieczni ludzi wyglądali na podejrzanych i silnych to tak naprawdę nie byliby niebezpieczni. - Perka także wzruszyła ramionami jednocześnie zaciskając dłoń na ręce Wilgi. - Mówię… to pewnie tylko moja paranoja.
- Pogadamy o tym rano.- mruknęła Teofila wchodząc na ostatni stopień schodów, a potem na korytarz. Poczekała aż dwie czarownice wejdą tu również, by rzec.- Na lewo prysznic i wc, na prawo wasz pokoik. A co do Popielicy to… nie wiem. Zobaczymy jutro. Jeśli chcecie możemy się do niej przejechać i same ją prześwietlicie.
- Nie wiem czy byłabym w stanie. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni. - Ale to pogadamy jutro… nie przeszkadza ci Duch? - Zosia wskazała na czekającego u podnóża schodów wilczura.
- Jak nie narobi na dywan to nie…- wzruszyła ramionami Salamandra i uśmiechając się cmoknęła w czubek nosa, zarówno Perkę jak i Wilgę.
- Dobrej nocy.- rzekła wesoło i ruszyła schodkami w dół.
- Dobranoc. - Zosia otworzyła drzwi sypialni i gdy gospodyni zeszła już na dół gwizdnęła na wilczura by do nich dołączył.
Nie było tu dużo miejsca. Łóżko było wąskie i wciśnięte po drugiej stronie biurka, które dotykało spadzistego dachu i okna dachowego rozświetlającego to miejsce światłem gwiazd i księżyca.
- Co o niej… sądzisz?- zapytała cicho Jagoda.
- Okazała się być bardzo delikatna. - Perka uśmiechnęła się do Wilgi i zerknęła na prysznic. - Kładziemy się, czy najpierw kąpiel?
- Nie wiem czy wciśniemy się razem pod prysznic… tu jest bardzo ciasno.- zachichotała malarka siadając na łóżku.- Jest całkiem wygodne.
- To dobrze. Skoro i tak robimy postój to dobrze będzie się wyspać. - Perka rozejrzała się po pokoiku. - Chcesz iść pierwsza pod prysznic?
- Mhm… mogę iść pierwsza.- Jagoda wstała i ruszyła do drzwi mijając Zosię i nie mogą się powstrzymać przed daniem jej klapsa w goły pośladek.
- Mmmm… Czyżbym zasłużyła na karę, Pani? - Wyszczerzyła się do Wilgi wydobywając z plecaka telefon.
- Może…- usłyszała drżący głos Jagody, gdy sama czytała odpowiedź Patryka.
“Może ta by ci się spodobała?” Dołączony był do niej link do fotki przedstawiający ów produkt bieliźniany na modelce.
“Modelka czy bielizna? Obie niczego sobie. ” Perka odpisała i przygotowała wodę i jedzenie dla Ducha.
Na razie panowała cisza, przerywana szumem prysznica, pokój oświetlany światłem księżyca wydawał się być zaczarowany. I być może był. Czarownice zwykle osłaniały swe siedziby urokami. Poprzez okno Zosia dostrzegła jednak coś… coś interesującego. Dwa lub trzy gibkie kształty tańczące na środku rzeki w blasku księżyca. Perka uchyliła okno i spojrzała na postacie przechodząc do świata duchów. Były żywe.. czy też były to istoty z drugiej strony. Zdecydowanie były to istoty z tamtej strony, upiornie blade acz zmysłowe zarazem. Zważywszy na gdzie tańcowały, musiały być rusałkami. A te istoty bywały… niebezpieczne.
Bywały… ale może usłyszały co wydarzyło się przy trasie. Perka narzuciła na siebie jedynie koszulę i prowadząc przy nodze Ducha podeszła do drzwi łazienki i zapukała. Nie chciała niepokoić WIlgi ale na szczęście zawsze była wilczurowata wymówka.
- Przejdę się chwilę z Duchem i wracam, dobrze? - Spróbowała przebić się przez odgłos prysznica.
- Dobrze…- odparła wesoło Jagoda.- Masz jakieś… życzenia co do mojej… “koszulki nocnej”?
- By zasłaniała jak najmniej? - Perka zrobiła delikatną sugestię. Będzie musiała się postarać by spędzić z rusałkami jak najmniej czasu.
- Dobrze… coś wymyślę.- odparła wesoło malarka przez drzwi.

Wizyta nad rzeką

Perka zeszła z Duchem na dół i od razu skierowała swe kroki w stronę jeziora. Pozostawiając wilczura na brzegu zagłębiła się w wodzie po kolana ciekawa czy rusałki ją dostrzegą.
Te które tańczyły nie dostrzegały, były zbyt daleko… na środku rzeki o bardzo bystrym nurcie. Zarówno one, jak i działania Zosi niepokoiły Ducha, bo popiskiwał nerwowo.
