Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2018, 09:42   #192
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Robin i Vermin ***

Vermin i Drago dotarli do wsi, jako pierwsi. Nie wiedzieli, co z resztą. Wieś zaczynała już żyć porannym życiem. Życiem bardziej ruchliwym, niż zwykle z oczywistych względów. Chłopaki szukając łowcy Dietera udali się na dwór hrabiego. Znaleźli go, hrabiego nie widzieli, pewnie się szykował do spotkania. Drago opowiedział, co wiedział, o tym co się stało w lesie. O napadści na strażników. O tym, że zniknęli. Poprosił o zebranie zbrojnych i wszczęcie poszukiwań. Łowca dał wiarę jego słowom, od razu posłał po kilku chłopów, by zabrali się za broń i ruszyli z nimi. Gdy byli gotowi ruszyli za Drago i Verminem, bo po chwili ujrzeć Robin biegnąca w ich stronę. Drago krzyknął do chłopów, że to jedna ze strażniczek, która zaginęła.

Sama Robin dotarła przed krowami. których nie widziała ich po drodze. Zdążyła też jeszcze przed paradą. Podbiegła czym prędzej do zebranej grupki

- Czy zdążyłam? - nabrała tchu i zwróciła się do Dietera - Nie dajcie się im odciągnąć od Weilerbergu! - powiedziała wskazując na zdrajców i wyjaśniła - Człowiek podający się za Konrada von Eisenstadt szykuje pułapkę w miejscu spotkania Hrabiego z generałem Hinterem. Chce użyć skradzionego bydła. Udawało mu się je wykradać dzięki działaniom zdrajców, którym był ten, co was teraz prowadzi. Drago. Co łatwo sprawdzić, oczerniał sługi Hrabiego podczas procesu, starał się by Sędzia zamknął Abelarda, by zmniejszyć liczbę i osłabić morale strażników, sabotował nasze działania. Kiedy niepostrzeżenie podeszliśmy do jednego z bydłokradów ostrzegł go krzykiem i ściągnął na nas resztę. Wiedząc gdzie jesteśmy bez trudu mogli nas okrążyć. A potem Drago uciekł, zostawiając resztę strażników w beznadziejnej sytuacji, krzyczał, że po wsparcie, ale skoro dopiero teraz idziecie, to gdzieś musiał zmitrężyć kilka godzin. I nawet zdążył spotkać się z Verminem, którego nie było dziś wśród strażników. Drago pewnie Was też chce wprowadzić w pułapkę albo przynajmniej odciągnąć od miejsca pułapki, jest Was zbyt mało by stawić czoła bydłokradom - ich jest co najmniej tuzin.
- Abelard został ciężko ranny, Borys i ten tu uciekli, a wtedy Rudolf, Wolfgang, ranny akolita i ja zostaliśmy pokonani i dostaliśmy się do niewoli. Konrad próbował nas przekonać, byśmy przeszli na jego stronę, ale nie daliśmy się. Poznawszy jego plan przybiegłam najszybciej jak potrafiłam. Rudolf, Wolfgang i Abelard idą za mną, ale ja biegam szybciej. Zdążyłam? -
powtórzyła
- Trzeba ostrzec Hrabiego i generała Hintera - zakończyła.
- Co ty żeś chłopie znowu wymyślił… - łowca Dieter najwyraźniej dał wiarę swej koleżance po fachu. - Chwyćcie go chłopaki.
- A ty -
ponownie spojrzał na Robin - pójdziesz ze mną do hrabiego. Jeśli to co mówisz jest prawdą, to musi o tym wiedzieć jak najprędzej. Musi zadecydować, co dalej. Czy odwołać, ale w takich kontaktach, to pokaz słabości. Albo kontynuować ryzykując jeszcze więcej poza honorem. Jeśli zaś kłamiesz, w co nie wierzę, to nie chciałbym być w twej skórze. Chodźmy prędko , bo z tego co mówisz, to czasu niewiele. Jego też w sumie bierzcie - wskazał na Drago, który właśnie był chwytany - może się przydać.

