16-11-2018, 19:21
|
#33 |
| - Panie – Erik ukłonił się, zamiatając piórem kapelusza podłogę w dwornym ukłonie - Jestem Erik von Witten, pan na Erlach i dziedzic Wittenhof, chorąży pierwszego kornetu w regimencie rajtarii jego miłości von Thurnbergera, z Averlandu – wyprostował się dumnie - Miło mi pana spotkać, panie Dintrans. Wybaczcie panie nasz lichy wygląd, ale burza gwałtowna dopadła nas w drodze, a po przeprawie przez góry od razu tu zaszliśmy, nie przebierając się jeszcze, prosto z kulbaki. W dodatku zwierzoludzi spotkaliśmy. Plugawe szczuroludzie w kaplicy się zalęgły, i uciekły w las a przez niepogodę i ciężki teren...uszli nam. - Erik streścił przygodę na szlaku i nie speszony, ciągnął dalej - Niech mi będzie wolno przedstawić ci, panie, resztę moich towarzyszy podróży. Pana Ryżego Marchwiowego już znasz, bo się i sam przedstawił. Ten to w dodatku jednego z plugawych szczuroludzi ubił. Panie Rowan i pani Elvira, obie wojaczką się parają. Pani Elvira panu Marchwiowemu w sukurs przyszła i razem szczuroludzia sprawili. I pan Manfred Oppen, uczony. No i pani Yll...która w wielce pochlebnych słowach o panu wypowiadała się, drogę nam wskazując wraz z braciszkiem Opem, który małomówny jest wielce – Erik lekko odkłaniał się, zgodnie z dworskim obyczajem w czasie przedstawiania każdego z towarzyszy podróży – Przybyliśmy tu, panie, jak się zapewne domyślasz przez ogłoszenie – Erik wyjaśnił, od razu przechodząc do rzeczy – Mam nadzieję, panie, że nie przeszkadzamy z tą wieczerzą? Nie chcielibyśmy uchybić bogom - odparł grzecznie rajtar
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Ostatnio edytowane przez Asmodian : 16-11-2018 o 19:25.
|
| |