- Kogóż my tu mamy?- usłyszała tuż obok siebie, gdy przedzierała się przez trzciny.
Bladoskóra niewiasta o białych włosach przeszła na czworakach przez trzciny i przyglądała się badawczo Zosi z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Młoda czarownica… co za… uroczy widok.- oblizała się, nieco lubieżnie i nieco żarłocznie zarazem.
Perka uniosła ręce w powszechnym geście, że jest bezbronna. Wiedziała, że teraz rusałka ma nieco lepszy wgląd na jej nagie uda.
- Przychodzę z pokojowymi zamiarami, a dokładniej pytaniem. - Uśmiechnęła się do ducha równie lubieżnie ci on do niej. Ten gest rozbawił najwyraźniej istotę, która prężąc się jak dzika kotka przyglądała Zosi. Najwyraźniej ani przez chwilę nie czuła się zagrożona przez Perkę.
- Przychodzisz… ale czy wyjdziesz… tu jest tak… miło… w licznym gronie.- oblizała się lubieżnie rusałka.
- Oj nie jesteś ślepa, wiesz, że przybyłam z drugą wiedźmą, a w domku jest starsza pod której opieką się znajduję. - Zosia mrugnęła do ducha. - Może być miło i skończyć się podobnie, czyż nie?
- Niespecjalnie się boimy zarówno obecnej jak i tej przybyłej wiedźmy. Nie uchronią cię.- uśmiechnęła złowieszczo rusałka.
- Jak już pewnie zauważyłaś nie przychodzę tu uzbrojona i nie chcą walczyć, a myślę, że mogłabym rozwiązać problem, który także dla was może być niepokojący. - Perka opuściła ręce i zanurzyła je w wodzie.
Odpowiedzią na to był drwiący chichot rusałki. Istota wyraźnie była zaskoczona podejściem czarownicy.
- Niepokojący? Co było niby miało mnie niepokoić?- rusałka powoli zachodziła Zosię od tyłu odcinając jej najkrótszą drogą ucieczki.
- Coś co spowodowało wypadek na trasie. - Perka wskazała mniej więcej kierunek. - Coś co przepłoszyła stamtąd wszystkie dzieci natury.
- Drogi śmiertelnych nie obchodzą cór rzek.- stwierdziła rusałka wzruszając ramionami i oblizując usta lubieżnie długim językiem.
- A jednak jakiś wypadek przepłoszył wszystkie nieśmiertelne istoty. - Perka przyglądała się zachowaniu ducha coraz poważniej rozważając czy był sens tu przychodzić. - Cokolwiek to było może dotrzeć do rzeki i teraz tu domagać się krwi…. Kto wie… może waszej?
- Niech spróbuje…- zaśmiała się sarkastycznie rusałka przyglądając Zosi, wokół której woda zaczęła się burzyć i tak jakby… ożywać? Pojawiły się zmarszczki i fale na powierzchni wody. A nawet bąble, choć sama ciecz nadal była zimna.
- Och jesteś specem od walki z niebezpiecznymi duchami? Ja widziałam już drzewicę zabitą przez oszalałego Leszego… ale rozumiem, że uważasz się za silniejszą od cór drzew. - Perka spoważniała nieco.
- Drzewice walczą same… nas jest dziewięć cór rzeki.- odparła ironicznie rusałka, wykonała gest dłonią i z wody wystrzeliły przeźroczyste macki owijające się wokół nadgarstków czarownicy. Kolejne oplotły ją w pasie.- Cokolwiek nam zagrozi, my to wciągniemy do naszego wodnego królestwa.
- I was powybija. - Zosia nie próbowała walczyć z mackami. To chyba niezbyt miało sens. - Jedną najpierw, a potem resztę, gdy już się siostry zorientują. A zamiast się wygłupiać mogłabyś mi pomóc i dać się tego pozbyć.
Rusałka nadąsała się słysząc te słowa. Nadęła policzki jak mała dziewczynka i sarknęła gniewnie.- To wasza….sprawa, nie nasza.I nie przestraszysz mnie młoda wiedźmo, taka głupia nie jestem.
- Tylko was uprzedzam. Ja tam lubię świat wypełniony duchami. - Perka pokazała duchowi język. - Jedyną, która tu straszy… grozi… czy cokolwiek. Jesteś ty.-
- Bo jestem straszna… i kusząca.- burknęła rusałka nieco zagniewana i spojrzała w kierunku, który wskazała Zosia.- A duchy wrócą prędzej czy później.
- Ja jestem tylko kusząca. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie. - Nie ciekawi cię co je przepłoszyło?