Vermin słuchał z niedowierzaniem patrząc to raz na Robin to raz na Drago. Był rozdarty, bo dziewczyna nie miała powodów, żeby kłamać, ale znał, też swojego przyjaciela. Mimo wielu wad…właściwie samych wad, nigdy by nie popełnił tak nikczemnej zbrodni o jaką był oskarżany. Nigdy by nie wystawił bandytom nieświadomych niczego towarzyszy, nawet tego akolity.
Drago słuchał Robin z rosnącym rozbawieniem. Pokręcił głową niedowierzaniem i spojrzał na Dietera wzdychając.
- Nie słuchajcie jej, dziewka kłamie jak z nut. Zadurzyła się w akolicie a jak wiadomo on jest na mnie cięty odkąd wygarnąłem przed Sądem wszystkiego jego niecne grzeszki. Pewnie kazał jej …
Drago nie dokończył, bo Dieter już zdążył wydać osąd. Ludzie łowczego pochwycili stajennego, który nagle zrobił się czerwony na twarzy i nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
- Chyba nie wierzycie w te kalumnie!? – oburzył się mężczyzna – Nie znam żadnego Konrada von cośtam! Nie oczerniałem sług hrabiego, tylko tego dwulicowego akolitę, który na moich oczach okradał trupy! Przeczytajcie protokół z rozprawy! To prawda, że ostrzegłem bydłokrada, ale nie wiedziałem wtedy, że to bydłokrad! Stał i sikał pod drzewem, nie chciałem, żeby komuś znów stała się krzywda a oni się zaczaili na niego z bronią! Brzydzę się przemocą i tylko to jest moją winą! Panie Dieter, znacie mnie! Nigdy bym nie zdradził hrabiego dobrodzieja!
Vermin słuchał żalów Drago z łamiącym się sercem. Wiedział jednak, że jest już za późno by coś zrobić. Przyjaciel spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- Vermin, powiedz im, że to nie ja! Że jestem niewinny!
Szczurołap skinął głową w stronę łowczego, ale nie sądził by ten zmienił zdanie. Vermin poprzysiągł jednak sobie, że pozna prawdę. Zaczął zastanawiać się kim jest ten Konrad von Eisenstadt i jak go znaleźć. Z tego co mówiła Robin, tylko on mógł potwierdzić niewinność jego przyjaciela.
- Nie mnie ostatecznie osądzać, kto kłamie, kto nie. Kto winny, kto nie - odparł łowca. - Ja zawierzyłem kobiecie. Jej słowa, jak co i czego się obawiam, mogą potwierdzić nadchodzące wydarzenia. Twoją prawdę pewnie wybatoży bez problemu hrabia. Prędko teraz do niego.

***

Przed stajnią, którą jak dobrze Drago znał, stał już rumak. Stał już też sługa trzymający kopię, z przyczepionym, powiewającym, herbem rodu na proporcu. Samego hrabiego kończono właśnie ubierać w pełną zbroję. Widać było, że do do gościa podchodzi z wielkim szacunkiem, dbając o każdy szczegół jego powitania.

