Wątek: Home Alone
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2018, 17:52   #1
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Home Alone

Był 24 grudnia 1990 roku i były to Święta, które dwóm małym chłopcom miały zapaść w pamięci na resztę życia. Pewien splot wydarzeń, doprowadził do kolejnych i znacznie bardziej nieprawdopodobnych, a wszystko odbyło się tak szybko, że całość przypominała przewracające się na siebie klocki domina. Oto historia rodzeństwa, które zostało samo w domu, na jeden, nader wyjątkowy wieczór.




Johnathan i Margaret Russell mieli spędzić popołudnie i wieczór w pracy. Ale nie tak jak zwykle - w końcu był dwudziesty czwarty grudnia, czyli już prawie Święta. Tego dnia zamiast pracy miał się odbyć uroczysty bankiet, na który zostali zaproszeni. A planowano to wydarzenie już od kilku ładnych miesięcy. Obecnie, było co prawda jeszcze wcześnie rano, ale śniadanie i poranne wyszykowanie się szły pełną parą, a napięcie u rodziców dawało się wyczuć bez przeprowadzania specjalnego dochodzenia.

Cody Russell ubierał się właśnie do wyjścia, a że na dworze było dość zimno, musiał założyć kurtkę, czapkę i zimowe buty. On i jego młodszy brat Benji, nie mieli jednak iść na przyjęcie. Byli na tyle duzi, że mogli już zostać w domu bez opieki dorosłych. I w końcu, mieszkali na najnudniejszej ulicy w Stanach Zjednoczonych, gdzie nigdy nie zdarzyło się nic nawet potencjalnie niebezpiecznego. Konkretniej, to w jednej z bogatszych dzielnic na przedmieściach Chicago.
Cody wybierał się gdzie indziej. Jego znajome rodzeństwo, które mieszkało dwie przecznice dalej wybywało na Święta do dziadków i mieli wrócić dopiero po Nowym Roku. Owszem, pierwotnie plan dzieci zakładał, że spotkają się w jego domu i skoro rodziców nie będzie, to podłączą sobie konsolę do dużego telewizora w salonie. Niestety potem okazało się, że tamci jednak jadą. No cóż, do konsoli będzie więc tylko Cody i jego młodszy brat Benji. Za namową mamy, Cody postanowił odwiedzić przyjaciół zanim wyjadą i ładnie się z nimi pożegnać.


Zanim jednak wyszedł, do jego ojca, Johnathana Russella przyszli goście. Traf chciał, że Cody spotkał ich w przedpokoju - gdy zbierał się powoli do wyjścia, oni właśnie przyszli.


Gośćmi byli elegancko ubrana, bardzo ładna pani, która przyjemnie i bardzo intensywnie pachniała perfumami, oraz pan policjant o dość badawczym spojrzeniu. Z tego co chłopiec się zorientował, goście byli nie tylko oczekiwani, ale wręcz byli przyczyną porannego podekscytowania w domu.
- Witam pani prezes - ojciec przywitał kobietę, wyraźnie okazując jej szacunek.
- Panie władzo - dodał zaraz potem, skinąwszy głową policjantowi.
Mama oczywiście też przywitała się z obojgiem, a goście przywitali się z nimi.
- Dzień dobry - powiedział też Cody, gdyż tak go wychowano.
Oboje goście mu odpowiedzieli, ale jak to z dorosłymi bywa, nie poświęcili mu przy tym większej uwagi.
Potem dorośli o czymś rozmawiali, ale Cody nie podsłuchiwał, tylko zakładał buty do wyjścia. W pewnym jednak momencie, jego ojciec przeprosił towarzystwo i przerwał rozmowę, aby zwrócić się do syna.
- My niedługo wychodzimy, więc wracaj szybko. Dwadzieścia minut, czas start - powiedział z uśmiechem.
- Czas start - odpowiedział Cody, niczym żołnierz potwierdzając wytyczne. Czasem się tak z tatą bawili.
Ojciec wrócił do gości, a młodzieniec opuścił dom idąc na umówione wcześniej spotkanie. Nie miał zamiaru zawieść ojca i chciał zmieścić się w wyznaczonym czasie.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 18-11-2018 o 14:05. Powód: d
Mekow jest offline