- Nie bardzo… wiesz. Nawet gdybym chciała tam zajrzeć, to my rusałki źle czujemy się z dala od wody. Jesteśmy słabsze tam…- odparła w końcu cicho istota uśmiechając się lekko… podstępnie. Co planowała, tego Perka dowiedziała się szybko czując jak zimna wodna wypukłość ociera się o jej kobiecość. Miękka i twarda zarazem. Sprężysta.
- Żadne duchy nie skryły się w pobliżu rzeki? Mogłabym je spytać. - Zosia zadrżała od dziwnej pieszczoty jej wzrok nadal był jednak utkwiony w rusałce.
-Nie… żadne duchy nie podchodzą do rzeki.- wypukłość przywołana przez rusałkę, ocierała się o ciało czarownicy, lekko wciskając się w jej kwiatuszek. Zimna, wilgotna… bo wszak z wody zbudowana, ale wyraźnie wyczuwalna… jak męski organ.
- Ale chyba… mogłyby ukryć się obok brzegu? - Zosia naparła delikatnie na magiczną wypukłość. - Nie… nie widziałaś nikogo?
- Nie… nie widziałam. Czemu nie spytałaś swojej przyjaciółki pomiędzy jękami? Jest tu przecież cały czas…- wymruczała rusałka, machając leniwie palcem i sprawiając że wodna macka przybierała wyraźnie znajomy kształt i zaczęła wciskać się między uda Zosi zanurzając w jej grocie rozkoszy. Nie był to co prawda ciepły intruz, ale duży i sprężysty jak prawdziwy.
Perka jęknęła głośno.
- Może… miałam ochotę też na to? - Uśmiechnęła się ciepło do rusałki. - Nie chciałabyś bym odwzajemniła pieszczoty?
- Rozbierz się...i pochyl. - wymruczała rusałka powoli zbliżając się do pochwyconej “ofiary”. Macki na nadgarstkach puściły. - I pytaj na lądzie. Nam… na wodzie upływa czas.
- Dobrze. - Perka drżąc rozpięła koszulę odsłaniając nagie ciało. Zwinęła ubranie w kulkę i rzuciła je, czekającemu na brzegu, Duchowi. Grzecznie pochyliła się wypinając przy tym.
Rusałka zanurzyła się w wodzie, by wypłynąć na powierzchnię tuż przed pochylającą się przed nią Zosią. Pochwyciła czarownicę za włosy i nachyliła jej twarz, ku swojej kobiecości. Intruz napierający na jej własny intymny zakątek, zaczął poruszać się coraz mocniej i szybciej… wciskając się w rozgrzane ciało kochanki coraz bardziej intensywnie. Zosia pojękując coraz głośniej spróbowała skupić się na pieszczeniu agresywnej kochanki. Na początku jej język ostrożnie szukał znajomych punktów by w końcu wsunąć się w ciało rusałki. Perka z całych sił starała się zgrać swoje ruchy z atakami ducha walcząc z dreszczami które targały jej ciałem. Ataki Zosi osłabiły koncentrację rusałki, przez co napór wodnego tworu na kobiecość czarownicy nieco zmalał i zwolnił. Ale jego ruchy nadal odczuwała, tak i jak obcy smak pobudzonej rusałki, nieco wodnisty i nieco… upajający. Zosia oparła się jedną ręką o udo kochanki i przyspieszyła nieco ruchy swojego języka czując jak sama zbliża się do szczytu.
- Taak… taaak..- pomrukiwała rusałka unosząc lekko biodra, by ułatwić czarownicy zadanie, rozpalona pożądaniem i rozkoszą drżała, co przekładało się na nierówne szturmy wodnego konstruktu na bramy kobiecości Zosi.
Perka rozchyliła szerzej nogi by złagodzić ataki na swoje wnętrze i nie dojść przed duchem. Drugą opartą na udzie nimfy sięgnęła do jej kwiatu i zaczęła sobie pomagać palcami.
Ciche jęki rusałki przechodziły w głośne jęki i wyginając się w łuk zaczęła dochodzić. Może i była potężnym duchem rzeki, ale w miłosnych szrankach brakowało jej wprawy. Szczytowała głośno. Zosia podtrzymywała jej rozkosz coraz słabszymi ruchami, samodzielnie nabijając się na obecność w swym wnętrzu tak, by po chwili samej dojść z głośnym okrzykiem.
Bladolica istota oddychała ciężko drżąc od niedawnej rozkoszy. Woda oplatająca i pieszcząca Perkę stała się znów cieczą i czarownica była wolna.
Zosia nie zamierzała kusić losu, podniosła się i wycofała z wody ruszając w kierunku domku Salamandry.
Dotarła bezpiecznie do drzwi, mokra i nieco zmęczona… figle z rusałką były wyczerpujące. Na szczęście, to co od niej Zosia usłyszała, sprawdzało się. Unikała oddalenia się od rzeki.