- Przepraszam panie - uniżonym głosem zaczął łowca. - Wybacz, że przeszkadzam, ale sprawa niecierpiąca zwłoki. Są ze mną kobieta, którą nająłem, by odzyskała pańskie krowy. Kobieta ta zdyszana przybiegła z ostrzeżeniem, iż w trakcie wizyty planowany jest atak na pana. Jest też zatrzymany mężczyzna, którego oskarża o współudział w tym niecnym przestępstwie. Oboje z naszej wsi. Przyprowadziłem ich od razu, gdyż uznałem, iż musi pan to usłyszeć i zadecydować, co robić.
- Mówić do cholery co się dzieje! -
zagrzmiał hrabia, bez żadnych ceregieli. - Ty pierwsza! Tylko szybko, bo do zaraz wychodzić już muszę, gościa witać! Wszystko, ale szybko! - hrabia był wyraźnie wściekły.
- Człowiek podający się za Konrada von Eisenstadt szykuje coś w miejscu spotkania Jaśnie Pana Hrabiego z generałem Hinterem. Nie wiem czy zamierza atakować osobiście, ale na pewno chce użyć skradzionego bydła. Jego ludzie wyprowadzili je z obozu w lesie dwie godziny przed świtem i zmierzają do Weilerbergu. Ów Konrad ma żal do Jaśnie Pana, podał się za eee… krewnego i rozpowiadał obrzydliwe kalumnie na temat Jaśnie Pana, niegodne powtórzenia przy ludziach - mówiła uniżenie zgięta wpół. Hrabia miał temperament.
- Jaśnie Hrabia miał też rację co do zdrajców. Ten tu - wskazała na Drago - odpowiada za fiasko stróżowania - dalszą część wypowiedzi tylko za zgodą Hrabiego i przerwała, gdy tylko dał znać, że dość już usłyszał - Gdy podeszliśmy cicho do jednego ze zbójów by go złapać i przesłuchać, Drago krzyknął ostrzegając go, przez co zbój wyrwał się nam, a zaraz okazało się, że krzyk zdrajcy zaalarmował też resztę bandytów, którzy dzięki niemu wiedzieli gdzie jesteśmy. Gdy zajęłam dobrą pozycję, by razić z łuku nieprzyjaciół Jaśnie Pana zdradził moją pozycję i od razu dał nogi za pas. Krzyczał, że od razu popędzi do Hrabiego, a niech Pan Dieter się wypowie, kiedy w końcu Drago do niego dotarł. I czy nie jest ciekawym fakt, że na tę noc Vermin się nie zgłosił do stróżowania, a jakoś teraz obaj są razem. Nie wiem czy Vermin, choć nie stróżował, też był w tej samej okolicy co bandyci, czy też Drago zajął się czymś innym niż szukaniem pomocy, to już Jaśnie Pan lub Sąd rozstrzygnie. I dlaczego zgłosił się do walki z bydłokradami, skoro “brzydzi się przemocą” i nie zamierzał ani z nimi walczyć, ani nam na to pozwolić. Drago widział też, że bydłokradów jest tuzin, ale teraz prowadził tylko kilku ludzi, niby na odsiecz, choć nie mieliby szans ze zbójami, i niby zupełnym przypadkiem odciągając łowczego od Jaśnie Pana. Wcześniej też sabotował i utrudniał stróżowanie i późniejsze śledztwo, oczerniał akolitę Sigmara oraz żołnierza z tutejszego garnizonu, namawiał do niewykonania obowiązku obrony własności Jaśnie Pana.
A gdyby nie to, że biegam szybciej niż ten cały Konrad się spodziewał, Wielmożny Pan Hrabia dowiedziałby się o tym dopiero kiedy pojawiłyby się “mućki”. Może chce je wypuścić na Jaśnie Pana? Takie spanikowane stado może narobić kłopotu
- podzieliła się jedynym podejrzeniem co do roli bydła, jakie przyszło jej do głowy.

- Konkrety, kruca, konkrety! Później się nawzajem pooskarzacie! - ryknął von Eisenstadt. - Winnych ja sobie znajdę! Wszystkich! Możecie być pewni. Zawsze znajduję! Ale teraz gadać konkrety! Co chcą zrobić?! Kiedy?! I ilu?! I gdzie są teraz! Gadaj! - ryknął do Drago. - Jak trzeba pamięć odświeżyć, to już przez łeb zdzielę!

- Panie! - szlochał Drago - Nie wiem co ta dziewka ci naopowiadała, ale jej oskarżenia to są kłamstwa! Oskarża mnie o zdradę! Znacie mnie, znacie mego ojca! Całe życie wiernie ci służyliśmy! Nie znam tych bydłokradów, Sigmar mi świadkiem! Ta dziewka i jej kamraci, odkąd tylko pan Dieter najął ich do pilnowania krów robili wszystko żeby dążyć do zwady! Wczoraj jeden z nich niewinnemu człowiekowi próbował wpakować bełt w plecy! Dwa dni temu wdali się w pyskówkę z przemytnikami! Dziewka jednego zastrzeliła a potem jego dobytek rozkradli na moich oczach! To ty na tych ziemiach panie jesteś sędzią i katem a oni z życia ludzkiego, ze sprawiedliwości uczynili sobie kpinę! Zachowują się jak banda nawiedzonych wariatów, uzurpują sobie prawo do wymierzania kary! Nie podobało mi się to i głośno powiedziałem o tym w Sądzie! Nie chciałem by znów doszło do rozlewu krwi, nieświadomie ostrzegłem bydłkokrada nie wiedząc kim on jest w istocie ale wiedząc, że ci rzeźnicy znów planują popełnić zbrodnie. Nawet jeśli był winny to nie oni powinni spuścić z niego krew, a pan hrabia! Vermin miał plan, żeby tych bydłokradów śledzić do ich kryjówki, bydło odzyskać a złodziei złapać na gorącym uczynku w ich siedlisku. Ale ci głupcy każdej nocy robili wszystko by tak się nie stało! Sam widziałem jak ich otacza ta banda w lesie, a teraz dziewka stoi tu cała i zdrowa! Czy to nie dziwne!?

