Mag wycelował sztyletem w Alsenumemora, jak wcześniej kurczakiem. Otworzył usta by coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk się z nich nie dobył. Po kilku sekundach jednak przemówił.
- Nie twierdze że Antillia jest pierwszym lepszym impem, którego można powiesić za własny ogon. Sądzę jednak, że nie odziedziczyła wysokiej odporności na magię, jak i niezłomności ojca. Czyni ją to podatną na nasze ataki uszkadzające ją, jak i nią sterujące. – Venefi’cus odchrząknął i kontynuował. – Mówiąc „mniej więcej w tym samym czasie” miałem na myśl, aby zlikwidować ich po kolei. Np. pierwszego dnia Mefistofelesa, zregenerować siły i na Antillię, lub odwrotnie. A czy mam jakiś plan bezpiecznego pozbycia się jej? – Czarodziej pogładził się po brodzie i zamyślił na chwilę. – Z odległości i bezpiecznie to jeszcze nie. Można w jej przypadku oczywiście użyć „małego cacka nekromancji”, ale jak już mamy ją zaklinać to wolałbym dominację, przynajmniej mogła by nam do czegoś jeszcze posłużyć.
Czarodziej powrócił do zabawy nożem i zaczął ryć swoje inicjały w poręczy krzesła. Niezbyt mu to wyszło i zamiast "V.E." na drewnie pojawiło się "U.#.".
__________________ To była długa (i kosztowna) awaria...
Ostatnio edytowane przez Mettalium : 21-07-2007 o 06:27.
|