Wytarła się przejętą od wilczura koszulą i ruszyła w kierunku swojej i Wilgi sypialni, uznając że jednak skorzysta z szybkiego prysznica nim dołączy do kochanki w łóżku.
Mijając ich pokój dostrzegła kuszącą pupę Wilgi wynurzającej się spod krótkiej półprzezroczystej koszulki nocnej. Dostrzegła, bo… malarka już zasnęła czekając na nią.
Zosia wzięła szybki ciepły prysznic i weszła do sypialni jak najciszej potrafiła. Wiedziała, że nie było takiej potrzeby, jak by nie patrzeć Jagoda była śpiochem. Ostrożnie ją obróciła i sięgnęła pod przejrzystą koszulkę odsłaniając kobiecy kwiat przyjaciółki. Sięgnęła do niego ustami niespiesznie pieszcząc wrażliwy punkt kobiecości Jagódki.
- Mmm..- mruknęła przez sen Jagoda i zaczęła się wiercić pod pieszczotą Zosi. Nadal nieprzytomna. Perka przyspieszyła ruchy swego języka by w końcu sięgnąć nim w głąb kwiatu kochanki.
- Hee..eeejj…- jej słowa przeszły w głośny jęk, gdy ocknęła się czując dotyk kochanki. Jej ciało się naprężyło, a oddech przyspieszył.- Stęskniłaaaś sięę?
- Wzięłam chłodną kąpiel w rzece. - Zosia zastąpiła swój język dwoma palcami pieszcząc nimi wnętrze kwiatu Wilgi. - Mam ochotę się ogrzać.
- To cię mogę…- mruczała coraz bardziej rozpalona dziewczyna i drżącym głosem dodała.- Ttto cię mmogę… przyttulić.
- Chętnie skorzystam, gdy już cię odpowiednio rozgrzeję. - Palce Perki przyspieszyły ruchy coraz śmielej atakując kwiat Wilgi.
- Niee pottrzeboowaałam… ogrzaa..- jej jęki mieszały się ze śmiechem, gdy wijąc się na ciasnym łóżku szczytowała gwałtownie. Zosia doprowadziła przyjaciółkę i uśmiechając się od ucha do ucha wdrapała się na łóżko, wciskając obok niej pod kołdrę.
- Teraz możesz mnie ogrzewać. - Ucałowała czubek nosa Jagody, przytulając do niej swoje chłodne ciało.
- Rzeczywiście jesteś zimna… co robiłaś?- zapytała artystka tuląc się czule do kochanki.
- Poszłam spytać rusałki czy może czegoś nie widziały. - Perka zsunęła się niżej wtulając twarz pomiędzy piersiami Jagody.
- Rusałki? Czym one są? Wydaje mi się, że to jakieś duchy.- zamyśliła się artystka głaszcząc Zosię po głowie niczym małą dziewczynkę.
- Duchy wodne. Są mocno przywiązane do swoich zbiorników wodnych. - Perka uśmiechnęłą się na ten matczyny gest. Nagle poczuła się jak dziecko… dziecko, któremu było bardzo dobrze. Pochwyciła jeden z karmelków piersi Jagody i zaczęła go ssać niczym głodny bobas.
- Jesteś… niepoprawna…- skarciła ją Jagoda drżąc pod wpływem pieszczoty.- Są wrażliwe teraz przez ciebie.
- Są też cieplutkie. - Perka polizała twardy karmelek, przez przemoczony materiał koszulki Wilgi. - A obiecałaś, że mnie rozgrzejesz.
- Tulę cię… jak inaczej mam cię rozgrzać?- obruszyła się cichutko artystka.
- Dać dużo buziaków? Usta pewnie też masz ciepłe. - Zosia podniosła głowę i uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki.
- Masz ciekawy sposób rozgrzewania… - marudziła artystka, ale ostatecznie zaczęła całować delikatnie usta i policzki oraz nos kochanki.
Perka oddawała pocałunki tuląc się do kochanki i czując jak jej własne ciało się rozgrzewa. Zarówno w tej przyzwoity jak i bardziej wyuzdany sposób. Pomiędzy udami pojawiła się znajoma wilgoć. Ale jej łóżkowa towarzyszka nie była tego faktu świadoma. I jej pocałunki były czułe i delikatne. Oraz ograniczały się tylko do ust i twarzy kochanki, okazjonalnie zahaczając o szyję.
Zosia poddała się tym pocałunkom pozwalając sobie na odpoczynek, i jak miała nadzieję, sen. Koszmar w ostatniej agroturystyce pozostawił na niej uczucie zmęczenia i bardzo chciałaby teraz udało się jej go w końcu pozbyć.
 
Aiko jest offline