- Zamknąć się już, bo wyjdę z siebie! Obchodzi mnie to tyle teraz, co wczorajsze gówno!
- hrabia robił się czerwony. - Któreś z was mi odpowie na me pytania, inaczej dwójkę wychłostam i koło siebie zawisniecie! Co?! Kiedy?! I gdzie są teraz te psie syny!!!

Hrabia widać miał problemy ze słuchaniem, Robin powtórzyła więc jeszcze raz najważniejsze fakty:
- Człowiek podający się za Konrada von Eisenstadt szykuje atak w miejscu spotkania Jaśnie Pana Hrabiego z generałem Hinterem. Chce użyć skradzionego bydła. Jego ludzie, tuzin zbójów, wyprowadzili je z obozu w lesie dwie godziny przed świtem i zmierzają do Weilerbergu. Powinni być już blisko miejsca planowanego spotkania.

Hrabia zapewne słyszał, choć może rzeczywiście nie zakodował, gdyż rozmowa zamiast iść do sedna, odchodziła od niego. Wzajemne oskarżenia rozmyły odbiór, w którym władca włości oczekiwał więcej informacji o samym ataku, a mniej obwiniania osób, opowiadania o nich, bądź co bądź odbiegając od głównego tematu interesującego Hrabiego, czyli konkretów dotyczących ataku na niego. Informacji, których dwójka, która do niego przybyła, jakby nie patrzeć, nie znała. Robin wpierw podała przypuszczenia, a Drago, mimo chęci nie wiedział nic. Tak więc, koniec końców Hrabia nie dowiedział się, gdzie szukać potencjalnych napastników, ale Robin dosadnie i ponownie przypomniała mu o ryzyku ataku, który miałby się odbyć… już…

- Wysłać prędko posłańca do generała Hintera. Przekazać mu, że przywitam go u siebie na dworze, miast na polach. Wytłumaczyć względami bezpieczeństwa. Przekazać też, że rozbiliśmy szajkę złorzeczących i jemu i mi podłych ludzi, lecz wciąż obawiamy się ataku - wydał szybką komendę hrabia.

-Tą dwójkę, trójkę - poprawił się wskazując na Vermina - zabrać mi z oczu. Głowa mi przez ich jazgot pęka. Jak który bydło kradł, wybatożyć - polecił łowcy - ja muszę się teraz prędko w tych okolicznościach szykować.

Wszyscy postąpili zgodnie z poleceniami. Łowca, po opuszczeniu dworu, wypuścił Robin, rzekł jej, że jej ufa, lecz poradził jej by lepiej schodziła hrabiemu przez najbliższy czas z oczu.
- A ciebie też lepiej, żebym nie widział! - krzyknął na Drago.
Widać było, że łowca nie czuł się na siłach, by osądzać tą dwójkę. Tłumaczenia Drago, zdały się zachwiać jego pewność. Kobiecie ufał, ale fakt tego osła Drago, też znał dobrze. Miał głupie pomysły, ale nie aż tak… Łowca nigdy, w przeciwieństwie do hrabiego, nie wierzył, że to ktokolwiek z wioski. Wiedział, jak ludzie, mocno zależni od hrabiego, obawialiby się takiego występku.


***

- Może udało ci się wywinąć, ale pamiętam, że współpracowałeś z bydłokradami, że zdradziłeś towarzyszy i mnie osobiście, że uciekłeś i podałeś wrogom moją pozycję by łatwiej mogli mnie zabić – powiedziała do Drago.
- Lepiej niech cię już zamkną w lazarecie ty lunatyczko! – parskął śmiechem Drago, który najwyraźniej zapomniał, jak niewiele dzieliło go od szubienicy. Fakt, że znów mu się upiekło wpędził go w dobry nastrój – Wszyscy jesteście siebie warci. Akolita złodziejaszek i jego przyjaciółka - kłamczucha i morderczyni. Ja w przeciwieństwie do was mogę jednak spać spokojnie i spojrzeć w lustro bez wstydu. Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, nikomu nie próbowałem posłać zdradzieckiego bełtu w plecy. Wiem, że po tobie to spływa, bo ty życie traktujesz jak jakąś chorą grę. Myślisz, że każda zbrodnia ci się upiecze, każdy występek zostanie wybaczony. To że znów zabijesz, jestem więcej niż pewien i nie bój się, przypomnę ci to w odpowiednim czasie. A teraz zejdź mu z drogi i wracaj do swego lasu strugać strzały.
Drago odwrócił się na pięcie a Vermin stał nie wiedząc co ma zrobić. Popatrzył na przyjaciela potem na Robin po czym skinął do niej głową przepraszająco i ruszył. Ale nie za Drago. Musiał na razie od niego odpocząć, zastanowić się co dalej. Wrócił do swojego baraku i zmęczony zaległ na posłaniu. Śnił o Adaleidzie. Syn stajennego jeszcze natomiast nie wiedział, że mógł tylko pozornie od stryczka uciec.


*** Rudolf, Wolfgang, Abelard i Borys i Robin (+ Drago i Vermin) ***

Gdy Rudolf, Wolfgang i Abelard dotarli do Weilerbergu. Ujrzeli pospiesznie jadącego, zakutego w pełną zbroję, wojaka - domyślili się, że to generał Hintern. Ten wraz ze swym orszakiem przybył właśnie do wsi i zmierzał bezpośrednio w kierunku rezydencji hrabiego. Mieszkańcy byli zebrani na trawniku, ale byli wyraźnie zdezorientowani. Byli przygotowani w jednym miejscu, by obejrzeć oficjalne powitanie gościa przez ich hrabiego. Jednak zostali i przez orszak minięci, i też sam hrabia do nich nie wyszedł. Sytuacje i coraz głośniejsze rozmowy zaogniał łowca, który wraz z grupą uzbrojonych chłopów, nerwowo biegał po okolicy.

Ujrzeli też idącego z nieco innej strony Borysa. Ten miał całą twarz zalana krwią, wyglądał tragicznie. Dołączył on do nich.

- Gadajcie, co wiecie o tych złodziejach. Kaj są? Wiecie? Widzieliście ich?!- łowca sam do nich podbiegł. Głównie patrzył na zakrwawionego Borysa.

Wycofałem się jak nas zaskoczyli. Śledziłem jednego do takiej chatki do polowań. – Borys wyjaśnił jej położenie. - Tam było ich więcej odkryli mnie i ogłuszyli. Jednego postrzeliłem w lewą rękę. Jakbyście ich szukali to może dzięki temu łatwiej będzie. Rana od bełtu specyficzna.

Robin patrzyła i czekała. Z ulgą przywitała widok kolegów. Przed chwilą wszystko już powiedziała, nawet trzy razy, ale może niektórzy potrzebują większej liczby powtórzeń. Albo ufają jej mniej niż twierdzą. Zła była jak osa po takim potraktowaniu jakie zaprezentował Hrabia.
„No i ładnie, teraz nie będą chcieli płacić pewniakiem”, pomyślał sobie Rudolf.
- Ich szef podawał się za Konrada von Eisenstadta. Sami bydłokradzi co do jednego nietutejsi, twarzom się bacznie przyglądałem. Kryjówkę mieli ot tam - machnął ręką w stronę, skąd przyszli. - Może uda mi się tam trafić ale od razu mówię, że na lasach nie znam się dobrze. Niestety - rozłożył ręce - gdy mieliśmy jednego już aresztować Drago krzykiem go uprzedził i ściągnął nam na kark tuzin jego koleżków. A nas było dziś jedno pięcioro, bo niektórzy albo wcale się nie stawili, albo zniknęli w trakcie. To i nas przemogli i do niewoli wzięli, ale dopiero gdy nas już tylko troje przeciw ponad tuzinowi zostało. Nad ranem krowy zabrali coby wedle ich przechwałek jakiego psikusa hrabiemu zmajstrować i ważne spotkanie popsuć. Nas dopiero później puścili, to my i w te pędy sprawę zaraportować jesteśmy.

Łowca przez moment stał zawieszony,po czym zaklął siarczyście. Zdaje się, że zrozumiał iż popełnił błąd.
- Biegnijcie po tego stajennego bękarta! A ty prowadź… Tylko oni już tu, po tym jak kryjówkę opuscili, panna Robin mówiła.
- A to i racja, słusznie prawicie. W kryjówce już ich nie ma, to chyba lepiej, jak my tu na miejscu pilnować teraz zostaniemy. A kryjówkę potem spróbujemy znaleźć. Tak mnie teraz jeszcze myśl do głowy przyszła. Może oni celowo nam mówili, że tu bydło na spotkanie przywiodą, żeby nas zmylić? Bo wiedzieli, że my od razu wrócimy o tym donieść? –
zafrasował się na poważnie bednarz, pocierając zarośnięty policzek. - Ja to myślę, że lepiej zostać. Jak się co wydarzy, to hrabia będzie wściekły, jeżeli nas w pobliżu nie będzie. A kryjówkę znajdziem potem. Decydujcie panie Łowco, co nam czynić wypada.
- Nie myśl. Myślenie zostaw przełożonym. Znaj hierarchię, albo zostań przez nią pożarty.
- powiedział obojętnie akolita w stronę rzemieślnika po czym zwrócił się w stronę łowcy - Herr Dieter, Bednarz dość prosto przedstawił sprawę i jedyne co mogę powiedzieć to tak było. Co ciekawe ten herszt podał się za… - ściszył głos i pochylił się w stronę przełożonego - ...bękarta naszego Dobrodzieja.
Abelard wyprostował się i dał chwilę by To słowo zapadło w myśl.
- Z tego co ustaliliśmy zależy mu jedynie na upokorzeniu łaskawie nam panującego władcy i krowy mają w tym udział. Jaki jednak… tego nam nie wiadomo. Zdaniem kryminalisty powinniśmy przybyć w sam raz na “przedstawienie”, czymkolwiek miałoby być, więc pewnie to kwestia małej klepsydry jak nie mniej.
I właśnie wtedy, gdy Abelard kończył wypowiadać te słowa, z północy, od strony lasu, usłyszeli dźwięk rogu. Czyżby przedstawienie miało się właśnie zacząć?
- Wykrakałeś – stwierdził Rudolf i ruszył w stronę hałasu.
Usłyszeli, przez odległość już tłumione, pokrzykiwania, a po chwili również stłumiony ryk bydła. Odgłos wydawany przez krowy jednak rósł z chwili na chwilę. Zbliżały się. Łowca posłał chłopów w tamtym kierunku, a sam pobiegł w stronę posiadłości hrabiego.
Wolfgang z werwą osłabioną trudami ostatniej nocy ruszył za chłopami. Baderhoff podejrzewał, że może być potrzebny w okolicy tego całego “przedstawienia”.
- Tss… - syknął cicho akolita i ruszył w kierunku posiadłości hrabiego, by ze schodów obserwować zajście.

***

Gdy Dieter dotarł do hrabiego, chcąc go poinformować o prawdopodobnym rozpoczęciu ataku... Ten wraz z generałem wymieniali już, zza warstwy żelastwa, które nosili na głowach wyuczone, nieraz absurdalne, oficjalne formułki powitań i pozdrowień. Von Eisenstadt natychmiast je przerwał i pobiegł za Dieterem, a za nimi również, z ciekawości, ruszył generał.

Gdy wybiegł, hrabia ujrzał je, ujrzał swoje krowy. Były całe i zdrowe, pędziły do niego. Tylko… cóż to…? Były one pomalowane w nienaturalne żywe kolory. Hrabia obserwował wszystko z boku, widział jak bydło przebiegł koło umykających przed nimi ludźmi. I wtedy zauważył też, że każda z nich nosi duży napis na temat hrabiego. „ Drogi hrabia to wariat”, „Drogi hrabia nie dba o rodzinę”, „Drogi hrabia jest tępym dziadem”, „Drogi hrabia jest bubkiem bez moralności”, „Drogi hrabia uwielbia kozy”, „Drogi hrabia jest śmierdzącym brudasem”. Drogiego hrabiego wręcz sparaliżowało, odsłonił tylko osłonę hełmu i widać było, jak czerwienieje ze złości. Generał Hintern z otwartymi ustami gapił się na dziwne przedstawienie. Również chłopi biegnący w kierunku lasu, jak i nocni stróże na moment przystanęli i wtedy usłyszeli wrzask.

- Dieeeteeeer!!!
- Tu jestem panie.
- Na szubienicę z nim!!! Na stryczek!!!
- Kogo panie?
- Jak kogo?!! Co kogo?!! Tego pachoła cożeś sprowadził jako winnego tego wszystkiego?!!
- Zdzieliłem go już i…
- Jak zdzieliłeś?!!! Co zdzieliłeś?!! Wybatożyć!!! Wychłostać!!! W dyby go wsadzić!!
- Ale…
- Co ale?!!! W dyby!! Wybatożyć!! Wychłostać!! Już!!! Teraz!!! Dawać winnego na środek placu! Innych niech wydaje!! Wszystkich wyłapać!! Odpowiedzą za to!!! Odpowiedzą!!!


Łowca Dieter więcej nie dyskutował. Złapanie syna stajennego i przykładne go ukaranie nie zajeło długo. Wszystko potoczyło się niezwykle szybko, jeszcze krowy nie zdążyły się rozbiec, nie zdążono ich złapać, gdy Drago się już zarzekał się, gdy Drago już krzyczał, prosił o wybaczenie, płakał, przepraszał. Nic to jednak nie zmieniło decyzji hrabiego.
- To winny tych wszystkich dziecinnych, prostych, chłopskich występków. Złapany od razu. Nie pobłażamy takim i uczymy, by kolejny raz się nie zdarzyły - dumnym głosem przedstawił sprawę generałowi.

***

Gdy ochłonął, co jednak zajęło sporo czasu, polecił wysłać kogoś do Robin i rozgłosić, że w podzięce, za poświęcenie, lojalną służbę i szczerość względem pana wsi zostaje jej wydana nagroda pieniężna w postaci piętnastu koron. Jak również o tym, że hrabia dba o swych ludzi i każdy lojalny sługa zawsze zostanie odpowiednio wynagrodzony. I on i jego bezpośredni słudzy zawsze są otwarci na wszelkie ważne dla życia wioski informacje. Natomiast niech będą pewni, że przeciwne działania poskutkuje karą, jaką dostał Drago. Co najmniej. Takim czynom się nie pobłaża, bo są one złe dla całej społeczności.


*** Fay ***

Fay słuchając ludzi, zauważyła że najpopularniejszym tematem przerażonych ludzi są syreny… Nieco dziwny temat wewnątrz kontynentu, ale tak… ludzie rozmawiali o syrenach. Wcześniej dało się o nich usłyszeć od byłego kapitana okrętu, a obecnie właściciela Gospody, a teraz mówią o nich wszyscy. Tylko skąd syreny na lądzie?! W lasach?! Przy rzece?!

Przy stanowiskach targowych zauważyła, że ceny strzał są wręcz szalone. Dowiedziała, się że wkrótce ma odbyć się turniej łuczniczy i handlarz, okoliczny monopolista do tej pory, wykorzystuje bez skrupułów tą sytuację. Najpopularniejszymi towarami są zboże. Przez Kreutzhofen transportowane są również ruda i metale wydobywane z gór Szarych i Czarnych i wysyłane są na rynki w Imperium i Bretonii. Bywają również towary luksusowe, jak wyroby artystyczne, zioła, luksusowe wyroby skórzane, futra, czy przyprawy lub owoce cytrusowe. Spławiane jest również drewno i wino.

Odwiedziła też dwa pierwsze miejsca, pytając tam o pracę. Zgodnie z tym, co słyszała u ludzi w obydwu byli skłonni ją zatrudnić. Karczmarz zaoferował pięć koron miesięcznie plus napiwki. Browarnik dziewięć i pół korony, jeśli potwierdzi swe umiejętności.

Realizując swój plan na poranek pannie Ayinger narodził się w głowie kolejny. Dopytała o najczęściej uczęszczany szlak. Przypomniała sobie swoją drogę do miasta i rozpytała, czy ktoś nie da rady wynająć jej konia oraz dwóch koszy na dzień lub dwa. Szybko okazało się jednak, że konkurencja nie śpi, a monopolista przestawał być monopolistą. Ceny strzał mogły szybko spaść do normalnego poziomu, a jako, że znała się na tym niewiele, ktoś łatwo mógłby ją oszukać. Postanowiła zakupić kawałek węgla oraz dwa arkusze papieru z których chciała sklecić prosty notes do zapisywania przybywających kupców i cen jakie oferują na przewożone luksusowe towary.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 15-11-2018 o 12:11.
AJT jest offline